- Opowiadanie: Dark - Margo (DUCHY 2012)

Margo (DUCHY 2012)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Margo (DUCHY 2012)

Błysnęła żelazna klinga miecza. Muzyka dwóch ostrzy wciąż narastała. Młody rycerz sir. Mark de Vengogh nie dawał za wygraną. Odskoczył, sprytnie obrócił się, wyprowadził cięcie, które miało zakończyć cały pojedynek, Jego starszy, o wiele bardziej doświadczony w boju przeciwnik doskonale znał takie zagrywki. Byle sztuczka nie zaskoczy Edwina van Fogelsheida, a na pewno nie sztuczka takiego młokosa, jak de Vengogh. Sparował jego cios, obalił młodzieńca na ziemię, pochylił się nad Markiem, i stanowczym ruchem pozbawił go hełmu. W intensywnie błękitnych oczach chłopaka pojawił się strach.

 

-Wiesz doskonale, że zawiniłeś, powinieneś trzymać swoje łapska z daleka od mojej Margo.– Edwin stopniowo podnosił ton głosu.– Należy ci się nauczka, byłeś głupcem wyzywając mnie na pojedynek, odważnym głupcem, to trzeba przyznać…

 

Mark z przerażeniem obserwował wirujący czubek ostrza nad swoją głową. Stary Fogelsheid uwielbiał gadać, jego ofiara przed śmiercią zawsze dowiadywała się, za co umiera, w kilku bądź kilkunastu słowach. Chłopak był sprytniejszy niż się wydawało, w mgnieniu oka poderwał się z ziemi, pędem rzucił się po swój miecz, zdezorientowany Edwin nie zauważył co się stało, chwilę później walka na nowo rozgorzała.

 

Miecze ponownie zatańczyły w zwarciu, ale zakochany, lekko oślepiony miłością Mark nie miał szans bez hełmu, żelazo śmiertelnie zahaczyło o jego szyję.

 

-Tak kończą wszyscy nieposłuszni.– Edwin z pogardą spojrzał na ciało chłopaka, obrócił się na pięcie, i odszedł.

 

 

`*`

 

Komnaty zamkowe były olbrzymie, bogato wyposażone. Zwycięzca pojedynku wszedł i postawił jeszcze ociekający krwią miecz za drzwiami. Zdjął hełm, umieścił go na przeznaczonej dla niego półce. Zajrzał do jednego z pomieszczeń, nikogo nie było, w kolejnym również.

 

-Margo! – Zawołał przechodząc do kolejnej z komnat – Margo! Mówię do ciebie! Natychmiast wyłaź!- Jego baryton brzmiał jak rozszalała burza.

 

Wszedł do ostatniej komnaty, najmniejszej z im dostępnych. Znalazł ją. Siedziała przy toaletce, zielona suknia, zapewnie dobrana pod kolor oczu, idealnie komponowała się z długimi, brązowymi włosami, które dzisiaj, o dziwo, nie zostały zaplecione w warkocz. Nie odwracała się.

 

-Margo, przestań się dąsać.-Podszedł, i położył dłonie na jej barkach.– Tak należało postąpić. Widzisz kochanie, pochodzisz z porządnej rodziny, nie możesz mitrężyć czasu z byle kim… On nie był dla ciebie, kochanie, poza tym nie postąpiliście jak należy. Nocne schadzki nie są w dobrym guście, powinnaś go przedstawić najpierw mnie, ciesz się, że za nieposłuszeństwo odpowiedział tylko Mark. Zapomnijmy o tym, znajdę godnego twej urody, odpowiedzialnego młodziana, obiecuję. – Chciał czule objąć córkę, ale ta dziwnie zachwiawszy się przeleciała mu przez ręce, niczym szmaciana laleczka. Z hukiem osunęła się na podłogę.

 

-Dziecko! – Edwin van Fogelsheid w prawie pełnej zbroi upadł na kolana. Rozpaczliwie nią potrząsał próbując wybrudzić ze snu, ale bez skutku.

 

-Oleg! Oleg! Do mnie! –Zawołał resztką sił.

 

W drzwiach stanął młody chłopak, sługa Fogelsheidów, po czym w mgnieniu oka znalazł się przy Margo.

 

-Pomóż! Na litość boską! Zróbże coś! – Oleg przyłożył dłoń do lodowatej szyi dziewczyny. Było za późno.

 

 

`*`

 

 

 

Komnata Margo była rozświetlona świecami. Naprzeciwko drzwi znajdowała się drewniana toaletka, sprowadzana specjalnie dla niej, zza morza. Po lewej stronie kolejne meble, dłubanka, tam zwykle przechowywała swoje drobiazgi, stołek kozłowy, bogato zdobione krzesła. Całość wnętrza dopełniało łoże z baldachimem. Pomieszczenie było utrzymane w ciemnej kolorystyce. Dzisiaj pojawił się kolejny element. Niewielka hebanowa trumna stojąca w centrum. Wewnątrz, niby śpiąca, znajdowała się mieszkanka owej komnaty. Leżała spokojnie. Na tle bladej twarzy, brązowe włosy wydawały się jeszcze ciemniejsze. Policzki utraciły różowy kolor, usta nie były tak karminowe jak przed kilkoma godzinami.

 

-Jak się czujesz panie? – Spytał zmartwiony Oleg.

 

-Dziękuje za troskę dziecko, jakoś sobie poradzimy.

 

-Co teraz będzie? Musimy powiadomić króla, zorganizować pogrzeb, pomogę ci, panie.-Zaproponował.

 

-Niech tak będzie. Chodźmy stąd, pozwólmy jej spać.-Odpowiedział po dłuższym czasie.

 

Edwin pierwszy opuścił pomieszczenie, Oleg jeszcze chwilę wpatrywał się w dziewczynę. Po śniadym policzku popłynęła łza. Wziął głęboki oddech. Atmosfera zrobiła się dziwna, zgasła najjaśniej świecąca świeca, pokój był chłodny, chłopak podszedł do okiennicy, upewnił się, że jest zamknięta. Wyszedł cicho, jakby nie chciał robić hałasu, który mógłby przerwać sen dziewczyny. Był już za drzwiami, nie zauważył jak świeca, która przed momentem zgasła buchnęła jeszcze żywszym płomieniem…

 

 

`*`

 

 

 

-Miłościwy panie– Fogelsheid ze skruchą zwrócił się do króla Godzica. Błagam, pozwól mi pochować ją na cmentarzu za zamkiem, to było moje jedyne dziecko…

 

-Zamilcz! –Rozgniewał się król– wiem, kim ona była, wiem jak bardzo ją kochałeś, ale wybacz, samobójczyni nie może zostać pochowana na królewskim cmentarzu, nie mogę na to pozwolić, nawet osobie tak zasłużonej jak ty Edwinie, takie są zasady. Tamta ziemia przeznaczona jest dla dzielnych mężów, nie dla tchórzy uciekających przed trudami życia, nie dla tego, kto bał im się przeciwstawić, i wolał odejść niż dzielnie walczyć.

 

-Błagam! – wykrzyczał Edwin padając na kolana.

 

-Niestety to jest moje ostatnie słowo.– powiedział Godric, nawet nie próbując zamaskować obojętności swojego tonu– Jedyne miejsce, jakie mogę zaproponować to brzozowy las, nikt tamtędy się nie przechadza, nikt nie powinien zakłócić spokoju Margo.

 

Edwin utkwił spojrzenie w stojącym obok kapłanie, ten tylko wzruszył ramionami. Decyzja zapadła.

 

 

`*`

 

 

 

 

 

-Była dobrym dzieckiem.– stwierdził Fogelsheid wpatrując się w portret córki – Człowiek czasem popełnia błędy, ale jestem pewien, że dobrze postąpiłem. Ten młokos nie miał do niej żadnych praw, a wciąż próbował je wywalczyć, prawda, że mam rację?

 

-Masz panie.– Przytaknął Oleg. -Tak należało zrobić, nie było innego wyjścia.

 

-Pamiętam, jak gdy była mała, błagała mnie abym nauczył ją walczyć. Pamiętam jak błyszczały jej oczy, gdy co jakiś czas ponawiała swą prośbę, na to też nie mogłem się zgodzić. Damie to nie przystoi, kobieta nie powinna władać mieczem.

 

-Owszem panie– Ponownie wtrącił Oleg.

 

Rozmawiali w ten sposób jeszcze przez dłuższy czas, komnaty oświetlało światło świec. Obaj wpatrywali się w portret młodej kobiety, w jej oczach nie było żadnego wyrazu, były dziwne, straciły swój blask, niektórych mogłyby zadziwić szklistością. Dawne iskry wygasły, nawet na malarskim płótnie.

 

Pogoda na początku ostatniego kwartału roku nie była ciekawa. Zmrok zapadał błyskawicznie, aura nie rozpieszczała swą łagodnością. Piętnastego dnia miesiąca wyruszyli do brzozowego lasu. Gdyby tego dnia, choć na chwilę pojawiło się słońce, zaszło by już kilka godzin temu. Dla Edwina pochówek córki był straszną, niekończącą się chwilą. Razem z Olegiem stał wpatrując się w ten drogi mu kawałek ziemi. Czuł bezsilność, ale honor nie pozwalał mu na jakiekolwiek okazanie uczuć. Wiatr wiał coraz mocniej, deszcz złośliwie się nasilał. Opadające liście brzóz powoli przysypywały mogiłę.

 

Wrócili przed północą. Deszcz stał się jeszcze silniejszy. Zasiedli przy dębowym stole. Nikt nie zabrał głosu. Za zamkowymi okiennicami panowała całkowita ciemność. Edwin van Fogelsheid wstał, skierował kroki do swej komnaty. Czuł, że musi się położyć i odpocząć. Zatrzymał się w drzwiach.

 

-Dziękuję ci za pomoc-Obrócił się przez ramię spoglądając w kierunku Olega.

 

Chłopak lekko uśmiechnął się. Siedział tam jeszcze przez chwilę wsłuchując się w muzyczny spektakl, jaki zgotował mu padający deszcz, w duecie z trzaskającymi od wiatru okiennicami. Po jakimś czasie poszedł do swojego pokoju. Stanął przy łóżku, już nie tak bogato wykończonym jak w innych pomieszczeniach. Zdjął koszulę. Klatkę piersiową przeszył lodowaty strumień powietrza. Obrócił się, aby znaleźć coś cieplejszego do spania. Stała tam. Ona. Zielona suknia, długie brązowe włosy, twarz wykrzywiona w dziwnym grymasie, i te oczy…

 

-Jezu. – westchnął. Zamknął oczy, po chwili otworzył.

 

Stała tam, nadal, bezczelnie się uśmiechając. Zielone oczy przybrały jeszcze mocniejszy kolor.

 

-Nędzny sługusie mojego ojca…– podeszła do niego, poczuł na skórze jeszcze większy chłód.-Boisz się, co? Obaj mi zapłacicie… -wysyczała przemykając za jego plecami…

 

-Zamilcz! – Przerwał jej chłopak. – Odejdź! Zemsta nic ci nie da.

 

-Doprawdy? Co ty możesz wiedzieć? Byłeś kiedyś tak ograniczany jak ja? Wcześniej wszystkiego mi zabraniano, dopiero teraz zaczęłam żyć.

 

-Sęk w tym, że już nie żyjesz, nie masz prawa tu wracać. Opuść nas, zostaw w spokoju.

 

-Zrobię, co mnie się będzie podobało! – wrzasnęła– Nie masz nade mną kontroli.

 

-Nie boję się ciebie.-Oleg próbował uspokoić bicie serca– Stchórzyłaś, odebrałaś sobie życie zamiast trwać przy swym ojcu. Kochał cię, nie widziałaś tego? Co zyskałaś popełniając samobójstwo? Hę? Potępienie, nic więcej, twoja dusza już nigdy nie zazna spokoju, myślisz, że pozwolę ci tu zostać?! Wynoś się!- Chłopak podniósł głos.

 

-Ach… Jacy ludzie są śmieszni.-westchnęła– Wy i ta wasza nędzna egzystencja…

 

W jej dłoni pojawił się miecz ojca. Czubkiem ostrza rysowała w powietrzu różne kształty.

 

Oleg się wzdrygnął. Z gracją podpłynęła do niego. Spojrzał jej w oczy. Zniknęła. Z przerażenia usiadł na łóżko, zrobiło mu się słabo.

 

-Jestem przemęczony. -Pomyślał– Tak, powinienem odpocząć.-Przetarł oczy ziewając.– Otworzywszy je ujrzał tylko lewitujący oręż, żelazna klina błysnęła w świetle świec.

 

 

 

Edwin von Fogelsheid nie mógł zasnąć. Coś wciąż go rozpraszało. Miał problem ze skoncentrowaniem się na odpoczynku.

 

Szmer…

 

Mężczyzna zamarł w bezruchu.

 

Szmer…

 

Przerażony wstrzymał oddech, myślał, że sam powoduje dźwięki.

 

Huk!

 

Poderwał się z łóżka, popędził w stronę drzwi, otwierając prawie się potknął. Pędem pokonał korytarz, zatrzymał się przy półce obok drzwi wejściowych. Spadający hełm narobił tyle hałasu, umieścił go tam gdzie zawsze. Odchodząc zajrzał do Olega. Przez małą szparę nie dostrzegł niczego niepokojącego, pomyślał, że chłopak śpi. Wrócił do komnaty. Ponownie usadowił się w łóżku. Przez jakiś czas nasłuchiwał różnorakich dźwięków. Wyczerpany wrażeniami zasnął. Nie na długo. Koło trzeciej nad ranem obudził go chłód. Po omacku podszedł do okna, zamknięte. Wracając na miejsce poczuł na szyi lekkie muśnięcie… Postanowił usiąść na krześle. Palcami wodził po zdobieniach drewna. Wciąż nasłuchiwał.

 

-A jeśli zwariowałem?– Pomyślał. –To niedorzeczne, aby mężczyzna w moim wieku tak się zachowywał. Czas spoważnieć, wziąć się w garść.

 

Zapalił jedną ze świec. W komnacie wciąż było chłodno. Przeszedł go dreszcz.

 

-Witaj Edwinie…-głos dobiegał z lewej strony. Odkręcił głowę, dojrzał rozmazany kształt. Przez jakiś czas przyglądał się bez słowa.

 

-Tęskniłeś? –odezwała się ponownie.

 

-Boże! –Fogelsheid aż podskoczył na krześle. – Jednak zwariowałem!

 

-Żartujesz tatuśku, tak? Mam rachunek do wyrównania. Wiesz jak wiele błędów popełniłeś, czas się rozliczyć, nie ma zmiłuj.

 

Dopiero teraz dziwny kształt przybrał postać Margo. Uśmiechała się, ale jej wyraz twarzy wciąż był pogardliwy.

 

-Odejdź demonie.. -wydukał dopiero po jakimś czasie.

 

-Śmieszny jesteś, twój sługus miał więcej odwagi, nie zapominał języka w gębie. Chociaż żałujesz tego, co zrobiłeś? Masz poczucie winy? Jakikolwiek inny ludzki odruch?

 

-Doskonale wiesz, że chciałem dla ciebie jak najlepiej, to ty nie potrafiłaś tego docenić.

 

-Ależ doceniam… Doceniam tak bardzo, że musze się odpowiednio odwdzięczyć.

 

Podeszła do niego, z mieczem w dłoni. Przerażony Edwin odskoczył, schował się za krzesło.

 

Margo uniosła oręż wyrażając gotowość do ataku. Miecz upadł z hukiem na ziemię.

 

-Co jest?! –wrzasnęła

 

W komnacie pojawił się ktoś jeszcze. Młodzieniec, jasne blond włosy, przyjazny wyraz twarzy, błękitne oczy, paskudna, jeszcze krwawiąca rana na szyi.

 

-Mark?!- Zdziwiła się dziewczyna.

 

-Przestań Margo, dość tego.-Na bladej twarzy zjawy zagościł smutny uśmiech.– Pobawiłaś się kosztem innych, wystarczy. Powinnaś stąd odejść. Oboje powinniśmy. Zostaw go w spokoju.-Wskazał ręką na umierającego ze strachu Edwina.

 

-Nie!- Zaprotestowała.

 

-Młoda jesteś, głupia, nie wiesz, co się tak naprawdę w życiu liczy. Wybacz mu. Chodźmy stąd. Pozwól mu dalej żyć. I tak już za wiele szkód wyrządziłaś. Gdzie podziała się stara, dobra Margo?

 

-Nie dam mu spokoju! – Zaczęła sunąć niczym obłok w kierunku ojca.

 

Ciemne oczy Edwina zaszły mgłą. Po policzku popłynęła łza. Nie podołał, stracił przytomność.

`*`

 

 

 

 

 

Zerwał się z łóżka przerażony, zlany zimnym potem. Był w stanie usłyszeć łomot własnego serca.

 

-To tylko zły sen– Pomyślał biorąc głęboki oddech. W rogu komnaty błysnęło coś zielonego…

Koniec

Komentarze

"Błysnęła żelazna klinga miecza." - nie wiem, czy bardziej sensowna nie byłaby stalowa - ale tutaj lepiej niech się specjaliści wypowiedzą.

" Odskoczył, sprytnie obrócił się, wyprowadził cięcie, które miało zakończyć cały pojedynek" - to chyba od czasu Wiedźmina wszystkim piszącym fantastykę wydaje się, że wojownicy podczas walki robią piruet za piruetem:).

Mała uwaga - rycerze rzadko walczyli pieszo w pełnej zbroi, a już na pewno nie zrywali się błyskawicznie z ziemi. A obracający się w pełnej zbroi... nie, tego to już nawet sobie wyobrazić nie mogę.

"Mark z przerażeniem obserwował wirujący czubek ostrza nad swoją głową." - wirujący czubek miecza? To magiczna broń była?

" Zwycięzca pojedynku wszedł i postawił jeszcze ociekający krwią miecz za drzwiami." - sprytny facet. Ja nie miałbym pojęcia, jak cos takiego zrobić:).

Hełm na półce? Nie jestem specjalistą od średniowiecza, ale broń i zbroję oddawało się chyba giermkowi do wyczyszczenia... lub innemu przydupasowi.

- "Zdjął koszulę. Klatkę piersiową przeszył lodowaty strumień powietrza. Obrócił się, aby znaleźć coś cieplejszego do spania. Stała tam. Ona. Zielona suknia, długie brązowe włosy, twarz wykrzywiona w dziwnym grymasie, i te oczy…" - sprawdź podmioty...

" Miał problem ze skoncentrowaniem się na odpoczynku." - to odpoczynek jest czymś nad czym się trzeba skoncentrować?

Sporo błędów, strasznie naiwne (nie)realia historyczne (zamek bez sług? Król rozważający sprawę pochówku? Hełm na szafce?), czytaj - średnio, jak na debiutanta.

Błysnęła żelazna klinga miecza. - Może być. Stal to wynalazek średniowieczny właśnie, więc żelazna broń wśród mniej zamożnych lub w mniej zaawansowanych regionach jeszcze przez jakiś czas uchodzi.

 

to chyba od czasu Wiedźmina wszystkim piszącym fantastykę wydaje się, że wojownicy podczas walki robią piruet za piruetem - albo Wiedźmin, albo za dużo RPGów. Albo jedno i drugie. ;)

 

Hełm na półce? - specjalne wieszaki mieli na zbroje. Hełm na półce to rzecz niebezpieczna. Niechby się zsunął i spadł komuś na głowę... ;)

 

(nie)realia historyczne (...), czytaj - średnio, jak na debiutanta. - zgadzam się.

 

Historia jest nawet prostsza od konstrukcji cepa; w ogóle nie buduje napięcia. Puentę czyta się ze wzruszeniem ramion, a nie o to chyba chodziło. Gdyby trochę to rozciągnąć, wprowadzić element zagadki (np. co do tożsamości ducha), byłoby znacznie lepiej. Może nawet należałoby pojedynek przesunąć gdzieś w środek tekstu, jako retrospekcję i jednocześnie wskazówkę co do przyczyn samobójstwa? Być może należało zacząć od pogrzebu i kazać bohaterom chwilę się pozastanawiać nad przyczyną śmierci Margo? W historii jest potencjał, ale zdecydowanie nie został on należycie wykorzystany.

 

Tym niemniej masz coś, czego wielu debiutantom  brakuje najbardziej, a mianowicie, zrozumiały, czytelny język. Opowiadanie czyta się bardzo szybko i całkiem przyjemnie, więc zdecydowanie próbuj dalej. Powodzenia! :)

Kurczę, ale błędów. Ale sam pomysł niezły, czytało się dość szybko.

Dziękuje Wam za komentarze. Wiem, że przede mną jest jeszcze wiele pracy.

Przeczytałam. Niestety, jak dla mnie historyjka przewidywalna, mało plastyczna, bez klimatu, i mało przez to interesująca.

 

Stosujesz nieprawidłowy zapis dialogów (w tym i innych celach radzę zajrzeć TU). Pamiętaj, że jak stosujesz myślnik, to po jego obu stronach winna znaleźć się spacja.

 

"Ociekający krwią miecz" - jak to, nie wyczyścił go? wydawałoby się, że o broń to oni zwykle dbali...

 

"Edwin van Fogelsheid w prawie pełnej zbroi upadł na kolana. Rozpaczliwie nią potrząsał próbując wybrudzić ze snu, ale bez skutku." - To brzmi tak, jakby rozpaczliwie potrząsał zbroją.

 

"Całość wnętrza dopełniało łoże z baldachimem." - To stanowczo nie jest dobrze skonstruowane zdanie.

 

Uważaj na gubienie ogonków przy polskich literach.

 

Interpunkcja nie wygląda jakoś bardzo źle, jednak pamiętaj, że przed bezpośrednim zwrotem do kogoś, wypada postawić przecinek ("Dziękuję za troskę, dziecko". "Jak się czujesz, panie?". "Owszem, panie". "Witaj, Edwinie." itp.)

 

"-Jak się czujesz panie? – Spytał zmartwiony Oleg.
-Dziękuje za troskę dziecko, jakoś sobie poradzimy.
-Co teraz będzie? Musimy powiadomić króla, zorganizować pogrzeb, pomogę ci, panie.-Zaproponował.
-Niech tak będzie. Chodźmy stąd, pozwólmy jej spać.-Odpowiedział po dłuższym czasie."
Uważaj, kiedy zmieniasz podmiot. Wpierw podmiotem jest Oleg, i to on proponuje. Ale dalej nie wiadomo, kto mu odpowiedział, bo nie ma zaznaczonej zmiany podmiotu, więc wydaje się, jakby Oleg odpowiedział samemu sobie. Powinno być: odpowiedział Edwin.

 

Król Godzic?

 

"Zaszłoby" łącznie.

 

"Z przerażenia usiadl na łóżko..." - literówka: łóżku.

 

Wielokropek ma zawsze trzy kropki, nie dwie.

 

Tyle, co wyłapałam na szybko. Pracuj nad warsztatem, a nade wszystko nad prowadzeniem historii. Dużo czytaj. Pozdrawiam. ; )

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Fajny pomysł i szkoda, że nie jest dłuższe : )

Czytalo się fajnie. Dobrze że nie jest dłuższe, bo długie teksty mnie odstraszają :)

Nowa Fantastyka