- Opowiadanie: Clod - Bestia?

Bestia?

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Bestia?

Pędził niczym szalony poprzez pogrążony w ciemności las. Poruszał się szybko, zwinnie. Mknął między drzewami, poprzez krzewy, ponad potokami jakby ucieleśnienie wiatru; nieuchwytny dla oka, niesłyszalny dla ucha. W gęstwinie splątanych krzewów i karłowatych drzew przypominał szarą błyskawicę, która niewyraźną smugą przeszywała las na wskroś, wzbijając za sobą w górę opadłe liście i połamane gałązki.

 

Zatrzymał się.

 

Jego nozdrza wypełniło tysiąc najróżniejszych woni i zapachów, a każdy z nich był jak nitka, tasiemka, która mogła go doprowadzić do źródła, do celu. W pierwszej chwili niezwykle trudno było się do tego przyzwyczaić; przeżył szok, był zdezorientowany, a umysł wypełniała mu nieustannie rosnąca plątanina myśli, pragnień… W oddali wyczuł niewielkie stado saren, nieco bliżej kilka młodych dzików. Wszędzie wokół unosiła się woń typowa dla lasu; przyjemny zapach igliwia, słodkawa woń nadpsutych owoców, ożywczy aromat młodej trawy, mniej przyjemny zapach butwiejącej ściółki i czający się za nim smród rozkładających się liści, grzybów i zwierząt.

 

Obrócił się.

 

Słyszał delikatne chrobotanie maleńkich wiewiórczych pazurków o twardą korę, gdy pomarańczowe zwierzątka zwinnie wdrapywały się na pnie drzew. Dobiegły go także ryki jeleni w rui, a zaraz potem głuchy huk i chrzęst typowy dla uderzających o siebie poroży. Dobrze słyszał cichy szelest liści, które podczas nocnej wędrówki poruszał uzbrojony w ostre igiełki jeż. Wszystkie te dźwięki nakładały się na siebie, mieszały i zagłuszały, ale on mimo wszystko potrafił je odseparować, oddzielić i, gdyby zaszła taka konieczność, podążyć za nimi, tak jak i za niewidocznymi dla oka, ale wyczuwalnymi dla czułego węchu smużkami zapachów.

 

Już miał ruszać, gdy nowy, nienaturalny dla lasu dźwięk zwrócił jego uwagę. W tym samym momencie do jego nozdrzy dotarł dobrze mu znany cierpki, nieznacznie kłujący zapach krwi. W mgnieniu oka uświadomił sobie, że zapach i dźwięk posiadają to samo źródło, dobywają się z tej samej istoty, która znajduje się na skraju lasu, tam, gdzie żadne ze zwierząt nie powinno się zapuszczać…

 

Odganiał od siebie natrętne myśli, próbując zapanować nad instynktem, zmusić się do zignorowania tak bardzo kuszących bodźców.

 

W końcu ruszył, ale nie w kierunku, z którego dochodziła nęcąca woń. Udało się; wygrał sam ze sobą. Zapanował nad wciąż rosnącym w siłę głosem, który nieustannie szeptał mu do uszu bezeceństwa. Wiedział, że ów głos jest jego częścią, jest nim samym, jest jego naturą, cząstką, której nigdy się nie wyzbędzie, a która z każdym uderzeniem serca, każdym oddechem, każdym mrugnięciem i nawet najdrobniejszym ruchem bezustannie wzrasta, chcąc przejąć nad nim całkowitą kontrolę.

 

Długimi susami przebywał znaczne odległości. Dla innych istot pogrążony w mroku las był siedliszczem rozmaitych pułapek i przeszkód, wystających korzeni kryjących się w makabrycznie powyginanych cieniach drzew i niewidocznych w gęstej ciemności dziur; on widział to jednak zgoła inaczej. Srebrzysty blask księżyca, który jasną poświatą przedzierał się przez skłębione, ciężkie chmury, oświetlał mu drogę, rozpraszając nieprzenikniony dla innych oczu cień. Odsłaniał królestwo mrocznej kniei, w którym to on był panem i władcą.

 

Plusk.

 

Coś wpadło, bądź wskoczyło do wody. Tak, jezioro było już całkiem blisko. Wyczuł, że u jego brzegów znajduje się sporo zwierzyny; mieszkańcy lasu przybyli tam, aby ukoić pragnienie. W umyśle echem odbił mu się ryk, pradawny zew natury, który kazał udać się w to miejsce i zatopić kły w młodym, delikatnym mięsie, poczuć na języku metaliczny, lekko słonawy smak wciąż ciepłej krwi.

 

Nowy zapach.

 

W jego nozdrza uderzyła fala silnej woni, którą doskonale znał. To jego mniejsi, słabsi kuzyni. Musieli, tak jak i on, wyczuć zwierzynę; chcieli się posilić. Ale to on był księciem tego lasu, panem życia i śmierci; on pierwszy złapał trop i nie miał zamiaru teraz odpuścić. Niczym gwałtowna, jesienna burza, rozgorzały w nim nowe emocje, nawołujące do agresji i walki; instynkt przejął kontrolę nad poczynaniami, a łapy jakby same poczęły odbijać się od butwiejącej ściółki, kierując go w stronę wody. Z umysłu zniknęły myśli, a ich miejsce zajęły pragnienia, tak silne i władcze, że nie potrafił ich zwalczyć, nie mógł się im przeciwstawić…

 

A może w ogóle nie chciał?

 

Przeciągłe wycie.

 

Niewielka wataha zaczęła już okrążać jego ofiary. Mieli nad nim wszelką przewagę, tak w położeniu, jak i w liczebności. Mimo wszystko to oni musieli się go obawiać, a nie odwrotnie.

 

Był cichy jak szept nieśmiałych kochanków. Sunął poprzez leśne ostępy niczym nocna mara, nieuchwytna zjawa, legendarny duch, którym ludzie straszą swe dzieci. Tylko że on był prawdziwy, a w swej prawdziwości przerażająco silny, straszliwie szybki i makabrycznie spragniony mięsa i krwi.

 

Zamarł wśród listowia.

 

Zza bujnie rozrośniętych krzewów przyglądał się jasnożółtym, pomarańczowym i bursztynowym punkcikom, które parami przebijały noc odbitym blaskiem księżyca. Ślepia wilków zdradzały całą watahę; były jasne jak świetliki na wieczornym niebie, bądź rozmigotane srebrnym światłem tysiące gwiazd, mrugające do niego zachęcająco z ciemnogranatowego firmamentu. Zdemaskowane, szarobure sylwetki nie miały pojęcia o nadchodzącej zgubie.

 

Przybrał pozycję do ataku.

 

Potężne węzły stalowych mięśni zagrały niespokojnie pod pokrytą kosmatym, grafitowo-szarym futrem grubą, twardą skórą. Długie, czarne jak obsydian i zabójczo ostre pazury wrył w ziemię, napinając całe ciało, gotując się do skoku.

 

Szelest liści.

 

Uderzył niczym szary grom i okazał się równie zabójczy. Pierwszy z wilków poszybował na kilkanaście stóp w górę, wybity w powietrze uderzeniem, które strzaskało mu kręgosłup jakby była to spróchniała, stara gałąź. Zanim truchło wpadło z głośnym pluskiem do jeziora, dwa kolejne wilki zdychały rozchlastane czarnymi pazurzyskami; śmiertelne rany, które wypuściły ich wnętrzności na zewnątrz, wyglądały jakby zadane kosą, bądź mieczem. Ostatnia trójka rzuciła się na niego w tym samym momencie, wgryzając się w przedramię i oba uda, ale na niewiele się to zdało. Odganiając od siebie natrętne, przerośnięte szczeniaki pełnymi agresji ruchami nieludzko silnych rąk, zrzucił z siebie bezradne wilki, łamiąc ich łapy, gruchocąc żebra i miażdżąc wnętrzności. Nie mogąc zapanować nad rozbudzoną poprzez walkę żądzą mordu, dopadł do kulejącego przywódcy stada i chwyciwszy go za tylnią i przednią łapę wyrwał je z tułowia z trzaskiem i mokrym plaśnięciem. Wilk jeszcze poruszał pyskiem, gdy on zatopił swe kły w jego ciele i silnym, pełnym złości szarpnięciem rozerwał mu brzuch, wywlekając ze środka błyszczące krwią flaki. Odrzuciwszy na bok zmasakrowane ciało, dopadł do jedynego wciąż żyjącego członka stada i chwyciwszy jego łeb w szczęki, zacisnął je z iście zabójczą siłą. Czaszka pękła z głośnym trzaskiem niczym skorupka jajka, a on poczuł galaretowaty mózg na języku.

 

Zanim przystąpił do uczty, obwieścił swe zwycięstwo w długim, dobywającym się z samego wnętrza szerokiej piersi wyciu.

 

Jak tylko pożywił się cieplutkim, parującym mięsem, poczuł przemożne pragnienie. Podszedł do płaskiej niczym lustro tafli jeziora i już miał zanurzyć w wodzie szorstki język, gdy ujrzał w niej coś obcego, strasznego, makabrycznego. Był to zakrwawiony, kosmaty, podłużny pysk uzbrojony w wielkie, ostre zębiska. Przypominałby przerośniętego wilka, gdyby nie ukryte pod futrem, zniekształcone ludzkie rysy. No i to spojrzenie, zupełnie niepasujące do zwierzęcia. W szaro-zielonych oczach przerażającej bestii dostrzegł coś znajomego, coś, co nie dawało mu spokoju.

 

Rozpoznał w nim siebie…

Koniec

Komentarze

Kurdeeeee... Jak ja nienawidzę, kiedy sobie czytam, wciągam się już tak nieźle i nagle koniec :(

Trafiłeś w mój gust, gust miłośniczki wilkołaków ^_^

Ogólnie nie mam zastrzeżeń do tekstu, poza kilkoma przecinkami (albo ich za dużo, albo brak, albo źle postawione w paru miejscach) i jedną literówką, a mianowicie: a umysł wypełniała mu nieustanie rosnąca plątanina myśli, pragnień… - jedno zjedzone "n", chyba byłeś tak głodny jak ten wilkołak :P  Przeczytałam tekst jednym tchem i, kurczę, już się tak fajnie wciągnęłam :(  Chcę wiedzieć więcej o tym tajemniczym wilczku, napisz kolejną część :D

Mermaids take shelfies.

Możliwe, że tak też się stanie, ale na razie tyle musi wystarczyć ;) Dziękuję za komentarz, zaraz poprawiam literówkę, a z tymi okropnymi przecinkami, to chyba nigdy do końca nie dojdę do ładu...

Pozdrawiam

Łmatko... "Dla innych istot pogrążony w mroku las był siedliszczem rozmaitych pułapek..." - Czy nie miałeś czasem na myśli słowa: siedliskiem? Nawet wujek Google mówi, że Siedliszcze (wielką literą, nazwa własna), to taka gmina. ; P

A, jak mówi SJP:

siedlisko

1. miejsce stałego przebywania, zamieszkania; siedziba; sadyba;
2. w biologii: miejsce życia określonych organizmów, wraz z zespołem czynników wpływających na te organizmy; środowisko; biotop;
3. główny punkt czegoś; skupisko; zbiorowisko

 

"Sunął poprzez leśne odmęty niczym nocna mara..." - Odmęty? Raczej w wodzie. W lesie prędzej ostępy.

 

Hm... no, warsztat poprawny. Wynotowałabym ze dwa czy trzy brakujące przecinki, ale oczywiście nie chce mi się ich teraz szukać. Mnie osobiście średnio przypadła do gustu mnogość przymiotników i miejscami zbytnie skomplikowanie i "lirycyzowanie" zdań. Każdemu co kto lubi. No i przesłanie do mnie nie dotarło... Że wilkołak, domyśliłam się bardzo szybko, praktycznie na samym początku. Ale pointy nie łapię. Zdziwił się, że to on? A kim innym miałby być?...

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Swoją drogą przepraszam, że nie wczytałam się w tekst dostatecznie głęboko, żeby wyłapać wszystkie błędy, ale jestem zleksza zmęczona i coś tak czuję, że zaraz pójdę spać...

Aczkolwiek mówiłam poważnie, Clod, bo ja prawie zawsze jestem poważna - napisz dalszy ciąg, jestem ciekawa :) No wiesz, jak ten koleś ma na imię, kim jest itp. itd. i jak to się stało, że tym wilkołakiem został (a może się taki urodził?). Chętnie przeczytam :)

Mermaids take shelfies.

@joseheim - dałbym sobie uciąć mały palec, że chociażby Sapkowski użył "siedliszcza", w którymś z opowiadań o Wiedźminie. Ale, jeśli coś nie gra, zawsze można zmienić, choć tak mi bardziej pasowało. Co do odmętów, to metafora rządzi się swoimi prawami, ale dziękuję za wskazówkę :)

Ta część miała być właśnie taka, do przesady "liryczna", żeby pokazać kontrast z ciągiem dalszym. Wydaje mi się, że pointy można się już domyśleć, ale wszystko będzie jasnę, kiedy rozwinę całość - taką mam chociażby nadzieję.

Dziękuję za komentarz i za docenienie "hm... poprawnego" warsztatu :)

 

@Serena - mam już całość zaplanowaną, tylko na razie czasu brak ;)

No to czekam z niecierpliwością (może kiedyś się doczekam, hihi) :P

Mermaids take shelfies.

"Sunął poprzez leśne odstępy niczym nocna mara" - ho ho, pierwszy raz widzę, żeby ktoś poprawił opcję poprawną na błędną. Ostępy, Clodzie - ostępy.

Zgadzam się z Joseheim co do siedlisk. Siedliszcze to chyba taka gmina w województwie lubelskim.

Poza tym, tekst bardzo fajnie napisany. Lubię taki styl, naprawdę. Ładna, delikadna poetyzacja prozy to miód dla moich oczu i w ogóle. Jeśli chodzi o fabułę, wilkołaki są fajne i dobrze, że ludzie jednak czasem o nich piszą. Ale czy przypadkiem podobny pomysł nie był już realizowany wielokrotnie? Dla mnie, o ile stylistycznie bardzo mi się pdobał, o tyle fabularnie nie ma w tekście żadnego zaskoczenia. Sczerze powiedziawszy, od pierwszych linijek wiedziałe, że tak się skończy. Czy to dobrze czy źle. Nie wiem.

Nie mam pojęcia, jak to "d" mi tam wskoczyło - trzeba raz jeszcze poprawić. A propos siedliszcza, wystarczy wpisać sobie w googlach "wiedźmińskie siedliszcze" i wsykoczy kilka trafień, więc słówka sam sobie nie wymyśliłem :)

Dziękuję za dobre słowo na temat stylu. Jeśli zaś chodzi o utarty schemat, to nic na to nie poradzę, że przede mną ktoś już wpadł na podobny pomysł. Piszę o tym, co lubię, a gdy jakaś fabuła wpadnie mi do głowy, to raczej nie zastanawiam się, czy ktoś już wałkował ten temat. Jednakże zdaje sobie sprawę, że możnaby niektóre sprawy rozwiązać w bardziej nieprzywidywalny sposób i postaram się coś z tym zrobić w kontynuacji.

Raz jeszcze dziękuję i pozdrawiam!

 

p.s ale zielono pod tym tekstem, fiu fiu ^^ widać jak się Loża do roboty wzięła :D

No a jak, nie ma to tamto :D

PS. Ta piąteczka to ode mnie, jakby co, ot tak na zachętę ;)

Mermaids take shelfies.

Wyraz " siedliszcze"u Sapkowskiego występuje dość często. Zresztą, nie tylko u tego autora. Występuje w szkolnym"Bryku", na forum Fahrenheita... Oto link do "siedliszcza" Sapkowskiego -->  http://szukaj.onet.pl/wyniki.html?qt=siedliszcze%20-%20wyraz%20 

Po prostu --- neologizm. Może się przyjmie. 

Joseheim, trzeba pewne rzeczy sprawdząć, zanim coś napiszesz  ex cathedra... Wystarczyło użyć przeglądarki. Clod, używając wyrazu spotykanego u Sapkowskiego, nie popełnił błędu. Co najwyżej błąd popełnil Sapkowski. Ale --- każdy pisarz ma prawo tworzyć neolofizmy. A to iznany pisarz.

A neologizm ładny, dobrze brzmi.

Pozdrówki.  

Rodgerze, ja mimo wszystko będę bronił racji Joseheim. "Siedliszcze" to wyraz, którego nie ma w słowniku języka polskiego i tym samym - dla mnie - taki wyraz jest błędny. Poza tym, wpisując w przeglądarkę wyraz "siedliszcze" otrzymujemy mnóstwo trafień odnośnie gminy w województwie lubelskim. Wyszukiwarka wskazuje Sapkowskiego zastraszająco rzadko w tym przypadku.

Oczywiście, neologizmu są fajne i w ogóle, ale na tym portalu stężenie błędów niezamierzonych jest o wiele większe niż zamierzonych neologizmów. Dlatego ja na przykład wolę zwrócić uwagę na słowo, którego nie ma w słowniku, bo prawdopodobieństwo bycia błędnym jest po prostu większe. 

 

Vyzart, zalezy, co wrzucisz. Przy innym sformulowaniu hasla otrzymasz inne wyniki. Wtedy wyraz "siedliszcze" pojawia się gęsto, a nazwa własna  "Siedliszecze" --- wcale się nie pojawi. 

A oto link--> http://szukaj.onet.pl/wyniki.html?qt=siedliszcze%20smok%C3%B3w

Możliwe też, że Sapkowskiego po prostu malo kto już czyta i mało kto interesuje się jego twórczoscią. Wiadomo, jak wtedy reaguje przeglądarka. Nadto -- wyraz "Siedliszcze' jako nazwa miejscowości też nie wziąl się znikąd... To, że słowniki nie notują jakiegoś wyrazu, nie jest jeszcze dowodem. Są wyrazy, notowane w slownikach przedwojennych,  które potem wyszły z użycia i nie zostaly odnotowane póżniej. Ale wracają -- i niektóre słowniki notują je ponownie.

Takim wyrazem jest słynny niedawno " absmak". Czuję absmak, sluchając tego kretyna... Nota bene, uzywany jest nieprawidłowo. Zresztą, jest germanizmem.

Używamy niekiedy okropnego neologizmu "wtopa'. "Ale wtopa", "straszna wtopa" itd.. Pokaż mi slownik, notujący ten wyraz. Nie spotkalem. Czy to jednak oznacza, ze wyrazu " wtopa" nie możemy uzyć w zapisie dialogu rozmowy dwóch dziennikarzy, jeżeli funkcjonuje w języku potocznym? Jasne, że możemy. Jest znany. I zrozumialy, Jest iżywany. 

Podobnie jest z " siedliszczem', wyrazem używanym przez kilku pisarzy, o znanym i oczywistym znaczeniu i zakresie desygnatów.   

Zerknę w slownik wyrazów i nazw słowiańskich. Poszukam " siedliszcza". Podam wynik poszukiwania.

Pozdrówko.

@Roger - a jak inaczej chcesz sformułować zapytanie? Wpisałam słowo "siedliszcze" w google, wyszkoczyła tylko gmina. Wpisałam słowo "siedliszcze" w SJP, nie było. Sprawdziłam, naprawdę. I nie mam obowiązku pamiętać, co kiedy pisał Sapkowski. Nie jest to dla mnie aż tak autorytatywny pisarz, bym spijała wszystkie słowa ze stron jego powieści. 

Po prostu wypisałam to, co zwróciło moją uwagę i tyle. Co z tym zrobi Autor, jego wola.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

 

Nieprawda, Joseheim. Nawet przy sformułowaniu w przeglądarce tylko hasła "siedliszcze'  rzut oka na monitor pokazuje, że istnieje inne, użyte przez Cloda znaczenie tego wyrazu. I to widać... Drugi albo trzecie hasło od dołu.  Oto link: http://szukaj.onet.pl/wyniki.html?qt=siedliszcze

Po prostu -- powinnaś przejrzeć jeszcze hasło o Sapkowskim, wdniejacę przed oczyma. I nie pisać, że " Łmatko... "Dla innych istot pogrążony w mroku las był siedliszczem rozmaitych pułapek..." - Czy nie miałeś czasem na myśli słowa: siedliskiem? Nawet wujek Google mówi, że Siedliszcze (wielką literą, nazwa własna), to taka gmina. ; P " Akurat wujek Google mówi jeszcze co innego. należalo to uwzględnić i zastanowić się nad formulowaniem błędnej, kategorycznje opinii. Przecież widać, że Siedliszcze to nie tylko nazwa miejścowości i pewnie gminy, ale i wyraz, używany w innym znaczeniu! A że nie spotykamy go jeszcze w słowniku, to nie znaczy, że nie istnieje, nie funkcjonauje i że jest uzyty niepoprawnie.

Przyklady --- wyrazy  "absmak" i " wtopa".

Więcej dystansu, a mniej tez wygłaszanych a priori, bez dokladniejszej kwerendy literatury, dostępnej na wyciągnięcie ręki na ekranie. Tez, wprowadzających czytających w bląd.

Pozdrówki.

Clodzie, opowiadanie bardzo fajne. Napiszę jeszcze komentarz, jeżeli pozwolisz. 


 

Otóż, Rogerze, nie korzystam z usług wyszukiwarki Onetu, tylko z Google. W których przy haśle "siedliszcze" Sapkowski na pierwszej stronie nie występuje.

Nie przypominam sobie też wygłaszania "kategorycznych" opinii. Przecież zapytałam tylko, czy Clod nie miał na myśli słowa "siedlisko", a nie naskoczyłam na niego w typie "Takie słowo nie istnieje, zmień na tychmiast, bo JA tak mówię!!!".

Odrobina dystansu przyda się najwyraźniej nam obojgu. Powtarzam: wypisałam to, co zwróciło moją uwagę, nie ma przymusu stosować się do czyichkolwiek komentarzy jak do przepisów prawa.

Z mojej strony to koniec dyskusji, którą uważam za bezcelową.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Szkoda, że to nie komentarze do treści opowiadania, albo stylu w jakim zostało napisane ;p Siedliszcze zostawiam, bo tak mi się podoba, ale rozumiem, dlaczego joseheim zwróciła na to słówko uwagę. A i rację przyznać muszę Rogerowi, w Polsce słowniki są aktualizowane mniej więcej, co 10 do 20 lat, więc mija sporo czasu zanim nowe słowo trafi do takiegoż (chodzi rzecz jasna o poważne, wielotomowe publikacje, a nie jakieś gnioty z 10k haseł). Ale to już inna sprawa :)

Właśnie na to liczę Roger :)

 

Bezcelowa nie jest... Taki wniosek wynika z Twojego postu, Joseheim. Wprost. Ale --- nie w tym rzecz.

Intuicja mnie nie zawiodła.

"Siedliszcze" to po prostu piękny, slowiański archaizm. Nieużywany, obecnie przywracany do życia, między innymi przez Cloda. Oto artykul osoby znanej i niezwykle kompetentnej.

Clodzie, brawo za użycie tego wyrazu, obojętnie, czy wzorowałeś się na Sapkowskim, czy nie.

Jak widać, prewaga Onetu nad Goohle jest oczywista...

JAN MIODEK

 

CERKWIE, KOŚCIOŁY, OGRODY, WSIE, CZYLI O WYTWÓRCZYCH NAZWACH MIEJSCOWYCH KULTUROWYCH

 

 

Artykuł pochodzi z "Wiedzy i Życia" nr 5/1996

 

 

Zgodnie z zapowiedzią chciałbym dzisiejszy szkic poświęcić ostatniej grupie nazw miejscowych kulturowych - tzw. nazwom wytwórczym, oznaczającym wytwory kultury materialnej.

Zacznijmy od takich postaci, rozmieszczonych w zachodniej części polskiego terytorium językowego, jak Cerekiew, Polska Cerekiew, Cerekwica, Cerkiew, Cerkowizna, Podcerkowizna i Nowa Cerekwia. Powstały one we wczesnym średniowieczu, kiedy wyrazy pospolite cerkiew i kościół były synonimami oznaczającymi bądź zgromadzenie wiernych, bądź samą świątynię. W ciągu XVI wieku, w epoce intensywnego już obcowania żywiołu polskiego z ruskim, obydwa znaczenia odnoszące się do cerkwi wyszły z użycia, ustąpiwszy trzeciemu - "świątyni obrządku wschodniego".

W tym samym kręgu znaczeniowym pozostają, oczywiście, takie nazwy, jak Kościół, Biały Kościół, Czerwony Kościół, Wysoki Kościół, Kościelec, Kościelisko czy Kościeliska. Wśród nich największą produktywnością odznaczała się forma Kościelec - pierwotne zdrobnienie od kościoła, zachowane zresztą w tej funkcji w staroczeskim. W naszym nazewnictwie mieszała się ona często z postacią starszą - Kościół, a następnie ją wypierała.

Dwór oznaczał "dom właściciela majątku ziemskiego, mieszkanie dziedzica", dworzec - "gmach, porządniejszy wiejski dom". W Polsce mamy Dworzec, Dworzyska, Nowy Dworek, Nowy Dwór, Stary Dworek i Stary Dwór.

Wybitną cechą ustroju słowiańskiego były natomiast grody, stanowiące schronienie dla osiadłej ludności. U nas miasto wcześnie zajęło miejsce grodu, w toponomastyce jednak przeważa typ oparty na starej formie gród: Grodna, Grodno, Grodziec, Grodzień, Grodzisk, Grodziszcze, Grodzkie, Gródek, Nowogród, Nowogard, Podegrodzie, Podgrodzie, Starogard, Stargard, Wyszogród. Nazywają się tak miejscowości, gdzie był albo jeszcze się znajduje obronny wał, zamknięty, mniej lub bardziej obszerny, poza którym w pewnej dobie naszych dziejów ludność okoliczna szukała schronienia w czasie napadów nieprzyjaciela. Grodzisko oznacza drobniejszą, mniejszą twierdzę obronną, usypaną z ziemi w kształcie niewielkiego kwadratu lub równoległoboku (mianem grodziska określa się także ruinę grodu albo osady obronnej), gród zaś jest warownią obszerną, do której urządzenia użyto więcej pracy. W celu odparcia nieprzyjaciół i zapewnienia bezpieczeństwa plemiona słowiańskie skupiały się także w obronnych gródkach, pierwiastkowych siedzibach naczelników rodzin lub pokoleń, a następnie władców udzielnych. Grodźcem natomiast nazywano osadę przy grodzie założoną, również ogrodzoną i oddzieloną w celu zabezpieczenia od napadów nieprzyjaciela.

W porównaniu z nazwami wywodzącymi się od wyrazu gród formy oparte na nowszym mieście są nieliczne: Dobre Miasto, Miasteczko, Miasteczkowicze, Miastko, Nowe Miasto, Stare Miasto.

Wyszło z użycia - niegdyś powszechne w całej zachodniej Słowiańszczyźnie - siodło w znaczeniu "wieś". Ocalałe w nazwach miejscowych, znaczyło już "siedzibę, domostwo" (stąd osiedlić się to tyle co "zamieszkać, zbudować"). Najpopularniejsze derywaty nazewnicze od siodła to Siedlce i Sielce, rzadsze - Siedliska, Siedlisko oraz Siedliszcze.

W stosunku do nich nazwy z głównym trzonem Wieś stoją w chronologicznej opozycji. Większość z nich powstała dopiero w drugiej połowie XVII wieku. Zdecydowanie dominują bardzo rozpowszechnione w polskiej toponomastyce nazwy Nowa Wieś i Stara Wieś. Spotkać również można nazwy z innymi przydawkami, pochodzącymi od pierwotnych nazw danych wsi (np. Wieś Bielawska, Wieś Sobocka, Wieś Złoczewska) bądź będącymi pewnymi jakościowymi określeniami (np. Mała Wieś czy Biała Wieś).

Do najstarszych nazw wytwórczych należą formy związane ze słowem osiek, znaczącym tyle co "zasieka, warownia leśna, utworzona z nagromadzonych i pospajanych pni drzewnych". Był to zwykły środek obrony, stosowany w dawnej Polsce dla obrony granic, brodów rzecznych, dróg wiodących przez puszczę. Przy takich warowniach musiała mieszkać ludność, obowiązana do ich pilnowania i naprawy. Wymieńmy tu takie postacie nazewnicze, jak sam Osiek, a także Osieck, Osiecz, Osiecza, Osieczek, Osieczka, Osieczna, Osieczno, Osiecznica, Osieczyzna, Wodzek (ta ostatnia wywodzi się bezpośrednio z wymowy ludowej wosiek).

Nazwy typu Poręba noszą miejscowości powstałe przez wyrąb w lesie. Ich zdecydowana większość występuje na terenie historycznej Małopolski. Są to formy stosunkowo młode, zakładane po XVI wieku: Porąbka, Porąbki, Poręba, Porębiska, Porębka, Poręby.

Osady zakładano również na miejscach rozmyślnie wypalonych w lesie przez człowieka. Zbudowane są one na pierwotnym pniu zżar: Żarki, Żary, Żdżarki, Żdżary (w dwóch pierwszych formach uległ on uproszczeniu, w następnych - wzmocnieniu artykulacyjnemu).

Takie z kolei nazwy, jak Łazy, Łazki, Łazisko i Łaziska, noszą miejscowości powstałe na łazach - pierwotnych przejściach, ścieżkach poprzecinanych przez gęstwinę puszczy, które mogły gdzieniegdzie natrafiać na golizny naturalne, zdatne do uprawy. Są to postacie stosunkowo młode. Nawet w szesnastowiecznych materiałach źródłowych występują one rzadko.

Ponad sto polskich nazw wytwórczych wywodzi się od wyrazu most: Most, Mosty, Mostki, Mościska. Są one szczególnie produktywne w nowszych czasach, co wynika z ciągłej aktywności człowieka w zakresie usprawnienia stosunków komunikacyjnych.

Niniejszy szkic nie rości sobie pretensji do ogarnięcia wszystkich typów kulturowych-wytwórczych, grupa ta bowiem jest najbardziej otwarta, zawsze gotowa na przyjęcie nazw związanych ze stale się rozwijającą działalnością wytwórczą człowieka. Stanowi ona zarazem jakże istotne dopełnienie pozostałych dwu grup nazw kulturowych - kultowych i instytucjonalnych, którym poświęciłem poprzedni odcinek serii "Rozmyślajcie nad mową".

 

 

Zapanował nad wciąż rosnącym w siłę głosem, który nieustannie szeptał mu do uszu bezeceństwa"W pierwszej chwili niezwykle trudno było się do tego przyzwyczaić; przeżył szok, był zdezorientowany, a umysł wypełniała mu nieustannie rosnąca plątanina myśli, pragnień..."

"Dobrze słyszał cichy szelest liści, które podczas nocnej wędrówki poruszał uzbrojony w ostre igiełki jeż."

"W tym samym momencie do jego nozdrzy dotarł dobrze mu znany cierpki, nieznacznie kłujący zapach krwi."

""W mgnieniu oka uświadomił sobie, że zapach i dźwięk posiadają to samo źródło, dobywają się z tej samej istoty, która znajduje się na skraju lasu, tam, gdzie żadne ze zwierząt (...)" 

"W końcu ruszył, ale nie w kierunku, z którego dochodziła nęcąca woń." A czemu nie --- W końcu ruszył, ale nie tam, skąd dochodziła nęcąca woń.?

"Zapanował nad wciąż rosnącym w siłę głosem, który nieustannie szeptał mu do uszu bezeceństwa." A czemu nie --

 Zapanował nad wciąż rosnącym w siłę głosem, szepczacym do uszu bezeceństwa.

"Wiedział, że ów głos jest jego częścią, jest nim samym, jest jego naturą, cząstką, której nigdy się nie wyzbędzie, a która z każdym uderzeniem serca, każdym oddechem, każdym mrugnięciem i nawet najdrobniejszym ruchem bezustannie wzrasta, chcąc przejąć nad nim całkowitą kontrolę."

Hmm... Może tak? Wiedział, że ów głos jest jego częścią, jest drugą naturą, niemożliwą do pozbycia cząstką. Z  każdym uderzeniem serca, każdym oddechem, każdym mrugnięciem i nawet najdrobniejszym ruchem bezustannie wzrasta, chcąc przejąć nad nim całkowitą kontrolę.

Clodzie, w opowiadaniu masz chyba nadmiar zaimków i wyrazu "ktory", połaczoych z czasownikiem "być". Dalej jest podobnie.

Ale -- opowiadanie fajne. Ładnie zarysowana oś  fabuły, przedstawienie bohatera, wprowdzenie nastroju tajemnicy. Klimatyczne opko... Koniec --- fajny, ale nie do końca wygranyy. Powinienieś chyba końcowkę nieco poszerzyć. Jak bohater zdaje sobie niespodziewanie sprawę, kim jest, należalo to dramtycznie wygrać do końca. A tak --- wyszło troche bez ikry.  

Dwa byki. Czemu tytuł ze znakiem zapytania? Od razu informujesz, że z tą  bestią to trochę jest coś nie tak... Tytuł chyba do amiany --- jest za oczywisty. Już chyba "Lowy" bylyby lepsze.

Drugi --- wilk tak się nie porusza. Nie biega jak szalony po lesie. Co prawda, w sumie mówimy o wilkołaku, ale należalo to leciutko zasygnalizować, że jest to troszeńkę inny wilk, niz zwykle.

Myślę, że idziesz w bardzo dobrym kierunku. Dodatkowy, duży punkt za siedliszczee.

Pozdrówki.

5/6  



Sorry za literówki.

Chyba mam zbyt dużo do czynienia z j. niemieckim, a to jak widać odbija się na ilości zaimków i zdań imitujących te relatywne, wprowadzone w niemieckim przez rodzajnik. Staram się z tym walczyć, ale jak przede mną wciąż długa droga.

Co do byków, tytuł miał za zadanie naprowadzać czytelnika na fakt, że w tekście nie będzie miał do czynienia ze "zwykłą" bestią. Jeśli zaś chodzi o sposób poruszania się wilkołaka, to mój robi to właśnie tak, co jest po prostu moją wizją i interpretacją :)

Dziękuję za komentarz, opinię i rady, będę o nich pamiętał :)

Pozdrawiam 

I nie zapomnij - ja wciąż czekam na dalsze losy wilczka! ;D

Mermaids take shelfies.

Pamiętam doskonale ;p

Ja mam zaś nadzieję na jeszcze kilku czytelników, wszak to dość krótki tekst... 

Przeczytałam.

Wykonanie na 5+, ale fabuła mnie nie satysfakcjonuje. Bardzo chętnie przeczytam jakiś dłuższy tekst :)

Smutna kobieta z ogórkiem.

Oj, uważaj, bo to życzenie może się spełnić ;p Pracuję nad tekstem, który ma już teraz ponad 100k znaków, a jeszcze nie skończyłem, więc macie się czego bać :)

Dziękuję za komentarz i mam nadzieję, że kolejne teksty będą warsztatowo co najmniej tak samo dobre, a fabularnie jeszcze bardziej satysfakcjonujące!

Bardzo podobają mi się opisy, z którcyh ten tekst się składa. Czytając, odbierałem zwierzęcymi, nieludzko wyczulonymi zmysłami las oraz istoty w nim zamieszkujące.

Niezwykle trafnie opisałeś także zachowania bestii, która, pomimo „wewnętrznego człowieka” zachowywała się w pełni, jak potwór. I ten człowiek walczący z pragnieniem, pożądanie... To jak przegrał tę walkę. Wszystko opisane jest wspaniale.

Jedyne do czego mogę się przyczepić, jest króciutka fabuła oraz temat (dokładniej: opanowany żądzą mordu wilkołak, odkrywający, że jednak jest człowiekiem), który jest bardzo często przedstawiany w literaturze i filmie. Lecz przedstawiłeśgo, Autorze, w tak przyjemny sposób, że można to wybaczyć.

Cieszę się, że mogłem przeczytać to opowiadanko.

Pozdrawiam,

ja.

Masz 5, dobrze się to czyta.

Pozdrawiam.

Wszystko, co miałbym do powiedzenia na temat tego tekstu zostało już gdzieś tam jakoś zasygnalizowane przez innych. Pozwolę sobie więc na pewne podsumowanie. Tekst jest bardzo ładny, ale niestety trochę nudny. Podobnie chyba, jak w przypadku mojego ostatniego opowiadania: dobry, barwny język mocno nadrabia niedostatki fabularne, ratując tym samym przeciętną w sumie całość. Kolejny dsowód, że sprawny język jest czasem ważnioejszy od treści, bo potrafi sprawić, że nawet słaby i nudny temat będzie się czytało przyje,mnie; że nawet zostanie sie wciągniętym. Tak jest przynajmniej w tym przypadku.

 

Wiewiórki są chyba raczej rude niz pomarańczowe? Ten ostatni kolor jest wyróżniający się, taki "żarówiasty", a wiewiórki takie nie są. Są rude właśnie.

 

Nie byłbym sobą, gdybym nie zabrał głosu w sprawie "siedliszcza". Szkoda tylko, że Roger mnie ubiegł. Zresztą, nawet gdyby nie istniał taki archaizm, nadal nie miałbym nic przeciwko takiemu wyrazowi. Język jest płynny i bardziej niz z wyrazów składa się z pewnych rdzeniów, posiadających swoje znaczenia. Wiele wyrazów łączy kilka takich rdzeniów, inne za pomoca końcówek tworzą wyrazy o podobnym znaczeniu, ale rozmaitych funkcjach zdaniowych. W tym przypadku rdzeniem jest -siedl-, a zarówno końcówka -sko, jak i -szcze nadaje mu tę samą funkcję rzeczownikową. Dlatego oba wyrazy sa poprawne, choćby któryś z nich nie był nigdy wcześniej w uzyciu. W tym ostatnim przypadku mielibyśmy do czynienia z najzwyklejszym słowtwórstwem. Umeijętności, dodajmy, bardzo dla pisarza uzyteczną i wartą trenowania.

 

Kończąc, podobał mi się Twój tekst. Fabularnie nie stoi zbyt wysoko, ale nadrabia ten niedostatek językiem i stylem. A przyjemność z czytania to równiez ważna rzecz. Tylko oceny nie potrafię Ci postawić. 4 będzie za mało; 5 - za dużo. Mam nadzieję, że sie o to nie obrazisz? :)

Oczywiście, że nie :) Najbardziej cieszy mnie fakt, że praca nad warsztatem przynosi w końcu jakieś wymierne efekty, teraz wystarczy wymyślić jakąś ciekawą fabułę i ubrać ją w ładne, językowe szaty.

Dziękuję za poświęcony czas i pozdrawiam!

Wszędzie wokół unosiła się woń typowa dla lasu; przyjemny zapach igliwia, słodkawa woń nadpsutych owoców, ożywczy aromat młodej trawy, mniej przyjemny zapach butwiejącej ściółki i czający się za nim smród rozkładających się liści, grzybów i zwierząt.

A nie mieszanina, kompozycja, symfonia woni? Przed wyliczeniem kłania się liczba mnoga. No i powtórzenia. Woni oraz się. No i te rozkładające się zwierzęta. Za życia ulegały rozkładowi?

Dużo miejsca i uwag zostało poświęconych siedliszczu, przy okazji słownikom i wyszukiwarkom, a i tak wygrał Autor. No i dobrze, bo bez słowników, bez "wyroczni" Google oraz Onetu można było zacząć od tego, co napisał Świętomir. Więc ode mnie tylko drobniutki przyczynek: czytelnik ma prawo oczekiwać, wręcz żądać od autorów, by posługiwali się powszechnie znanymi słowami, zrozumiałymi dla każdego. Dlatego "atak" na joseheim wydaje mi się, hm, zbyt impulsywny. Napisała zgodnie ze swoim pierwszym odczuciem co do istnienia / znaczenia słowa i miała do tego pełne prawo. Taka sama reakcja wystapiła by u ponad dziewięćdziesięciu czytelników na stu.

Niekoniecznie u mnie, bo ja np. od razu wiedziałam, że "siedliszcze" to takie "siedlisko" :P

Mermaids take shelfies.

Tak, gdy o tym wspomniałeś, Adamie, rzeczywiście muszę przyznać, że woń w l.p troszkę nie pasuję, nie zwróciłem na to uwagi. Albo założyłem sobie, że wszystkie zapachy, które sa wymieniane dalej, po prostu składają się na tę charakterystyczną woń lasu. Rozkładające się zwierza, to oczywiście skrót myślowy.

Byłbym ogromnie wdzięczny, gdybyś jeszcze choć słowem odniósł się do całości, czy przypadła Ci ona do gustu, czy nie bardzo :)

Pozdrawiam

:-) Normalnie pod ścianą mnie ustawiasz... :-) Do całości. I jak mam wybrnąć z kłopotu? Wilkołaki należą do świata tych bajek, za którymi nie przepadam, a raczej które do mnie słabo przemawiają, jeśli w ogóle to czynią. Takie racjonalistyczne zboczenie. :-) Ale nie martw się na zapas --- Twoją bajkę przeczytałem bez odrobiny niechęci. Najprawdopodobniej dlatego, że nie poczułem się epatowany krwiożerczością bestyjki. Chociaż nie brakuje tejże krwiożerczości, ale zadziałał wstęp, wprowadzenie lekkie i stopniowe, oraz zakończenie, pobrzmiewające refleksją, która choć niewypowiedziana, niesprecyzowana, skłania do przyjęcia tezy o zachowaniu resztek świadomości bycia człowiekiem pomimo chwilowej odmiany.

Stąd już niedaleko do historyjek o wilkołakach i wampirach "ucywilizowanych". Mam nadzieję, że powstrzymasz się od ewentualnych ciągotek powołania ich do wojska, policji, wywiadu...

---------------------------------------

Najwidoczniej należysz, sereno, do tej dziesiątki spośród setki.

Ależ oczywiście, Adamie ^_^

Mermaids take shelfies.

Nie, zdecydownie w inną stronę będze zmierzała moja koncepcja wilkołaka, ale o tym kiedy indziej :) Dziękuję serdecznie za opinię i cieszę się, że, mimo Twojej niechęci do takich bajek, nie była ona niestrawna!

Pozdrawiam serdecznie

Wilkołak a la Clod. :-) Nic, tylko poczekać i przyjrzeć się...

Ty lepiej dawaj mi następną część :D

Mermaids take shelfies.

To nie tak, że ja nie zrozumiałam znaczenia słowa "siedliszcze". Sens, który chciał oddać Clod, jest oczywiście oczywisty. Po prostu mi się to określenie nie spodobało i tyle.

Lubię prostotę, więc jeśli jest jakieś znane, przejrzyste słowo, którego można użyć, nie widzę powodu, by coś udziwniać. Ale niech sobie Clod siedliszczuje do woli, jeśli woli. ; P

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Ja ja, siedliszcze zawsze spoko ^-^

Mermaids take shelfies.

A ja właśnie lubię udziwnienie :) Nie po to mamy tak bogaty i piękny język, żeby cały czas tkwić w tych samych schematach. Uszy bolą od słuchania przeciętnego Polaka, który posługuje się może 1000 słów i to jeszcze z błędami. Dlatego zamierzam propagować jak najwięcej udziwnień! :)

Ja tak samo ^^

A czy dopóki nie poznam imienia twojego bohatera to mogę go nazywać Kubusiem Wilczkiem? XD  Proooooszę :)

Mermaids take shelfies.

Mam prośbę, Clod. Tylko nie udziwnienia. Odkurzaj starsze słownictwo, używaj słów w znaczeniach idących w zapomnienie, twórz neologizmy, ale nie udziwniaj.

Chyba źle się wyraziłem, Adamie ;) Postaram się pokazać wilkołaka nieco inaczej niż dotychczas było to robione. Jednak zdaję sobie sprawę, że nawet i taka wizja, może zostać uznana za kopię, bądź powielanie schematów, ale postaram się to zrobic w jak najbardziej świeży sposób :)

Taaak, zmodernizowany Kubuś Wilczek, to jest to! xD <ciecha się>

Mermaids take shelfies.

Przyznaję, że nie chciało mi się czytać całej tej dyskusji, ale mogę tylko napomknąć, że dla mnie wyraz "siedliszcze" nie stanowi żadnego problemu i cięzko mi uwierzyć, że rozpętała się o to taka batalia.

 

Co do samego wykonania, to osobiście jestem pod wrażeniem. Jest barwnie, opisowo, ale nie kiczowato i za to naprawdę duży plus. Tylko niestety puenta leży, bo jest taka, jakby jej nie było i odejmuje tekstowi dużo uroku.

www.portal.herbatkauheleny.pl

Ta część miała spełniać głównie funkcję estetyczną, szczególnie, że to tylko początek dłuższego opowiadania, toteż cieszę się, że wykonanie się podoba. A jeszcze bardziej jestem zadowolony, że podoba się Tobie, Suzuki, bo całe opowiadanie będzie Tobie dedykowane z pewnym względów, które w przyszłości winny się wyjaśnić ;)

Dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie

Łomatko, zaczynam się bać... :|

www.portal.herbatkauheleny.pl

Nie ma czego, chodzi tylko o podrażnioną ambicję ;p A i raczej nie szybko całość spiszę, więc zdążysz zapomnieć ;)

Znaczy, że moje wredne komentarze jednak mają jakiś sens :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

Znaczy, że moje wredne komentarze jednak mają jakiś sens :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

Hmmm... Dziwne...

www.portal.herbatkauheleny.pl

Nowa Fantastyka