- Opowiadanie: feranos - Gort Anakur I

Gort Anakur I

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Gort Anakur I

W ciemnym pomieszczeniu nie było widać prawie nic. Promienie słoneczne do lochów położonych tak nisko nie dochodziły nigdy, a blade światło rzucane przez ogień pochodnipozwalało na zobaczenie tylko zarysów postaci i sprzętów ustawionych w sali. Gort cieszył się tym miejscem, był to pokój przeznaczony specjalnie dla niego. Król Ereitan II Xynthia wiedział, że chłopak ma talent i postanowił go wykorzystać, więc darował mumaleńki „pałac” w swoim królewskim zamku. Na samym dnie lochów została zbudowana sala według marzeń Gorta Anakura. Było to ulubione miejsce sadysty. A mimo że króla napawało obrzydzeniem przebywanie tutaj, to przyzwalał po cichu na istnienie tego pomieszczenia, gdyż sam był najczęstszym zleceniodawcą usług kata Właściwie jedyną osobą, która schodziła do tych ciemnych lochów oprócz Gorta i strażników przyprowadzających jeńców był najserdeczniejszy przyjaciel chłopaka, Neriv Arestog.

Każdy, kto słyszałplotki o Anakurze – królewskim kacie Xynthialu, wyobrażał go sobie jako ponurego, wiecznie smutnego, obrzydliwego, garbatego grubasa, łysiejącego gbura, który odpędza ludzi wzrokiem, ale bohater był najlepszym przykładem na to, że nie ocenia się książki po okładce. Gort był wysokim brunetem o pięknych zielonych oczach i ciemnej karnacji. Nie miałżony, nie potrzebował jej, gdyż zdobycie kobiety na jedną noc nie było problemem, a miłości nie potrzebował.

Tym, co mężczyzna kochał najbardziej w życiu było sprawianie bólu, czynność w pewien sposób perwersyjna, jednak tłumaczył sobie, że jest po prostu wybrańcem, kimś innym niżwszyscy. Jeżeli tym, co lubi przeciętny człowiek jest sprawianie przyjemności innym ludziom, a im bliższa jest mu ta osoba tym bardziej lubi ją obdarowywać, Gort miał całkiem inne odczucia. Zawsze chciał być wyjątkowy, różnić się od innych i być ponad, może to właśnie jego skłonności do tego doprowadziły. Bohater sam nie wiedział, po prostu jegożyczenie się spełniło. Mimo braku szlacheckiego stanu, uchodził on za słynną postać w całym Xynthialu, a matki straszyły nim niegrzeczne dzieci.

Anakur wychowywał się wraz z bratem, jednak ich rodzice zginęli, kiedy rodzeństwo było jeszcze małe i niedługo potem chłopcy zostali odseparowani. Fergis szybko został przygarnięty przez chłopską rodzinę, która potem skończyła w Valandriolu, natomiast Gort po około roku w wojskowej szkole sierot został przyjęty przez rzemieślników. Mimo to chłopcy pisali często i wymieniali się zdaniami i przeżyciami. Byli sobie najbliższymi przyjaciółmi i jedynymi powiernikami tajemnic, jednak obaj bardzo sięod siebie różnili.

Gort już będąc malcem kochał zabijanie zwierząt, ale dopiero po wstąpieniu do wojska spełnił swoje marzenie, zabijając człowieka.

Kiedy jego przełożony zobaczył, jak Anakur podczas pacyfikacji buntowników odcina nogi powalonemu, lecz jeszcze żywemu wrogowi, a potem dźga otwarte rany rozżarzonym nożem lub wyrywa żyjącym, ogłuszonym ludziom jelita, a następnie wciąga ich na słupy, od razu postanowił opisać to w liście do króla. Oczywiście po tym, jak tylko dowódca skończył wymiotować i odzyskał przytomność. Trzeba było przyznać, że na buntownikach też zrobiło to wrażenie, bardziej złamał ich morale widok powieszonych na własnych jelitach przyjaciół niż całej armii.

Po tym wydarzeniu Gort został przez króla mianowany katem. Anakur nie wychodził na ulicęścinać ludzi, to byłoby niszczenie jego talentu i niedocenienie umiejętności. Gort zdobywał informacje, każdy w końcu okazywał się szpiegiem.

Rozmyślania bohatera nad swoim własnym życiem przerwał rozdzierający ciszę krzyk, mężczyzna wstał i podszedł do przywiązanego do drewnianego krzesła potencjalnego szpiega. Krzesło w oparciu zamontowane miało cieniutkie, wzmacniane magią igiełki. Specjalnie przymocowany pas, po odpowiednim naciągnięciu przybliżał coraz bardziej plecy do oparcia, powodując głębsze wbijanie się igieł. Oczywiście miały one różne zastosowania. Mogły być nasączone kwasem, który wyżerał wszystko dookoła rany lub też mogły ulegać rozgrzaniu dzięki specjalnemu palnikowi z tyłu. Cieniutkie igły wchodziły w skórę praktycznie bezboleśnie, jednakże parzone ciało, mięśnie i kości sprawiały przenikający ból. Pozwalało to bardzo bezpiecznie dla życia zadawać cierpienie na dośćdużej powierzchni. To był oczywiście wynalazek Gorta.

– Och, obudziłeś się – powiedział bohater zatroskanym głosem. – Więc jak? Wyjaw mi co wiesz o Deriolu, słyszałem, że co nieco tam budowałeś.

– Kładłem tylko bruk! – wykrzyczał szpieg w chwili przerwy między rozrywającym powietrze jękiem.

– Na pewno? – zapytał Gort wkładając delikatnie drewniany kołeczek pod paznokieć

– Na pewno! – ofiara odpowiedziała szybko przerażonym głosem. – Co chcesz zrobić?

– Słyszałem, że robiłeś plany murów – powiedział spokojnie Anakur.

– Co? Nie! Ja nieee! – jego odpowiedź zmieniła się w odbijany przez echo odgłos – Niee! Niee! Niee! Niee!

Torturowany krzyczał w rytm uderzeń młotka wbijającego drewniany klin pod paznokiećręki.

– Może jednak? Słyszałem, że wy, Valandriolczycy, jesteście dość twardzi – odpowiedziałspokojnie patrząc mu w oczy Anakur. To było jak dwa różne bieguny. Piękny i silny Gort w ubraniu, którego pozazdrościłby praktycznie każdy szlachcic, a naprzeciwko niego brudny, skołowany, niepewny losu i cały we krwi torturowany.

– Niee! Niee! Niee! Naprawdę! Powiedziałem ci co chciałeś, wypuść mnie! Wiesz wszystko! Ja nic nie wiem! – krzyczał architekt w rytm drugiego kołeczka wbijanego pod kolejny paznokieć.

– Jestem pewien, że coś wiesz – uśmiechnął sięłagodnie kat. – Przecież nie krzywdziłbym cię, gdybym nie musiał, prawda?

– Nie wiem.. Nie wiem.. Naprawdę. Nie wiem, kim jesteś.. AAAAAaaaaaa! – zawył znów architekt. Gort zauważył, że jego krzyki nie są już rytmiczne w stosunku do uderzeńmłotka. To lekko zniszczyło zabawę i zasmuciło mężczyznę. Biedny architekt zaraz zemdleje.

Anakur nie mylił się, jęk szybko został urwany, a głowa bezwładnie opadła. Kat przejrzał na wylot torturowanego. Architekt próbował udawać, że nie pracował nawet przy murach, tylko kładł bruk jako prosty robotnik. Cóż… każdy kiedyś zaczyna mówić prawdę. Gort usiadł w kącie sali, gdzie było najjaśniej i wziął książkę. Czytał o południowych kontynentach Nur, niezbadanych przez nikogo i podwodnych derfich krainach.

– Kiedyś to były czasy. Człowiek czytał o derfach i myślał sobie: O mój Ethnu, ciekawe czy one istnieją! Gdzieś tam, daleko, wyobrażał sobie, jak stworzenia pływają wolne wśród głębin – bohater mówił do siebie w ciemności. Lubił to, lubił samotność tak samo jak i swoich przyjaciół. Słuchał, jak jego własny głos rozchodzi się echem. – A teraz? Przeklęci ryboludzie czyszczą mi buty. Zniszczyliście całą swoją legendę. Kiedyś, jak przybył derf to ludzie darowali go złotem, a teraz? Leżą pobite, obrzygane i obszczane przez meneli w rynsztokach. Oni naprawdę nie mają dokąd pójść? Naprawdę ta niegdyś mityczna rasa musiała w naszych oczach tak nisko upaść? Nienawidzę ich. Zniszczyli siebie, swoje plemię i dumę! Chociaż… Może jeszcze gdzieś tam, w odmętach, żyją prawdziwe, wolne i potężne derfy. A może i my tacy kiedyś byliśmy? Prastarzy wojownicy, legendarni łowcy, mężczyźni broniący swoich kobiet i dzieci. Umierający za kraj. To wszystko minęło, kiedyśbyło lepiej, teraz już tylko kurwy, złodzieje i zabójcy. Wszędzie margines społeczny wałęsający się bandami, gotowy napaść nawet króla, byleby się uchlać jeszcze bardziej. Ludzie się stoczyli, a elfy? Żyjące w lasach, na magicznych drzewach, w rezerwatach. Teraz to schlani durnie, właściwie nie różniący się niczym od ludzi. Brudny elf i brudny człowiek wygląda tak samo. Derf chociaż jest niebieski… A! No i ukochane krasnoludy. Legendarni fedrujący góry w poszukiwaniu złota. No już chyba nie ma w Eestirii złota, bo wszyscy chleją w karczmach, co mądrzejsi tylko spostrzegli, że jak ma się własną to wychodzi taniej. Teraz, „Król góry” to nie legendarny tytuł, ale nazwa oberży na rynku głównym. O orkach i goblinach nie ma co mówić, oni zawsze śmierdzieli i zawsześmierdzieć będą. Tylko kiedyś kto zabił więcej orków ten był większym bohaterem, a teraz ten jest większym bandytą. Czemu nasz król pozwala tym zwierzakom tu mieszkać? Chociaż, niby podatki, im więcej kasy tym lepiej. Eh… Ten świat się sprzedał. Jeszcze te organizacje wyzwolenia orków i walka z dyskryminacją. Po co to komu potrzebne? Co to ma właściwie zdziałać, to chyba kolejny przemysł jak… wytwarzanie mieczy. Orki i gobliny płacą, tajni fundatorzy płacą, a działacze biorą swoją pensje. Wszystko schodzi tylko po pieniądze. Nie ma już smoków, nie ma prawdziwych wojowników, może tam, w Nur, jest jeszcze choć odrobina…

– Aaaaaaaaaaa! – wydzierał się torturowany.

– Humanitaryzmu i prawdziwego życia – dokończył swój monolog Gort, po czym wstał i ruszył w stronę architekta, zmienił swój ton na słodki i miły i odezwał się – Ooo… Nasz skarb się obudził. Więc jak, kochanie, przypomniałeś sobie, którędy najlepiej wejść do Deriolu? Najlepiej w grupie. Dużej.

– Nie widziałem żadnych planów! Nie! Nie! Nie! Nie! Nie! – krzyczał architekt, a po pierwszym słowie Gort zaczął umieszczać kolejny kołek w jego dłoni.

– Jestem przekonany, że to nawet TY je zrobiłeś – powiedział.

– Nieee! Nie widziałem! Przysięgam! Obiecuję! Na wszystko! – ofiara jęczała z czterema klinami umieszczonymi pod paznokciami – Nie! Nie! Nie! Nie!

– Na co przysięgasz? Na Valandriol? Na Ethnu? – Anakur nie wierzył, był w tej pracy najlepszy i do niej został stworzony.

– Na wszystko, proszę tylko nie wbijaj mi kolejnego kołka!

– Nie mam już, gdzie wbijać, chociaż… Fakt! Masz drugą rękę – bohater mówił, udając rozbawione dziecko – …Jeszcze.

Po minie architekta widać było, że nie spodobało mu się to. W momencie takiego bólu, mózg pracuje naprawdę dużo wolniej, jest przepełniony impulsami. Torturowany pomyślał, że to on podrzucił pomysł katowi, na który ten normalnie by nie wpadł.

– Dziwne jest to nasze ciało. No bo zobacz! Czym jest ból? – zaczął mówić Gort biorąc w dłoń szczypce i łapiąc koniec klina wystającego spod paznokcia. – To jest informacja ciała przesyłana do mózgu. Mówi ona coś w stylu „jest uszkodzenie tu i tu”, nieprawdaż? Ale zobacz, że gdyby ból był naprawdę informacją mówioną, byłbym bezrobotny. To jest krzyk miliardów gardeł naraz, to nakaz przerwania dla całego świata. To rozkaz ucieczki dla samej podświadomości. Dziękuję ci Ethnu, że mam pracę. A teraz, drogi architekcie, gdzie najlepiej uderzyć w Deriol?

– Nie wiem! Ile razy mam ci powtarzać! Nie wiem! Co robisz z tym? Co chcesz zrobić? Nie wiem! Nie wiem! Nie.. Aaa!!! – rozdzierający krzyk urwał się, a głowa torturowanego opadła. Gort wyrwał silnym pociągnięciem paznokieć, który zrobił kilka obrotów w powietrzu i wylądował z lekkim szelestem na ziemi. Z rozerwanego palca trysnęła krew.

– Eh.. Na czym to ja skończyłem? A… Tak. I jeszcze te trupy! – powiedział do siebie normalnym tonem Gort, siadając przy swoim biurku i biorąc książkę w dłonie. Jednak bohater nie patrzył na powieść tylko w górę, w niewidoczny w tej ciemności sufit.

 

– Jak ja nienawidzę tych cholernych trupów. Wszędzie, każda farma, tartak, fabryka, manufaktura czy nawet gabinety rzemieślnicze. Wszędzie te trupy! Ludzie z nimi chodzą, ubierają je, traktują jak zwierzątka domowe! Przy nich wychowują dzieci. Przecież cały kraj niedługo pełen będzie psychopatów! Cały! Dobrze, niektórym się to nie odbije na psychice, ale niektórym bardzo. Podobno ojciec Neriva miał coś z nimi wspólnego, w sumie czytając z podręczników, to dzięki nim Xynthial istnieje i jest teraz tak potężny, ale mimo wszystko… To się musi źle skończyć, gdyby Ethnu chciał czegoś takiego, dałby nam życie wieczne tutaj. A wracając do Neriva, swój chłop, naprawdę kochany lord. Jego bym nigdy nie skrzywdził, ciekawe, kiedy mnie odwiedzi. Czasami lubi przychodzić tu i patrzeć, jak pracuję. Mówi, że bada zachowanie ludzi pewnych śmierci. Co on tam widzi? Coś na pewno. Piękna jest ta jego Valandriolka, nie ma co, sam mu jej zazdroszczę. Jest wspaniała, ale wolę swoje życie. Może kiedyś wybiorę się do Nur, odwiedzę tamtejsze dzicze, może znajdę spokój swojej duszy, a zadawanie bólu przestanie sprawiać mi przyjemność. Znajdę kogoś, dla kogo chciałbym się zmienić, kogoś, kogo mógłbym kochać, a może nigdy nikogo nie będę miał… Już nie chodzi o miłość, nie chodzi o seks, bo tego mogę mieć w każdej chwili dużo, ale chodzi o ideę. O to, by znaleźć kogoś, kto jest dla ciebie dobry i dla kogo ty chcesz być taki, o piękną kobietę, w którą będziesz wierzyć, a która to odwzajemni. Myślę o osobie, która cię całkowicie rozumie i akceptuje i która mimo wszystko cię kocha i się o ciebie stara, przyjmując każde twoje uczucie. Nawet to złe, chodzi o to, żeby móc tej osobie powiedzieć wszystko i dostać po twarzy albo spontanicznie skończyćłóżku. To musi być miłość, a nie te wszystkie kurwy z gospód i tawern. Te, co jak widzą przystojnego faceta to zaczynają się rozbierać, nienawidzę tegoświata. Nienawidzę tego, że kiedyś kurwy się kamienowało, a teraz? Teraz to jest modne. Eh… To wszystko schodzi na psy, aż strach pomyśleć co będzie później.

– Aaaaaaaaaaaaa! – zaczął krzyczeć architekt.

– O, idealny czas sobie znalazł – Gort wstał zadowolony, że nikt nie przerwał mu jego monologu, chwycił obcęgi, podszedł do torturowanego i chwycił za klin.

 

– Nie, błagam! Nie rób tego! Ja nic nie wiem! Przysięgam! – krzyczała ofiara kata.

– Jasne. Powiesz mi plany murów Deriolu albo wyrwę ci kolejny paznokieć – odpowiedziałgroźnie Anakur.

– Ale ja naprawdę nic nie wiem przy…. Aaaaaaaa! Nieeeeeeee! – krew z rozbryzganego miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą był paznokieć, poleciała w stronę twarzy architekta. Torturowany zaczął wierzgać ręką. Właściwie to pod wpływem bólu przez rękę poszła fala skurczów. Cierpiący próbował się wierzgać, jednak przypomniał sobie, że był 'wbity' w krzesło, które uniemożliwiało ruch. Zanim skończył się wić, Gort znów złapał za klin wystający spod kolejnego paznokcia.

– Nie, błagam! Powiem wszystko! Powiem wszystko co wiem! Nieee! – Dam ci plany! Dam wam plany, otworzę bramy. Wyłączę bariery! Tylko nie to!

– Dobrze, wierzę ci. Na górze wszystko wyjawisz, a jak nie, to wrócisz tutaj, a ja będę się z tobą bawić cały dekar! – powiedział Gort.

Ignorując jęki architekta, bohater podszedł do krat i zadzwonił dzwonkiem, po chwili przyszli strażnicy. Podeszli do torturowanego, Anakur rozpiął pas z tyłu, a zakrwawiony, obolały mężczyzna wreszcie mógł odetchnąć pełną piersią. Kat specjalną dźwigniąwyciągnął oparcie nabite szpilkami z pleców więźnia. Dało się słyszeć cichy odgłos, następnie żołnierze złapali go za ramiona, a Gort odpiął klamry przytrzymujące nadgarstki i kostki, a potem obandażował architektowi palce. Na samym końcu strażnicy podnieśli ofiarę i zaczęli ją prowadzić po kamiennych schodach na górę. – Twardy był. Za miłość do ojczyzny i wierność wobec króla zniósł ogrom bólu – bohater mówił do siebie, patrząc na wychodzących. – Może jednak są jeszcze ideały na tym świecie.. Niestety, one wszystkie wyglądają tak, jak ten biedny architekt: okrwawione, wychudzone, zniszczone fizycznie, w obdartych szmatach, ledwo mogące zrobić krok naprzód. Ha! Ta ostatnia cecha magłębszy sens.

Po czym usiadł przy stoliku i wrócił do książki. Gort Anakur lubił zapach świeżej krwi, zwiększała ona doznania czytanych wydarzeń.

 

 

Więcej na: www.feranos.eu

Koniec

Komentarze

Zacząłem wyłapywać rażące błędy już na samaym początku, ale stwierdziłem że to nie ma najmniejszego sensu, bo wszędzie jest źle. Poprawnie napisane tutaj zdanie zdarza się tak rzadko, że czytelnik w morzu, to w oceanie/otchałani błędów i tak tego wprost nie zauważy!

 

Do poprawy jest tu dosłownie wszystko! Masz problemy z podstawową konstrukcją zwykłego zdania a bierzesz się momentami za zdania wielokrotnie złożone.

 

Np.:

 

1 - Niestety, one wszystkie wyglądają tak, jak ten biedny architekt: okrwawione, wychudzone, zniszczone fizycznie, w obdartych szmatach, ledwo mogące zrobićkrok naprzód.


2 - Każdy, kto słyszał plotki o Anakurze – królewskim kacie Xynthialu, wyobrażał go sobie jako ponurego, wiecznie smutnego, obrzydliwego, garbatego grubasa, łysiejącego gbura, który odpędza ludzi wzrokiem, ale bohater był najlepszym przykładem na to, że nie ocenia się książki po okładce.


3 - Kiedy jego przełożony zobaczył, jak Anakur podczas pacyfikacji buntowników odcina nogi powalonemu, lecz jeszcze żywemu wrogowi, a potem dźga otwarte rany rozżarzonym nożem lub wyrywa żyjącym, ogłuszonym ludziom jelita, a następnie wciąga ich na słupy, od razu postanowił opisać to w liście do króla.



Dalej. Masz źle skonstruowane dialogi. Interpunkcja szaleje tutaj. Stawiasz te znaczki gdzie chcesz. Powtórzenia - słowo BYĆ w pierwszym fragmencie aż 5 razy! No i połączone ze sobą dwa słowa:

 

Np. - chwyciłobcęgi


co oznacza jedno: lenistwo i niechlujstwo.

 

No ale to zdanie rozbawiło mnie:

 

Ignorując jęki architekta, bohater podszedł do krat i zadzwonił dzwonkiem, po chwili przyszli strażnicy. Podeszli do torturowanego, Anakur rozpiął pas z tyłu, a zakrwawiony, obolały mężczyzna wreszcie mógłodetchnąć pełną piersią.

Po prostu czysta poezja i dramat w jednym :)


Naucz się wpierw opanować podstawowe zasady piswoni polskiej, dużo, bardzo dużo czytać (książek, nie instrukcji przejscia gry czy obsługi bezprzewodowego czajnika) a potem pisać.


Pozdrawiam i miłego wieczoru


"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Przepraszam, te połączone słowa ta błąd przy kopiowaniu, powinienem był sprawdzić i analizuje kolejne błędy.

Przeczytałem i:

1. zdania są do granic przeładowane. Nie używaj zdań wielokrotnie złożonych, bo ci to po prostu nie idzie,

2. tekst trzeba obejrzeć --- sprawdzić, jak wygląda na stronie. Pozżerane kropki są paskudne,

3. zaimkoloza, przecinkoloza. Wszystko do kompletu,

4. nie rozumiem sensu tego linka na dole. Jak chcesz, żeby coś ci przeczytano i skomentowano, to opublikuj na tej stronie.

Tekst jest strasznie słaby. Wyraźnie nie radzisz sobie z panowaniem nad sensem i wyglądem zdania. Nie mówiąc już o akapicie. Następną historię spróbuj opowiedzieć prostszym językiem. Jedno zdanie = jedna informacja, jeden akapit = jedna myśl. Rzetelnej pracy.

pozdrawiam

I po co to było?

popieram uwagi powyższe. dodam od siebie: te naukowe wkręty kata o mózgu pasują do świata fantasy jak zakończenie mass effect 3 do reszty serii

3/10

Nowa Fantastyka