- Opowiadanie: Ywhre - Chędożone Bachory rozdział 1

Chędożone Bachory rozdział 1

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Chędożone Bachory rozdział 1

Notka od autora:

Drogi czytelniku!

Zanim zaczniesz czytać, chciałbym Cię poinformować, że może zirytować Cię mnogość różnego typu błędów.

Niemniej jednak, proszę, zanim stwierdzisz, że "… Bachory" to chłam, przeczytaj kolejne dwa rozdziały, tak żeby zaznajomić się z fabułą. :)

Z góry dziękuje.

 

Chędożone bachory

I.

Mrok spowijał okolicę. Ciemne chmury przykrywały niebo. Było chłodno. Zbierało się na deszcz. W niebo wystrzelił dziki wrzask, pełen bólu i smutku. Z drzew odleciały spłoszone, czarne ptaszyska. Pośród pól stała stodoła, stara, zniszczona. Z jej wnętrza dochodziły ciche jęki i popiskiwania. Równomierne, coraz głośniejsze i dłuższe. Po kilku minutach osiągnęły apogeum i ustały. Drzwi uchyliły się, zza nich wyjrzała jakaś pryszczata gęba. Podwoje otwarły się na oścież, ze stodoły wybiegło trzech młodych chłopaków. Jeden z nich podciągał spodnie. W kilku susach przebyli małe poletko i czmychnęli w las.

***

– Cholera! – zaklął ponownie kapitan straży. Odrzucił raport w stronę Throma. Dziesiętnik z trudem złapał plik papierzysk.

– Zawołaj pozostałych dziesiętników. Musimy porozmawiać – powiedział Halvor.

Throm, Avlor, Shinn i Tages zjawili się szybko. Za szybko. W całej kompanii panowało zdenerwowanie.

– Co robimy panie kapitanie? – zapytał jeden z przybyłych.

– Jak to „co”?! Czekamy. – Uciął i jednocześnie ostudził zapał swych rozmówców. Sądzili, że jeśli dowódca wezwał ich na rozmowę, to znaczy, że podjął w końcu jakąś decyzję i jest to na tyle ważne, by poinformować swoich podkomendnych.

– Co? Czemu? – zawołali jednym głosem.

– Rozkazy z „Góry” – skwitował kapitan.

Dziesiętnicy westchnęli. Każdy w kompanii, co do jednego, chciał opuścić to przerażające miejsce. Wszyscy się go bali, w całej okolicy panowało przekonanie, że „Wieś” to siedziba Az’bétta. A oni, pierwsza połowa dwunastej kompanii piątego pułku Straży Krajowej, posłani zostali akurat tu, w miejsce, w którym nie pojawiłaby się nawet Suka z Otchłani.

„Ta Wieś” – tak już zwykło się mówić o niej w okolicy, mimo iż mieszkańcy używali

starej nazwy – Paése czyli spokój, cóż, nie można było powiedzieć żeby od kilku lat panował tu spokój.

Bestialskie morderstwa zwierząt, pobicia, gwałty, a co za tym idzie, ciąże, podpalenia, kradzieże,

dewastacje. Z roku na rok było coraz gorzej. Pojęcie „dziewica” już tu prawie nie funkcjonowało, a

jedyny budynek, który jeszcze nie płonął to mały burdel „Chętne Uda” [1]. I do tego ta mroczna

atmosfera, jakby jakieś niebezpieczeństwo wisiało w powietrzu.

– A więc po co nas tu pan ściągnął? – zapytał Shinn.

– Chciałem abyśmy ustalili co do tej pory wiemy.

Dziesiętnicy spojrzeli na niego i zaczęli mówić. Pierwszy odezwał się Tages:

– We wsi obywają się dziwne… „wypadki”.

– Podpalenia, gwałty, pobicia… – powiedział Throm.

– Wszyscy najpewniej wiedzą, kto jest sprawcą, ale nikt nie chce powiedzieć – odezwał się Avlor.

– Zapewne ze strachu, że sąsiedzi zemszczą się za donosicielstwo – skończył myśl Shinn.

Kolejka zaczęła się od nowa.

– My wiemy kto jest sprawcą.

– Znaleźliśmy kartkę z informacją w truchle kota.

– Informacja była nader ciekawa.

– Ale musimy siedzieć na dupach, bo według informatora sprawcami jest młodzież, a oprócz tej kartki

nie mamy żadnych dowodów.

Kapitan pokiwał z uznaniem głową. ­– Niesamowite – pomyślał. – Niesamowite jak ci młodzi

dziesiętnicy idealnie się uzupełniają. Są świetni.

– Tak – odrzekł po chwili. – Dobrze. To co? Kto się pisze na jakieś dobre winko?

Na twarzach dziesiętników pojawiło się zaskoczenie, a zaraz potem wpełzł na nie uśmiech.

Kapitan też się uśmiechnął i powiedział:

– Shinn, zawołaj resztę, Avlor, weź kilku chłopaków do pomocy, zbierzcie sprzęt i zanieście do gospody, a ty Tages idź do sołtysa i powiedz, że dziś też nocujemy w gospodzie.

Dziesiętnicy odeszli wykonać wyznaczone im zadania, a Throm zapytał:

– A ja? Co ja mam zrobić?

– MY – odparł Halvor. – MY idziemy do karczmarza powiedzieć mu, żeby wyciągnął z piwniczki jakieś dobre wino, twoja znajomość alkoholi się przyda – uśmiechnął się i odszedł w stronę tawerny.

Throm westchnął. Jego znajomość alkoholi. Bardzo zabawne. Throm pochodził z rodziny, która od pokoleń produkowała jedne z najlepszych win w marchii Morrington. Od małego ojciec uczył go jak produkować i jak rozpoznawać wina, chłopak miał talent, już w wieku piętnastu lat potrafił mniej więcej określić rocznik wina po jego zapachu. Ale tego nie znosił. Owszem, wina pić lubił, ale nie chciał wiązać z nimi swojego życia, chciał czegoś więcej, chciał przygód, dlatego też wstąpił w szeregi Straży Krajowej. Kapitan doskonale wiedział o jego pochodzeniu i motywach i lubił to wykorzystywać.

 

***

Nadszedł wieczór i Sto Dwudziestki Piątki Straży Krajowej bawiły się w gospodzie w najlepsze. Pili, śpiewali, opowiadali sobie sprośne kawały, a niektórzy przystawiali się do miejscowych panien. Nie zauważyli jak do tawerny wszedł człowiek w ciemnym płaszczu z kapturem na głowie, co wydałoby się dziwne, bo noc była ciepła i bezwietrzna, a i rzadko w zajeździe gościli obcy.

– Za co tak właściwie pijemy? – zapytał jakiś młodziak z dziesiątki Tagesa.

Halvor pociągnął z kufla.

– Za to, że jesteśmy taką dobrą kompanią.

Pociągnął z kufla raz jeszcze tym samym opróżniając go i z łomotem postawił go na stole. Na Sali rozległy się odgłosy śmiechu. – Wybornie pachnie ta pieczeń! Chyba jej skosztuje! Jak myślisz Shinn?

Ale Shinn był pochłonięty żywiołową rozmową z Avlorem i nie słuchał, więc kapitan zajął się pieczystym.

– Shinn, uwierz mi, chciałbym, ale jak wyjdziemy razem to zaczną coś podejrzewać. Poczekajmy jeszcze trochę, przynajmniej aż kapitan padnie. – Avlor próbował przekonać Shinna, lecz ten uparcie trwał przy swoim zdaniu.

– Ale przecież wiesz, że on ma prawie tak silny łeb jak ty, ostatnio wytrzymał prawie do wschodu! O! Mam pomysł! Ja udam, że jestem zmęczony i pójdę na górę, a ty chwilę później wyjdziesz na dwór, jak cię zapytają gdzie idziesz, to chce ci się lać…

Avlor jęknął:

– Po co tak kombinujesz??

Shinn nie odpowiedział na pytanie.

– Nie przerywaj. I jak już będziesz na zewnątrz, to obejdziesz gospodę, wejdziesz kuchnią i przemkniesz się do schodów, dobra?

Avlor milczał.

– Dobra?

– No dobra – zgodził się widząc błagalny wzrok Shinna.

Shinn wstał, ziewnął i poszedł na górę. Nie wiedział, że odprowadza go spojrzenie ciemnych, wodnistych oczu. Avlor także wykonał swoją część umowy, i jego śledził wzrok zakapturzonej postaci.

Dobrze, że członkowie kompanii śpiewali i się śmiali. Dobrze, bo nie słyszeli odgłosów i jęków dochodzących z góry…

Throm natomiast próbował rozkochać w sobie karczmareczkę szepcząc jej do ucha miłe słówka, których słuchała z takimi wypiekami na twarzy, że nie widać było jej piegów. Nagle młody mężczyzna poczuł, że coś dotyka go w rękę. Odwrócił na chwilkę wzrok i zobaczył ramię Tagesa.

– Nie teraz Tages – powiedział przez zaciśnięte zęby, ale wciąż czuł dotyk przyjaciela, więc powtórzył nieco głośniej. Lecz nadal czuł dotyk na swoim ramieniu, więc szepnął dziewczynie na ucho „zaczekaj chwilkę, kochanie” i odwrócił się do przyjaciela z krzykiem:

– Da jasnej cholery, Tages! Nie widzisz, że uwodzę?!

Lecz Tages zalany był trupa i w najlepsze spał sobie oparty o blat stołu pochrapując cicho.

– Aha… – Throm odwrócił wzrok do dziewczyny. Ona spojrzała na niego z lubieżnym uśmiechem na ustach i powiedziała:

– Może damy twojemu przyjacielowi pospać i przejdziemy się w ten cudowny wieczór. Co ty na to?

Throm złapał aluzję i trzymając się za ręce wyszli z tawerny. I ich śledziło spojrzenie. A nawet dwa: jedno należało do zakapturzonego przybysza, a drugie do ojca dziewczyny, karczmarza.

Gdy za parą zamknęły się drzwi, karczmarz odwrócił wzrok i spojrzał na osobnika siedzącego przy barze.

– No i co tak pan, kurwa, siedzisz w tym kapturze? Zdejmże, bo się waćpan ugotujesz!

 

***

Poranek po biesiadzie. Człowiek się budzi i od razu żałuje, że poprzedniego dnia tyle wypił. Halvor miał czego żałować. Takiego kaca nie miał od dziesięciu lat, a od tamtego czasu z niejednego kielicha miód pił. Cały obolały podniósł się z podłogi i obejrzał czy wszystko jest na swoim miejscu. – Głowa jest, ręce są, nogi są, klejnoty… – zajrzał do spodni – są. Cholera, wszystko mnie boli, ale mogło być gorzej. Przynajmniej się nie orzygałem.

Powolnym krokiem wyszedł na zewnątrz aby oddać w spokoju mocz. Zauważył Throma siedzącego pod drzewem, chłopak miał podbite oko. Gdy skończył podszedł doń.

– Witaj Throm, jak tam po imprezie? – zapytał próbując wymusić na twarzy uśmiech, czego efektem był koślawy grymas.

– Kurwa! Mam takiego kaca, że słyszę jak trawa rośnie!

Kapitan usiadł obok.

– Dowcip stary jak świat. Co ci się stało w oko? – zapytał od niechcenia.

Throm spojrzał na Halvora mętnym wzrokiem.

– Karczmarz mnie dorwał, bo wczoraj, jak on to określił, „chędożyłem” jego córkę. Dał mi w ryj i powiedział, że jak to sie powtórzy to mi wyrwie… no wie pan co…

– Kuśkę?

– Mniej więcej tak to określił – powiedział nieco zawstydzony Throm.

Kapitan westchnął. Klepnął dziesiętnika w ramię.

– Chodź, sprawdzimy czy konie nadal są.

Throm nie był zainteresowany.

– No chodź! Nie możesz sterczeć cały dzień pod tym drzewem.

Konie były. Był też ktoś jeszcze. Pakujący się w pośpiechu osobnik w ciemnym płaszczu ze złamaną ręką na temblaku

– Witaj dobry człowieku! Co się tak spieszysz? Może pomóc, bo widzę, żeś niesprawny – powiedział Halvor.

„Dobry Człowiek” aż podskoczył gdy usłyszał głos kapitana, obrócił się i lekko zdenerwowany powiedział:

– Spieszę się, bo jutro ważny koncert mam w Thinshers, a droga daleka.

Kapitan popatrzył z ukosa na rozmówcę. Coś mu nie pasowało.

– A więc żeś bard tak? Wczoraj jakoś cię nie słyszałem – powiedział.

Minstrel jeszcze bardziej zakłopotany odparł:

– Rękę żem niedawno złamał. W czterech miejscach.

Thromowi też coś nie pasowało. Zobaczył leżące na ziemi pudło w kształcie lutni, pochylił się, złapał je w ręce.

– Tu pewnie trzymasz swój instrument, prawda?

Niespodziewanie dla barda pudło otworzyło się i wyleciały zeń pliki papierzysk.

Ostatni element układanki wskoczył na swoje miejsce.

Throm udając zdziwienie podniósł jedną z kartek i przeczytał na głos:

„Sto Dwudziestki Piątki – Raport”

Bard zrobił wielkie oczy i krzyknął:

– To te chędożone bachory! Musiały mi to podrzucić! O ja głupi, że tego nie zauważyłem wcześniej! – kłamca był zeń marny.

Halvor się uśmiechnął.

– A więc, mówisz pan, żeś bard ze złamaną ręką tak?

– Tak, panie i to w czterech miejscach! – odpowiedział szybko człowiek z nadzieją w głosie, że mężczyźni jednak uwierzyli w jego kłamstwo.

– To powiedz mi, jakim cudem chcesz zagrać na koncercie ze złamaną ręką? A te papiery to pewnie nuty, tak?

Nagle złamana ręka barda-szpiega powędrowała do wewnętrznej kieszeni płaszcza i chwilę później jej właściciel rzucił się na kapitana ze sztyletem w ręku. – A więc jednak nie jest złamana – pomyślał pewny siebie Halvor i szybko sięgnął do pasa po swój miecz. I wtedy dotarło do niego, że jest całkiem bezbronny. – Co za idiota ze mnie! Zostawiłem miecz w sypialni, żeby nie przeszkadzał mi w uczcie.

Cofnął się o krok, gotowy na uderzenie zimnego ostrza, ale Throm był szybszy. Z buta wyciągnął swój sztylet i sparował uderzenie szpiega. Kapitanowi wręczył drugi sztylet i uśmiechnął się szeroko.

– Poddaj się, szpiegu! Mamy przewagę liczebną i jakościową. Nie masz szans.

Szpieg charknął i wyciągnął drugi sztylet. Niespodziewanie zaczął coś bredzić, mówił jakaś inkantację w innym języku.

Kurwa! To mag! – pomyślał Halvor – Mam nadzieję, że Kahn wyczuwa zaburzenia!

Ostrza sztyletów szpiega-maga zapłonęły zielenią.

– I kto teraz ma przewagę, co? Zginiecie i nikt się nie dowie, że ktoś was szpieguje! – syknął i znów rzucił się na przeciwników.

Wciągnął ich wir walki. Sztylety błyskały gdy natrafiały na smugi światłą wpadające przez okna. Wydawały metaliczne dźwięki gdy o siebie uderzały. Morderczą prędkość walki jaką osiągnęli mogło wytrzymać niewielu. Strażników zaczynały boleć ręce, ale wróg nie słabł. Nagle koło głowy Halvora śmignęło coś jasnego i gorącego, ugodziło szpiega w pierś i odrzuciło do tyłu. Nie podnosił się.

– Kurwa, Kahn! Chcesz mnie zabić? – krzyknął Halvor i odwrócił się w stronę drzwi.

Throm dotknął szyi szpiega, nie wyczuł pulsu, ale na wszelki wypadek wbił sztylet w jego serce.

Do stajni wbiegł Kahn, polowy mag z przepraszającym uśmiechem na ustach.

– Proszę o wybaczenie kapitanie. Nie miałem zamiaru pana uszkodzić. Jak pan widzi spisałem się świetnie – rzekł, uśmiechając się szeroko.

Kahn był świetnym magiem, temu zaprzeczyć nie można było, lubił sobie zapalić, balansował na krawędzi absurdu i miał przerośnięte ego, ale magiem był wyśmienitym.

Throm przyłączył się do rozmowy.

– Zastanawia mnie ten szpieg. Co on tu robił? I kto go nasłał?

Kahn chrząknął.

– Gdybyś był tak miły i nie wbił mu sztyletu w serce, pewnie byśmy się dowiedzieli.

Dziesiętnik spojrzał na maga, jak na debila.

– Przecież on już nie żył! Wbiłem mu sztylet dla pewności!

Mag znów chrząknął.

– Żył, rzuciłem na niego zaklęcie śpiączki natychmiastowej ograniczające reakcje ciała do minimum. Dlatego nie mogłeś wyczuć pulsu – powiedział z mądrą miną.

Throm był wciekły.

– Świetnie, że mówisz mi to teraz!

Halvor nie wytrzymał i krzyknął:

– Skończyliście?

Milczeli.

– Dziękuje, Throm, zabierz stąd ciało, przeszukaj i spal je na polu, jutro do południa chce mieć raport, a ty Kahn… ty się już lepiej dzisiaj nie odzywaj.

[1] Burdel funkcjonował gdyż „Wieś” była dość duża i było w niej sporo młodych mężczyzn.

Koniec

Komentarze

Podwoje otwarły się na oścież, ze stodoły wybiegło trzech młodych chłopaków. Jeden z nich zapinał rozporek spodni.
Ya rilly? (;;;;)' Rozporek jest raczej dość nowoczesnym wynalazkiem. Jeśli całość dzieje się w jakimś bliżej niedookreślonym średniowieczu to chłopi wiązali swoje szmaty, ekhm, spodnie sznurami.

- Co? Czemu? - zawołali jednym głosem.
Ach ta dyscyplina w szeregach dowództwa

Bestialskie morderstwa zwierząt, pobicia, gwałty (a co za tym idzie, ciąże), podpalenia, kradzieże,
dewastacje.
A ten nawias to wtrącenie odautorskie? Usuń go albo zmień na przecinki bo to śmieszne.

- Wszyscy wiedzą, kto jest sprawcą, ale nikt ni chce powiedzieć - odezwał się Avlor.
Ni? Nawet jeden? To skąd wnioskujesz pan, że wiedzą?

- My wiemy kto jest sprawcą.
- Znaleźliśmy kartkę z informacją w truchle kota.
No, nieźle. To ci chłopi pisać umieli, kałamarze mieli i karteluszków wodoodpornych używali, coby krew zapisku nie rozmazała? Nieźle...

Kapitan pokiwał z uznaniem głową. ¬- Niesamowite - pomyślał. - Niesamowite jak ci młodzi
dziesiętnicy idealnie się uzupełniają. Są świetni.
Też mnie to zainteresowało. Jedna, tłumna świadomość może opentani?

Throm natomiast próbował rozkochać w sobie karczmareczkę szepcząc jej do ucha miłe słówka, których słuchała z takimi wypiekami na twarzy, że nie widać było jej piegów.
Hit sezonu, znikające piegi.

Przebrnąłem i idiotyzmów nie było końca. Zachowania postaci i dziwne pseudo-średniowieczne realia są najbardziej fantastycznymi elementami opowiadania. Mag to nic w porównaniu do powyższego. Sporo pracy autorze przed tobą. Przemyśl konwencje zanim siądziesz do pisania i przejrzyj tekst zanim umieścisz go na stronie. Daje 2, bo widziałem tu już większe absurdy. Pozdrawiam.

ta sygnaturka uległa uszkodzeniu - dzwoń na infolinie!

 jest to na tyle ważne by poinformować swoich podkomendnych. - brak przecinka między "ważne", a "by".
 Owszem wina pić lubił - coś mi tu nie gra.
  złapał je w ręce tak, żeby je otworzyć. - trochę niezręcznie utworzone to zdanie.
 A te papiery to pewnie nuty tak? - brak przecinka przed "tak".
  Z buta wyciągnął swój sztylet i sparował uderzenie szpiega. Kapitanowi wręczył drugi sztylet, wyciągnięty z drugiego buta - tyle powtórzeń w jednym zdaniu...
 – Poddaj się, szpiegu! Mamy przewagę liczebną i jakościową. Nie masz szans. - sorki, ale to brzmi komicznie :)
  rzekł uśmiechając się szeroko. - znowu zgubiony przecinek.
 Kahn był świetnym magiem, temu zaprzeczyć nie można było, lubił sobie zapalić, balansował na krawędzi absurdu i był bardzo zadufany w sobie, ale magiem był wyśmienitym. - konstrukacja tego zdania, łącznie z powtórzeniami, jest okropna.
 – Gdybyś był tak miły i nie wbił mu sztyletu w serce pewnie byśmy się dowiedzieli. - przecinek po "serce".
 Dziesiętnik spojrzał na maga jak na debila. - brak przecinka (mam nadzieję, że domyslasz się, w którym miejscu).
 – Przecież on już nie żył! Wbiłem mu sztylet dla pewności! -   :-D

Interpunkcja wyraźnie szwankuje, niektóre zdania wydają się zupełnie nieprzemyslane. Parę momentów, które nie powinny chyba budzić uśmiechu, a jednak budziły :)
 

Russ, gdzie w tekście znajduje się informacja, że informatorem jest chłop?
Tekst "leżał" od grudnia, mam jeszcze dwa rozdziały i mimo wszystko dodam je. Tam to będą dopiero hardkory jeśli chodzi o średniowieczność społeczeństw... :)
domek, to zdanie miało być śmieszne, nie wiem po co, ale miało być, serio.

Dzięki, zabieram się do poprawiania.

@Ywhre
Bo to "Wieś" była, tak? A na wsi to chłopi ino żyli. Rzemieśnicy i inna gildyja to w miastach siedzieli. No chyba, że któryś z żołnierzy i to dowodzących, notatkę sprytnie ukrył w upolowanym uprzednio kocie. Ale jeśli ten tekst miał być groteską to oczywiście wszyskie moje zarzuty są in plus. A do zamieszczania kolejnych częsci oczywiście zachęcam! Jednak warto, żebyś przeglądnął je pod kontem moich i Domka komentarzy. Nikt nie każe ci się do nich stosować, to raczej przywilej weryfikacji swojej pracy z zewnętrznego punktu widzenia.
Jeszcze jedno mnie ciekawi, te imiona są z czapy czy naprawde gdzieś je znalazłeś?

ta sygnaturka uległa uszkodzeniu - dzwoń na infolinie!

Wszystko z głowy, no może oprócz Halvora, tu inspiracja grą Gothic II.
Co do kota i notatki - drugi rozdział wyjaśnia sprawę.

„W niebo wystrzelił dziki wrzask, pełen bólu i smutku." - O bogowie. To zdanie samo w sobie nastraja mnie negatywnie, a nawet dobrze nie zaczęłam.

Błędy w zapisach dialogów.

„- Zawołaj pozostałych dziesiętników. Musimy porozmawiać. - powiedział Halvor." - Po „porozmawiać" nie powinno być kropki.
...albo tu...
„- Głowa jest, ręce są, nogi są, klejnoty... - zajrzał do spodni - Są." - Albo „są" małą literą, albo po „spodni" kropka.

Interpunkcja też miejscami kuleje. Przecinek to nie wróg, którego należy eliminować...

„Poranek po imprezie." - Tak? Na wsi, w bliżej nieokreślonym średniowieczu impreza? I zarywanie też? Ech...

Widząc komentarze innych oraz ocenę, przyznaję, że przeleciałam tekst tylko po łebkach. Ale to, co zobaczyłam już w przelocie, niestety sprawiło, że zaniechuję. Nie mój dyżur dzisiaj, zresztą...

Autorze, logika i wiarygodność to rzeczy, z którymi każdy, kto próbuje sklecić dwa zdania razem, a nie pisze satyr, karykatur i parodii, musi się zaprzyjaźnić. Musisz sprawić, żeby czytelnik się wczuł i uwierzył w Twoją ideę. Dużo czytaj i próbuj dalej.

Pozdrawiam.

 

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Ja, jako i moja szanowna przedmówczyni, poległem na pierwszej przeszkodzie. Mało odporny jestem, wiem. Wracam do czytania synkowi Piotrusia Pana. 

007 

@joseheim, może trudno w to uwierzyć, ale przeczytałem około siedemdziesięciu książek w swoim krótkim życiu. A błędy? Człowiek nie jest nieomylny. Interpunkcja? Mogłem czegoś nie dostrzec. Mało średniowieczny klimat? W trzecim rozdziale pojawia się motyw steampunkowy (mimo, iż to średniowiecze) i inne hardkory.
Niemniej jednak, dziękuje za opinie.

Ywhre... pozwól zatem, że zapytam: a ile masz lat?

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Piętnaście lat i pięć miesięcy.

Nie wiem co pisali przedmówcy w komentarzach, bo nie chce mi się czytać (:P), ale moim zdaniem te dialogi są drętwe i w pewnym momencie zaczynają denerwować ;)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nie chcę, żeby to zabrzmiało jakoś bardzo niemiło, ale... to wiele wyjaśnia.

Nie zniechęcaj się niską oceną i upierdliwymi, paskudnymi komentarzami. Czytaj dalej, próbuj dalej pisać, a prędzej czy później możesz do czegoś dojść. Tylko weź poprawkę na fakt, że pisanie to naprawdę trudna sztuka, która wymaga wiele pracy, wiele cierpliwości i wiele samozaparcia. To nie przychodzi ot tak, na pstryknięcie palcami.

Pisanie niestety wymaga też trochę dojrzałości. Bo nawet jeśli piszesz odrealnione fantasy, potrzeba sporo doświadczenia, obserwacji, wiedzy z życia wziętej, które się w to wszystko wplata. Zatem po prostu pracuj, jak najwięcej możesz. I powodzenia. ; )

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Bardzo dziękuje!
Że wiele wyjaśnia to wiem. Tak, zdaję sobie sprawę z własnej niedojrzałości...
Można by powiedzieć, że jestem właściwie ewenementem we własnym roczniku (nie pale, nie pije, nie ćpam, czytam), co, niestety, nie czyni mnie geniuszem.
Chociaż gdyby spojrzeć dwie klasy szkolne wstecz...
Wtedy nawet nie oddzielałem dialogów od reszty tekstu. Sam się dzisiaj śmieję z tego chłamu.
A jak na razie zachęcam do czytania kolejnych dwóch rozdziałów, gdzie "intryga się zagęszcza". ;)

(nie pale, nie pije, nie ćpam)
Może na tym polega błąd? :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

@beryl, możliwe, że zaczynają denerwować. Cóż, jestem skażony przez dzisiejszą mowę młodzieżową i czasami ułożenie odpowiedniego dialogu zajmuje mi kilkanaście minut. Wada życia w XXI wieku... ;P

Wiesz, jestem dumny z tego, że nie zaliczam się do szarej masy podążającej za głupimi trendami.

Wiesz, jestem dumny z tego, że nie zaliczam się do szarej masy podążającej za głupimi trendami.
Cieszy mnie to :) Chociaż, jeśli mogę dać Ci radę, nie przesadzaj z tą dumą. Ty tego nie robisz, oni tak; nie znaczy to, że masz chodzić i spoglądać z pogardą na "szarą masę". Ja odkryłem, że czasem ludzie, których mamy za skończonych idiotów potrafią mieć całkiem trzeźwe spostrzeżenia.
No, ale nie czas na takie rozkminy, nieprawdaż? ;)

Lubię młodych autorów, to chyba nawet za kilka dni się przemęczę i doczytam pozostałe części.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Tak, nie czas, pierwsza w nocy to raczej czas na czytanie piątego tomu opowieści o Feliksie Castorze (hehe ;P).
Miło, że ktoś przeczyta resztę. :) Bardzo się cieszę i zabieram się do pracy. :)

@joseheim
Jaka ty opiekuńcza jesteś :) 

ta sygnaturka uległa uszkodzeniu - dzwoń na infolinie!

@Russ, bo ja ze skrajności w skrajność popadam. Czasami kompletnie nie mam siły do boleśnie debiutanckich tekstów, a czasami potrafię wykrzesać z siebie dobre słowo. ; )

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Joseheim, no nie wierzę ;-)
"Żelazna Dama" portalu ma jednak soft spot :-)
Czuję, jak zmienia się wsyztsko wokół nas - oś ziemi przekrzywia się w drugą stronę, spod ziemi wychodzą uśpione legiony, prezydent USA przechodzi na scjentologię... A, no tak, to 2012, każdy zaczyna myśleć o sprawach ostatecznych :-)))

No dobrze, chwila słabości minęła, widzę, że muszę trzymać ten mój "soft spot" na wodzy. Od dzisiaj będę tylko i wyłącznie deptać, krytykować i się wymądrzać. ; / Tough call, ale co poradzić, takie życie. ; P

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

soft... spot, powiadasz? :D

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Cóż, o dobre imię i renomę trzeba dbać ;-)

Bardzo dobrze ukryty, Berylku.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Nie wydaje mi się. No, ale to tylko moje wrażenie.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

wstępniak "Mrok spowijał okolicę (...) w las" był tak emo, ze musiałm obniżyć ocenę tego niezgorszego tekstu z 7 do 6/10

Przybyłem, zobaczyłem, wypowiem się, jak resztę doczytam. A doczytam nie tylko z obowiązku, bo autor ma potencjał; zwłaszcza jeśli rzeczywiście jest ledwie piętnastolatkiem. Ten fragment, jeszcze trochę dopracowany, mógłby stać się nienajgorszą karykaturą. Niestety, do poważnego opowiadania przeróbek potrzeba mu znacznie więcej. Ale jestem pewien, że wiele osób, nie tak obeznanych ze średniowiecznymi realiami, jak moi szanowni przedmówcy, mogłoby czytać go z niekłamaną przyjemnością. Mimo że - tu się muszę zgodzić - dialogi, eufemistycznie rzecz ujmując, nie są najwtższych lotów.

A mnie historia zainteresowała.

Nowa Fantastyka