- Opowiadanie: meksico - Kici Kici

Kici Kici

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Kici Kici

Przepraszam, że tak mało tu fantastyki. Może komuś się spodoba. Pozdrawiam,

R

 

 

Przed oczami miał jeszcze zatłuczonego cegłą Marka, którego znaleziono niecały tydzień temu. Od tej chwili Grzegorz spał źle. Za to piło się mu całkiem dobrze. Samotność i czarne myśli przytłaczały go wyjątkowo rzadko, przeważnie o poranku, gdy budził się skacowany. W ciągu dnia udawało mu się zadbać o poprawę samopoczucia. Zapominał.

Powlókł się do kuchni. Z lodówki wyciągnął czteropak piwa. Dopiero zamykając drzwiczki, zauważył przymocowaną magnesem karteczkę. Nie pamiętał, by ją tam zostawił. Czytając informację, zdał sobie sprawę, że pamiętać nie mógł. Nie było to jego pismo.

Chyba nie zapomniałeś, że teraz twoja kolej?

Przez moment zdawało mu się, że słyszy tylko łomotanie serca. Uspokoił się, gdy zatrzymał wzrok na kalendarzu. Piątego września. Aleks przypominał o czynszu. Grzegorz uśmiechnął się sam do siebie. Dlaczego miałby się obawiać, że będzie następny? Przecież to głupie, uznał, otwierając puszkę. Po kilku łykach poczuł się znacznie lepiej. Zostało mu jeszcze kilka dni urlopu, które zamierzał wykorzystać na żałobę i wspominki. Z całej paczki został tylko on. To dziwne, ale dopiero teraz uświadomił sobie jak wiele znaczyli dla niego kumple.

Jeszcze trzy lata temu spotkali się w komplecie. Romek co prawda prawie cały czas był na haju, ale i tak bawili się wyśmienicie. A potem…

Romek naćpał się i utopił w rowie pełnym wody. To gówno wciągnęło go już dawno i tylko kwestią czasu było, kiedy go pochłonie i ukatrupi. Tak sobie pomyśleli.

Pół roku później Zbyszek, najmłodszy z całej czwórki, wyjechał do Irlandii. Wrócił jakiś czas później. W prostej trumnie. Upadek z rusztowania zmienił ciało w krwawą masę. Grzegorz mimo wszystko przyjął to po męsku. Życie jest ciężkie, bóg okrutny, a śmierć to kurwa. Daje każdemu.

Lecz tydzień temu coś w Grześku pękło. Wszystkie wspomnienia z dzieciństwa i młodości zostały tylko w jego pamięci. Był ostatnim. Na dodatek czuł niepokój. Śmierć…

Pukanie do drzwi wyrwało go z rozmyślań. Dopił resztki z puszki i poszedł otworzyć. Przez niewielką szparę dostrzegł niskiego człowieczka w czapeczce z daszkiem.

– Paczka dla pana Dudzika – przeczytał kurier.

– Niczego nie zamawiałem – mruknął.

– Odebrać tylko trzeba. – Podał Grzegorzowi niewielki pakunek. – Dzię…

Grzegorz trzasnął drzwiami i zaraz poszedł do salonu. Odpalił papierosa i zabrał się za otwieranie paczki. W środku była tylko płyta cd i krótki list.

Marek chciałby, żebyś ją otrzymał.

Co to ma być?, zapytał sam siebie, zaciągając się dymem. Płytę znał bardzo dobrze. Jedna z tych, które kupili na spółkę. Lubili Kasię Nosowską. Grzesiek zastanawiał się, kto mógł wysłać mu tę paczkę. Nie było nadawcy, a sam liścik powiedział mu tyle, że to ktoś znający ich obu. Wrzucił płytę do odtwarzacza. Pogłośnił. Posłuchał zaledwie jednego kawałka, gdy zadzwonił telefon. Numer prywatny.

– Słucham. – Odpowiedziała mu cisza. – Słucham!

– Znasz bajkę o czterech kotkach? – odezwał się męski głos.

– Może pan powtórzyć?

– Cztery kotki sobie żyły, jednego w rowie utopili…

– Jesteś pojebem? Czy jak?

– …drugiego z okna zrzucili – rozmówca nie dał sobie przerwać – trzeciego zajebali cegłą…

– Nie wiem, kim jesteś, ale zgłoszę to! – Miał ochotę rzucić telefonem lub chociaż się rozłączyć.

– A wtedy nie dowiesz się, co było z czwartym kotkiem. – Głos zamilkł na chwilę. – Chcesz wiedzieć?

– Spierdalaj! – przerwał połączenie.

Jeszcze raz spojrzał na karteczkę na lodówce. Od kiedy tam wisiała? Nie pamiętał. Nie wiedział też, kiedy Aleks wyjechał. Wczoraj? Być może. Na dodatek ta dziwna przesyłka. Teraz jeszcze telefon.

– Cztery kotki… – powiedział głośno.

Przypomniał sobie. W dzieciństwie zrobili niejedno głupstwo. Ale Grzegorz wiedział, że wtedy inaczej na to patrzyli. Doskonale pamiętał jak złapali cztery koty i potem je zabili. Tak dla zabawy. Przeraził się. Trzy martwe koty. Trzech martwych kumpli. Co było z czwartym? Chwycił za telefon, ale nie miał numeru do tego kogoś, kto dzwonił. Nie miał pojęcia, co zrobić. Poszedł do lodówki. Odczepił karteczkę. Po drugiej stronie było kilka słów. Nie widział ich wcześniej, bo nie bardzo przejął się wiadomością. Teraz widział, że to nie od Aleksa.

– A może od niego? – wyszeptał ze strachem.

"Piąty kawałek."

Zaraz skojarzył i, trzymając kartkę w dłoni, podszedł do odtwarzacza. Włączył piąty utwór.

Muzyka sącząca się z głośników nie mogła zagłuszyć szlochania. Już pamiętał, co stało się z czwartym kotem. Wypuścili go. Zwyczajnie nie mieli pomysłu, jak go zabić.

Karą za niewiarę będzie lęk,

Który już nie zechce opuścić Cię

Słowa huczały w głowie Grześka. Czwartego kota co prawda wypuścili, ale obiecali sobie, że kiedyś go dopadną. Kiedyś go dopadną.

 

Koniec

Komentarze

[SPOILER ALERT]
Nie popieram przemocy nad zwierzętami, Meksyku, zwłaszcza zabijania kotków. ; / Sama bym skurwysynów pozabijała (wybacz mój francuski ; P). Ale podoba mi się. I element fantastyczny jest jak trzeba. ; ) Tak myślę.

Czepliwa jestem, więc zaczynam:

"Romek, co prawda prawie cały czas był na haju" - a po co ten przecinek po "Romek"?

"- Odebrać tylko trzeba. - podał Grzegorzowi niewielki pakunek. - Dzię...
Trzasnął drzwiami i zaraz poszedł do salonu."
"Podał" wielką literą, poza tym zmieniasz podmiot i tego nie zaznaczasz. Ten kawalek brzmi tak, jakby to kurier poszedł do salonu.

"Co to ma być?, Zapytał sam siebie zaciągając się dymem." - "zapytał" raczej małą literą, przecinek po "siebie".

"Jedna z tych, którą kupili na spółkę." - które.

"- ... drugiego z okna zrzucili" - zbędna spacja po wielokropku.

"- Cztery kotki...- powiedział głośno." - brakująca spacja po wielokropku, dla odmiany. ; )

"Piąty kawałek" - brak kropki na końcu. A jeśli to cytat, bo z karteczki, to w cudzysłowiu.

"Zaraz skojarzył i trzymając kartkę w dłoni," - brakuje przecinka po "i".

"Muzyka sącząca się z głośników, nie mogła zagłuszyć szlochania." - Tu z kolei zrezygnowałabym z przecinka.

"Zwyczajnie nie mieli pomysłu jak go zabić." - Przecinek po "pomysłu"?

"Huczało w głowie Grześka." Hm... ponieważ zaczynasz wielką literą, zdanie to nie sprawia wrażenia kontynuacji fragmentu tekstu piosenki. Może "Muzyka huczała", albo "Słowa huczały"?

"Czwartego kota, co prawda wypuścili, ale obiecali sobie, że kiedyś go dopadną." - Albo "co prawda" wydzielone przecinkami z obu stron, albo wcale.

Daję 4. Gdyby tekst był "czysty", dałabym 5, ale tak to potykam się o przecinki itp. i czytam tekst urywanie. Tak czy owak... brrr. O.o

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Dobre.

Joseheim dzięki za poprawki :) Ja też nie znoszę przemocy, ogólnie. A już szczególnie tej bezmyślnej.

Lassar :) rozwaliłeś mnie :D

http://tatanafroncie.wordpress.com/

"Życie jest ciężkie, bóg okrutny, a śmierć to kurwa."

Którego boga miałeś tu na myśli? Jeśli chrześcijańskiego, to powinno być z dużej litery. Chociaż... "bóg" z małej litery określa funkcję postaci, a pisany z dużej "Bóg" chrześcijański ma też funkcję "boga" z małej, więc można chrześcijańskiego "Boga" nazwać "bogiem" i będzie to w teorii poprawnie... Ale ja i tak napisałbym z dużej (jeżeli chodzi o chrześcijańskiego). W końcu to imię, a imiona piszemy z dużej - nawet imiona postaci wyimaginowanych.

A tak poza tym, to zacytowane przeze mnie zdanie to wedle mojej opinii zebrane do kupy trzy największy frazesy ludzkości. Ale pasują do przemyśleń pijaczka.

Fantastyki rzeczywiście tu jak na lekarstwo (jeśli by się uprzeć, można nawet wyjaśnić całą historię "niefantastycznie"). Ale i tak mi się podobało.

Dałbym 5/6.

Zwrot Jesteś pojebem? Czy jak? brzmiałby moim zdaniem lepiej w ten sposób: Pojebany jesteś! Ale to tak na marginesie.
Opowiadanie zawiera nutę grozy, którą można było zagrać jeszcze mocniej; chociaż zakończenie pozostawia w czytelniku uczucie niepokoju, niepewności, które udziela się samemu Grześkowi. Próba zbudowania enigmatycznego nastroju była dobrą decyzją, lecz tak jak mówię, motyw lęku, wynikającego z tajemniczej sytuacji, nie został w pełni wykorzystany. No i z fantastyką też tutaj krucho, ale to mi akurat nie przeszkadza :)   

Ciekawe. Proste i pozostawiające trochę niedomówieć. I nawet oryginalne. Chyba. 
No i wreszcie złych ludzi, zabijających małe kotki, spotkała należyta kara. 

Meksico, tekst pokazuje Twoją wrażliwość. :) Trochę brakowało mi emocji w tekście, w sensie opisu strachu tego męźczyzny. Ale to chyba zwykłe marudzenie. Pozdrawiam i czekam na kolejne teksty.

Fajny pomysł, ale jak zauważył(a) agazgaga, jest przedstawiony zbyt obojetnie emocjonalnie. Szczególnie w ostatnich fragmentach przydałoby sie głębsze podkreślenie atmosfery strachu...  
Ale ostatecznie odczucia po przeczytaniu pozytywne :)
Pozdrawiam
 

Dzięki za przeczytanie i uwagi. Tekst ów był kiedyś dłuższy, a raczej był początkiem opowiadania, ale postanowiłem nie rozwijać tej historii i zrobiłem z tego szorta. Czy dobrze, to nie wiem. Miała być odrobina grozy i lęku. Niepewność jest tak przerażająca :D
pozdrawiam serdecznie :)

http://tatanafroncie.wordpress.com/

Zmarnowana szansa na co najmniej dobry (a może być wysmienity) psychologoiczny horror.  Horror, w ktorym przewija się nie do konca rozstrzygnięte  i nie do końca zdefiniowane, ale bardzo wyrażne, podchwytliwe pytanie Autora, czy aby przypadkiem nie mamy do czynienia z opisem stadium narastającego oblędu. Pytanie, na które Autor świadomie nie daje definitywnej odpowiedzi, pozostawiając ją czytelnikowi.
Chyba opowiadanie do przerobienia, oszczędnego rozszerzenia, dopracowania, doszlifowania zdań, zmienienia tytulu na "Koty" i wysłania do jakiejś miłej redakcji.  Oczywiście, celem papierowej publikacji. 
Mogło być o wiel;e lepiej. Nadal może się tak stać. 
Pozdro.

Postawiłam 3.
Znaj moją dobroć;P 

To pierwszy tekst mexykański jaki zjadłem. Smakował.

ta sygnaturka uległa uszkodzeniu - dzwoń na infolinie!

Witaj!

Fajne. Spodobało mi się, bo krótkie, na temat i z morałem. Jak Kuba kotu tak kot Kubie. ;)

Pozdrawiam
Naviedzony

Niedokończony pomysł, niewykorzystany potencjał. To tak, jak z naszą Syrenką Sport. Niezłe było, ale sie nie urodziło. Rozwiń to, bo warto.
W sumie podobało się.
Tylko jedno zdanie mi zgrzyta:
"Co to ma być?, zapytał sam siebie, zaciągając się dymem." IMO, po znaku zapytania powinien być myślnik albo nic. Przecinek dziwnie wygląda. Ale niech się specjaliści od poprawnych zapisów wypowiedzą. Bo jakoś mi się ta wersja wizualnie nie podoba.

Pozdrawiam,
007 

Fajny pomysł. Ale jak ktoś wyżej wspomniał, rozwinięty o parę stron byłby fajniejszy.

pozdrawiam

I po co to było?

czegoś mi tu zabrakło. zapewne sensu.

jeśli jest to manifest ekoterrorystyczny, to spoko. ale jeśli horror, to przydałoby się owo tajemnicze zagrożenie nie tyle wyjaśnić, co przynjamniej spójnie opisać.

4/10

ale wtedy nie byloby już takie tajemnicze :)

dzięki za przeczytanie, pozdrawiam :)

http://tatanafroncie.wordpress.com/

A tak w ogóle, to dopadli "kiedyś" tego kotka?

Przecież główny bohater powinien to wiedzieć. Skoro żyje jako jedyny, a kotek, hm... nie został dopadnięty, to nie widzę grozy... Ten element fantastyki mi unika, chociaż ciekawie czytaloby się to w pełniejszej formie a la "Dziesięciu Małych Murzynków" ;)

Niezgodo, karą dla bohatera jest lęk. Obiecali, że dopadną kotka i nie jest ważne, czy to zrobili czy nie. Bohater nie musi tego pamiętać. Ważne, że ta obietnica "dopadnięcia" ciąży nad nim. Strach przed tym co nas może spotkać, oczekiwanie, jest gorszy od strachu w chwili zdarzenia. I sto razy bardziej wolałbym nie wiedzieć, że coś złego mnie spotka, niż każdego dnia oglądać się za siebie, ze świadomością, że być może gdzieś blisko czai się ktoś kto może mnie skrzywdzić.

Pozdrawiam :) dzięki za przeczytanie :)

http://tatanafroncie.wordpress.com/

Nowa Fantastyka