- Opowiadanie: zewsnu - Zen Bo - droga samuraja [odcinki 1- 5]

Zen Bo - droga samuraja [odcinki 1- 5]

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Zen Bo - droga samuraja [odcinki 1- 5]

[To opowiadanie to żart. Fanów japońskiej kultury prosze o wyrozumiałość, odnoszę się do niej jako kompletny laik :)]

 

1 Zen Bo – Droga samuraja

I był Zen Bo samurajem młodym, a dzielnym i sławy rządnym. A chciał służbę swą poprzysiąc daimyo wielkiemu by honoru swego dowieść. I zdarzyło się, że wrócić miał z Chin dalekich, młody daimyo rodu Kodo by schedę po ojcu dziedziczyć. I wyrozumiał Zen Bo, że ród to wielki i hojnością znany. I poprzysiągł swój miecz i życie swoje by pana chronić.

I przyjechał Kodo i przyjął przysięgę i wiele miał słów pochwały dla swego samuraja pierwszego. A twarzy nie pokazał, choć wszyscy wiedzieli kim jest. I na krok miał nie odstępować Zen Bo daimyo swego. I wszędzie miał z nim być. I dumny był, lecz krótko jeno.

Bo był i na dworze i na polowaniu i do łaźni panu swemu sake niósł.

I honor utracił.

Miał bowiem Kodo piersi jędrne i był kobietą. A skoro był kobietą, nie mógł być daimyo. I nie miał Zen Bo pana swego, a skoro miał go wcześniej, tedy honor jego był stracony. I roninem stał się, łajzą bez honoru. I tylko w sposób jeden swą hańbę mógł zmazać.

 

2 Zen Bo – Seppuku

 

 

I zrozumiał Zen Bo, że śmierć musi sobie zadać by swój honor odkupić i w niesławie nie żyć. A serce jego nie znało strachu. I wiedział, że dziś jeszcze żywot zakończy, miecz w trzewia wbijając. Pożegnać się winien lub list napisać, ruszył więc by słowo ostatnie zamienić.

A wybór padł jego na siedmiu samurajów domu Cioto, którzy towarzyszami jego byli i którzy zapewne śmierć jego przyjmą i głowę zetną gdy już się przebije. I zastał siedmiu samurajów domu Cioto w łaźni siedzących, a raczących się sake z wiaderka. I żaden z nich nie miał miecza by ściąć go należycie. I uznał, że nie może swą hańbą ich radości zatruwać.

I na tyłach domu, przy łaźni ukląkł i oręż swój obok położył. I były tam no-dachi, naginata, katana, tachi, wakizashi, tanto i łuk yumi na końcu samym. I ujął miecz w dłonie młode i ku sobie skierował. I wspomniał piersi daimyo swego i westchnął z roztargnieniem. I pchnął silnie. I krzyk posłyszał. A zdziwił się wielce, gdyż choć roninem był bez honoru, to przecie krzyku wydać nie powinien.

 

3 Zen Bo – Siedmiu samurajów

 

I odwrócił się i błąd swój zrozumiał. Przez myśl haniebną o piersiach Kodo jędrnych, zbroi swej nie zzuł. Ostrze jego się ześlizgnęło i za plecami jego w krwi umoczyło. I słyszał wrzask przeraźliwy, jakby kto we wrażliwe miejsce trafiony został, lecz nie widział nikogo. I zrozumiał że ninja-zabójcy na dom Cioto napadli.

I ruszył przeciw nim by krwią swą hańbę zmazać i w obronie rodu cudzego zginąć. I sam natarł na wszystkich, choć nie widział żadnego. I byłby swe imię odzyskał, lecz los inny mu koniec gotował. Bo oto wyskoczyło z łaźni siedmiu samurajów rodu Cioto, a ninja skonfundowali się, albowiem byli skromni, a samuraje nadzy. A samuraje domu Cioto zaatakowali ich, a każdy porwał broń pozostawioną przez Zen Bo i wroga niewidzialnego ugodził. A ostatni, dla którego oręża nie starczyło, wiaderkiem po sake dźwięk głuchy wywołał, w niewidoczne czoło trafiając.

I wszystkich ninja-zabójców odparli i posiekli okrutnie. A z pogoni wróciwszy na cześć towarzysza swego, Zen Bo, okrzyki pijane wznosili. I chwalili go, bowiem dom Cioto od zabójców-ninja uchronił. I cieszyli się wielce z odwagi jego. Lecz Zen Bo radości nie zaznał, albowiem splamiony był honor jego.

 

4 Zen Bo – Spokój mnicha

 

I zobaczyło siedmiu samurajów rodu Cioto, że towarzysz ich smutkiem okryty. I zwołali mu gejszę o piersiach jędrnych i sake w niego wmusili i ziele z Indii dalekich opium zwane. I zmuszony został Zen Bo, a smutek jego bronić mu się nie pozwolił. I hulał z nimi Zen Bo, lecz piersi jędrne gejszy, o hańbie jego i piersiach jędrnych daimyo mu napomniały.

I zasępił się Zen Bo i odział naprędce, a towarzyszom swym, siedmiu samurajom rodu Cioto rzekł iż umrzeć musi. I zatroskali się samuraje, a z powagą słowa jego przyjęli, bowiem wiaderko sake kolejne już wychylili i melancholijny ich nastrój nadszedł. I ubrali się wszyscy odświętnie, a miecze przypasali. I ruszyli z Zen Bo do shinto świątyni, by przed nią przysługę towarzyszowi oddać.

I każdy z siedmiu samurajów rodu Cioto w honor Zen Bo wierzył i ściąć był go gotowy jak brata. I ukląkł Zen Bo i piersi gejszy jędrne wspomniał, a z nimi i Kodo. I rzekł im, aby dłużej w hańbie żyć mu nie kazali. I cięło naraz siedmiu samurajów. A że siedmiu ich było, a dwa wiaderka sake za sobą zostawili, tedy nie trafił żaden w nic innego, jeno w ostrza pozostałych.

I cięli ponownie, wzajem się zderzając i nad głową Zen Bo machając bezradnie. I czekał cierpliwie aż skrócą hańbę jego. Lecz oto z shinto świątyni wybiegł mnich bosy, a stary. Zakrzyczał zaraz siedmiu samurajów rodu Cioto by przemocy zaprzestali. I widząc wojownika, któren nie mrugnął gdy siedmiu samurajów rodu Cioto zabić go chciało, iść precz im kazał i posłuchali jego, albowiem starzec głos miał donośny i sprzeciwu nie znoszący.

 

5 Zen Bo – Herbata

 

I mnich bosy a stary wstać kazał Zen Bo i do chramu go zaprosił. Lecz widząc smutek jego, matę mu podsunął by usiadł sobie i o powód zadumy zapytał. I rzekł mu Zen Bo iż imię jego zhańbione, a śmierci znaleźć nie zdołał. Tu mnich bosy a stary zatroskał się nad losem ronina, bowiem kodeks bushido znał biegle i wiedział iż bez daimyo nie warte nic życie sługi jego.

Obiecał mnich bosy a stary, że dla Zen Bo, który śmierci szuka, herbaty zatrutej naparzy. Zen Bo zgodził się, bowiem sake wciąż nieco mu osąd mąciła, a skoro raz nie trafił haniebnie w swe trzewia, tedy uczynić mógł to ponownie. Postanowił przyjąć truciznę z ręki mnicha bosego a starego.

I otrzymał filiżankę naparu co tak mocny, że smoka mógł zabić i trzymając przed sobą wyszedł w noc by śmiercią swoją świątyni shinto nie plamić. I westchnął i wspomniał piersi Kodo jędrne po raz ostatni. Podniósł naczynie do ust, lecz wielka siła z dłoni mu je wyrwała.

Zobaczył Tengu – maszkarę, przeciw któremu mieczem krzywdy uczynić się nie da. A Tengu – maszkara, wiedząc że samuraj nic uczynić mu nie zdoła, zadrwić zeń zażyczył sobie nim go zabije. Zen Bo katanę swą dobył by żywot zakończyć, w walce z wrogiem co na żelazo odporny. I uderzył raz i drugi, ale Tengu – maszkara, bez trudu miecz odepchnął. I by zadrwić mocniej z bezradności samuraja, herbatę mu wypił chichocząc.

I trucizna co smoki powalić zdolna, dech odebrała Tengu – maszkarze. I wybiegł mnich bosy a stary i spojrzał na Zen Bo, nad truchłem Tengu – maszkary, stojącego.

 

[Na razie nie zamieszczam więcej żeby nie przynudzać, ale jak się komuś spodoba to jest tego 30 odcinków]

 

Pozdrawiam

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Nie jest to złe, ale niespecjalnie śmieszne. Przesadna archaizacja języka bawi przez pierwszy odcinek, potem zaczyna jeno nużyć. Sama historia z początku wywołuje lekki uśmiech, ale jeśli miałoby tego być odcinków 30?

Jeśli decydujesz się na stylizację języka, rób to konsekwetnie. W niektórych miejscach stosujesz słowa "jeno" czy "wyrozumieć", a w innych z kolei "łajza", które to słowo raczej nie jest archaiczne.
Drugie zastrzeżenie to brak przecinków w niektórych zdaniach lub ich nadmiar w innych. "I przyjechał Kodo i przyjął przysięgę i wiele miał słów pochwały dla swego samuraja pierwszego." - w tym zdaniu na przykład przed każdym "i" powinien stać przecinek (oprócz pierwszego rzecz jasna). Takich przykładów w Twoim tekście możnaby znaleźć wiele.

"Przez myśl haniebną o piersiach Kodo jędrnych, zbroi swej nie zzuł." - zzuć można tylko i wyłącznie buty.
"A z pogoni wróciwszy na cześć towarzysza swego, Zen Bo, okrzyki pijane wznosili." - okrzyki się upiły, przez co były pijane, tak?
W pierwszym odcinku można jeszcze wytrzymać, gdy zdecydowana większość zdań zaczyna się od "I", ale pod koniec jest to już nużące i męczące. Nie wiem, czy zdołałbym przebrnąć przez trzydzieści części.
Ponadto w większości zdań zastosowałeś niepoprawnie szyk przestawny przez co wyszedł ci styl archaiczny, ale błędnie zapisany. Jeśli chcesz bawić się w stylizację języka, to najpierw poczytaj kilka tekstów źródłowych z danej epoki, żebyś wiedział, jak to robić.
Tłumaczenie, że jesteś laikiem nie usprawiedliwia niektórych rażących błędów rzeczowych, które popełniłeś.

Popieram zdanie, że na dłuższą metę pseudo-stylizacja jest męcząca, oraz że rzeczywiście trzeba się dobrze językiem posługiwać, żeby takową stylizację należycie przedstawić. Z drugiej strony jednak... całkiem mi się idea i tekścik podobają. I co, rozumiem że biedak aż do końca będzie usiłował się zabić, ale cięgiem coś mu będzie na drodze stawało? ; P Tak czy owak, jeśli zamieścisz więcej - przeczytam.

Uwagę mam natomiast taką, że skoro już tak starasz się stosować adekwatną terminologię (jak z tymi broniami, chociażby), ogromnym zgrzytem jest dla mnie ród "Cioto". W żadną stronę nie jest to japońskie słowo. Nawet jeśli masz na myśli zbliżony sposób wymawiania, to w języku japońskim zwyczajnie nie ma znaków, które pozwoliłby zapisać "cio", co najwyżej "cho".

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Podoba mi się :) Ale rzeczywiście, można by trochę ograniczyć tę stylizację.

„Widzę, że popełnił pan trzy błędy ortograficzne” – markiz Favras po otrzymaniu wyroku skazującego go na śmierć, 1790

A ja nie cierpię takiej stylizacji. Skutecznie zniechęciła mnie do czytania tekstu...

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Tak mnie to wymęczyło, że nie dotarłem do końca pierwszego odcinka.

jak to mawiają na Hokkaido:
"Wielki ślimak sunie powoli
migocząc
na porzuconej zbroi".
dlaczego? nie wiem.
pozdrawiam :)

Stylizacja była celowo okropna. Prawda jest taka, że sam jej nie lubię, ale pasowała mi do historii, której nie da się traktować inaczej jak żartu. Oczywiście gdyby przerobić to na styl całkowicie archaiczny, na pewno czytałoby się przyjemniej. Myślę, że jednak nie dałbym rady tego zrobić porządnie, bez poświęcenia dużej ilości czasu np. na szukanie synonimów dla użytych kolokwializmów.

Nowa Fantastyka