- Opowiadanie: LaviX - Morfeusz

Morfeusz

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Morfeusz

Bardzo trudno jest złapać sen. Przypomina, to trochę chwytanie odblasków słońca na wzburzonej tafli wody. Być może dlatego, że sen jest jak woda. Gdy wydaję się, że trzymamy go już w garści, on i tak przecieka nam miedzy palcami. Sen jest jak nieśmiały podmuch wiatru, delikatnie muskający skórę. Cichy i subtelny, pozbawiony kształtu. Sen, to szept duszy, skierowany do naszego umysłu. To ukryte pragnienie, które zamykamy w sobie, bojąc się, że jego realizacja w prawdziwym świecie, jest nie możliwa. Sen, to nasz prywatny świat, zbudowany na łamach podświadomości.

Jednak prywatność tego świata można naruszyć. Są ludzie, zdolni do tego. Niczym hakerzy włamujący się do najlepiej chronionych komputerów, przerywają bariery ochronne umysłu i w chodzą do cudzych snów.

Pewnie zastanawiacie się dlaczego. Co, im może dać to, że włamią się do czyjegoś snu? Przecież i tak jedyne co zobaczą, to nie powiązane ze sobą sceny, które tworzy nasz umysł.

Żeby, to zrozumieć musicie wiedzieć, że to co pamiętacie po przebudzeniu, to tylko niewielki ułamek tego co przezywaliście podczas snu.

Świat realny i świat snu, są oddzielone od siebie grubym murem. Jednak oba są tak samo ważne, panuje miedzy nimi pełna równowaga. Postarajcie się pogrzebać w pamięci. Czy podczas snu, pamiętacie kim jesteście w realnym świecie?

Ten, kto włamuje się do waszego snu, może nad nim zawładnąć, może przemienić błogie chwile odpoczynku w istny koszmar. Jednak nie, to jest najniebezpieczniejsze. Każda cześć tego odrębnego świata, jest zbudowana z uczuć i przeżyć człowieka, który go wykreował. Wszystkie nasze słabości, porażki, lęki oraz marzenia i sukcesy są w nim zawarte.

Przerażające, prawda? Każdy z nas ma tajemnice, których za nic w świecie nie chce ujawnić. Myślimy, że są bezpiecznie ukryte w naszych głowach. Nic bardziej mylnego. Hakerzy są w stanie odkryć je, a potem wykorzystać przeciw nam.

Są również tacy, którzy potrafią zastąpić nasze marzenia i pragnienia swoimi własnymi. Iw ten oto sposób, budzimy się rano, uświadamiając sobie, że naszym życiowym celem jest uśmiercenie prezydenta lub kogoś kogo nawet nie znaliśmy.

Możecie powiedzieć, że to niemożliwe. Lecz przypomnijcie sobie ostatnie wydania wiadomości, nagłówki gazet z przed kilku tygodni. Coraz częściej dochodzi do brutalnych mordów, których dokonali cisi nikomu nie wadzący ludzie. Mający swoja własna rodzinę i prowadzący spokojny żywot. A nawet spokojni uczniowie, którzy bez powodu zabijają ludzi ze swojej szkoły. Coraz częściej słyszy się o takich zdarzeniach. Nie są one, jednak przypadkowe.

Ciekawi was, skąd wiem o tym wszystkim? Odpowiedź jest bardzo prosta. Jestem jednym z nich. Jestem sennym hakerem.

***

Zaczęło się od koszmaru, który przyśnił mi się pewnej nocy. Znacie ten rodzaj snów, w którym goni nas, seryjny morderca, a my za żadne skarby nie możemy mu uciec. Zwykle budzimy się w ostatnim momencie, cali zlani potem w pomiętej pościeli.

Jednak w moim przypadku stało się, inaczej. Nie obudziłem się, lecz uświadomiłem sobie, że to nie jest rzeczywistość. Tylko mój sen, tylko moja wyobraźnia.

Zjawisko, to nie jest niczym niezwykłym, a nazywa się świadomym snem. Doznaje go wielu ludzi. Raz, może kilka razy w życiu.

Problem zaczyna się wtedy, gdy chcemy nad tym zapanować. Gdy próbujemy ujarzmić sen, przywoływać go, gdy tylko tego zapragniemy. Jest, to niezwykle trudne, niemal niemożliwe.

Pamiętam setki nocy, setki prób przywołania snu, które zakończyły się fiaskiem. Gdy sen przychodził do mnie sam, udawało mi się nad, nim zapanować. Udawało mi się kształtować mój własny świat. Lecz nie zawsze skutecznie.

Problem polegał na tym, że sen często płatał mi figle. Świat, który trwożyłem był niewyraźny, nietrwały i często przybierał kształty, których sobie nie życzyłem.

Gdy próbowałem stworzyć jakiś przedmiot, budynek, miejsce. Przeważnie to co udawało mi się wykreować, znacznie różniło się od tego co zaplanowałem. Gdy chciałem zbudować zamek. Udawało mi się to. Jednak był wielkości zabawki, tak, że mogłem podnieść go gołymi rękoma. Gdy próbowałem wyśnić jakieś zwierze. Choć, by najmniejsze i najbardziej potulne jakie można sobie wyobrazić i tak w końcowym efekcie, próbowało mnie zażreć.

Z uśmiechem na ustach wspominam tamte próby. Choć wówczas strasznie mnie irytowały, teraz wywołują jedynie rozbawienie.

Moje próby opanowania snu, najprawdopodobniej zakończyły by się niepowodzeniem. I szczerze mówiąc teraz byłbym, za to bardzo wdzięczny. Jednak tak się nie stało. Zyskałem nauczyciela.

 

Mijały kolejne noce, a ja wciąż nie robiłem żadnych postępów. Nadal moje sny były niesforne i figlarne. A ja coraz bardziej zniechęcony.

– Robisz, to źle – usłyszałem głos za swoimi plecami.

Gdy odwróciłem głowę, ujrzałem rosłego mężczyznę… I w zasadzie tylko tak mogę opisać jego wygląd. Nie wiem jak był ubrany. Wszystkie wspomnienia co do jego wyglądu są niewyraźne, zamglone. Wówczas byłem święcie przekonany, że jest on kolejnym wybrykiem mojego snu.

– Kim jesteś – spytałem odruchowo.

– Kimś zdegustowanym twoją nieudolnością.

Próbowałem, wtedy stworzyć jezioro. Pamiętam, że tego dnia mieliśmy wybrać się razem z rodzicami i siostrą nad wodę, jednak deszcz pokrzyżował nasze plany. Więc postanowiłem odbić, to sobie w czasie snu. Niestety jezioro, które udawało mi się stworzyć było albo niewielką kałużą, albo woda okrutnie śmierdziała zdechłą rybom.

– Jak ma ci się udać, skoro i tak w, to nie wierzysz. Jesteś święcie przekonany, że twój twór nie będzie taki jak sobie zażyczysz. Dopuszczasz do siebie myśl, że coś możne pójść nie tak. A to podstawowy błąd. Spójrz jak robi się to poprawnie.

Właściwie nie było jak zaobserwować sposób, w którym on urzeczywistnił sen. Nie wiem nawet, kiedy znalazłem się nad morzem. Siedziałem na nagrzanym od słońca piasku plaży. Niebo było bezchmurne. A woda błękitna i czysta. W powietrzu unosił się zapach jodu.

– To niesamowite…

Zostałem sam. Mój gość znikną równie niespodziewanie jak się pojawił. Jednak następnej nocy, znów mogłem cieszyć się jego towarzystwem.

– Miotasz się, jak ryba wyrzucona z wody – krótko podsumował moje starania. – Uwierz że to, co próbujesz stworzyć jest prawdziwe. Wyobraź sobie, to z najdokładniejszymi szczegółami, a potem urzeczywistnij. Uwierz, że jest to prawdziwe, a takie się stanie.

Rozchyliłem lekko dłonie. Na mojej twarzy rozkwitł uśmiech satysfakcji. Udało się. W moich rękach spoczywał, błękitny rubin, świecił delikatnym światłem. Był piękny.

– Widzisz, to nie jest wcale takie trudne. – Czyżby w jego głosie pobrzmiewała lekka nutka dumy?

Noce mijały, a moje lekcje trwały dalej. Dostawałem coraz, to nowe zadania, coraz trudniejsze.

 

Staliśmy w koszu, który długimi grubymi linami przywiązany był do słońca. Wychyliłem się lekko podziwiając krajobrazy, które wyrzeźbiłem dłutem wyobraźni. Słońce poruszało się powoli po nieboskłonie, ciągnąc nas za sobą.

– Sen nie służy wyłącznie do zabawy – przerwał ciszę. – Sen może być niebezpieczny. Nie. Sen jest niebezpieczny.

– Nie rozumiem.

– Spójrz na te góry – wskazał palcem kierunek.– Co widzisz?

– No, góry.

– Ja widzę smutek, lęk,przerażenie. Bałeś się, o ojca nie wiedziałeś, czy żyje.

Jego słowa wprawiły mnie w osłupienie. Nie mówiłem mu, że mój tata miał wypadek. Nie było, to nic poważnego. Nie opanował samochodu i uderzył w drzewo. Na szczęście, wyszedł z tego bez większych obrażeń, jedynie ze złamaną ręką. Jednak ja przeraziłem się śmiertelnie.

– Nie mówiłem ci o tym.

– Nie musiałeś. Widzę, to sam. Cały ten świat zbudowany jest z twoich uczuć, doznań i przeżyć. Spędziłem z tobą wile czasu, znam każdą twoją myśl, każde pragnienie.

Poczułem strach. Uświadomiłem sobie, że on wie wszystko o mnie, a ja nie znam nawet jego imienia.

– Kim ty tak naprawdę jesteś?

Jego usta wykrzywił lekki uśmiech.

– Też chciał bym, to wiedzieć – powiedział bardziej do siebie niż do mnie. – Możesz nazywać mnie Morfeusz. Nie sądzisz, że to imię pasuje do mnie ?

– To trochę zuchwałe, przywłaszczać sobie imię boga.

– Och, ale przecież tutaj jesteśmy bogami. Ale nie odbiegajmy od tematu. Jak widzisz wiem o tobie wszystko i mogę tę wiedzę wykorzystać w dowolny sposób – musiał dojrzeć przerażenie w moich oczach, bo szybko dodał. – Oczywiście, nie wykorzystam jej. Jednak powinieneś wiedzieć, że inni ludzie są do tego zdolni. Nawet więcej mogą cię ubezwłasnowolnić. Zrobić z ciebie posłuszną marionetkę.

– To niemożliwe. To tylko sen, nie da się zrobić czegoś takiego.

– Niemożliwe ? – roześmiał się. – Cóż myślę, że najlepiej będzie jak przekonasz się o tym na własnej skórze.

*

Następnego ranka, wstałem nie czując żadnych zmian. Poranek przebiegał normalnie. Zjadłem śniadanie. Potem krótka walka z siostrą o łazienkę. Następnie zakradłem się do sypialni rodziców i wziąłem z pudełka na biżuterię moje mamy pierścionek. Był piękny, czy to dziwne, że chciałem mieć piękne rzeczy ?

Następnie pojechałem do szkoły i na czwartej lekcji oświadczyłem się, mojej nauczycielce od matematyki, wręczając jej pierścionek mojej mamy. Biedna kobieta, dwadzieścia lat pracy w szkole, nie przygotowało ją na tego typu wyzwania.

Całe szczęście, że rok szkolny chylił się ku końcowi. A ja kończyłem podstawówkę i za rok miałem uczyć się w gimnazjum. Więc drwiny moich kolegów musiałem znosić tylko przez miesiąc. I tak było, to o wiele za długo.

– Jak, to zrobiłeś? Nauczysz mnie tego?

Na chwile zapomniałem o gniewie, jaki czułem do Morfeusza.

– To złe pytanie, Arturze. Powinieneś raczej powiedzieć. Jak mam tego uniknąć? Jak mam się przed tym bronic?

Naśladował mój pełen przejęcia głos.

– Przestań. Jeśli nauczę się, jak to robić, będę wiedział jak się przed tym bronic.

– Nie. Obrona i atak, to dwie różne sprawy. Poza tym, nawet gdyby sam papież, prosił by mnie oto, musiał bym odmówić. Ta wiedza jest zbyt niebezpieczna dla człowieka. Świadomość, że można panować nad ludźmi, może zmienić nawet najpoczciwszą dusze w potwora.

– Ale przecież ty umiesz i nie robisz nic złego.

– Skąd ta pewność ? Przecież mnie nie znasz.

Roześmiał się na widok mojej zmartwionej miny.

– Nie ufaj nikomu. Żyj zgodnie z tą zasada a daleko zajdziesz.

– Ty mnie znasz, wiesz, że nie zrobił bym nic złego.

– Masz racje, ale ludzie się zmieniają i ty się kiedyś zmienisz. Poza tym tu nie chodzi tylko o ciebie.

– A o kogo? – Rzuciłem może zbyt opryskliwie. Ale byłem wściekły na to, że mi nie ufa.

– Każda podróż miedzy snami zostawia wyraźny ślad. Szczególnie, jeśli robił by, to ktoś tak niedoświadczony, jak ty. W swoim śnie jesteś względnie bezpieczny. Ale w cudzym… To już inna sprawa.

– Ale…

– Dość! Jeżeli coś ci się nie podoba, możemy w każdej chwili zakończyć lekcję. A, wtedy będziesz mógł robić co chcesz i jak chcesz.

Zamilkłem, Morfeusz rzadko podnosił na mnie głos. Jednak, jeśli już, to robił najlepiej było się zamknąć i pozwolić mu ochłonąć.

– Będę cie uczyć, jak bronic się przed obca ingerencją. Gdy się już tego nauczysz nasze lekcje się zakończą.

– Ale…

Jęknąłem zrezygnowany. Uciszył mnie ruchem ręki.

– Nasze lekcje zakończa się wtedy, gdy twoje mury obronne będą na tyle wielkie, że nie będę mógł się przez nie przecisnąć. Sądzę jednak, że zajmie, to nam bardzo wiele czasu, więc nie martw się. Nie porzucimy naszych lekcji z dnia na dzień.

Mylił się. Dwa tygodnie, tyle czasu było mi potrzeba, żeby wybudować wzmocnienia w okół mojego snu na tyle potężne, żeby nie mógł się przez nie przedostać.

***

Lekcja historii ciągnęła się niemiłosiernie długo. Była, to ostatnia siódma godzina, więc na lekcji obecny byłem już tylko ciałem, a myślami błądziłem gdzieś daleko. Nauczyciel ciągnął swój monolog nie zważając na brak zainteresowania ze strony uczniów.

– W roku dwa tysiące szesnastym, kryzys w unii europejskiej pogłębił się jeszcze bardziej. Dwa lata później. Polska nie widząc już żadnych korzyści z członkostwa, wystąpiła z unii. W jej ślady poszły Czechy oraz Słowacja. W tym też roku, urząd prezydenta w Polsce objął Henryk Nowogrodzki.

Jego zręczna polityka zewnętrzna oraz wiele reform, umocniły znaczenie Polski, na arenie miedzy narodowej. On też był głównym założycielem Unii Wschodnio Europejskiej. W roku dwa tysiące dziewiętnastym Polska, Czechy, Słowacja, Ukraina oraz Białoruś, stworzyły UWE.

UWE, różniła się od starej unii tym, że kraje członkowskie stworzyły jeden wspólny organizm, nowy kraj, wspólny skarb, armia, waluta, sejm. W ciągu siedmiu lat do UWE przyłączały się kolejne państwa tak, że stara unia została całkowicie wchłonięta przez UWE…

 

Ktoś śnił. Nie wyczuwam tego, gdy ktoś zasypia albo śpi. Jednak czuje, gdy komuś śnią się sny.To jest, tak jak bym siedział w jednym pokoju i przez ścianę słyszał czyjąś rozmowę.

Wyprostowałem się na krzesełku i zacząłem szukać osoby, która śniła. Tak z czystej ciekawości. Powoli przeczesywałem klasę wzrokiem, w końcu znalazłem źródło snu.

Anna Rojek leżała na ławce pogrążona w śnie. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Mi często zdarzało się zasypiać na lekcji, ale ona!? Najlepsza uczennica w klasie, przewodnicząca rady uczniowskiej oraz ulubienica nauczycieli i obiekt westchnień męskiej części klasy. Na lekcjach zawsze była tak skupiona, że wydawało się, iż połyka każde słowo nauczyciela.

Opanowała mnie ponura satysfakcja, niezbyt lubiłem ludzi sukcesu, choćby zapracowali na niego uczciwie swoimi własnymi siłami. Wiem, że to złe. Cóż przecież nigdy nie twierdziłem, że jestem aniołem zamkniętym w ludzkiej powłoce. Ja przynajmniej mam odwagę się do tego przyznać.

Wtedy poczułem coś dziwnego, w jej śnie ktoś był. Wyczuwałem dwie świadomości jej i jakąś obcą.

Poruszyła się niespokojnie. Na czole wyrosły jej krople potu.

Przejęcie? Nie, to niemożliwe. Kto i dlaczego miał, by to robić? Jednak Fakty mówiły same za siebie, ktoś wkradł się do jej snu. Jej świadomość przygasała, była tłumiona przez intruza.

Muszę jej jakoś pomóc. Powstrzymać obcego… Jednak dlaczego mam to robić? To nie moja sprawa.

Ktoś, kto potrafi wejść do cudzego snu jest bardo silny. Ktoś, kto potrafi, nim zawładnąć jest bardzo niebezpieczny. Lepiej zostawić ją sama sobie. Moja interwencja mogłaby się źle dla mnie skończyć.

Wzmocniłem jedynie mury okalające mój umysł. Cóż, możecie powiedzieć, że to tchórzliwe, że jeżeli miałem możliwość powinienem jej pomóc. Dlaczego tego nie zrobiłem? Znałem ją bardzo słabo i, jak już mówiłem, niezbyt ją lubiłem. Więc czemu miałem pomagać osobie, na której mi nie zależało?

Obudziła się. Wyprostowała się na krzesełku, a jej spojrzenie od razu powędrowało w moim kierunku. To nie była już Anna. Był, to ktoś obcy. Nasze spojrzenia spotkały się. Patrzyła na mnie z zaciekawieniem. Jej wargi poruszyły się.

– Znalazłam cię – wyszeptała.

Kilka osób odwróciły głowy w jej kierunku. Wstała z swojego miejsca, akurat w monecie, w którym zadzwonił dzwonek. Inni uczniowie zaczęli się pakować. Ona, jednak nie zawracała sobie tym głowy. Od razu podeszła do mnie.

– Choć ze mną – powiedziała chwytając mnie za nadgarstek.

– Nie – wyrwałem rękę z jej uścisku.

Zacząłem się bać. To właśnie przed takimi ludźmi ostrzegał mnie Morfeusz. Bałem się jej, ale zarazem podziwiałem jej siłę. Przejęła władzę nad Anną, gdy ta była w pełni świadoma. Tak. Jest to możliwe, jednak bardzo trudne. Cały czas jesteśmy połączeni ze światem snu, najlepszym dowodem na, to są marzenia, które z cała pewnością należą do sfery snów.

Przejęcie człowieka, gdy ten jest w pełni świadom. Jest niezwykle trudne. Łatwiej by już było, przecisnąć się przez ucho igielne, niż wejść do czyjejś podświadomości. Jednak ona tego dokonała. Przerażające.

Przebłysk irytacji na jej twarzy, oznajmił mi, że nie należy do osób, które przyjmują odmowę do wiadomości.

– To on mnie przysyła.

– Kto?

– Morfeusz. Mam dla ciebie wiadomość.

Poczułem jak zapłoną we mnie płomień nadziei. Nie miałem kontaktu z morfeuszem od sześciu lat.

– Więc mów.

– Nie tutaj, choć zemną.

Ponownie chwyciła mnie za rękę i pociągnęła za sobą. A pełne zaskoczenia spojrzenia tych, którzy pozostali jeszcze w klasie odprowadzały nas do samego wyjścia.

***

Zaprowadziła mnie na nagrzany od słońca, dach szkoły. Wiał lekki suchy wiatr. To miejsce rzeczywiście zapewniało nam dyskrecje, szczególnie, że wchodzenie na dach było surowo zakazane.

– Wiec, czego chce ode mnie Morfeusz ?

Anna odgarnęła włosy z czoła.

– Skąd mam wiedzieć? Szukam go od miesięcy.

– Ale mówiłaś…

– Kłamałam – rozłożyła ręce w bezradnym geście.

-Ty suko. Czego ode mnie chcesz?

Byłem zły na siebie, że dałem się jej tak łatwo podejść.

– Oj, jaki drażliwy i źle wychowany. Do damy zwraca się w inny sposób – jej ton był pełen drwiny. – Chce żebyś pomógł mi go znaleźć.

– Myślisz, że gdybym wiedział, gdzie jest i co się z nim dzieje, to złapał bym się na te kłamstewko.

– Nie dość, że źle wychowany to jeszcze taki głupiutki. Wiem, że spędzał dużo czasu w twoich snach.

– I co z tego ?

Pokręciła ze zrezygnowaniem głową.

– To, że zrodziła się między wami więź. Cienka linia po, której możesz trafić do niego.

Nie wiedziałem o tym. Morfeusz nie nauczył mnie tego. Rzeczywiście czasami czułem jego słabą obecność, jednak myślałem, że to tylko złudzenie.

– Wybacz nie potrafię ci pomóc. Od sześciu lat nie miałem z, nim żadnego kontaktu. Wątpię, by z tej więzi coś zostało.

– Więzi nie giną, one zostają na całe życie.

– Co nie zmienia faktu, że ci nie pomogę, denerwujesz mnie .

– Oj biedaku, obawiam się że nie maż innego wyjścia. Użyje siły jeśli będę musiała

– Jak byś mogła mi coś zrobić – zmusiłem się do kpiącego tonu. – Przejęłaś dziewczynę a nie mnie, a to znaczy, że nie możesz się dostać do mojego snu.

Starałem się, żeby w moim głosie brzmiała pewność. Nie jestem pewien co do efektu końcowego. Tak samo jak nie byłem pewien swojej tezy. Wdarła się do umysłu Anny gdy ta była na jawie, a potem ją uśpiła i przejęła. Ja nie wiedział bym nawet jak się za to zabrac.

– Irytujesz mnie – w jej oczach płonęły iskierki gniewu. – Dzieciak, który ledwie co posługuje się snem, a myśli, że jest nie wiadomo kim. Pytam się po raz ostatni. Pomożesz mi ?

– Mam cie w dupie.

– Cóż jak chcesz– wzruszyła ramionami i wzięła głębszy oddech. – Zostaw mnie ! Artur błagam cię! Odejdź ode mnie.

Byłem co najmniej zaskoczony. Bez żadnego powodu zaczęła się wydzierać cofając w stronę krawędzi dachu. Choć jej głos pełen był przerażenia, to jej oczy śmiały się ze mnie. Cofnęła się do samej krawędzi.

– Co ty odpier… Czekaj !

Za czołem biec w jej stronę. Moje palce, ledwie musnęły jej dłoń. Rzuciła się w przepaść, dzielącą ją od szkolnego dziedzińca. Tylko jeszcze przez moment uśmiech pełen satysfakcji wykrzywiał jej twarz. Po chwili już jej nie było, opuściła ciało Anny, przywracając jej świadomość. Patrzyłem jak jej oczy rozszerzają się w przerażeniu. Biedna dziewczyna, nie wiedziała co się stało. W jednej chwili była na lekcji historii, a w następnej spadała z dachu szkoły. Jej zaskoczenie nie trwało długo, jedno może dwa uderzenia serca. Potem uderzyła w ziemię, oddając ostatnie tchnienie.

Na dole rozległy się krzyki, dziedziniec pełen był uczniów wracających do domu. Wtedy zrozumiałem dlaczego zaczęła krzyczeć. Chciała mnie wrobić w morderstwo. Jednak nie było mi dane zastanowić się nad tym dłużej.

Poczułem, że coś potężnego uderzyło w mury broniące mój sen. Wykorzystała moment mojego zaskoczenia. Odsłoniłem się. Poczułem jak moje mury pękają, jak obca świadomość przecieka przez szczeliny w mojej obronie do umysłu. Zachwiałem się i upadłem na kolana. Skryłem twarz w dłoniach. Czułem się tak jak, by ktoś włączył mi mikser w głowie.

Przejmowała mnie, a ja nie mogłem nic zrobić, powoli stawałem się jej marionetką. Będzie mogła zrobić zemną co zechce. Ta myśl przerażała mnie, jednak byłem bezsilny.

Wtedy, to się stało, ktoś trzeci wpadł do mojego umysłu. Bezceremonialnie odsuną gruzy moich murów. Poczułem strach i zaskoczenie istoty która przedtem przejęła Anne. Mało jest rzeczy na świecie które cieszą bardziej niż świadomość że osoba, która ci grozi panicznie boi się czegoś.

Głowa promieniowała mi bólem, trzy świadomości w jednym ciele, to za dużo, stanowczo za dużo. Jednak ból nie trwało długo, poczułem się kompletnie stłamszony. Straciłem przytomność.

Koniec

Komentarze

Niby drugie opowiadanie, a slabiutkie, ze az strach. Bledy interpunkcyjne, jezykowe i stylistyczne tak kluja w oczy, ze az boli. Tekst praktycznie o nie wiadomo czym. Morfeusz? Matrix? Czy moze raczej Incepcja?
Slabo, 2/6 - a to i tak za duzo. 

Pomysł jest mało oryginalny (eufemistycznie mówiąc). Cały ten wstęp jest niepotrzebny, wszyscy widzieli Incepcję. Naprawdę chciałabym dać Ci jakąś radę, jak poprawić to opowiadanie, ale wiesz... może po prostu napisz coś innego, tylko wcześniej lepiej to przemyśl.

Smutna kobieta z ogórkiem.

"przerywają bariery ochronne umysłu i w chodzą do cudzych snów." - "wchodzą"
"Iw ten oto sposób, budzimy się rano" - "i w"
"gazet z przed kilku tygodni" - "sprzed" - vyzart po raz pierwszy głośno wzdycha, a to nawet nie jest jeszcze połowa tekstu.
"Świat, który trwożyłem był niewyraźny, nietrwały i często przybierał kształty, których sobie nie życzyłem." - "tworzyłem" ...
"Gdy próbowałem stworzyć jakiś przedmiot, budynek, miejsce. Przeważnie to co udawało mi się wykreować, znacznie różniło się od tego co zaplanowałem. Gdy chciałem zbudować zamek. Udawało mi się to. Jednak był wielkości zabawki, tak, że mogłem podnieść go gołymi rękoma. Gdy próbowałem wyśnić jakieś zwierze. Choć, by najmniejsze i najbardziej potulne jakie można sobie wyobrazić i tak w końcowym efekcie, próbowało mnie zażreć." - hola, hola. Jeśli ma być "gdy", to nie będzie kropki. Zdanie proste zaczynasz od "gdy" kiedy odpowiadasz na pytanie ("kiedy to zrobisz?" "gdy przyjdzie czas"). Jednak to co ty napisałeś, jest konstrukcją gramatyczną, w której "gdy" łączy dwa zdania proste w jedno złożone. Dlatego zamiast kropek radziłbym powstawiać tam przecinki. A poza tym, "zeżreć", nie "zażreć"
"zakończyły by się niepowodzeniem." - "zakończyłyby" - vyzart wzdycha teatralnie po raz drugi.
"Niestety jezioro, które udawało mi się stworzyć było albo niewielką kałużą, albo woda okrutnie śmierdziała zdechłą rybom." - "Niestety, jeziora, które udało mi się stworzyć, były albo niewielką kałużą, albo wodą okrutnie śmierdzącą zdechłą rybą"
"Właściwie nie było jak zaobserwować sposób, w którym on urzeczywistnił sen" - "sposobu, w który"
"Mój gość znikną równie niespodziewanie jak się pojawił" - "zniknął"
"Spędziłem z tobą wile czasu, znam każdą twoją myśl, każde pragnienie." - "wiele"
"Też chciał bym, to wiedzieć" - "chciałbym"
"nawet gdyby sam papież, prosił by mnie oto, musiał bym" - "gdyby sam papież prosił mnie", "musiałbym"
"jeśli robił by, to ktoś tak niedoświadczony" - "robiłby"
"jak bronic się przed obca ingerencją" - "obcą"
"kryzys w unii europejskiej pogłębił się jeszcze bardziej. Dwa lata później. Polska nie widząc już żadnych korzyści z członkostwa, wystąpiła z unii." - nazwy własne - wielka litera - Unia Europejska
"na arenie miedzy narodowej" - "międzynarodowej"
"Anna Rojek leżała na ławce pogrążona w śnie" - "we śnie"
"Kto i dlaczego miał, by to robić" - dobra, jestem w stanie zrozumieć, że można zrobić błąd i napisać "miał by", ale "miał, by" jest już ponad moją granicą pojmowania.
"Lepiej zostawić ją sama sobie" - "samą sobie"
"Wstała z swojego miejsca, akurat w monecie, w którym zadzwonił dzwonek." - "ze swojego miejsca", "momencie"
"Nie tutaj, choć zemną" - ... ... ty to robisz specjalnie? "Chodź", "ze mną".
"zapewniało nam dyskrecje" - "dyskrecję"
"złapał bym się na te kłamstewko" - "złapałbym"
"obawiam się że nie maż innego wyjścia" - "masz"
"wiedział bym nawet jak się za to zabrac." - "wiedziałbym", "zabrać"
"Za czołem biec w jej stronę." - co do...? "Zacząłem"
"Czułem się tak jak, by ktoś włączył mi mikser w głowie." - "jakby"
"Będzie mogła zrobić zemną co zechce. " - "ze mną"
"Bezceremonialnie odsuną gruzy moich murów" - "odsunął"
"Jednak ból nie trwało długo, poczułem się kompletnie stłamszony" - "nie trwał"

Nie pozostaje mi nic innego, jak westchnąć i rozłożyć ręce. Powiem ci coś. Od ludzi, którzy myślą "ha, jestem zbyt fajny, żeby czytać swój tekst. W końcu jestem geniuszem i napewno nie zrobiłem żadnego błędu. Wrzucę to do internetu, niech się inni męczą", bardziej nie znoszę chyba tylko ludzi, którzy noszą brążowe buty do czarnego garnituru (bo tych powinno się karać przynajmniej chłostą). Praktycznie wszystkie - a-b-s-o-l-u-t-n-i-e wszystkie błędy, które zrobiłeś były do uniknięcia. Wystarczyłoby przeczytać uważnie własne opowiadanie raz czy dwa. I już, wyłapałbyś te wszystkie literówki i inne bzdury. Ale nie, bo po co. Szanuj swoich czytelników, kolego. Naprawdę.
Poza tym, opowiadanie to jest interpunkcyjnym kosmose. Rozumiem, że można nie wiedzieć gdzie się stawia przecinki, ale to jeszcze nie znaczy, że można stawiać je, gdzie popadnie. http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629734 - proszę, lektura do poduszki.
Fabuła - pomijając fakt, że to zerżnięta Incepcja, tylko bez tych fikuśnych maszyn w walizkach - nawet mi się podobała. Pomysł możnaby rozbudować i stworzyć naprawdę fajne opowiadanie.Tylko że najpierw trzeba by było zlikwidować te wszystkie absurdalne błędy.




Ze tez Ci sie chcialo Vyzart... Podziwiam samozaparcie.

Nowa Fantastyka