- Opowiadanie: razorek7 - Dziedzictwo cienia prolog i cz I

Dziedzictwo cienia prolog i cz I

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Dziedzictwo cienia prolog i cz I

Zagubiony, opuszczony i zapomniany przez wszystkich człowiek. Nagi w ciemnościach stoję na krańcu swiata widząc zło i zniszczenie jakie człowiek sieje we własnym domu. Na własne życzenie tworzy piekło,piekło którego tak się boi i chce go uniknąć. Ludzie są ślepi, nie wiedzą co czynią. Nie widząc grzechu, pod nosem otworzyli wrota do krainy cieni. Plugawe stworzenia wlały sie do naszego swiata niczym ciepła woda do szklanki zasypanej herbatą. Rozdzielając rodzaj ludzki i niszcząc go od wewnątrz. Za moimi plecami rozciąga się inny świat, świat zła. Właśnie tu trafimy jeśli zmianie nie ulegną nasze czyny. Niebo zostało zamknięte jako kara za grzechy. I do póki świat się nie zmieni, będziemy topić się we własnej krwi. Wiele w życiu widziałem, byłem w miejscach które pojawiają się w głowie podczas najstraszniejszych koszmarów. Walczyłem z niepokonanymi. Lecz nigdy nie przyszło mi zmierzyć się z tak potężnym wrogiem.

Nazywam się Baltus, jestem strażnikiem bramy piekieł i ostatnim wojownikiem zakonu Owenos, ostoi wiary która została zmieciona. Moim zadaniem jest przywrócić ludziom nadzieję i wiarę w dobro. Potężniejsi i silniejsi ode mnie podarowali mi magię i moc bym mógł podróżować miedzy światami. Niszczę zło od wewnątrz, tak samo jak ono zrobiło to z nami.

Oto moja historia…

 

***

 

Pośród drzew, w ciemnym lesie szedłem do celu swej wędrówki którego miejsca nie znałem trwając w nadziei iż instynkt mnie doń doprowadzi. Zapadał zmrok, ciemne burzowe chmury powoli nadchodziły od południa zakrywając swą złowieszczą posturą gwiaździste niebo. Gdy zapadł zmrok na północny pojawiła się czerwona łuna zdradzając miejsce do którego tak długo dążyłem. Od celu dzieliła mnie jeszcze godzina drogi i przeprawa przez rzekę.

Niczym nieustraszony pielgrzym kontynuowałem swą misję wiedząc ile od niej zależy. Chmury były coraz bliżej a grzmoty i błyskawice coraz bardziej dawały o sobie znać. Wiatr hulał po lesie jak spłoszone bydło podjudzając rzekę której wody stawały się coraz bardziej nie spokojne. Po dłuższym przedzieraniu się przez puszczę w końcu udało mi się dotrzeć do rzeki. Była bardzo wzburzona i niebezpieczna, dla zwykłego człowieka przejście przez nią było by trudnym wyzwaniem. Lecz nie dla mnie, "PLUNARIUS" wycedziłem przez zęby a dziko pluskająca wcześniej woda jak potulny baranek utworzyła tunel przez który bezpiecznie przeszedłem na drugi kraniec rzeki. W oddali widziałem już mury fortecy nad którą jak sęp nad ofiarą złowieszczo unosiła się czerwona poświata. Kiedy byłem już blisko bramy zwiększyłem czujność by nie zwrócić na siebie uwagi patroli. Niczym chmura bezgłośnie wędrująca po niebie omijałem demony by zbliżyć się do muru. Przeskoczyłem na fortyfikację pomiędzy dwoma posterunkami tak by nie zostać zauważonym. Moim oczom ukazał się krajobraz niczym z piekła. Wielkie budowle pogrążone w ogniu dominowały na całym widocznym terenie a czarne ludzko podobne stwory krążyły między nimi bez celu. Wiedziałem że mam do wyboru postarać się przejść nie zauważenie lub zaatakować bestie. Wybrałem pierwszą opcję. Było już późno, mrok rozświetlał tylko ogień płonący na wieżach. Zakryłem głowę kapturem płaszcza i zeskoczyłem z murów na gałąź drzewa które rosło przy nim najbliżej. Gałąź zatrzeszczała i kilka listków spadło z niej na ziemię. Jedna postać podejrzliwie odwróciła głowę w moim kierunku. Zamarłem w milczeniu a serce mało nie wyskoczyło mi z piersi. Po dłuższym wpatrywaniu się w moją pozycję stworzenie odwróciło wzrok i odeszło, odetchnąłem z ogromną ulgą. Szybko zeskoczyłem z drzewa i pomknąłem w kierunku szerokiej budowli która wznosiła się około dwieście metrów od murów. Kiedy udało mi się do niej dostać długim susem wskoczyłem na dach budynku a to co zobaczyłem zatkało mi dech w piersiach. Ogromnych rozmiarów okrągła czeluść wydawała się nie mieć dna.

Wielki wodospad lawy wypływał z otworu w ścianie i znikał w bezdennej otchłani pozostawiając po sobie jedynie blask który z kolei oświetlał potężnych rozmiarów miasto osadzone na wykutych w skale platformach. Każdy poziom wysunięty był dalej w przód niż poprzedni tak że stojąc na najwyższym piętrze widać było całą rozciągającą się w głąb przepaści aglomerację. Na obu krańcach każdej platformy wznosiła się wieża na której szczycie płonął dziwny zielony ogień.

 

***

 

Czułem jak żar lawy wydobywa się z piekielnej czeluści muskając twarz ciepłym powiewem powietrza. Trwałem tak urzeczony monumentalnością architektury oraz potęgą istot które zbudowały coś tak niesamowitego. Jednak gdy zachwyt minął zacząłem zastanawiać się jak nie zauważenie przejść do miasta. Na północnym krańcu czeluści wznosiła się wielka ozdobiona posągami demonów brama na której murach widniały dziwne znaki oświetlone blaskiem ognia.

Pomyślałem że zapewne prowadzi na schody wiodące do ukrytego przejścia do miasta. Teraz pozostało mi już tylko znaleźć sposób by dostać się do bramy. Wszędzie roiło się od ciemnych postaci, nie możliwe było przejście i pozostanie w ukryciu. Po chwili namysłu przypomniałem sobie pewien czar którego nauczył mnie mój ojciec. Wydawał się być idealny na tę okazję, jednak by go użyć potrzebowałem jednego z demonów. Niebo było czarne jak atrament, zrobiło się bardzo cicho i spokojnie, wiatr przestał wiać a wydające się stać w miejscu powietrze co jakiś czas rozdzierał tylko odległy grzmot. Bezszelestnie zeskoczyłem z dachu budynku i niczym cień powędrowałem w stronę drzew rosnących przy murze. W końcu szczęście się do mnie uśmiechnęło, z dala od towarzyszy w ciemnych ostępach twierdzy samotnie wędrował jeden z upiorów, postanowiłem wykorzystać ten fakt. Jak z procy wyskoczyłem na przeciw kreaturze. Zaskoczona bestia natychmiast ruszyła do ataku lecz odskokiem udało mi się uniknąć natarcia. Szybkim ruchem ręki z pod płaszcza wyciągnąłem duży miecz ze złota rękojeścią oraz lśniącym pomarańczowym blaskiem ostrzem. Na klindze wykute były znaki mojego rodu działające jak pieczęć dzięki której tylko ja mogłem używać broni. Był to Gungnir, miecz mego ojca, a wcześniej mego dziadka i pradziadka przekazywany z pokolenia na pokolenie. Mocnym uderzeniem wbiłem miecz w ziemię i klęcząc wypowiedziałem słowa "CARCEREM", wokół mnie rozciągnął się krąg ognia o promieniu około sześciu metrów. Czekałem aż cień wkroczy w jego zasięg, bestia zawahała się lecz po krótkiej chwili znów ruszyła do ataku. Kiedy znajdowała się już w ognistym pierścieniu puściłem rękojeść miecza i kładąc obie ręce na ziemi wypowiedziałem słowa "SIGILLUM VINCTUM" wnętrze kręgu zajaśniało pomarańczowym światłem, symbole na mieczu zapłonęły a bestia znieruchomiała niczym posąg. Musiałem się śpieszyć by blask pierścienia nie przyciągnął wroga. Jedną ręką wyciągnąłem wbity w ziemie miecz i mocnym zamachem przeciąłem klingą powietrze. Z ostrza w kierunku cienia powędrowała niebieska smuga która przecięła go na pół. Ten zaś rozpłynął się w powietrzu jak chmura dymu. Pierścień zniknął lecz runy na mieczu nadal nie gasły, był to znak że pochłonął on energię demona. Z całą siłą cisnąłem ostrze w górę i ze złożonymi rękami wypowiedziałem słowa formuły "LIBERA DEAMONIUM" klinga zajaśniała złotym światłem i rozpuściła we wszystkie strony iskry, które z kolei otoczyły moje ciało i przywarły do niego jak pijawki. Ogarnęła mnie ciemność, czułem jak zanika cielesna powłoka będąca moim odbiciem na tym świecie.

Po chwili wszystko wróciło do normy, odzyskałem wzrok i uświadomiłem sobie że zaklęcie zadziałało. Czułem się dziwnie lekki i zwinny. zniknęła bariera między duszą i materialnym ciałem. Przybrałem ciało demona, tego samego którego chwilę wcześniej zniszczyłem. Nigdy wcześniej nie używałem zaklęcia "TRANSMUTATIO" więc było to dla mnie nowe doznanie. Wtapiając się w otoczenie mogłem teraz bezpiecznie udać się do wrót miasta by odnaleźć świątynię Wezura, jednego z czterech kapłanów Krainy Cieni.

Koniec

Komentarze

Plugawe stworzenia wlały sie do naszego swiata niczym ciepła woda do szklanki zasypanej herbatą.
:D 

ta sygnaturka uległa uszkodzeniu - dzwoń na infolinie!

Literówki i interpunkcja... Interpunkcja i literówki...
Russ, nie masz pojęcia, jak bardzo w tym momencie żałuję, że nie mogę kliknąć 'Lubię to' :D
A tak poważniej, drogi autorze - zdania są chaotyczne, nieraz za długie, a nieraz po prostu brak w nich przecinków, co bardzo przeszkadza w czytaniu. Poza tym, rozumiem, że to dopiero początek, ale może jednak warto napisać trochę więcej - mam tu na myśli dłuższy fragment, coś co nie będzie tylko czterema akapitami opisu. Może jakieś dialogi? No i nie zaszkodziłoby, gdybyś przejrzał tekst jeszcze raz - niewiedza niewiedzą, możesz nie mieć pojęcia, że 'dopóki' pisze się łącznie, ale z tego, że zdania zaczynamy dużą literą, chyba zdajesz sobie sprawę. Na jedno czytanie nie poświęcisz dużo czasu, a pozwoli ci to uniknąć kilku wpadek.
Pozdrawiam

Oczywiście dialogi będą, ale akurat w tym tekście ich nie planowałem. Milika a czy mógł byś poprawić te części tekstu które Ci nie odpowiadają i wysłać je na mój email? razorek7@wp.pl

Oczywiście, że bym mogła, ale jedynie pod względem interpunkcyjnym i ortograficznym. Nie uważam się za tak kompetentną, by zmieniać składnię całych zdań i akapitów, zwłaszcza, że ja sama dopiero niedawno tu zadebiutowałam i jest mnóstwo użytkowników, którzy mają znacznie większe doświaczenie. Myślę, że powinieneś po prostu poczekać na opinię jednego z nich i ewentualnie do takiej osoby skierować swoją prośbę.

Zagubiony, opuszczony i zapomniany przez wszystkich człowiek.

To nie jest zdanie

Nagi w ciemnościach stoję na krańcu swiata widząc zło i zniszczenie jakie człowiek sieje we własnym domu.

Łomatko... Nie dość, że koślawo, to jeszcze powtórka „człowiek". Jak już, to: Nagi, stoję w ciemnościach na krańcu świata, widząc zło i zniszczenie, jakie człowiek sieje we własnym domu.

Na własne życzenie tworzy piekło, piekło którego tak się boi i chce go uniknąć. Ludzie są ślepi, nie wiedzą co czynią.

Brak logicznego połączenia pomiędzy zdaniami.

Nie widząc grzechu, pod nosem otworzyli wrota do krainy cieni.

Ale to każdy pod swoim nosem otworzył, czy otworzyli pod jakimś jednym konkretnym?

Plugawe stworzenia wlały sie do naszego swiata niczym ciepła woda do szklanki zasypanej herbatą.

Bez komentarza...

Rozdzielając rodzaj ludzki i niszcząc go od wewnątrz.

To powinna być część poprzedniego zdania.


Razorek, jest bardzo, ale to bardzo źle. Każde zdanie do poprawy. Jeśli masz więcej jak czternaście lat, to chyba lepiej by było, gdybyś sobe pisanie odpuścił, bo nie potrafisz nawet jednego zdania sklecić poprawnie.

www.portal.herbatkauheleny.pl

Nowa Fantastyka