- Opowiadanie: Marcin Robert - Medium z Krakowa (SHERLOCKISTA 2011)

Medium z Krakowa (SHERLOCKISTA 2011)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Medium z Krakowa (SHERLOCKISTA 2011)

Medium z Krakowa

W ciągu długich lat naszej serdecznej przyjaźni Tomasz Bulanda wyjaśnił mnóstwo skomplikowanych spraw. Tak wiele, iż nie sposób ich wprost zliczyć! Kłopotliwe dla biografa wielkiego detektywa jest jednak to, że akurat w tych sprawach, w których Bulanda zabłysnął genialnymi metodami śledztwa opartymi na metodzie dedukcyjnej, fabuła była banalna i pospolita. Ale bywało także na odwrót. Bulanda niejednokrotnie brał udział w dochodzeniach dotyczących zdarzeń pełnych dramatycznego napięcia, które bulwersowały opinię publiczną. Niestety, zwykle w takich wypadkach nie miał on okazji do wykazania w pełni swych nadzwyczajnych zdolności umysłowych. Sprawa medium z Krakowa niewątpliwie należała do tego drugiego rodzaju zagadek, warta jest jednak uwagi ze względu na niezwykły wynalazek, użyty przez mojego przyjaciela w celu jej rozwiązania.

 

Niedługo minie rok od tego pamiętnego sobotniego popołudnia, gdy wpadłem do Tomasza i zastałem go grzebiącego w jakimś urządzeniu leżącym na stole. Wiedziałem, że gdy Bulanda skupiony jest na pracy nie ma sensu mu przerywać, usiadłem więc w fotelu i sięgnąłem po leżącą na biurku obok gazetę. Po pokoju kręcił się czarny kot należący do dziewczyny Tomasza. Musiała ona akurat wyjechać na jakieś szkolenie, zostawiła go więc na przechowanie. Kot usiłował kilka razy wskoczyć mi na kolana, udało mi się jednak obronić przed natrętem.

 

– Zastanawiasz się pewnie, nad czym tym razem pracuję? – nie podnosząc głowy spytał detektyw. – Odpowiedź znajdziesz w gazecie, którą właśnie przeglądasz, na stronie piątej.

 

We wskazanym miejscu natrafiłem na artykuł poświęcony osobnikowi zajmującemu się wywoływaniem duchów zmarłych, który czynił to tak udatnie, że wyglądały one niemal jak żywe. Udało mu się omamić wielu mieszkańców Małopolski, w tym kilka wpływowych osobistości. Krótko mówiąc, medium ów był wrednym typem żerującym na powszechnej wierze w przesądy.

 

– Całkiem nieźle zarabia na tym przedsięwzięciu, jak widzę – odparłem, gdy skończyłem lekturę. – Pragniesz więc zdemaskować oszusta?

– Zamierzam przyjrzeć się jego działalności, tym bardziej, że prosił mnie o to inspektor Kluzot. Właśnie skończyłem pracę nad urządzeniem, dzięki któremu dowiemy się z jakim zjawiskiem tak naprawdę mamy do czynienia.

– Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że wierzysz w te bzdury? – zapytałem z uśmiechem. Tomasz zachował jednak całkowitą powagę.

 

– Wbrew pozorom – powiedział – całe zagadnienie ma charakter stricte fizyczny. Duchy, jeśli istnieją, muszą kontaktować się z naszym światem oddziałując na niego fizycznie: wywołując zjawiska świetlne, przesuwając przedmioty i wykonując tym podobne sztuczki. Same muszą więc być istotami zbudowanymi z materii lub energii, co zresztą na jedno wychodzi. Od dawna rozmaici łowcy duchów usiłowali wykorzystać ten fakt, konstruując detektory, dzięki którym mogliby je wykrywać. Kilka lat temu zakupiłem taki detektor w sklepie okultystycznym i nieco go udoskonaliłem. Za jego pomocą będziemy mogli śledzić nie tylko same duchy, ale też ewentualne tunele podprzestrzenne, prowadzące do zamieszkiwanych przez nie alternatywnych wszechświatów. Po prostu, wszystko należy sprawdzić empirycznie.

 

Bulanda grzebał jeszcze przez moment w urządzeniu, a potem usiadł na krześle.

 

– Przez kilka ostatnich dni śledziłem owego medium. Jest zamożny, zakupił bowiem dom na przedmieściu i w nim właśnie przyjmuje klientów. Szczęśliwym trafem sąsiaduje z nim opuszczony niedawno budynek z ogrodem, z którego dobrze widać pomieszczenie, gdzie odbywają się seanse. Przyznam ci się zresztą, że sam skorzystałem z usług tego człowieka i nawiązałem kontakt ze zmarłym wujkiem. To było naprawdę zdumiewające doświadczenie! W relacji prasowej nie było najmniejszej przesady. Wujek pojawił się przede mną w ciemnym pokoju, w błysku światła. Mogłem go dotknąć i porozmawiać z nim. Znał wiele spraw, które powinny być wiadome tylko jemu i mnie. Z pewnością nie mamy więc do czynienia ze zwykłym oszustwem, ale z czymś tajemniczym i wartym zbadania.

– Co w takim razie planujesz?

– Na początek sprawdzimy hipotezę tunelu. Zakradniemy się dziś po zmroku pod dom medium, a gdy pojawi się duch, nakierujemy na niego detektor i zobaczymy, czy uda się uzyskać połączenie z innym wymiarem. Dobra zbieramy się. – Wyjął z szuflady biurka smycz i założył ją mruczkowi. – Ty będziesz prowadził kota.

 

Godzinę później siedzieliśmy ukryci w krzakach, niemalże pod oknem gabinetu medium. Bezczelnie podsłuchiwaliśmy rozmowę jakiejś kobiety ze zmarłą babcią, gdy detektor wreszcie zaskoczył. Na wyświetlaczu ukazał się szereg niezrozumiałych dla mnie cyfr, którym Bulanda przyglądał się w skupieniu. I niemal w tej samej chwili wyrósł przed nami prostokąt światła.

 

– Tak, jak przypuszczałem – powiedział z całkowitym spokojem Tomasz. – Mamy połączenie.

 

Chwycił nie spodziewającego się niczego kota i trzymając za koniec smyczy wrzucił biedne stworzenie do tunelu. Po minucie wyciągnął je przestraszone wprawdzie, lecz żywe. Zanotowałem sobie w pamięci, aby nigdy nie zostawiać pod opieką Tomasza żadnego zwierzęcia.

 

Nie namyślając się długo, Bulanda wszedł na czworakach w świetlisty prostokąt. Cóż mogłem zrobić? Ruszyłem jego sladem, ciągnąc za sobą kota. Nagle znaleźliśmy się w dużym, starannie wypielęgnowanym ogrodzie. Na całe szczęście przejście nie znikło, mieliśmy więc otwartą drogę powrotną. Rozglądaliśmy się chwilę, a potem ruszyliśmy przed siebie żwirową dróżką. Po kilkunastu minutach dotarliśmy do wysypanego białym żwirem placyku, pośrodku którego wznosiła się kolorowa altana. Gdy podeszliśmy bliżej, wyszła z niej moja nieżyjąca od ponad dwudziestu lat babcia. Zamarłem zaszokowany, Bulanda zachował jednak zimną krew:

 

– Musimy poważnie porozmawiać – powiedział.

 

Do naszego świata wróciliśmy tą samą drogą, ponownie lądując w krzakach pod oknem medium. Postanowiliśmy więc od razu złożyć mu wizytę.

 

– Przyprowadził pan kolegę? – spytał młody mężczyzna, gdy przyszła nasza kolej i weszliśmy do skromnie urządzonego pokoju, z prostym, kwadratowym stołem i kilkoma krzesłami ustawionymi wokół niego. – Przyznam, że poznałem pana już podczas poprzedniej wizyty. Mam przyjemność z Tomaszem Bulandą. Czytałem artykuły i opowiadania o pańskich dokonaniach.

– A pan, jak się domyślam – zwrócił się do mnie – jest magistrem Drewienko, biografem i przyjacielem słynnego detektywa. Czyżby prowadzili panowie dochodzenie w mojej sprawie? Ale przecież nie jestem oszustem, jak tylu innych parających się okultystyką. Naprawdę pomagam ludziom rozmawiać z ich zmarłymi bliskimi.

– Wierzę – odparł Bulanda. – Sam tego przecież doświadczyłem. Muszę jednak panu coś zdradzić, ja także potrafię wywoływać zmarłych i chciałbym pana zaprosić na spotkanie z jednym z nich.

– Naprawdę? – Na twarzy mężczyzny odmalowało się zaskoczenie.

 

W tym momencie na znak Tomasza włączyłem detektor, w którym zapisane zostały współrzędne świata duchów. Po chwili w pomieszczeniu ukazał się świetlisty prostokąt.

 

– Chodźmy! – Bulanda chwycił osłupiałego mężczyznę za ramię i pociągnął za sobą.

 

Znaleźliśmy się w tym samym ogrodzie, co poprzednio. Tym razem przed altaną stała starsza, staromodnie ubrana kobieta.

 

– Mama?! – wykrzyknął zdumiony mężczyzna.

– Tak kochanie. Ale cóż to, nie masz czapki? Zawsze ci mówiłam, że gdy wychodzisz z domu, masz zakładać czapkę!

– Ale mamo, jest przecież środek lata!

– Nie pyskuj smarkaczu, tylko idź założyć czapkę! – Kobieta zaczęła nagle rosnąć, jej skóra stała się krwistoczerwona, z ust wyrosły długie kły, a paznokcie zamieniły w potężne pazury. Medium padł przerażony na ziemię i ukrył twarz w dłoniach.

 

W tej chwili monstrum przybrało postać zielonego, pluszowego dinozaura.

 

– Cześć! Jestem Kłapacz. – Dinozaur pochylił się nad skulonym ze strachu mężczyzną. – To ja udaję zmarłych. Ktokolwiek na Ziemi próbuje się z nimi skontaktować, rozmawia tak naprawdę ze mną albo z którymś z moich przyjaciół.

 

Gwizdnął przeciągle, a wtedy spomiędzy drzew wyskoczyła chmara kolorowych postaci, jakby żywcem przeniesionych z programu telewizyjnego dla dzieci.

 

– I cóż z tego – powiedział mężczyzna, gdy wreszcie przyszedł do siebie. – Nadal mogę kontaktować się ze zmarłymi, chociaż w ich udawanie bawią się te pluszaki. Nikt się przecież na tym nie pozna, a wam nie uwierzą.

 

– Nic z tego, kolego! – odezwał się Kłapacz. – Nasze kontakty z tobą i kilkunastoma innymi mediami były tylko psychologicznym eksperymentem. Chcieliśmy lepiej poznać wasze uniwersum. Posiadamy niewielkie zdolności telepatyczne, dzięki czemu mogliśmy z umysłów badanych osób wydobyć informacje o ich zmarłych krewnych. To zaś ułatwiało nam dalsze badania waszego gatunku. Po rozmowie z detektywem Bulandą uświadomiliśmy sobie jednak, że przekroczyliśmy granice dopuszczalnego działania. Zamykamy więc program badawczy, a tobie kolego radzimy rozejrzeć się za jakąś uczciwą pracą.

 

– A jednak szkoda – powiedziałem, gdy z powrotem znaleźliśmy się w mieszkaniu Tomasza – że świat zmarłych okazał się nieprawdziwy.

– Ten był nieprawdziwy, ale jest jeszcze wiele innych do zbadania – odparł Bulanda. – Sęk w tym, aby do wszystkiego podchodzić z należytym krytycyzmem i wszystko dokładnie sprawdzać.

Koniec

Komentarze

Krótkie, nie wiem, czy nie za krótkie na konkurs. Jakaś ta historia taka naiwna mi się wydała. Może inni czytelnicy lepiej ode mnie odbiorą Twoje opowiadanie. Mi się bardzo średnio podobało.
Pozdrawiam

Mastiff

No cóż, musiałem spełnić obietnicę, że coś napiszę, jeżeli termin przedłużony zostanie do 29 lutego. Tak więc nie zamierzam ukrywać, że jest to tekst napisany w pośpiechu na ostatnią chwilę. :D

faktycznie musiałeś to pisać na kolanie. Ale przeczytałem, Pozdrawiam

Zaczęło się super. I wtedy się skończyło. Szkoda, wielka szkoda.

Napiszę coś nowego do tego początku. :D

Krótko. Ale nieźle.

Pośpiech widać. W efekcie wyszła prościutka historyjka, sympatyczna, ale w żaden sposób nie wybijająca się ponad przeciętność.

Ocena (tylko na potrzeby sherlocisty) - 3/10.

Pozdrawiam.

No cóż, pozostaje mi tylko podziękować za komentarze i wirtualne oceny. :D

Od siebie dodam jeszcze, że podstawową wadę powyższego opowiadania widziałbym w niespójności pomiędzy niezłym wstępem (napisanym na wzór oryginalnych wstępów do opowiadań Conan Doyle'a) a infantylnym środkiem i zakończeniem. Dlatego właśnie postanowiłem popracować nad sensowniejszą kontynuacją tego samego wprowadzenia.

Napisałem zaś ów tekst pod wpływem popularnego serialu "Medium", pragnąc wyśmiać propagowane w nim przesądy.

Nowa Fantastyka