- Opowiadanie: kCoolph - piątek

piątek

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

piątek

Kapliczka. Pełna ludzi. Ludzi zupełnie mi nieznanych.

Co to w ogóle za rytuał pełen fałszu?

Ojciec ojczyma leży w przeszklonej chłodni. Ojciec ojczyma, nie dziadek.

Nie żebym miał jakiekolwiek problemy z którymkolwiek z nich. Z jednym zwyczajnie się mijam, drugiego praktycznie nie znałem.

Pomieszczenie jest już zapełnione zatęchłym poczuciem obowiązku.

Wyciągamy go z zamrażarki.

Jedni podchodzą, chwilę popatrzą na zwłoki, inni chwytają za rękę. Słychać pochlipywanie z końca sali, łkanie z loży dla rodziny. Tej prawdziwej.

Jestem jedynie obserwatorem.

Do trumny ustawia się kolejka.

Groteska.

-Byłem sąsiadem, potrzymam dłoń przez pięć sekund. Byłem przyjacielem, muszę potrzymać dłużej. Może coś powiem pod nosem.

Mdli mnie z obłudy, gry i patetyzmu.

Jestem jedynie obserwatorem. Niemy i głuchy. Czasem nawet nie obserwuję zatapiając się w myślach. Pogrzeb pogrzebem ale wczorajsza noc, wieczór w zasadzie jest dużo ciekawszym tematem do rozmyślań.

 

Wyjechała.

Noc pożegnań.

Nie chciałem, żeby wyjeżdżałam ale kim ja jestem żeby ją o to prosić? A jeśli bym poprosił i na nic by się to zdało?

Herbata, początkowo zdawkowa rozmowa o niczym, później tematy poważniejsze. I czas było się zebrać. Napięcie przy drzwiach. Obezwładniająca żądza. Odsunięta. Zaprzepaszczona. Jednostronna?

Nie, na pewno nie. Upewniłem się. Żal.

Złość.

 

 

Msza, chociaż dawno na żadnej nie byłem, okazała się strasznie męcząca. Spacer na cmentarz. Pośród tłumu nieznajomych, z garstką widywaną cyklicznie: wesele, pogrzeb, czasem komunia. Zdziwieni widząc mnie w garniturze z białą różą w dłoni. Pytania. Standardowe: ‘Co u Ciebie? Jak żyjesz? Masz dziewczynę/narzeczoną/żonę?' -‘Ok Powoli. Nie'.

Kolejny bezsensowny rytuał. Wkładanie do dwumetrowej dziury. Grabarz się śpieszy bo za godzinę ma kolejna fuchę. Zniesmaczony ojczym opieprza go. Niemy tłum obserwuje, ocenia.

Kiedyś lepiej się zwłoki traktowało. Wielki kopiec rzeczy codziennego użytku, pełno chrustu no i pieśni pisane specjalnie na cześć zmarłego. I przynajmniej spore ognicho było.

Epitafium. Mowa starego strażaka. O niczym, ale ciekawsza niż kazanie.

W końcu opuszczają trumnę.

Punkt kulminacyjny.

Podnoszą się szlochy. Płaczą kobiety. Mężczyźni patrzą gdzieś w dal beznamiętnie.

Jestem tylko obserwatorem.

 

 

Wątpliwości minęły.

Trzeba wrócić, zrobić romantycznie– dramatyczną scenę.

Pukam do drzwi. Nie chcę wchodzić. Chcę się tylko pożegnać jakbyśmy mieli się już nie zobaczyć.

Widzę światełko zrozumienia w jej oczach, które powoli zastępuje zdziwienie. Ale nie, to nie tylko to. Przejrzała mnie. Od razu. Pełne zrozumienie po co przyjechałem. Dostrzegam bitwę jej myśli. Bycie złośliwą wygrywa z pożądaniem.

Niszczy mój plan, moją idealną wizję tej chwili.

Masakruje mnie.

Żal.

Furia.

Poczucie zatracenia tamtego momentu.

Tu nie jestem obserwatorem, jestem mniej lub bardziej świadomie działającym podmiotem– przedmiotem swoich skrajnych emocji.

Pożegnanie się nie udało.

 

 

Trumna jest już na dnie dziury wykopanej w zamarzniętej ziemi. Ksiądz zamilkł. Ludzie podchodzą, rzucają po garści ziemi, odchodzą. Organista przerzuca strony pieśniarza. Grabarz nerwowo trzyma łopatę, gotów w każdej chwili zabrać się do roboty.

Już prawie.

Teraz nie obserwuję, nie oceniam. Podchodzę do mogiły i cały drżąc rzucam kwiat. Ten głucho pada na dębową deskę.

Mam wielką ochotę skoczyć za nim. Powstrzymuję się.

Nie potrafię podnieść głowy, spojrzeć na kogokolwiek.

Miało być idealne pożegnanie.

Może na zawsze.

 

Jest na zawsze. Nie jest idealne.

A Jej też już nie ma.

Koniec

Komentarze

Ładny wpis blogowy, ale zawartość fantastyki oceniam na jakieś 0%...

www.portal.herbatkauheleny.pl

Ano, fantastyki rzeczywiście nie ma żadnej. Nie ma też powodu, aby tytuł tekstu zapisany był małą literą.
Poza tym, coś czuję, że Twój tekst, autorze, nie spotka się ze zbyt wielkim entuzjazmem. Nie chodzi o to, że jest zły - bo nie jest - ale takie rzeczy się tu raczej nie sprzedają.
Mam dylemat. Z jednej strony chcę poradzić ci, abyś wziął ten tekst, przerobił go i rozwinął, ale z drugiej, obawiam się, że przez zbytnie rozwinięcie straci na swym uroku.
Mam też inny dylemat. Nie wiem czy tekst jest po prostu dobry, czy może jest dobry, bo łatwo napisać dobrą krótką formę literacką?
No nic, w każdym razie - przeczytałem i stwierdzam, że źle nie jest, aczkolwiek przeczuwam, że moje zdanie może być tu dosyć odosobnione

Dla mnie, hm, tekst o niczym - facet jest na pogrzebie, zmarłego nie znał więc mu wisi, użala się nad sobą, bo kobieta go opuściła. Koniec. Nie oceniam, czy jest dobry, czy zły, ale to na pewno nie moja bajka. No i, zaiste, fantastyki brak.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Zgadzam się z SuzukiM a jeszcze bardziej z joseheimem. Dla mnie to też taki tekst o niczym, takie męskie użalanie się nad sobą - główny bohater to rozpacza go bo kobieta zostawiła, to podkreśla że jest tylko obserwatorem. Jak rozumiem bohater ma więcej niż 12 lat, więc po co szedł na ten pogrzeb??skoro to dla mniego szopka. Grzeczność grzecznością ale jak ma się cały czas nudzić i użalać to było siedzieć w domu:D
A fantastyki też tu nie znalazłam.

Tekst nadaje się raczej na jakiś portal ogólnoliteracki, a nie tutaj, bo z fantastyką nie ma nic wspólnego.

Pozdrawiam.

Moim zdaniem - tekst bez fabuły. A fantastycznej w szczególności.

Pozdrawiam

Pomieszczenie jest już zapełnione zatęchłym poczuciem obowiązku. - Piękna konstrukcja. Tak piękna, że odechciało mi się czytać dalej...

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Formalnie jest bez zarzutu. Treściowe zarzuty mam dwa. Pierwsz - podnoszony już tu brak fantastyki. Drugi to bohater. Narzeka się, czasem, że bohater(owie) tekstu są niewiarygodni w swojej konstrukcji psychicznej, osobowości, poglądach etc. Bohater tego tekstu to druga skrajność. Jest do bólu, do szpiku kości zwykły. To może być mój lub twój sąsiad, pierwszylepszy mężczyzna spotkany na ulicy. 90% w podobnej sytuacji będzie się tak zachowywać.

Od bohatera literackiego oczekuje się niezwykłości. Jeśli nie jest to niezwykłość jego osoby, to przynajmniej zdarzeń mu się przytrafiających. Jeśli tego brak, wychodzi coś właśnie takiego, jak mamy powyżej. Jak to ktoś ładnie określił: niebrzydki wpis blogowy. Zresztą, co tu dużo mówić, sztampowy, wywołujący co najwyżej wzruszenie ramion. U co wrażliwszych - z wymamrotanym pod nosem epitetm "kretyn". lub podobnym. 

Nowa Fantastyka