- Opowiadanie: kamill - Baśń z dwóch królestw, Rozdiał I: Tajemnicze spotkanie

Baśń z dwóch królestw, Rozdiał I: Tajemnicze spotkanie

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Baśń z dwóch królestw, Rozdiał I: Tajemnicze spotkanie

2257 rok II ery,

 

Pewnego ,gwieździstego wieczoru, a był to letni wieczór, na białym od śniegu szczycie góry Ezma młody wędrowiec spotkał się z czymś co w żaden sposób nie przypominało człowieka, ani też zwierzęcia. Czymś, czego nie było można nazwać osobnikiem z tej ziemi.

Gwiazdy, które na chwilę oświetliły młodzieńczą twarz wędrowca z której dało się wyczytać coś pomiędzy strachem i niepewnością bytu nagle zgasły, zasłonięte przez jakąś nienaturalną siłę. Padający śnieg z lodem też jak by ustąpił i już nie godził tysiącem odłamków w twarz. Zrobiło się przerażająco ciemno i głośno za sprawą świstów podobnych do wiatru. Cały świat zniknął, a pozostała tylko czarna pustka. Młodzieniec tracąc orientacje w terenie i nie świadom zagrożenia jakie na niego czekało w tej niezwykłej mgle, ruszył dalej . Po chwili jednak zatrzymał się i obejrzał dookoła siebie. Jasna poświata blasku księżyca nie dawała rady przebić się przez czarną zasłonę z której zaczynało się coś wyłaniać. Wielka czarna plama, zaczynała coraz bardziej przypominać sylwetkę, która mimo wszystko pozostawała zakleszczona w otchłaniach mroku. Młodziak otoczony smolną czernią zamarł w bezruchu, a jego zmysł słuchu wychwycił głos potężny i ohydnie zniekształcony.

– K'AEN DEREN MOHIRE PACTA. JESTEŚ NA MEJ ZIEMI!!!

– Jja yyyy jaa… Ja… – ale nie zdążył dokończyć bo jego głos stłumił okropny ryk.

– Złamałeś pakt!

– Nicc nieee wiem o żadnym pa pakcie. Kim ty jes…?

– ZAMILCZ PLUGAWCU!!! HAHAHA!!!

Wędrowiec w tym momencie poderwał się do ucieczki, lecz na próżno. Czerń której był częścią nie dawała punktu odniesienia, sprawiała że człowiek wariował, tracił równowagę. Nagle za sobą usłyszał dziwny świst inny niż ten wokoło. Nie wiedząc co uczynić obrócił się i serce o mało nie wyskoczyło mu z piersi. Przed nim jarzyły się czerwone oczy. Przez moment który wydawał się być wiecznością chłopak wpatrywał się w tę parę punktów w czerni oczekując ataku, ale nic takiego nie nastąpiło. Minęło raptem parę sekund a oczy znikły wraz z chłodem i czarną mgłą odsłaniając gwiazdom i księżycowi Ezmę odzianą w szlachetną biel. Młodzieniec chcąc jak najszybciej opuścić to miejsce ruszył od razu w drogę powrotną lecz to nie był koniec. Rozejrzał się i zrozumiał że jest otoczony przez jakieś dziwne postaci w ciemnych kapturach. Nie przypominali ludzi. Zamiast stup mieli kopyta a z kaptura wystawały im długie okrągłe usta. Resztę przysłaniała szata. Jeden z nich ruszył w obstawie dwóch niezdarnych orków w kierunku wędrowca. Podszedł do niego i zaczął się uważnie przyglądać. Jak by badał każdy centymetr jego ciała. W końcu oczy spoczęły na odsłoniętym fragmencie szyi chłopaka. Grymas niby twarzy pozostał nadal kamienny. Spojrzał w oczy nieszczęśnika i ponownie na szyję na której znajdował się dziwny amulet. Stwór otworzył swoje usta z których zabrzmiał głos podobny do szeptu.

– Co to jest? Ten amulet na szyi? ODPOWIADAJ!!!

Wędrowiec spuścił głowę i spojrzał zaskoczonym wzrokiem na swoją pierś na której połyskiwała błyskotka o której wskutek rozegranych zdarzeń zapomniał. Rozglądał się jeszcze przez chwilę i gdy zobaczył że nie ma odwrotu na odpowiedź na to pytanie przełkną ślinę, pomagając strunom głosowym zabrzmieć na tyle ile strach mu pozwalał.

– To, to jest medalion mego rodu.

– Jakiego rodu?

– Erykowiczów – Po tych słowach zapadła grobowa cisza, a chwilę później lawa szeptów zalała wszystkich zebranych w około. Po odczekaniu aż emocje opadną stwór ciągną dalej.

– Znam ten naszyjnik. Już go kiedyś widziałem. Wszyscy widzieliśmy. Zwykły śmiertelnik nie ma dostępu do takich suwenirów. Nie wiem czy łgasz, czy też mówisz prawdę i jesteś tym kim jesteś. Jest jednak sposób żeby się przekonać.

Stwór nachylił się i dosięgną z pochwy srebrny sztylet którym dźgną serce młodzieńca. Ten nie zdążył nawet pomyśleć o konsekwencji ruchu stwora. Upadł na pokrytą lodem i śniegiem powierzchnię. Myślał że już jest w niebiosach, lecz jak na nie nadal było chłodno, zbyt obco i nieprzyjemne. Zdał się na odwagę i otworzył oczy, przed którymi znów zobaczył stwora stojącego przednim ze sztyletem we włochatej dłoni. Miejsce w którym powinna się znajdować śmiertelna rana było nienaruszone. Chłopak znów stracił mowę i popadł w panikę

– Coo too jeest Kimm jesteście? Dajciee MI ODEJŚĆ ODMIEŃCY!!!

Stwór nachylił się bardziej a jego zielone oczy błysnęły zdziwieniem.

– To kim my jesteśmy nie jest istotne. Za to ty jesteś, a raczej to co masz na szyi.

Stwór wstał i zwrócił się do wszystkich wkoło.

– Pora wezwać Pana

– Jakkiego pana? – wydyszał resztkami sił młodzian

– Mordelesa.

Nikt już nic więcej nie powiedział, bo znów nastała ciemność która ogarnęła wszystkich zgromadzonych. Ciemność która miała być zwiastunem czasów które nadchodzą.

 

Ta historia stała się legendą, a legenda mitem, który z biegiem czasu i na skutek rozegranych zdarzeń popadł w zapomnienie. Spokojne dotąd ziemie Dwóch Królestw regularnie podtapiane były morzem jeśli nie oceanem krwi. Zgoda pomiędzy ludźmi, a innymi wiodącymi rasami zamieniła się w nienawiść która niszczyła wartości niegdyś uważane za szlachetne. Z biegiem lat nasyconych nieustannymi wojnami, bratobójczymi walkami i nieokiełzaną anarchią państwo rozpadło się. Każda rasa walczyła o swoje racje bytu, zgodnie z egoistyczną charakterystyką. Ostatecznie prawie tysiąc lat później po wielkiej wojnie pod Neyavilem wszystkie rasy na skutek wyczerpania podjęły decyzje o zaprzestaniu wojen. Przywrócono granice sprzed 3000 roku II ery, oraz dawny porządek. Ludzie osiedli się w Deren elfy w K'aen a krasnoludy w Mohir. Nie zmieniło to jednak wrogiego nastawienia do siebie. Kolejne wojny wisiały na włosku, ale czasy tymczasowego zawieszenia broni dawały nadzieję na odbudowę pokoju. Niestety jak się okaże nadzieja to nie wszystko. Z południa miała nadejść nowa fala krwi, obarczonej wielką tajemnicą z przeszłości. Fala która miała połączyć wszystkie rasy do stawienia się przed wspólnym wrogiem.

 

Ciemnych czasów czar,

dziś przyniosę Ci

By w nieszczęściu twym

ten czar się tlił.

Byś serca wołanie,

Rozpaczliwie czcił

Gdy ciemność nastanie

Czar zgaśnie razem z nim.

 

Koniec

Komentarze

Zanim zacznę czytać, drobna sugestia: popraw literówkę w tytule, bo od samego początku zniechęca.
Pozdrawiam

"Padający śnieg z lodem też jak by ustąpił" - Czy nie powinno być "jakby"?
"Nie przypominali ludzi" - Postacie "nie przypominały" - mężczyźni "nie przypominali".
"Zamiast stup mieli kopyta a z kaptura wystawały im długie okrągłe usta" - Po pierwsze, "stóp" (błędy ortograficzne odbierają chęć czytania i przyczepiają ci na czole tabliczkę "amator, nie znający ortografii" - unikaj ich, proszę). Po drugie, "z kapturów" - liczba mnoga, no chyba, że wszystkie te postacie dzieliły jeden kaptur.
"Resztę przysłaniała szata" - Liczba mnoga, jak wyżej.
"- Co to jest? Ten amulet na szyi? ODPOWIADAJ!!!" - Nie używaj potrójnych wykrzykników. Nigdy. Nie stawiasz przecież potrójnych przecinków, więc dlaczego miałbyś robić to z wykrzyknikami? Poza tym, jeśli twój stwór odzywa się "głosem podobnym do szeptu", to nie rozumiem dlaczego jego kwestia dialogowa w ogóle jest wykrzyknieniem.
"Nikt już nic więcej nie powiedział, bo znów nastała ciemność która ogarnęła wszystkich zgromadzonych. Ciemność która miała być zwiastunem czasów które nadchodzą." - "Ciemność", "ciemność", "która", "które" - synonimy są twoim przyjacielem. Powtarzanie tych samych słów w dwóch zdaniach pod rząd, rzadko wychodzi na dobre. Wierz mi.

Sugerowałbym również dodanie akapitów. Nie zdajesz sobie sprawy, jak piękne rzeczy można osiągnąć, wciskając "enter", po zakończeniu jednej myśli, a przed zaczęciem drugiej.
Błędów tu sporo, ale jak na debiut i tak nie jest źle. Wierzę, że przy odrobinie samozaparcia, poprawisz swój styl i popracujesz nad interpunkcją.
Fabuły na razie oceniał nie będę, bo cóż mogę powiedzieć o historii, skoro znam tylko jej wstęp?
Tak czy inaczej, pracuj, pisz i do zobaczenia w następnym tekście. No i pamiętaj - Kaizen to klucz do sukcesu. Kaizen.
3/6




Dobra, jedziemy:
- 'jakby' pisze się łącznie,
- 'stóp' pisze się przez ó,
- 'przed nim' piszemy osobno,
- 'nieświadom' pisze się łącznie, a najlepiej 'nieświadomy',
- 'dźgnął', nie 'dźgną',
- przecinki stawiamy przed 'a', 'który', 'lecz' i w paru innych miejscach, o których proponuję trochę poczytać,
- tego nie jestem pewna, aczkolwiek wydaje mi się, że określenie 'jasna poświata blasku księżyca' jest nieprawidłowe. Może być albo 'jasna poświata księżyca' albo 'jasny blask księżyca',
- słyszałeś może o czymś takim jak wtrącenia, zaznaczane przecinkami?
Nie powiem nic na temat fabuły, bo skupiłam się na masochistycznym wyłapywaniu błędów i źle postawionych przecinków, niemniej, jak już napisałam wcześniej, literówka w tytule zniechęca od samego początku, a nawet najlepsze opowiadania będzie nieprzyjemne w odbiorze, jeśli zostanie niechlujnie zapisane. A twoje, niestety, JEST niechlujnie zapisane. Zwłaszcza pod względem interpunkcji. Interpunkcja siedzi w kącie, załamuje ręce i płacze.
Pozdrawiam

Chłopie, przy takiej ilości błędów już przy trzecim rozdziale nie uświadczysz ani jednego komentarza, jak nie przy drugim. Już pomijając błędy interpunkcyjne i ortograficzne, to tekst jest po prostu niechlujny. 

www.portal.herbatkauheleny.pl

Już w pierwszym zdaniu masz dwa źle postawione przecinki, a jeden brakujący. Poza tym zdecydowanie nadużywasz zaimka "który". Wiele zdań jest po prostu koszmarnie napisanych. Ode mnie 1.

Nowa Fantastyka