- Opowiadanie: crev - [KB021] Mięsna strawa [18+]

[KB021] Mięsna strawa [18+]

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

[KB021] Mięsna strawa [18+]

Wstaje co rano, przecieram oczy,

Już ją tu widzę, jak się panoszy.

 

Włosy rozwiane, oczy zamglone,

Chyba zabiję, mą kurwę żonę.

 

Stoi przy oknie, rozkłada nogi,

– Choć do mnie misiu, otwieram drogi.

 

Tak się bawimy, co dzień, od roku,

A mnie już ból, rozrywa w kroku.

 

Wracam do domu, już obiad gotów,

Mięso, kapusta, piwo i rosół.

 

– Może ziemniaków, mężu kochany?

– Idź wypierdalaj, prosto do mamy!

 

Tak się kłócimy i wciąż kochamy,

Bo ona suka, miewa omamy.

 

Raz wstaje rano i patrzy w lustro,

Jak gdyby miała, głowę wręcz pustą.

 

Raz tańczy nago, pokryta rosą,

Na śnieg wybiega, zupełnie boso.

 

Gdy gości mamy, ona wręcz wrze,

Podkłada nogi, przedrzeźnia, łże.

 

Mówi, że kocha, a ja nie wierzę,

Śmieje się, płacze, mówi pacierze.

 

Raz wybiegała naga na drogę,

I rozkazała przebadać nogę.

 

Rozwarła obie, wprost przed proboszczem,

A ten skorzystał – Skoro ugoszczem.

 

Miesiąc spokoju po sprawie miałem,

Aż ją puścili i oniemiałem.

 

Przyszła we cztery, z koleżankami,

– Dzisiaj używaj, połóż się na nich.

 

Było ciekawie, mokro i krwawo,

Wtopiłem zęby, ona wciąż nago.

 

Tak walczyliśmy, wspólnie na pryczy,

A żona w kącie, kuca i ryczy.

 

Ja do niej – Co ci? – zażenowany,

A ona żem jest, nieokiełznany.

 

Miałem zostawić, oszczędzać baby,

A ja pożarłem, trzy dla zabawy.

 

Teraz tak leżą w nogach rozkroku,

Wiją się piszczą w pokoju mroku.

 

Księżyc już pełnią, skąpał się w bieli,

A ja i żona, warczeć zaczęli.

 

I na podwórzec, prosto przed siebie,

Żona na krowę, a ja ją jebie.

 

Ktoś nagle strzela, bełt rani w ucho,

A żona wyje, długo i głucho.

 

Podbiega proboszcz, dzierżąc cep w dłoni,

Żona już w lesie, za sarną goni.

 

Ja za nią pędem, przemierzam drogę,

Jako likantrop szybciutko mogę.

 

Proboszcz nie zdążył, został przy bramie,

A ja się wgryzam, myśląc – Ty chamie.

 

Noc się kończyła, księżyc zamgławia,

W ustach mam posmak, aż siem zadławił.

 

Wójt stuka w bramę z oddziałem zbrojnych,

Ja wstaję szybko – Czego? Dostojny.

 

– Czyżeś nie widział, nie słyszał czego?

– Spałem z żoneczką – mówię do niego.

 

– Trup we wsi leży, łeb ma rozryty,

Ja się dziwuję i stoję wryty.

 

– Uważaj Maciej - rzekł już przy bramie,

A ma żoneczka, już chce na sianie.

 

Śmierć ją podnieca w biodrach aż wrze,

– Choć do mnie misiu, ja rżnięcia chce.

 

Lecz dziś inaczej się z nią zabawię,

Ostatni raz i się wybawię.

 

Wchodzę głaciutko, chwytam za szyję,

A ona piszczy, wiję i wyje.

 

Chwytam więc nożyk, podcinam szyję,

Ona chce jeszcze, wije i wyje.

 

W końcu pada, leży w rozkroku,

Ja nie skończyłem, widzę łzę w oku.

 

Wieczór nadchodzi, ja wyczerpany,

Leżę na łożu, wręcz rozjebany.

 

I już planuję, początek drogi,

A ona wstaje, rozkłada nogi.

 

Wbija mi szpony, wprost w oczodoły,

Zasysa mózg – Nie kochasz żony?

 

Zostawia ciało, sama się śmieje,

A za drzewami, wiatr cicho wieje.

 

Ja nadal czuje, jak tu przechodzi,

Ona powoli, nad świecą chodzi.

 

Zapala jedną, potem i drugą,

Mówi modlitwę, nad krwi mą strugą.

 

Ja ożywiony wstaję i płacze,

Ona tak leży – Dziś krwi chce smaczek

 

Ktoś nagle wchodzi i strzela w pierś,

– Mogę od razu ze świata zejść!

 

Stoją we wrotach, wójt i rycerze,

I jakiś młody klęcząc – Nie wierzę!

 

O co im chodzi, ja nie pojmuję,

W pokoju czystko, żona harcuje.

 

To się dostawia, do trupków w kącie,

To chwyta czyjeś, nadgnite prącie.

 

Tak się nim bawi, wkłada i ssie,

Aż dwa pociski – Przebiły cię!

 

Ona umiera, ja wciąż nie mogę,

Podchodzi wójt, jej rozkłada nogę.

 

Wójt pada płasko i wstaje rześko,

Wybija resztę – Żegnajcie Leszko

 

Wilk się pożywia, zlizuję krew,

Lecz ma żoneczka z tyłu już jest.

 

Wbija mu sztylet, między łopatki,

A rycerzowi, ściąga już gatki.

 

Izba w trupach, leżą i kwiczą,

Żonka orgazmów ma niepoliczon.

 

Czy kiedyś skończy, się ta sielanka,

Oby czym prędzej, oby do ranka.

 

 

Koniec

Komentarze

Znakomite ;)

Widze, że następny tekst po najmniejszej linii oporu. Rymy częstochowskie, próba szokowania tanią wulgarnością. Słabe, moim zdaniem.

Pozdrawiam.

foch - nie wystawiłeś szóstki. Ale dzięki za komentarz.

Znaczy samoszustkowałeś się crevie? Właściwie powinienem zaporowo jedynkować, ale po co mi to.

ta sygnaturka uległa uszkodzeniu - dzwoń na infolinie!

nie inaczej :)
w regulaminie konkursu nie stało, iż nie można ;)

To jedynkuje ;}

ta sygnaturka uległa uszkodzeniu - dzwoń na infolinie!

Mam identyczne zdanie co Eferelin Rand, więc dodam tylko, że tekst (jakiegokolwiek gatunku on był) nie przypadł mi do gustu, nie spodobał mi się, a jedynie rozdrażnił swym "byciem na siłę" w tym konkursie.

Ok ok, jak widać, nowym Jaskrem nie zostane. Choć muszę przyznać, że mi się, mój tekst podoba ;)

Pozostaje mi tylko zgodzić się z przedpiszcami.

Co z wami ludzie, że słowo 'romans' automatycznie kojarzy się wam z ostrym seksem?
Ode mnie 2, za 'najmniejszą linnię oporu'.

Oj tam, już w kulki lecicie z tą "najmniejszą linię oporu". To, że tekst jest lekki i prosty, nie znaczy, że przez to musi być zbyt prosty czy też prostacki.

Po co? Pytam się, sztucznie utrudniać sobie zadanie i szczycić się dwunastozgłoskowcem, który się napisało, który pięknie brzmi i jest poprawnie napisany, skoro czyta się go z bólem głowy i odruchem wymiotnym.

Ja rozumiem, pisanie to sztuka, ale to nie znaczy, żeby sztucznie zachwycać się obrazem tylko dlatego, że ktoś powiedział, że taki on ładny [jakby ktoś nie wiedział o co mi chodzi, to np o obrazy Picasso w których ja osobiście widzę, że facet musiał mieć coś nie tak z głową (pewnie zaraz odezwą się rzesze oburzonych krytyków sztuki)] oraz sztucznie utrudniać coś, bo trudniejsze musi automatycznie być cenniejsze i lepsze.

Pewnie mogłem, mogłem posiedzieć i napisać lepiej, sprawniej, ale na pewno (pomimo, że poprawny) nie byłby to tekst taki jaki chciałbym napisać.

Dlatego dziękuję Wam za komentarze, ale proszę, nie utrudniajcie, oceniajcie coś patrząc na to, czym to jest a nie tym, czy mogłoby być.

ps.

Nie, nie oburzam się.

Nie jestem zawodowym krytykiem. Nie znam się na sztuce. Nie utrudniam sztucznie. Oceniam to co widzę i tak jak widzę.  Okiem laika. 'Spodobało mi się' na 2 i tyle.
Zaś konkurs to konkurs. Jeżeli chce się wygrać, to trzeba się postarać. Jeżeli mogłeś posiedzieć i bardziej się postarać, ale tego nie zrobiłeś, to nie dziw się, że się nie podoba.
Opinia "po najmniejszej linni oporu" w moim przypadku dotyczy i formy i treści.

A ja pochwalam taką twórczość, bo w końcu większość zananych polskich pisarzy plasuje swoje opowiadania w takowych klimatach. 
Szokujące i dobre :-) 

Klimat piosenki disco polo zachowany - nie podobało się.

Oj, nie było aż tak źle. Może romansu w tym nie ma, a dużo ostrego seksu. Wiersz średni, takie 3+, ale niekoniecznie na konkurs.
Pozdrawiam,
Wradziu

Ok, dzięki tym, którzy wypowiedzieli się także po moim, skromym zwróceniu uwagi na pewne aspekty.

Nowa Fantastyka