- Opowiadanie: Nessekantos - Jest jeden Bóg (szort)

Jest jeden Bóg (szort)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Jest jeden Bóg (szort)

I stworzył Bóg anioła, sługę swego. Dał mu skrzydła i ciało mocne, by wypełniał wolę Jego, by trwał na wieki i służył. Dał mu także Pan wolę wolną i rozum, by był użyteczny i przynosił Jemu chwałę swą doskonałością. A, gdy to się stało i zastępy anielskie zasiedliły niebiosa, Bóg wybrał spośród nich co setnego, by stał się Strażnikiem. I [Bóg] kazał wybranym strzec dzieci jego – ludzi, a każdy z aniołów innemu człowiekowi był strażnikiem. Po czym rozesłał swe sługi Pan, by czynili jak im przykazano, lecz dał im ostrzeżenie. >>Nie objawiajcie się nigdy człowiekowi, czy to temu, któremu was przydzieliłem, czy jakiemu innemu, albowiem zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: jeżeli uczynicie wbrew mej woli i ukażecie się, to zgubieni będziecie obydwoje. I anioł i człowiek.<< I stało się tak jak powiedział Pan.

Jest jeden Bóg. Stwórca, Ojciec Najwyższy, Pan Na Niebiosach. A aniołowie są Jego sługami. Pan mówi, sługa słucha. Pan każe, sługa robi. Tak zawsze było, jest i będzie. Bo tak ma być. I rzekł Pan: „Sługo mój, strzeż tego człowieka, dla którego ciebie wybrałem, bo to jest sensem twego istnienia." Set strzegł więc, jak mu nakazał Ojciec, bo ludzka istota krucha była i delikatna i jej ciało psuło się łatwo. Set strzegł, choć nie rozumiał czemu. Istota była tak mała, tak słaba. Nieistotna. Słyszał co prawda, że istoty te były niezwykłe, jedyne w swoim rodzaju i bliskie Bogu. Ale on tej niezwykłości nie widział, nie umiał.

 

Pan jednak kazał, a sługa słuchał. I strzegł Set powierzonej mu istoty, strzegł jej z całych sił. Mijał czas, a on patrzył jak ona się zmienia. Robi się większa, silniejsza, szybsza. I ciągle gotowa, by psuć swoje kruche ciało. A Set robił co mógł, by ją ochronić i wypełnić wolę Pana. Nie zawsze mu się udawało, choć istota nigdy nie zepsuła się całkiem. Zawsze tylko trochę, a potem naprawiała się sama, „Leczyła się" jak mówili ludzie. To było nowe, nieznane wcześniej słowo. Anioły nie „leczyły się", nie musiały. Ich ciała były doskonałe, niezniszczalne. Dlatego Set nie rozumiał po co Bóg stworzył istoty tak słabe i niedoskonałe. Istoty, które tak łatwo popsuć i które same się naprawiają z powrotem. Czyż nie lepiej było uczynić ciał ludzkich niczym anielskich? Twardych, silnych i niezniszczalnych. Wiecznych. Ciało człowieka nie było wieczne. Set widział to cały czas. Ludzie „umierali", bo tak właśnie nazywali to, gdy ich ciała przestawały działać. Wtedy inni ludzie brali „umarłego" i wkładali go do ziemi. I z ich oczu ciekła woda, bo umarły gnił, rozpadał się i znikał. Nie pozostawało po nim nic. Zjadały go robaki.

 

Set nie rozumiał po co Pan stworzył te istoty. Nie miały one żadnego celu, poza tym, by się mnożyć. Były bezużyteczne. Widać tak chciał Bóg i nie słudze rozumieć zamysły Pana. Sługa miał strzec istoty, chronić ją póki nie przyjdzie czas. A ten nadal nie nadchodził. Istota dalej się zmieniała, była prawie gotowa, by się mnożyć. Była też dużo większa niż wcześniej, prawie tak duża jak Set. I zauważył, że była do niego podobna. Miała oblicze anielskie oraz ręce i nogi i całe ciało jak aniołowie. I nawet włosy miała jak anioł, delikatne i jasne. Set myślał, że istota mogłaby być aniołem, gdyby tylko miała skrzydła. I nie miała tych dwóch wybrzuszeń na torsie. Anioły ich nie miały. Nie miały „piersi", bo tak nazywali je ludzie. Ludzie mówili na nie też inaczej, ale Set nie chciał słuchać. Tylko ta nazwa do nich pasowała.

 

I właśnie stąd wiedział Set, że istota którą chronił była kobietą. Bo ludzi podzielił Bóg na dwie kasty: „mężczyzn" i „kobiety" i byli oni różni. A Pan uczynił ich takimi, by mogli się łączyć ze sobą, parzyć i rozmnażać. Ludzie nie byli jak aniołowie, jedni i tacy sami, podzieleni tylko względem ich talentów. I raz jeszcze Set nie rozumiał Bożego zamysłu, ale trwał przy istocie i strzegł jej. Bez przerwy i chwili wytchnienia. A było to zajęciem trudnym i mozolnym, bo kobieta ciągle była w niebezpieczeństwie. Starał się Set ją chronić, robił co w jego mocy, lecz nie zawsze się udawało. Myślał, że może nie jest godzien tego zadania, że nie spełnia oczekiwań Boga. I wtedy Set po raz pierwszy od swego stworzenia POCZUŁ. Strach. Często widział to uczucie u ludzi, ale nigdy u aniołów. Aniołowie nie czują. Nie mogą, nie potrzebują. Ale on, Set poczuł strach. Bał się, że Bóg będzie zawiedziony jego nieudolnością i go ukarze. Lub ukarze go za to, że czuje. I zaczął Set bać się jeszcze bardziej. A potem postanowił, że już nigdy więcej nie będzie czuć. Będzie za to jeszcze bardziej starał się wypełnić wolę Pana. I zrobił tak. Odtąd istota, której strzegł zawsze już była bezpieczna. W nocy i za dnia. Nawet wtedy, gdy spała i mógł Set odpoczywać. Lecz on nie odpoczywał. Nie musiał. Jego ciało było niestrudzone, doskonałe. Nie potrzebowało snu jak ciało kobiety. Słabe, męczące się ciało z dwoma wybrzuszeniami na torsie. Tak więc istota była bezpieczna nawet podczas snu. I Set wiedział, że teraz wypełniał wolę Pana jak miał przykazane. I uradował się tym, po czym zamarł. Znów poczuł. Czemu? Jak? Nie rozumiał. Zaczął Set zastanawiać się, kiedy to się zaczęło i skąd mogło się wziąć. Przypomniał sobie. Pamiętał jak istota klękała obok łóżka, składała dłonie i modliła się: „Aniele Boży, stróżu mój (…)" Istota mówiła do niego, Seta. A Set słuchał i chciał słuchać dalej. To była jego nagroda. Dzięki temu mógł trwać przy istocie bez ustanku. I to dlatego jej nie opuszczał. Nie, by wypełnić wolę Boga, lecz istoty. Istota była najważniejsza, to ona dawała mu siły, by trwać. To istota była bogiem.

 

I znów przeraził się Set. Zgrzeszył swymi myślami, porzucił więc je. Zrozumiał jednak czemu Pan tak cenił człowieka. Z powodu jego modlitw. Co do istoty, Set nie porzucił jej, choć powinien. Powinien wrócić przed oblicze Najwyższego, złożyć mu pokłon i przyjąć karę. Nie zrobił tego jednak. Nadal trwał przy kobiecie i strzegł jej z całych sił. Na nic to. Istota tak krucha i delikatna nie powinna być jednocześnie tak nieuważna i nieostrożna. Ale była. I doszło do czegoś strasznego. Wszystko wydarzyło się w jednej chwili. Kobieta nie patrząc wyszła wprost pod koła rozpędzonej, czarnej maszyny. Nie miała szans. I nie powinna ich mieć. Pan bowiem rzekł kiedyś do Seta, sługi swego: „I przyjdzie czas, gdy twoja misja dobiegnie końca, strażniku, sługo mój. I nie ochronisz powierzonej ci w opiece istoty, bo taka jest moja wola." I istota miała umrzeć, bo taka była wola Pana. I przyszedł czas.

 

Tak się jednak nie stało. Zgrzeszył Set raz jeszcze, bo złamał rozkaz Pana i uratował istotę, a czyniąc to zgrzeszył znów, bo sprzeciwił się woli Najwyższego. Bo powiedział również Bóg: „Nie objawi się żaden z aniołów żadnemu z ludzi, albowiem obaj będą potępieni." A Set zrobił to. Ukazał się istocie. Złapał kobietę za rękę i uratował ją. A ona poczuła Seta i Set poczuł kobietę. I byli potępieni. Nic to, nieważne. Bo był tylko jeden Bóg – Istota.

 

Potępiony był odtąd Set, bóg potępił go i miał ukarać, gdy ten wróci do Niebios. Set nie wracał jednak. Trwał przy Istocie, chronił Ją i obserwował. Nie mógł zapomnieć Jej dotyku. Ciepłej i gładkiej skóry, która tętniła życiem. Ludzie byli zupełnie inni, niż aniołowie. Ludzie żyli i byli ciepli, a aniołowie nie. Aniołowie działali. I zrozumiał Set, że ludzie byli niezwykli. Nie rozumiał jednak co sprawiało, że żyli. Próbował zrozumieć tę tajemnicę z całych swych sił, jednak nie potrafił. Zawsze też myślał, że to aniołowie byli doskonalszymi istotami boga. Mylił się. Ludzie byli czymś więcej, mieli coś czego aniołom odmówiono. I Set chciał zrozumieć co to było, pragnąć dojrzeć naturę swego Boga. Obserwował więc, chronił, trwał. Nie rozumiał jednak.

 

Potem przyszedł ten czas i przy Istocie pojawił się mężczyzna. Wyglądał jak demon i był zły, ale Set nie śmiał zrobić nic przeciw niemu, bo Istota była przy demonie „szczęśliwa". Set nie wiedział co to znaczy, ale słyszał o tym uczuciu i wiedział jak je rozpoznać. Wiedział też, że było ono dobre. Nie przepędził więc demona. Po prostu obserwował. I zobaczył coś czego nigdy dotąd nie widział. Istota i demon zbliżyli się do siebie, a ich usta otwarły i połączyły. Trwali tak oboje, poruszając szczękami i splatając językami, dotykając dłońmi swych ciał. I widział Set, że Istota jest dzięki temu szczęśliwa. A potem Ona i demon parzyli się. Najpierw chciał Set ochronić Istotę, zabrać ją od demona, bo myślał, że ten czyni jej krzywdę. Dopiero potem spostrzegł Set, że Istota krzyczy, bo nie może zmieścić w sobie radości. I wtedy Istota zaczęła lśnić. Światło przenikało Jej ciało i wypływało na zewnątrz formując w boski, święty kształt. Światłem tym była DUSZA. Set zrozumiał. Bo powiedział bóg: „A teraz stwórzmy człowieka na nasz obraz." I tak też się stało. Dał bóg każdemu człowiekowi część siebie. Nieśmiertelną, nietykalną, wieczną i doskonałą duszę. A potem uwięził ją w słabym i niedoskonałym, śmiertelnym ciele, by ludzie mnożyli się i tworzyli nowe dusze, a potem umierali. By bóg mógł wziąć ich dusze do siebie i wzrastać w siłę. A on, Set nie mógł na to pozwolić. Obiecał chronić Istotę. Tak mu rozkazano, a on musiał być posłuszny.

 

Potem przychodził demon do Istoty jeszcze kilka razy i zawsze się parzyli, a Set za każdym razem mógł patrzeć na duszę Boga. I wiedział, że była ona piękna. Lecz demon przestał przychodzić, nie chciał już więcej widzieć Istoty. Wyparł się Jej. Wysłał więc Set jego duszę do boga, bo demon zgrzeszył przeciw Istocie. Ona zaś była smutna z powodu grzechu demona i stała się jeszcze smutniejsza, gdy demon umarł. Cały czas płakała. Set nie rozumiał tego. Powinna być szczęśliwsza, gdyż grzesznik poniósł karę. Ale nie była. Bo pełna dobra i miłosierdzia Istota żałowała demona i było Jej go żal. Zapragnął więc Set znów uczynić swego Boga szczęśliwym, bo chciał ujrzeć Jej duszę. Objawił się więc Istocie po raz drugi, a Ona poznała go. I była szczęśliwa, bo Set był piękny.

 

– Pamiętam cię. Uratowałeś mnie wtedy przed samochodem. Jesteś moim aniołem stróżem.

 

– Jestem – odpowiedział Set Istocie i podszedł do Niej.

 

Istota była oczarowana i w Jej oczach odbijał się anielski blask.

 

– Ochronię Cię, Boże mój. – rzekł Set i ujął twarz Istoty w swe dłonie. – Na wieki.

 

Istota i Set zbliżyli się do siebie, a ich usta otwarły i połączyły. Trwali tak oboje, poruszając szczękami i splatając językami, dotykając dłońmi swych ciał. Ciało Kobiety przeszedł dreszcz i wypełniła niebiańska rozkosz. Mięśnie napięły się i zastygły w odrętwieniu. Krew zaczęła wrzeć, a stopione w jedno myśli ścinały białko w mózgu. Istota próbowała się wyrwać, ale było już za późno. Jej dusza uleciała wprost do mych, Seta ust. I pożarłem ją, ukryłem w głębi. Była bezpieczna. Na zawsze. Patrzyłem jak martwe ciało istoty upada na ziemię, by już nigdy więcej się nie poruszyć. Odrażające, słabe ciało. Było już niepotrzebne, liczyła się tylko dusza. A tę miałem ja. Wspaniałe uczucie. Nareszcie byłem wolny. Anielskie skrzydła poczerniały, skurczyły się i odpadły. To było potwierdzenie. Wreszcie nie musiałem już nikomu służyć. W końcu mogłem być Panem samego siebie. Uśmiechnąłem się i ruszyłem w świat. Było jeszcze tyle istot, tyle dusz do ocalenia. To była moja misja. Uratować wszystkie dusze przed tym samolubnym, fałszywym bogiem. Tym tchórzem ukrytym w Niebie i niegodnym swojego imienia.

 

Jest jeden Bóg. Ja, Set.

Koniec

Komentarze

Dość starannie napisane, ale nudne. Nieciekawą całość trochę poprawia ostatni akapit, ale tylko trochę. Jeśli znajdzie sie ktoś, kto, dzięki swojej wytrwałości, dobrnie do końca pewnie znajdzie jakies "pocieszenie" w zakończeniu. Nie podobało się - nie mniej jednak zyczę powodzenia w kolejnych próbach.

W moich klimatach. Przeczytałem na raz, choć... No właśnie - tak jak przedmówca odnoszę wrażenie, że trochę to przegadane. Spokojnie można to przedstawić w formie przynajmniej o 1/3 krótszej.
Stylizacja na przypowieść biblijną poprawna. Zmieniłbym tylko imię anioła - Set i motyw zakochanego w ludzkiej kobiecie anioła wystąpił już nie raz i nie dwa w histrorii - chociażby w "Niebie nad Berlinem" i jego remake'u "Miasto aniołów".
Ogólna ocena na tak, 3,5 a może nawet 4 :)

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Zgadzam się z poprzednikami: tekst jest za długi. Motyw nienowy, chociaż ciekawy; zakończenie mocno ratuje całość, która bez niego byłaby conajwyżej nijaka, wręcz słaba. Stylizacja poprawna, nawet ładna; lubię takie przypowieściowo-legendowe klimaty, język takoż; nie zauważyłem żadnych błędów, a to duży plus. Jak na debiut całkiem dobrze. Język polski znasz (w odróżnieniu od niektórych, nie tylko debiutantów), posługujesz się nim porządnie, ale potrzeba lepszego pomysłu.

Powodzenia w poszukiwaniach. ;)
Ukłony. 

Przerażająco nudne.Gdybyś to zamknął w dwóch, trzech akapitach, byłoby w porządku, ale w tej formie jest przegadane i po prostu usypiajace.

www.portal.herbatkauheleny.pl

przegadane może i nie jest - zwłaszcza, jeśli zakładamy, że opowiadanie miało być stylizowane na coś pokroju biblijnej przypowieści - ale mimo wszystko nie przepadam za powtarzaniem kilkukrotnie tych samych informacji w tekście. poza tym, jest zdecydowanie bardzo fajnie. aż chciałoby się przeczytać ciąg dalszy.
tak więc ode mnie 5/6

Zgadzam się z przedmówcami, stylizacja na przypowieść staranna, ale całość za długa a przez to nużąca. Zakończenie jak dla mnie także ratuje tekst, ale szczerze mówiąc ja do zakończenia dobrnęłam dopiero dzięki komentarzom, że warto je przeczytać, a po drodze pozwoliłam sobie opuścić część zdań, bo jednak tekst mnie nie wciągnął.

Fajny pomysł, chociaż odnośnie wykania mam podobne wrażenia jak przedmówcy. Gdyby tekst był bardziej zwięzły, skorzystałby na tym.
Opowiadanie napisane sprawnie i jeśli chodzi o techniczną stronę, to czytało się dobrze.


Pozdrawiam.

Mi nie wydaje się to przegadane. Bardzo starannie wprowadzona stylizacja biblijna, rzadko znajduję teksty pisane w tej stylistyce, które są warte przeczytania. Twój warto przeczytać, mnie zbytnio nie znużył, raczej odprężył. Motyw miłości anioła do kobiety rzeczywiście trochę już oklepany. Ale jak to w szortach powinno być mocne zakończenie i puenta formują ostatecznie tekst na plus ;)

Saluto ;]

@Aniamania - Pozwolę sobie nie zgodzić się z Tobą w kwestii staranności "stylizacji biblijnej". Moim skromnym zdaniem wrzucenie parę razy "zaprawdę" do tekstu nie czyni go stylizowanym na cokolwiek, szyk zdań w stylu mistrza Yody też nie, a forma i zapis dialogów wręcz przeczą takiemu zamysłowi autora lub świadczą o przypadkowości czy niekonsekwencji w tym względzie. Podsumowując kwestię rzekomej stylizacji: tekst również w tym aspekcie pozostawia bardzo wiele do życzenia i błędem jest przekonywanie autora, że zrobił to dobrze czy starannie.

Nowa Fantastyka