- Opowiadanie: Ranferiel - Piła X-mas Ediszyn (szort)

Piła X-mas Ediszyn (szort)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Piła X-mas Ediszyn (szort)

– Ta jest niezła.

– Poprzednia była wyższa i zgrabniejsza.

– A może ta, panowie? Czyż nie jest śliczna?

– Gołe wszystkie wyglądają tak samo.

– Nie znasz się, Simmons! – uciął burmistrz. – Bierzemy wysoką. Proszę ją przygotować na jutro, panie Hamleigh.

– Oczywiście.

Artur Hamleigh – posiadacz fermy choinek i największego lasu w hrabstwie – oznaczył wskazaną jodełkę. Cieszył się, że jego drzewko ozdobi miejski rynek. Nie żeby w poprzednich latach było inaczej. Ojciec zadbał, by świąteczny monopol Hamleighów nie miał konkurencji. Artur posunął się o krok dalej. Zauważył, że dorodne, leśne okazy wyglądają lepiej, niż te z hodowli i postanowił włączyć je do oferty. Uzyskanie niezbędnych zezwoleń nie było trudne. Zwłaszcza, że najważniejszy decydent w osobie burmistrza został jego pierwszym klientem.

Gdy prominentni goście odjechali, Artur od razu wziął się do roboty.

– No mała, nadszedł twój czas – powiedział, odpalając piłę spalinową.

– Nie! – krzyknęła choinka.

Mężczyzna prawie upuścił sprzęt. Wtedy zza drzewa wyszła dziewczyna. Artur zaśmiał się z siebie w duchu… ale oddech ulgi uwiązł mu w gardle. Panienka była zielona. I naga.

– Proszę to odłożyć – powiedziała łagodnie. – Ta istota nie uczyniła panu krzywdy.

Dopiero po chwili zorientował się, że dziewczyna ma na myśli jodłę.

– Kim jesteś? – zaczął niepewnie.

– Moje imię nie ma znaczenia. Ważne jest drzewo. Moje drzewo.

To zirytowało Artura. Jako zatwardziały kawaler nie tolerował rządzących się kobiet. Nawet tych gołych.

– Spadaj, Pocahontas!

– Że co?…

– To, co słyszałaś. Jodła – jak wszystko tutaj! – należy do mnie. Dlatego zabieraj swój chudy tyłek z mojej posesji.

Panienka zatrzepotała rzęsami. Była drobna i płaska, ale samotny hodowca choinek nie widywał nagich kobiet na tyle często, by wybrzydzać. Przełknął ślinę i postanowił skupić się na zadaniu. Dziewczyna nie miała zamiaru mu tego ułatwiać.

– Może jednak zmieni pan zdanie? – Ruszyła w jego kierunku, delikatnie kołysząc biodrami. – Choinki z fermy są równie ładne.

– Burmistrz wybrał tę – odparł Artur.

– Pański ojciec szanował naturę. Zostawił nasze drzewa w spokoju, a my – leśne duchy – dbałyśmy o to, by wasze jodły rosły zdrowe i piękne. Proszę wybrać inną. Burmistrz się nie zorientuje. A ja umiem się odwdzięczyć.

Była tuż przy nim. Pachniała igliwiem i żywicą.

A, co mi tam! – pomyślał. Odłożył piłę i objął zieloną okazję.

 

***

 

Iluminacja wyglądała pięknie. Jak co roku, ale tym razem burmistrz był szczególnie zadowolony z choinki. Wspaniała jodła, którą kilka godzin wcześniej dostarczył Hamleigh, na placu prezentowała się nawet lepiej, niż w lesie.

– Gdyby była trochę większa, moglibyśmy rywalizować z Times Square, prawda Simmons?

– Prawda, panie burmistrzu.

– Kłamliwy przydupas.

Asystent nie odpowiedział.

– No, panie Hamleigh – burmistrz zwrócił się w kierunku Artura. – Miło mnie pan zaskoczył.

– Proszę wybaczyć, ale nie rozumiem…

– Byłem pewien, że jednak przywiezie pan któreś z hodowlanych drzewek. Pański ojciec nigdy nie wycinał tych z lasu.

– Nie jestem moim ojcem – odparł Artur, uśmiechając się chytrze.

Wiedział, że burmistrz jest bystry i nie da się oszukać. Co innego ta naiwna dziewczyna. Po upojnych chwilach zasnęła, a on przeniósł ją do domu i spokojnie ściął drzewko. Było warto. Choinka wyglądała wyśmienicie.

Rynek roił się od ludzi. Orkiestra przygrywała wesoło. Dzieci biegały wokół kolorowych straganów, przy których ich rodzice raczyli się grzańcem i kupowali ostatnie prezenty. Ot, małomiasteczkowa, świąteczna idylla.

– Oszukałeś mnie, ty… ty morderco! Zabiłeś moje drzewo!

Artur poczuł, że robi mu się gorąco. Odwrócił się w kierunku głosu. Ku wielkiej uldze mężczyzny, zielona nudystka miała na sobie jego obszerny, myśliwski płaszcz. Brązowe oczy aż iskrzyły od gniewu.

– Uspokój się, kochanie. Wszystko ci…

Dalsze słowa zagłuszył wibrujący warkot.

O, kurwa… – zdążył pomyśleć Artur, nim jego odcięta głowa pofrunęła w kierunku bawiących się ludzi. Szkarłatna fontanna chlusnęła na burmistrza i Simmonsa, który efektownie zemdlał.

Zaległa kompletna cisza. Potem jakaś kobieta zaczęła krzyczeć, a tłum ogarnęła panika.

Rynek momentalnie opustoszał.

Zniknęła również morderczyni w maskującym płaszczu. Jedynym śladem jej obecności była zakrwawiona piła mechaniczna. Oraz głowa Artura Hamleigha, która zakończyła epicki lot u stóp choinki.

Burmistrz trącił butem makabryczny prezent. Wytarł twarz rękawem i podniósł za kołnierz swojego asystenta.

– Simmons, w przyszłym roku kupujemy sztuczną.

Koniec

Komentarze

Zajebisty short :D

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Dzięki, Fas :>

Świetne - gdy już człowiek myśli, że wie, kto, gdzie, z kim i dlaczego - ty umiejętnie wyprowadzasz go z błędu.
Świetne. Świetne :)
Dzięki !Gdybym mógł, oceniłbym na 4++  (a w sumie właśnie to zrobiłem :D )

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Ranferiel, makabrystko!
Wstaw przecinek przed wołaczem.
Bardzo udane krótkie spodenki.

A ja pobawię się w malkontenta.
Nieprzekonywujący burmistrz. Nie znam nikogo, kto by nie poczuł żadnych emocji w takim momencie - strach, wściekłość, zaskoczenie, cokolwiek. Może ten burmistrz to cyborg? Tyle z negatywów.
Ciężko mi się rozstać ze stereotypem pokojowo nastawionego leśnego duszka, zaskoczyłaś mnie totalnie. Spodziewałem się, że uschnie mu cała plantacja, spłonie dom, z intymnych części ciała wyrosną liście i korzenie... Wszystkiego, ale nie tego. Jestem zaskoczony i zszokowany :-) Pozytywnie.
Dobrze mi się czytało.

Dlaczego nieprzekonywający? Opanowany, bo doświadczony.

Nie, ten burmistrz to po prostu skorumpowany do szpiku urzędas. A skoro do szpiku, to brakło już miejsca na uczucia- tylko czysta kalkulacja :)
Tomaszu- a leśne duszki z Brokilonu znasz? ;)

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

jak się okazuje, ordobina czarnego humoru to dokładnie to, czego bylo mi trzeba w tej chwili. jak boga kocham, doczytując do konca, zaśmiałem się w głos.
zacny szorcik, moja panno

@TyraelX - nie znam, a przynajmniej nie przypominam sobie.

Niezły pomysł. Czytałem kiedyś, w Fantastyce, o takich hodowanych roślino - żonach. Ta by była wybitnie podobna do zielonej ze starego opka.
Tylko jakoś nie pasuje mi tutaj ten "epicki" lot. Ale to może ze względu na internetowe nadużywanie tego słowa. Choć, z drugiej strony, nie potrafię wyobrazić sobie epickiego lotu głowy. ;)

"epicki lot głowy" - lot paraboliczny (najczęściej górnej) kulistej części ciała zwierząt, zakończony lądowaniem z przerywanym (podskakującym) telemarkiem uszu (lub ich odpowiedników), którego opis jest pełen rozmachu i złożony narracyjnie w kwestii ukazywania ww. sceny. Sprawdź również: "liryczny lot głowy" oraz "dramatyczny lot głowy"

@TomaszMaj - w takim razie polecam "Wiedźmina" - i nie mam tu na myśli filmu.

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Zabawne. I trochę makabreski przed snem łyknąłem. Potem się dziwię, ze spać nie mogę:).

Pozdrawiam

Mastiff

Night, wyobraź sobie odcinaną głowę, która w zwolnionym tempie wylatuje w powietrze, zraszana fontanną krwi wybryzbującej z szyi, w tle jakaś podniosła muzyka symfoniczna, głowa spada na ziemię, odbija się od niej kilka razy, po czym toczy jeszcze przez chwilę i zatrzymuje pod choinką, znacząc tod swej wędrówki pasmem szkarłatu na śniegu.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

@Tyrael, dzięki za komentarz. Uśmiałam się rzy Twoim opisie lotu ;)
@Adam, cieszę się, że Ci się podobało. Już poprawiam.
@Tomasz, burmistrz to po prostu zimny twardziel :] Nie taki miły, stereotypowy pan z brzuszkiem, ale raczej gościu w typie Tommy'ego Lee Jonesa.
@vyzart, dziękuję :)
@NightRage, jakie HODOWLANE roślino-żony masz na myśli? Moja bohaterka to zwyczajna, leśna driada ;)
@Bohdan, dziękuję i również pozdrawiam.
@Fas, właśnie tak wyglądał lot głowy Artura ;)
Jeszcze raz dziękuję za wszystkie komentarze. Mniej dziękuję za - kolejną - anonimową tróję. Wsześniej dostałam już jedną za "Szelmostwa...", więc zaczynam odnosić wrażenie, że ktoś mnie tu nie lubi ;) Ale cóż, na NF i tak oceny nie mają znaczenia.

Ja Ciebie lubie :)
A tak poza tym, opowiadanko smakowite, jak pączki w czekoladzie. Super, podobało mi się. Takie makabrrrryczne! W sam raz na poczatek dnia.
A ocenami to faktycznie się nie przejmuj. Liczy się dobre słowo lub jakikolwiek komentarz.
Pozdrawiam.

Wesołych Świąt!

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Szort wyśmienity. Spojrzałem na pierwsze zdanie, a nim się obejrzałem, byłem już na końcówce. Świetny!

...I szczęśliwego Nowego Roku!

Ja też Cię lubię:). Nie wystawiam często ocen, ale dam piątkę. Trochę średnia wzrośnie, a jest - to trzeba przyznać - za niska.
WŚ i SNR

Mastiff

Stanowczo za niska. Dorzucę trochę.

E, chłopaki, słabo coś ze średnią. Też coś dorzucę, ile fabryka dała... :)

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Bardzo dziękuję! Wesołych Świąt :D Szczęśliwego Nowego Roku będę życzyć pod swoim sylwestrowym tekstem ;)

Wzajemnie Ranferiel :) Wesołych Świąt :)

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Fajne to! Ze sztuczną choinką za rok też mogą być problemy, bo się jeszcze okaże, że jakiś terminator będzie do niej emocjonalnie przywiązany ;-)

Wesołych Świąt Wszystkim! :)

@Dziko, dzięki ;) Wesołych! (o, matko, to już jutro :P)

@Ranferiel Coż, i ta hodowlana, i Twoja driada są w mojej wyobrażni zielone. Radzą sobie również dobrze z drastycznym rozwiązywaniem relacji damsko - męskich. :)

@TyraelX, @Fasoletti - Dziękuję, za tak barwe opisy "epickich" lotów :)

@NightRage- pamiętam to opowiadanko w Fantastyce. To wieki temu było. Dobre. Tamta zielona żona też wykończyła chłopa.
Szczególnie podobał mi się opis, jak kiełkowała i rosła.
@TyraelX- Wiedxmina czytałem dawno, dawno temu. Chyba sobie przypomnę.

fajne, tylko przeważnie leśne duchy umierają po scięciu wybranego przez nie drzewa. no ale dobra. epicki lot, tak, lubię opowiadania ze szczyptą makabryczności i czarnego humoru. Choć tak mnie zastanawia, skąd ona wzięła tę piłe? ok, czepiam się ;)

@pikapika, "mechanika" leśnych duchów może być różna. Płaszcz i piłę wzięła z domu Artura: Po upojnych chwilach zasnęła, a on przeniósł ją do domu i spokojnie ściął drzewko. Ja pilnuję takich detali ;)

@TomaszMaj - To było bardzo charakterystyczne podejście do tematu zamążpójścia. Chyba muszę poszukać tego numeru F i przeczytam sobie opko raz jeszcze.

Style świetny, bardzo wciąga. Ledwo zaczęłam czytać a tu już koniec. Zakończenie mnie zaskoczyło i to bardzo choć przyznam, że też rozczarowało bo jakoś spodziewałam się czegoś równie okrutnego, ale bardziej finezyjnego. Ale efekt zaskoczenia na pewno był duży:D:)

@Laodika, bardzo dziękuję :)

Ha! Świetne, Ran :) Tylko jak już poleciała głowa, to liczyłem na więcej masakry ;) No i tak zostawiła to ścięte drzewo? Nie zabrała, żeby je pochować, albo coś? :P

„Widzę, że popełnił pan trzy błędy ortograficzne” – markiz Favras po otrzymaniu wyroku skazującego go na śmierć, 1790

Świetne z jednym wyjątkiem. 'epicki' pasuje tutaj jak pięść do nosa. Poza tym super.

@Diriad, dzięki :) Co do dalszych losów drzewa - akcja na rynku ma miejsce następnego dnia. Panienka miała masę czasu by uporać się z drzewem i nauczyć obsługi piły łańcuchowej ;)
@lakeholmen, dziękuję. Będę uważać, żeby nie przesadzać z epickością :)

Nowa Fantastyka