- Opowiadanie: Unfall - Kolejne wcielenie

Kolejne wcielenie

Proponuję nie czytać komentarzy przed przeczytaniem opowiadania, aby uniknąć ewentualnych spoilerów.

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Kolejne wcielenie

Było tak cicho i spokojnie, zupełnie inaczej niż w przeludnionym Tokio. Uliczny zgiełk ustąpił szumowi drzew i śpiewom ptaków. Wszechobecne spaliny już nie drapały go w gardło. Zamiast tego, las pieścił nozdrza zapachem żywicy. Szary beton przepadł gdzieś za ścianą żywej zieleni, oświetlaną nie kolorowymi neonami, a przedzierającymi się przez listowie promieniami słońca. Ciepło dziennej gwiazdy wespół z lekkim wietrzykiem osuszały łzy uczepione kącików oczu. Nie musiał się nigdzie spieszyć i nie miał już żadnych obowiązków. Nie było też w nim strachu. Nareszcie poczuł się wolny.

Takumi zeskoczył z dużego głazu. Zanim stopy dotknęły miękkiego mchu, pętla na szyi zacisnęła się, skręcając mu kark. Na leśną ściółkę opadła jedynie książka, którą przed momentem ściskał w dłoni – „Kompletny podręcznik samobójstwa” – bestseller, który przywiódł go do lasu Aokigahara.

 

***

 

Rozproszone w przestrzeni myśli zaczęły gnać ku sobie. Okruchy wspomnień, luźne skojarzenia i strzępy informacji wirowały w szalonym tańcu, coraz ściślej do siebie przylegając, stając się elementami na nowo tworzącej się świadomości. Takumi czuł, jak jego zrekonstruowane „ja” wtłoczone zostaje w materię, aby zaznać życia w kolejnym wcieleniu.

 Jego nowe ciało wypełniła energia. Otworzył oczy, ale jaskrawe światło zmusiło go do ich przymrużenia. W polu widzenia rozróżniał tylko jeden kształt – prostą choć niewyraźną, pionową linię. Jasność powoli oswajała wzrok, a linia stawała się coraz bardziej ostrą. Ostrą? To ostrze! Widział przed sobą stalową głownię miecza. Wystraszył się. Opuścił nieco wzrok i zobaczył dłonie trzymające katanę. Jego własne dłonie, ukryte pod stalowymi płytkami tworzącymi rękawice.

Nie tego się spodziewał. Nie należał do zbyt religijnych, ale jeśli już miał odrodzić się po śmierci, oczekiwał  raczej narodzin jako niemowlę, ewentualnie szczenię jakiegoś gatunku zwierząt, jeśli los miałby być dla niego mniej łaskawy. Wyglądało jednak na to, że jego dusza zawładnęła ciałem wojownika i to od razu zakutego w pancerz i uzbrojonego.

Powiódł wzrokiem dookoła. Stał na betonowej podłodze wewnątrz kręgu jasnego światła. Poza nim wszystko spowijał mrok. Nie był sam. Przed nim stał inny wojownik, odziany w tradycyjną zbroję. Metalowe, barwione czerwonym lakiem elementy oyoroi łączyły taśmy w kolorze złota. Twarz przeciwnika nikła w cieniu, rzucanym przez okazały kabuto. Takumiego ogarnął strach. Czy po to uzyskał nowe życie, aby za chwilę stracić je w walce? A może to kara za samobójstwo? Musi teraz walczyć o to, czego wcześniej sam się pozbawił? Przed wyprawą do lasu Aokigahara był pracownikiem biurowym w wielkiej korporacji. Prawdziwą katanę trzymał w ręku tylko raz, w dzieciństwie, w domu dziadka. Nigdy nie dbał specjalnie o sprawność fizyczną i nie interesował się sztukami walki. Wewnętrznie cały dygotał, ale obciążone zbroją ciało ani drgnęło.

Przeciwnik uniósł miecz i ruszył w jego kierunku. Takumi uciekłby, gdyby mógł się ruszyć. Przerażony, stał nieruchomo, aż do momentu gdy katana czerwonego samuraja zaczęła opadać. Wtedy jego ciało wykonało zgrabny unik, jakby należało do wytrawnego wojownika, który całe życie poświęcił na doskonaleniu wojennego rzemiosła. Ostrze nawet nie musnęło jego czarnej, matowej zbroi, zdobionej fioletowymi odoshi. Wykonał półobrót i wyprowadził cios, dosięgając okazałego kuwagata, umocowanego na hełmie przeciwnika. Odcięty, złoty róg upadł na betonową posadzkę.  

Takumi był zaskoczony. Tym, że posiadł takie umiejętności i instynktownie odparł atak przeciwnika, ale też tym, że nie słyszy odgłosów walki. Kolejnych kilka ciosów czerwonego samuraja zostało zablokowanych. Zwarli się teraz, krzyżując miecze. Mężczyzna spojrzał w miejsce, gdzie powinien ujrzeć twarz przeciwnika, jednak zobaczył jedynie mempo. Bojowa maska imitująca twarz śmiała się do niego szyderczo, szczelnie wypełniając przestrzeń między hełmem a zbroją. Potężne pchnięcie powaliło czarnego wojownika na ziemię, ale Takumi przeturlał się na bok zanim ostrze katany, krzesząc skry, uderzyło o betonową posadzkę. Podniósł się, by w porę sparować kolejny cios. Walczył jak w amoku, nie myśląc o kolejnych blokach i unikach, pozwalając swemu ciału reagować samoczynnie. Czuł się niemal jak widz, który ogląda walkę z pierwszego rzędu widowni, nie mając wpływu na jej przebieg.

Po następnym uniku zadał cios w nogi przeciwnika, na wysokości kolan. Ten upadł, wystawiając na moment korpus na atak. Czarny samuraj wymierzył miecz w miejsce, gdzie pod czerwoną oyoroi powinno bić serce rywala. Jego mięśnie były gotowe zadać śmiertelny cios, ale Takumi odzyskał na moment kontrolę nad swym zaprawionym w bojach ciałem i… zawahał się. Nigdy nikogo nie zabił. Nie potrafił.

Potężny cios rozorał mu brzuch, a kilka metalowych płytek, uwolnionych po rozcięciu fioletowych taśm, upadło na ziemię. Dołączył do nich po chwili, gdy resztki energii opuściły jego członki. Leżał na betonowej posadzce, obserwując stojącego obok oprawcę, unoszącego ramiona w geście zwycięstwa. Mrok spowijający dotąd przestrzeń poza kręgiem światła rozjaśniły błyski tysięcy fleszy. Gasnący wzrok Takumiego spoczął na wielkiej szramie, biegnącej w poprzek zbroi. Tam, gdzie spodziewał się szkarłatu krwi, zastał tłusty brąz hydraulicznego oleju.

Gdyby jego cybernetyczne ciało wyposażono w mikrofony, usłyszałby jeszcze utyskiwania konstruktorów, zawiedzionych tym, że wymieniony tuż przed finałową walką moduł sterujący okazał się wadliwy.  

Koniec

Komentarze

Super, świeże mięsko do konkursu! :-)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Nie spodziewałam się takiego zakończenia, szczerze mówiąc. Znaczy, pomyślałam o tym, że to może jakaś pokazowa walka, skoro nie słychać bitwy, ale nie wpadłabym na to, a więc zaskoczenie bardzo na plus. No i powstaje takie metafizyczne pytanie, czy maszyny również podlegają reinkarnacji – chociaż ten aspekt jakoś bym uwypukliła.

W polu widzenia był w stanie rozróżnić tylko jeden kształt – prostą choć niewyraźną, pionową linię. Jasność powoli oswajała wzrok, a linia stawała się coraz bardziej wyraźną, ostrą. – zmieniłabym albo wywaliła jedno z tych określeń.

Po następnym uniku zadał cios na nogi przeciwnika, na wysokości kolan.w nogi?

Niofomune – dzięki za komentarz. Poprawki wprowadzone. :)

Ooo, wreszcie drugi tekst na konkurs! ; ) Przeczytam, ale po weekendzie.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Jak dla mnie tekst świetny. Przyczepiłbym się tylko braku odmiany "Takumi". Jakoś tak lepiej mi brzmi "Takumiego ogarnął strach" i "gasnący wzrok Takumiego" (czy jakoś tak ; )). Ale poza tym nie mam zastrzeżeń ; )

(czy jakoś tak ; ))

No właśnie :)

Nie będę ukrywał, że mam pewne problemy z odmianą obcych wyrazów, a więc i opory przed tym. Dlatego wszelkie obce wyrazy zostawiłem nieruszone, w tym imię bohatera. Odmienione zostały tylko takie, które funkcjonują w naszym języku, jak samuraj czy katana. Będę wdzięczny za sugestie osób, które z danym zagadnieniem problemu nie mają. 

KaelGorann – dzięki za komentarz.

Co do odmiany obcych nazw, to raczej się ją stosuje, kiedy jest możliwa. W przypadku imion/nazwisk japońskich spotykałam się z tym, że jeśli kończyły się "po polsku", stosowało się odmianę (Takumi – Takimuego – Takumiemu – Takumiego – z Takumim – o Takumim – Takumi!, tak samo np. Akira, Namikawa, Kenji itd.), natomiast przy wszystkich -e, -u, -o już nie (Daisuke, Sho, Masaru). No, tylko to -u może być dyskusyjne, bo np. dla mnie tak samo źle brzmi "Powiedziałam to Masaru." i "Powiedziałam to Masariemu". Gramatycznie powinna być raczej pierwsza forma, jednak odmiana tutaj aż sama się pcha i mam dylemat.

Przyznam, że przy czytaniu nie zwróciłam uwagi na brak odmiany. Jakoś mi to umknęło.

 

Btw, jak już jesteśmy w temacie – ma ktoś pomysł, jak odmienić "oiran"? Bo oirany – oiranie – oiranę – z oiraną – o oiranie – oirano! brzmi mi fatalnie, a nieodmieniona wygląda dziwnie.

Świetnie napisane. Wydawało mi się, że może kończyć się przyszłości, ale raczej na zasadzie: "Nie gadaj dziadku o iPadach, tylko odganiaj te wilki"

Tylko to zdanie jakoś mi zgrzyta

Wewnętrznie cały drżał, ale obciążone zbroją ciało ani drgnęło.

Pozdrawiam

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Ok, wprowadziłem eksperymentalnie odmianę imienia.

Odmiany wyrazów oyoroi, odoshi, mempo, kabuto i przede wszystkim kuwagata nie podejmuję się, bo nawet nie wiem jakiego są rodzaju.

AlexFagus – dzięki.

Wewnętrznie cały drżał, ale obciążone zbroją ciało ani drgnęło.

Bohater się bał, a więc powinien trząść się ze strachu. Z drugiej strony roboty się ze strachu nie trzęsą. To zdanie miało być kompromisem, przy okazji nie będąc spoilerem.

Początek i koniec bardzo mi się podobały. Zważywszy,  że środek to po prostu opis walki, całkiem nieźle napisany, mogę śmiało uznać, że całe opowiadanie mi się spodobało.

Aha, wydaje mi się,  że w pierwszym zdaniu przed "niż" nie powinno być przecinka. Ale to jakoś instynktownie mi się zdaje.

Nadmiar czasownika "być"…  Taki fragment: 

"Jego nowe ciało wypełniła energia. Otworzył oczy, ale jaskrawe światło zmusiło go do ich przymrużenia. W polu widzenia był w stanie rozróżnić tylko jeden kształt – prostą choć niewyraźną, pionową linię. Jasność powoli oswajała wzrok, a linia stawała się coraz bardziej ostrą. Ostrą? To było ostrze! Widział przed sobą stalową głownię miecza. Wystraszył się. Opuścił nieco wzrok i zobaczył dłonie trzymające katanę. To były jego dłonie, ukryte pod stalowymi płytkami tworzącymi rękawice.

Nie tego się spodziewał. Nie był zbyt religijnym człowiekiem, ale jeśli już miał odrodzić się po śmierci, oczekiwał  raczej narodzin jako niemowlę, ewentualnie szczenię jakiegoś gatunku zwierząt, jeśli los miałby być dla niego mniej łaskawy. "

I to samo jest z wyrazem "który".

Czemu popełnił samobójstwo?  Przydałyby się  chyba ze dwa – trzy  mocne zdania wyjaśniające.

Pozdrówko. 

No wreszcie jakaś konkurencja! I od razu groźna. :-)

Ja się domyśliłam zakończenia, ale bez szczegółów, więc element zaskoczenia wciąż był.

Może w tym zdaniu chodzi o drżenie i drganie, które są tak podobne, że chyba stanowią powtórzenie?

Babska logika rządzi!

Dziękuję za komentarze.

Ocha – Początek i koniec stanowiły pomysł na opowiadanie i cieszę się, że przypadły Ci do gustu. W opisach walki nie mam doświadczenia (nie licząc strzelania do zombiaków). Cieszę się, że wyszło przyzwoicie, bo będę musiał zmierzyć się z tym zagadnieniem przy okazji opowiadania na konkurs "Średniowiecze".

Roger – Dzięki za zwrócenie uwagi na powtórzenia. Wprowadziłem modyfikacje, które powinny poprawić nieco tekst pod tym względem. Dlaczego bohater popełnił samobójstwo? W lesie samobójców ginie rocznie przeszło sto osób. Dla większości są numerkami w statystykach. Mam wrażenie, że w Japonii samobójstwo jest czymś niemal naturalnym, zakorzenionym w kulturze, a motywy targania się na własne życie mogą być często niezrozumiałe dla nas, Europejczyków. Dlatego powstrzymałem się od podania tego motywu, bo obawiałem się, że wymyślony przeze mnie może okazać się mało wiarygodnym. Przemyślę to jeszcze.

Finkla – Dzięki. Nad tym zdaniem też jeszcze pomyślę.

Unfallu, sens zdania rozumiem , tylko dziwnie brzmi; może: " wewnętrznie cały dygotał"?

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

"Dygotał" mi się podoba. Dzięki. :)

"Jego nowe ciało wypełniła energia. Otworzył oczy, ale jaskrawe światło zmusiło go do ich przymrużenia. W polu widzenia był w stanie rozróżnić tylko jeden kształt – prostą choć niewyraźną, pionową linię. " 

Jego nowe ciało wypełniła energia. Otworzył oczy, ale jaskrawe światło zmusiło go do ich przymrużenia. W polu widzenia rozróżniał  tylko jeden kształt – prostą, choć niewyraźną, pionową linię. 

Moim zdaniem jest tak; po co używać trzech statycznych wyrazów, w dodatku w stronie biernej, jeżeli można zastosować jeden dynamiczny czasownik? Jeszcze w tekście jest trochę takowych niezręczności.

Ale każdy pisze, jak lubi.

Pozdróweczko.

Czytałam o tym lesie samobójców. To, że zaczynasz tekst właśnie od opisu samobójstwa uważam za celny początek – w Japonii co roku odbiera sobie życie tysiące osób (podobno nawet ok. 30 tys. rocznie, liczba wręcz niewiarygodna), z czego znaczna część to dzieciaki.

Dlatego też przyczyna, dla którego bohater się zabił moim zdaniem w tym tekście nie ma znaczenia, ważniejsze jest właśnie samo zasygnalizowanie samobójstwa jako cechy charakterystycznej Japończyków.

Roger – każdy pisze, jak lubi, ale wskazane przez Ciebie zdanie zmieniłem. ;)

Ocha – Mnie osobiście przybił fakt, że taka książka, jak "Kompletny podręcznik samobójstwa" mogła zostać wydana i w dodatku stała się bestsellerem. Japonia to kulturowo bardzo wyjątkowy kraj i nawet gdybym miał o nim dalece szersze pojęcie niż obecnie, chyba nie odważyłbym się napisać czegoś, co zahaczałoby o psychologię.

Nie w temacie, ale gdzieś czytałem, że mit o dramatycznej ilości samobójstw w Japonii jest chętnie powielany na zachodzie i nie do końca zgodny z prawdą. Jakieś pismo poświęcone KKW (Kraj Kwitnącej Wiśni).

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Całkiem możliwe, bo samobójstwa to nośny temat dla mediów, szczególnie w sezonach ogórkowych, więc pewnie też nadużywany. Faktem jednak jest, że las Aokigahara jest drugim w kolejności miejscem na świecie, jeśli chodzi o liczbę popełnianych samobójstw. Na pierwszym miejscu jest most Golden Gate.

No nie wiem. Mnie się wydaje, że to po prostu dane statystyczne. Sprawdziłam przed chwilą: w Polsce co roku jest ok 4 tys. samobójstw. Zważywszy na to, że Japonia ma nieco ponad trzy razy więcej mieszkańców, to statystycznie jest tam jakieś dwa i pół raza więcej samobójstw.

Czy to duża różnica? Chyba spora, chociaż myślałam, że jednak jest większa.

Fajne, dopiero teraz przeczytałem, bo wcześniej nie miałem weny na opowiadania, fajne.

Mee!

Przeczytałem z poślizgiem, ale melduję, że bardzo mi sie spodobało. Lubię, gdy piszesz humoreski i gdy sięgasz po poważne tematy.

IMO bardzo dobry tekst.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Dzięki za miłe słowa.

Pozdrawiam

Świetny pierwszy akapit. Ładnie zbudowany nastrój, jakby bohater udał się na wycieczkę – a tu niespodzianka. Opis walki również zgrabny, choć nie jestem pewna, czy dobrze zrozumiałam samą końcówkę – został wykorzystany po tym samobójstwie jako android czy też od samego początku, nawet jako Takumi popełniający samobójstwo nim był? Bo został użyty jako 'moduł sterujący' – zastanawia mnie, jak z martwego człowieka został przerobiony na ów moduł. A jeśli od początku był androidem – to skąd łzy :)

Zerknęłam na komentarze powyżej – i, moim zdaniem, przyczyna samobójstwa nie jest zupełnie istotna a wręcz niepotrzebna. Dobrze jest, jak jest.

Bellatrix – dzięki za komentarz.

UWAGA – SPOILER 

Takumi był człowiekiem, a po samobójczej śmierci reinkarnował w "ciele" robota, w momencie uruchomienia nowego modułu sterującego, czyli niejako "narodzin" nowej maszyny. Komputery stają się coraz bardziej zaawansowane, a naukowcy dążą do tego, aby choć w części imitowały pracę ludzkiego mózgu. Kiedyś może powstać elektroniczny umysł świadomy swojego istnienia. Zakładając, że dalekowschodnie kultury nie mylą się, co do reinkarnacji, to czy możliwe jest, że świadomość odrodzi się w maszynie? 

Dumna jestem, bo zrozumiałam zamysł ; P

 

Opowiadanie bardzo krótkie, ale pomysłowe, a i napisane przyjemnie. Mam wprawdzie wątpliwości co do zwrotu "Jasność powoli oswajała wzrok", ale poza tym technicznie jest ok, czytało się dobrze. Jest dobra idea, jest trochę emocji. Podobało się.

 

Pozdrawiam.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Podobało się, choć ja obstawiałem raczej rozwiązanie na wzór Robocopa, czyli że po jego śmierci przenieśli ośrodek myślowy do maszyny, a on myślał, że to reinkarnacja.

W obu jednak przypadkach interesuje mnie kwestia jego pamięci. Wstrzymał wykonanie decydującego ciosu, a zatem uznał, że nie jest to zgodne z jego charakterem (obojętnie czy chodzi o zasady moralne czy tchórzostwo). Musiał więc posiadać choćby szczątkową pamięć, a to mi do reinkarnacji nie pasuje.

Ucieszył mnie opis przyrody. To nie jest zwykły las, tylko miejsce tętniące życiem i właśnie to czyni go dla mnie jednym z najbardziej japońskich elementów opowiadania.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Brajcie, dzięki za komentarz.

Popraw mnie, jeśli się mylę, ale czy to nie kształtowanie duszy (charakteru), dążenie do ideału nie jest podstawą , głównym założeniem teorii reinkarnacji? Według niej to właśnie przeżycia w kolejnych wcieleniach nas kształtują, a to, co wynieśliśmy z jednego wcielenia determinuje, jakie będzie następne.

Z drugiej strony nasza pamięć jest przetworzona przez mózg, syntetyczna. Wiemy, że nie należy wkładać ręki do wrzątku, ale nie pamiętamy, jak tę wiedzę w dzieciństwie nabyliśmy - czy były to napomnienia zatroskanych rodziców, czy przykre doświadczenie z drobnym poparzeniem. Tak samo może być z wieloma cechami charakteru, odruchami, przeczuciami. To, że człowiek nie może zabić innego człowieka może być wynikiem właściwego wychowania, ale być może też syntezą doświadczeń z poprzednich wcieleń. Temat ciekawy, tym bardziej że argument o pamięci, który podniosłeś jest często wykorzystywany właśnie przez przeciwników teorii reinkarnacji, bo bez możliwości gromadzenia doświadczeń i kształtowania na ich podstawie osobowości traci ona sens.

Pozdrawiam.

To, co wynieśliśmy z danego wcielenia determinuje również formę, w jakiej się odrodzimy. Stąd moim zdaniem prędzej odrodziłby się jako rozwielitka niż robot bojowy. ;)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Brajcie – strasznie jesteś surowy dla mojego bohatera. Jeśli zasługuje on jedynie na bycie rozwielitką, to, patrząc na rzeczywistość za oknami, za jakiś czas będziemy mieli wielką obfitość tego stworzonka. ;)

Kolejne wcielenie nie ma być karą za grzechy poprzedniego, a ma raczej sprzyjać wyrobieniu cech, których niedobór się w nim pojawił. Wydawało mi się, że jeśli ktoś w poprzednim życiu poddał się bez walki samemu odbierając sobie życie, to nie będzie złym pomysłem kazać mu walczyć o zachowanie kolejnego. Ale rozumiem wątpliwości – ktoś, kto zachowywał się jak mysz nie zasłużył, by po reinkarnacji być tygrysem. Nie jestem ani psychologiem, ani znawcą dalekowschodnich filozofii, więc moje wyobrażenie może być dalece niedoskonałe.

Problem z bohaterem jest taki, że niewiele o nim wiadomo. Z jednej strony jest to dobre, bo przytłoczyłoby drugą część opowiadania, ale z drugiej strony złe, bo ciężko przez to zrozumieć historię – nie tyle bieg wydarzeń, co ich przyczynę. Ciężko wczuć się w postać bohatera, powiedzieć sobie "rozumiem jego motywację". Samo "nigdy nikogo nie zabił" mnie aż tak nie przekonuje.

Akcja dobra, finał też. Dla mnie brakło tych podstaw, które motywowałyby taki a nie inny bieg wydarzeń (w warstwie duchowo-emocjonalnej), ale z drugiej strony nie ma też gwarancji, że z nimi byłoby lepiej.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Masz rację. O bohaterze niewiele wiadomo i potraktowałem go wręcz przedmiotowo. Po jego decyzji o samobójstwie jest on praktycznie biernym uczestnikiem wydarzeń, niemal widzem, aż do momentu, gdy powstrzymuje swoje nowe ciało przed zadaniem śmiertelnego ciosu.

Opowiadanie nie miało przedstawić historii Takumiego, opisać przygody, czy roztrząsać jego dylematy i rozterki. Miało dodać mały kamyczek do dyskusji, która trwa, odkąd człowiek stara się zbudować sztuczną inteligencję. Czy może ona być obdarzona świadomością? Jeśli tak, to nie ma powodu,  dla którego miałoby się wykluczyć sztuczne umysły z łańcuszka wcieleń, oczywiście jeśli przyjmiemy teorię reinkarnacji jako prawdziwą. Taka sytuacja wymuszałaby inne traktowanie obdarzonych sztuczną inteligencją maszyn. Walki robotów będące bezkrwawym show stałyby się wtedy barbarzyńskim i okrutnym widowiskiem.

Inna rzecz, że w wielu moich krótkich opowiadaniach testuję i niejako "zaklepuję" sobie pomysły-tematy na ewentualne dłuższe formy. ;) 

Jeszcze raz, dzięki za miłe słowa.

Wszystko o opowiadaniu zostało powiedziane, pozostaje mi tylko dołączyć do grona bardzo usatysfakcjonowanych czytelników.

Zakończenie nadzwyczaj przypadło mi do gustu. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Miś przeczytał z zainteresowaniem. Reg, kilka lat temu, miała rację. Fajne zakończenie. :)

Nowa Fantastyka