- Opowiadanie: Boreli Krzyczy - Trzej Królowie

Trzej Królowie

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Trzej Królowie

 

 

 

Tegoroczna zima była łagodna. Od świąt nie padał śnieg, a ten, który sprawił, że trzem mężczyznom przypomniało się dzieciństwo i beztroskie Boże Narodzenie, dawno już stopniał. Dochodziła północ, a jeden z nich nadal był pod lekkim wpływem czterech kieliszków wódki za zdrowie żony, która urodziła mu bliźniaki. Pierwszy raz był w tym klubie i raczej ostatni. Gdyby nie to, że miał tam zlecenie, w ogóle by nie wiedział, że takie podłe lokale jeszcze utrzymują się przy życiu.

– No ale ten koleś to całkiem w pytkę. Ma dryg do tych rzeczy jak mało który – odezwał się jego współpracownik, który kazał sobie mówić Fonty.

 

I zapomniał o żonie, i o synach. Teraz ważne była tylko robota.

– Wierci tym nożem jak mój wujek – skwitował – pamiętam jak byłem mały, oprawiał świnię u sąsiada. Ludzie to się z całej wsi schodzili podziwiać jak to robi. Pół godziny roboty i już można było kiełbasę kręcić. To on zaczął na mnie mówić Kinciarz i tak zostało. Bo byłem cwany w interesach na targu.

– No ale ten tutaj to też ma talent. Pomóc ci, Młody?

– Nie, już prawie kończę. – Odcięta dłoń poleciała w ich stronę.

– Żesz kurwa jego mać! – Fonty odskoczył z obrzydzeniem. Tydzień temu kupił nową kurtkę. Z białej skóry, teraz wyglądała na upaćkaną w malinach. – Młody, nie baw się mięsem, kurwa, jeszcze ktoś zobaczy.

 

Nikt o zdrowych zmysłach nie włóczyłby się w środku nocy po tej okolicy. Podobno tu gwałcą.

 

Schylił się i podniósł za kciuk lekko już sztywną kończynę. Paznokcie pomalowane drogim czerwonym lakierem.

– Takie to zawsze myślą, że się śmierci wywiną. – Kinciarz pomyślał o tym, jak jeszcze przed chwilą chciała go przekupić jakimś flakonikiem z perfumami. Podobno drogimi. I to z Londynu. – Daj potrzymać łapkę.

Złapał dłoń i zgiął jej wszystkie palce oprócz środkowego.

– Zobacz, Młody! – wyszczerzył żółte kły – pani ma twoje zaloty w dupie!

– A ja nóż w jej śledzionie. – Odpowiedział nawet nie odwracając się na Kiniciarza. Skupiony na tym co robi.

– No ale ma talent, jak nic! – Powtórzył za Fontym Kinciarz i odrzucił kawałek truchła na stosik ludzkiego mięsa. Mlasnęła między głową a prawą nogą.

Fonty z chusteczką w okrężnym ruchu po kurtce zaczął się niecierpliwić.

– Dobra chłopaki, pakujcie to wszystko do worka. Wracam do samochodu, zapalam silnik. Za pięć minut odjeżdżam, także ruszać dupcie.

 

* * *

 

Jechali okrężną drogą, z dala od gęstszych zabudowań. Drzewa w nocy dookoła wyglądały jakby nie chciały mieć z nimi nic wspólnego. Młody siedział z tyłu. Co chwila podnosił dłonie do nosa.

– Ręce mi dalej śmierdzą – warknął – muszę je domyć. Jest jakaś stacja blisko czy coś? Przecież tak do domu nie wrócę.

– Co, młody, rozbebrałeś nie to co potrzeba? – Kinciarz odwrócił się do Młodego, z szerokim uśmiechem aż zrobił mu się podwójny podbródek.

– On zawsze się tak uśmiecha jakby cegłówkę zębami obgryzł?

Fonty prychnął śmiechem.

– Tylko wtedy jak była dobrze wypieczona. – odpowiedział i włączył prawy kierunkowskaz. W stronę zjazdu do gospody "Melancholia 24/7" – Byłem tu chyba ze dwa razy. Dobre robią hamburgery, tylko trzeba portfela pilnować. Młody umyjesz sobie rączki, a my coś zamówimy. Co chcesz?

– Zapiekankę. Bez grzybów. Dużo kurczaka.

– A ja schabowego – prychnął Kinciarz – bez mięsa, dużo śledzia. Młody, wydziwiasz jak baba w ciąży.

 

* * *

 

– Dobra była ta facetka przy kasie – uśmiechnął się Młody. – widziałeś Kinciarz, jak na ciebie patrzyła? Jak jałówka na malowane wrota.

Kułfa macz! Jebana koszcz. – Kinciarz wypluł przeżuty kawałek kotleta w chusteczkę. – Dobre te hamburgery, że niech mnie rodzona matka! Chcą mnie zabić a nie nakarmić!

– Mi tam smakuje – pocieszył go Młody – Kurczak to kurczak, a ta twoja mielona wołowina to pewnie szczekała za życia.

– Zaraz ty będziesz szczekał, matole. – warknął Kinciarz. – … kurczak, to ci w…

– Później się będziecie kochać, dziewczyny. – Przerwał Fonty. Przycisnął nieznacznie pedał gazu. Silnik odpowiedział śpiewnie wyższymi obrotami.

 

* * *

 

Jeszcze pięć kilometrów i dojadą na miejsce.

– O jedną dziwkę mniej, panowie. – Westchnął głębiej, żeby rozbudzić się po dłuższej ciszy za kierownicą. Ogrzewanie było trochę za mocno nastawione i cały czas biło mu w twarz usypiającym ciepłem.

 

Rozejrzał się na bok. Kinciarz spał ze spuszczoną głową. Dlaczego w ogóle tak na siebie mówi? Ma na imię Tomek. Normalne, porządne imię, tylko właścicielowi się nie podoba, bo ma zbyt szczeniacki wydźwięk. Młody, z tego co pamięta, to ma na imię Piotrek. Z nim jest inna historia. Ma najkrótszy staż, toteż jest po prostu Młodym.

 

W radiu poleciał serwis informacyjny.

 

…Kolejny koniec świata za nami. Przepowiednie Majów okazały się nie prawdziwe. Niektórzy są zawiedzeni, ale nie ma co zbytnio narzekać. Najbliższy koniec świata przewidzieli Wikingowie. Ragnarok, bo tak nazywa się w Nordyckiej kulturze sądny dzień, ma nastąpić już za dwa lata.

 

Ciekawe co z tymi, którzy zaciągnęli wielkie pożyczki w nadziei, że nie będą musieli ich spłacać. Wytrzymają jeszcze dwa lata? Wiadomości z kraju. W piątek około godziny dwudziestej drugiej w warszawskim klubie nocnym Amarena wybuchł pożar. Prawdopodobnie przyczyną zapłonu było zwarcie instalacji elektrycznej. Trzydzieści osób odniosło poważne obrażenia a dwanaście…

 

– I co, znowu odwołali koniec świata? – Kinciarz ziewnął głośno tak, że wszystko zagłuszył.

– Cicho!

 

… Następny serwis informacyjny za godzinę…

 

– O co ci, Fonty, chodzi? – jęknął Kinciarz. – całą drogę byłem cicho. Jeszcze ci mało?

– Przecież zabraliśmy ją z tamtego klubu, ogarnij się wreszcie. – Odwrócił głowę do Młodego. – Obudź się, Piotrek!

– Co się dzieje…?

– Dojechaliśmy. – Fonty zakręcił kierownicą w prawo. – Ten klub, skąd ją zabraliśmy. Wybuchł w nim pożar. Ktoś może się skapnąć, że jednej osoby brakuje, właścicielki. Że wyszła z trzema mężczyznami w tym z jednym w białej kurtce.I co wtedy, panowie? Myślcie.

– No, nie wiem. – Młody spojrzał za tylnie okno. Wjechali na żwirową drogę. Oświetlona czerwonymi światłami samochodu uciekała monotonnie. Od niego?

– Nie robimy nic? – Stwierdził niepewnie Kinciarz – Wyrzucisz wpizdu kurteczkę, kupisz sobie nową i tyle. Ta baba była chwastem i raczej nikomu nie będzie zależało, żeby się odnalazła.

 

Zatrzymali się. Prze nimi stał starszy człowiek w czarnej jesionce. Mrużył oczy od światła reflektorów. Rozdrażniony dał znak ręką, żeby je wyłączyli. Podszedł do okna kierowcy.

– Macie ją? Całą i zdrową? – rzucił i pociągnął zakatarzonym nosem.

Coś dziwnego przeleciało pomiędzy nimi. Najwyraźniej ktoś tu kogoś nie zrozumiał. Fonty odchylił się nieznacznie do tyłu.

– Całą i zdrową?

– No tak. Żywą, oddychającą i przerażoną. Za inne nie płacę.

– Zaraz, zaraz. – kierowca uśmiechnął się na siłę. – Przez telefon mówiłeś zupełnie co innego.

– To znaczy co? – starszy mężczyzna na zewnątrz nie wyglądał na rozbawionego.

– To znaczy, że zamawiałeś 'paczkę ekonomiczną'. Wiesz co to kurwa znaczy 'paczka ekonomiczna'? Nikt z tych twoich chorych kumpli ci nie powiedział?

Cisza. Koleś na zewnątrz przestał oddychać. Twarz zamarła mu w kamiennym wyrazie.

– Teraz to jej raczej nie posklejamy. – rzucił Młody.

Mężczyzna wybuchł śmiechem. Panicznym i dziwnym. Równie szybko zamilkł.

– Po prostu nie sądziłem, że jesteście do tego zdolni. Myślałem, że odpuścicie. – Podreptał w miejscu i zadygotał fałszywie z zimna. – Podwieziecie mnie? Do mojej leśniczówki jest jeszcze pięć minut drogi, nie chce mi się znowu iść pieszo, a i moi goście się niecierpliwią.

 

* * *

 

– Wszyscy się niecierpliwią! – zawołała gruba kobieta w wieczorowej sukni, trochę za ciasnej jak na tak wielkie cielsko. Na głowie sterczała jej fryzura, w kótrej wyglądała jak pirania. – Przywieźli ją?

– Panowie – rzekł mężczyzna – poznajcie moją żonę Agatę.

Wszyscy trzej skinęli tylko głowami. Fonty trzymał w dłoni uchwyt walizki podróżnej.

– Do kuchni tędy. – Staruszek wskazał na boczne drzwi w wielkim hallu, w którym się znajdowali. Wszędzie było pełno ludzi ubranych w eleganckie stroje. Większość wyglądała jakby skończyła siedemdziesiątkę.

– Ja nie mogę… – Kinciarz popatrzył po ich podekscytowanych minach. – Ale sobie dziadki rozrywkę znalazły.

 

* * *

 

– Wyśmienicie, panowie! – Starszy pan wyglądał na rozpromienionego. – Tu macie zapłatę za wasz trud, problemy i za pracę wykonaną iście po królewsku!

Każdy otrzymał po pękatym pliku dwustuzłotówek. Tylko Młody próbował przeliczyć pieniądze. Fonty powstrzymał go szturchnięciem.

– W samochodzie – warknął przez zęby.

– Skoro nasza współpraca układa się tak pomyślnie, pozwólcie, że do zapłaty dodam coś ekstra! – mężczyzna sięgnął do kieszeni smokingu z lat pięćdziesiątych i wyjął białą kopertę.

– Oto trzy dwuosobowe zaproszenia na koncert naszej orkiestry symfonicznej, który odbędzie się za miesiąc. Wszelkie informacje znajdziecie panowie w kopercie.

Fonty wziął papier i schował do kieszeni kurtki. Staruszek przyjął nieco bardziej dyskretną minę.

– Po koncercie organizujemy mały bankiet. Zechcieli by panowie uświetnić go tym, co zwykle? Tak jak poprzednio, dane osobowe kobiety, która nas interesuje podam przez telefon.

– Ta sama stawka?

– Oczywiście.

– W takim razie, dlaczego nie.

Koniec

Komentarze

Nic nowego, nawet niedawno czytałam coś podobego na portalu. Akcja niezbyt wciągająca, a do tego mało straszna, co przy takich tekstach jest raczej sporą wadą. Do tego zły zapis dialogu, literówki i błędy.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Rozumiem, że "literówki i błędy" to stały element wytłuszczany w Twoich komentarzach :D

Nie, to tylko dodatek do pozostałych zarzutów o fabułę i klimat.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

W takim razie wiem już, pod jakim względem pracować nad moim pisaniem.

Boreli, nie jest tragicznie. Tekst czyta się bez większej czkawki. Mnie tylko wkurza, że wrzucasz niedopracowany tekst. Po Twoim słownictwie widać, że czytasz i to dużo. Dlaczego więc nie zwracasz uwagi na zapis dialogu? W Hyde Parku jest bardzo pomocny wątek Seleny – przejrzyj go, a z pewnością wyeliminujesz przynajmniej gł ówny błąd. Co do literówek i błędów – każdemu się zdarzają, czasem nawet człowiek sam kłóci się worldem, co on mu podkreśla. Ale warto się zastanowić i przeczytać albo dać komuś do przeczytania swoje opowiadanie. "Obce" oczy szybciej wychwytują literówki i drobne błędy, które z reguły umykają autorowi. Nikt nie jest doskonały, ale też trzeba brać poprawkę na to, że Twój tekst jest jednym z wielu, który pojawił się na portalu. Ja czytam tu dużo, nie wszystko komentuję, bo czasem po prostu ręce opadają. Natomiast w Twoim przypadku wydało mi się, że warto Ci wsadzić szpilę, bo coś jest w Twoim pisaniu i warto Cię zmobilizować. Wydaje mi się to bardzie wartościowe, niż pominięcie tekstu milczeniem albo napisanie zdawkowego komentarza. Podrawiam

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Oczywiście radę rozumiem i przyjmuję do serca. Dopiero niedawno zacząłem pokazywać światu, co piszę i na każdy komentarz reaguję nerwowo i osobiście. Z wiekiem mi przejdzie :-)

Boreli, na obronę Bemik dodam, że już od dłuższego czasu aktywnie komentuje wiele opowiadań i, jak sądzę, zaczyna doskwierać jej pewien rodzaj zniechęcenia, który prędzej czy później dotyka wszystkich aktywnych użytkowników. Powiem tak. Młodych stażem/wiekiem ludzi, którzy pojawiali się na portalu z bardzo liberalnym podejściem do sprawdzania i dopracowywania własnych tekstów, widziałem już bardzo wielu. Dla wielu z nich pisałem sążniste komentarze, w których wypunktowywałem błędy, a poradnik Seleny linkowałem więcej razy, niż chciałbym pamiętać. Wielu z nich niestety znikało tak szybko, jak się pojawiało.  Rozumiem twoją reakcję na krytykę, rozumiem chęć dokładnego poznania zastrzeżeń ludzi, co do twojej literatury, ale chciałbym żebyś ty z kolei wziął pod uwagę, że takich, którzy popełniali dokładnie te same błędy, co ty, były tu już naprawdę dziesiątki, jeśli nie setki. Ale tak serio, popraw zapis dialogów. Proszę.   Samo opowiadanie podoba mi się dużo bardziej, niż twoje poprzednie. Jest tu jakaś mała przewrotność, jest trochę szaleństwa i nawet ciekawy zwrot akcji. To lubię. Podobają mi się również rozmowy twoich postaci, żałuję tylko, że nie nakreśliłeś ich wyraźniej na początku. Wtedy mógłbym płynnie wejść w ten tekst, a nie zastanawiać się przez kilka chwil, kto jest kim.  Ogólne wrażenie jest jednak zdecydowanie pozytywne.

To jest, oczywiście, profesjonalnie napisany tekst. Czyta się go na jednym wdechu. Dialogi doskonałe. @bemik – poważnie sądzisz, że nie jest tragicznie? Ja uważam, że tak nie potrafi pisać nikt na tym portalu, włącznie ze mną, ma się rozumieć. Jestem zdumiony, naprawdę zdumiony, że aż tak bardzo można różnić się w ocenie. Uważam, że Boreli bije wszystkich na głowę ale świadom jestem, niestety, że to co pisze jest niszowe i nigdy nie zdobędzie większej popularności.

Przeczytałem porady Seleny. Macie rację. Są rzeczy, o których sobie nawet sprawy nie zdawałem w pisaniu, a znacząco wpływają na odbiór teksu. Mam nadzieję, że z czasem wejdzie mi to w nawyk.

Szkapo, i to właśnie jest piękne – ilu czytelników, tyle ocen tekstu.

Boreli – cieszę się, że skorzystałeś z poradnika Seleny. Na pewno nie pozwoli Ci to uniknąć wszelkich błędów (zawsze są jakieś watpliwości), ale na pewno pozwoli dużo z nich wyeliminować.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

I dla jasności, nie chodzi mi o fabułę – zarówno w tym jak i w poprzednim opowiadaniu jest mocno średnia. Z drugiej jednak strony, nie musi być arcyciekawa, bo tutaj nie chodzi tyle o historię, co o sposób jej przedstawienia, stworzenie klimatu, nastroju; czegoś, co jest między słowami. Tego nie da się nauczyć, z taką umiejętnością po prostu trzeba się urodzić. Naprawdę, wielki talent.

Czyta się.    Duży plus za brak dosłowności. Średni minus za wszelkie błędy. Suma – lekko na plus, pomimo tego, że bajka nie  z tych moich ulubionych.    Popracuj nad stroną językową, Boreli. Warto się potrudzić nad opanowaniem kilku podstawowych reguł zapisu dialogów oraz interpunkcji…

"Szkapo, i to właśnie jest piękne – ilu czytelników, tyle ocen tekstu." – Piękna idea, jednak w rzeczywistości hm… myślę, że do dużo bardziej skomplikowane.

Rzeczywiście, nieźle trzyma uwagę. A tamten kawałek o Siekierce też coś w sobie ma.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Nowa Fantastyka