- Opowiadanie: Maksymilian Pałac - Transplantacja ksenogeniczna

Transplantacja ksenogeniczna

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Transplantacja ksenogeniczna

 

Niedaleka przyszłość,Polska. Godzina siódma przed południem. Klinika Medycyny Konwencjonalnej i Eksperymentalnej im. Trofima Łysenki budzi się do życia. Rozpoczyna się kolejny zwykły dzień pracy. Pielęgniarki dokańczają właśnie kawę i przygotowują poranną dawkę lekarstw dla pacjentów. Lekarze, specjaliści i inżynierowie zaczynają zjeżdżać się do pracy. Doktor Longius Z. Lechowicz spóźnił się tylko kilka minut, które starczyło aby ktoś inny zająć jego ulubione miejsce na parkingu. "Zły znak", pomyślał sobie, po czym zatrzymał auto przed wozem cwaniaka który go „podsiadł”. Wyjął z pod fotela długi bagnet i wysiadł na zewnątrz. „To miejsce jest albo moje, albo nikogo”– powiedział cicho i rozciął opony swojego oponenta. Był bardzo zmachany, dla człowieka jego postury, a w zasadzie grubości, taki ranny trening nie był niczym przyjemnym. Następnie szybko wpadł do holu klinki i zniknął w windzie. 7.30 Pielęgniarka Jadwiga Ćwięg jest w trakcie obchodu drugiego piętra kliniki. Wchodzi do kolejnych sal, rozdaje leki, sprawdza samopoczucie pacjentów i idzie dalej. W wejściu do sali nr 304 staje jak wryta. Jest już 10 lat w zawodzie i widziała wiele. Ale ten widok zobaczyła pierwszy raz w życiu. Na łóżku siedział mężczyzna, który wydawał się być spełnieniem snów każdej fanatycznej feministki. Mężczyzna o mordzie świni. Ona znieruchomiała, świniak zachrumkał. W tym samym momencie do sali wszedł dr Węglikowski. Popatrzył na mężczyznę, na tacę z lekami trzymanymi przez kształtną pielęgniarkę, wziął strzykawkę. Świniak wstał, doktor podbiegł do nie go i zaaplikował mu zawartość strzykawki. Stało się to tak szybko, że aż świniogłowy nie zdążył zareagować. Pacjent upadł na łóżko.

 

-Panno Ćwięg, proszę związać pacjenta i wrócić do swoich obowiązków.

Nie czekając na potwierdzenie wybiegł z pomieszczenia i pobiegł do lekarskiego kantorka. Wziął telefon do ręki i zaczął wydzwaniać do wszystkich lekarzy pracujących na wydziale.

Godzina 8.05 kantorek na Oddziale Transplantologii i Chirurgii zapełnił się ludźmi w białych kitlach. Wysoki brunet, przedwcześnie podstarzały z powodu złego prowadzenia się zaczął mówić:

 

-Panowie, mamy problem. I to nie byle jaki.

 

-Czyli taki, którego nie możemy zrzucić na Andre?– spytał się jakiś rudy konus w czerwonej muszce, dr Grot-Dzida.

 

-Niestety tak.– po tych słowach rozmowy między lekarzami ustały.

 

-Sylwia Noch Sabik nie wybudziła się po operacji powiększenia piersi?!- trójka lekarzy z krańca sali pisnęła z lękiem. W końcu zajmowali się sławną modelką, którą swoją sławę zawdzięczała cudownym rękom chirurgów.

 

-Nieeee, ona tylko się skarży na ból tyłka i dziwne pogniecione piersi, ale to nic.– trójka lekarzy odetchnęła z ulgą-Sprawa jest jeszcze gorsza. Chodzi o pacjenta z 304.

Grot-Dzidzie i Lechowiczowi włosy stanęły dęba.

 

-Na wielkiego Woronowa! Nie żyje?– zapytał się grubas.

 

-Gorzej. Pomyliliście twarze idioci!- wrzasnął Rabczewski, tak miał na nazwisko wysoki brunet, który był też ordynatorem wydziału-A teraz druga sprawa, tym razem od dyrektora. CO ZA SKURWYSYN ZNISZCZYŁ OPONY W JEGO AUCIE???!!!! Spotkała mnie ta stara menda na korytarzu i dawaj, jacy to jesteśmy źli i niewdzięczni. Ten drań zajechał tu na 6.45 i od tego czasu schodzi co pół godziny na parking (jakby go pęcherz przyciskał) i sprawdza swój nowy wóz. Więc jeśli nikt się nie przyzna, to wszyscy dostaną. Jak się przyzna to i tak wszyscy dostaną ale ten jeden bardziej.-Rabczewski ochłonął– W kantorku zostają Grot-Dzida, Lechowicz i ….. ten trzeci.

Tego, którego imienia nikt nigdy nie pamiętał. Jak żona tego trzeciego rodziła, to nie wrzeszczała jego imienia tylko „Kochanie,kochanie!”, bo nie pamiętała jak się nazywa. Jak jego dzieci zaczęły mówić to nazywały go tatą, nie inaczej. Jego właśni rodzice nazywali go synuś, bez wyjątku. Koledzy w pracy zwracali się do niego bez używania jego imienia czy nazwiska. W pomieszczeniu zostały cztery osoby. Gruby, rudy, brunet i … ten ostatni.

 

-Czy naprawdę nie da się tego zrzucić na Andre?– zapytał ponownie Grot-Dzida.

 

-Nie da się. Andre od tygodnia jest na urlopie z dziećmi-

 

-Dziećmi powstałymi z eksperymentu, tak?-

 

-Tak, udało mu się stworzyć środek, który neutralizował genetyczne bariery między rasami. Z tego co wiem , to lekarstwo próbował na lamparcicy… -tutaj Rabczewski się zamyślił.-To pewnie dlatego jego dzieci mają ogony.-

 

-Skoro eksperyment się udał, to dlaczego nie otrzymał dofinansowania?-

 

-Nie dostał, bo syn dyrektora się żenił…. NIE ZMIENIAĆ TEMATU KURWA! Wiecie kim jest pacjent z pod 304? To Dawid Hoffeman, zwany Izakiem. Jego ojciec to Dawid Hoffeman Senior zwany Abrahamem. Obaj są najbardziej niebezpiecznymi gangsterami na terenie Rzeczypospolitej. Dawid zgłosił się do nas po nową twarz, bo starą miał już „spaloną”. Ja wiem że to świnia, ale panowie tu chodzi o nasze głowy.-

 

-Może wszystko się jakoś ułoży, jak z Jabłońskim.-

 

-To nie przejdzie Grot-Dzida. Tutaj sprawa jest ważniejsza. Jabłońskiemu wszczepiliśmy goryli gruczoł zamiast gruczołu czarnego człowieka, ale pacjent nie zauważył zmiany. My tu mówimy o TWARZY nie o jajach.

 

-To dlatego nie powiedzieliście nam panie ordynatorze, kogo operujemy. Gdybym wiedział kto to, to bym go na oczy nie chciał widzieć, a co dopiero skalpelem tknąć.– zaczął żalić się Lechowicz.

 

Cała czwórka zaczęła się kłócić z sobą, Hoffeman się obudził i zaczął kwiczeć, a dyrektor skacze wokół swojego nowego samochodu i dre się wniebogłosy. Godzina 22.00. Cała klinika idzie spać, światło pali się tylko w sali operacyjnej, gdzie trójka, przepraszam czwórka lekarzy i zgraja praktykantów przeprowadza operację wymiany twarzy. Lekarze mogą pracować swobodnie, dyrektor ze złości dostał zawał w południe. Stara, świńska morda poszła na śmietnik, a nowa na głowę. Lechowicz zastanawiał się tylko, skąd studenci zabrali tą nowa twarz… Taka znajoma.

 

-Panowie, dokonaliśmy cudu. W ciągu nie całego tygodnia, przeszczepiliśmy człowiekowi twarz aż dwa razy.-podsumował zabieg Rabczewski.– Teraz trzeba odczekać z tydzień i pozbywamy się tego zgniłego jaja z kliniki.-

 

Tydzień później.

 

-Wiecie o jaką twarz prosiliśmy z synem. Twarz spokojnego człowieka, budząca zaufanie, przyjacielska, a jak trzeba przerażająca i okrutna. Mam nadzieję że spisaliście się na medal.– powiedział Hoffeman Senior do czterech doktorów.

 

-Proszę się wygodnie rozsiąść w fotelu i podziwiać. Odwijamy bandaże panowie.– na rozkaz Rabczewskiego ten trzeci i Grot-Dzida zaczęli odwijać twarz z bandaży. Te brwi, te oczy, ten wąs!

 

-Ludzie ta twarz…– zaczął Senior – To Józef…– dokończył Lechowicz – STALIN.

Koniec

Komentarze

Odnoszę wrażenie, iż poszedłeś ostrzej, niż w Zwycięstwie! Ps. Jest w tekście wiele miejsc do reperacji, a symboliczne jest zawdzięczała cudownym ręką chirurgów

Maniacka perseweracja ambiwalencji niekongruentnych epifenomenów

Staram się po prostu znaleźć taką niszę, którą inni starają się omijać. Dlaczego wszystko musi być takie poważne?

Może być i na wesoło, ale z ewnością przyda Ci się to: http://www.fantastyka.pl/10,4550.html 

A do tego: Spotkała mnie ta stara męda na korytarzu – raczej menda.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Dzięki Bemik, jak widać przed "Wskazówkami dla początkujących" nie da się uciec.

Nie w tym rzecz, że z humorem. Bardzo dobrze. Idzie o to, byś znalazł swoją formułę, sprawnie ujął pomysł – językowo i konstrukcyjnie oraz zadbał o stronę gramatyczną tekstów.

Maniacka perseweracja ambiwalencji niekongruentnych epifenomenów

Mi się najbardziej podobało: "rozciął opony swojego oponenta." :-)

Ogólnie fajne, zabawne opowiadanko. Jeśli nie brać pod uwagę błędów jest ok. Tylko że… błędów, niestety, nie można nie brać pod uwagę.

Tekst mógłby bawić, gdyby niedociągnięcia językowe aż tak nie przeszkadzały. Zapis dialogów do poprawy. Literówki, powtórzenia, brakujące spacje… Szkapo, a moim faworytem jest brunet, który miał na imię Rabczewski. Ale "Zły znak pomyślał sobie […]" też stoi wysoko. ;-)

Babska logika rządzi!

byłem, przeczytałem, :) momentami zabawne. :) …a co do błędów – oj tam oj tam :0 pzdr. m.

Staram się po prostu znaleźć taką niszę, którą inni starają się omijać. – Ja się odnajduję, ale błędy mnie gubią ;) Wskazówki dla początkujących dopadną każdego!

Właściwie to mam jedną uwagę, jeśli piszesz coś takiego: 7.30 Pielęgniarka Jadwiga Ćwięg jest w trakcie obchodu drugiego piętra kliniki. – To zdecydowanie kwestia ta powinna być zapisana od nowego akapitu. Bo inaczej zlewa się z resztą tekstu i przejście w tryb akcji szlag trafia.

Pomysł może bawić, styl takoż, ale mniejsze i większe usterki językowe niweczą efekt. Szkoda.

Wykonanie tego szorta pozostawia sporo do życzenia. 

Pomysł był i legł przywalony fatalnym wykonaniem. Tak źle napisane opowiadanie nie może bawić. Przynajmniej mnie nie bawi. :(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka