- Opowiadanie: em.z.internetu - Spóźniony na czas

Spóźniony na czas

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Spóźniony na czas

 

 

 

 

 

 

 

– Twój romantyzm nas kiedyś zabije– powiedział Szakal ze strony pasażera przeładowując granatnik.

 

Marek nie odpowiedział. W lewym lusterku zobaczył, że jeden z ścigających ich wozów próbuje wyprzedzać. Szarpnął kierownicą i potężne Volvo Magnum wraz z naczepą zmieniło pas ruchu. Kierowca zielonego Lexusa podjął jeszcze próbę hamowania, ale tył naczepy zepchnęły go z trasy. Auto przebiło się przez betonową barierę, przekoziołkowało na przeciwległy pas autostrady A2 i uderzyło w „cywilnego” SUVa. Marek kątem oka obserwował oddalający się karambol.

 

– Ohoho. Hehehe – Szakal był wyraźnie rozbawiony. – Tylko tak nie szarżuj teraz. Wychodzę.

 

Wyjrzał przez okno do tyłu i od razu się schował. O karoserię zabrzęczały kule, przednia szyba poszła w drobny mak.

 

– Nie zmieniaj pasa – zacisnął zęby i kopnął drzwi.

 

Wysunął się i nacisnął trzy raz spust granatnika. Dwa pociski trafiły w pierwszy samochód, trzeci wyrwał asfalt tuż przy nim. Maska czarnego Mitsubishi eksplodowała. Elementy podwozia poleciały we wszystkie strony. Szeroka opona wbiła się w pojazd który jechał z tyłu. Prosto w kierowcę. Granatowe Audi wpadło w poślizg i w fontannie iskier rozpłaszczyło się na ekranie akustycznym.

 

– No – Szakal się odwrócił i poprawił sprzęt – to teraz idę. Nie wariuj.

 

– Niczego nie gwarantuję – obaj byli w dobrym humorze. Jeszcze pijani.

 

Szakal wyskoczył z kabiny i po małej drabince wdrapał się na dach. Paramilitarny ciężki płaszcz w kolorze khaki był rwany przez pęd powietrza. Kolejnym susem znalazł się na naczepie.

 

– Nie wiem co ci odwaliło z tym pomysłem – zabrzmiał teraz głos w słuchawce.

 

– Głupio obiecałem.

 

– Hahahah. Bardzo głu… Kurwa!

 

Z lewej rozległy się strzały. Po chwili kolejny wybuch.

 

– Przyśpiesz Maruś. Zaczyna robić się trochę tłok.

 

– Ilu ich jest? – powiedział i docisnął pedał gazu.

 

– Jeszcze siedem… – eksplozja tuż przy naczepie. – Sześć samochodów. Mówiłem, że Holendrzy to zawzięte skurczybyki, mówiłem?

 

– Trzymaj się czegoś – Marek znów wykręcił potężną kierownicę by przyblokować auto z prawej. Zepchnął ich na pas awaryjny.

 

– Mówiłem nie wariuj – Szakal musiał uklęknąć, żeby nie spaść. Granatnik wymienił na stare dobre AK47 i zaczął strzelać znad krawędzi naczepy.

 

 

 

***

 

 

 

– Obłażą nas jak mrówki – krzyknął Marek, kiedy kopniakiem wywalił ubranego elegancko Holendra z kabiny.

 

Ciało zostało zmiażdżone przez tylne koła. Chwycił obrzyna ukrytego pod siedzeniem i oddał strzał w twarz, która pojawiła się w oknie po stronie kierowcy. Drugi ładunek śrutu rozerwał oponę auta, z którego wyskoczył napastnik. Srebrne Volvo poślizgiem wpadło pod koła naczepy. Ta podskoczyła niczym byk i zrzuciła z siebie Szakala.

 

Marek w prawym lusterku zobaczył jak towarzysz zwisa z boku pojazdu. Trzymał się jedną ręką krawędzi, drugą ostrzeliwał z zapałem kolejny pojazd. Zabił pasażera, który wychylił się przez okno. Na kierowcę nie starczyło amunicji. Rzucił pusty karabin w auto, poprawił wyciągniętym spod płaszcza granatem przywierającym. Ładunek przyczepił się do dachu pojazdu i eksplodował zabijając od razu wszystkich w środku.

 

– Daleko jeszcze? – krzyknął w komunikator kiedy już się wdrapał z powrotem.

 

Marek rzucił okiem na GPS.

 

– Piętnaście kilometrów do zjazdu.

 

– Wiesz, że nie mamy opon z tyłu?

 

Rzeczywiście z lewej strony wylatywały fontanny iskier, kiedy stalowe nagie felgi rysowały powierzchnię autostrady.

 

– Mam pomysł. Wracaj tutaj.

 

 

 

***

 

 

 

– To jest ten twój pomysł!?! – krzykną, kiedy Marek kręcił ostro kierownicą.

 

– Trzymaj się czegoś…

 

– Pijebałoooo….

 

Tir skręcił ostro. Za ostro. Marek wcisnął hamulec i zaciągną ręczny. Pojazd z krawędzi lewego pasa zaczął gwałtownie skręcać w prawo. Naczepa miała inny pomysł na swój kierunek jazdy i pociągnęła ich w przeciwnym kierunku. Całość przechyliła się na bok. Z boku uderzył w nich kolejny pojazd kiedy kierowca nie dał rady zareagować. Maską uderzyli w kubły z wodą, co zamortyzowało siły fizyki i być może uratowało im życie. Szakal poleciał do góry, Marka chwyciły pasy. Eksplodowały poduszki i kurtyny powietrzne wewnątrz kabiny.

 

Potężny mechaniczny potwór przewrócił się na lewy bok, sunął jeszcze kilkanaście metrów wyrzucając z siebie ładunek…

 

I zamarł.

 

 

 

***

 

 

 

– Rusz, kurwa, dupę – Marek przebił nożem jedną z poduszek powietrznych i od razu musiał zastrzelić Holendra, który pojawił się w będących teraz o góry drzwiach kabiny. Próbował zrzucić z siebie Szakala.

 

– Zamknij ryj – próbował się wyplątać. – Pogrzało Cię już do re…

 

– Trzeba było zapiąć pasy – zepchnął z sobie kolegę. – Wstawaj. Zaraz będzie ich więcej.

 

– Aaaaaa. Nie za włosy.

 

– Mówiłem Ci, żebyś zgolił te dready. Ile ty masz lat… kurwa. Zabieraj to.

 

– Ałaaaaa.

 

– Strzelaj!

 

 

 

***

 

 

 

– Jedna skrzynka Ci starczy! – krzyknął Szakal wywlekając ciało kierowcy z samochodu.

 

– Chwila!

 

– Wracaj! Widzę dwa kolejne auta!

 

– Zaminować przejazd chciałem…

 

-A… To czekaj aż będę po drugiej stronie debilu.

 

 

 

***

 

 

 

– Aga dzwoni.

 

– To odbierz – Szakal docisnął gazu. Prędkościomierz już dawno przekroczył granicę dwustu kilometrów na godzinę.

 

– Hah. Teraz? – przeładował znalezionego na tylnym siedzeniu M16.

 

– Nie mogła się do ciebie dodzwonić przez dwa dni. Bardziej zła nie będzie.

 

Marek wcisnął guziczek na słuchawce odbierając połączenie.

 

– Aguuuuuuś… – musiał się pochylić kiedy kule rozbiły tylną szybę.

 

„Gdzie ty do cholery jesteś?!? Nie mogę się dodzwonić przez dwa dni”

 

– No…. Tego… – uderzył głową o drzwi kiedy Szakal gwałtownie zmienił pas wyprzedzając jakąś furgonetkę.

 

„Zamartwiam się… Znów chlałeś z Szakalem?!?”

 

– Yyyyy…

 

„Tak myślałam! Gdzie jesteś w ogóle?!? Gdzie byłeś?!”

 

– Roaming zapo…

 

„Jaki roaming?! Co?! Gdzieś ty był?!”

 

– Ale mam coś dla Ciebie! – wypalił jak głupek.

 

– Maaaarek! – krzyknął Szakal. – Chyyyyba czas kończyć.

 

„Czy to Szakal?! Daj mi go?!? Czy to są strzały?!?”

 

– Muszę kończyć – podniósł się i oddał serię. – Zadzwonię do Ciebie.

 

„Ani mi się waż. Nie roz…”

 

 

 

***

 

 

 

– Haha. Obiecałeś jej tira. A masz skrzynkę.

 

– Bardzo, kura, śmieszne. Uważaj!

 

– Widzę.

 

 

 

***

 

 

 

„Gdzie jesteś?!?”

 

– Zjeżdżamy właśnie w Żyrardowie.”

 

„Z czego zjeżdżacie??”

 

– No z autostrady, no.

 

„Możesz mi wytłumaczyć gdzie byłeś? I dlaczego byłeś poza zasięgiem od piątku?”

 

– No obiecałem Ci coś?

 

„Co żeś znów wymyślił?”

 

– Tira. Z Holandii. Pamiętasz?

 

„Pojebało Cię.”

 

 

 

***

 

 

 

– Wysiadaj. Wysiadaj. Wysiadaj.

 

Volvo z którego wyskoczyli przypominało teraz zdezelowany wrak. Nie miało tylnego zderzaka. Było podziurawione kulami. Właściwie to więcej było na nim dziur po kulach, niż pełnowartościowej metalicznej karoserii.

 

Czmychnęli między samochody na potężnym parkingu centrum handlowego. Szakal oddał serię z karabinu i rzucił na oślep granatem.

 

– Masz coś? – krzyknął.

 

Wybuch zagłuszył słowa Marka.

 

– Coooo?

 

– Mówiłem, że tylko garść. Kilka.

 

– Cooooo?

 

– Nieważne. Dawaj. Musimy znaleźć pojazd – Marek schował to co mu się udało uratować pod kamizelkę kuloodporną. Pogniotą się.

 

 

 

***

 

 

 

– Nada się – Szakal przyłożył uniwersalny imobilizer do zamka białego BMW X6.

 

– Robisz to specjalnie?

 

– Nieeeee. Coś ty. Wcale nie wybrałem go ze względu na to, że to jej ulubione auto.

 

 

 

***

 

 

 

– Wytłumacz mi coś – Szakal z piskiem opon zjechał w polną drogę. – Tira zatrzymali na cle, tak?

 

– No – Marek wychylony przez okno wypluł kolejny magazynek.

 

– Nie mogłeś czekać do poniedziałku?

 

– Ty mi przypomniałeś, że tiry „niespożywcze” nie jeżdżą w weekendy.

 

– A no tak – wcisną gaz, zaciągnął ręczny. Tył BMW strącił młode choinki. – Przypomnij mi, żebym więcej nie błyskał przed tobą wiedzą powszechną. Zwłaszcza, jak jesteś pijany.

 

 

 

***

 

 

 

– Aga. Tu Szakal.

 

„Widzę. Wyświetlasz mi się.”

 

– Marek prosił, żebyś za pięć minut była w tym miejscu. Nie wiem o co mu chodziło.

 

„Coo?”

 

– Tak powiedział.

 

„Pomyślę.”

 

– Pomyśl – Agnieszka nie widziała, jak wyszczerzył zęby w uśmiechu.

 

 

 

***

 

 

 

Biegł przez sady jabłkowe. Szakal miał wziąć pościg na siebie i prawdopodobnie większość obławy miał z głowy. W płucach zaczynało palić od ciężaru karabinu, kamizelki i reszt sprzętu.

 

Dostał kulkę w plecy i padł na twarz. Jednak część pogoni podążyła też za nim. Na szczęście wpadł w rów melioracyjny i ominęły go kolejne strzały. Mówiąc o szczęściu należy wspomnieć też o kamizelce, która wytrzymała.

 

 

 

***

 

 

 

Agnieszka stała w „Tym” miejscu. W ich miejscu. Nasłuchiwała kolejnych strzałów. W oddali zobaczyła wybuch, ponad horyzontem wyznaczonym przez korony jabłoni buchnął ogień, po chwili doszedł do niej dźwięk. Z trzysekundowym opóźnieniem.

 

Szakal bawił się świetnie.

 

 

 

***

 

 

 

Wybiegł spomiędzy drzew. Osmolony, ubłocony i zakrwawiony. Biegł niczym gnany przez wszystkie demony piekła.

 

– Padnij!

 

– Co?!

 

Dobiegł do niej zanim Holendrzy wbiegli na polanę. Udało mu się ją powalić i uchronić przed kulami. Schowali się za kamienną zabudową grilla.

 

– Co tu się dzieje?!

 

– Nic. Chłopakom z Holandii nie spodobał się twój prezent.

 

– Jaki kurwa prezent? O czym ty pieprzysz?

 

– No ja wiem, że obiecałem tira… Ale mam tylko tyle – uśmiechnął się i sięgnął pod kamizelkę. Wyciągnął jednego idealnie zachowanego białego tulipana.

 

– Ale ty jesteś głupi.

 

 

Koniec

Komentarze

To już odrobinę lepiej od pierwszego tekstu – zaistniał jakiś cel; nie nazwę go przekonywającym, uzasadniającym tę nieustanną siekaninę, ale dobrze, że w ogóle jest powód działania. Czy tulipan, umieszczony pod kamizelką kuloodporną, zachowa się w stanie idealnym? Śmiem wątpić – chyba, że jest to element fantastyczny, niejako obowiązkowy w tekstach, zamieszczanych na tym portalu.   

przekonywującym*, Adamie.

Gdybym miała wąsy, to bym była dziadkiem, a tak jestem sygnaturką!

Słownik ortograficzny PWN:   przekonywający a. przekonujący.

O! To mnie zaskoczyłeś :D

Gdybym miała wąsy, to bym była dziadkiem, a tak jestem sygnaturką!

No, to niezła wtopa, StargateFan.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Bywa.

Gdybym miała wąsy, to bym była dziadkiem, a tak jestem sygnaturką!

ile komciów <3

Przyznaję, przeskanowałam raczej niż przeczytałam, bo znowu – jak widzę – się tłuką. Pewnie też dlatego – w przeciwieństwie do Adama – umknął mi cel tej bijatyki. Jeśli miałabym napisać coś dobrego, to, po pierwsze, tekst właściwie nie jest napisany jakoś źle. Po prostu mnie nie kręci czytanie opowiadań o tym, jak to kilku facetów się tłucze. A po drugie, podoba mi się to, że miejscem akcji jest Warszawa, a nie, dajmy na to, Nowy Jork.

Mnie się podoba tytuł.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

To taki trochę "Ścigany", wyrwany z kontekstu. Jak scali się z resztą nabierze kształtu. A tulipan… może stworzony z nanocząsteczek i jest biały, a może to niezwykły/zwykły kwiat dla Agnieszki, która jest kobietą, ale jest wojownikiem/mordercą… ?

Bijatyka za długa jak dla mnie. W pewnym momencie po prostu mnie znużyła, może dlatego, że nie wiedziałem, o co oni się biją. Wyjaśnienie jest na końcu, ale niestety nic nie tłumaczy. Holendrzy gonią, strzelają, wszyscy się zabijają za tira wypełnionego… Nie będę spojlerował, ale bardzo mało prawdopodobne nawet jak na fantastykę.

Ale to zaczarowany ten prezent jest :( Ale tacy uważnie jesteści z tymi ęł ął, a nikt nawet nie wytknął mi tego, że nie ma czegoś takiego jak Volvo Magnum (jeeez) (no i swoją drogą rzeczywiście zmarnowałem tytuł… ALE zaklepuję go!)   Ocha: Ekhm… Droga Agnieszko :troll mode on: "Ne czytałam, ale źle piszesz, pisz inaczej" :mode off: (parafrazując) Bo to akurat to nawet nie jest w Warszawie ;) Czyli możesz ze spokojem skreślić szybko ostanią rzecz jaka Ci śię podoba :P Na "ocenę" poprzedniego opowiadania odpowiem jak tylko się posilę ;)

Ok. To skreślam.

Nowa Fantastyka