- Opowiadanie: epokalipso - MOTTO WĘDROWCÓW (krótka historia)

MOTTO WĘDROWCÓW (krótka historia)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

MOTTO WĘDROWCÓW (krótka historia)

 

 

 

Dziś mój pierwszy dzień szkoły. Mama powiedziała, że nie mam się niczym

martwić, bo szkoła to takie coś, co każdy musi w życiu przejść i najlepiej

żebym się uśmiechał i niczym nie przejmował. Ale ja bardzo chciałbym nie

iść.

To co odróżnia mnie od innych dzieci, to zdolność kontaktowania się z 

kosmitami. W mojej rodzinie jest to dar, który posiada każde dziecko no i 

moja ciocia. Z tego powodu często widzimy się z prezydentem, lubię go, bo

przynosi mi wyścigówki. Moja opowieść nie jest jednak o tym. Jest o 

miłości. A zaczęła się tak:

 

– HEJ, EJ! KIM TY JESTEŚ, CZEMU SIĘ WTRĄCASZ W MOJE MYŚLI?

– Witam, nazywam się Tekuo No Tek, mam pięć lat, siostrę i dwa żółwie.

Jestem pokojowo nastawiony do wszystkich form życia. Jesteś Marsjanką?

– COOO? PO PROSTU SIĘ ODCZEP DOBRA?

– Jestem Tekuo…

 

Wtedy pierwszy raz ją usłyszałem. Była człowiekiem, tak jak ja. Szybko się

zaprzyjaźniliśmy. Na początku było trudno, bo Agaya nie chciała mnie

słyszeć, a mimo to moje myśli docierały do niej. Nie było na to żadnej

rady, więc zaczęliśmy ze sobą rozmawiać, a w końcu poznaliśmy się. Agaya

jest córką szamana Trollriba co znaczy magiczny jeździec. Mieszka ze swoim

plemieniem wśród wysokich drzew i potoków. Agaya powiedziała, że któregoś

dnia zobacze te ziemie, ale ja je widzę kiedy z nią rozmawiam.

W jej świecie czas płynie trzynaście razy szybciej, co znaczy, że Agaya ma

już trzydzieści cztery lata, a ja siedem. Jej plemię jest od dawna

atakowane przez Gadeitów, oni mają laserową broń i niszczą wszystko co

żywe. Są bardzo smutni, ale też bardzo zepsuci. Agaya ma kłopoty, bo

większość lasu w którym mieszkała jest przez nich zniszczona i niedługo

cała planeta przestanie istnieć. Oprócz mnie nikt o tym nie wie.

 

Dziś mój pierwszy dzień szkoły, ale ja nie pakuje podręczników. Dziś udaję

się do świata wysokich drzew i potoków. Moja mama mówiła, że jeśli będę

czegoś naprawdę pragnął, moje marzenie spełni się. Dzisiaj jest ten dzień,

dzień spełnienia marzeń. Stoję teraz na dachu najwyższego wieżowca w 

mieście i przygotowuję się do skoku. Zostawiam swój pamiętnik. Mamo,

opiekuj się Baltem.

 

 

 

– Chłopiec zostawił wyścigówkę i pamiętnik…, bardzo mi przykro.

– Przepraszam, ale, czegoś nie rozumiem. Czy coś jest nieprzyjemnego w 

tych przedmiotach?

 

 

 

Tralveria, ziemia Trollan, niegdyś pełna życia, dziś – nieomal pustkowie.

Ostatni rdzenni mieszkańcy tej krainy walczą o przeżycie. Najeźdźcy

patrolują planetę bez przerwy. Jeden chłopiec, czy będzie w stanie

uratować Tralverie od ostatecznej zagłady? Przekonajcie się sami.

 

 

 

Jestem. Wyczuwam obecność Agayi. Udało się. Teleportowałem się wraz z 

odsyłaczem. Użyję go dopiero kiedy wszystko inne zawiedzie. To naprawdę

niebezpieczna broń. Trochę się boję. Nie umiem złapać kontaktu ani z 

Agayą, ani z Gadeitami. Ale to chyba oni. Tak!

 

– Witam, nazywam się Tekuo No Tek. Chciałbym, żebyście opuścili tę

planetę.

– Nie.

 

 

 

Morze! Agaya mówiła o morzu. Niebieskie, plaża, palmy, święto na cześć

Neba i Mizur. Powiedziała mi o nim kiedy byłem chory. Dzisiaj jestem

zdrowy i możemy sie bawić w klasy na piasku. Witaj! Jestem Tekuo.

 

– Witaj Tekuo. Minęło wiele lat odkąd ostatnio rozmawialiśmy. Jestem juz

stara, to będzie moja ostatnia gra.

– Ale ja chcę ci tyle opowiedzieć! Chcę żebyś zobaczyła moje wyścigówki.

Pójść na spacer, zjeść lody!

– Tekuo No Tek, jeśli będziesz szedł dostatecznie długo, po drodze znajdziesz wszystko czego szukasz.

 

 

Tralveria, ziemia wędrowców i wyścigówek, poświęcona bogini Agayi. Główną atrakcją, która napędza gospodarkę planety, jest góra lodowa. Tralveria ugości każdego za jedyne 34 dolenur i 7 centurii.

Koniec

Komentarze

Po pierwsze, co się stało z długością wersów? Po drugie, tekst wygląda raczej jak szkic niż gotowe opowiadanie. Nie bardzo wiadomo, kto wypowiada poszczególne kwestie, a nie zawsze można się tego domyślić. Czas płynie trzynaście razy szybciej? A dlaczego? W jaki sposób mogą się porozumiewać przy takiej różnicy w percepcji? I to wciąż nie tłumaczy, dlaczego rozmówczyni bohatera tak bardzo postarzała się w dwa lata (czy tam dwadzieścia sześć). Co się stało z agresywnym plemieniem? Chłopak w końcu zostawił swoje samochodziki, czy zabrał, żeby pokazać koleżance?

Babska logika rządzi!

Nic się nie stało. Wszystko jest tak, jak ma być.  

Przykro mi, ale nie zrozumialem, o co chodzi w Twoim opowiadaniu. Podoba mi się powracający wers/motyw, lecz nie ponad to:-(

Bardzo ładne, pisz więcej.

Opko kojarzy mi się ze spisanymi w pamiętniku przeżyciami dziecka. Dużo informacji, dużo wątków – często niewyjaśnionych. Nie za bardzo zrozumiałem niestety. Jedyne, co mi się podobało, to nazwy własne (imiona, nazwy planet, plemion). Pozdro.

O dziwo, mimo nietypowego podejścia do formy i norm narracji, opowiadanie nadaje się do czytania. Nie przypuszczałem, że uda mi się przejść przez nie bez żadnych trudności, a tu proszę. Czuję się zaskoczony.

Nowa Fantastyka