- Opowiadanie: Almari - Pojedynki NF (GŁOSOWANIE w I etapie) – Druga para

Pojedynki NF (GŁOSOWANIE w I etapie) – Druga para

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Pojedynki NF (GŁOSOWANIE w I etapie) – Druga para

 

 

Zasady głosowania w I etapie:

1. Głosować mogą wszyscy oprócz mnie i uczestników turnieju.

2. Każdy ma do dyspozycji cztery głosy, czyli po jednym na parę.

3. Głosujemy do piątku (chyba, że będzie mało głosów, wtedy przedłużę głosowanie)

4. Niedopuszczalne jest zakładanie konta w celu zagłosowania na znajomego i tylko w tym celu. Jeśli zachowanie jakiegoś użytkownika wzbudzi moją i żółwia wątpliwość, wówczas głos zostanie unieważniony, jeśli znajdziemy ku temu przesłanki.

5. Sugerowanie oraz naprowadzanie użytkowników przez autora miniatury również jest niedopuszczalne.

6. Kolejność par, jak i samych uczestników, została zmieniona, także z wszelkich strategii obliczeniowych można spokojnie zrezygnować.

 

Proszę, żebyście nie offtopowali w wątkach, ponieważ skutecznie utrudni mi to zliczenie głosów. Inaczej i dosadniej mówiąc – offtopujcie sobie gdzie indziej!

 

Zapraszam do zabawy i głosowania :D

 

Jeśli ktoś nie zdążył się zorientować o co w tym wszystkim chodzi, zapraszam do wątku:

 

Pojedynki NF

 

------------------------------------------------------

 

Tekst A

 

Magiczne stworzenie

 

Wiał zachodni wiatr, a to oznaczało, że przybędą motyloanioły.

O poranku Fia, podobnie jak inni mieszkańcy wioski, udała się na wzgórze. Zatrzymała się nieopodal szczytu, tuż nad stromą przepaścią. Orzeźwiający wiatr targał jej włosami. Dziewczynka ustawiała słoiki, po czym stanęła dumnie i zarzuciła siecią w niebo, tak wysoko, jakby chciała złapać słońce.

Nic nie schwytała. Były sprytne. Powtórzyła czynność. Potem jeszcze raz.

Motyloanioły, owady mniejsze od jej kciuka, pędziły z wiatrem, elegancko machając złocistymi skrzydłami. Wydawały się utkane ze światła. Nikt z wioski nie wiedział, skąd przylatują ani dokąd zmierzają. Liczyło się to, że za dziesięć żywych okazów pobliska fabryka kosmetyczna płaciła jedną markę. W dobre dni sprawny poławiacz łapał dwa tuziny.

Machnęła agresywnie w kierunku małej gromady i ledwo utrzymała się na nogach. Z mocno bijącym sercem spojrzała na sieć. Złapała jednego. Tak szybko. Niebywałe.

I wtedy owad przemówił:

– Wypuść mnie, proszę.

Stanęła jak wryta. Pomyślała, że śni.

– Czy jesteś czarodziejskim motyloaniołem? – zapytała z nadzieją. Babcia kiedyś opowiedziała jej podobną historię. Stary poławiacz złapał owada, który w zamian za wolność obiecał spełnić jego życzenia.

– Owszem – odparł pod chwili. – Czy teraz mnie wypuścisz?

– A życzenie?

Owad zatrzepał uroczo skrzydłami.

– Jedno. Mów.

Nie musiała się zastanawiać.

– Chcę, by moi rodzice wrócili z nieba.

– Niestety, to przekracza me możliwości.

Wypowiedziała więc inne życzenie. I jeszcze jedno. Prosiła o różne rzeczy, lecz za każdym razem motyloanioł zawstydzonym głosem oznajmiał, że nie potrafi tego spełnić.

– Nie jesteś żadnym magicznym stworzeniem – zarzuciła mu ze smutkiem.

– Ależ jestem, moja miła. Nie poprosiłaś o to, ale mogę uczynić cię bogatą. Dam ci… tysiąc marek za wolność.

– Dobrze – rzekła smutno, gdyż wcale nie uwierzyła w jego słowa.

Wypuściła go z sieci. Pofrunął ku niebu.

Wielce się zdziwiła, gdy wieczorem do jej domu zapukał nieznajomy.

– Wysłał mnie magiczny motyloanioł – rzekł. – A to twa zapłata za dobre serce.

Wręczył jej kopertę i uciekł.

Fia jeszcze długo stała z szeroko otwartymi ustami.

 

*

 

Na jego powrót czekał cały zakład entomologii.

– Naprawdę dałeś jej te pieniądze? – dziwiła się główna konstruktorka.

– Owszem. Tak chyba… wypadało. – Dlaczego więc czuł się tak podle? – Zresztą, co znaczy tysiąc przy dwóch milionach? Gdyby musiał pokryć koszty straty robota…

– Udało ci się, magiczna wróżko – rzucił kierownik projektu. – Dzisiaj. Jutro znów sterujesz.

 

 

 

Tekst B

 

„Poławiacze gwiazd”

 

Najpierw piękne kłamstwo.

 

Od niepamiętnych czasów przez kosmiczną pustkę mknie statek „Nadzieja 1” w poszukiwaniu zdatnego do zasiedlenia układu planetarnego. Nowego domu. W trzewiach arki śpią jedyni uciekinierzy ze zniszczonej Ziemi, boleśnie świadomi, że nie ma odwrotu.

Umieszczone na dziobie generatory energii dziwnej prują gobelin wszechświata przed statkiem, tworząc sferę własnej fizyki, o wiele bardziej efektywnej od klasycznej, dzięki czemu porusza się on znacznie szybciej od światła.

Raz na dekadę, stulecie, milenium, podróż zostaje przerwana w świetle, zdawałoby się, życiodajnej gwiazdy. W sercach rozbudzonych Kolumbów po raz kolejny rodzi się nadzieja, gdy obserwują gargantuiczną konstrukcję, z mozołem wznoszoną przez automaty statku. Macierz energetyczną, która zapewni byt odrodzonej cywilizacji.

Coś się jednak nie udaje. Zawsze.

Podróżnicy zasypiają, a „Nadzieja 1” rusza dalej.

SI arki zsyłają pasażerom sny.

Jesteście ostatni. W waszych rękach los ludzkości. Nie możecie zawieść.

Ludzie śnią i wierzą.

Zaplątani w niewidzialne, neuronowe sieci kłamstw.

 

Brzydka prawda.

 

„Nadzieja 1” ma tysiące braci o tym samym imieniu. Łączy je również cel – łowienie gwiazd. Praca statków nigdy się skończy. Głód ludzkości 3.0 jest niezaspokojony. W dalekiej przyszłości, a może całkiem wkrótce, będzie potrzebowała całej energii galaktyki.

Zdefragmentowana, zjednoczona, amorficzna, boska. Chmura ludzi-nieludzi kotłuje się w miejscu, gdzie niegdyś znajdował się Układ Słoneczny. Puchnąc i potęgując się bez umiaru.

Marzenia zastąpione matematyką.

Sieć ucieleśniona. Gatunek bezbiałkowy.

A jednak boleśnie uzależniona od swoich przodków. Beta-ludzi. Zawodnych, słabych, ale też najłatwiejszych w produkcji. Dbają o żywotność statków, wydłużają czas podróży, potencjał energetyczny rośnie.

Zatoczone koło. Historia zżerająca własny ogon.

Wyjął człowiek pentabajtowe żebro i stworzył z niego sam siebie.

 

Ani prawda, ani kłamstwo – nadzieja.

 

„Nadzieja 1” gubi drogę. Dryfuje zagubiona w nieskończoności, żłobienia na jej kadłubie stanowią kronikę podróży. Energia dziwna łamie zasady i rachunek prawdopodobieństwa – statek wraca do domu, gdzie czeka bóg wszystkich bogów.

Dłonie zagubionych podróżników lękliwie składają się do modlitwy.

Niebo, Piekło, Ogród, Nicość. Ruletka możliwości.

 

Na szczęście dla nich, bogowie podobno nie grają w kości.

Koniec

Komentarze

Niech mi gwiazdka mruga! ;)

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Tu również opowiadanie B "Poławiacze gwiazd"

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

niestety, oba mi się nie podobają

Work smart, not hard

Reaguję alergicznie na zdania w stylu "Umieszczone na dziobie generatory energii dziwnej prują gobelin wszechświata przed statkiem, tworząc sferę własnej fizyki, o wiele bardziej efektywnej od klasycznej, dzięki czemu porusza się on znacznie szybciej od światła.", gdyż nie znoszę beztroskiego naginania praw fizyki i mechaniki, bez głębszej wiedzy, sensu i jakiegokolwiek wyjaśnienia. Toteż, choć tekst A "Magiczne stworzenie" też nie do końca mnie zachwycił, głos oddaję właśnie na niego.

Podobnie jak Yoss nie przepadam za "beztroskim naginaniem" praw fizyki, jednak nie mogę się spodziewać, że w tak krótkim tekście (ze względu na limit znaków), w dodatku zgodnie z koncepcją autora/autorki podzielonym jeszcze na trzy fragmenty, zostanie opisana jakaś spójna i kompletna zasada działania napędu nadświetlnego. Nie razi mnie też pojęcie "energii dziwnej", skoro fizyka zna już takie pojęcie, jak oddziaływanie upiorne, równie dziwnie brzmiące.

 

Dlatego udzielam swojej prywatnej dyspensy na tę fizyczną herezję i oddaję swój głos na opowiadanie B, którego koncepcja bardziej przypadła mi do gustu.

Podobnie jak w pierwszej parze, tak i w tej oba teskty mnie nie przekonały.

Mnie się oba podobają. W B ciekawa, epicka wizja, jednak trochę niedopracowana, rzeźba nieco toporna. Natomiast A – rzeźbione subtelnym dłutem. Dlatego A.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Hm, teraz widzę, że trochę przesadziłem z tym dłutem. Jednak nadal A. ;-)

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Oba teksty ciekawe, ale B przegrywa lekkim przekombinowaniem języka oraz trochę podzielam zdanie Yossa. Gdyby nie te przekombinowanie, to bez większych problemów bym to przełknął. Pierwszy tekst wygrywa prostotą, pomysł jest też taki bardziej "urokliwy". Głosuję na A "Magiczne stworzenie".

Umieszczone na dziobie generatory energii dziwnej prują gobelin wszechświata przed statkiem, tworząc sferę własnej fizyki, o wiele bardziej efektywnej od klasycznej, dzięki czemu porusza się on znacznie szybciej od światła.   generator się porusza?:)

  Amm… emm… No dobra, głos na A.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Chyba jednak A

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Oba teksty takie sobie. Niech będzie A.

Mastiff

Głosuję na A

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

A "Magiczne stworzenie".

Babska logika rządzi!

Głosuję na A.

Trudny wybór… ale jestem bardziej za Tekstem B.

Mnie się oba teksty podobały, ale ostatecznie zagłosuję na A – zgadzam się z tą subtelnością i urokliwością :)

Głosuję na B

Głosuję na A.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Głosuję na A

B

Przynoszę radość :)

Dzięki za wszystkie głosy :) 

Zapraszam do tematu: 

Wyniki

Również dziękuję :)

Nowa Fantastyka