- Opowiadanie: Milos - Głos z przyszłości

Głos z przyszłości

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Głos z przyszłości

Głos z przyszłości

 

 

Jesteście starożytną historią. Nie z powodu czasu jaki upłynął, ale postępu jaki nastąpił. Stanowicie źródło i punkt odniesienia dla całej naszej cywilizacji. To, co było przed wami odeszło w niepamięć powszechnej wiedzy i jest znane tylko wśród wąskiego grona uczonych.

Żyjemy w XXII wieku, kiedy pamięć o was budzi emocje i rodzi trudne pytania. Dzięki wam, wykonujemy codzienne czynności i rozwiązujemy każdy problem, polegając wyłącznie na możliwościach naszej technologii, choć w wyniku przeszłych wojen znaleźliśmy się przed laty na krawędzi zagłady.

– Nasze pokolenie musi zginąć aby przeminąć – mawiał wasz późny artysta. Pół żartem, pół serio przyznawaliście mu rację, ale jak teraz wiemy, nie mylił się.

Kto mógłby się spodziewać, że wasze decyzje zaważą na losach całej ludzkości? Że na zawsze zmienicie oblicze człowieczeństwa? Że doprowadzicie do kolejnej ogólnoświatowej wojny, która da początek supermocarstwom wykluczającym ze społeczeństwa miliardy istnień, skupiając władzę nad zniewolonymi milionami w rękach nielicznych.

– To szaleństwo! – krzyczeliście, gdy ostrzegali was o tym podróżnicy w czasie.

Obecni spiskowcy wierzą, że tragedie waszych czasów były sprawką tajemniczej cywilizacji z kosmosu i jej starożytnego planu zniewolenia Ziemian. Zdrowa na umyśle część naszego społeczeństwa uważa natomiast, że sami sprowadziliście na siebie żałosny koniec, przy czym radykałowie zaznaczają, że jesteście również odpowiedzialni za marny los kolejnych pokoleń. Pomówienia o winę podzieliły naszych polityków, którzy wrzucili się nawzajem w szufladki przeszłośćoraz przyszłośći stworzyli dwa ideologiczne bieguny, które w kruchej zgodzie rozpoczęły bezwzględne rządy.

Historycy tłumaczą, że należycie do czasów nazywanych akademicko Rewolucją Społeczną, która rozpoczęła się wkrótce po stworzeniu pierwszych komputerów osobistych i włączeniu Internetu.

Bogate i wiecznie chciwe korporacje pomagały wam pogłębiać swój nałóg nadużywania wirtualnego świata, tworząc iGogle – gadżet noszony na oczach jak okulary, który z zewnątrz niepozornie się świeci, ale z punktu widzenia użytkownika nakłada kluczowe informacje na osiągalną wzrokiem rzeczywistość, pokazując rzeczy, których naprawdę nie ma.

Pierwsze prototypy iGogli potrafiły precyzyjnie wskazywać kierunki, robić zdjęcia, podawać ceny towarów w sklepach i wysyłać sobie wiadomości. Szybko dołączono jeszcze możliwość surfowania po Internecie. Jednak iGogle nie osiągnęły wielkiej popularności ani szczytów swojego potencjału dopóki jedna ze znanych stron społecznościowych nie wprowadziła na rynek aplikacji umożliwiającej identyfikowanie się nimi na ulicy i wyświetlanie prywatnych informacji. Każdy przechodzień, noszący iGogle, mógł zobaczyć internetowe profile przypadkowo spotkanych osób. Wystarczyło, by na nich spojrzał.

Wiele zamieszania zrodziło również stworzenie usługi wysyłania sobie wirtualnych zaczepek poprzez mrugnięcie powieką, które przyjęło się na zawsze jako forma akceptowania poleceń wydawanych iGoglom. Status związku udostępniano sobie na wgląd przez spojrzenie komuś w twarz.

– Moja siostra powiedziała, że widziała cię wczoraj w centrum miasta z ustawionym statusem związku na „wolny”. Co to miało znaczyć? Masz romans? Zdradzasz mnie?

Nie zdążono zaadaptować się do nowej formy doświadczania świata, gdy ukazała się możliwość lokalizowania innych użytkowników iGogli z zaskakującą dokładnością. Pozwalało to nie tylko znajdować przyjaciół, ale także śledzić wrogów.

– Dość kłamstw! Czemu wieczorem ukryłeś swoją lokalizację? Och, co się stało, co? Nie, ty się uspokój, frajerze…

Pojawienie się iGogli było niewielkim skokiem technologicznym w porównaniu do kroków jakie poczyniono dla ulepszenia pierwowzoru. Stworzono IMS’y – wiadomości wysyłane do nadawcy bez potrzeby ich manualnego zapisywania. Musiano jedynie pomyśleć, co chciano przekazać wybranej osobie lub grupie.

Frajer.

Interakcja z holograficznymi przedmiotami, które wizualizowano sobie wedle woli wywołała furorę, a sztuka grafiki cyfrowej rozwinęła się szybko i wyspecjalizowała w tworzeniu trójwymiarowych modeli nakładanych za pomocą iGogli na otaczającą obserwatora rzeczywistość. Wszędzie wokół, z dnia na dzień pojawił się niewidzialny świat…

Był to świat, którym dało się dowolnie manipulować – wszystko pozwalało się w każdy sposób przeprojektować. Reklamy i gołębie na ulicach mogły tak naprawdę zostać wprogramowane w ogólnoświatową sieć danych, do której dostęp dawały tylko iGogle.

Nie tylko otoczenie, ale nawet ludzie stali się redefiniowalni. Zaczęto się zmieniać – kolor oczu, włosów, skóry; albo w ogóle przybierać inną postać. Tatuaże, wyświetlane tylko w wirtualnym świecie kolczyki i ubrania stały się nową formą mody. Zaczęto tworzyć nieistniejące realnie dzieła sztuki. Nikt oprócz użytkowników iGogli nie mógł ich zobaczyć, ale wydawało się, że z iGogli korzystał każdy.

Z poczucia braku kontroli nad tym zjawiskiem, rządy całego świata wprowadziły w życie projekt, nazwany roboczo iŚwiatem. Polegał on na ustaleniu norm i praw jakie miały obowiązywać użytkowników popularnego gadżetu. Nazwa tego projektu weszła do słownika na stałe jako określenie całości wirtualnego świata.

Każdy lubił przenosić się w światy gier, wyświetlać na niebie fajerwerki na randce i uczyć się w towarzystwie trójwymiarowej projekcji wirtualnego korepetytora, którego z nudów rozbierano i wyświetlano mu pod nosem wąsy à la Salvador Dalí, ale nie każdy lubił, gdy obce osoby przeprojektowywały sobie w iŚwiecie prywatną własność albo poznawały czyjeś dane osobowe bez pozwolenia. Powstał spór o to, co można widzieć, skoro wzrok zaczął działać pod dyktando wyobraźni.

Dlatego w latach pięćdziesiątych waszego wieku przegłosowano Ustawę o Ochronie Własności Prywatnej i Tożsamości Jednostki, która z założenia miała bronić przed nadużyciem możliwości iGogli, ale w rzeczywistości pozwoliła rządom i korporacjom zmuszać do widzenia publicznych i korporacyjnych dóbr w określony odgórnie sposób oraz zezwoliła na zamazywanie czarno-białymi pikselami twarzy lub całego ciała – swojego i innych, dla ukrycia się w tłumie i zablokowania dostępu do prywatnych informacji przed osobami niepożądanymi.

O okresie, w którym ulice zdominowała osobista cenzura, mówi się powszechnie jako Erze Awatarów, gdyż zamiast twarzy wyświetlano sobie komputerowe grafiki, gdy nie chciano poddać się całkowitemu zamazaniu. Chadzano ulicami pełnymi czarno-białych, zakamuflowanych pieszych. Cenzurowano ludzi, których nie chciano oglądać – tych, których nie lubiano, nie szanowano albo po prostu nie dodano ich do listy znajomych na swoim osobistym profilu w iŚwiecie.

Aparaty fotograficzne stały się bronią w rękach władz, bo na zdjęciach nie było widać cenzury ani wizualnych manipulacji iŚwiata. Minęło jednak wiele lat zanim zostały zakazane. Najpierw uważano za nietakt zrobienie zdjęcia tradycyjnym aparatem i obserwowanie kogoś bez iGogli. Zaczęto wierzyć, że z obu widzialnych światów to iŚwiat jest tym prawdziwym.

Gdy iGogle odnosiły kolejne sukcesy w kontrolowaniu życia swoich użytkowników rzeczywisty świat sypał się na kawałeczki. Maszyny zastąpiły stopniowo ludzi na wszystkich stanowiskach wymagających fizycznej pracy, co spowodowało ogromne bezrobocie i biedę na skalę dotychczas nieznaną. Dzięki szalonym pomysłom naukowców medycyna wynalazła sposoby na bezgraniczne przedłużenie ludzkiego życia. Wszystkie znane choroby i schorzenia stały się wyleczalne, a klonowanie całych organizmów było na porządku dziennym. Nawet jedzenie uległo zmianie po spreparowaniu rozpuszczających się na języku plastrów, które dostarczały ciału wszystkich potrzebnych składników odżywczych.

Powstała nieprzekraczalna przepaść między tymi, którzy cieszyli się dostępem do kolejnych cudów technologii i tymi, którzy nie mieli o niech pojęcia. Ludzie, którzy żyli w pełni zdrowia i ci, którzy umierali na grypę. Ci, którzy przestali się starzeć i ci, którzy dożycie do starości uważali za przywilej.

Odkąd Unia Europejska zjednoczyła całą Europę, a Azja połączyła się za jej przykładem w Federację Azjatycką, na świecie pojawiły się nowe supermocarstwa, które wspólnie prowadzoną polityką rozpoczęły Ruch Zjednoczeniowy. Państwa arabskie wraz z Afryką utworzyły wówczas Afroarabski Konglomerat, co zrodziło grono kontynentów po raz pierwszy pozbawionych politycznych granic.

Pomimo licznych sukcesów nowoczesna cywilizacja stworzyła miliardy ludzi bez nadziei na lepszą przyszłość – bez pracy, pieniędzy, edukacji i dostępu do iŚwiata, co doprowadziło do setek protestów i milionów ofiar. Próbowano przymknąć oko na cierpienie niefortunnych, żądając od producentów iGogli możliwości całkowitego usuwania z pola widzenia niechcianych ludzi i obiektów. Ostatecznie zaowocowało to wybuchem realnej wojny.

Nie trudno zrozumieć dlaczego doszło do wojny, ale ciężko jest ustalić, kto był w niej wrogiem. Rządowa propaganda nazywała ich terrorystami, którzy chcieli zniszczyć ciężko wypracowany dorobek ówczesnej cywilizacji. W iŚwiecie natomiast okrzyknięto ich barbarzyńcami, bo w porównaniu do użytkowników iGogli wydawali się zacofani.

Konflikt trwał sześć miesięcy i zakończył się klęską nuklearną Stanów Zjednoczonych, które rozpadły się w nowy twór, nazwany Zjednoczonymi Miastami-państwami Ameryk, rozpostartymi na obu kontynentach. Ludzie domagający się bycia częścią nowoczesnego społeczeństwa zostali uciszeni, a supermocarstwa zrozumiały, że już ich nie potrzebują.

Za sprawą iGogli nauczono się inaczej rozumieć przestrzeń, toteż faktyczny grunt przestał mieć znaczenie i spisano Konstytucję Wolnych Ludzi Ziemi, która wykluczyła ze społeczeństwa każdego, dla kogo nie było w nim miejsca.

– Głosy sprzeciwu zostaną pominięte – głoszono, formułując treść wspomnianego dokumentu.

Wolni Ludzie, czyli ci, których pozostawiono samym sobie mieli niezbywalne prawo do życia i korzystania z zasobów planety pod warunkiem, że nie kolidowało to z polityką supermocarstw, których obywatele zostali zmuszeni nie handlować i nie kontaktować się z Wolnymi Ludźmi pod groźbą surowych kar.

Bezprawie jakie zapanowało na świecie zmusiło obywateli do zamieszkania w rozrastających się nieprzerwanie miastach, które zamieniły się z czasem w Wielkie Stolice. Wolnym Ludziom odmówiono do nich wstępu.

Stare miasta opustoszały, a poza murami Wielkich Stolic wędrowały koczownicze miliardy Wolnych Ludzi. Stojące za miastami fabryki, obsługiwane przez maszyny, dostarczały obywatelom supermocarstw wszystkiego czego potrzebowali, by nie opuszczać bezpiecznych dzielnic swoich ciasnych metropolii. Jednak wewnątrz Wielkich Stolic nie wszystkim żyło się dostatnio. W prawie każdej istniały dwie dzielnice – Dolny Poziom i Górny Poziom, które różniły się między sobą równie mocno, co Wielkie Stolice od zewnętrznego świata.

Dolny Poziom był przeludnionymi slumsami, w których średnia długość życia wynosiła niespełna dwieście lat. Była to stara część miasta, nad którą wybudowano Górny Poziom, stojący na olbrzymich mostach. W Dolnym Poziomie nie posiadano iGogli, nie sięgał tam iŚwiat, a wśród ludzi panowało poczucie beznadziejności. Z drugiej strony, Górny Poziom był prestiżowym miejscem, gdzie żyło się w luksusie. Każdy posiadał tam iGogle, którymi płacono, identyfikowano się, komunikowano i obserwowano iŚwiat a długości życia jeszcze nikt nie zmierzył, bo nie zdarzyło się tam nikomu naturalnie zestarzeć.

Obywatele supermocarstw żyli bezpiecznie podzieleni wewnątrz swoich zatłoczonych miast a ich militarna potęga decydowała o całym globie. Toteż, na skraju ubiegłego wieku supermocarstwa utworzyły Uniwersalny Dyrektoriat, który zaprowadził nowy porządek, otrzymując pieczę nad całym wojskiem kanclerza Unii Europejskiej, pierwszego oficera Federacji Azjatyckiej, prezydentów Zjednoczonych Miast-państw Ameryk i sułtana Afroarabskiego Konglomeratu, podpisaną przez nich Deklaracją Przynależności.

Trzydzieści pięć lat temu Wolni Ludzie wraz z niezrzeszonymi krajami, którym przewodziła Niezależna Australia i Samodzielna Rosja, po raz ostatni próbowali wzniecić rewolucję przeciwko brutalnemu Dyrektoriatowi, ale zanim zdążyli uderzyć w którąś z Wielkich Stolic, Dyrektoriat dokonał demonstracji swojej siły unicestwiając księżyc…

Dostrzeżono to z każdego zakątka Ziemi, a z nieba przez dwie doby biło oślepiające światło. Szczątki księżyca spadły na wysokości równika w Afryce i Ameryce Południowej, a gdy katastroficzne tsunami i sztormy na oceanach ucichły, o rewolcie przeciwko połączonym siłom supermocarstw nie było więcej mowy…

Tak zaczął się wasz świat jutra. Nie ma w nim miejsca dla Boga ani równości. Jest rok 2134.

Koniec

Komentarze

Autorze, trochę przykro mi zwracać się do Ciebie z prośbą, abyś porównał swój tekst z dowolnym opowiadaniem w pełnym tego słowa znaczeniu, po czym odpowiedział sobie na proste pytanie: co ja napisałem? Opowiadanie czy konspekt, streszczenie scenariusza ewentualnej przyszłej powieści? Bo ten temat, naszkicowany z takim rozmachem, nietrudno zamienić w powieść – tyle, że trudno będzie tę powieść napisać.

Trudno czyta się suchy opis zdarzeń – brzmi jak kartka z podręcznika historii i podobnie wciąga. Znacznie lepiej byłoby przedstawić tę samą treść, ale ubraną w fabułę. Jeśli nie od razu w powieści (jak sugeruje AdamKB), to wybrać jeden epizod i zrobić z niego opowiadanie. Wydaje mi się, że nieźle sprawdziłyby się w tej roli perypetie ludzi noszących prototypy kolejnych modeli iGogli (świetny pomysł, btw) – rozwiń to, co przedstawiłeś w postaci przykładowych zdań.

Babska logika rządzi!

A to jest manifest społeczny? A może wyrafinowana kryptoreklama? A dlaczego "koczownicze hordy miliardów Wolnych Ludzi" nie zniszczyły fabryk stojących "za miastami"? Jak bym była wkurzona na mieszkańców miast zaczęłabym od takiej dywersji. A czym zniszczyli ten księżyc, jeśli wolno spytać. Atomem? A nie bali się konsekwencji, przecież to musiało mieć wpływ na całą Ziemię, nie tylko na obszary biedy. Mam jeszcze z milion pytań, ale się powstrzymam. Za to powiem, że, moim zdaniem, wieki nie mają skrajów (patrz fragment: "na skraju ubiegłego wieku supermocarstwa utworzyły Uniwersalny Dyrektoriat"), raczej początki, końce, schyłki itp.

To jest prolog w formie listu do kogoś z przeszłości? ;-)

Jakieś to takie nieciekawe…

Nowa Fantastyka