- Opowiadanie: Carewna - O mądrym cesarzu, złym Namiestniku, dobrym Budowniczym i pięknej Nosiwodzie

O mądrym cesarzu, złym Namiestniku, dobrym Budowniczym i pięknej Nosiwodzie

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

O mądrym cesarzu, złym Namiestniku, dobrym Budowniczym i pięknej Nosiwodzie

 

Dawno, dawno temu żyła sobie biedna dziewczyna. Zarabiała na życie jako nosiwoda. Codziennie o świcie brała na plecy ciężki dzban, a do ręki czerpaczek i szła do źródełka w dolinie za miastem. Wdrapywała się potem ścieżką pod górę, mijając staruszki zbierające chrust, rolników pielących ogrody, sklepikarzy pod płóciennymi daszkami i żołnierzy strzegących zamku na szczycie wzgórza. Wszystkim dokuczał upał i cieszyli się, widząc dziewczynę z pękatym naczyniem. Pozdrawiali ją wesoło i chętnie kupowali zimną, czystą wodę. Codziennie wiele, wiele razy schodziła i wchodziła drogą na górę.

 

W tym samym mieście mieszkał cesarski Budowniczy. Namiestnik rezydujący w zamku (bo była to stolica prowincji) zatrudniał go do napraw i stawiania nowych murów. Poza tym, Budowniczy kierował również wznoszeniem innych domów w okręgu.

 

Bardzo cenił Nosiwodę, bo wiedział, że jego murarzom o wiele ciężej byłoby pracować w palącym słońcu bez jej pomocy. Poza tym, miał po prostu dobre serce. Z resztek cegieł kazał wybudować dla dziewczyny małą chatkę, by nie musiała pomieszkiwać kątem u obcych ludzi. A w chłodne wieczory pozwalał jej przychodzić do kuchni u siebie w domu i korzystać z paleniska. Wiedział, że biedaczce często brakuje nawet na drwa do pieca. Nosiwoda z wdzięcznością grzała się przy ogniu i gotowała wrzątek do parzenia ziół (zbierała je w lesie, bo była za biedna, by kupić herbatę).

 

Pewnego dnia Nosiwoda wybrała się z koszem po miętę rosnącą gęsto u podnóża wałów okalających gród. Właśnie schylała się po dorodny listek, gdy usłyszała stukot kopyt. Drogą nadciągało stępa kilku jeźdźców. Na czele, na wspaniałym, czarnym ogierze jechał tłusty Namiestnik w hełmie z pióropuszem i purpurowym płaszczu. Za nim podążało kilku gwardzistów.

 

– Co tu robisz, dziewczyno? – zapytał Namiestnik, zatrzymawszy się tuż koło niej.

 

– Zbieram zioła, panie – odpowiedziała, nie śmiąc podnieść oczu.

 

– Te? – Wychylił się w siodle, by zerwać najpiękniejszą roślinę.

 

– Tak, panie – Wyciągnęła rękę Nosiwoda.

 

Mężczyzna nagłym ruchem wytrącił jej kosz z miętą, roześmiał szyderczo i popędził konia przez środek rozsypanych liści. Za nim pomknęli żołnierze. Jeden z nich przejechał tak blisko dziewczyny, że przewrócił ją na ziemię.

 

Tego wieczora w kuchni Nosiwoda płakała nad czarką, odwracając od ognia posiniaczoną twarz.

 

– Co ci się stało, dziewczyno? – zwrócił się do niej Budowniczy, który akurat przechodził koło paleniska.

 

– Nic wielkiego, panie. Przewróciłam się – odparła, zawstydzona.

 

– A dlaczego twój kosz jest taki pognieciony i brudny? – Naciskał Budowniczy.

 

– Stratował go rumak Namiestnika – szepnęła Nosiwoda niemal bezgłośnie.

 

Budowniczy zasępił się. Wiedział niejedno o okrucieństwie i pysze urzędnika. Nie pierwsza i nie ostatnia Nosiwoda padła ofiarą swawoli. Wątpił, by Cesarz, niech go Niebiosa obdarzą zdrowiem, słyszał o podłych uczynkach, jakich dopuszczali się żołnierze w tej odległej prowincji. Postanowił wybrać się w podróż i donieść władcy o bezprawiu, jakie szerzy się pod rządami Namiestnika.

 

Cesarz namyślał się długo. Był mądrym człowiekiem i podejrzewał już od dawna, jak naprawdę poczynają sobie jego podwładni.

 

– Moglibyśmy wyznaczyć wam nowego namiestnika, ale skąd mamy mieć pewność, że ten będzie miał miłość naszego ludu? Dlatego wyznaczymy zawody. Kto zwycięży, tego mianujemy naszą ręką. Oto dwa pierścienie, posłaniec wręczy je tobie i Namiestnikowi. Następnego dnia, w południe, macie zanieść je od źródełka pod miastem do naszego posągu na placu przed zamkiem. Kto dokona tego pierwszy, wygra wyścig. Przy tym wolno wam korzystać z każdej pomocy, jakiej mieszkańcy zechcą udzielić, do zabicia adwersarza włącznie.

 

W wyznaczony dzień Namiestnik stawił się z całą świtą przy źródełku. Pokazał zgromadzonym cesarski pierścień, założył go sobie na palec i wyruszył dziarskim krokiem pod górę. Władca wyznaczył jednak na zawody najgorętszy dzień roku i już za pierwszym zakrętem Namiestnik stracił rezon. Sapał ciężko, po nalanej twarzy płynął mu pot, ale uparcie, krok za krokiem, szedł obraną drogą. Po kilku chwilach dogoniła go Nosiwoda, która akurat nabierała wody do dzbana i wracała z pełnym naczyniem do miasta.

 

– Może się napijesz, panie? – zaproponowała, podsunąwszy mu czerpak.

 

– Na pewno przekupił ją Budowniczy. – Pomyślał Namiestnik. – Przecież nie proponuje mi wody z dobrego serca, nie po tym, jak ją ośmieszyłem. Na pewno chce mnie otruć! Sama przecież mówiła, że zbiera zioła.

 

– Nie, dziękuję – odpowiedział głośno.

 

Nosiwoda wzruszyła ramionami. Ale było jej żal cierpiącego człowieka i szła za nim powolutku, krok w krok, co jakiś czas proponując napój. Podejrzliwy Namiestnik odmawiał konsekwentnie, choć gdy weszli między domy, czarne plamy krążyły mu już przed oczyma.

 

W końcu znaleźli się na placu. Grubas oparł ręce na kolanach, usiłując opanować ich drżenie i powoli podniósł wzrok. W cieniu, pod złotym posągiem Cesarza, siedział na cokole wypoczęty Budowniczy. Zgodnie z rozkazem, generałowie Namiestnika nie odstępowali go na krok, ale nie atakowali go, skoro spokojnie marnotrawił czas, drzemiąc na kamieniu.

 

– Aha, tuś mi! – pomyślał Namiestnik. – Masz zapas sił i chcesz zabić mnie, korzystając z wyczerpania, a potem jako jedyny zawodnik spokojnie pójść do źródła i z powrotem. Niedoczekanie! Odpocznę i pokonam cię z łatwością. Jeśli tylko spróbujesz uderzyć pierwszy, moi żołnierze rozniosą cię na strzępy! – Z tą decyzją Namiestnik rozpogodził się i usiadł pod ścianą. Zaraz zbliżyła się do niego zatroskana Nosiwoda.

 

– Panie, musisz napić się, bo zasłabniesz – uklękła obok Nosiwoda, wyciągając napełniony czerpak.

 

– Precz, czarownico! – syknął. Ale woda nęciła go chłodem. – Albo zaczekaj. Napiję się. Ale najpierw niech spróbuje on. – Wskazał na obserwującego ich obojętnie Budowniczego. Dziewczyna wstała posłusznie, podeszła do pomnika i podała naczynie Budowniczemu. Ten podniósł je oburącz. Pił długo, wolnymi łykami, przechylając głowę do tyłu. Namiestnik obserwował ruszającą się w górę i w dół grdykę. W końcu Budowniczy odjął czerpak od mokrych ust. Trzymał coś w zębach. Na oczach przerażonego Namiestnika wyjął spomiędzy warg złoty cesarski pierścień i uniósł wysoko nad głowę.

 

Budowniczy został nowym namiestnikiem i poślubił śliczną Nosiwodę. Mówiono potem, że żadna pani na zamku ani wcześniej, ani później nie była tak jak ona miłosierna i dobra dla ubogich. A złego poprzednika wtrącił cesarz do lochu.

Koniec

Komentarze

Całkiem sympatyczna opowiastka. Zastanawia mnie jedno: skoro Cesarz powiedział, że mogą korzystać z każdej pomocy, włącznie z zabiciem adwersarza, to dlaczego Namiestnik (w końcu kawał skur…kowańca) po prostu nie ukatrupił Budowniczego? Tym bardziej, że i tak pilnowali go generałowie Namiestnika, więc była ku temu świetna okazja. No i Namiestnik nie naraziłby się wspinaczką  na zawał serca :)

Ha, a o to juz trzeba by zapytać Namiestnika. Generalnie wydaje mi się, że Budowniczy był lubiany, a poza tym potrzebny Namiestnikowi, więc chciał uniknąć morderstwa, dopóki nie pojawi się realna groźba, że Budowniczy wygra wyścig. :) A może był po prostu na to za głupi. ;)

And the world began when I was born/ And the world is mine to win.

To ostatnie tłumaczenie najbardziej do mnie przemawia. Cholernie częśto wysokie stanowiska zajmują najzwyklejsi idioci :)

Sympatyczne. Gratuluję odwagi opublikowania tekstu w czasie, gdy portal przeżywa oblężenie zarówno zakłócanych na zielono podwieczorków jak i profesjonalnej Grafomanii. "W wyznaczony dzień Namiestnik stawił się z całą pompą przy źródełku." zabawnie to zabrzmiało :) Warto poprawić zapis niektórych dialogów: "– Zbieram zioła, panie. – odpowiedziała…" ---> – Zbieram zioła, panie – odpowiedziała… "– Panie, musisz napić się, bo zasłabniesz. – uklękła…" ---> – Panie, musisz napić się, bo zasłabniesz. – Uklękła…

Akurat wpadła mi taka historyjka, nie boję się zepchnięcia na drugą stronę. ;)

Rzeczywiście, trochę jak jakiś namiestnik strażaków. :D

Już poprawiam dialogi.

And the world began when I was born/ And the world is mine to win.

Rolnik pielący ogród?   Sylwetka z pękatym naczyniem nie brzmi dobrze.   Przychodzić do kuchni korzystać paleniska, nie skorzystać. Skorzystać to raz, korzystać wielokrotnie.   Ta wzmianka o herbacie jest mocno… naiwna.   "– Zbieram zioła, panie. – odpowiedziała, nie śmiąc podnieść oczu." – bez kropki po "panie". Ten sam grzech powtarza się i później. I nie tylko ten, jeśli chodzi o zapis dialogów…   Rzeczywiście, żołnierze przewrócili dziewczynę, wielka zbrodnia o której należy komuś donieść. To też jest naiwne. Nawet jeśli zamierzonym odbiorcą są dzieci… Ogólnie rzecz biorąc żołdacy od ładnych dziewczyn na ogół chcą czegoś innego niż się z niej pośmiać, a i budowniczy raczej ładnym dziewczynom pomagają po to, by grzały co innego niż siebie przy palenisku ; P   Przemawia przeze mnie cynizm, nie? Niestety jednak, jak dla mnie opowiastka jest zbyt naiwna. Zachowania bohaterów niewiarygodne, a i cały wymyślny wyścig do mnie nie przemawia. I sztuczka z pierścieniem też nie bardzo. Czy choćby to, o czym wspomniał Zige. Ale ja stara malkontentka jestem…

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

A, i jeszcze jedno – w tytule piszesz wszystko małymi literami, ale w treści używasz "zawodów" jako imion. Więc albo nosiwoda, albo Nosiwoda, ujednolicić by to wypadało.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Dziękuję za przeczytanie. :)

 

Hmm, tę "sylwetkę" poprawiałam kilka razy, nie mam pomysłu, jak to zrobić, żeby brzmiało dobrze. :(

"Korzystanie" już poprawiam.

Herbata bierze się stąd, że baśń ma być wschodnia, ale dopisek "wschodnia baśń" nie zmieścił się w tytule. Aha, racja, zmieniam zawody w tytule.

 

Dialogi. No tak. Staram się, ale ciągle o tym zapominam. Popoprawiam, dzięki za zwrócenie uwagi.

 

Baśń w zamierzeniu miała być naiwna. Jak to baśń. ;) Mam dosyć opowiadań, w których ciągle jest tak poważnie i poważnie, krew, śluz, flaki i zgwałcone pastereczki. Potrzebowałam odreagować. :)

And the world began when I was born/ And the world is mine to win.

Aha, mam taką wątpliwość. "Pomyślał", to nie jest odgłos paszczą, prawda?

And the world began when I was born/ And the world is mine to win.

To z odgłosem paszczą to tylko takie uproszczenie. Ogólnie, jeżeli za myślnikiem zdanie odnosi się bezpośrednio do wypowiedzi przed myślnikiem, to zaczynasz małą literą. Zatem "pomyślał" jak najbardziej małą literą.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Aha, dziękuję. Wątpliwość rozwiana. :)

And the world began when I was born/ And the world is mine to win.

Carewna, ach carewna umiesz wymyślać baśnie – to rzecz pewna. W Twoim opowiadanku nikt nikogo nie zarżnął i nie zeżarł, co mnie bardzo, na tym portalu ujęło. Pozdrawiam zadowolony z tej pięknie naiwnej baśni.

Cieszę się, że się podobało. :)

And the world began when I was born/ And the world is mine to win.

A to już druga Twoja sympaatyczna w odbiorze baśń. Pozdrowienia.

Zgadzam się z przedpiścami, że baśń naiwna. Z powodu przewrócenia kogoś nie zmienia się urzędnika. Może niech jej chociaż żołnierze coś ukradną? Złotą pamiątkę po babci? I po informacji na wstępie, że dziewczyna chodziła pod górę, końcówka jest do przewidzenia. Aha i metoda wyboru zastosowana przez cesarza bardzo dziwna.

Babska logika rządzi!

Może i się wydaje naiwna, ale czyż nie takie są baśnie? Mnie się podobało i dodatkowo masz rekomendację mojego syna, bo opowiedziałam mu twoją historię – co prawda nie do końca zrozumiał dlaczego właściwie Budowniczy wygrał, ale na pewno mu się podobała ;)

Cóż, baśń może rzeczywiście trochę naiwna, ale takie już są baśni. Historia jest napisana sprawnie, prosto i baśniowo. Myślę, że wystarczająco zrozumiale, by można ją było bez obaw czytać małym odbiorcom. A i zakończenie całkiem ciekawe. Dla mnie na plus.

Mi Draconis: czuję się naprawdę zaszczycona. :) Pozdrowienia dla Synka! :)

And the world began when I was born/ And the world is mine to win.

Nowa Fantastyka