- Opowiadanie: Mi Draconis - Kowal (edytowane)

Kowal (edytowane)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Kowal (edytowane)

„Cholerna okowita”. Borg zerwał się z posłania zrzucając z siebie ciało nagiej, nieprzytomnej z racji ilości wypitego trunku, ladacznicy. Splunął z obrzydzeniem. Nienawidził wieków średnich i przyznać musiał, że wszystko faktycznie było tu średniej jakości. Lubowało się również w brudzie i smrodzie, najlepiej uryny, kału i gnijących zębów. Okropność. Nawet napitki smakowały jak pędzone na ścieku, jednak dawały niezły łomot i szybko pozwalały zapomnieć o realiach które musiał znosić. Starając się o tym nie myśleć udał się poza karczmę, by dorzucić do brudu coś od siebie. W głowie mu jeszcze szumiało, nogi odmawiały posłuszeństwa i chwiał się na wszystkie strony. Ciekawskie dzieciaki biegały dookoła wywołując swoimi krzykami małe wybuchy bólu w głowie mężczyzny. Miał zdecydowanie dość już dzisiejszego dnia, choć ten się jeszcze dla niego nie zaczął. Nagle jedna z dziewczynek przyciągnęła jego wzrok. Nie biegała jak inne dzieci, zresztą te uważnie ją omijały i gdyby nie ten zakreślany przez nie szeroki łuk, mogłoby się zdawać, że dziewczę jest niewidzialne.

Takie dzieci jak ona nie miały łatwego życia. Borg nazywał je sierotami losu. Ich ciemna karnacja i czarne oczy od razu zdradzały przynależność do rasy, która była na tyle zuchwała by wkroczyć bezceremonialnie do Europy i starać się nie tylko zmienić „oleum” na „aceite”, ale też wszystkie boże owieczki na wyznawców Allaha. Oczywiście ich rządy zakończyły się, lecz bękarty rodziły się nadal, głównie tam gdzie pokonani wyznaczali sobie szlak powrotu. Takie jak ona nie miały domów, jadły co popadło tak długo, aż nie zakończyły żywota urozmaicając sobie agonię torsjami i biegunką. Na oko dziewuszka mogła mieć z 7 lat, choć z pewnością była młodsza, a bieda i głód odcisnęły na niej swoje piętno. Wpatrywała się w niego swoimi ogromnymi, czarnymi oczami z takim wyrazem twarzy jakby doskonale wiedziała kim on jest.

„Jestem jeszcze pijany”, stwierdził, ale nie przestawał się w dziecko wpatrywać, wciąż starając się utrzymać równowagę. Kolejna porcja przetrawionych częściowo baraniny i okowity postanowiła głośno i nieprzyjemnie opuścić jego żołądek zginając go wpół. Gdy podniósł się, bękarta już nie było, a reszta rozwrzeszczanych bachorów biegała jakby nic się nie stało. Postanowił, że natychmiast zażyje lekarstwo na omamy w postaci porcji mętnego piwa, ryzykując kolejne tortury. Dziś nie miał absolutnie nic do roboty, a póki jego umysł zasnuwała mgła upojenia, póty namierzenie go było cholernie trudne.

Dziwka siedziała już w izbie na dole wcierając w siebie jakieś pachnące mazidła. Tutaj każdy zaczynał pracę w chwili, gdy zwlókł się z łóżka. Trzeba było przyznać, że ignorowanie go – jako, że było częścią jej pracy – wychodziło jej niesamowicie dobrze, ale nie było się czym przejmować, dzisiejszej nocy zapewne znów wyląduje przed nim rozkładając nogi i miętosząc w udawanych spazmach te szmaty nazywane pościelą. Do tego czasu Borg zdąży się już na tyle znieczulić i omamić trunkom, że jej wątpliwe wdzięki będą niczym ciało królowej rozpostarte na złotym kobiercu. Starając się walczyć z grawitacją mężczyzna przetoczył się do najbliższego stołu, by w końcu spocząć na skrzypiącej ławie. Rozejrzał się po kątach i prawie wytrzeźwiał gdy w jednym z nich zauważył wysoką postać. Nie byłoby w jej obecności nic niezwykłego, gdyby nie to, że wpatrujące się w niego czarne oczy były identyczne z tymi, które widział u dziecka kilka chwil temu. Kobieta podeszła do niego z lekkim uśmiechem:

– Witaj Kowalu – szepnęła – Choć może powinnam nazywać ciebie już banitą?

„Zdecydowanie nie wytrzeźwiałem” – pomyślał – „gorzej, dosypali mi czegoś do bimbru”

Nieznajoma roześmiała się.

– Gwarantuję ci, że napitki były wolne od trucizn, pomijając oczywiście te, od których umysł tumanieje.

„W dodatku telepatka” – stwierdził z niesmakiem – „A to mi się cholera trafiło”

Dziwka popatrzyła na niego i jego towarzyszkę z widoczną wrogością. Zapewne bała się o swoje zarobki słusznie uznając, że taka kobieta może być dla niej zdecydowaną konkurencją, a i zapewne za usługi bierze bez problemu więcej niż ona w ciągu miesiąca może wyciągnąć i ukraść od nawalonych klientów. Jeden gest a ladacznica zamrugała oczami i jakby nigdy nic zajęła się swoimi paznokciami.

– Czarownica, jak przypuszczam? – wybełkotał Borg

– Można tak powiedzieć – kobieta usiadła obok niego – po prostu posiadam pewne talenty.

– Czy to ciebie widziałem tam…?

– Można tak powiedzieć – przerwała mu – wytrzeźwiej i porozmawiamy. Mam sprawę nie cierpiącą zwłoki, a ty możesz mi się właśnie przydać. Nie codziennie widuje się w tych stronach Kowali.

– Skąd wiesz…

– Jak mówiłam, mam pewne talenty.

Borg nie znosił jak mu przerywano jednak pomimo kaca, łamanego na stan upojenia, sprawa zainteresowała go na tyle, że postanowił tym razem, że nie da się zdenerwować. Tak samo rzadko widywało się w tych stronach Kowali jak i czarownice telepatki. Nie każda posiadała tę zdolność. Ta tutaj musiała być albo niezwykle utalentowana, albo posiadała dziki dar od urodzenia. Patrząc na jej urodę do głowy przychodziło mu właśnie to drugie. Była najprawdopodobniej owocem gwałtu na jakiejś europejskiej piękności, ojciec również musiał być niczego sobie, co w połączeniu wydało na świat dziewczę, które z cała odpowiedzialnością za słowa można było nazwać egzotyczną pięknością.

– Skoro tak czas ciebie nagli – wybełkotał – to może machniesz tą swoją rączką bym wytrzeźwiał?

Kobieta popatrzyła na niego z rozbawieniem

– Nie jestem dobrą wróżką, trzeźwiej więc sam. Spotkamy się wieczorem. Nie odmówisz.

I Borg poczuł, że nie odmówi, że nie jest absolutnie w stanie się sprzeciwić, że na pewno wytrzeźwieje bo pragnie jej udowodnić, iż jest wart tajemniczej misji którą ma dla niego. Tylko dla niego.

 

 

Chodził jak w jakimś transie. Wiedział, że chce być trzeźwy gdy przyjdzie do… Właśnie. Do czego? Choć Borg wysilał swój mózg, nie mógł przypomnieć sobie czegoś niezwykle istotnego, co wymagało światłego stanu umysłu. Za każdym razem gdy chciał sięgnąć po kubek, coś wewnątrz niego powstrzymywało go. Coś mówiło mu, że nie powinien i że to bardzo ważne.

„Świetnie. Porąbało mnie”.

Dziwka bezceremonialnie władowała się do środka natychmiast zarzucając mu ręce na szyję.

– Odejdź – stwierdził odpychając ją nieco zbyt brutalnie.

Dziewczyna wylądowała na ziemi, na swoim kościstym tyłku i natychmiast zaczęła wrzeszczeć na niego. Z pretensji, które w jego stronę wyrzucała zdążył wyłapać coś o jakiejś kurwie z miasta i o konkurencji oraz o tym, że tak się nie godzi by dziwki za sobą targać po karczmach, w których ona jest niekwestionowaną rezydentką i swoje prawa z tego wynikające zna i bronić będzie nawet po sam grób. Po czym, jak każda baba, tupnęła, „zarzuciła fochem” i wychodząc trzasnęła drzwiami najgłośniej jak się dało, pozostawiając mężczyznę ze swoimi myślami.

„Musiałem być zdrowo urżnięty, skoro nawet lokalna lafirynda urządza mi sceny o kobietę, której nie pamiętam”.

Tym razem ktoś zapukał do drzwi. Było to o tyle dziwne, że nikt z tu mieszkających, nie miał pojęcia o dobrym wychowaniu i wchodził po prostu jak do siebie. Pukanie mogło zwiastować kłopoty. Borg miał jednak wrażenie, że tym razem musi otworzyć, po prostu powinien to zrobić i nawet nie zastanawiać się dlaczego. Egzotyczna czarownica wkroczyła do jego pokoju, a on przypomniał sobie wszystko co wydarzyło się przed południem.

– Czego chcesz? – zagaił.

– Tak od razu do rzeczy? – uśmiechnęła się – A gdzie kwiatki, czekoladki, spacery w świetle księżyca, zaręczynowe pierścionki?

– Kpisz?

– Zauważyłeś?

Tego było już za wiele. Borg wstał i otworzył drzwi wskazując na korytarz za nimi.

– Coś sugerujesz?

Kobieta usiadła na skraju łóżka

– Mogłeś chociaż trochę ogarnąć ten chlew, ale… cóż… zapomniałam pozostawić ci wspomnienie naszej rozmowy.

– Za to teraz wszystko pamiętam – warknął – i nie podoba mi się to co robisz. Kim ty w ogóle jesteś? Że czarownicą to wiem, na własnej skórze poznałem. Ty nie jesteś jednak taką sobie zwyczajną czarownicą co to abortuje ciąże i zioła zbiera w pełni lub nowiu, więc kim jesteś?

Wpatrywała się w niego długo i intensywnie, po czym prawie niezauważalnie drgnęła i od razu przywołała na swą piękną twarz uśmiech.

– Spędzać płody też mi się zdarzało. I to nie raz mój Kowalu! Jakie czasy, takie potrzeby. Raz przyjdzie dziewuszka co to ojca ma zboczonego i ziarno zła trzeba z niej wyskrobać, a raz kurwa co to zakochała się w kliencie ale nijak jemu do miłosnych awansów. A ja dobra wiedźma jestem, krzywdy nikomu nie robię, a i od siebie coś dorzucę…

– Miłość po grób dla kurwy?

Zaśmiała się jak z dobrego żartu.

– Raczej coś dla ojczulka. Nieuleczalnego.

– W czym więc rzecz? Goni ciebie kto? Palić chce?

– Na to jeszcze za wcześnie, nie wiesz? – zaśmiała się głośno. – Inkwizycja rozpali stosy za jakieś sto lat, nawet jeśli tu zostanę, to nie dożyję.

– Więc czego chcesz?

– Dwudziestego czwartego wieku.

Borg nie uwierzył w to co usłyszał.

– Wykluczone! Nie jestem pieprzoną taksówką. Poza tym, co ty myślisz, że to jest jak jazda na koniu? Hop – siup w dwójkę przeskoczymy sobie nad przeszkodą?

Zerwała się z łóżka, a Borg mógłby przysiąc, że jej czarne oczy zapłonęły czystą, jadowitą, piekielną czerwienią.

– Jesteś banitą! – wychrypiała. – Potrzebujesz osłony, zacierania śladów, a to ci może zapewnić tylko moja magia. No… chyba, że do końca marnego życia chcesz zachlewać się w średniowieczu. Pozazdrościć planu i perspektyw.

Zadziwiające jak szybko niektóre kobiety potrafiły tłumić w sobie złość przechodząc do słodyczy. Czarownica miękko usiadła mu na kolanach i uśmiechając się gładziła go po zarośniętym policzku.

– Niemożliwe, tego się po prostu nie da zrobić kobieto!

– Nie da zrobić, nie da zrobić. W kółko z wami ten sam cyrk. A ty myślisz, że skąd wiem kiedy stosy rozpalą Europę co? W kryształowej kuli zobaczyłam czy jak?!

– A nie?

Gdyby chciała, zabiłaby go spojrzeniem. Na szczęście bardziej zależało jej na przeskoku, a innych perspektyw ani kandydatów, chwilowo, nie miała. Ograniczyła się więc do typowego spojrzenia, jakim tylko kobiety potrafią obdarzyć wyjątkowo niesfornych mężczyzn.

– Na kryształowe kule też za wcześnie – rzuciła. Zaczęła gorączkowo chodzić w tę i z powrotem z rękoma założonymi na piersi, w ogóle nie patrząc w stronę Borga.

– Czyli nie pomożesz mi? – stanęła patrząc na niego błagalnie niczym mała dziewczynka.

– A właściwie po co ci akurat dwudziesty czwarty wiek co?

To pytanie ją ucieszyło, pewnie była już przekonana, że go złamie.

– Jak to po co? Technika Kowalu, rozumiesz? Technika, podróże kosmiczne, komputery i ludzie! Ludzie, którzy w magię już nie wierzą, a nawet jeśli ją zobaczą, to zrzucą zjawisko na karb psychicznej choroby lub omamu. Bezpieczeństwo dla takiej jak ja! Rozumiesz?

– Rozumiem, rozumiem. A skąd ty to niby wiesz co?

Uśmiechnęła się tajemniczo

– A to akurat kryształowa kula.

– Do diabła z tobą – warknął Borg. – To ci ta szklana kula źle pokazała. Tacy ludzie to już w XX wieku są…

– Ale tam śmierć jest – przerwała

– A to im dalej tym lepiej, myślisz?

– Ja to wiem! W końcu wy zostaliście stworzeni w tych czasach by stać się kowalami ludzkiego losu, czyż nie? A wasz cel? Wasza misja? W końcu całe wasze istnienie jest tylko po to by zapanował pokój i ład oraz by śmierć nie zatryumfowała nad światem, czyż nie? Jesteście wieczni! Wszyscy!

Borg zacisnął pięści. Pomimo tego, że był renegatem, a nie banitą, jak ona uważała, nie mógł zdradzić jej tajemnicy. Zresztą… Co mu szkodzi. Niech zobaczy na własne oczy jaki jest świat przyszłości.

– Dobrze – westchnął. – Jutro rano bądź pod drzwiami karczmy.

Uśmiechnęła się tajemniczo i jakby nigdy nic, zsunęła z siebie suknię. Tym razem nie musiał pić by widzieć przed sobą ciało królowej.

„Co mi szkodzi” – pomyślał. Po czym zatopił się w jej zapachu i w rozkoszy bez pamięci.

 

Intensywny zapach wwiercił się w ich nozdrza. Patrzyła mu w oczy. Jakoś dziwnie. Jakby tajemniczo i drapieżnie. W końcu była czarownicą. Przejście trwało zaledwie mgnienie oka, jednak gdy Borg je otworzył, kobiety już przy nim nie było.

„Cholera, zabiłem ją” – przemknęło mu przez głowę – „Jako ludzka, nieprzystosowana istota, nie powinna była próbować przejścia”.

Borg rozejrzał się szybko. Gwardia Chaosu mogła go bez trudu namierzyć w każdej chwili, a on potrzebował odrobiny czasu by zregenerować siły do kolejnego skoku.

Tu, w odróżnieniu od wieków średnich, wszystko było niemal sterylne i pachniało ozonem. Wokół wyrastały białe wieże, białe bloki oraz białe iglice. Wszystko było paskudnie jasne i przerażająco identyczne.

Nie bał się podniesienia alarmu przez przechodni. "Przejścia" były tutaj na porządku dziennym, a przenieść się mógł każdy, kogo było na to stać. No, może nie każdy chciałby się przenieść do średniowiecznej Europy po to żeby się kompletnie zeszmacić, ale tutaj tolerowano każdy wybór klienta, więc jeśli nawet zauważył jakieś spojrzenia, to zdecydowanie były one tak dyskretne, że niemal niezauważalne. Nikt też oczywiście nie domyślał się, że oto przed nim, ubrany w te śmierdzące szmaty, stoi prawdziwy Kowal.

Postanowił jak najszybciej usunąć się z głównego placu. Ludzi pojawiało się coraz więcej, jednak nie był bezpieczny i w tym stroju na pewno nie ma szans na wtopienie sie w tłum. Poza tym obiecał sobie, że zanim położy krzyżyk na czarownicy, sprawdzi jeszcze czy nie zamieniła się w żabę , karalucha lub inne ustrojstwo, które zdecydowanie nie byłoby tutaj na miejscu.

Klucząc uliczkami, pozornie bez pośpiechu, szeptem nawoływał towarzyszkę. Zdał sobie sprawę, że pomimo miłosnych igraszek i wspólnej podróży przez wieki, nie było mu dane dowiedzieć się jak ta cholerna kobieta ma na imię. Wyrzucał sobie, że w ogóle dał się namówić na to szaleństwo, choć był co raz bardziej przekonany, że w tej chwili słabości poczuł na sobie nieświadomie działanie wyższej magii.

Miał dość poszukiwań. W każdej chwili ryzykował schwytanie przez Gwardię, a wcale, ale to wcale mu się to nie uśmiechało. „Niech ta paskudna wiedźma utknie tutaj na wieczność, o ile jeszcze żyje”. Miał świadomość, że w końcu skoro udało jej się z nim i, być może, innymi Kowalami, to nawet jeśli gdzieś tu się schroniła, znajdzie sposób by się stąd wydostać jak już zachłyśnie się techniką, brakiem chorób i umierania.

– Nie było tak łatwo z wami jak myślisz.

Zdanie padło tak nagle i z tak bliskiej odległości, że aż podskoczył.

– Wyznaczyłaś sobie za punkt honoru doprowadzenie mnie do zawału?

Rozchichotała się jak mała dziewczynka.

– A to jest tutaj w ogóle możliwe, Kowalu? Wypędziliście przecież śmierć ze swojego czasu i znaleźliście sposób, by nie powróciła. Posunięcie sprytne, ale nie do końca przemyślane, nieprawdaż? Zamknęliście się w kokonie, w którym przestał istnieć czas. Pozbawiliście się nie tylko chorób, umierania, ale też narodzin, szczęścia i zmian.

– Poradziliśmy sobie i z tym, ludzkość może wędrować przez czas i doświadczać wszystkiego bez uszczerbku na zdrowiu.

Rzuciła mu jadowite spojrzenie.

– I jesteś z tego dumny? Powiedz, kiedy zorientowaliście się, że każda, nawet najmniejsza zmiana w przeszłości, wpływa na teraźniejszość i może obrócić w pył wasze bezpieczne schronienie?

– Nie jesteśmy tacy głupi jak uważasz, wiedzieliśmy o tym od początku i właśnie dlatego…

– Dlatego istniejesz i jesteś tym, kim jesteś. – przerwała mu. – Kowalem ludzkiego losu, który dba o to, by nic się nie zmieniło w chwili, gdy jakiś bogaty dzieciak narobi gnoju w przeszłości. Jednak nie bierzecie już odpowiedzialności za to, co się dzieje w każdym, nowo stworzonym, osieroconym przez was wszechświecie. Jak moglibyście? W zasadzie jesteście tylko genetycznymi tworami, zaprogramowanymi tylko w jednym celu. Przy okazji, jesteście też ociężali umysłowo!

– Znów kryształowa kula?

– Nie, tym razem wróżby z flaków. – Rzuciła sucho.

Wpatrywali się w mijający ich ludzki tłum. Nikt nie zwracał na nich uwagi. Każdy zajęty był sobą i swoim dążeniem do tego by wkrótce udać się do innych czasów, gdzie nie będzie nudy, bieli, jasności i gdzie zaistnieje czas. Tam będą mogli zabijać, gwałcić, rabować, lub samemu rodzić się, cierpieć i umierać. Od wyboru do koloru. Jakie czasy, takie usługi.

– Skoro tak bardzo nie pasuje ci ten świat, to po diabła chciałaś się tu koniecznie znaleźć?

– Bo to też mój dom, Kowalu.

– Tak, to by wyjaśniało ciekawostki z kuli i flaków…

– Nie kpij. Jestem banitą, tak jak ty.

– Jest tylko jeden drobny problem kobieto. Ja nie jestem banitą. Raczej uciekinierem.

– Jak zwał, tak zwał. A jeśli o uciekanie chodzi, to proponuję wiać, Gwardia już ciebie szuka. Poza tym, lepiej żeby ciebie nie było gdy tutaj się zacznie.

Borg zmarszczył brwi. Miał już dość tej tajemniczości, niedopowiedzeń i kwestii niewyjaśnionych.

– A co takiego ma się tu niby zacząć, co?!

Czarownica wstała, odgarnęła czarny kosmyk z twarzy i podnosząc nieznacznie jedną brew, powiedziała:

– Wróciłam żeby się zabawić. A co myślałeś? Że będę tkwić w innych wiekach i pozostawię was już samych? Dostaliście już dość czasu!

Rozpłynęła się na jego oczach, jakby była tylko snem lub z mgły utkanym omamem. Został sam. Przez moment nie działo się nic. Tylko powietrze stało się jakby ociężałe i już nie takie pachnące. Z tłumu dobiegł jego uszu krzyk. Spojrzał. Ludzka rzeka rozstąpiła się patrząc z fascynacją na to, co działo się w centrum. Przecisnął się przez ten tłum i spojrzał w martwe oczy mężczyzny leżącego na ziemi. Zaraz, jak to? Wszystko poskładało mu się w jedną całość… Tu i ówdzie słyszał krzyki. Fala spanikowanego tłumu chciała porwać go ze sobą jak najdalej od ciała.

„Coś ty najlepszego zrobiła, kobieto. Sprowadziłaś nam na głowy śmierć!”

Pomiędzy nim a trupem zafalowało powietrze, światło załamało się i już po chwili widział małą dziewczynkę z czarnymi oczami. Sierota losu. Patrzyła na niego bez wyrazu i choć nie poruszyła ustami, wyraźnie słyszał jej głos:

„Gwoli ścisłości, Kowalu, to ty mnie sprowadziłeś, na własnym grzbiecie.”

Wargi rozciągnęły się na dziecięcej twarzy w krzywym uśmiechu.

 

 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Edit: Stworzyłam inną, nieco dłuższą końcówkę. nie wiem… w dobrym kierunku?

Koniec

Komentarze

Powiem tak: pojawia się trochę błędów, interpunkcji, gdzieniegdzie "się" jest w niewłaściwym miejscu i jakieś tam niezręczności. Ale podobał mi się ten tekst – za klimacik, brud, zepsute zęby i smród. Akcja tez jest ciekawa i ciekawie opisana. Ale za takie zakończenie powinnaś dostać w "pupę". Tekst się snuje, rozkręca, są smaczki, a tu nagle bach – koniec, kropka, finito – i to na dodatek tak ni z gruszki ni z pietruszki. Jeśli to była śmierć, mogła go ubić w każdym dowolnym momencie. 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Ciężki jest los Progresora…  (---> Strugaccy)    Zakończenie kładzie tekst na łopatki. Przy takiej technice "skasowanie" niewygodnego, zbuntowanego czy jak tam podpadniętego pracownika nie wymaga kamuflaży z "czarownicami", a nawet i technika nie ma nic do rzeczy – dość pozbawić gościa zasobów materialnych, wykituje bez potrzeby brudzenia sobie rąk.   Widać, że trochę zawalczyłaś z interpunkcją. Kierunek dobry, tak trzymaj, walcz do skutku.

Zakończenie będę zmieniać na pewno, ale na razie nie mam pomysłu jak zrobić to tak, żeby mi zaraz z tego nie wyszła "trzytomowa powieść" jak w przypadku "Drogi…" Pozdrawiam i dziękuję ;)

Są błędy. Są też niezręczności. Nie strasznie wiele, ale są. Powiedzmy, że "nie przestawał wpatrywać się" brzmi lepiej niż "nie przestawał się wpatrywać", a za pisanie "tą zdolność", zamiast "tę zdolność" powinno się karać chłostą. Stylistycznie również jest średnio, ale sam pomysł wydaje się dobry. Szkoda tylko, że jest tak słabo zarysowany. Szczerze powiedziawszy wolałbym poznać ideę i jakąś może historię kowali, niż czytać w kółko jakie to średniowiecze było brudne, a bohater pijany.  Zakończenie jest do chrzanu. Oczywiście masz prawo kończyś swoje opowiadania w taki sposób, jaki tylko ci się wymarzy, ale trudno mi powstrzymać westchnięcie, kiedy widzę, że bohater, który jest uciekinierem i renegatem bez oporów wraca do miejsca, z którego uciekł, mimo że wie, iż czeka go tam śmierć. Nie kupuję tego.

"tą" a "tę" – nie zauważyłam, serio!! :) historię muszę zdecydowanie mocniej zarysować, ale bałam sie "zawalenia informacjami". Przyznam się wam, że to jest opowiadanie napisane wczoraj w nocy, a sama historia Kowala jest w sumie z "czasów zamierzchłych", a konkretniej z czasu mojego liceum i był to cały cykl króŧkich opowiadanek pisanych do szkolnej gazetki :/ nie ma się czym chwalić. Generalnie zgodzę sie z każdym, który napisze, że skoro nie jest to skończone opowiadanie, nie powinnam go tu w ogóle publikować, ale szczerze powiedziawszy robię to też dla siebie. Nie pisałam od kilku lat zajęta zupełnie innymi rzeczami. Zaczęłam pisać znów rok temu i potrzebuję wytykania mi błędów już u podstaw. Nie myślę o wielkim wydawaniu się, sławie i pieniądzach bo piszę dla przyjemności własnej, no i mam nadzieję, że uda mi się też sprawić przyjemność komuś, kto to przeczyta. To nie jest tak, że nie jestem wobec siebie krytyczna i wrzucam coś, żeby sie pochwalić jaka to ze mnie jest świetna pisarka, ale niedoceniona. Nie zarejestrowałam się by wysłuchiwać pochwał, ale po to by doskonalić siebie i swój warsztat, dlatego właśnie wasze uwagi są da mnie cenne. Nie znacie mnie a to dla mnei ważne, bo oceniacie tylko to co czytacie i macie w nosie czy zrobicie tym komuś przykrość czy nie – właśnie o to chodzi! Znajomi bowiem boją się kogoś urazić.  Jeśli to nikomu nie przeszkodzi to gdy poprawię to opowiadanie i zakończenie pozolę sobie wrzucić to po raz kolejny. dzięki wam wielkie! :)

Przeczytałam końc ówkę i przyznam, że znacznie bardziej przypadła mi do gustu. Przeleć jeszcze pod kątem literówek, bo trochę ich jest – zapewne z pośpiechu: Dlatego istniejesz i jesteś kim tym jesteś – zdaje się, że na odwrót: jesteś tym, kim jesteś

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Sądzę, że tak, w dobrym, a z pewnością lepszym. Tym samym otworzyłaś sobie furtkę do kontynuacji – ten izolowany świat przyszłości nie powinien pozostać obojętnym na skutki przybycia "czarownicy".   Przy okazji:   Nie było trudno zlokalizować miejsca, w którym ktoś podniósł alarm.  ---> to było jedno miejsce, więc co tu robi liczba mnoga?  Poza tym całe zdanie "kulawe". Nie było trudno. To Borg nie miał trudności w zlokalizowaniu i tak dalej… Albo z łatwością zlokalizował miejsce i tak dalej.   „Gwoli ścisłości Kowalu, […].  ---> jezeli wołacz występuje w środku zdania, stawiamy przecinek i przed nim, i za nim.   Że będę tkwić w innych czasach i pozostawię was już samych? Dostaliście już dość czasu  ---> staraj się eliminować powtórzenia…   Ludzi pojawiało się co raz więcej, […]  ---> coraz.

Dzięki, postarałam się poprawić ;)

"Lubowało się również w brudzie i smrodzie" – a nie miało być: "Lubowano się…"? Tekst czytało się dobrze. Nie wiem jaka była poprzednia końcówka, ale ta mi odpowiada.

eee… w zasadzie to taki ciąg… "wszystko (to) tu było…" – "lubowało się". choć, może to mało zręczne…

Przeczytałem z zainteresowaniem. Połączenie magii i podróży w czasie, to dla mnie mało strawny pasztetż, ale cóż, teraz taka moda. Pozdrawiam.

Dziwi mnie, że nikt jeszcze nie wytknął błędnego zapisu dialogów. Kuleją również przecinki.

Nie czytałam poprzedniego zakończenia, to mi się podoba. Ciekawy pomysł. Trochę mniej podoba mi się wykonanie – jak na tekst pisany w znaczniej mierze w sposób humorystyczny – lekko przyciężkawy. Ale to moje odczucie, wydaje mi się, że sporo teraz tego typu tekstów. Nie moja stylistyka, po prostu, co nie oznacza, że jest zła. Ale, tak, pomysł fajny. Pozdrawiam.

Czytało się przyjemnie, jest jakiś pomysł. Chciałabym dowiedzieć się trochę więcej o tym, co takiego robi Kowal i co odróżnia go od reszty ludzi. Na oko dziewuszka mogła mieć z 7 lat, choć z pewnością była młodsza, a bieda i głód odcisnęły na niej swoje piętno. – Jeśli dziecko jest małe, to z niedożywienia chyba wygląda na młodsze niż w rzeczywistości. Poza tym – liczby słownie.

Babska logika rządzi!

Przykro mi, ale opowiadanie raczej mnie nie porwało. Akcja toczy się tak ospale, że mam pewne wątpliwości, czy w ogóle można tu mówić o jakiejś akcji. Kilka stereotypowych sytuacji ze skacowanym bohaterem, pojawienie się czarownicy, w tle dziwka i obowiązkowa karczma, a na koniec podróż w czasie –– dla mnie to trochę za mało. Mam wrażenie, że Autorka chciała opowiedzieć historię w sposób lekki i zabawny; niestety, lekkości nie odczułam, nic mnie nie rozbawiło. Drażniły niektóre zwroty, moim zdaniem, mało pasujące do średniowiecza, np. „…ukraść od nawalonych klientów”, „Świetnie. Porąbało mnie” czy „zarzuciła fochem”. Ponadto sporo błędów –– wiele zbędnych zaimków, niektóre zdania są nie najlepiej skonstruowane, interpunkcja pozostawia wiele do życzenia, trochę powtórzeń, źle zapisane dialogi. Pomysł z pewnością jakiś jest, ale wykonanie psuje wiele. Mam nadzieję, że następnym razem będzie znacznie lepiej. ;-)     „Ciekawskie dzieciaki biegały dookoła wywołując swoimi krzykami małe wybuchy bólu w głowie mężczyzny”. –– Zbędny zaimek; czy dzieciaki mogły wywoływać cokolwiek cudzymi krzykami? ;-) Dzieci nie wywoływały bólu głowy, przyczyną bólu był kac. ;-) Proponuję: Dokoła biegały ciekawskie dzieciaki, których krzyki potęgowały/ wzmagały wybuchy bólu w głowie mężczyzny.   Miał zdecydowanie dość już dzisiejszego dnia…” –– Wolałabym: Miał już zdecydowanie dość dzisiejszego dnia

„Nagle jedna z dziewczynek przyciągnęła jego wzrok. Nie biegała jak inne dzieci, zresztą te uważnie ją omijały i gdyby nie ten zakreślany przez nie szeroki łuk, mogłoby się zdawać, że dziewczę jest niewidzialne”. –– Wolałabym: Nagle zwrócił uwagę na jedną z dziewczynek. Nie biegała jak inne dzieci, zresztą te uważnie/ starannie ją omijały i gdyby nie ów wytyczony/ wyznaczony przez nie szeroki łuk, mogłoby się zdawać, że jest niewidzialna.   „Na oko dziewuszka mogła mieć z 7 lat, choć z pewnością była młodsza, a bieda i głód odcisnęły na niej swoje piętno”. –– Na oko dziewuszka wyglądała na siedem lat, choć z pewnością była starsza, ale bieda i głód odcisnęły na niej swoje piętno.

Wydaje mi się, że zabiedzenie dziewczynki wywoływało odwrotne wrażenie. Liczebniki zapisujemy słownie.   „Wpatrywała się w niego swoimi ogromnymi, czarnymi oczami z takim wyrazem twarzy jakby doskonale wiedziała kim on jest”. –– Niektóre zaimki zbędne. Czy mogła wpatrywać się cudzymi oczami? ;-) Czy czarne oczy dziewczynki rzeczywiście miały twarz z wyrazem? ;-) Może: Wpatrywała się w niego ogromnymi, czarnymi oczami, z takim wyrazem twarzy, jakby doskonale wiedziała kim jest.   „Jestem jeszcze pijany”, stwierdził, ale nie przestawał się w dziecko wpatrywać, wciąż starając się utrzymać równowagę”. –– Wolałabym: „Jestem jeszcze pijany”, stwierdził, wciąż z trudem utrzymując równowagę i nie przestając wpatrywać się w dziecko.   „Kolejna porcja przetrawionych częściowo baraniny i okowity postanowiła głośno i nieprzyjemnie opuścić jego żołądek zginając go wpół”. –– Kolejna porcja przetrawionej częściowo baraniny i okowity, postanowiła głośno i nieprzyjemnie opuścić żołądek, zginając go wpół.   „Postanowił, że natychmiast zażyje lekarstwo na omamy w postaci porcji mętnego piwa, ryzykując kolejne tortury”. –– Tak, to z pewnością straszne tortury, te omamy w postaci mętnego piwa. ;-) Proponuję: Postanowił, że natychmiast, ryzykując kolejne tortury, wypije porcję mętnego piwa, będącego lekarstwem na omamy.   „…dzisiejszej nocy zapewne znów wyląduje przed nim rozkładając nogi i miętosząc w udawanych spazmach te szmaty nazywane pościelą”. –– Wolałabym: …dzisiejszej nocy zapewne znów legnie, rozkładając przed nim nogi i w udawanych spazmach będzie miętosić szmaty nazywane pościelą.   „Do tego czasu Borg zdąży się już na tyle znieczulić i omamić trunkom…” –– Do tego czasu Borg zdąży się już na tyle znieczulić i omamić trunkiem…   „…gorzej, dosypali mi czegoś do bimbru”. –– W średniowieczu nie produkowano bimbru.   „Borg nie znosił jak mu przerywano jednak pomimo kaca, łamanego na stan upojenia…” –– Jeśli dobrze zrozumiałam, a nie było to łatwe, wydaje mi się, że Autorka chciała powiedzieć: Borg nie znosił gdy mu przerywano, jednak mimo potężnego kaca, walczącego o lepsze z utrzymującym się ciągle stanem upojenia…   „…sprawa zainteresowała go na tyle, że postanowił tym razem, że nie da się zdenerwować”. –– Wolałabym: …sprawa zainteresowała go na tyle, że postanowił tym razem nie dać się zdenerwować.   „Była najprawdopodobniej owocem gwałtu na jakiejś europejskiej piękności, ojciec również musiał być niczego sobie, co w połączeniu wydało na świat dziewczę, które z cała odpowiedzialnością za słowa można było nazwać egzotyczną pięknością”. –– Wolałabym: Była najprawdopodobniej skutkiem gwałtu na jakiejś europejskiej piękności, ojciec również musiał być niczego sobie, w efekcie czego na świat przyszło dziewczę, o tak egzotycznej urodzie.   „Choć Borg wysilał swój mózg…” –– Zbędny zaimek. Wystarczy: Choć Borg wysilał mózg…   „Za każdym razem gdy chciał sięgnąć po kubek, coś wewnątrz niego powstrzymywało go”. –– Za każdym razem gdy chciał sięgnąć po kubek, coś wewnątrz powstrzymywało go.   „Dziwka bezceremonialnie władowała się do środka…” –– Do środka czego władowała się dziwka? ;-)

„Dziewczyna wylądowała na ziemi, na swoim kościstym tyłku i natychmiast zaczęła wrzeszczeć na niego”. –– Dlaczego dziewczyna wrzeszczała na swój osobisty, kościsty tyłek? ;-) Może: Dziewczyna wylądowała kościstym tyłkiem na ziemi i natychmiast zaczęła wrzeszczeć.    „Z pretensji, które w jego stronę wyrzucała zdążył wyłapać…” –– Pretensji nie wyrzuca się, w żadną stronę. Proponuję: Miała pretensje i z tego co mówiła/ wykrzykiwała, zdążył zrozumieć…   „…i swoje prawa z tego wynikające zna i bronić będzie nawet po sam grób”. –– …i swoje prawa z tego wynikające zna, i bronić ich będzie nawet po sam grób.   „…pozostawiając mężczyznę ze swoimi myślami…” –– Dziwka zostawiła mężczyźnie swoje myśli? ;-) „…pozostawiając mężczyznę z jego myślami.   „A gdzie kwiatki, czekoladki, spacery w świetle księżyca…” –– Skąd średniowieczna czarownica może mieć pojęcie o czekoladzie? ;-)   „Przejście trwało zaledwie mgnienie oka, jednak gdy Borg je otworzył, kobiety już przy nim nie było”. –– Co otworzył Borg –– przejście, mgnienie czy oko? ;-)   „Nie bał się podniesienia alarmu przez przechodni”. –– Co przechodniego mogło podnieść alarm? Czy może jakiś puchar? ;-) Nie bał się podniesienia alarmu przez przechodniów.   „…nie ma szans na wtopienie sie w tłum”. –– Literówka.   „…choć był co raz bardziej przekonany…” –– …choć był coraz bardziej przekonany…   „W zasadzie jesteście tylko genetycznymi tworami, zaprogramowanymi tylko w jednym celu. Przy okazji, jesteście też ociężali umysłowo!” –– Powtórzenia. Może: W zasadzie jesteście tylko genetycznymi tworami, zaprogramowanymi wyłącznie w jednym celu. Przy okazji, wolno myślicie!

Od wyboru do koloru”. –– Do wyboru do koloru.   

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Całkiem ciekawy utworek :) Zdecydowanie moje kimaty. Pozdrawiam :)  

Bóg stworzył ko­ta, żeby człowiek mógł głas­kać tygrysa.

W średniowieczu nie produkowano bimbru

Produkowano, ale nie nazywał się bimbrem ;)

z zasady nazywało się to "aqua vitae" i istniało od mniej więcej XII wieku Bravincjuszu i regulatorzy, aczkolwiek było "typowym" destylatem z lepszych lub gorszych produktów. Jak się można domyślić w tym miejscu raczej z gorszych. Borg zna słowo "bimber" na określenie tego trunku, a więc i go w swoich myślach używa ;) regulatorzy, dosłownie: "czochrasz tekst" – podoba mi się to, aczkolwiek odniosę się troszkę też do tego co napisałaś, jeśli można ;) Czarownica i Kowal jedynie przebywają w średniowieczu, a pochodzą z zupełnie innych czasów, przy czym "czarownica" to istota "wielowymiarowa", istniała również w XXIV wieku, ale do czasu, aż została wypędzona. Kim jest, poniekąd wyjaśnia się na końcu. Stąd znajomość u nich słów i zwrotów nie obowiązujących w wiekach średnich. Poza tym, nie bawiłam się w rozmowy pomiędzy głównymi bohaterami a postaciami "w tle" (zresztą wiele tych postaci nie ma). Gdybym to zrobiła zapewne starała bym się używać form staropolskich (choćby). Uznałam, że aby zaznaczyć ich "odmienność" i to, że nijak do wieku, w którym przebywają, nie pasują, lepiej będzie użyć języka współczesnego, w tym wspomnianych "czekoladek" oraz "bimbru", a także zwrotów "z ulicy", takich jak "porąbało mnie".   Z resztą sie zgadzam, warsztat mi upadł masakrycznie ;)

Mi Draconis i Bravincjuszu, przykro mi, ale uważam, że oboje się mylicie. Za Wikipedią: „Pierwszej historycznie poświadczonej destylacji alkoholu dokonał  Zosimos z Panapolis ok. roku 400 n.e. Umiejętność ta rozpowszechniła się w świecie arabskim, wódki używano jednak głównie do celów medycznych. W XII wieku wódka dotarła do Europy wraz z powracającymi z wypraw krzyżowych; tak narodziła się włoska grappa. Wódkę pędzoną ze zboża wynaleziono prawdopodobnie w Niemczech w XIV wieku (łac. aqua vitae, woda życia) – po polsku „okowita”. Po raz pierwszy w piśmiennictwie polskim słowa „wódka” użyto w roku 1405 r. w sandomierskich dokumentach sądowych. Początkowo wódkę wyrabiano w aptekach i stosowano jako lekarstwo. Było tak jeszcze w XVI w”. W świetle powyższego, nadal twierdzę, że w średniowieczu nikt nie upijał się okowitą, a już na pewno nie bimbrem.    Mi Draconis, to jest Twoje opowiadanie i tylko od Ciebie zależy, jakie treści w nim pomieścisz. Pamiętaj jednak, że to co Ty wiesz o swoich bohaterach, jest wiedzą, o której inni nie maja pojęcia. Czytelnicy jeszcze nie czytają w myślach Autorów. Przynajmniej ja nie czytam. ;-) Gdy zaczęłam lekturę Twojego KOWALA, opowiadania, którego akcja toczy się w średniowieczu, dziwiły i raziły mnie niektóre wyrażenia, kompletnie nie pasujące o opisywanego czasu. Nawet jeśli owych słów bohater nie artykułuje głośno, to ja nie wiem dlaczego myśli o bimbrze, zastanawia mnie skąd czarownica wie o czekoladzie, zaskakuje dziwka dumająca o nawalonych klientach. Zdumiewa mnie, że postaci posługują się slangiem rodem z przełomu XX i XXI wieku. Mam prawo nie wiedzieć kim są Borg i czarownica, dopóki Autorka tego nie wyjaśni, ma prawo dziwić mnie ich postępowanie. I dziwi. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy: tak na prawdę nie sprawdzimy, aczkolwiek niegdyś miałam okazję w bibliotece czytać o samogonie w książce "Kulturowa historia alkoholu", gdzie autor zwracał uwagę na to, że jednak w średniowieczu na ziemiach dzisiejszych Włoch i Hiszpanii samogon oraz destylaty z wina, były bardziej popularne niż piwo.Swoją drogą na ziemiach polskich piwo było popularne główie jako środek medyczny, co nie przeszkadzało ludziom się nim upijać – a nie było to takie łatwe, jako, że piwo bylo o wiele słabsze niż dzisiejsze ;)

zresztą, dla świętego spokoju zawsze można zmienić na "miód" :) :P

Mi Draconis, nie napisałaś, gdzie toczy się akcja Twojego opowiadania. Ponieważ dziewczynka o czarnych włosach i takichż oczach jest wyrzutkiem, domyśliłam się, że rzecz dzieje się na ziemiach Słowian –– jasnowłosych i jasnookich. A co średniowieczni Słowianie mieliby destylować? Że nie zapytam, jakim sposobem?   Z tego co wiem, średniowieczne piwo było napojem mało alkoholowym, raczej pożywnym, dziś powiedzielibyśmy energetycznym. Smakiem nie powalało. Tak jak ówczesny chleb nie przypominał tego, który jemy dzisiaj, tak rzeczony średniowieczny napitek, ze znanym nam obecnie, ma chyba tylko wspólną nazwę.   Napisałaś: zresztą, dla świętego spokoju zawsze można zmienić na "miód". Należy jednak pamiętać, że jakkolwiek w tym czasie pito już, cieszący się dobrą sławą, miód sycony, to był to trunek raczej luksusowy i dość kosztowny; pijano go rzadko, raczej z okazji wielkich uroczystości, na pewno nie na co dzień.   Nieuzasadnione jest przekonanie, że w tamtych czasach ludzie ciągle opijali się. W interesie średniowiecznego pana nie leżało, by na jego polu pracował nietrzeźwy chłop. Chłopi gromadnie przesiadujący w wiejskiej karczmie, to czasy zdecydowanie późniejsze.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Regulatorzy, zdaje się jednak, że płyn z domieszką alkoholu był znacznie zdrowszy niż "czysta" woda. Szczególnie dla przybyszów, nieprzyzwyczajonych do lokalnej mikroflory i -fauny.

Babska logika rządzi!

regulatorzy, owszem. Czasy średniowiecza są ogólnie mocno przekłamane i to głównie przez literaturę. Tak na prawdę chyba dlatego jest to "fantasy" – bo to takie nasze, utarte, wyobrażenie.

Finklo, jaki "alkohol" należało dolewać do wody, by dodać jej "zdrowotności"? ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Co kto umiał z wody zrobić, i co mu tam koło chałupy rosło – piwo, wino…

Babska logika rządzi!

o rany, jak ja bym chciała, zeby mi piwo i wino obok chałupy rosło! :D

Czepiasz się. :-) Koło chałupy może rosnąć winorośl, chmiel, jęczmień… Strumyk może sobie szemrać…

Babska logika rządzi!

;-) nie, serio , po prostu tak fajnie to zabrzmiało, że nie mogłam się powstrzymać ;) Ja ogólnie też wierzę w pomysłowość naszych przodków. To, że o czym się nie mówi, że nie ma badań (jak mają odkryć czy był samogon czy nie??) wcale nie oznacza, że nie istniało.

Zrobić jakikolwiek alkohol to nie problem – drożdże odwalają całą robotę. Ale potem wydobyć z niego tę esencję albo chociaż ją porządnie zagęścić… Albo zimnem (wtedy cały syf zostaje w wypijanym napoju), albo gorącem (a tu już trzeba aparaturę zbudować, żeby opary łapać). Alchemicy mieli alembiki, to mogli szaleć. Ale woleli jakimiś filozoficznymi głupotami się zajmować…

Babska logika rządzi!

widziałam kiedyś "domową" aparaturę do bimbru. Wierzę, że nawet w średniowieczu mogli na to wpaść ;-)

bardzo prosta zasada: – naczynie  na palenisku z cieczą do destylacji – od naczynia miedziana rurka (dobrze przytwierdzona, aby para nie uciekała) – drugie naczynie wypełnione zimną wodą, przez które przechodzi rurka spiralnie – coś do zbierania kropelek przedestylowanej cieczy ;) et voila!

No to z tą miedzianą rurką chyba mogli potencjalni średniowieczni bimbrownicy mieć niejaki problem.

Babska logika rządzi!

bo ja wiem? W końcu brąz był stopem miedzi.

Ale rurka? Nie wiem, czy każdy kowal potrafiłby coś takiego zrobić. A na wszelki wypadek lepiej tajemnicę zachować. No i jeszcze knowhow. Jakoś trudno zauważyć przez przypadek, że po zmontowaniu aparatury i podgrzaniu w niej piwa lub wina… A mówimy przecież między innymi o czasach, kiedy trójpolówka była nowinką.

Babska logika rządzi!

Ciężklie to czasy były, ale aż nie chce się wierzyć, że zaledwie tysiąc lat temu pijaństwo nie było aż tak rozpowszechnione.

Arabowie już znali alembiki, a przeszli przez Europę między VIII a XII wiekiem, kto wie co udostępniali? Myślę, że rurka nie musiała być problemem – jak nie kowal to jubiler ;) fajnie tak pogdybać. wbrew pozorom w średniowieczu niegłupi ludzie mieszkali

Nie twierdzę, że przodkowie głupi byli. Daleka jestem od tego. Ale całkiem innych wiadomości do codziennego życia potrzebowali. I raczej nie uczyli się ich w powszechnej szkole.

Babska logika rządzi!

Bravincjusz, ja wręcz w to nie wierzę, że nie pili, w koncu coś trzeba było robić w czasie zimy, gdzie ani siać, ani plony zbierać – oprócz dzieci. Zresztą… zima… mróz, samym ogniem się ogrzewać? No i z jakiegoś powodu to właśnie u nas i na wschód od nas jest w ogóle tak rozpowszechniona "kultura picia", szczególnie mocnych, rozgrezwających trunków

Wracając do samego tekstu… Smoczyco ;) – o interpunkcji, neologizmach i innych usterkach wypowiedzieli się już przedpiscy – nie będę powielał i ponownie strącał Cię z nieboskłonu. Polecę jedynie (jak wszystkim debiutantom, których prace komentuję) poradnik Seleny JAK PISAĆ – jeśli zastosujesz się do wskazówek tam zawartych – nikt z nas nie wytknie Ci już żadnych błędów warsztatowych ;) .   Od siebie dodam, co następuje:   "Nie odmówisz. – I Borg poczuł, że nie odmówi,"  – trąca mi to strasznie zdolnościami rycerzy Jedi do przekonywania innych do swojego zdania ("strasznie", bo nie lubię "Gwiezdnych Wojen") – odruchowo wyobraziłem sobie czarownicę jako Liama Neesona w kapturze, mówiącego "Nie odmówisz" i wykonującego po łuku ruch dłonią jak w "Mrocznym widmie"… ale to taki tam mały zarzut ze strony antyfana Georga Lucasa. Po prostu trochę mnie to rozbawiło.   Z kolei, jako fan uniwersum Star Trek, imię Borg momentalnie wywołało skojarzenie z… borgami. Później, gdy fabuła "wspomina" o podróży w czasie, utwierdzałem się w przekonaniu, że imię głównego bohatera jest nieprzypadkowe i ma związek z kosmiczną rasą. Ale żaden to zarzut. ;)   Logika 1: skoro czarownica bez problemu przekonała Kowala do wieczornego spotkania, skoro tak skutecznie i bezproblemowo częściowo wymazała mu pamięć – to po co te podchody, dialogi, rozważania, "dupydanie" – przecież mogła go "przekonać" do wykonania przeskoku do przyszłości – to mi trochę zgrzytało fabularnie. Logika 2: skoro ludzkość "owinęła się kokonem" i wygnała śmierć i choroby – co pewnie nie było łatwe – to powinna również przedsięwziąć jakieś środki zapobiegawcze przed "niepowołanym wtargnięciem na teren uświęconego kokonu"… Zbyt łatwo i bezproblemowo Borg przemycił czarownicę. Żadnych bramek wykrywających metale i magię?   "– A to jest tutaj w ogóle możliwe, Kowalu? Wypędziliście przecież śmierć ze swojego czasu i znaleźliście sposób, by nie powróciła. Posunięcie sprytne, ale nie do końca przemyślane, nieprawdaż?" – w tym momencie zdradziłaś zakończenie. Choć może to tylko moje odczucie i inni jeszcze nie wiedzą w tym momencie, co się święci, ponieważ identyczną ideę wykorzystałem w jednym ze swoich starszych opowiadań ("Plus minus nieskończoność").   I już na koniec "Blubrów Starego Archanioła" – opowiadanie przeczytałem z zaciekawieniem. Dziwki, bimbry, zgniłe zęby i karczma (mimo, że przez niektórych krytykowane za wtórność i niepoprawność technologiczno-czasową) dość ładnie zbudowały klimat średniowiecznego planu akcji.   Jak na drugie opowiadanie, czyli post-debiut – nieźle. Powyżej przeciętnej. Masz u mnie 6/10 i nadzieję na przeczytanie Twojego kolejnego opowiadania. ;)

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

"Zostaniesz zasymilowany, opór jest bezcelowy" :P Uwielbiam Star Trek, ale tutaj akurat imię to przypadek (ewentualnie podświadomość???). Nie lubię krótkich form, więc od cholery istotnych rzeczy pomijam ze strachu, ze mi zacznie z tego wychodzic znów jakaś powieść (strzeliłbyś sobie w łeb, gdybyś zobaczył ile takich tworów, które miały być opowiadaniami, a teraz liczą sobie po 190 stron A4 i więcej, zalega w mojej szafie – dodam, że nie wszystkie skończone). W zasadzie i w zamyśle "czarownica" to tylko nazwa. Spotykają się w średniowieczu, panna ma jakiś talent "magiczny", więc takie wrażenie jest moim zdaniem uzasadnione. W rzeczywistości nie jest to magia – śmierć jest cząstką każdego z ludzi dlatego ma nad nimi władzę – nad Borgiem nie do końca, bo powstał w czasach gdzie śmierci nie było i jakby "nie ma jej cząstki", ewentualnie "nie jest nią naznaczony" – jakbym zaczęła to wyjaśniać, to pewnie powstawało by długie opowiadanie na ładnych kilka stron – niby mogę rozwinąć, ale się boję. Jedi… no tak, przyznam, może się skojarzyć, ale w sumie, mniej więcej, na tym mi zależało, żeby tak było. Bez fajerwerków, błysków, trzasków pioruna – bezpośrednie oddziaływanie. Dokładnie tak wyobrażam sobie działania "magiczne" na człowieku – po prostu sugestia, której nie możesz się oprzeć. Tak, zdecydowanie muszę wyjaśnić dlaczego Borg poddaje się jednej sugestii, a drugiej się opiera, by w efekcie i tak zrobić to o co go prosi. Nigdzie nie wyjaśniłam dlaczego jest tak słaby, ani dlaczego go wybrała. Dzięki ;-) Postaram się nie zawieść ;-)

"Zostaniesz zasymilowany, opór jest bezcelowy." I zaraz dalej "Uwielbiam Star Trek" – masz u mnie mega plusa ;) Oporu stawiać nie będę (zbyt dużego) – go ahead, assimilate me, pls ;)

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Jedyne do czego mógłbym się przyczepić to gdzieniegdzie interpunkcja, oraz szyk w niektórych zdaniach. Co do samego tekstu to ciekawy i wciągający. Kilka śmiesznych momentów. Podoba mi się pomysł łączenia podrózy w czasie ze średniowiecza do przyszłości. Pozdrawiam

Byłbym zapomniał: przenosisz nas do średniowiecza, ukazujesz "banitę", używasz takich określeń jak, np. "ladacznica", budowało to u mnie pewien obraz, do którego fraza "zarzuciła fochem" – moim zdaniem, nie pasuje.

Nowa Fantastyka