- Opowiadanie: Herakliusz - Hagawar - odcinek II

Hagawar - odcinek II

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Hagawar - odcinek II

 

-Hmm, nie najlepiej wyglądasz..

Hagawar lekko otworzył i spojrzał na krasnoluda. Nie podobał mu się ten wzrok. Był smutny, zatroskany może nawet lękliwy. Nie podobny do dawnego wesołego, często pijanego. Obóz zmienia nawet takie osoby – pomyślał Hagawar i wspomniał dawne dzieje ów krasnoluda. Prowadził on życie bez zobowiązań. Był przystojny, kwadratowa szczęka, prosty nos, złocista broda i wąsy, muskularne ciało. To wszystko sprawiało, że kobiety za nim szalały, ale ich towarzystwo złościło go. Wolał iść do baru, wypić piwo i zapalić fajkę, ewentualnie urządzić burdę. Wszystko co piękne szybko się kończy, a ci co to utracili nie mogą uwierzyć jacy niegdyś byli szczęśliwi. Nadeszła wojna, a krasnoludy znane są z odwagi, więc i współwięzień Hagawara ruszył na front. I trafił tutaj do obozu. Już 4 rok tu siedzi. Inni zakładali rodziny w bezpiecznych krainach, a on był niewolnikiem. Stracił blask w oczach, nos miał złamany, broda przetkana była siwizna, mięśnie sflaczały chociaż miał dopiero 60 lat.

– Nie martw się, drogi Saboku – z uśmiechem odparł Hagawar– bywało gorzej..

-Nie. Nigdy cię tak długo nie trzymali długo w lochach. Prawie dwa tygodnie, chodziły plotki, że już nie żyjesz.

– A Ty w to nie uwierzyłeś przyjacielu?

-Nigdy. Kiedyś uważałem cię za nędzną kreaturę, pysznego młodzika, który nie potrafił wytrzeć tyłka bez swojego służącego…– zaśmiał się krasnolud, a na chwile wydawało się człowiekowi, ze rozbłysły dawne iskierki, ale na wspomnienie o służącym spoważniał, a oczy zmatowiały.

-Falaik – mruknął cicho Hagawar– to moja wina

-Nie mów tak. Oni i tak, by go zabili niezależnie od Twojego zdania. Był elfem, dodatkowo należał do arystokracji, a tego gnolle nienawidzą. Jego ofiara nie pójdzie na marne. Twoim zadaniem jest uciec stąd, odbudować kraj i pokonać wroga, a tym Pazdorarrem zajmę się sam– dodał i potarł knykcie.

-Ilu jeszcze zginie, poświęci się za mnie?

Sabok milczał.

Hagawar z trudnościami wstał i podszedł do krat. Na zewnątrz świeciło na przekór słońce, które swymi promieniami zachęcało do wyjścia na zewnątrz, które okazywało się zarazem cmentarzem dla tych słabszych. Jednak teraz było dziwnie pusto. Brakowało rzeszy ubranych w łachmany, skutych łańcuchami więźniów i pilnujących ich bestialskich gnolli. Jedynie grupa sprzątająca maszerowała i zamiatała cały plac.

-Co to za fasada Saboku? – cicho zapytał Hagawar wskazując głową na plac.

-Nie wiem, ale mam podejrzenia.

-Podzielisz się nimi?

-Myślę, że przywiozą dzisiaj transport z kupcami krasnoludzkimi– zawahał się na chwile krasnolud i ciągnął dalej– Pamiętam, że mnie również przywieźli z takim transportem. Przed nas wyszła orkiestra, fanfary grały, a Pazdorarr uśmiechał się do nas! Wyobrażasz sobie uśmiechał i żartował! Obiecywał, że to ochrona przed krucjatą z Panderon. Eh wtedy nikt nie wiedział co jest prawdą a co nie. Nie wierzyłem mu, ale niestety większość tak i nie stawiała oporu. Kobiety i dzieci umierały wrzucone do dołu z ogniem, a ich prochami użyźniano ziemie. Tego nawet nie można nazwać bestialstwem– westchnął i zamilkł.

Hagawar z trudem położył się z powrotem na słomie i korzystając z chwili wolności zasnął. Przyśnił mu się dziwny sen. Stał pośrodku łąki umajonej kwieciem, rojącej się od owadów, a w powietrzu unosił się słodki zapach. Odwrócił się i zobaczył małą dziewczynkę liczącą nie więcej jak 8 lat. Była chuda aż widać jej było kości i dołeczki na policzkach, włosy umazane miała błotem, płakała. Nie tak jak wszystkie bachory w jej wieku z wrzaskiem, lecz chlipała cicho, łzy obmywały jej brudną twarz. Podeszła bliżej i upadła, a trawa na której padła uschła, sczerniała niczym po wielkim pożarze. Książe podbiegł ku niej i ukląkł, ale brzydził się jej dotknąć. To doprowadzało go do beznadziejności, jako władca miał opiekować się poddanymi, wszystkimi, nawet tą małą dziewczynką! Z rozmyślań wyrwało go dziwne jęczenie. Dziewczynka otwarła usta i wyszło z nich przeraźliwe rzężenie. Oczy dziewczynki wychodziły powoli z orbit, a z ust wylewała się krew. Sparaliżowany Hagawar nie wiedział co robić. Stal tylko i wpatrywał się w umierającą przeklinając siebie przy okazji. Dziewczynka uniosła ręke i chciała coś powiedzieć, lecz….

Trzask!! Potężny ryk rogów obudził. Szybko przetarł oczy i utykając podszedł do okna przy, którym stał już Sabok.

-Co się dzieje? – zapytał przerażony Hagawar – co to za hałas?

– Nowy transport, najbardziej prześladowany przez okupanta.

-Ludzie?

-Gorzej. Gobliny. Uważane są za śmieci, które spali „święty ogień Sentera”.

-To chore – z obrzydzeniem stwierdził książę patrząc na popychany tłum. Ci, którzy upadli już nie wstawali zadeptywani przez innych lub dobijani przez strażników.

– Chcemy tylko zdrowe okazy!!! – ryczał dziko Pazdorarr – reszty się pozbyć. Taki mamy obowiązek, święty ogień niech pochłonie ich nędzne ciała i zniszczy więzienie Sentera!!

Inne gnolle wrzeszczały dziko, oprócz tego słychać było popiskiwanie goblinów i przekleństwa, może modlitwy w ich języku. Za czasów pokoju i tak gobliny cieszyły się złą sławą, ale nikt ich nie prześladował, ani tym bardziej chciał wyniszczyć. Tłum podzielił się na dwie grupy. Jedna poszła na prawo, a druga na lewo i zamilkła cisza, przerażająca, dzwoniąca w uszach, nawet torturująca po tym co się zdarzyło.

Nagle w na korytarzach rozległ się rumor, przekleństwa gnolli i piski błagających zniszczyły tą cisze, harmider wybuchł z potężną siłą. Drzwi się otworzyły i wrzucono przez nie małego goblina o czarnych krótkich włosach, brutalnie wyrył twarzą o kamienną podłogę, próbował się podnieść, lecz upadł.

-O to wasz nowy towarzysz – zaśmiał się chrapliwie strażnik – nie jest zbyt rozmowny.

Żart ten widocznie rozśmieszył innych strażników.

Hagawar podszedł do goblina i z pomocą krasnoluda położyli go na słomie.

– To gobiln z południa– mruknął Sabok oceniając jeńca – Ma brązową karnacje, lekko spłaszczony nos , uszy są ostrzejsze.

– Tak, ale go wygłodzili okrutnie– odrzekł Hagawar unosząc chudziutką rączkę – nie jadł chyba z 2 tygodnie. A te rany po biczowaniu i przypalaniu. To cud, że jeszcze żyje.

Nagle goblin, lekko się poruszył i wychrypiał cicho :

-Wybacz ukochana zawiodłem cię.

 

 

Koniec

Komentarze

Ot, niewiele mówiąca mi scena z udziałem uwięzionych, zapewne bohaterów Twojej opowieści. Nie czytałam jej pierwszej części, Herakliuszu, więc trudno mi donieść się do właśnie poznanego fragmentu.

Mnóstwo błędów bardzo utrudnia czytanie, wręcz zniechęca.

 

„Hagawar lekko otworzył i spojrzał na krasnoluda”. –– Co otworzył Hagawar? ;-)

 

Nie podobny do dawnego wesołego, często pijanego”. –– Niepodobny do dawnego, wesołego, często pijanego.

 

„Wszystko co piękne szybko się kończy, a ci co to utracili nie mogą uwierzyć jacy niegdyś byli szczęśliwi”. –– Wolałabym: Wszystko co piękne szybko się kończy, a ci, którzy to utracili, nie mogą uwierzyć, że niegdyś byli szczęśliwi.

 

„Już 4 rok tu siedzi”. ––  Już czwarty rok tu siedzi.

Liczebniki zapisujemy słownie.

 

„…mięśnie sflaczały chociaż miał dopiero 60 lat”. –– …mięśnie sflaczały chociaż miał dopiero sześćdziesiąt lat.

 

„…z uśmiechem odparł Hagawar- bywało gorzej..” –– Brak spacji przed dywizem. Jeśli na końcu zdania miała być kropka, druga kropka jest zbędna. Jeśli miał być wielokropek, to brakuje jednej kropki. Wielokropek ma zawsze trzy kropki.

Brak spacji przed dywizami i po nich, w niniejszym tekście występuje nader często.

 

„A Ty w to nie uwierzyłeś przyjacielu?” –– A ty w to nie uwierzyłeś przyjacielu?

Zaimki piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

 

„…zaśmiał się krasnolud, a na chwile wydawało się…” –– …zaśmiał się krasnolud, a przez chwilę wydawało się

 

„…wydawało się człowiekowi, ze rozbłysły dawne iskierki…” –– Literówka.

 

„-Falaik – mruknął cicho Hagawar- to moja wina” –– Brak spacji po dywizie, potem przed dywizem, brak kropki na końcu zdania.

 

„Hagawar z trudnościami wstał i podszedł do krat”. –– Z iloma trudnościami wstał Hagawar? ;-)



„Na zewnątrz świeciło na przekór słońce, które swymi promieniami zachęcało do wyjścia na zewnątrz, które okazywało się zarazem cmentarzem dla tych słabszych”. –– Powtórzenia.

Na przekór czemu świeciło słońce? ;-)

Czy słońce mogło zachęcać do wyjścia cudzymi promieniami? ;-)

Dlaczego słońce okazywało się cmentarzem dla tych słabszych? ;-)

 

„Jedynie grupa sprzątająca maszerowała i zamiatała cały plac”. –– Wiem, że można zrobić coś z marszu, czyli natychmiast i bez przygotowania, ale trudno mi sobie wyobrazić grupę zamiatającą i jednocześnie maszerującą. ;-)

 

„…zawahał się na chwile krasnolud…” –– Literówka.

 

„Nie wierzyłem mu, ale niestety większość tak i nie stawiała oporu”. –– Pewnie miało być: Nie wierzyłem mu, ale niestety, większość i tak nie stawiała oporu.

 

„Hagawar z trudem położył się z powrotem na słomie i korzystając z chwili wolności zasnął”. –– Skoro są uwięzieni, to o jakiej wolności jest mowa?

Może: Hagawar z trudem położył się z powrotem na słomie i korzystając z chwili spokoju zasnął.

 

„…zobaczył małą dziewczynkę liczącą nie więcej jak 8 lat”. –– …zobaczył małą dziewczynkę liczącą nie więcej jak osiem lat.

 

„Była chuda aż widać jej było kości i dołeczki na policzkach, włosy umazane miała błotem, płakała. Nie tak jak wszystkie bachory w jej wieku z wrzaskiem, lecz chlipała cicho, łzy obmywały jej brudną twarz”. –– Nadmiar zaimków.

Może: Była chuda, widać było kości i dołeczki na policzkach, włosy miała umazane błotem, płakała. Nie tak jak wszystkie bachory w podobnym wieku, z wrzaskiem, lecz chlipała cicho, łzy obmywały brudną twarz.

 

„Podeszła bliżej i upadła, a trawa na której padła uschła…” –– Powtórzenie.

Może: Podeszła bliżej i upadła, a trawa na której legła, uschła… Lub: Podeszła bliżej i osunęła się, a trawa na którą upadła, uschła… Albo: Podeszła bliżej i upadła, a trawa na którą się przewróciła, uschła

 

„…nawet tą małą dziewczynką! Z rozmyślań wyrwało go dziwne jęczenie. Dziewczynka otwarła usta i wyszło z nich przeraźliwe rzężenie. Oczy dziewczynki wychodziły powoli z orbit, a z ust wylewała się krew. Sparaliżowany Hagawar nie wiedział co robić. Stal tylko i wpatrywał się w umierającą przeklinając siebie przy okazji. Dziewczynka uniosła ręke i chciała coś powiedzieć, lecz…. –– Powtórzenia i literówki. Wielokropek ma zawsze tylko trzy kropki, nie cztery.

Może: …nawet tą małą istotą! Z rozmyślań wyrwało go dziwne jęczenie. Dziewczynka chciała coś powiedzieć, ale tylko przeraźliwe rzężała. Oczy wychodziły powoli z orbit, a z ust wylewała się krew. Odrętwiały/ oniemiały/ struchlały Hagawar nie wiedział co robić. Stał tylko i wpatrywał się w umierającą przeklinając siebie przy okazji. Mała uniosła rękę i chciała coś powiedzieć, lecz

 

„Trzask!! –– Stawiamy jeden wykrzyknik. W uzasadnionych przypadkach, trzy.

Uwaga dotyczy także pozostałych przypadków źle użytych wykrzykników.

 

„Szybko przetarł oczy i utykając podszedł do okna przy, którym stał już Sabok”. –– Szybko przetarł oczy i, utykając, podszedł do okna, przy którym stał już Sabok.

 

„Nowy transport, najbardziej prześladowany przez okupanta”. –– Okupanci prześladowali transport, czy tych, którzy w tym transporcie przybyli? ;-)

Proponuję: Nowy transport, najbardziej prześladowani przez okupanta.

 

„Jedna poszła na prawo, a druga na lewo i zamilkła cisza…” –– Ciekawa jestem, jakie odgłosy wydawała cisza, nim zamilkła? ;-)

Pewnie miało być: Jedna poszła na prawo, a druga na lewo i zaległa/ zapadła cisza

 

„Nagle w na korytarzach rozległ się rumor, przekleństwa gnolli i piski błagających zniszczyły tą cisze…” –– Asekuracja? ;-)

Nagle w korytarzach rozległ się rumor, przekleństwa gnolli i piski błagających zniszczyły tę ciszę

 

„…brutalnie wyrył twarzą o kamienną podłogę…” –– Jeśli już, to zarył, nie wyrył, choć wolałabym: …mocno uderzył twarzą o kamienną podłogę

 

O to wasz nowy towarzysz – zaśmiał się chrapliwie strażnik – nie jest zbyt rozmowny. Żart ten widocznie rozśmieszył innych strażników”. –– Powtórzenie.

Oto wasz nowy towarzysz – zaśmiał się chrapliwie strażnik – nie jest zbyt rozmowny. Żart ten widocznie rozśmieszył jego kompanów.

 

„…mruknął Sabok oceniając jeńca – Ma brązową karnacje…” –– Brak kropki na końcu zdania. Literówka.

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Problem z opowieściami umieszczanymi w odcinkach jest taki, że każda cześć musi zachęcić do zaglądnięcia w pozostałe. W tych przypadkach brak miejsca na słabsze fragmenty, gdyż jeżeli ktoś trafi na taki właśnie, to w inne nie zaglądnie. Ta cześć niestety nie zaintrygowała mnie na tyle, bym chciał przeczytać wcześniejszą.

Nowa Fantastyka