- Opowiadanie: Herakliusz - Hagawar - odcinek I

Hagawar - odcinek I

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Hagawar - odcinek I

Kap!!Pojedyncza kropla spadła na tłuste już włosy jeńca przykutego do ściany.

Kap!!Kolejna lekko spłynęła mu ze skroni na policzek lecz nie obudziła go.

Chlust!!!!Cale wiadro zimnej wody momentalnie go obudziło przyprawiając jednocześnie o lekkie dreszcze. Jeniec szybko otwarł oczy i jeszcze szybciej je przymrużył .Długo już siedział w lochu wiec nawet światło księżyca lekko padające przez kraty oślepiało go. Obrzydzenie uwydatniło mu bruzdy na poobijanej twarzy. Przed nim stał gnoll strażnik więzienny. Jeńcowi zafundował ohydny odór z paszczy i widok szeregu żółtawych kłów. Sierść przesiąknięta była potem, pazury zakrzywione miały na sobie zakrzepłą krew, dziurawa kolczuga szeleściła cicho. Ogon jednostajnie młócił powietrze.

-A wiec nauczyłeś się rozsądku mości rycerzu?– zawarczał cicho gnoll z uśmiechem – szkoda ze nasz dowódca jest dla ciebie taki miły i pozwala ci rezydować w jednej z lepszym komnat – zaśmiał się chrapliwie – Nie martw się wyjdziesz z stad potrzebujemy kogoś silnego do ciągnięcia wozu. Ale nasz naczelnik cię wzywa na „herbatkę”. Rozkuć go!!!

Zabrzęczały klucze, ciche klikniecie i jeniec upadł na ziemie. Nie miał czucia w kończynach, boleśnie go zapiekły miejsca odparzone przez kajdany. Gnolle chwyciły go i podniosły, a mężczyzna zawył z bólu. Jego rany na plecach po biczowaniu otwarły się, a cienkie stróżki krwi spływały ku nogom. Wyprowadziły go na mokry, cuchnący, rozdzierany krzykami torturowanych korytarz. Jedyne światło pochodziło od pochodni, a w półmroku siedzieli strażnicy popijający piwo. Jeniec szurał nogami i wyczuwał nierówność podłogi. Co jakiś czas widział blade, zapadnięte twarze więźniów a w ich oczach tliła się iskierka nadziei na ucieczkę z tego miejsca. Ale nadzieja z każdym dniem gasła pozostawiając ich w beznadziei i przygnębieniu.
Naczelnikiem więzienia był nie kto inny ale sam Pazdorrar. Wiele opowieści krążyło, potęgując wyobrażenie o nim jako okrutniku, fanatyku i miłośniku świeżej krwi. Nie można ukrywać, że to był świetny strateg i doskonały wojownik. On to dowodził w bitwie pod Korstarcją gdzie wycięto w pień kwiat elfickiego rycerstwa. Korstarcja odtąd stała się synonimem wielkiej klęski, ale i również bestialstwa. Gnolle później zjadały zabitych wrogów jak również i jeńców, głowy wraz z hełmami ułożono w kopce. Lecz srebrzyste hełmy z Elkalt straciły swój blask i stercza do dziś jako smutny pomnik utraconej chwały. Jeniec pamiętał pierwsze przemówienie jakim przywitano transport w którym się znajdował. Stanął na wozie i mówił, nie musiał podnosić głosu, cisza otaczała cały obóz, nie wiadomo czy pustać okolicy to potęgowała, a może postać naczelnika. Przemówienie było krótkie: -Witam was serdecznie. Mam nadzieje, że nie narzekacie na nasz środek transportu. Wybaczcie, że nie przyprowadziłem orkiestry ćwiczy właśnie-uśmiechnął się a gnolle mu zawtórowały śmiechem nagle podniósł rękę i zaległa cisza-Do rzeczy, szumowiny. Jesteście tu po to, abyśmy razem urzeczywistnili wizje Pana Naszego Sentera. Pragniemy wyrazić mu nasz szacunek, dlatego pragniemy odbudować prastarą stolice świata, Ghoriarit czekając na jego ponowne przyjście. Każda próba ucieczki będzie surowo karana i to nie złapany umrze tylko niewinny współwięzień. Zniesiecie ciężar winy, zapomnicie o krzyku mordowanego?-uśmiechnął się szeroko ukazując szereg błyszczących nad podziw zębów.-Może mała prezentacja?– wskoczył wśród tłum więźniów i porwał chudego młokosa a płowych włosach. Rozszarpał go, ale w taki sposób, aby krew i wnętrzności ochlapały innych, a także żeby młokos jak najdłużej żył. Jego krzyk długo rozdzierał cisze, aż umilkł. Pazdorrar oblizał się i powiedział – To już koniec. Mam nadzieje, że wyciągnęli państwo jakąś naukę z pokazu. Teraz zapraszam do atramentów. W końcu dowlekli go do kordegardy naczelnika.

Drzwi lekko zaskrzypiały. Gnoll kopnął je noga i wrzucił jeńca tak, że ten uderzył głową w drewniany stół. Leżący podniósł głowę i spojrzał z nienawiścią na postać na widok, której uciekali niegdyś rycerze. Już sam wygląd Pazdorarra potwierdzał plotki o nim. Był dobrze zbudowanym, postawnym gnollem, choć wraz z wiekiem zaczął się lekko garbić, a jego sierść lekko zsiwiała. To, że niegdyś walczył świadczyć mogła szrama przecinająca pysk i pusty oczodół– pamiątka po spotkaniu z czarodziejem Ib-hararem. Zęby pomimo wieku nadal miał wszystkie i każdy błyszczał Biela, pazury jak u wszystkich gnolli zżółkły, a widok zakrzepłej krwi nie był dla nich niczym nowym. -I po raz kolejny spotykamy się tu Hagawarze-odezwał się Pazdorarr swym grubym, dudniącym głosem-Miałem nadzieje, że zrozumiesz w pełni nasze piękne zamiary. Praca w oczekiwaniu na powrót Sentera. Kiedy przybędzie obdaruje nas wszystkich swym błogosławieństwem. Podnieście go i usadowicie na fotelu. Hagawar usłyszał jadowity chichot i poczuł jak silne łapy unoszą go i sadowią no owym ”fotelu”. Okazał się nim kamienne krzesło z rozwijanymi łańcuchami, którymi go spięta.

-A wiec jeżeli już siedzisz mój książę-uśmiechnął się naczelnik– Ha!!!Powinienem teraz pewnie przed Tobą klęczeć Hagawarze, synu Halpfina cesarzu wschodniego imperium, potomku Herkulera dziedzicu tronu pięciu podzielonych królestw i archipelagu Ogni etc.– uderzył więźnia łapą w twarz-ludzki psie, zarazo Maentrosu zwykły śmieciu ubrany niegdyś w jedwab. Skończyła się era słabych królestw, wojen miedzy feudałami, wyzyskiwania wszystkiego co nie spełnia waszych norm!!!! Właśnie jesteś świadkiem nowej ery, czasu przemiany, nadejścia utraconego Atapie. Świat odetchnie świeżością gdy was oprawców i waszych sprzymierzeńców zabraknie. Po wojnie, która zrani naszą matkę naturę przyjdzie czas na odbudowę i my gnolle go odbudujemy i go zaludnimy mieszkając pod łaskawym okiem Sentera.

-Senter was oszuka– powiedział cicho Hagawar– już wcześniej pokazał jak wynagradza sojuszników. Mówisz o Atapie? Przecież jej nikt nie odbuduje, straciliśmy ją zanim się narodziliśmy. To mit. Wątpię w istnienie dawnych bóstw, nigdy mi się nie pokazali, nie pokazali swej „potęgi”..– łup!!!Kolejne potężne uderzenie i jeniec poczuł ból i zawroty w głowie. Potem szybka kaskada ciosów w twarz, brzuch i klatkę piersiową

-Stul pysk!!Śmieciu przerwałeś wypowiedź pana naczelnika-rzekł gnoll schowany w półcieniu

-Spokojnie przyjacielu– rzekł Pazdorrar lekko poirytowany– Nie chcemy go zabić tylko przesłuchać. Jest dla nas cenny. Choćby jako siła robocza. Coraz częściej zastanawiam się na co nam była ta reforma. Wy kadeci jesteście zbyt pochopni, niedoświadczeni, brak wam dyscypliny. W cieniu zabłysły oczy i wyszedł z niego gnoll podobny do Pazdorarra, a jednocześnie widać w nim było jego przeciwieństwo. Był od niego o wiele większy i postawniejszy. Jego muskulatura wynikała z ciężkiego treningu jakim poddawano kadetów Akademii Wojennej. Sierść miał jasno-brązową z czarnymi cętkami jak dzikie koty z lasów Erenden. W przypływie złości lała mu się piana z pyska. Gdy zaciskał pięści rozlegał się chrupot. Zgodnie z nakazem nosił karacenę, która wyglądem przypominał skóry gadów znad bagien rozsianych na północy wschód od krasnoludzkiego Czworomieścia ostatniego bastionu cywilizowanych plemion. Jednak jego oczy przyciągały uwagę. Jedno było zielone, a drugie brązowe. Oba błyszczały, a wyczytać z nich można było rządze mordu i bestialstwo.

– Na ćwiczeniach wykładowca nakazał nam niszczenie gorszych ras i ich poglądów– zawarczał młody gnoll

-Mój biedny, młody Bedronie– z politowaniem odezwał się naczelnik– jeżeli chcesz mi teraz dyktować podręcznik to muszę Cię zmartwić. Znam go. Dobra Hagawarze mam nadzieje że teraz mnie zrozumiesz. Jeżeli jeszcze raz będziesz nawoływać do strajków zabijemy Cię zostawiając młodemu kadetowi Bedronowi– Bedron uśmiechnął się mściwie– ale żebyś to zapamiętał zaproszę tu kogoś. Do komnaty przywlekli młodego elfa.

-Falaik!! -krzyknął zrozpaczony na jego widok Hagawar. Niegdyś ten młody, postawny elf przedstawiał ponury wrak istoty. Jego niegdyś piękne jasne, blond włosy dzisiaj należały do przeszłości, świadczyła o tym wypalony przez kwas czubek głowy, liczne ślady po przypalaniu żelazem zmieniły dumne rysy w potwora , oczy były przekrwawione i straciły blask tak znany jego plemieniu. Nie mógł stać na nogach, bo ich nie miał, ręce przedstawiały straszliwe arcydzieło oprawców. Palce były połamana, z niektórych powyrywano paznokcie. Skatowany wydawał z siebie tylko jęki, gdyż zęby i język mu wyrwano.

-Co to ma znaczyć– zawył wściekle Pazdorrar– co wy mu zrobiliście nędzne bałwany kazałem go tylko skuć i poobijać, nie katować!!!!

-Chcieliśmy, aby więzień mógł to lepiej zapamiętać wyjaśnił młody gnoll , który przyprowadził elfa-na kursie… Nie dokończył naczelnik rzucił nim o ścianę rycząc wściekle: ”Ja wam dam przepisy”. Podszedł do elfa i poderżnął mu gardło a krew obficie oblała mu łapy. Chlapnął nią na Hagawara i rzekł: – Zapamiętaj ten widok, bo tak skończysz!!! Jestem przeciwny takiemu katowaniu, ale jak mówią „cel uświęcona środki”. -Dlaczego im jeszcze służysz?!!- zapytał rozdygotany Hagawar– Dawno już przestało się liczyć o co ty walczyłeś!!!! Twoi przełożeni się zmienili i Twój wysiłek w odnalezieniu domu zaginął. Nie widzisz tego?!!!Pazdorarr nie uderzył go popatrzył spokojnie i rzekł:

-Widzę, ale jestem gnollem i mam swe obowiązki wobec ojczyzny. Rozkazy Najwyższego Kapłana są święte, niezależnie jakie są. Rozkuć go!!!

Wyprowadzany Hagawar pierwszy raz poczuł szacunek dla przeciwnika.

Koniec

Komentarze

Proponuję rozpocząć karierę od nauki stawiania spacji.

Masa błędów: od braku spacji pomiędzy wyrazami, szalejącą interpunkcję (bo stawiasz te znaczki gdzie popadnie – to nie loteria, a ni gra "w chybił-trafił"), liczne powtórzenia od być na wiele sposobów, po nadmiar zaimków. Poza tym Ci, Cię – piszemy z małej litery, to nie list. Większość zdań jest nie tyle źle napisana, co nie logiczna, np: Nie martw się wyjdziesz z stad potrzebujemy kogoś silnego do ciągnięcia wozu. "z stad" – "stąd"   Oj długa i kręta droga przed Tobą.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Nie ma to jak fala krytyki na początek ;).

Dzięki za rady obiecuję naprawę błedów.

Niezłomny bohater, który w dalszym ciągu opowieści odmieni losy świata. Zgadłem?   Bardzo niestarannie napisany tekst…

Wybaczcie za formę. No chcę rozwinąć historie tylko nie wiem czy się wam spodobało.

Brak przecinków, dużo czytaj i trenuj pisanie.

Każda, nawet najbanalniejsza historia, może się podobać – w zalezności, jak została przedstawiona. W Twoim przypadku widzę szanse na zainteresowanie czytelników, ponieważ kończysz fragment dość mało typowo – szacunek dla przeciwnika, który to szacunek zaczyna odczuwać ktoś porządnie sponiewierany przez tegoż przeciwnika. Ale, zanim ochoczo zabierzesz się do trzaskania w klawisze, porządnie przemyśl otwierające się możliwości poprowadzenia intrygi, poza tym potrenuj, solidnie, interpunkcję i resztę dziedzin języka polskiego. To zawsze wychodzi na zdrowie i tekstom, i autorom. Powodzenia.

Huhu :) Pozostaje mi po prostu zgodzić się z przedmówcami. Chociaż dodam jeszcze jedno – nie zapominaj o polskich znakach.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nowa Fantastyka