- Opowiadanie: Tulipanowka - Reset

Reset

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Reset

Od czasu do czasu Mia odczuwała kłucie albo „trzęsawki” w sercu, ale zbytnio się nimi nie przejmowała. Wrzucała je do „worka” z bólami głowy, zębów, gardła, kręgosłupa, nagłymi napadami potów oraz dołami, czyli nastrojami depresyjnymi. Gdyby wszystkimi objawami miała się poważnie zajmować, to nie starczyłoby jej czasu na nic innego niż bieganie po lekarzach i zażywanie pigułek. A ponadto przy założeniu, że każdy lek ma działania uboczne, do listy chorób należałoby dołączyć kolejne przypadłości, na które również należałoby coś łykać. Mia znała osoby, które wpadły w tego typu błędne koła. Leczenie jednych chorób skutkowało pojawianiem się następnych. Nie chciała powielać takich życiorysów, dlatego właśnie ignorowała dolegliwości.

 

Mia pracowała w obsłudze śluzy na kanale. A dokładnie zajmowała się przekazywaniem komunikatów w języku kolorów.

Język kolorów stał się językiem międzynarodowym, a polegał w skrócie mówiąc na szybkiej zmianie barw, coś w stylu jedna głoska odpowiada konkretnej długości fali światła widzialnego.

 

To był ciężki dzień. Mia popełniła poważny błąd, ponieważ nie sprawdziła jednego z przekaźników. A przekaźnik ktoś, prawdopodobnie sprzątaczka przy ścieraniu kurzu, niechcący przestawił. Jednak odpowiedzialność spoczywała na Miji. Na ekranach przy przejściu przez śluzę pojawiły się błędne komunikaty. Przez to zderzyły się dwa duże statki transportowe. Z jednego ze statków pospadały do wody kontenery i pojemniki. Okazało się, że w niektórych znajdowały się gęste smary i żrące środki chemiczne. A znów one zetknęły się z maszynerią śluzy i ją uszkodziły. Podsumowując szkody znaczne i ruch na śluzie zatrzymany do odwołania.

Zdaniem Mii winę za całe zdarzenie ponosili również kapitanowie statków, którzy powinni byli zwrócić uwagę, że komunikaty nie wyświetlają się w poprawnym języku kolorów, a ponadto powinni zareagować widząc płynącą inną jednostkę.

– Czy komunikat zwalnia od myślenia? – spytała retorycznie Mia.

– Właściciele tych transportowców płacą fortunę za przejcie przez kanał – wyjaśnił przełożony Miji, pan Leon.

– Ja rozumiem to, ale kapitan statku…

– Oni wiedzą, że mamy obsługę na każdej ze śluz, monitoring satelitarny, zastępy holowników. W pełni nam ufają. Wybacz, Mia, ale jak afera skończy się tylko na twoim zwolnieniu, to będzie dobrze – powiedział Leon myśląc o własnej posadzie.

– Ale wypadki nawet najlepszym się zdarzają. Ja mam robić za kozła ofiarnego?

– Dokładnie tak. I módl się, żeby cię nie obciążono odpowiedzialnością finansową. Wiesz jakie to są straty? Do końca życia będziesz musiała płacić. A teraz zejdź mi z oczu. Idź do domu najlepiej.

– A jutro?

– Idź i nie przychodź więcej – zirytowanym tonem odparł Leon.

– Mam czekać na telefon?

– Nie drażnij mnie teraz. Nie mam czasu! – Leon nerwowo spoglądał na dane wyświetlane na monitorach. – Nie widzisz, jaki mamy młyn? Przez ciebie.

 

Mia zastosowała się do polecenia przełożonego. Przebrała się i opuściła miejsce pracy. Wsiadła do samochodu i ruszyła w drogę do domu. Żeby oderwać się od myślenia tylko o wypadku na śluzie, kobietę natchnęło, żeby odwiedzić Ośrodek Życia. Postanowiła sprawdzić ile lat życia jej jeszcze pozostało. Pojazd zostawiła na parkingu i śmiało weszła do budynku Ośrodka Życia. Została wprowadzona do kabiny-skafandra, który po chwili całkowicie przylgnął do jej ciała. Skafander zwany licznikiem życia był rodzajem sprzętu medycznego skonstruowanego do ustalania stanu zdrowia pacjenta oraz szacowania długości życia.

Po badaniu Mia otrzymała wynik na kostce pamięci. Mogła kostkę włożyć choćby do swojego podręcznego komunikatora, ale wtedy istniałoby ryzyko ewentualnego wycieku informacji. Dlatego zdecydowała się skorzystać z czytnika. Czytniki w Ośrodku Życia posiadają tę ogromną zaletę, że gwarantują pełne bezpieczeństwo odczytywanych danych. Pomieszczenie z czytnikami znajdowało się obok toalet.

– Ciekawe jaki jest wyrok – szepnęła do siebie Mia wkładając kostkę do czytnika. – Migotanie przedsionków mięśnia sercowego – przeczytała w podsumowaniu stanu zdrowia. – Śmierć za pięć lat. Dokładność: plus, minus pół roku. Powód: udar mózgu. – Mia westchnęła bardzo głęboko i mrucząc pod nosem doczytała treści małym drukiem i wyjaśnienia „gwiazdek” – …uprzejmie informuje się, że w wyniku wypadków, katastrof, działania siły wyższej oraz innych nawet niezbyt podobnych zdarzeń, długość życia może ulec skróceniu ze skutkiem natychmiastowym, do natychmiastowego zgonu włącznie…

 

Mia liczyła sobie lat trzydzieści i do tej pory sądziła, że jeszcze minimum dwa razy tyle ma przed sobą. Dlatego wynik z Ośrodka Życia był dla niej prawdziwym szokiem.

– Pięć lat, to jakby zaraz – rozpłakała się.

W domu naszły ją myśli, że może licznik życia się myli. Postanowiła sprawdzić opinie w internecie. Okazało się, że wyniki są do bólu wiarygodne, a skafandry do badań posiadają rekomendacje najlepszych jednostek certyfikujących na świecie.

– Faktycznie, Benku, udało mi się zapomnieć o incydencie w pracy – powiedziała do swojego psa. – Psiaku, a kto tobą się zajmie za pięć lat?

 

Później Mia zaczęła przeglądać elektroniczne poradniki w stylu „jak przygotować się do śmierci, by o niczym nie zapomnieć” oraz wpisy osób, które dowiedziały się, że niedługo umrą. To co wyczytała spowodowało kolejny atak szoku.

„Jak masz coś ważnego do zrobienia lub powiedzenia, radzę nie czekać na ostatnią chwilę. Dwa ostatnie lata życia to agonia, wegetacja, ciągłe bóle uniemożliwiające normalne funkcjonowanie”. „Ostatnie dwa, trzy lata życia to wycieczki po szpitalach, klinikach, profesorach, szamanach, które zasadniczo mają na celu poprawić humor osobom najbliższym”. „Ostatni rok lub dwa to czas sztucznego podtrzymywania życia – według kalendarza żyjesz, ale faktycznie świadomego ciebie już nie ma”. „Ludzie, a doczytaliście małym drukiem, że wyniki z Ośrodka Życia nie uwzględniają ortotanazji!”

 

Mia zaczęła się zastanawiać, czy jest coś, co powinna zrobić w związku z rychłą śmiercią.

„Pojadę w podróż dookoła świata” – wpadła na pomysł.

Potem sprawdziła stan konta i oferty biur podróży. Po pierwsze okazało się, że nie posiada wystarczających środków, by sfinansować wyprawę. Po drugie wyszło, że są obowiązkowe szczepienia. Bez tych szczepień nie można kontynuować podróży. Natomiast aby móc się zaszczepić, wcześniej lekarz musi stwierdzić dobry stan zdrowia. Niestety migotanie przedsionków wyklucza dobry stan zdrowia. Czyli pomysł z podróżą odpadał. Poza tym Mia jeszcze musiałaby znaleźć kogoś, kto by się zajął jej psem.

– Tego nie mogę ci, Benku, zrobić – spojrzała na psa.

Benek bowiem był specyficznym psem. Otóż on wybierał sobie moment właściwy na spacer, a potem określał konkretny kierunek i drogę. Decydował, czy chce się bawić, spać, czy jeść. Mii niespecjalnie przeszkadzało, że to pies jest przywódcą ich stada. Poddała się już dawno. Na początku próbowała narzucać swoje zdanie, ale źle to się kończyło. Benek zasygnalizował chęć wyjścia na dwór, Mia z nim nie wyszła, więc pies zesrał się na środku pokoju. Benek zasygnalizował chęć na kolację, Mia uznała że jeszcze nie pora, więc pies zjadł jakieś śmieci z podłogi, tylko po to, by demonstracyjnie porzygać się na środku pokoju. Ponadto Benek wykazał się większą konsekwencją w działaniu, czym wywalczył sobie dominującą pozycję w ich dwuosobowym stadzie. Kobieta bardzo kochała psa i uważała, że poczułby się nieszczęśliwy pod opieką ludzi, którzy chcieliby narzucić mu swoją wolę.

 

Mia wypisała sobie sprawy do zrealizowania przed śmiercią. Na listę wciągnęła także rozmowy z osobami, które uważała za ważne w swoim życiu.

Najpierw poszła odwiedzić swojego bezpośredniego przełożonego Leona. Sądziła, że została zwolniona, więc i tak nie ma nic do stracenia. Leon natomiast zaproponował jej pracę na co prawda gorszym i mniej płatnym stanowisku „sprzątacza szlamu”, ale jednak. Kobieta przyjęła propozycję, ponieważ uznała, że nawet na te kilka lat potrzebuje pieniędzy na utrzymanie siebie i psa.

 

W sylwestrową noc Mia siedziała z trzęsącym się psem na kolanach i wyobrażała sobie własną śmierć.

– Zamiast bawić się i tańczyć… Zamiast korzystać z życia, marnuję je na martwienie się – westchnęła. – Benku, ty się boisz wystrzałów. Ja też się boję. Mam już jeden rok mniej do przeżycia.

 

W Nowy Rok rano Mia wyszła z Benkiem na spacer. Nieopodal jej domu, tuż obok kontenerów na śmieci stał niezbyt wysoki, okrągławy mężczyzna w okularach. Zwróciła na niego uwagę, ponieważ ów mężczyzna trzymał w ręce kamerę. Wokół szare blokowiska, bezlistne krzaki i śmietniki, czyli ogólnie nic ciekawego i wartego nakręcenia. Mężczyzna zauważył, że Mia mu się przygląda.

– I jak przeżył sylwestrową noc? – zapytał ruchem głowy wskazując na psa.

– Było strasznie – odpowiedziała Mia.

– Podobno psy bardzo się boją.

– To prawda.

– Bo jest głośno.

– Myślę, że nie o to chodzi. Hałas uliczny mu nie przeszkadza. Dźwięk syreny pogotowia ratunkowego też. Albo dźwięk wiercenia w asfalcie. Uważam, że fajerwerki muszą wydawać podobne do burzy odgłosy. Mój pies zawsze bał się burzy.

– Trzeba psa wytresować.

– To instynkt.

– A psy policyjne? Im nie przeszkadzają wybuchy.

– No wie pan. – W słowach mężczyzny Mia usłyszała zarzut, że nie jest wystarczająco dobrym opiekunem, skoro nie potrafi zapobiec strachowi u psa. Zaczęła się tłumaczyć. – To jak żołnierze i cywile. Gdyby nas nagle przemieszczono w środek wojny. Z pewnością nie radzilibyśmy sobie nawet w połowie tak dobrze jak żołnierze.

– Oj tam, oj tam. Takie pupile kanapowe to co innego.

– Albo zabijanie zwierząt. Kupujemy w sklepie mięso. Potem je spożywamy. Ale czy dalibyśmy radę zabić krowę, albo świnię?

– A zabijanie karpi.

– Ja nie kupuję żywych ryb – stwierdziła Mia.

– Ja też – wyznał mężczyzna. – Na święta kupiliśmy płaty. Smaczne. I bez ości.

– Coś tu jest ciekawego? – wskazała ręką na kamerę.

– Pomyślałem sobie, że chcę zostać youtuberem. Takim co ma tysiące, miliony odsłon. Kupiłem kamerę. Leżała w szafie już od dłuższego czasu. Trzy lata, chyba. Chciałem, ale jakoś nie mogłem zebrać się. Jakbym bał się, że mi się nie uda.

– Ale coś pan nakręcił?

– Kilka filmików. Ale wszystkie skasowałem. Były nieśmieszne. Mdłe. Głupie. Bez sensu.

– Trochę pana rozumiem. Chciałam od lat z kimś porozmawiać. Wie pan, tak wygarnąć wszystko. Uważałam, że ten człowiek bardzo mnie skrzywdził. Znieważył. Obraził. A byłam w tym człowieku bardzo zakochana i dlatego jego zniewagi dotknęły mnie mocno. Głęboko. Zaważyły na moim dalszym życiu. Dlatego między innymi mieszkam tylko z psem.

– I co się stało?

– Ułożyłam sobie przemowę i spotkałam się z tym człowiekiem. Che, che i tylko się ośmieszyłam – zaśmiała się ironicznie. – Już na początku wybił mnie z tropu. Zacięłam się. On natomiast mówił. Zrobił ze mnie kompletnego durnia. Tak to bym podsumowała. Skompromitowałam się jeszcze bardziej.

– Mnie jest wstyd przed sobą, że nie potrafię nakręcić głupiego filmiku. Ale wiesz jest nadzieja.

– Nadzieja? Dla mnie nie ma już nadziei.

– Czyżby pani chyliła się nad grobem?

– A jakby pan zgadł.

– Proszę mówić mi na ty. Nazywam się Finn Secru i mam dla pani nadzieję. Chciałabyś Mia…

– Ty znasz moje imię?! – zdziwiła się.

– Tak. Wybacz. Wiem, że twój los nieuchronnie… Stąd moja propozycja.

– Ale przecież czytników Ośrodka Życia nie da się shakować. Aaaa… Tak czytałam.

– Nie powiedziałem, że te czytniki shakowano. Przyjmij, że mam swoje sposoby i źródła. Ale ten temat zostawmy. Jestem naukowcem.

– Chcesz mi podarować dodatkowych parę lat życia? Uleczyć mnie? Jeśli tak, to odpowiadam, że się zgadzam. Boję się śmierci. Pragnę żyć za wszelką cenę.

– Przykro mi. Licznik życia jest nie do ruszenia – stwierdził Finn.

– To po co mi zawracasz głowę? Opowiadasz o nadziei? – rozżaliła się Mia.

– Wysłuchaj mnie spokojnie. Psa można wytresować, żeby nie bał się wystrzałów. Szkolenie jednak trzeba zacząć od małego i odpowiednio tresurę przeprowadzić. Ale upraszczając, w każdym psie drzemie potencjał.

– Jeśli to jakieś aluzje, to wtrącę, że ja jestem raczej dorosłą psicą, a nie szczeniakiem.

– W młodym człowieku też drzemie ogromny potencjał – ciągnął Finn. – Po urodzeniu nie ma żadnego problemu, by dziecko nauczyło się samoistnie dowolnego języka. Jest jak glina, którą dowolnie można ukształtować. Jak czysta kartka, na którą można nanieść dowolny tekst lub rysunek. Historia zna wiele przypadków. Drobny cherlak może stać się potężnym przywódcą, a fizycznie wielki i silny wiedzie żywot niewolnika.

– I to ma związek ze mną?

– Ten człowiek, o którym wspominałaś. Chciałabyś go ukarać za swoje krzywdy. Ale nie potrafisz nawet przeprowadzić słownej potyczki.

– Zawsze będę ta gorsza i głupsza. W jego oczach nic niewarta. On jest elokwentny, inteligentny, dowcipny, wygadany, utalentowany… Znany muzyk i kabareciarz. Dla niego jestem śmieciem. Jak powiedział: „Na świecie też jest miejsce na śmieci. W śmietniku, cha, cha”. Spytałam, czy mnie pamięta. Odpowiedział, że nie liczy śmieci rzucanych do kubła.

– Za takie słowa można i zabić, jeżeli ktoś potrafi. Moja propozycja to projekt o nazwie „Reset”. Przeprogramuję ci mózg.

– Jak komputer?

– Ten sam sprzęt, ale lepszy program. Coś w tym guście. Ten sam sprzęt, czyli twój mózg. Ale zaczniemy od nowa. Ustawimy inaczej ścieżki przepływu impulsów nerwowych. Uzyskamy dzięki temu inne spojrzenie na świat i własne możliwości. Żyć będziesz tyle, ile ci przepowiedziano. Ale te ostatnie lata powinny przynieść ci satysfakcję.

– A jak się nie uda?

– Oj tam, oj tam. Najwyżej zostaniesz taka jaka jesteś. Niewiele ryzykujesz, a możesz odkuć się za całe zło. Zemścić się. Nawet zabić – Finn dokończył tonem żartobliwym.

– Stać się żołnierzem? – roześmiała się głośno.

– Bez lat ćwiczeń i pomimo braku charakteru. Bowiem za wszystko odpowiada mózg.

 

Tak jak się umówili z Finnem, Mia zgłosiła się do wzięcia udziału w projekcie „Reset”. Operacja przebiegła pomyślnie. Neurony w mózgu kobiety zostały przeprogramowane. Stare połączenia pomiędzy komórkami nerwowymi zostały zastąpione nowymi. Sieci neuronowe uległy przebudowie.

 

– Gratulacje, Mia – Finn ucieszył się z wizyty kobiety. – Co za błyskawiczna kariera! I kolejny sukces. Wręcz z dnia na dzień stałaś się najbardziej pożądanym kompozytorem muzycznych przebojów. Brawo! Brawo!

– To twoja zasługa, Finn.

– Przyszłaś mi podziękować.

– Eeee, wiesz. Chodzi mi o to, że z tym resetem chyba przesadziłeś.

– Oj tam, oj tam. Jestem naukowcem i też mam swoje ambicje. Gdybyś stała się nieco lepsza, to raczej przez ten krótki czas, który ci pozostał, nikt by specjalnie tego nie zauważył. Chciałem, żebyś stała się doskonała. Odniosła oszałamiający sukces. Bo to jest namacalny dowód, że mój projekt jest udany, rozumiesz?

– Ale…

– Chodzi ci, że dziennikarze się męczą? – zgadywał Finn. – Zadają pytania, że wcześniej w branży muzycznej nie istniałaś? Jak to możliwe, że jakaś nieznana postać, tak genialnie komponuje? I ty pięknie z tego wychodzisz. Sławny muzyk Erik zostaje zamordowany. W miejscu zbrodni, czyli jego rezydencji, zostają znalezione kostki pamięci, z których jednoznacznie wynika, że autorem hitów Erika nie był Erik. A kto? Ty właśnie. A twój obecny sukces stanowi dodatkowy dowód i potwierdzenie, że wcześniej ukrywałaś się w jego cieniu. Super, Mia. Genialna zemsta. Przeszłaś moje najśmielsze wyobrażenia.

– Finn, chciałam porozmawiać o Eriku.

– To on cię skrzywdził, prawda? To o nim wspominałaś w czasie naszego pierwszego spotkania przy śmietnikach?

– Tak.

– Chciałaś mu się odwdzięczyć? Pięknym za nadobne.

– Tak, ale… Ja przesadzam.

– Jesteś skuteczna. Opowiesz mi, jak było?

– Najpierw go uwiodłam. Bez problemów. Zewnętrznie się nie zmieniłam przecież, a jednak był mną zachwycony. Zaproponował stały związek. No i pewnego dnia… Spędziliśmy razem cudowny wieczór. Kochał mnie namiętnie. Pozwolił się związać. A potem ja odcięłam mu język, potem penisa, potem lewą dłoń, potem prawą dłoń. Krew się lała po podłodze. Widziałam jak cierpi, ale wcale mnie to nie powstrzymywało. Wydłubałam mu nożem lewe oko, potem prawe oko, potem odcięłam nos, potem uszy. Wtedy dopiero wbiłam ostrze w serce. Patrzyłam jak kona. A potem obdarłam go ze skóry. Finn, kim ja się stałam? Jestem bestią?

– Pomyśl inaczej. Ty cierpiałaś latami, a on tylko godzinę, czy dwie. Najwidoczniej uznałaś, że to adekwatna kara.

– Mogłam coś mu najpierw wytłumaczyć.

– On wszystko wiedział. Ale zlewał to. Dorosłego człowieka nie zmienisz. Wierz w swój nowy instynkt.

– Finn, ja ci to mówię… ale tak naprawdę mało co czuję… Wiem, że zabijanie ludzi jest złe, ale wcale nie jest mi żal Erika. Sumienie mi nie dokucza. Zatarłam ślady…

– Zrobiłaś to doskonale.

– A co będzie kiedy opowiesz o projekcie „Reset” innym?

– Przedstawię cię. Jestem z ciebie dumny.

– I powiesz, że morduję…

– Takich rzeczy, moja droga Mijo, nie mówi się wszystkim i wprost. Branża wojskowa zawsze ma się dobrze. Tam pracują ludzie czujni i domyślni. Jeżeli ktoś złoży ciekawą propozycję, nie powiem nie. Fundusze na badania zawsze będą mi potrzebne.

– Chcesz tworzyć żołnierzy doskonałych? Czy to etyczne?

– Mia, nie powinniśmy o tym dyskutować. To ciebie nie dotyczy. Zajmij się sobą. Swoimi życiem. Jesteś teraz na topie – przypomniał Finn.

– Odpowiedz – przerwała stanowczo.

– Dobrze. Proszę bardzo. Nauka musi się rozwijać. Postęp jest potrzebny. Ale ktoś za to musi zapłacić. Tylko kto? Ubogie, chore sierotki? Trędowaci z biednych krajów? Nie! Ludzie, którzy dysponują dużymi pieniędzmi, zazwyczaj pragną władzy. Ewentualnie siły państwa, które reprezentują. Ich nie obchodzi wiedza dla samej wiedzy. Konkretne korzyści. Oni płacą, ale chcą coś mieć. Nie wiem, czy mnie rozumiesz? Ja pragnę odkrywać, badać, eksperymentować. To że wiem więcej, sprawia mi satysfakcję. Nie ważne od kogo wezmę fundusze. Też bym wolał, żeby moje wynalazki zostały wykorzystane w szczytnym celu. I wierzę, że kiedyś to nastąpi. – Finn spojrzał wprost w oczy kobiety. – Ale na razie muszę pozyskiwać pieniądze, od kogo się da. Wiesz, Mia, ja też znam datę swojej śmierci. Ja też chcę udowodnić, że jestem coś wart.

– Rozumiem.

– Praktyka podpowiada, że wynalazki dla wojska, wcześniej czy później trafiają do zwykłych ludzi. Internet miał pomagać w wojnie nuklearnej. A dopiero później trafił pod strzechy. Z GPS'em podobna historia.

– Sami geniusze lub mordercy będą żyć w przyszłości? – zapytała Mia.

– Oj tam, oj tam. Nie martw się o przyszłe pokolenia. Poradzą sobie.

– Skoro tak mówisz.

– Idź i ciesz się życiem.

– Ale kto mnie będzie doceniał, pamiętał o mnie, jeżeli w przyszłości wszyscy będą tacy doskonali jak ja teraz? Stanę się znowu nikim. Jedną z wielu – powiedziała Mia podrzynając gardło Finnowi.

– Nie! Nie wolno ciiii… – wycharczał osuwając się na podłogę.

– Wolno mi. Wszystko mi wolno, co będzie dla mnie najlepsze. Polubiłam cię Finn. Fundnę ci piękny nagrobek.

 

I tym razem Mia nie została oskarżona o zbrodnię. Skutecznie zatarła za sobą ślady.

Postarała się także, aby cała dokumentacja projektu „Reset” została zniszczona.

 

Dokładnie w dniu wskazanym przez licznik życia, Mia zmarła. Oficjalnie ogłoszono, że stres i chore serce doprowadziły do udaru mózgu u znakomitej kompozytorki.

 

W testamencie zapisała połowę swojego majątku na badania naukowe dla założonego przez siebie instytutu imienia Finna Secru. Pozostałą połowę zapisała psu Benkowi.

 

Koniec

Komentarze

Znakomite opowiadanie! Bardzo dobrze się je czyta, płynnie, bez zbędnych zastanowień. Podobało mi się. Sama Fabuła bardzo mnie wciągnęła. Przeczytałem do końca i nie żałuję, było warto.

 

W sumie drmatyczna historia, w której znalazło się parę fragmentów, gdzie uśmiechnąłem się do monitora. Poza tym piszesz dość obrazowo. Nie miałem problemu by wejść w klimat i zobaczyć oczami wyobraźni to, co było opisane. Zakończenia spodziewałem się dopiero pod sam koniec opowiadania, ale to pewnie dlatego, że wątek: "bo gdy wszyscy są super, to nikt nie jest" jest mi ogólnie znany. Opowiedziałeś go jednak ciekawie i nowatorsko.

W tekście znalazłem parę literówek, ale to chyba zawsze się trafia :) No i w dwóch miejscach przestawiłbym zaimek "się", aby poprawić rytm opowiadania, który poza tym jest także bardzo dobry. Czapki z głów, naprawdę dobry tekst!

 

Pozdraiwam

Mia – Mii. Poza tym dobrze się czytało.

Przynoszę radość :)

Też mi się podobało. Zaintrygowało. Chociaż liczyłem na trochę mniej oczywiste zakończenie :). 

Przeczytałam bez zgrzytów, a nawet z przyjemnością. Pomysł super, chociaż bardziej zaintrygowały mnie skafandry w Ośrodku Życia i idea języka kolorów niż tytułowy Reset :)   Strasznie szybko sobie Mia poradziła z Finnem, rach ciach i po dzwonkach, miałam nadzieję, na jeszcze jakąś intrygę na końcu, dramat, emocje, ale może właśnie taki beznamiętny efekt chciałaś uzyskać :)

Dołączam do grupki zadowolonych z tekstu. Fajne pomysły na świat. Dobra robota. :-)

Babska logika rządzi!

I mnie się podobało. Było parę literówek, "przejcie" zamiast "przejście", "internet" zamiast "Internet". Bardziej zaznczałbym też moment przeskoku czasowego przed ostatnią sceną.

Pomysł nie najgorszy, ale wykonanie zaledwie takie sobie. Powiedziałabym nawet, że byle jakie. Odniosłam wrażenie, jakby Autorka zacząwszy pisać, chciała jak najszybciej skończyć tekst, a potem umieściła opowiadanie na stronie, nie sprawdziwszy i nie przeczytawszy go nawet. Niektóre, dziwnie skonstruowane zdania, wytrącają z rytmu i zmuszają do zastanowienia, co Autorka chciała powiedzieć, a to utrudnia lekturę. Jest sporo powtórzeń. Mogłabym te niedociągnięcia wybaczyć debiutantce, ale nie Autorce z takim stażem i z takim dorobkiem.  

 

„Mia znała osoby, które wpadły w tego typu błędne koła”. –– Mia znała osoby, które wpadły w tego typu błędne koło. Nie wpada się w kilka błędnych kół, wpada się w jedno. Każda ze znanych Mii osób, wpadła w swoje własne błędne koło.

 

„Mia pracowała w obsłudze śluzy na kanale”. –– Wolałabym: Mia pracowała przy obsłudze śluzy na kanale.

 

„A dokładnie zajmowała się przekazywaniem komunikatów w języku kolorów. Język kolorów stał się językiem międzynarodowym…” –– Powtórzenia.

 

„Jednak odpowiedzialność spoczywała na Miji”. –– Jednak odpowiedzialność spoczywała na Mii.

 

„Przez to zderzyły się dwa duże statki transportowe. Z jednego ze statków pospadały…” –– Powtórzenie.

 

„Podsumowując szkody znaczne i ruch na śluzie zatrzymany do odwołania”. –– Jak podsumowuje się znaczne szkody i ruch zatrzymany do odwołania? Pewnie miało być: Podsumowując –– szkody znaczne, a ruch na śluzie wstrzymano do odwołania.

 

„…kobietę natchnęło, żeby odwiedzić Ośrodek Życia. Postanowiła sprawdzić ile lat życia jej jeszcze pozostało. Pojazd zostawiła na parkingu i śmiało weszła do budynku Ośrodka Życia. Została wprowadzona do kabiny-skafandra, który po chwili całkowicie przylgnął do jej ciała. Skafander zwany licznikiem życia był rodzajem sprzętu medycznego skonstruowanego do ustalania stanu zdrowia pacjenta oraz szacowania długości życia”. –– Powtórzenia, za wiele życia w tym fragmencie.

 

„Dlatego zdecydowała się skorzystać z czytnika. Czytniki w Ośrodku Życia posiadają tę ogromną zaletę, że gwarantują pełne bezpieczeństwo odczytywanych danych. Pomieszczenie z czytnikami znajdowało się obok toalet. – Ciekawe jaki jest wyrok – szepnęła do siebie Mia wkładając kostkę do czytnika. – Migotanie przedsionków mięśnia sercowego – przeczytała w podsumowaniu…” –– Powtórzenia. Taka ilość czytników utrudnia czytanie. ;-)  

 

„…kto by się zajął jej psem. – Tego nie mogę ci, Benku, zrobić – spojrzała na psa. Benek bowiem był specyficznym psem”. –– Powtórzenia.

 

„I jak przeżył sylwestrową noc? – zapytał ruchem głowy wskazując na psa”. –– Naprawdę można zapytać ruchem głowy? ;-) I jak przeżył sylwestrową noc? – zapytał, ruchem głowy wskazując psa.

 

„Coś tu jest ciekawego? – wskazała ręką na kamerę”. –– Zrozumiałam, że chciała wiedzieć, co ciekawego jest w kamerze.

 

„Chciałem, ale jakoś nie mogłem zebrać się. Jakbym bał się, że mi się nie uda”. –– Może: Chciałem, ale jakoś nie mogłem się zebrać. Miałem obawy, czy będę potrafił/ umiał.

 

„Już na początku wybił mnie z tropu”. –– Już na początku zbił mnie z tropu. Lub: Już na początku wybił mnie z rytmu.

 

„Chodzi ci, że dziennikarze się męczą?” –– Pewnie miało być: Chodzi ci o to, że dziennikarze cię męczą? Choć wolałabym: Chcesz powiedzieć, że dziennikarze cię męczą?  

 

„Takich rzeczy, moja droga Mijo…” –– Takich rzeczy, moja droga MioNie ważne od kogo wezmę fundusze”  –– Nieważne od kogo wezmę fundusze.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Oj, ciężka sprawa. Pomysł faktycznie jakiś jest, w zasadzie nawet ciekawy, ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że tego opowiadania się nie czyta, tylko się przez nie brnie. Brakuje mi tu lekkości stylu, a całość zdaje się być napisana w jednym tonie, co nie wpływa zbyt pozytywnie na odbiór tekstu. Innymi słowy, widać, że masz jakiś pomysł na pisanie, ale proponowałbym poćwiczyć jeszcze trochę styl i popracować nad warsztatem. Nie zginie ci to, wierz mi.

Kuźwa, zderzenie dwóch statków transportowych tak beznamiętnie, jakby o, za przeproszeniem, dupie maryni po raz setny. Przeciez aż się prosi o malowniczą katastrofę. I od tego momentu całe opowiadanie napisane tak mechanicznie, jakby IVONA (ta stara, bez tych namiętnych damskich głosów) czytała jakiś gorący erotyk – zupełnie odarte z emocji. Wiecie rozumiecie, najgorętszy "moment" filmu i leci głos z syntezatora pseudodamskim/męskim głosem: "je-szcze-je-szcze-jest-cu-do-wnie-ach-ach-och-wykrzyknik".  

Wybacz, Tulipanowko, jeżeli za ostro – nie chcę urazić, chcę pokazać jak to brzmi, kiedy się czyta.   Za to pomysł rewelacja, bardzo mi się spodobał – aż boli w okolicach serca, że w ten sposób opisane. Chyba, że jest to zabieg celowy, ale jaki cholera… Po Reset babka idealna tak bardzo, że aż wyzbyta z emocji? Że ta relacja też się "zaraziła" doskonałością, wypraniem z uczuć, beznamiętnym opisem faktów?   :(

Nie wiem co myśleć, a rzadko mi się to zdarza.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

bardzo dziękuję wszystkim komentatorom,

 

a wpis PsychoFish'a zasługuje na piórko – tyle w nim namiętności - więcej niż we wszystkich moich tekstach razem wziętych – co to musi być za mężczyzna?!

Normalny. Trochę pije, trochę pali, nie ma robali i wieczorami w klawiaturę wali ;)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Nowa Fantastyka