- Opowiadanie: Kugg - Prastara legenda

Prastara legenda

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Prastara legenda

 

Jest to moje drugie opowiadanie, które udostępniam publicznie. Mam nadzieję, że się Wam spodoba :)

 

Dedykuję je mojej koleżance Natalii, która utwierdziła mnie w przekonaniu, że warto pisać dla innych.

 

 

Prastara legenda

 

Zmierzch zapadał szybko. Roztaczał się nad obozowiskiem, okrywając je swym płaszczem. Rozstawione po okręgu namioty, otaczały punkt centralny obozu. Tam, nad paleniskiem, rumieniło się pieczyste, niosąc w eter smakowity zapach. Ognia pilnował siwy mężczyzna, siedzący na dużym kamieniu. Trzymał w ręku starą, podróżną laskę. Towarzyszyło mu kilka osób, odpoczywających na zwierzęcych skórach. Po obozie krzątali się też inni, powoli schodząc się na posiłek.

– Zbliżcie się moi mili – skinął ręką sędziwy mężczyzna. – Zasiądźcie wygodnie przy wspólnym ogniu. Niech w tę chłodną noc, smaganą wiatrem, obejmie was jego ciepła aura.

– Khalifie! – Krzyknął po chwili, zachrypłym głosem. – Posadź swego syna na kolanach, aby lepiej mnie widział. A ty Lauro przysuń się bliżej Elafa. Obejmijcie się razem, jak przystało na młodą parę. O! Właśnie tak. Elwiro podaj karafkę z wodą, co by mi w ustach nie zaschło. Dziękuję. Chodź i ty, mężny Stregorze. Ogrzej się przy ognisku i odpocznij po trudach dnia.

– Dobra opowieść to balsam dla uszu i pożywna strawa dla umysłu. – Ciągnął dalej starzec, gdy wszystkie pary oczu zwróciły się ku niemu. – Wy jednak wieczerzajcie, gdy będę mówił. Pożywcie się należycie. Niech wam sił stanie, by z uwagą, opowieści dotrwać końca.

Mały chłopiec, siedzący u stóp starca obejrzał się przez ramię. Spojrzał w górę.

– Wujku Natirze – zawołał. – Jaką baśń nam dziś opowiesz?

Starzec pochylił się nad chłopcem. Spojrzał głęboko w jego wielkie, błękitne oczy. Westchnął w pomruku, kładąc dłoń na jego głowie. Następnie, zwróciwszy wzrok ku gwiazdom, rzekł:

– Dziś nie opowiem wam baśni, jeno historię, która stała się legendą. Historię przez którą prawda przemawia i co o losach ludzkich rozprawia. Posłuchajcie zatem starego człowieka, co niejedno w życiu widział. A gdy mówić będę zerknijcie w swe dusze i otwórzcie serca.

 

***

 

Niegdyś, a było to dawno temu, w czasach tak odległych, że nie pozostały po nich żadne zapiski. Ziemia spowita była licznymi lasami, pełna pięknych łąk i zielonych stepów, mnogo nakrapiana akwenami wodnymi, które wypełniała jedynie słodka woda. Wszędzie panował urodzaj, jednakowy klimat i bezkresna zieleń wspaniałej flory.

 

W tym minionym czasie na ziemi żyło wiele ludów. Przewodzili im przeróżni władcy: królowie, faraoni, wodzowie, emirzy i chanowie. Ludzie byli sprawiedliwi dla świata, a świat był sprawiedliwy dla nich. Z biegiem czasu jednak przez ludzką naturę zaczęła przemawiać pycha i złe uczynki. Zaczęto krzewić chciwość, zawiść i sobkostwo. Wyższe idee, towarzyszące wcześniej ludzkiej codzienności, zostały wyparte przez egoistyczne żądze. Szerzyła się bezwzględność i zakłamanie. Duch ludzki osłabł, a wraz z nim nadzieja i miłość. Przykład ten poszedł z góry, od władców narodów. Król Roth zapragnął więcej złota, choć i tak miał go dużo. Emir Alim Raan, kierowany niegodziwą intencją, zaczął chorobliwie pożądać córki wezyra. Chan Talmadżyn zapragnął jeszcze więcej ziemi, chcąc ją zagarnąć tylko dla siebie. Wódz Stąpający Koń zatracił się w bogactwie, gdy poznał wartość złota i usłyszał jego brzęk. Wielki książę Albert bał się utraty władzy, przez co zabił swoich braci. Faraon Ezmar chciał stać się bogiem, więc nakazał swoim poddanym składać ku swojej czci ofiary z ludzi. Rothgar Szary z kolei, rozkoszował się zabijaniem i smakiem krwi. Tak co rusz złe intencje pchały kogoś w oblicze szaleństwa, które ogarnęło ludzkość. Nieliczni próbowali nawrócić władców, przywrócić dawny ład, ale bez skutku. Zostali stłamszeni i wyparci przez chaos.

 

Szerzące się na ziemi zło obserwowali bogowie, jak zawsze przyglądając się bacznie ludzkim losom. Panujący stan rzeczy smucił ich niezmiernie. Najbardziej zaś wstrząsnęło to bogiem Helionem. Był to najstarszy z pradawnych bogów, ojciec sprawiedliwości i powiernik życia. Gdy na ziemi rozgorzały liczne wojny, a pęd ku realizacji niezaspokojonych pragnień sięgnął zenitu, niosąc zupełną zgubę dawnych cnót, Helion zapłakał. Ukazawszy się w swym majestacie wszystkim większym i pomniejszym władcom, nakazał im zgromadzić się pod górą Tarandell. Tam przemówi do nich i przekaże orędzie.

 

"Coraz więcej w was nieprawości. Dajecie zły przykład waszym poddanym, którzy złoszczą się na siebie i czynią zło, któremu ja nie mogę być przychylny”. Władczy głos Heliona wypełniał przestrzeń, echem odbijał się wśród skał, przeszywał serca i przenikał do myśli wszystkich ludzi na ziemi. Dotarł w ten sposób do najodleglejszych zakamarków świata. Dalej już spokojnie, chcąc dotrzeć do sumienia zebranych, Helion powiedział, jak bardzo smuci go to, co stało się z ludźmi. Wyraził dezaprobatę dla szerzącej się nienawiści i wszelkich kłamstw. Potępił podłe dążenie do bogactwa i władzy za wszelką cenę, wyśmiał przy tym małostkowe spory i kłótnie. Monarchowie, książęta i wszyscy zebrani pod górą Tarandell, tak bardzo zatraceni w swej arogancji, zniewoleni żądzą władzy i powiększania dóbr doczesnych, nie chcieli słuchać nakazów i próśb boga Heliona. W końcu ten rozgniewał się, wybuchając słusznym gniewem. Trwoga zapanowała w sercach zebranych. Wtedy to oznajmił, zimnym jak lód głosem, że ludzie sami swój los kują i on adekwatnie do ich uczynków się zachowa. Przepowiedział, iż od teraz za każdy zły uczynek popełniony przez człowieka, upuści na ziemię ziarnko piasku, a każdy zadany ból i sprawiona drugiej osobie przykrość zrodzi łzę, która pozostanie na ziemi. Będzie się tak dziać póki ludzie nie zrozumieją swojej ignorancji i zła, w którym trwają.

 

Zebrani spojrzeli po sobie. Nie dotarła do nich waga kary, jaką zesłał na nich Helion. Pewni błahości słów, które usłyszeli, odetchnęli z ulgą. Po chwili, pełni arogancji, zaśmiali się. Wtedy bóg przestał z nimi rozmawiać i odszedł strapiony. Przekonani o swej bezkarności rozpoczęli istną szarżę ku władzy i bogactwu, zdobywając je wszelkimi sposobami. Pieli się ku chorym aspiracjom i napełniali egoizmem, rozszerzając swą zazdrość, chciwość i pychę. Silni wykorzystywali słabych. Słabi czekali na okazję do zemsty, a nienawiść wzbierała tak samo w jednych, jak i w drugich.

 

Tak mijały lata. Wpierw powstały piaszczyste plaże, stanowiące brzeg dla słonych mórz. Później pożółkły stepy. W końcu rozległe pustynie pokryły ziemie, a słona woda zalała większość zielonych krain. Długo trwało nim ludzie spostrzegli powstające spustoszenie i przypomnieli sobie słowa Heliona. Niejeden wówczas gorzko zapłakał, ale losu nie dało się już odmienić. Bóg ulitował się nad skruchą ludzi i choć zatrzymał proces swej kary, to jednak krajobrazu nie zmienił.

„Niech ziemia trwa taka, jaką ją uczyniliście. Niech pozostanie taka ku pamięci wszej arogancji i stanowi pomnik waszej pychy” – rzekł gromko najstarszy z pradawnych bogów. Ludzie zrozumieli swój błąd. Spojrzeli wstecz, patrząc na zgliszcza dawnego świata. Ujrzeli nie tylko pustynie i oceany, ale też to co zrobili sobie nawzajem. Szybko jednak na powrót zapomnieli o tej historii życia. Pamięć ludzka bywa bowiem zawodna, gdy nie chodzi o pielęgnowanie urazów i gromadzenie żalu. A może po prostu nie potrafili już żyć, jak dawniej. Każdy jest kowalem swojego losu, ale bywa często i tak, że jesteśmy kowalami losu innych.

 

***

 

Przy ognisku przez dłuższą chwilę panowało milczenie. W końcu cichy głos dziewczynki, niczym delikatny wiatr, rozwiał refleksyjną ciszę.

– Smutna to historia wujku – powiedziała nieśmiało. – Czy tak już musi być? Do końca świata?

– Pozostaje nadzieja droga Emi – odparł serdecznie. – Gdy dobrych uczynków zgromadzi się więcej, niż niegodziwości, wówczas Helion na pewno sprawi nowy cud. Wzruszy się i pozwoli by miłość wysuszyła słone łzy oceanu, a uczynność wyparła nieurodzajny piach. Nie czyńcie zatem dobra w obawie przed kolejną karą, ale dla lepszego życia, świetlanej przyszłości i wzajemnego szczęścia.

 

***

 

Świtało. Obóz spał jeszcze, nieświadomy pierwszych promieni wschodzącego słońca. Starzec szedł wolno. Wsparty na lasce, mijał właśnie zagrodę wielbłądów. Jego zniszczone sandały szurały po piasku. Kawałek za nim rozciągał się krąg namiotów.

– Wujku, dokąd idziesz tak wcześnie rano? – Spytał zaspany chłopiec, przecierając oczy palcami.

– A ty?

– Nie mogłem spać. Potem usłyszałem, jak odchodzisz. Mogę iść z tobą?

– Nie – odmówił z uśmiechem starzec.

– Dlaczego? – zdziwił się chłopiec.

– Widzisz muszę odejść. Spędziłem z wami dużo pięknych chwil, ale tak jak pewnego dnia do was przyszedłem, tak też w końcu muszę was opuścić. Udać się w dalszą drogę by kontynuować swoją wędrówkę. Twoje miejsce zaś jest tutaj.

– To znaczy, że już nie wrócisz? Zostawisz nas?

– Byliście najlepszą rodziną u jakiej się dotąd zatrzymałem, ale zrobiłem co miałem zrobić i czas mi ruszać w drogę.

– Dlaczego akurat dzisiaj? – Zapytał chłopiec, powstrzymując się od płaczu.

– Dziś dobry dzień na podróż.

– A twoje opowieści?

– Znasz już ich wystarczająco dużo. Teraz sam będziesz mógł je opowiadać. Nieś ten dar tym, którzy go potrzebują.

– C-czy jeszcze cię k-kiedyś zo-zobaczę? – spytał łamiącym się głosem.

Starzec dłonią zakreślił po ziemi koło. Chwycił w garść trochę piasku. Następnie przekazał go w dłoń chłopca. Obiema rękoma zacisnął mu ją w kułak.

– Jeszcze się spotkamy. Tym czasem, czyń dobro i świeć przykładem.

Po tych słowach Nair obrócił się i odszedł ku zachodzącemu słońcu. Chłopiec stał w bezruchu, patrząc na oddalającego się starca. Jego oczy roniły łzy, a z zaciśniętej dłoni usypywał się piasek.

Koniec

Komentarze

Ładnie napisane,z klimatem,  ale sam tekst nie zachwyca, jak dla mnie zbyt natrętne moralizatorstwo.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Takie sobie, opowieści jakich wiele. Do poprawy błędny zapis dialogów i czasami coś nie hula z przecinkami. Pozdrawiam

Mastiff

Tym czasem – Raczej tymczasem.

And the world began when I was born/ And the world is mine to win.

Poza nachalnie umoralniającym charakterem opowiadania, razi mnie użycie wyrazów, które do tego typu tekstu chyba mało pasują, np.:

 

„…niosąc w eter smakowity zapach…” –– …niosąc w powietrzu smakowity zapach

 

„…obejmie was jego ciepła aura”.  –– …obejmie was jego ciepło.

 

„…bezkresna zieleń wspaniałej flory”. –– …bezkresna zieleń wspaniałej/ bujnej roślinności.

 

„…a pęd ku realizacji niezaspokojonych pragnień sięgnął zenitu…” –– …a pęd ku zaspokajaniu pragnień sięgnął zenitu/ szczytu

 

„Wyraził dezaprobatę dla szerzącej się nienawiści i wszelkich kłamstw”. –– Wyznał, jak bardzo smucą go szerząca się nienawiść i wszelkie kłamstwa.

 

„…i on adekwatnie do ich uczynków się zachowa”. –– …i on właściwie/ stosownie do ich uczynków się zachowa.

 

„…póki ludzie nie zrozumieją swojej ignorancji…” –– …póki ludzie nie zrozumieją jak bardzo niewłaściwie postępują

 

 

Ponadto, od Autora wyróżnionego już piórkiem, oczekiwałabym znacznie lepszego wykonania. Pozostaje mi mieć nadzieję, że kolejne opowiadania będą coraz lepsze.

 

„Mały chłopiec, siedzący u stóp starca obejrzał się przez ramię. Spojrzał w górę”. –– Wolałabym: Mały chłopiec, siedzący u stóp starca obejrzał się przez ramię. Popatrzył w górę.

 

„Westchnął w pomruku, kładąc dłoń na jego głowie”. –– Czy można pomrukując, wzdychać? Jednocześnie?

 

„Ziemia spowita była licznymi lasami, pełna pięknych łąk i zielonych stepów… –– Skoro ziemia była spowita lasami, nie było na niej, niestety, miejsca na łąki i stepy.

Za SJP: spowić  1. «owinąć czymś dokładnie»  2. «otoczyć ze wszystkich stron»

 

…mnogo nakrapiana akwenami wodnymi, które wypełniała jedynie słodka woda”. –– Masło maślane. Czy może być akwen inny niż wodny? ;-)

Nie podoba mi się także …nakrapiana akwenami

Może wystarczy: …z mnóstwem jezior, rzek i stawów.

Wiemy, że te akweny wypełnia słodka woda.

 

„Przewodzili im przeróżni władcy: królowie, faraoni, wodzowie, emirzy i chanowie”. –– Przewodzili im przeróżni władcy: królowie, faraonowie, wodzowie, emirowie i chanowie.

 

Zaczęto krzewić chciwość, zawiść i sobkostwo”. –– Tych cech, niestety, nie trzeba krzewić. ;-)

Proponuję: Zaczęły się krzewić chciwość, zawiść i sobkostwo.

 

„Przykład ten poszedł z góry, od władców narodów”. –– Przykład ten przyszedł/ szedł z góry, od władców narodów.

 

„Tak co rusz złe intencje pchały kogoś w oblicze szaleństwa, które ogarnęło ludzkość”. –– Oblicze szaleństwa raczej niczego nie ogarnie. ;-)

Proponuję: Tak co rusz złe intencje pchały kogoś w objęcia szaleństwa, które niebawem ogarnęło ludzkość.

 

„Nieliczni próbowali nawrócić władców, przywrócić dawny ład…” –– Powtórzenie.

Może: Nieliczni próbowali wpływać na władców, by przywrócili dawny ład

 

„Szerzące się na ziemi zło obserwowali bogowie, jak zawsze przyglądając się bacznie ludzkim losom. Panujący stan rzeczy smucił ich niezmiernie. Najbardziej zaś wstrząsnęło to bogiem Helionem. Był to najstarszy z pradawnych bogów, ojciec sprawiedliwości i powiernik życia”. –– Powtórzenia.

Co życie powierzało Helionowi? ;-)

Za SJP: powiernik  «człowiek zaufany, któremu ktoś się zwierza ze swoich spraw osobistych i tajemnic»

Może: Szerzące się na ziemi zło obserwowali bogowie, jak zawsze bacznie przyglądając się ludzkim losom. Panujący stan rzeczy smucił ich niezmiernie. Najbardziej zaś wstrząsnęło to Helionem, najstarszym z pradawnych bóstw, ojcem sprawiedliwości i opiekun/ patron życia.

 

„Tam przemówi do nich i przekaże orędzie”. –– Ponieważ orędzie jest przemówieniem, myślę, że wystarczy: Tam przemówi do nich.

Za SJP: orędzie  «uroczyste oświadczenie osoby wysoko postawionej, skierowane do ogółu w sprawach wielkiej wagi»

 

„Nie dotarła do nich waga kary, jaką zesłał na nich Helion”. –– Powtórzenie.

Wolałabym: Nie dotarła do nich waga kary, którą zapowiedział Helion.

 

Pieli się ku chorym aspiracjom i napełniali egoizmem…” –– Chyba nie można piąć się ku aspiracjom. Napełnianie się egoizmem, także nie brzmi najlepiej.

Za SJP: aspiracje «pragnienie realizacji ambitnych planów»

Może: Pełni egoizmu i niezdrowych aspiracji/ ambicji, pięli się ku wytyczonym celom

 

„…rozszerzając swą zazdrość, chciwość i pychę”. –– Wolałabym: …a ich zazdrość, chciwość i pycha, ciągle rosły.

 

„Bóg ulitował się nad skruchą ludzi…” –– Nad skruchą nie można się ulitować.

Za SJP: skrucha  «poczucie winy i żal za wyrządzone zło, popełnione błędy itp., połączone z chęcią ich naprawy»

Może: Bóg ulitował się nad ludźmi, uznając ich skruchę

 

„Niech pozostanie taka ku pamięci wszej arogancji… ” –– Literówka.

 

„…muszę was opuścić. Udać się w dalszą drogę by kontynuować swoją wędrówkę”. –– Masło maślane. Pójście w dalszą drogę, jest tożsame z kontynuowaniem wędrówki.

Czy mógł kontynuować cudzą wędrówkę. ;-)

Proponuję: …muszę was opuścić, udać się w dalszą drogę. Lub: …muszę was opuścić, by kontynuować wędrówkę.

 

„Starzec dłonią zakreślił po ziemi koło”. –– Starzec dłonią zakreślił koło na ziemi.

 

Tym czasem, czyń dobro i świeć przykładem”. –– Tymczasem, czyń dobro i świeć przykładem.

 

„Po tych słowach Nair obrócił się i odszedł ku zachodzącemu słońcu”. –– Pierwsze zdanie ostatnie fragmentu opowiadania brzmi: Świtało. Obóz spał jeszcze, nieświadomy pierwszych promieni wschodzącego słońca”.  Jak wytłumaczyć, że po krótkiej rozmowie z chłopcem, starzec odszedł ku zachodzącemu słońcu? ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Podobało mi się :) Ładne.

Przynoszę radość :)

Ciekawy pomysł na boską karę, ale zgadzam się z przedpiścami, że morał wyłupany kilofem między oczy. Końcówka ładna. Wołacz od reszty zdania oddzielamy co najmniej przecinkami. W pierwszym akapicie powtórzenie: roztaczał i otaczały. Skoro głos Hellona docierał do każdego człowieka na Ziemi, to po co kazał władcom zebrać się w jednym miejscu?

Babska logika rządzi!

Dziękuję za komentarze, zwłaszcza za Twój Regulatorzy. Przedstawiłaś mi w większości słuszne i trafne uwagi, które pozwolą mi ulepszyć zarówno to opowiadanie, jak i pozostałe moje teksty. Naprawdę wysiliłaś się żeby nakresić mi zauważone błędy, doceniam to. Wspomniałaś też takie, które były moim dylematem już przy pisaniu, jednak postanowiłem napsiać coś tak, a nie inaczej. Czyżby zły wybór? W paru przypadkach jednak zastosowanie się do Twoich sugestii zmieni mi sens zdania. I choć nie tweirdzę, że nie należy wprowadzić tam poprawek, to może nie koniecznie takie, jak zaproponowałaś. Nie chcę wdawać się w szczegóły, ale naprawdę gruntownie przeanalizowałem Twoje uwagi. Dziękuję raz jeszcze. Przykro mi, że nie spełniłem Twoich oczekiwań… może jak wrzucę jakiś inny tekst uda mi się to nadrobić.

 

Bohdan – poza kwestią gustu, może jakieś bliższe szczegóły? Co znaczy "błędny zapis dialogów"?

 

Finkla – A dlaczego ludzie chodzą do sklepu aby coś kupić, jeśli mogą to zamówić przez Internet? Dziwne to Twoje pytanie, ale odpowiem. Wszyscy ludzie pod tą górą by się nie pomieścili, więc zaproszeni zostali najbardziej wpływowi. I teraz. Gdy kotoś przemawia do Ciebie osobiście, zwłaszcza bóg w swej całej okazałości, wywiera to inne wrażenie, niż sam głos pojawiający się w Twojej głowie. Ważne jednak było, aby każdy usłyszał bezpośredni przekaz Heliona i zanł odpowiedź swojego władcy. Poza tym dziękuję za uznanie. "Wołacz od reszty zdania oddzielamy co najmniej przecinkami" – no właśnie też myślałem nad tym, czy jest to dobrze zapisane ;)

 

Anet – Miło mi. Cieszę się, że się Tobie podobało.

 

Co do samego tesktu. W zamyśle nie chodziło o umoralnianie kogokolwiek.

 

Szkoda, że na tym portalu nie można dokonywać zamian w zamieszczonym tekście po upływie 24 godzin od jego wstawienia – nie rozumiem, dlaczego tak jest. Cóż… w tym wątku pozostanie bez zmian.

Co znaczy "błędny zapis dialogów"? To znaczy, że błędnie zapisujesz dialogi, a co niby miałoby znaczyć:)?

Poniżej wrzucam link, pod którym znajdziesz poradnik, jak prawidłowo zapisać dialogi. Poczytaj i porównaj z tym, co napisałeś. http://www.fantastyka.pl/10,2112.html

Mastiff

Dzięki wielkie. Oto mi chodziło ;)

 

Od czasu wstawienia mojego poprzedniego opowiadania próbowałem naprawić ten, jakże ważny, a z pozoru nieistotny, mankament. Przyjrzawszy się dokładnie zapisom w książkach, myślełem, że już ogarniam temat, a tu okazuje się, że nie do końca. Dzięki za link do źródła z właściwymi wytycznymi.

P.s. Zapomniałem napisać. W ostatnim zdaniu opowiadania istotnie chodziło o wschodzące słońce. "(…) odszedł ku wschodzącemu słońcu". Błąd w zapisie :P

Skoro pytasz – osobista wizyta w sklepie ma dwie przewagi nad internetem: szybciej dostaję to, co chcę i mogę przed kupnem obejrzeć, przymierzyć, powąchać… Ale uznaję Twój argument o silniejszym oddziaływaniu wizji wraz z fonią. :-)

Babska logika rządzi!

Mnie morał w tym tekście nie przeszkadzał, bo to w końcu baśń. Taki przecież urok baśni, że walą tym morałem przez łeb. :) Bardziej – tak jak Regulatorom – przeszkadzało mi nienajlepsze wykonanie. Pozdrawiam.

Nowa Fantastyka