- Opowiadanie: Nefariel - Natalia [Konfrontacja 2013]

Natalia [Konfrontacja 2013]

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Natalia [Konfrontacja 2013]

 

(Mam nadzieję, że nie zostanę zlinczowana za dodanie tekstu po czasie.Nawet jeśli się nie zakwalifikuje – trudno, zależy mi na ocenie czytelników.:))

 

 

 

 

 

 

 

 

– Idą…

– Co? – warknęła Natalia, piłując przerdzewiałą kłódkę niewiele mniej przerdzewiałym brzeszczotem.

– Idą – wychrypiał słabo Andrzej. – Pospiesz się, proszę.

Leżał na chodniku, zwinięty w kłębek, jakby było mu całkiem wygodnie. Dyszał nierówno, a płynące z czoła strużki zimnego potu zostawiały jaśniejsze ślady w tygodniowej warstwie brudu na twarzy i szyi.

Natalia obnażyła zęby, unosząc głowę i patrząc w stronę skrzyżowania.

Szli. O kurwa, rzeczywiście szli.

Było ich pięciu, a może pięcioro co gorsza. Szli przez puste skrzyżowanie Rakowieckiej i Alei Niepodległości, jakby naprawdę nigdzie im się nie spieszyło. Skąd wiedzieli, gdzie ich szukać? Kurwa, skąd?!

Natalia panicznie, mocno docisnęła piłkę i cięła tak gwałtownie, że ukruszyła zęby. Warknęła wściekle, rzuciła brzeszczot na chodnik i złapała brata za fraki, by przerzucić go sobie przez ramię jak worek kartofli. Może i był ranny, ale nie miała czasu na subtelności.

Ruszyła przez jezdnię, najszybciej jak tylko dała radę z osiemdziesięciokilowym facetem na plecach.

Tamci nadal szli.

Spróbowała biec. Niezgrabnie, na gnących się nogach, ale pobiegła, pobiegła w stronę zagruzowanego wejścia do metra.

Huknęły strzały. Natalia wrzasnęła ze strachu. Nie bała się śmierci, za dużo walk miała za sobą i za dużo adrenaliny uderzyło jej do krwi. Była po prostu za niska, by móc całkiem osłaniać Andrzeja.

Rzuciła go na kupę gruzu, a sama przypadła do barierki. Wyciągnęła z kabury stary rewolwer i uniosła go na wysokość twarzy – bo ledwie wyglądała znad betonowej ściany zejścia.

Bach!

Dobra! Jeden dostał w kolano, a może w udo, w każdym razie noga się pod nim ugięła i upadł, jakby się złożył.

– Andrzej!

Bach! O psia mać. Zaczęli biec. Biec slalomem, zdecydowanie zbyt szybko, by mogła zdjąć wszystkich.

A Andrzej krwawił. Krew z rozdartego boku przesiąkła przez bandaż i lała się na jasny pyl gruzowiska.

– Mam apteczkę w kieszeni, właśnie w tej! – zawołała Natalia, klepiąc się po kieszeni bojówek.

Bach! Drugi, chociaż kluczył jak zając, dostał nisko w brzuch i upadł od razu, jak grochowa kukiełka.

Bach! Bach! Bach!

– Andrzej, hełm!

Andrzej odrzucił na bok wyjętą z apteczki jałową gazę i trzęsącymi się rękami podał siostrze swój hełm – własny straciła już dawno, wgniótł się o kręgi, kiedy miażdżyła nim czaszkę niedoszłego gwałciciela.

Natalia wcisnęła go na głowę i wymierzyła po raz kolejny, do biegnącego na przedzie mężczyzny. Był cholernie blisko; widziała jego twarz, podłużną i dziką jak u wściekłego wilka. W ręce trzymał pistolet, o Boże, rozkoszną srebrzystą Berettę z czarnym chwytem i ślicznymi małymi śrubeczkami obok spustu.

Bach!

Bach!

Mężczyzna runął na przerdzewiałą barierkę z takim impetem, że ukruszył uchwyt i nadział się brzuchem na pręty. Natalia poczuła, że coś mocno uderza ją w głowę i dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że musiała dostać w hełm, dopiero po chwili, chociaż przecież specjalnie nachyliła się, żeby nie dostać w twarz…

Kiedy tylko uniosła głowę, wrzasnęła. Wrzasnęła z przerażenia, tak głośno, jakby chciała wypluć płuca.

Strzeliła raz, strzeliła też drugi, ale ręce trzęsły się jej tak straszliwie, że dwukrotnie chybiła.

Za mężczyzną kryła się chuda, żylasta kobieta dzierżąca długi na pół metra nóż. Zanim wsparła się ręką o plecy zabitego mężczyzny i skoczyła w gruzowisko, Natalii mignęło wytatuowane na jej czole wielkie, hiperrealistyczne, błękitne oko.

To musiała być Szuta. Martyna Szuta. Ta sama, którą matka, kiedy jeszcze żyła, straszyła ją i Andrzeja. Natalia nigdy wcześniej jej nie widziała i z całego serca oglądać nie chciała.

Szuta już miała ciąć ją nożem z góry, skacząc, ale dziewczyna zablokowała cios rewolwerem. Ostrze zjechało po lufie i raniło Natalie głęboko w dłoń, ale to nie było ważne. Życie zachowała. Była tak nabuzowana adrenaliną, że ledwie poczuła zarówno ranę, jak i przeraźliwy ból w ramieniu.

Przymierzyła się do kopnięcia, ale ledwie uniosła nogę, Szuta złapała ją za zapięcie hełmu i przygięła głowę w dół. Natalia krzyknęła, bardziej ze złości niż z bólu, i szarpnęła się. Straciła garść kłaków, a wyrwać się jej nie udało. Szuta uniosła nóż i cięła, ale… ale chybiła.

Huknęło i kobieta wrzasnęła z bólu. Natalii w końcu udało się wyswobodzić… kątem oka zauważyła Andrzeja, opuszczającego na gruz Berettę… A Szuta wciąż trzymała nóż, chociaż na nogawce rosła jej czerwona plama.

Natalia nie zamierzała pozwolić, by ta suka skrzywdziła jej brata.

Zerwała z głowy hełm i ciosem godnym zawodowego dyskobola zmiażdżyła głowę straszliwej kobiety.

– O kurwa! – wybełkotała, ocierając jej posokę z twarzy. – Kurwa, ja pierdolę, Andrzej, widziałeś to?

Andrzej skinął głową, chociaż chyba nie widział, bo oczy miał zamknięte, a oddychanie sprawiało mu coraz większą trudność. Był cały we krwi, i swojej, i Szuty.

– Uważaj – wymamrotał, trąc zapuchnięte oczy. – Jeszcze jeden.

– Pewnie jeden! – ucieszyła się jego siostra

Wyjrzała spod barierki, chociaż musiała wleźć nieco wyżej, bo przeszkadzał jej nadziany na pręty trup. I wtedy zobaczyła. Zobaczyła piątego.

Skurwysyn stał przy wejściu do podziemi po przeciwległej stronie ulicy. Nie chował się ani nie krył, a do tego szukał czegoś po kieszeniach. Może po prostu coś go drasnęło, a może…

– Andrzej, muszkiet.

…po prostu szukał granatu.

– Andrzej, kurwa!

Natalia złapała leżący przy boku brata staroświecki muszkiet po dziadku, stary, ale trochę podrasowany. Uniosła go do twarzy i strzeliła.

Nie w tamtego żołnierza. Nic by to jej nie dało.

Strzeliła w granat. Strzeliła w granat i dała nura za osłonę.

Huknęło gromko, aż zatrzęsła się ziemia. Kiedy pył opadł, Natalia uniosła głowę, pewna że nie żyje.

Ale żyła. Krwawiła, więc żyć musiała.

Potarła policzek i poczuła zęby, zęby i mięso. Odłamek musiał urwać jej pół twarzy, ale nie bolało.

– Andrzej? – szepnęła niewyraźnie, rozanielona. – Andrzejek, braciszku, widziałeś to? Trafiłam! Trafiłam w lecący granat! Jestem tak kurewsko zajebista!

Andrzej nie odpowiedział. Położyła się na nim, wtuliła twarz w zgięcie jego szyi.

Nie oddychał i nie krwawił, więc pewnie nie żył. Natalia zaklęła pod nosem – to też jeszcze nie bolało. Otępiała zeszła z niego i przyklękła obok ciała Martyny Szuty, chcąc obciąć jej dłoń. Mogła dostać za to nagrodę, pewnie nie tak wielką jak za głowę, ale głowy przecież już nie było.

Na wnętrzach jej dłoni nie było tatuaży, a przecież powinny być.

Natalia uśmiechnęła się, roześmiała głupio.

A potem upadła na jej ciało, na ciało kobiety, która bardzo chciałaby być Szutą.

I zaczęła wyć.

Koniec

Komentarze

Uh errr WHUT?? DAFUQ?? S? I jeszcze się urywa na 3 w przypisach…?

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

o pardon, już poprawione, strona nie przeładowana.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Mój błąd. Przez moment myślałam nawet nad dopisaniem przeprosin za początkową tragiczną formę, ale chciałam jak najszybciej dodać poprawioną wersję. :)

Stary rewolwer na osiem "bach" i potem jeszcze dwa chybione strzały. Od razu zwraca uwagę. Były chyba rewolwery 'ósemki', ale najpowszechniej skojarzony jest chyba sześciostrzałowiec…?   Nerwowość strzelaniny, dramatyzm, dynamika – bardzo przyjena, realistyczna scena, nie miałem problemu wyobrazić sobie jej przebiegu.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Dzięki, cieszę się. :) Właśnie to "bach" było dosyć problematyczne – nie wszystkie pochodziły z jej rewolweru, niektóre z pistoletów strzelających do niej ludzi. Także to nieścisłość warsztatowa, a nie błąd researchowy – bo specjalnie czytałam tę scenę po raz kolejny, właśnie pod kątem strzałów z rewolweru.

Za "także" w sensie "więc" i "bynajmniej" w znaczeniu "przynajmniej" potrafię zmasakrować płetwą, łuska spada mi na oko i ogarnia mnie karpioserk :P No te bachy… one te bachy sugerują, że z rewolweru padają… Może niech się tam wizgnie jakiś rykoszet po którymś, zadzwoni pocisk o rurę, cośkolwiek :) Pomyśl, strzelanina wyszła nienajgorsza przecież, to sama wiesz :) Albo poczekaj na więcej opinii, bo ja to – im później, tym wredniej :)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Bach! Dynamiczne, pełne akcji, jak najbardziej wpasowuje się w ramy konkursu. Bach! Rewoler, beretta, muszkiet – trochę dziwna mieszanka, to trochę tak, jakby jedni mieli czołgi, a drudzy jeszcze trebusze (ew. średniowieczne bombardy). Bach! Te wystrzały – Bach! Bach! – z jakiegoś powodu mnie rozbawiały, ale może po prostu ze mną jest cos nie tak. Bach! Parę razy cos mi zgrzytnęło, ale ogólnie podobało się. Bach!   PS: Bach!  

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Taddda da daaaammm! (organami, wicie, rozumicie – Bach…)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Dynamicznie, owszem. W sumie nieźle, tylko właściwie nie bardzo wiem, o co chodzi. Nie umiem umiejscowić tej sceny w żadnym tle. Odniosłam wrażenie, że albo Natalia z bratem to zombie, albo ich przeciwnicy, ale nie zdołalam rozstrzygnąć czy w ogóle i jeśli tak, to którzy. Trochę za dużo tu dla mnie zatem niewiadomych jeśli chodzi o scenerię…

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Zgadzam się z joseheim – Za dużo się tutaj dzieje, i za dużo detali jak na tak małą scenkę. Przez co jest niewyraźne, mgliste. Nie zrozumiałem scenki / historyjki.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Więc po kolei – za "także" przepraszam i obiecuję, że to się nie powtórzy. Podwójny wstyd, bo "bynajmniej" zamiast "przynajmniej" sama tępię nienawistnie.   Dziękuję za miłe słowa, a teraz odniosę się do krytyki. Bach! Co do samego tła – to z założenia miało być postapo, gdzie każdy ma taką broń, jaką akurat znajdzie, dostanie albo ukradnie. Zombie tam nie było, ale sam pomysł brzmi inspirująco. Pewnie gdyby forma dopuszczała fabułę, poszłoby mi nieco lepiej. :) Uwagi co do chaotyczności przyjęte, w kolejnych opisach strzelanin (to moje drugie podejście) postaram się je uwzględnić. Oczywiście ostrożnie, biorąc pod uwagę możliwość, że to kwestia osobistego odbioru. ^^   "Może niech się tam wizgnie jakiś rykoszet po którymś, zadzwoni pocisk o rurę, cośkolwiek"

Dzięki za tę uwagę, PsychoFish. Przyda się.

Chyba nic nowego nie powiem. Bo sama scena faktycznie jak dla mnie bardzo dobra, dynamiczna, obrazowa, emocjonująca. Mimo że to taki krótki urywek, bohaterowie nie są czytelnikowi obojętni. Ale jeśli traktować tę scenę jako osobną historię, to faktycznie za mało wiadomo. Strzelają, fajnie sobie strzelają, ale z kim, po co i dlaczego? Cały czas mnie to prześladowało i się nie dowiedziałam :) I nie wiem, czy to kwestia tego, czy ja po prostu mało bystra, ale niezrozumiałam końcówki ;c Że martwa kobieta z tatuażem nie była Szutą, ale chciałaby nią być? Ale czemu? " na gnących się nogach" – tu bym jednak zmieniła na "uginających się", to "gnących się" jakoś mi dziwnie brzmi. Bach! :)

Taddda da dammmmm….!   (wzywałaś Bach)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Słabe to… Nudne i ogólnie nie podobało się…

Mnie się podobało :)

Przynoszę radość :)

Anet – dzięki. :) Monivrian – pisanie komcia typu "ble, brzytkie" w zemście za wypisanie połowy błędów z Twojego opowiadania jest kiepskie. ;)

raczej to zemsta za tamtą dyskusję :P. Niedawno się dowiedziałam, ze nie można zastrzec rasy jako takiej :P

Tak czy owak – pisanie zUych komci z zemsty jest nisie i głupie, a bezcelowego (jak sama zauważyłaś) flejmu nie mam zamiaru ciągnąć dalej. c:

ja również :)

Nowa Fantastyka