- Opowiadanie: Almari - Bezimienni

Bezimienni

Jest to fragment wyjęty z powieści :)

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Bezimienni

Podeszli do otchłani wykwitłej na samym środku aurakańskiego placu, tonącego teraz w złudnej ciszy, ciszy, która w głowach Sangerusów wznosiła jednak niemy krzyk. Gdy Ksar rozglądał się podejrzliwie, Vesael wyciągnął ręce do przodu, rozłożywszy szeroko palce, by odprawić rytuał. Nie ustawał w inkantacji, mimo że piekielny ból w przedramieniu dawał mu się we znaki. Pamiętał dobrze radę wiedźmy, by każdą z formuł powtórzyć trzy razy i splunąć w sam środek otchłani, inaczej bowiem słowa ugrzęzną w ślinie. Przechodził właśnie do czwartej formuły, kiedy to z bocznej uliczki wypadła para Nekromantów – mężczyzna i kobieta, przyobleczeni w smugi dymu miast zbroi, które mocno kontrastowały z ich bladymi twarzami. Od razu przeszli do ataku, wyczarowując rój Zii. Ksar postawił tarczę, obejmując nią także Vesaela.

Chmara owadów starała się przebić osłonę Sangerusów to żądłem, to małymi, zakończonymi ostrzem mackami, do czasu, gdy tarczę rozżarzyły iskry i robaki spłonęły, zamieniając się w węgielki.

 

Iffe Rassa – wycedził natychmiastowo Ksar.

 

Nekromantka upadła na ziemię, zwijając się z bólu. Lubował się w tym czarze, lubował we wrażeniu przepalenia żył i w gorącu szczypiącej krwi. Poczuł satysfakcję, mimo że kosztowała go tym razem stanowczo za dużo energii. Musiał uważać, by nie przesadzić. Każdy magiczny bowiem magazynował swą moc w małych pęcherzykach znajdujących się w skórze, mięśniach oraz krwi. Nierównomierne czerpanie energii z ciała, mogło doprowadzić do obłędu, który, choć odwracalny, powodował obumarcie jednego pęcherzyka.

Nekromanta zasłonił kobietę i uderzył w Ksara salwą magicznych pocisków w postaci kul rozmytych nieco na obrzeżach. Skrząca powłoka zadrgała nieznacznie.

 

– Kończ już to! Długo tak nie wytrzymam! – krzyczał do Vesaela przez ramię, podczas gdy ten wypowiadał właśnie ostatnią formułę. Powtórzył ją trzeci raz i splunął do środka czarnej plamy.

 

Zasyczało. Błysnęło.

 

Otchłań przybrała nagle kształt zastygłej w krzyku twarzy, po czym zniknęła, wydając z siebie głośny jęk. Vesael poczuł, jak uccisk w klatce nareszcie ustępuje miejsca pełnemu oddechowi. Zamachnął się i wypuścił z ręki białe warkocze mocy, lecz Nekromanta odbił uderzenie. W ferworze walki Sangerusi nie zauważyli nawet, kiedy kobiecie udało się przełamać palące wnętrzności wrogie zaklęcie i przywołać koszmar, który zawisł teraz w powietrzu, podobny do czarnej, postrzępionej płachty. Jego dwa, białe ślepia przypominały cienkie kreski nachylone do siebie w agresywną literę V.

 

– Trzeba zabić Nekromantkę! – krzyknął Vesael.

 

Sangerusi rozeszli się w przeciwne strony, czerpiąc na ten moment czerpać z magicznych pęcherzyków tylko niezbędną ilość mocy do utrzymania tarczy. Koszmar od razu zaatakował, rysując szponami powłokę Vesaela, która elektryzowała się przy każdym ciosie. Mara wydała z siebie ochrypły, gniewny okrzyk i uderzyła ponownie, tym razem mocniej, potem znowu, aż Sangerusa odrzuciło do tyłu. Ledwo utrzymał równowagę. Zaczął się cofać w kierunku lodżii będącej częścią aurakańskiego sklepu alchemicznego.

Uderzył w koszmar i schował się za kolumną, potem zrobił unik, wystrzelił i doskoczył do następnego kamiennego słupa. Czuł, że energia w skórze powoli się wyczerpuje. Zdecydował więc uaktywnić trzecie źródło mocy, to najsilniejsze, pochodzące z lepkiej, czerwonej cieczy. Zaczął wymawiać inkantację, choć nie było łatwo unikać w tym samym czasie ataków mary. Już czuł, jak puchną mu żyły, jak odznaczają się na przedramionach plątaniną zielono-niebieskich pręg.

 

Podmuch gorąca wypełnił jego ciało. W czaszce buzowało ciśnienie.

Syknął z bólu, gdy na dłoniach rozlały się stygmaty.

 

Chwilę wcześniej Ksar powziął dokładnie ten sam zamiar co Vesael. Musiał sięgnąć głębiej, by nie wyczerpać całej mocy ze skóry i tkanek, a kiedy z dolnych powiek pociekły mu strużki krwi na znak zakończonej przemiany, od razu zaczerpnął ze źródła i rzucił na Nekromantę Sargh Ozgi. Mężczyznę otoczył wir czerwonych ostrzy. Zniszczyły tarczę i zaczęły bezlitośnie kaleczyć jego ciało, rozcinać skórę. Zawył głośno, lecz zdążył skontrować i trafił Ksara prosto w ramię. Czar zniknął natychmiast, a wtedy to Nekromanta przeszedł do ataku. Wystrzelił parę razy i w końcu rozkruszył ochronną powłokę Sangerusa. Ksar musiał się wycofać. Był akurat blisko niewielkiej kamienicy, więc dosłownie doskoczył do ściany i zniknął za rogiem. Mężczyzna pobiegł za nim.

Vesael z kolei starał się zbliżyć do Nekromantki, czekając na odpowiedni moment do oddania strzału. Koszmar złączony więzią ze swoją panią, posłusznie wykonywał jej polecenia, tnąc powietrze w niebywałym szale. Jeszcze trochę, pomyślał Sangerus, mijając ostatnią kolumnę lodżii. Poczekał aż stwór zaatakuje, odskoczył i strzelił w kierunku Nekromantki, ale kula odbiła się od jej ochronnej powłoki. Zaklął siarczyście. Zbyt dużo mocy zmarnował na utrzymanie tarczy myśląc, że należy najpierw zabić kobietę, by później móc rozprawić się z koszmarem. Tymczasem było zupełnie na odwrót. Czuł już zmęczenie. Jego wzrok mimowolnie uciekał na boki. Pot spływał po skroniach. Jedynym pocieszeniem był fakt, że najwyraźniej Nekromantka, kontrolując swego sługę, sama nie mogła atakować. Vesael dostrzegł kątem oka Ksara, który wrócił na dziedziniec, trzymając się za krwawiące ramię. Za nim przyszedł Nekromanta. Obaj ledwo słaniali się na nogach. Ksar czuł, że opuszczają go siły. Pieczenie w klatce było nie do zniesienia.

 

Postawił wszystko na jedną kartę.

 

Strzelił w lewy bok mężczyzny i w odpowiednim momencie, przewidując, że ten zrobi unik, rozszczepił kulę na trzy pociski. Nekromanta upadł na posadzkę. Sangerus dowlekł się do niego i z mordem w oczach zatopił ostrze w jego klatce piersiowej, a potem znowu i jeszcze raz, zapominając się w szaleństwie. Krew trysnęła mu na twarz. Wtedy odrzucił sztylet i odsunął się od Nekromanty, dysząc ciężko.

Vesael w tym samym czasie, zaczerpnąwszy mocy z żył, wytworzył krwawą kulę i posłał w kierunku koszmaru. Natychmiast oblepiła marę ze wszystkich stron, po czym eksplodowała. Udało mu się w końcu przerwać więź, ale Nekromantka, miast zaatakować, z rozpaczą w oczach podbiegła do swego partnera leżącego w kałuży krwi. Przytłoczyła ją nagła słabość. Upadła na kolana, położyła sobie głowę Nekromanty na udach i zapłakała rzewnie, a było w tym wołaniu tyle bólu i doznanej krzywdy, że poczuła, iż umiera powoli, z każdym oddechem pozbywając się cząstki siebie.

 

– Niech was piekło pochłonie – powiedziała szlochając.

 

Kiedy ostrze sztyletu znalazło się na jej szyi, poczuła tylko metaliczny posmak krwi w ustach, a potem wszystko zaszyła bezgraniczna ciemność, wyjątkowo obca tej nocy.

Koniec

Komentarze

fragment wyjęty z większej całości

Za "większą całość" masz minus :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Oj, no, zmienione :P A tak się w sumie zastanowiłam nad tym przed wrzuceniem, ale już mi się chyba mózg wyłączył. A jak tekst, berylu?   

Ale ogólnie plus :)

Przynoszę radość :)

"Strzelił w lewy bok mężczyzny i w odpowiednim momencie, przewidując, że ten odskoczy na bok…"

Czuć, że ta całość to większa była :) Na samym starcie trochę się w oczach plącze od nazw przedziwnych i nieznanych imion.

Naparzaja jest,a to się liczy! :) Powodzenia.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Dobre. Zmagania magiczne opisane z wyobraźnią, językowo zręcznie. Podobało mi się. "Rozpoczął wymawiać" brzmi jakoś nie tego, ale może to tylko dla mnie. "… w trzech miejscach – skórze, tkankach oraz krwii" – skóra i krew również są tkankami.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

"Krwii" to napisałem ja, a nie Almari, żeby ktoś sobie nie pomyślał ;-)

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

O tkankach wspomniał już Jeroh – ale to dość istotny błąd, więc podkreślam go raz jeszcze. "a potem wszystko zaszyła bezgraniczna ciemność wyjątkowo obca tej nocy." – przed "wyjątkowo" brakuje mi myślnika, a przynajmniej przecinka. Poza tym czytało mi się bardzo przyjemnie, płynnie, obrazowo – dzięki. I chętnie przeczytałbem tę "większą całość" ;)

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

@koik80 – no taka już właściwość fragmentów wyciągniętych z "większej calości". Dzięki za powodzenia, przyda się :)   @jeroh – Ech, ta biologia… Dzięki wielkie, że to wyłapałeś. Zamieniłam tkanki na mięśnie, tak chyba już jest dobrze?    @TyraelX – Przecinek dodany. To "dzięki" ucieszyło mnie najbardziej :)    Pozdrawiam wszystkich sympatycznych złośliwców (bez ironii) :P 

Mnie najbardziej podoba się kąt oka wracający na dziedziniec, przynajmniej ja to tak przeczytałam :) Poza tym naparzanka zacna, dzieje się :)

Nie podoba mi się ten tekst. Uważam, że jest kiepsko napisany, wiele zdań co najmniej niezręcznych, sporo zawierających błędy. Ponadto, cała scena dla mnie niejasna. Przykro mi.

@niebieska – hmm… pomyślę nad tym podmiotem. Dzięki :)   @Szkapa – Dzięki, że wpadłeś. Mógłbyś podać parę przykładów tych niezręczności i zdań zawierających błędy? Inaczej sie nie nauczę. Co do niejasności sceny, uważam, że nie ma w niej zbyt skomplikowanych rzeczy, więc to chyba tylko kwestia wyobraźni :) 

Potwierdzam, że już jest dobrze (w każdym razie jeśli chodzi o tkanki) :-) Z tym kątem oka – wystarczy zmienić szyk (dostrzegł Ksara kątem oka, który --> dostrzegł kątem oka Ksara, który).

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

@jeroh – właściwie tak było na początku. Ach, te kobiety. Dzięki! 

Jego dwa, białe ślepia przypominały poziomie kreski nachylone do siebie w agresywną literę V. – chyba literówka, czy chodziło o poziome kreski? Sangerus dowlekł się do niego – prawdopodobnie kwestia gustu, ale czy nie lepiej brzmiałoby dowlókł?

 

Czytanie poszło szybko i dość płynnie, ale przez dużą ilość nowych określeń ostatnie półtora akapitu czytałem trzykotnie, żeby wyłapać, który Sangerus co robi. Magiczne pojedynki łatwe nie są :)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Niestety, nie moja bajka, nie podobało mi się. Walka przy użyciu mocy nadprzyrodzonych, zaklęć, inkantacji, rytuałów itp. może i jest malownicza, ale na filmie. Na moim ekranie nie zauważyłam żadnych efektów specjalnych, które przekonałyby mnie, że to fajna potyczka.  

 

Podeszli do otchłani wykwitłej na samym środku aurakańskiego placu… – Nie wydaje mi się, by o otchłani, kojarzącej się z czymś głębokim, mrocznym i bezkresnym, można powiedzieć, że wykwitła.

 

…Vesael wysunął ręce do przodu, rozłożywszy szeroko palce, by odprawić rytuał. Nie ustawał w inkantacji, mimo że piekielny ból w ręce dawał… – Powtórzenie.

 

Ksar postawił tarcze, obejmując nią także Vesaela. – Literówka.

 

Vesael poczuł, jak uścisk w klatce nareszcie ustępuje… – Czy tu nie miało być: Vesael poczuł, jak ucisk w klatce nareszcie ustępuje…  

 

Jego dwa, białe ślepia przypominały poziomie kreski… – Literówka.

 

Zajmij się chłopem i odciągnij go. – Skąd wziął się chłop?

 

Sangerusi rozeszli się w przeciwne strony, starając na ten moment czerpać z magicznych pęcherzyków tylko niezbędną ilość mocy do utrzymania tarczy. – Pewnie chciałaś uniknąć powtórzenia zaimka zwrotnego, ale chyba go brakuje.

Proponuję: Sangerusi rozeszli się w przeciwne strony, czerpiąc na ten moment z magicznych pęcherzyków tylko ilość mocy, niezbędną do utrzymania tarczy.

 

Już czuł, jak puchną mu żyły, jak odznaczają się surowo na przedramionach w plątaninie zielono-niebieskich pręg. – Nie rozumiem surowego odznaczania się żył. Ponadto, nabrzmiałe żyły są raczej plątaniną, nie w plątaninie.

Może: Już czuł, jak puchną mu żyły, jak na przedramionach wyraźnie odznaczają się plątaniną zielono-niebieskich pręg.

 

Vesael dostrzegł Ksara kątem oka, który wrócił na dziedziniec, trzymając się za krwawiące ramię. – Intrygujący jest kąt oka, który, mimo że ramię mu krwawi, dzielnie wraca na dziedziniec. ;-)  

 

Kiedy ostrze sztyletu znalazło się na jej szyi, poczuła tylko metaliczny posmak krwi w ustach, a potem wszystko zaszyła bezgraniczna ciemność… – Czy bezgraniczna ciemność, przy pomocy igły i nici, zaszyła rozcięcie na szyi Nekromantki? ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

mężczyzna i kobieta, przyobleczeni w smugi dymu miast zbroi, które mocno kontrastowały z ich bladymi twarzami – smugi dymu kontrastujšce z bladymi twarzami – były czarne, może zielone? Chmara owadów starała się przebić osłonę Sangerusów to żšdłem, to małymi, zakończonymi ostrzem mackami, do czasu, gdy tarczę rozżarzyły iskry i robaki spłonęły, zamieniajšc się w węgielki 1. Macki miały tylko jedno ostrze? 2. …zamieniajšc się w węgielki – to może kwestia gustu, ale mi się to bardzo nie podoba. – Iffe Rassa – wycedził natychmiastowo Ksar – może natychmiast? Lubował się w tym czarze, lubował we wrażeniu przepalenia żył i w goršcu szczypišcej krwi. – ??? Poczuł satysfakcję, mimo że kosztowała go tym razem stanowczo za dużo energii – to "mimo" jest bez sensu. Może satysfakcję, która kosztowała go… Każdy magiczny bowiem magazynował swš moc w małych pęcherzykach znajdujšcych się w trzech miejscach – skórze, mięœniach oraz krwi 1. każdy magiczny bowiem – nie rozumiem tego 2. "trzech miejscach" – zupełnie zbędne i brzydko brzmi. …znajdujšcych się w skórze, mięœniach oraz krwi. Nierównomierne czerpanie energii z ciała, mogło doprowadzić do obłędu, który, choć odwracalny, powodował w istocie obumarcie jednego pęcherzyka. – "w istocie" – niepotrzebne. Poza tym, skoro tych nieszczęsnych pęcherzyków (okropne słowo) było tyle, cóż znaczy utrata jednego? Nekromanta zasłonił kobietę i uderzył w Ksara salwš magicznych pocisków w postaci kul rozmytych nieco na obrzeżach – "rozmytych nieco na obrzeżach" – bardzo nieładnie to brzmi Skrzšca powłoka zadrgała nieznacznie – może: skrzšca się? Otchłań przybrała nagle kształt zastygłej w krzyku twarzy, po czym zniknęła, – może: znikła? Jego dwa, białe œlepia przypominały poziomie kreski nachylone do siebie w agresywnš literę V, Poziome kreski. A skoro poziome, to jakim cudem nachylone prawie pionowo i jeszcze na dodatek agresywna litera… Sangerusi rozeszli się w przeciwne strony, starajšc na ten moment czerpać z magicznych pęcherzyków – 1. starajšc się 2. na ten moment – okropne Uderzył w koszmar i schował się za kolumnš, potem zrobił unik, wystrzelił i doskoczył do następnego kamiennego słupa – skoro był schowany za kolumnš, to po co robił unik? pochodzšce z lepkiej, czerwonej cieczy. – œmiało – pochodzšce z krwi Rozpoczšł wymawiać inkantację, – zaczšł Już czuł, jak puchnš mu żyły, jak odznaczajš się surowo na przedramionach w plštaninie zielono-niebieskich pręg – to już @regulatorzy wyjaœniła W czaszce buzowało ciœnienie – nie jestem pewien, czy ciœnienie może buzować Musiał sięgnšć głębiej, by nie wyczerpać całej mocy ze skóry i tkanek, – skóra to też tkanka Vesael z kolei starał się zbliżyć do Nekromantki, – może: Tymczasem Wesael starał… Czuł już zmęczenie. Jego wzrok mimowolnie uciekał na boki. Pot spływał po skroniach. Jedynym pocieszeniem był fakt, że najwyraŸniej Nekromantka, kontrolujšc swego sługę, sama nie mogła atakować. 1. Ze zmęczenia dostał zeza? 2. Czy Nekromantka nie atakowała właœnie tym koszmarem? Strzelił w lewy bok mężczyzny i w odpowiednim momencie, przewidujšc, że ten zrobi unik, rozszczepił kulę na trzy pociski – może: strzelił, mierzšc w lewy bok… Vesael akurat w tym samym czasie, – to "akurat" do wywalenia. Może: W tym samym czasie Wesael…

Przepraszam, nie wiem co się dzieje z literką ś…

… i z "ą". Wkleiłem komentarz z notatnika, a tu takie cuda.

@ regulatorzy – dzięki za poprawki, już wprowadziłam większość i rozumiem, że nie twój klimat :)   @ Szkapo – Większość twoich poprawek opiera się na guście i wrażeniu, iż tak by było lepiej. Nie wiem czy czyni to z mego tekstu kiepski, ale oczywiście masz prawo do tego, by tak sądzić. Jednak kilka z nich sugeruje, że nie lubisz metafor i lekko poetyckiego języka, ja natomiast nie lubię pisać w stylu – przyszedł, zrobił, poszedł (mówiąc ogólnie, bo czasem trzeba). Tam gdzie pojawia się w twoim komentarzu "nie rozumiem" jest rzeczą normalną, gdyż musiałbyś przeczytać sześć wcześniejszych rozdziałów, by zrozumieć kontekst. Przy dwóch uwagach brakło ci wyobraźni, a przy jednej zapomniałeś co czytałeś, takie odniosłam wrażenie. Niemniej wprowadziłam kilka twoich sugestii, bardzo trafnych. I zdecydowanie nie zgodzę się, że fragment jest niejasny. Opisywałam prawie każdą reakcję, by scena była obrazowa. Chyba że myślałeś wtedy o tych zdaniach – "nie rozumiem", wtedy odpowiem, że to fragment "większej całości", ale bardziej skłaniam się do tego, że to po prostu nie twoje klimaty ;)     Pozdrawiam i dziękuję za poświęcony czas. 

Aaaa, psychiczna rybko, wybacz. Skupiłam się na poprawkach. Ano, rozumiem. Nie zaczyna się przecież powieści od środkowej strony, dlatego miałeś utrudnione zadanie. Uznałam po prostu, że to będzie dobre wyzwanie, gdy wstawię walkę z "udziałem" czterech osób. Nad dwoma jest prosto zapanować. Dzięki! 

Boże, ranek jest zabójczy dla mózgu – od środka miało być ;)

@almari Zatem pozostaje nam pięknie się różnić ;-). Ale z tym zdankiem coś się dziwnego stało: "Sangerusi rozeszli się w przeciwne strony, czerpiąc na ten moment czerpać z magicznych pęcherzyków tylko niezbędną ilość mocy…" Pozdrawiam

Ładnie dobierasz słowa, ale sądzę, że odczytanie zdań wielokrotnie złożonych, które dominują w opowiadaniu, może przerastać zdolności intelektualne, co prostszych, czytelników do których zaliczam się między innymi ja, choć biorąc pod uwagę, że nie jestem reprezentatywny, oczywiście w pejoratywnym sensie, nie musisz brać tej opinii pod uwagę, mimo, że wypływa ona ze szczerej chęci pomocy, nawet jesli tak nie wygląda, ale pozory mylą.

Almari, ja się później wypowiem.

 

Prim :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Priiim…. :D:D

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Prim – widzę, że udało ci się w końcu znaleźć odpowiedni portal dla siebie.    Pozdrawiam.

Hmmm, Miałem szczęście, To pierwszy, na jakim się zarejestrowałem ;) <@othersun, proszę, powstrzymaj się z komentarzem>

Nie bardzo się podobało. Początek atakuje czytelnika nagromadzeniem nazw własnych, tak że na samym wstępie poczułam się odrzucona.  "…aurakańskiego placu, tonącego teraz w złudnej ciszy, ciszy, która w głowach Sangerusów wznosiła jednak niemy krzyk. Gdy Ksar rozglądał się podejrzliwie, Vesael wyciągnął ręce…"   Już samo to daje za wiele szczegółów fabularnych, które zaburzają odbiór tego, co jest tematem konkursu, czyli samej walki…   No i jakoś nie kupuję tych pęcherzyków.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

joseheim – dzięki za komentarz. Po prostu uznałam, że skoro fabuła nie jest ważna, to wszyscy się skupią na walce, a nie na nazwach. O ile imiona i nazwa miasta powinny zostać przyjęte bez zgrzytów (bo tak po prostu ustalono), o tyle co do Sangerusów się zgadzam. Chciałam zrobić krótki słowniczek, ale stwierdziłam, że to bezsensu, skoro ocenia się walkę :)    Dzięki jeszcze raz i pozdrawiam :)

Po prostu uznałam, że skoro fabuła nie jest ważna

 

 

Cytat z zasad konkursu, i to pogrubiony:

Żadnej fabuły – chcemy zobaczyć jedynie, jak radzicie sobie z opisami akcji.

Cytat z odpowiedzi na Twoje pytanie : )

o ile spełnia wymogi konkursu i nie ma w niej zbędnych rzeczy, nad którymi musielibyśmy się zastanawiać (…) to jest w porządku. Chodziło o to, żeby fabuły nie było, albo było jej minimum, a nie że fabuła ma być, ale nikt nie będzie zwracał na nią uwagi :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Rozumiem. Dzięki, beryl :) Nie chciałam robić tego słowniczka, bo to takie na siłe trochę, ale już mam nauczkę, że jednak fragmenty powieści się nie nadają za bardzo na tego typu konkursy :)

Nawet klimatyczny kawałek. Z drugiej strony ja nie czytam z perspektywy konkursu, więc trochę brakuje mi  fabuły ; )

I po co to było?

Niezbyt przypadł mi ten fragment do gustu, miejscami sprawia wrażenie chaotycznego i niejasnego. Nie jest to kwestia "poetyckich" opisów, tylko dziwnego przekombinowania: "Kiedy ostrze sztyletu znalazło się na jej szyi, poczuła tylko metaliczny posmak krwi w ustach, a potem wszystko zaszyła bezgraniczna ciemność, wyjątkowo obca tej nocy" – zaszyła? "Każdy magiczny bowiem magazynował swą moc w małych pęcherzykach znajdujących się w skórze, mięśniach oraz krwi' – chodzi o osobę magiczną? Poszukałbym lepszego określenia. Niby może być, ale mi zgrzyta. Sam pomysł z pęcherzami jest ciekawy. Chyba inne tego typu zdania zostały już wcześniej wytknięte

Mnie nie uwiodło – bez kontekstu nie wiedziałam, komu trzeba kibicować.

Może oznacz jako “fragment”?

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka