- Opowiadanie: Szymon98 - Demon Tiffany

Demon Tiffany

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Demon Tiffany

 

 

 

Weszła do baru zwracając na siebie powszechną uwagę. Szła z podniesioną głową i pogardliwym spojrzeniem. Bił od niej intensywny zapach różanych perfum. Zamówiła whiskey z lodem i usiadła przy barze. Sączyła powoli trunek rozglądając się po lokalu. Ubrana w czarne, zwężane spodnie i białą koszulę zwracała na siebie uwagę wielu mężczyzn, tym bardziej że założyła też prześwitujący czarny stanik uwydatniający jej, dość duże jak na tą posturę, piersi.

 

Pierwszy podszedł gracz w bilarda. Zbliżył się dyskretnie i zaproponował kolejną szklaneczkę oraz partię gry. Zbyła go w dwóch słowach i wróciła do powolnego sączenia whiskey. Lód już prawię do końca stopniał, gdy podszedł kolejny chętny. Ten był graczem w pokera. Zaproponował drinka i zaprosił do stolika, gdzie siedziało jeszcze dwóch innych pokerzystów. Tak, jak i poprzedni, adorator nie spotkał się z aprobatą owej damy.

 

Przez cały wieczór kolejni mężczyźni starali się zdobyć jej względy. Zakładali się nawet o bajońskie sumy, kto ją poderwie. Jednak efekt zawsze był ten sam: zostawali zbyci zanim skończyli mówić.

 

Około północy wyszła zostawiając za sobą rozwiane nadzieje mężczyzn, oraz kilka pustych szklanek po whiskey. Smutni adoratorzy moczyli teraz pyski w ogromnych kuflach piwa. Wyszła na ciepłe, czerwcowe powietrze, a ja za nią. Po kilku krokach przystanęła i odpaliła cienkiego papierosa. Stanąłem koło niej i zrobiłem to samo. Zaciągnąłem się w ciszy kilkakrotnie i w końcu się odezwałem.

 

– Zgrywa pani niedostępną?

 

– Nie zgrywam, jestem niedostępna. – odpowiedziała, melodyjnym głosem.

 

– W takim razie, po co pani przyszła do tego baru? – spytałem.

 

– Nie pana w tym interes. Żegnam – rzuciła niedopałek i ruszyła dalej. Nie poddawałem się, poszedłem za nią.

 

– Czerpie pani przyjemność z niszczenia czyichś ambicji, czyż nie?

 

– Zostaw mnie w spokoju, zboczeńcu.

 

– A co jeśli nie?

 

– Wezwę policję.

 

– Nie wezwie pani.

 

– Jest pan pewien?

 

– Tak, jestem.

 

Skręciliśmy w boczną uliczkę, którą oświetlała tylko jedna lampa z ledwo tlącą się żarówką. Stanęła dokładnie pod nią, obróciła się, wyciągnęła przede mnie palec wskazujący i spojrzała mi w oczy.

 

– Słuchaj, człowieku. Nie masz pojęcia z kim zadzierasz. – wzrok miała zimny i przeszywający, ale zniosłem go .

 

Staliśmy przez jakiś czas patrząc sobie w oczy. Żadne nawet nie śmiało mrugnąć. Po upływie ponad piętnastu minut zobaczyłem to, co chciałem zobaczyć, a ona momentalnie spuściła wzrok.

 

– Jak się pan nazywa? – spytała nieoczekiwanie.

 

– Christian Wild – odpowiedziałem.

 

– Jestem Tiffany Well – wyciągnęła rękę, którą uścisnąłem delikatnie. – Zaimponował mi pan, muszę przyznać. Jest pan nieustępliwy, kręci mnie to. – uśmiechnęła się uwodzicielsko.

 

Niespodziewanie złapała mnie za kołnierz koszuli i pociągnęła za sobą do wnęki w ścianie, której wcześniej nie zauważyłem. Okazała się to być klatka schodowa, po której, po omacku, wciągnęła mnie na piętro. Weszliśmy do mieszkania w zupełnej ciemności i powędrowaliśmy do łóżka.

 

– Jestem twoja, Romeo. – powiedziała leżąc na mnie i łapiąc mnie za krocze.

 

 

 

Trudno jest wyjąć kajdanki ze spodni podczas, gdy ujeżdża cię napalony… demon, pomyślałem szukając swoich spodni. Znalazłem. Szczęśliwym trafem ma metalowe oparcie łóżka.

 

– Och, och, uch – jęczy Tiffany patrząc w sufit i kładąc rękę na oparciu. Teraz albo nigdy, myślę. Wyjmuję kajdanki i szybko zatrzaskuję jeden koniec na jednym z metalowych prętów, a następnie drugi na przegubie Tiffany.

 

Błąd. Zrobiłem to za mocno. Poczuła, że coś jej się zaciska na ręku. Chwilę jest w bezruchu, a potem jej oczy napływają krwią, zęby robą się ostrzejsze i dłuższe kilkakrotnie. Jej ciało zmienia kolor na martwą czerń, paznokcie zmieniają się w pazury, a włosy stają dęba we wszystkie strony.

 

Rozrywa kajdanki szybkim ruchem i zrzuca mnie z łóżka. Ląduję na podłodze i uderzam głową o ścianę. Przez moment widzę wszystkie gwiazdy, a potem przed oczami widzę demona Tiffany, który łapie mnie za gardło.

 

– Głupi człowieku! Myślisz, że możesz mnie zakuć po prostu w kajdany?! – mówi nieludzkim, ochrypłym głosem.

 

Zaciska swoje łapy na mojej szyi coraz mocniej. Czuję jak brakuje mi tchu, a dodatkowo ostre pazury wbijają mi się w kark. Nie ma czasu na myślenie. Odruchowo chwytam pierwszy przedmiot, który mam pod ręką. To książka w twardej okładce. Chwytam ją z grzbiet i ostrymi krawędziami uderzam kilkakrotnie w oko demona. Trzecie trafienie przebiło gałkę oczną, z której wypłynęła galaretowata masa i wydobyło z gardła potwora okrzyk, którego nie da się do niczego porównać.

 

Uchwyt się zwalnia. Uderzam pięściami w twarz demona, potem go odpycham na bok. Muszę wyjąć pistolet, który mam przy pasku. Rzucam się szybko przez łóżko, ale w ostatniej chwili zamiast wylądować za nim tuż koło spodni, ląduję na nim i czuję uścisk na kostce. Demon mnie trzyma i ściąga do siebie. Odruchowo kopię wolną nogą i trafiam parę razy w szczękę i w nos.

 

Już mam w zasięgu ręki kaburę, ale demon nie odpuszcza. Następuję próba sił. Czuję jakbym zaraz miał stracić nogę. Już tylko dwa centymetry i… jest chwyciłem kaburę uwalniając pistolet. Czuję potężne pociągnięcie za kostkę i widzę na sobą demona, który przymierza się cięcia mnie pazurem. Przystawiam jej pistolet do pustego oczodołu, gdzie przed chwilą było jeszcze zdrowe oko.

 

– Posmakuj srebrnej kuli. – mówię i naciskam spust.

 

Przeraźliwy krzyk rozdziera noc na dwa kawałki i demon jest martwy. Zdyszany leżę przez chwilę na podłodze, a potem z trudem wstaję i wyrywam ząb z świeżych zwłok.

 

 

 

Biuro Albatrosa. Nigdy nie lubiłem tego miejsca. Stoję przed dębowymi drzwiami z kołatką w kształcie głowy smoka. Pukam i słyszę pozwolenie na wejście.

 

Albatros siedzi jak zawsze przy swoim ogromnym mahoniowym biurku zasypany stertą dokumentów. Kiedy wchodzę przerywa pracę i spogląda na mnie ciepłym wzrokiem.

 

– Ach, Christian Wild. Czekałem na ciebie – mówi swym tubalnym głosem. – Tuszę, że praca została wykonana?

 

– Oczywiście, oto dowód. – odpowiadam i podaję mu kartkę z zębem Tiffany.

 

Albatros wyjmuje go i ogląda dokładnie, po czym zza biurka wyciąga małą walizkę i otwiera ją. Znajdują się w niej pieniądze.

 

– Oto zapłata – mówi podsuwając ją do mnie. – Swoją drogą zastanawia mnie jedno.

 

– Tak?

 

– Jakim cudem rozpoznajesz te demony wśród normalnych ludzi, przecież nie wyróżniają się w tłumie.

 

– To bardzo proste. Demony są z natury wredne i lubią się bawić uczuciami, oraz niszczyć ambicję. Jednakże mają też ogromny popęd seksualny i przy odpowiedniej zagrywce można je uwieść. Ponadto wystarczy spojrzeć w ich oczy, żeby dojrzeć w nich zło kryjące się w każdej ich komórce.

 

– Dobrze wiedzieć – mówi Albatros i odprowadza mnie do drzwi. – Świetna robota Christian.

 

Wychodzę, a drzwi się za mną zamykają. W ręku walizka. Kolejna praca wykonana. Idę przez chwilę chodnikiem, po czym znikam za rogiem.

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

A to fajne, fajne. Taka radosna, poetycka rymowanka. 

Weszła do baru zwracając na siebie powszechną uwagę. Szła z podniesioną głową. […] usiadła przy barze. […] Zwracała na siebie uwagę wielu mężczyzn.

Brawo!

Czy to była kpina?

Nie, nie. Ostatnio pracuję na sakazmem. 

Ihaaaa! Autorze, to są takie jaja, że aż mi się spodobało. Powiem tylko tyle: – Co za piękna katastrofa…

Ten tekst w niczym nie przypomina opowiadania. Mnóstwo, cała plejada błędów. Powtórzenia, błędy w dialogach. Do 1/5 tekstu opisujesz scenkę o barze i zamawianiu i piciu trunku + topnienie lodu w szklance. Po prostu jest to mnożenie nie potzebnych scen, bo akcja nie posuwa się wtedy do przodu, a tekst wydaje się nudny. I jest nudny, diabelnie. Słaby tekst. Koślawo napisany. Jakiś taki nijaki.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Nie przepadam za taką tematyką. Nie, nie chodzi mi o demony; oprócz seksu i walki w opowiadaniu właściwie nic nie ma. No, jeszcze trochę literówek. Ale nie jest źle.

Babska logika rządzi!

Zbliżył się dyskretnie i zaproponował kolejną szklaneczkę oraz partię gry. Zbyła go w dwóch słowach Zaintrygowało.   Interpunkcyjna apokalipsa; gramatyczno-stylistyczne problemy (zostawali zbyci itd).; archaizm nie pasujący do konwencji (tuszę); dialog niewiarygodny (nie przekonuje mnie sposób niby kuszenia, nagle jest niedostępna, a potem go ujeżdża, za szybki zwrot, mogłeś lepiej ograć rozmowę); sztuczne wyjaśnienie demonowych kwestii na końcu również razi.    Najbardziej mnie ciekawi z całego tekstu, jakimi słowami spławiała absztyfikantów.   Pozdrawiam 

Jeżeli cyferki w nicku oznaczają, że autor urodził się w roku 1998, to powiedziałabym, że tekst nie jest zły. Jeśli autor będzie dużo czytał (wliczając w to własne teksty przed publikacją), ma szanse wyjść na ludzi.

Dzieki za komentarze. Achika tak urodziłem się w 1998 i mam raczej zerowe doświadczenie, ale staram się poszerzać horyzonty.

 tak urodziłem się w 1998

No to w porządku. Achika napisała trafny komentarz. Czytaj i pisz, pisz i czytaj. Ja od siebie dodam pytanie: dlaczego bohater – skoro okazuje się być etatowym łowcą – próbował użyć kajdanek. Chyba wiedział, że od razu zostaną rozerwane ; )

I po co to było?

Podpisuję się pod powyższymi radami. Dużo pisz i dużo czytaj. Nie zniechęcaj się ;D. Pierwsze koty za płoty.

Dziękuję. To trochę niedopracowane opowiadanie, ale jest moim pierwszym, które ukończyłem. Doceniam Wasze komentarze i wiem co poprawić następnym razem, a jeśli chodzi o czytanie to już tą radę wypełniam. :)

Szczerze? Nie zwróciłam uwagi na Twój nick, ale jak przeczytałam opis podrywu w knajpie i scenę seksu to pomyślałam sobie, że autorem musi być nastolatek. :) Poprzednicy napisali już wszystko. Masz sporo czasu na naukę, więc się absolutnie nie zniechęcaj. :)

Czytało się całkiem dobrze, myślę, że powinieneś po prostu ćwiczyć: pisać, ale i bardziej przemyśleć fabułę. W moim przekonaniu opcje są dwie: można wciągnąć czytelnika akcją (czekam, co się wydarzy, bo intryguje mnie historia) albo emocjami. Wszystko przed Tobą, pisz, ucz się, będzie fajnie :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka