- Opowiadanie: Edward Horsztyński - Utopia we krwi utopiona

Utopia we krwi utopiona

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Utopia we krwi utopiona

Leżałem wsród gruzów. Podniosłem się więc i rozejrzałem. Wtedy zrozumiałem, że to były gruzy naszej cywilizacji.

Nie mogłem tu zostać. Musiałem uciekać. Skryć się. Ruszyłem z miejsca. Wtedy poczułem ból w nodze. Nie pamiętam już czy to odłamek granatu, czy pocisku. Nie miało to znaczenia. Większy ból sprawiało mi to, że musiałem przemykać jak szczur po ulicach mego własnego miasta. I to po to, by skryć się przed istotami, które są nawet czymś gorszym od szczurów. Dobrze znałem te bestie. Nie raz i nie dwa miałem okazję się im przyjrzeć. Chude, śmierdzące istoty w łachmanach, o obłędnym, zamglonym wzroku. Różnie ich nazywaliśmy, ale najbardziej pasowało do nich Grabieżcy. Lub Wyjadacze.

To była wojna, jakiej świat jeszcze nie widział. Wojna totalna. Wojna na wyniszczenie. Walka dwóch obcych sobie cywilizacji. Dwóch odmiennych światów. A nasz świat, właśnie odchodził w zapomnienie. Permanentnie przegrywaliśmy walkę dobra ze złem, piękna z brzydotą.

Pamiętam tłumy ludzi uciekających wraz z cofającym się frontem. Uciekali razem z całym swoim dobytkiem, bo nie sądzili, że kiedykolwiek wrócą do domów. Nie sądzili, że będzie do czego wracać. Grabieżcy rabowali wszystko, co tylko dało się zrabować. Gwałcili wszystkie kobiety, które dało się zgwałcić. Czy miała lat siedem, czy dziewięćdziesiąt, nie robiło im różnicy. Zabijali wszystko, co dało się zabić. Również pożerali wszystko co tylko się dało, a i nawet rzeczy, których człowiek by nie tknął. Zgniłe mięso, paszę dla świń… Są wiecznie głodni. I jestem pewien, że gdy zjedzą już wszystko, zaczną jeść nas…

Postanowiłem schować się w kamienicy, na którą wcześniej spadła bomba. Biegnąc, potknąłem się i zaryłem nosem w spalonej ziemi. A potknąłem się o ciało chłopaka. Miał nogi zmiażdżone przez gąsienice czołgu, kulę w głowie, pistolet w ręce i jakieś jedenaście lat.

Dzielny maluch. Nawet dzieci walczą. A walczą, bo wiedzą, że nawet gdyby nie walczyli, to i tak Grabieżcy nie zostawiliby ich w spokoju. Już dawno nie obowiązywał podział na cywili i żołnierzy. Teraz każdy jest wojownikiem. Zasalutowałem nad jego ciałem. Lepszego pogrzebu mieć nie będzie.

Wszedłem do kamienicy. Następnie udałem się do pierwszego lepszego mieszkania. Byłem zmęczony, a ból w nodze coraz bardziej mi dokuczał. Miałem też nadzieję znaleźć coś do jedzenia. Nic jednak nie znalazłem. Mieszkanie było całkowicie zdemolowane, a wszystko co dało się wynieść – wyniesione. Na podłodze leżało jedynie zdjęcie. Przedstawiało młodego chłopaka w mundurze. Muszę przyznać, że prezentował się perfekcyjnie. Może to był czyjś syn. Może i czyjś narzeczony. Rodzice czy narzeczona musiała być dumna. Teraz albo był martwy, albo umierał w męczarniach. Tak samo jak właściciele tego zdjęcia.

Usiadłem na łóżku. Sen wziął mnie z zaskoczenia. Śniłem o lepszym cudownym świecie. Ale nie o niemożliwej utopii. Ten świat kiedyś istniał. My go stworzyliśmy. Gospodarka działała idealnie. Wszyscy mieli pracę i zarabiali przyzwoicie. Miasta się rozrastały, rolnictwo wchodziło na wyższe poziomy. Całe społeczeństwo było silne i zwarte, a ludzie piękni i wspaniali. A teraz to wszystko już przepadło. Jednak serce pocieszała myśl, że… mieliśmy to. Choć przez jakiś czas mieliśmy to. Wyjadacze zawsze byli i będą niewolnikami. My choć przez chwilę byliśmy panami.

Obudziły mnie kobiece krzyki. Rozpaczliwe wołanie o pomoc. Nikt nie mógł jej pomóc. Oprócz mnie.

Wyjrzałem przez okno. Przy wejściu do kamienicy, trzech Grabieżców właśnie zamierzało zagrabić jej cnotę. Ruszyłem tak szybko jak tylko dałem radę. O mało co nie potknąłem się na schodach. Podczas biegu wyciągnąłem pistolet z kabury. Gdy stanąłem z nimi twarzą w twarz, nie zdążyli nawet zareagować. Wystrzeliłem trzy pociski, a każda trafiła celnie w okropne mordy Wyjadaczy.

Kobieta nie rzuciła mi się na ramiona. Nie zasypała mnie podziękowaniami. Poprosiła tylko o jedną rzecz.

– Zabij mnie – wyszeptały drżące usta. – Zabij.

Bez zastanowienia, spełniłem jej życzenie.

Serce mi urosło, gdy spojrzałem na trzy karabiny leżące przy śmierdzących ciałach. Tak, mając tyle amunicji, będę mógł kontynuować miejską partyzantkę. Może nawet udałoby mi się przebić, do któregoś z naszych oddziałów.

Gdy tylko wyszedłem na ulicę, posłali w moją stronę serię z karabinów. Spudłowali. Jak spłoszone zwierzę, uciekłem z powrotem do budynku. Nie miałem już amunicji. Ostatni nabój, który planowałem zachować dla siebie, przeznaczyłem dla tamtej kobiety.

Schowałem się w jednym z mieszkań. Słyszałem ich zbliżające się kroki, choć moje serce biło dużo głośniej. Wyciągnąłem granat. Wyciągnąłem zawleczkę.

Wbiegli do środka. Zdążyłem tylko krzyknąć:

– Heil Hitler!

 

Koniec

Komentarze

Pomysł ciekawy. Wykonanie słabe.  Leżałem wsród gruzów. Podniosłem się więc i rozejrzałem. "Więc" razi na wejściu. Po co ono tu?  Zdanie dalej, powtórzone "wtedy". Jeszcze to "permamentne przegrywanie". Mimo to czyta sie płynnie. Spodziewaj się uwag Tintina o zaszufladkowaniu krasnoarmiejców ;) Nie wiem, czy tekst obroniłby się poza NF, bo finał bazuje na wprowadzeniu czytelnika w błąd, że ma do czynienia z fantastyką.

Leżałem wsród gruzów @ Wśród Leżałem wsród gruzów. Podniosłem się więc i rozejrzałem @ użycie  “więc” jest w tej sytuacji nieuzasadnione, tym bardziej, że potem masz wtedy, które wpada na więc.  Wtedy zrozumiałem, że to były gruzy naszej cywilizacji.

Nie mogłem tu zostać. Musiałem uciekać. Skryć się. Ruszyłem z miejsca. Wtedy @ 2x wtedy  Wtedy poczułem ból w nodze. Nie pamiętam już czy to odłamek granatu, czy pocisku. @ Zdania nie są ze sobą dość dobrze powiązane. “To” proponuję wykasować I wstawić porządniejsze, które złączy ze zdaniem poprzednim, zwłaszcza, że masz potem kolejne “to” Wtedy poczułem ból w nodze. Nie pamiętam już czy to odłamek granatu, czy pocisku. Nie miało to znaczenia. Większy ból @2x ból  musiałem przemykać jak szczur po ulicach mego własnego miasta @ włąsnego – do wyrzutki I to po to, by skryć się przed istotami, które są nawet czymś gorszym od szczurów. Dobrze znałem te bestie. Nie raz i nie dwa miałem okazję się im przyjrzeć. Chude, śmierdzące istoty w łachmanach, o obłędnym, zamglonym wzroku. Różnie ich nazywaliśmy, ale najbardziej pasowało do nich Grabieżcy. Lub Wyjadacze. @ Fragment do przerobienia, jest strasznie tak naiwnie napisany pod kątem stylistycznym. Jedynie środkowe zdanie jest dobre. Dwóch odmiennych światów. A nasz świat, właśnie odchodził w zapomnienie @ Wykasuj świat oraz a w drugim zdaniu I zobacz: Dwóch odmiennych światów.  Nasz, właśnie odchodził w zapomnienie. Pamiętam tłumy ludzi uciekających wraz z cofającym się frontem. Uciekali razem z całym swoim dobytkiem, bo nie sądzili, że kiedykolwiek wrócą do domów. 1. 2x uciekający – w tym przypadku celowe powtórzenie nie pasuje 2. Razem – wyrzutka 3. Skoro uciekali z dobytkiem, to idzie się domyśleć, że robili to ze świadmością, iż nie wrócą. Nie sądzili, że będzie do czego wracać. @ jak wyżej Grabieżcy rabowali wszystko, co tylko dało się zrabować. Gwałcili wszystkie kobiety, które dało się zgwałcić. Czy miała lat siedem, czy dziewięćdziesiąt, nie robiło im różnicy. Zabijali wszystko, co dało się zabić. Również pożerali wszystko co tylko się dało @ za długa ta wyliczanka, stanowczo  Również pożerali wszystko co tylko się dało, a i nawet rzeczy, których człowiek by nie tknął. Zgniłe mięso, paszę dla świń… Są wiecznie głodni. I jestem pewien, że gdy zjedzą już wszystko, zaczną jeść nas… @ Nie zmieniaj czasu Biegnąc, potknąłem się i zaryłem nosem w spalonej ziemi. A potknąłem się o ciało chłopaka. @ Naprawdę można to ładniej napisać, nie trzeba wszystkiego powtarzać. Dzielny maluch. Nawet dzieci walczą. @ To brzmi jak wypowiedź bohatera, ale nie zaznaczasz tego w żaden sposób, więc wnioskuje, że jednak jest to narracja. W takim razie nie zmieniaj czasu. I dziwnie wygląda to zdanie, gdy nieco wcześniej piszesz o tym, że dziecko miało kulę w głowie. Wszedłem do kamienicy. Następnie udałem się do pierwszego lepszego mieszkania. Byłem zmęczony, a ból w nodze coraz bardziej mi dokuczał. @ Na kamienicę spadła bomba, a piszesz o niej tak, jakby była hotelem luksuowym. Dopiero dalej jest jej opis. Wg mnie jedno czy dwa zdania wyglądu budynku jako całości by wystarczyły, aby nakreślić czytelnikowi odpowiedni obraz w głowie. No I ten ból, że mu dokuczał. Facet ma odłamek czegoś tam w nodze, a ty piszesz, że mu to dokuczało, jak poranne wzdęcia. Przy wejściu do kamienicy, trzech Grabieżców właśnie zamierzało zagrabić jej cnotę @ bez przecinka. Zagrabić cnotę – rly?  Podczas biegu wyciągnąłem pistolet z kabury @ w biegu  Gdy stanąłem z nimi twarzą w twarz, @ Czemu nie strzelał wcześniej? Kobieta nie rzuciła mi się na ramiona @ W ramiona   Bez zastanowienia, spełniłem jej życzenie. @ bez przecinka. Bez zastanowienia mówisz? Psychologia się kłania. Twój bohater nie jest zawodowym mordercą, jak mniemam, ani psychopatą. Nie miałem już amunicji. @ Trochę się pogubiłam. Parę zdań wcześniej, jest że miał dużo.   Pomysł ciekawy, wykonanie koszmarne. Czyta się niby płynnie, ale nadmiar zdań, które powtarzają kolejne, nie wprowadzając nic nowego ani ciekawego do treści, jest porażający. Nie panujesz nad wyliczeniami, powtórzeniami, brykają jak chcą. Pozostałe niedoskonałości wypisałam powyżej.  Jestem typem czytelnika, który bardzo lubi w tekstach aspekt psychologiczny, lubi czytać o emocjach. Tutaj mi ich zabrakło. Nawet weteran wojenny ma jakieś przemyślenia, nawet on coś odczuwa, nie jest tak, że pozbawiono go przeżywania. Próbowałeś w niektórych momentach odsłonić nam bohatera, ale było to nazbyt suche i zdystansowane, zwłaszcza, że postać jest w ogniu bitwy i zamiast oceniać perfekcyjność stroju jednego z żołnierzy na zdjęciu, powinna chyba myśleć o uratowaniu własnej d….  Z tego względu mam wrażenie, że tekst nie jest dość dobrze zbalansowany.   Pozdrawiam!

Jakbyś był na jego miejscu, to również miałbyś taki myślotok, że ciężko byłoby myśleć "poprawnie" :) "Bez zastanowienia mówisz? Psychologia się kłania. Twój bohater nie jest zawodowym mordercą, jak mniemam, ani psychopatą. " Tak? A ja myślałem, że jest nazistą i zbrodniarzem wojennym. "Nie miałem już amunicji.

@ Trochę się pogubiłam. Parę zdań wcześniej, jest że miał dużo. " Więc proszę, wskaż mi te zdanie. "powinna chyba myśleć o uratowaniu własnej d…. " Przecież nie było nawet mowy o ratowaniu siebie, skoro nie było ratunku dla nikogo. " Gdy stanąłem z nimi twarzą w twarz,

@ Czemu nie strzelał wcześniej? " Ponieważ był w budynku. A strzelanie z okna, z broni krótkiej, mając tylko 4 naboje to nie jest dobry pomysł. "Zagrabić cnotę – rly? " Ryly ryly! "No I ten ból, że mu dokuczał. Facet ma odłamek czegoś tam w nodze, a ty piszesz, że mu to dokuczało, jak poranne wzdęcia. " Przecież mówi się "dokuczliwy ból" "Helenie dokuczał ból pleców…"   " Na kamienicę spadła bomba, a piszesz o niej tak, jakby była hotelem luksuowym." He? Gdzie tak piszę?   Dobra, więcej nie chce mi się komentować, bo nie wiem czy się śmiać, czy irytować.

Tak, mając tyle amunicji, będę mógł kontynuować miejską partyzantkę Tutaj.  Wiem, że się mówi dokuczliwy ból, ale w tym przypadku jest to słowo o zbyt lekkim wydźwięku.  @ Czemu nie strzelał wcześniej? " 

Ponieważ był w budynku. A strzelanie z okna, z broni krótkiej, mając tylko 4 naboje to nie jest dobry pomysł.  Mój błąd, nie dotyczałam zdania – wyjrzał przez okno. 

Jakkolwiek byś się nie wściekał za te poprawki, uważam, że tekst jest niedopracowany ;) Ale przyjdą inni i powiedzą, że jest świetny, więc moim komentarzem nie musisz się przejmować.

Pozdrawiam, szczerze szczerze ;) 

Podobał mi się pomysł. Zwłaszcza zakończenia się nie spodziewałam. Wykonanie jednak kuleje, przyłączam się w tym wypadku do zdań przedmówców.

"Godzina czytania jest godziną skradzioną z raju." Thomas Wharton

Podobało mi się to opowiadanie, a właściwie tylko jego rdzeń.   I to tyle, co potrafię o tym tekście pozytywnego napisać.   Niestety, poziom, w jakim został zaprezentowany, jest marny, jeśli nie fatalny i tekst jest bardzo, baardzo słaby. Tekst roi się od błędów typowo szkolnych. Cała masa; do wyboru, do koloru. Nie jesteś nowicjuszem i IMO nie czytałeś tego tekstu przed publikacją, bo ich nie wyłapałeś. Wrzuciłeś, jak leci. To trochę wstyd. Do błędów elementarnych występujących w tym tekście, które uważam, że mógłyś poprawić we własnym zakresie, zaliczam: powtórzenia, zaimki i literówki. No i czasami szwankującą gramatykę niektórych zdań. Poniżej mały przykład:   >> Wystrzeliłem trzy pociski, a każda trafiła celnie << -– tego nie trzeba komentować, wystarczy przeczytać raz, by się zorientować, że nie myslałeś przy pisaniu.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

O wiele bardziej by mi się podobało, gdyby nie ostatnie "heil hitler". Przez większość tekstu ciekawiło mnie, kim są Wyjadacze. A tu takie rozczarowanie. Wykonanie nie jest tak słabe, jak niektórzy piszą. Czuć ten pośpiech, nerwowość, panikę. Ale moim zdaniem lepiej by było gdybyś z Grabieżców uczynił jakichś obcych, mutantów czy coś oryginalniejszego. Akcję wydłużył, bo da się streścić wydarzenia to paru zdań. I radzę nie oburzać się, ze czytelnicy widza błędy. Piszesz dla nich czy dla siebie? Tak to jest – chcesz być czytany, musisz się podporządkować. A jeśli chcesz, żeby czytelnicy sie pod ciebie podporządkowali – trudną drogę wybrałeś, ale powodzenia ;) 

…ja dodam tylko od siebie jedną sugestię poprawki, a to fragmentu: "Może to był czyjś syn.". Napisz to Autorze jakoś inaczej, gdyż z faktu posiadania płci męskiej, wynika bezwzględna konsekwencja bycia czyimś synem. Nie ma tutaj jakiegokolwiek pola manewru. :D A co do meritum, zacytuję komentarz Liluh pod moim tekstem: "zygu zygu marcheweczka!" :D Nie spodziewałem się zakończenia, ALE zgadzam się z przedmówcami – forma wyrazu momentami kulawa. pzdr. m.

"Tak, mając tyle amunicji, będę mógł kontynuować miejską partyzantkę " Ale nie zdążył tego podnieść, ponieważ zaczęli do niego strzelać? "Nie jesteś nowicjuszem i IMO nie czytałeś tego tekstu przed publikacją, bo ich nie wyłapałeś. Wrzuciłeś, jak leci." Przeczytałem… Ale pewnie to temu tak wyszło, że nie dałem tekstowi poleżeć… "Ale moim zdaniem lepiej by było gdybyś z Grabieżców uczynił jakichś obcych, mutantów czy coś oryginalniejszego" Ale przecież wszyscy się spodziewali obcych i mutantów, więc nie byłoby to nic oryginalniejszego :D. To byłoby przeciwieństwo oryginalności :D "Jakkolwiek byś się nie wściekał za te poprawki, uważam, że tekst jest niedopracowany ;) Ale przyjdą inni i powiedzą, że jest świetny, więc moim komentarzem nie musisz się przejmować. " Och przestań! Każdym komentarzem się przejmuję. Oprócz kilku bzdurnych pytań, zwróciłeś także uwagę na prawdziwe błędy. "I radzę nie oburzać się, ze czytelnicy widza błędy. Piszesz dla nich czy dla siebie?" Czytasz? To czytaj lepiej. Przecież ja się nie oburzam za błędy, tylko za idiotyczne pytania. Za wskazywanie błędów jak najbardziej dziękuję, głupcem byłbym gdybym z tej pomocy nie skorzystał.

No, pomysł jest niezły, a o wykonaniu inni już się rozpisali. Nadmiar powtórzeń rzeczywiście psuje płynność tekstu. 

I po co to było?

wialikaja szkada, szto ja nie mahu użo paprawić…

"Ale przecież wszyscy się spodziewali obcych i mutantów" – ja nie, byłem pewien zaskakującego zwrotu akcji, choć myślałem raczej o Elojach i Morlokach. W sumie to niewiele się pomyliłem. Nie chodzi mi, broń Boże, o przechwałki. Po prostu nadmiar czytania szkodzi przy poznawaniu nowych rzeczy. Elemenów fantastycznych nie stwierdzono – ale to tylko tak dla formalności:)

Ja jestem fantastyczny.     To wystarczy :D :D :D

A gdzie się podziała fantastyka?

Babska logika rządzi!

No cóż, jak na Twoje możliwości, Edwardzie, to szorcik dość słabiutki, że o fatalnym wykonaniu nie wspomnę. I niczego tu nie ratuje Twoja fantastyczność.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No, mnie też nie porwało.

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka