- Opowiadanie: Nestor Penumbra - Dzienniczek Antyliberalny. Listy otwarte /03/11/2013

Dzienniczek Antyliberalny. Listy otwarte /03/11/2013

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Dzienniczek Antyliberalny. Listy otwarte /03/11/2013

 

/03/11/2013

 

 

 

Pamiętacie moją wczorajszą przygodę?

 

Mój przyjaciel jest uziemiony z powodu złamanej nogi, a ponieważ nie muszę jeszcze wracać do pracy, to postanowiłem go odwiedzić i mu ją opowiedzieć. Byłem pewien, że poprawi mu ona humor.

 

Żeby uniknąć przebijania się przez zakorkowane centrum zdecydowałem się pojechać autobusem, który objeżdża miasto wzdłuż dawnej dzielnicy przemysłowej i zatrzymuje się niemal pod samym mieszkaniem mego przyjaciela.

 

Wskoczyłem do najbliższego busa i kupiłem bilet od sympatycznego kierowcy. Z powodu wczesnej godziny bez problemu znalazłem miejsce siedzące. Po chwili pojazd ruszył. Publiczny transport jest bardzo komfortowy i zawsze budził moje uznanie, dlatego czułem niezwykły wewnętrzny spokój podczas tej przejażdżki.

 

Mijaliśmy właśnie zielony skwer, gdy autobus nagle stanął z piskiem opon. Przez chwilę myślałem nawet, że nastąpiła stłuczka, ale oknem zobaczyłem, iż na środek skrzyżowania wtargnął jakiś pokurcz o wielkim czole, haczykowatym nosie i rzadkich, słomianych włosach; ubrany był w za wielki płaszcz i wykonując szalone ruchy, wstrzymywał ruch.

 

Wymachiwał domowej roboty niebieską flagą na której widniał podrywający się do lotu feniks. Obok niego stało dwóch osiłków w kurtkach z emblematem Stowarzyszenia Republikanie. Kryli twarze za maskami gazowymi.

 

Nagle na skrzyżowanie wpadł rozpędzony samochód, mknąc prosto na nich. Jeden z osiłków wymierzył potężny kopniak w maskę wozu, a ten dosłownie zatrzymał się w miejscu.

 

"Kim są ci ludzie?" – pomyślałem przerażony. Tymczasem pokurcz podbiegł do rozbitego auta, w którym znajdowała się samotna kobieta i jej kilkuletni synek. Karzeł wyciągnął wielki sekator ogrodowy i oderżnął nim pasy bezpieczeństwa, którymi przypięta była kierująca. Następnie to samo zrobił z pasami chłopca. Ostrze sekatora przeszło dosłownie kilka cali od gardła dziecka.

 

Pokurcz śmiał się przy tym szaleńczo i wydzierał na cały głos. Wrzeszczał, że odcina pęta faszystowskiego zniewolenia i przywraca kobiecie godność oraz rozum człowieczy.

 

Kierowca nie wytrzymał i zaczął co sił trąbić klaksonem. Wówczas karłowaty napastnik spojrzał na niego nienawistnie. Upuszczona wcześniej flaga podniosła się, mimo, że nawet nie tknął jej palcem i niczym oszczep poszybowała w stronę autobusu! Drzewce przebiło przednią szybę i o mały włos nie rozpłatało głowy kierowcy.

 

Zauważyłem, że do flagi przypięty jest jakiś ładunek wybuchowy i w tej chwili nastąpiła eksplozja, wywalając wszystkie okna w autobusie. Podniosła się chmura pyłu. Pokurcz wskoczył do środka przez powstałą dziurę i zaczął celować do pasażerów z pistoletu maszynowego. Kazał wystąpić wszystkim emerytom. Z przewieszonej przez ramię torby rozrzucił jakieś kartki.

 

Oznajmił, iż są to deklaracje dobrowolnego zrzeczenia się wszystkich środków zgromadzonych przez nich w ZUS-ie na rzecz krajowego ruchu wolnościowego. Zastraszeni staruszkowie złożyli drżącymi rękoma podpisy. Terrorysta zebrał dokumenty i skierował się do wyjścia. Złapałem go jednak za rękaw.

 

"To przecież nie jest prawdziwy karabin" – powiedziałem, widząc plastikowe wykończenia produktu z Chińskiej Republiki Ludowo – Demokratycznej.

 

"Oczywiście, że nie!" – parsknął napastnik. "Wiesz, jak trudno kupić prawdziwy przy tym drakońskim, tfu, prawie?!"

 

"Ale przecież wolnościowcy zawsze powtarzają, że przestępcom prawo wcale nie przeszkadza w dostępie do broni".

 

"Nie jestem przestępcą, tylko wyzwolicielem" – uśmiechnął się szelmowsko i wyskoczył na zewnątrz. Zobaczyłem jeszcze, że jego płaszcz ma nad zadkiem dwa krótkie, puste rękawy.

 

Z ulgą powitałem dźwięk syren. Autobus otoczyły cztery radiowozy, a nad skwerem zawisł śmigłowiec z którego opuścili się policyjni komandosi. Skrzyżowanie ostrzelano granatami dymnymi.

 

Dwóch osiłków – Republikanów utworzyło rodzaj żywej lektyki, na którą wskoczył karzeł, i zaczęło uciekać. Policja otworzyła ogień z rewolwerów. Ujrzałem, że lektyka załamała się nagle, a jeden funkcjonariusz podbiegł do leżącego na asfalcie karła. Zbliżyłem się i ja, zaciekawiony. Dowódca oddziału wrzasnął z tyłu: "Uważaj! To Walter J., największy zbrodniarz libertariański! Ma niewidzialne ręce!".

 

Wtedy policjant obok mnie zacharczał i uniósł się w powietrze, chociaż Walter oba swoje ramiona trzymał w górze. Zrozumiałem już, do czego służyły dziwne rękawy płaszcza. Walter cisnął funkcjonariuszem o ziemię, łamiąc mu kark, a następnie zniknął w chmurze dymu.

 

Cały roztrzęsiony, ledwo doczłapałem do mojego przyjaciela. Wczorajsza historia całkiem wyleciała mi z głowy. Przyjaciel, gdy dowiedział się o zamachu Waltera J. na publiczny ład i oszczędności, złapał mnie za ramię. Powiedział:

 

"Wszyscy musimy zacząć się bać. Przyszła jesień. Ich jesień."

 

Powiedzcie mi, co mam o tym wszystkim myśleć? Czy tylko mi się takie rzeczy przytrafiają, a może naprawdę jest już wszędzie tak źle?

Koniec

Komentarze

Autor pisze: >> Pamiętacie moją wczorajszą przygodę? <<   Muszę Cię zmartwić, ja nie pamiętam Twojej wczorajszej przygody, i szczerze mnie ona w ogóle nie interesuje. Ta dzisiejsza również nie wygląda na zajmującą mój cenny czas na dyżurze. Po prostu nie widzę żadnego sensu czytania tych wypocin / grafomanii / żenady czy czegośtam jeszcze. To jest portal tekstów z fantastyki, a nie tanich tekstów-śmieci o niczym.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Obawiam się Autorze, że my, biedne żuczki, nie ogarniamy wspaniałości Twego pisarstwa. Proponuję przenieść się na ambitniejszą stronę. Hm, może onet?

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Autor napisał: „Pamiętacie moją wczorajszą przygodę?”. Pozwolę sobie zapytać Autora: Jaką przygodę? Mam nadzieję, że Autor mi nie odpowie i powstrzyma się od zaśmiecania tej strony.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

przecież specjalnie umieściłem odnośnik w słowie przygoda, ażebyście sobie mogli szybko wrócić do tego wpisu. Wy to jednak atechniczni jesteście. A to sprawnym trzeba być, rozgarniętym dzisiaj

A to tak codziennie już będzie? 

Czy Autor jeszcze nie zrozumiał, że nie chcemy wracać do żadnych wpisów przezeń zamieszczonych? Czy Autor jeszcze się nie zorientował, że nie chcemy pamiętać Jego przygód? Czy Autor jeszcze nie załapał, że nie chcemy by raczył nas nowymi?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

To ja może trochę mniej subtelnie. Niech sobie autor jakiegos bloga założy i przestanie zaśmiecać portal literatury stricte fantastycznej jakimiś politycznymi dywagacjami.

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Żeby stworzyć udaną satyrę na cokolwiek (w tym przypadku na antyliberalizm), należy:   a)  mniej więcej orientować się, jakie są poglądy przeciwnika i jakie wysuwa on argumenty na ich obronę;   b)  dostrzegać, na czym polega różnica między blogonotką a utworem literackim.

Co za dużo, to niezdrowo ; )

I po co to było?

Ni to absurd, ni to agitka…

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka