- Opowiadanie: Luneya - Mit o stworzeniu świata

Mit o stworzeniu świata

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Mit o stworzeniu świata

 

Pośród nieskończonego oceanu mroku i nicości pływała tylko jedna istota. Była nią Ryba. Nie posiadała ona innego imienia, ponieważ nie było wówczas nikogo, kto mógłby ją nazwać. Nie sposób również ocenić jakiej była wielkości, gdyż nie istniało wtedy nic większego lub mniejszego od niej. Lecz ona sama nie miała o tym pojęcia. Nie wiedziała, kim była i jak się tu pojawiła. Nie wiedziała nawet czy kiedykolwiek się narodziła, czy może była tu od zawsze, od wieczności. Jednak nie była w stanie się o tym przekonać, ponieważ odkąd tylko sięgała pamięcią, miała zamknięte oczy. Nigdy nie odważyła się ich otworzyć, ponieważ przepełniał ją lęk przed tym, co może ujrzeć, gdy to uczyni. Bała się, że może to być coś tak strasznego, że nie zdoła tego znieść. Dlatego wolała trwać w nieświadomości. Chociaż nie było to dla niej tak oczywiste, jak mogłoby się zdawać. Od zawsze toczyła ze sobą wewnętrzną walkę, rozważając wszelkie możliwe konsekwencje, na które może się narazić, gdy otworzy oczy. Strach przed podjęciem tak wielkiego ryzyka przeważał nad ciekawością prawdy i chęci przekonania się, co wówczas ujrzy. Wiedziała, że najbezpieczniejszym rozwiązaniem jest nieunoszenie powiek. Jednak w pewnym momencie jej istnienia, w jej umyśle pojawiła się myśl, że to nie może już w ten sposób dłużej trwać. Że jej wahanie nie może ciągnąć się poprzez wieczność. Pojawiła się w niej nagle tak silna chęć zobaczenia tego, czego mogła się jedynie domyślać i snuć wyobrażenia, że nie potrafiła jej odeprzeć. Skupiła się, odsuwając od siebie ostatnie myśli pełne wątpliwości.

 

 

I uniosła powieki.

 

Ten moment, choć Ryba prawdopodobnie nie była tego świadoma, dał początek Czasu. Lecz gdy rozejrzała się wokół siebie, nie dostrzegła niczego, na czym mogłaby skupić wzrok. Zewsząd nieodmiennie otaczała ją jedynie bezkresna nicość. Nic poza nią. Nie różniło się to niczym od ciemności przed oczami, do której była przyzwyczajona od zawsze, kiedy miała jeszcze zamknięte oczy. Wtedy Ryba zrozumiała, że jest tu całkowicie sama. Ta świadomość stała się dla niej tak przytłaczająca, że zaczęła żałować tego, jak postąpiła. Jej żal i rozpacz były tak wielkie, że poczęła płakać nad swoją samotnością i pozbawionym nadziei losem. Z jej wielkich szklistych oczu potoczyły się gęste krople łez. Spływały po policzkach Ryby i spadały gdzieś w dal nieskończonego mroku.

 

Ryba nie wiedziała, jak wiele czasu spędziła płacząc z samotności. Lecz w pewnej chwili zdarzyła się rzecz, która nieoczekiwanie przerwała jej płacz. Otworzyła szeroko oczy ze zdumienia, przyglądając się niezwykłemu zjawisku. Bo oto tuż przed nią pojawiła się rzecz tak bardzo różniąca się od ciemności, która dotąd ją otaczała. Była to błękitna kula, delikatnie falująca na powierzchni. Poruszała się powoli w przestrzeni, omijając zaskoczoną Rybę, która przez cały czas uważnie podążała za nią wzrokiem. Gdy kula zaczęła się oddalać, Ryba podpłynęła w jej stronę i trąciła ją z ciekawości pyszczkiem. Wtem błękitna bańka rozprysła się na tysiące malutkich kropel, z których każda poleciała w inną stronę i znikła wśród mroku w mgnieniu oka. Oszołomiona Ryba w ostatniej chwili pochwyciła w pysk jedną z kropel, by nie odleciała tak, jak pozostałe. Była to ostatnia z jej łez, ostatnia, jaka jej została. Wypuściła ją z buzi i zaczęła przyglądać się z wielką uwagą, jak kropla unosi się i opada, poruszana każdym jej najlżejszym oddechem. Ta niewielka kropla była wszystkim, co posiadała i co znała prócz siebie samej. Dlatego właśnie postanowiła poświęcić się jej całkowicie.

 

Ryba objęła Łzę ogonem, aby nie pozwolić jej odpłynąć, jak pozostałym kroplom. Przyjrzała się jej swoimi wielkimi oczami. Łza była tak maleńka, tak delikatna i krucha. Lecz tak dla niej ważna. Wtedy Ryba otworzyła usta i zaczęła jej śpiewać. Śpiewała o wszystkich swoich marzeniach i snach, jakie powstały w jej głowie, gdy od niepamiętnych czasów pływała samotnie w tym oceanie nicości. Pieśń opowiadała o wszystkich myślach, które trzymała w wewnątrz siebie, gdyż nikomu dotąd nie mogła wyznać. A łza, choć nie poruszała się zupełnie i nie dawała jakichkolwiek znaków, że potrafi zrozumieć słowa pieśni lub, że chociaż w jakiś sposób je słyszy, chłonęła każdy dźwięk melodii i każde zdanie. Każda z wyśpiewanych myśli samotnej Ryby wnikała w głąb niej niby zamykana w szkatułkę. Śpiew Ryby trwał do chwili, kiedy wszystko, co pragnęła od zawsze wypowiedzieć, zostało powiedziane. Wtedy zamilkła i już więcej nic nie powiedziała. To było wszystko, co mogła jej przekazać. Teraz Ryba wiedziała, że powinna odnaleźć pozostałe łzy, które zniknęły daleko w ciemności i także wyśpiewać im swoją pieśń, by i one nie czuły się zagubione. I choć przepełniał ją wielki żal i nie chciała opuszczać Łzy, wiedziała, że nie może zostawić pozostałych kropel.

 

Łza, ponieważ była jedynie malutką kroplą, nie rozumiała, dlaczego Ryba przestała jej śpiewać, a zamiast tego przygląda się jej wielkimi, jasnymi oczami. Ryba poczuła, że nadszedł czas na pożegnanie się ze łzą, więc puściła ją ze swego ogona. Chciała wtedy spojrzeć na nią ostatni raz, lecz… Zrozumiała, że nie musi być to ostatnie jej wspomnienie łzy.

 

W tym momencie Ryba odpłynęła, znikając w bezkresnej ciemności. Jednak jej oczy nadal obserwowały Łzę. Pozostały przy niej, aby nieustannie czuwać przy niej w każdej chwili. Tak oto powstały Słońce i Księżyc, oczy Ryby, które od tego czasu miały zawsze czuwać nad Łzą. Zwykle czuwały oddzielnie, każde z oczu miało swój czas, kiedy jej dogląda – Słońce czuwało w dzień, rozświetlając Łzę i ogrzewając jej powierzchnię. Księżyc czuwał w nocy, nad jej spokojnym snem. Łza jednak wciąż czuła tęsknotę za Rybą, pomimo tego, że jej oczy zostały przy niej. Dlatego postanowiła wydobyć z siebie wszystkie wspomnienia, sny i marzenia, które przekazała jej Ryba. I stworzyć to, o czym jej mówiła. Stworzyła inne ryby, które zamiast pływać w nicości, pływały w jej ogromnych oceanach, a także inne stworzenia zamieszkujące głębiny wód. Stworzyła także lądy, porastane przez ogromne drzewa i zielone rośliny o pięknych kolorowych kwiatach. Stworzyła również zwierzęta biegające po lądach i ptaki, które potrafiły oderwać się od ziemi i poszybować nad wodami i lądami. Wszystko to, o czym opowiedziała jej Ryba w swojej pieśni.

 

Łza wierzyła, że nadejdzie czas, gdy Ryba do niej powróci i zachwyci się tym, co dla niej stworzyła. Że kiedyś przypłynie tu, kiedy znajdzie już wszystkie łzy i im zaśpiewa swoją pieśń. A może nawet zamieszka w jednym z jej oceanów? Kiedy nocą patrzyła w niebo, widziała łuski, które pogubiła jej przyjaciółka, rozsypane pośród ciemności, błyszczące daleko, daleko od niej. Wiedziała, że są to łuski Ryby, która kiedyś do niej przybędzie ze swojej wędrówki. I znów dla niej zaśpiewa.

Koniec

Komentarze

A kiedy to będzie za chwilę? I dlaczego nie wstawisz wszystkiego od razu? Na razie mogę napisać tylko: strasznie mądra ryba! Ale w przeciwieństwie do ryby moje wrażenie nie jest zbyt mądre ;).

Bo jeszcze wszystkiego nie napisałam, a bardzo ważne są dla mnie opinie i uwagi na bierząco. Mam to napisać do jutra. Skończę najpóźniej jutro rano, bo teraz to, co piszę jest często zupełnie pozbawione logiki i robię błędy typu "oddalił się w dal" ;)…

Piszesz też na bierząco! To taka uwaga na bieżąco. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

I o tym właśnie mówiłam, kiedy wspominałam o jakichś głupich błędach :) Jestem już tak zmęczona dziś sensownego nie jestem w stanie wymyśleć.

Problem w tym, że – jak mi się wydaje – trochę bez sensu jest komentować  coś, co jeszcze nawet nie do końca jest poukładane przez Autorkę. 

No dobrze, no to nie komentujcie. Ale jeśli byście mieli jakieś uwagi, cokolwiek, to czekam do jutra do dziesiątej ;)

Mnie dziwi, że Ryba, która jeszcze nigdy nie otwierała oczu, wie, że może coś zobaczyć.

Babska logika rządzi!

Mnie dziwi, że Ryba ma powieki.

„Widzę, że popełnił pan trzy błędy ortograficzne” – markiz Favras po otrzymaniu wyroku skazującego go na śmierć, 1790

Czami żałuję, że nie ma już systemu oceniania, bo tekst aż prosi się o wlepienie solidnego 1; jest nieprzemyślany, nieskończony, pełen błędów i – co całkowicie go w moich oczach dyskwalifikuje – jak sama Autorka przyznaje, niepoprawiony. A skoro nawet Autorce nie chciało się go przeczytać przed opublikowaniem, dlaczego miałby chcieć ktokolwiek inny?

Zawsze sądziłam, że ryby są dość głupie – a ta proszę, ma przemyślenia. Nie otacza jej nic poza nią i poświęca się jednej ze swoich łez.   Przepraszam, ale choć to zaledwie początek – nie kupuję tego. Za dużo w tym swego rodzaju poezji. Nie tak opowiada się mity o stworzeniu świata. Dylematy ryby niestety mnie nie zainteresowały.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

    Znowu błędy w tytule. Czegóż to teraz uczą na lekcjch jezyka polskiego? A biologii uczą jeszcze? Masakryczny tekst.       Ryba otworzyła powieki… Bardzo dobre.      Pozdrówko. 

Przepraszam bardzo drogi RogerRedye, ale piszesz coś, czego w ogóle nie wyjaśniasz. Nie widzę błędów w tytule. Może jestem ślepa, może "jeszcze zbyt młoda" by to dostrzec. Rozumiem, że w tekście mogą być błędy, ale już wyjaśniłam dlaczego. Nie rozumiem jednak tego, dlaczego, gdy wstawiasz tekst na tej stronie, inni nie pomogą ci go dopracować, tylko stwierdzą, że jest masakryczny, nieprzemyślany i dyskwalifikują go dwie literówki. Powieki Ryba ma mieć i nie był to błąd popełniony z niewiedzy, ale element od początku przemyślany. Najwyraźniej brak wam na tyle fantazji, żeby nie czepiać się najmniejszych odstępstw od realizmu. Prosiłam, żeby pisać swoje uwagi, w takim razie źle się chyba wyraziłam. Proszę o pisanie konstruktywnych uwag. Co konkretnie jest źle, a co dobrze. A to, że tekst to kogoś nie przemawia, to jego subiektywna sprawa. Wolałam stworzyć coś oryginalnego, a nie powielać schematy mitów, gdzie na początku z chaosu powstali bogowie i to oni stworzyli Ziemię. W moim micie nie będzie nic o bogach, nie będzie to zwyczajny, klasyczny mit. Niepotrzebnie chyba wstawiłam ten tekst. Zawsze kiedy zamieszczałam tutaj fragmenty swoich opowiadań, odzywały się same głosy niekonstruktywnej krytyki. Nigdy żadnych miłych słów, choćby najmniejszej zachęty. No cóż, jeśli tak to ma wyglądać… To przed wieczorem postaram się tekst usunąć, żeby już nie zaśmiecał Nowej Fantastyki. Gdzie prawo pisania mają tylko wybitni.

Myślę, że jednym z powodów wrogości dla tekstu jest jego niedokończenie. Już za wiele było tu takich, żeby z uprzejmością go oceniać. A nawet nie z uprzejmością, ale neutralnością. Jeszcze gdyby autor wstawił później całość, ale…   Drugi powód, to zapewne ostatni szlif, korekta tekstu, czy jak to tam nazwać. Bo z tego, co napisałaś w komentarzach, to w tym momencie "tekst się pisze", prawda? Albo jest porzucony, bo myśmy Cię zniechęcili. Najpierw dokończenie tekstu, jego korekta i dopiero wrzucenie na stronkę – zauważyłem, że to procentuje.   A co do tekstu – no cóż, tego kawałka nie da się ocenić. Ot, fragment, który nic a nic nam nie mówi. I dlatego ludzie czepiają się 'powiek' – bo nie wiemy, czy w następnych fragmentach będzie to jakoś wyjaśnione (we fragmentach – w daleszej części), czy może to autor/autorka nie zna się na biologii. Mi trochę zgrzytało nadużywanie zaimka "jej". Myśle, że dałoby się to napisać inaczej.   Pozdrawiam i proszę o niezniechęcanie się, Miłego dnia

Mee!

dlaczego, gdy wstawiasz tekst na tej stronie, inni nie pomogą ci go dopracować, tylko stwierdzą, że jest masakryczny, nieprzemyślany – bo sama wyraziłaś podobną opinię nt. tego tekstu. I jeszcze do tego, że jest nieukończony. Sprawdziłam, że to nie jest pierwszy Twój tekst na tej stronie, więc powinnaś już wiedzieć, że zasada jest taka, że wstawiamy tu teksty ukończone. Napisane na tyle dobrze, na ile Autor/-ka potrafi.  Wtedy można pomóc. Na razie nie bardzo.

     Mit o stworzeniu świata. A takie sprawy należy znać, jak się ktoś bierze za pisanie. Język polski nie jest językiem niemieckim, gdzie wszystkie rzeczowniki pisze się dużą literą.  No, i dzięki takim tekstom upowszechnia się jezyk blogów i esesmesów.       Mit o Stworzeniu Świata… Bardzo dobre.      Pozdrówko.  

Pośród nieskończonego oceanu mroku i nicości pływała tylko jedna istota Jak można pływać w nicości? Do pływania trzeba płynu.   Była nią Ryba. Nie posiadała ona innego imienia, ponieważ nie było wówczas nikogo, kto mógłby ją nazwać Więc kto nazwał ją rybą?   Ten moment, choć Ryba prawdopodobnie nie była tego świadoma, dał początek Czasu Czasowi. Poza tym jak ryba mogła o czymś myśleć przed powstaniem czasu?   Zewsząd nieodmiennie otaczała ją jedynie bezkresna nicość. Nic poza nią. Nie różniło się to niczym od ciemności przed oczami, do której była przyzwyczajona od zawsze W takim razie skąd wiedziała, że ma otwarte oczy? Albo że wcześniej miała zamknięte, skoro nic się nie zmieniło? No i od jakiego „zawsze”, skoro czas powstał dopiero przed chwilą, kiedy otwarła oczy? Nie można mówić o żadnym okresie przed otwarciem, skoro nie istniał czas.   Skoro potrzebujesz do swojego mitu stworzenia z powiekami, policzkami, zdolnego do płaczu, rozumnego itd. to dlaczego wybierasz rybę? To jest najbardziej niepasujące tutaj stworzenie, jakie mogę sobie wyobrazić.

@exturio – powinny być jeszcze klapsy;)

Wybrałam rybę, bo jest to właściwie moje zapisane wspomnienie z dzieciństwa. Kiedy miałam pięć czy sześć lat, bardzo mnie zastanawiało, jak mógł powstać świat. Słyszałam wiele wytłumaczeń, że na początku był Wielki Wybuch, od którego wszystko się zaczęło albo, że świat stworzył Wszechmogący Bóg. Więc sama zaczęłam sobie wyobrażać, jak to mogło wyglądać. I ten tekst będzie prawie dokładnym (bo pewne szczegóły, których już nie pamiętam z dzieciństwa, zmieniłam) zapisem tego, co wtedy wymyśliłam, ale nigdy wcześniej nie spisałam. Wiem, że ryby nie mają powiek, ale kiedyś o tym nie wiedziałam. A co do pływania w nicości, użyłam tego słowa, ponieważ jest mowa o Rybie. Nie wiedziałam jak inaczej można to wyrazić. Starożytnych nikt nie krytykował za pewne nielogiczne elementy ich mitów, po prostu przyjmujemy, że ktoś je napisał, tak jak je napisał, bo najwyraźniej taki miał zamysł albo jego wiedza o świecie była bardziej ograniczona niż nasza.

Zauważ, że w mitach niezwykłość zwierząt nie wynika z ich formy. Taki przykładowo mit słowiański: mamy w nim Świętowita, co prawda pod postacią łabędzia, ale samo imię mówi, że to nie jest zwykły ptak. To bóg. I nikogo wtedy nie dziwi, że łabądź czuje się samotny, bo to przecież bóg. A ty dajesz nam rybę, która nazywa się Ryba. Kolejna sprawa: mity powstawały na podstawie obserwacji ludzi. Słowianie znali łabędzia i wiedzieli, jak wygląda. Nie dodawali mu łusek, rogów czy czułków. Oczywiście tutaj można przywołać przykład Pegaza albo Slejpnira; tylko że w tych przypadkach zmiana fizjonomii zwierząt jest uzasadniona (pomijając fakt, że Slejpnir jest dzieckiem boga, a Pegaz narodził się z krwi). Pegaz zyskuje dodatkowe możliwości dzięki skrzydłom, a osiem nóg Slejpnira symbolizuje jego szykość i możliwości poruszania się po ziemi, wodzie, w powietrzu i po piekle. U Ciebie ryba wygląda jak wygląda, bo wymyślając to, nie miałaś pojęcia, że jest inaczej. Dodanie powiek czy rozumu niczemu nie służy (ryba równie dobrze mogłaby powiek nie mieć – przecież ich otwarcie nic w jej postrzeganiu nie zmienia).

Autorko, a czemu się spodziewałaś? Że ktoś ochoczo zrobi coś, czego Tobie się nie chciało? No daj spokój.   Exturio, na litość Światowida – łabędź :) Swoją drogą żartowałeś z tym pływaniem i z tym "kto ją nazwał", mam nadzieję?

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

*czego się spodziewałaś

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Cholera, czasami z rozpędu walę takim regionalizmem. Wstyd! Z pływaniem nie żartowałem. Nawet mitologie są pod tym względem konsekwentne – jeśli coś pływa, jest w wodzie. U Słowian i Egipcjan u zarania dziejów była woda, nie mieli problemu z pytaniem "kto ją stworzył?". Jeśli jest pustka, to albo się z niej wyłania, albo się w niej trwa. Nie można pływać w nicości, tak samo jak nie można w niej chodzić ani latać. Co do nazwania: nie przyczepiłbym się, gdyby Autorka sama nie zwróciła uwagi na nazewnictwo. Mity są opowiadane: opowiadający i słuchający wie, czym jest ryba, bo albo jakąś widział, albo ktoś mu powiedział, pokazał itd. Natomiast Autorka wyraźni pisze: Była nią Ryba. Nie posiadała ona innego imienia, ponieważ nie było wówczas nikogo, kto mógłby ją nazwać, a zaraz potem: Lecz ona sama nie miała o tym pojęcia. Nie wiedziała, kim była. Logicznym pytaniem jest więc, dlaczego – jak sugeruje tekst – już wtedy nazwała się "Ryba"? Skoro już wtedy była nazwaną Rybą, kto ją tak nazwał?

Jeśli chodzi o pływanie, ja zrozumiałem to tak, że to jest odniesienie do metafory - mowa tutaj o oceanie mroku i nicości, więc logiczne jest, że Ryba po nim pływała. Gdyby ten "ocean" wyrzucić ze zdania, rzeczywiście ten czasownik należałoby zmienić. Z drugiej strony sam się zastanawiam, czy nie pasowałoby to bardziej do poezji.

https://eskapizmstosowany.wordpress.com/ - blog, w którym chwalę się swoją twórczością. Zapraszam!

"Ryba po nim pływała" – na pewno? ;)

Mee!

Po nim, w sensie po tym metaforycznym oceanie.

https://eskapizmstosowany.wordpress.com/ - blog, w którym chwalę się swoją twórczością. Zapraszam!

Ale ryba pływała po nim czy w nim?  :)

Mee!

E, czepiasz się, kózko. "Po nim" nie musi znaczyć "na wierzchu", choćby kiedy rakieta lata po całej galaktyce, to też rusza się w trzech wymiarach. Może gdyby w opowiadaniu się coś takiego pojawiło, to można by dyskutować, ale w komentarzu? E tam.

„Widzę, że popełnił pan trzy błędy ortograficzne” – markiz Favras po otrzymaniu wyroku skazującego go na śmierć, 1790

No ja wiem – ale tak dla żartów nie można? ;)

Mee!

Dla żartów wszystko można ;)

„Widzę, że popełnił pan trzy błędy ortograficzne” – markiz Favras po otrzymaniu wyroku skazującego go na śmierć, 1790

Też uważam, że wybór ryby jako opisywanego stworzenia ze względu na szereg absolutnie niepasujących detali nie był dobrym rozwiązaniem. Wrzucanie niedokończonych fragmentów mija się z celem, postaraj się dokończyć to opowiadanie i dopiero wtedy umieść już jako całość, bo na chwilę obecną można tylko odnieść się do kiepskiego wykonania, ale w żaden sposób do całego pomysłu.

Też kiedyś tworzyłem mity :)

Dziękuję, Gandalfie Bielecki ;). Jak dotąd większość reagowała na niego słowami "masakryczny", więc słyszeć takie słowa to miły wyjątek :).

Na szczęście chcialo mi się przeczytać komentarze, co wpłynęło na zmianę początkowego zdania o tekście. Rzeczona zmiana, zaznaczam, nie była radykalną – po prostu z wynurzeń Autorki poznałem genezę tekstu, co oddaliło zarzuty dotyczące Ryby, jej imienia i powiek. Poza tymi kwestiami tekst od początku podobał mi się – nie aż do zachwytu, ale tak zwyczajnie podobał. Trochę nostalgii, trochę poezji, tęsknota, a nie czyjaś krew, czyjeś ciało materiałem wyjściowym…

Ja również uważam tekst za całkiem przyzwoity. Nie jest mistrzostwem świata, ale ani razu podczas lektury nie czułem potrzeby wywrócenia oczami czy jej porzucenia. Pozostaje mi teraz tylko czekać na kontynuację historii Ryby.

Nowa Fantastyka