- Opowiadanie: EL Passo - Prolog - EL Passo

Prolog - EL Passo

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Prolog - EL Passo

 

Witam wszystkich!

 

Dopiero zaczynam swoją przygodę z pisaniem opowiadań. Chciałbym kiedyś napisać własną książkę, lecz jak każdy, muszę się jeszcze wiele nauczyć. Dlatego prosiłbym o porady i komentarze odnośnie tekstu poniżej. Życzę miłej lektury :D

 

Pozdrawiam,

EL

 

 

 

 

Prolog :

 

 

Z panującego mroku wyłonił się oddział dwudziestu ciężkozbrojnych jeźdźców. Byli oni wyposażeni w krótkie proste miecze oraz ciężkie, owalne tarcze okryte skórami wargów, z wyrytym na środku Jastrzębiem – Herbem Keralionu. Ich zbroje, po wielu już stoczonych bitwach, były okryte licznymi wgłębieniami, a każdy z wojowników siedział wyprostowany i czujny w siodle. Ich dowódca, młody, ale doświadczony Griffin, nie wyróżniał się zbytnio. Otrzymał tan sam zestaw wyposażenia, jak reszta oddziału. Nie licząc dwuręcznego miecza – spadku po jego zmarłym Ojcu. Drużyna była w podłym nastroju, ponieważ od wielu dni zmierzali w kierunku stolicy Nikobrezji zwanej Dubrią. Pięknego miasta, wbudowanego w znacznej mierze w skałę. Stolica tej krainy była jednym z większych miast handlowych, gdzie dziennie przez jej mury przejeżdżało wiele karawan i kupców ze swoimi drogocennymi towarami. Jednak ich głównym powodem do zmartwień było przeczucie niebezpieczeństwa towarzyszące im odkąd opuścili bezpieczne mury Eradim. Wtedy zaczęły się dziać dziwne i niepokojące rzeczy.

Tuż po wyruszeniu z gościńca napotkali przydrożną zielarkę, która ostrzegła ich przed kontynuacją wyprawy. Jak to zwykle bywa w takich przypadkach, mężczyźni puścili tę uwagę z wiatrem. Jednakże ziarno niepewności zostało zasiane. Emocje wzrastały, podczas, gdy na swym szlaku znaleźli dwa zmasakrowane i nabite na włócznie ciała: starego człowieka i młodej kobiety, najprawdopodobniej jego córki.

Od tamtego czasu niepokój narastał.

Griffin ściągnął wodze swojego wierzchowca i dał znać ludziom, aby zachowali szczególną ostrożność, ponieważ w tych lasach nie jest bezpiecznie. Otaczały ich wysokie, rozłożyste i obrośnięte starym mchem drzewa, których korony leniwie falowały na nocnym wietrze… Nagle dowódca kompanii wyczuł spięcie swojego konia, które zazwyczaj sygnalizowało zbliżające się niebezpieczeństwo, ale mogło też być skutkiem zmęczenia. Jechali bowiem od wielu dni z drogocennym i tajemniczym darem od władcy Keralionu dla nowego króla Nikobrezji. Griffin po raz kolejny przeczesał las wzrokiem. Przez mrok panujący w lesie, nic nie było widać. Jedyne dźwięki jakie słyszał, to szum liści, parskanie koni i szepty swoich ludzi. Po plecach przeleciał mu dreszcz. Rozejrzał się po raz kolejny. Nic…

 

– Simon – powiedział spokojnie – Jedź przodem i sprawdź teren…

 

Zamiast odpowiedzi usłyszał tylko drgania ziemi i ohydny odór. Tuż po tym zagrzmiał ogłuszający róg wojenny. Z cienia drzew wyłoniły się wielkie postacie odziane w skóry, kawałki pancerzy, z rogatymi hełmami. W wielkich łapach dzierżyły potężne topory bojowe i drewniane tarcze.

Orkowie!

Stwory ruszyły pędem w stronę ludzi z Keralionu. Konie zarżały w panice i stanęły dęba, zrzucając kilku jeźdźców. Po chwili, tratując ludzi, popędziły w przeciwną stronę, uciekając od niebezpieczeństwa. Jeden z nieszczęśników zaplątał się w strzemiona i pognał razem z nimi – jego wrzaski ucichły dość szybko.

Griffin otrzepał się z pyłu, szybko oceniając sytuację. Nie wyglądało to zbyt dobrze – pięciu wojowników leżało na ziemi stratowanych przez własne wierzchowce. Reszta w pośpiechu formowała szyk obronny do odparcia ataku nadciągającego wroga. Kątem oka zauważył dwóch orków biegnących w jego kierunku. Bez zastanowienia, płynnym ruchem wyciągając jednoręczny miecz oraz tarczę, rzucił się na przeciwników. Jednym potężnym ciosem rozpłatał wnętrzności pierwszego napastnika. Drugi był zbyt blisko by sparować jego atak. Zrobił szybki zwrot, dzięki czemu o włos minął się ze śmiercią, i uderzył na oślep. Usłyszał przerażający krzyk bólu, i Ork padł bez ruchu na trawę.

 

Nie odwracając się, pobiegł towarzyszom na pomoc. Zauważył, że Orkowie starali się otoczyć jego oddział. Rozejrzał się, w pośpiechu szukając luki, w którą mogliby uciec z resztą drużyny.

W oddali ujrzał starą strażnicę – gdzieniegdzie leżały jej kawałki porośnięte mchem lub inną roślinnością. W miejscu, gdzie kiedyś były okna, widniały teraz czarne dziury. Wieżę otaczał dość wysoki mur, ale brama była zbyt zniszczona czasem, alby stanowić jakiś opór dla najeźdźców.

 

– Nie wygląda zbyt imponująco, ale lepsze to, niż nic – mruknął pod nosem.

 

Spojrzawszy na swoich towarzyszy, stwierdził, że jeżeli zaraz nie podejmą próby ucieczki, zginą. Jeszcze raz szybko ocenił sytuację, i krzyknął:

 

– Wycofać się! Biegiem do wieży! Zostawcie rannych, im już nie pomożemy!

 

Wszyscy bez cienia sprzeciwu ruszyli do strażnicy wskazanej przez Griffina.

Niektórzy w biegu odwracali głowy i widzieli straszną rzeź, co skutkowało przyspieszeniem kroku. Gdy dotarli na miejsce, okazało się, że została ich ledwie połowa oddziału. Próbowali jak najszybciej zabarykadować się w środku. Używali wszystkiego, co mieli pod ręką. Gdy skończyli, część wycofała się na półpiętro, a reszta czekała z Dowódcą.

Teraz pozostało im tylko czekać na atak.

W środku panował półmrok – jedynie blady blask księżyca w pełni pozwalał rozróżniać przedmioty. Słychać był tylko szybki oddech wojowników i skrzypienie zbroi. Griffin wyjrzał przez okno – to, co zobaczył, zaparło mu dech w piersi.

 

Orkowie byli wszędzie…

 

Po prostu wylewali się z mroku ciemnego lasu. Powoli, bez pośpiechu, jakby napawając się strachem przeciwników, zajmowali pozycje.

Nie mieli szans na wygraną z tak licznym wrogiem, ale jak zginąć, to tylko w walce z Honorem.

 

– Panowie – powiedział Dowódca – Walczyć u waszego boku to dla mnie zaszczyt, ale niestety, dziś może być nasza ostatnia bitwa. Wiem, że zdajecie sobie z tego sprawę. – Przytaknęli wszyscy jednocześnie. – Dlatego proponuję zmówić modlitwę do naszego boga Księżyca. Niech da nam siłę w tej trudnej sytuacji.

 

Ktoś powoli zaczął nucić starą pieśń zwaną Nightmoon, która zawsze towarzyszyła im w modlitwie. Na ich twarzach widać było skupienie, powagę sytuacji. Po kilku minutach powietrze przeszył dźwięk rogu i wszyscy powoli otworzyli oczy pełne spokoju i opanowania.

 

– Tak więc, towarzysze broni, pokażmy tym pomiotom na co stać wojowników Keralionu…

Koniec

Komentarze

Zacznij od odkursowienia całości, plizzz. Pierwsze zdanie: "Z panującego mroku wyłonił się oddział dwudziesto ciężkozbrojnych jeźdźców. " – dwudziestu. Przeczytałem parę kolejnyc zdań. "…każdy z wojowników siedział wyprostowany i czujny w swoim siodle. " – w cudzym byłoby mu niewygodnie? :) "…nie wyróżniał się zbytnio. Jego uzbrojenie nie różniło się…" – powtórzenia. "…niebezpieczeństwa towarzyszące im odkąd opuścili bezpieczne…" – powt. Uważaj też na przecinki, na nadużywanie czasownika być. Duo pracy przed Tobą. Powodzenia. :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Czemu cały tekst jest kursywą? Jest trochę niewielkich błędów.

 

 

Z panującego mroku wyłonił się oddział dwudziesto ciężkozbrojnych jeźdźców. – dwudziestu.

 

nie wyróżniał się zbytnio. Jego uzbrojenie nie różniło się niczym – powtórzenie.

 

w znacznej mierze w skałę . – zbędna spacja przed kropką.

 

Stolica tej krainy była jednym z większych miast handlowych, gdzie dziennie przez jej mury przenikało wiele karawan – rozumiem, że te karawany dotykała Kitty Pryde? Raczej przejeżdżało.

 

Jednak, ich głównym powodem… – przecinek chyba zbędny.

 

napotkali przydrożną zielarkę , która ostrzegła  – zbędna spacja przed przecinkiem.

 

 Jednakże, ziarno niepewności zostało zasiane.  – ten przecinek też bym wycięła.

 

Od tamtego czasu, niepokój narastał. – tutaj też.

 

obrośnięte starym mchem drzewa, które leniwie falowały na nocnym wietrze… – drzewa falowały? Raczej ich korony. Żeby całe falowały, musiałyby być młode i cienkie.

 

Nagle, Dowódca kompanii wyczuł spięcie swojego konia – zbędny przecinek i dowódcę kompanii z małej litery.

 

 

– Simon! – powiedział spokojnie  – jak powiedział spokojnie, to skąd wykrzyknik?

 

Zamiast odpowiedzi poczuł tylko drgania ziemi i ochydny odór. – Odpowiedzi by nie poczuł, tylko usłyszał. I ohydny piszemy przez samo h.

 

Griffin otrzepał się z pyłu szybko oceniając sytuację. – przecinek przed "szybko".

 

Nie wyglądało to zbyt dobrze – Pięciu wojowników – po pauzie mała litera.

 

Rozejrzał się w pośpiechu szukając luki, w którą mogliby uciec z resztą drużyny. – gdzieś tu trzeba wsadzić przecinek. Albo po "rozejrzał się", albo po "pośpiechu".

 

– Nie wygląda to zbyt imponująco, ale lepsze to, niż nic – mruknął pod nosem. – całkowicie zbędne powtórzenie, wystarczy wyciąć pierwsze "to".

 

część wycofała się na pół piętro – półpiętro.

 

 to co zobaczył, zaparło mu dech w piersi. – przecinek po "to".

 

Nie mieli szans na wygraną z tak liczebnym wrogiem – wolałabym: licznym. Ta forma mi zgrzyta.

 

Wiem, że zdajecie sobie z tego sprawę – Przytaknęli wszyscy jednocześnie – dwie kropki, po "sprawę" i po "jednocześnie".

 

 

 

Jakoże jesteś tutaj nowy, to pewnie nie wiesz, że prologi, rozdziały pierwsze i fragmenty nie są ulubionymi tekstami na portalu. Dlaczego? Ponieważ mało kiedy można się doczekać kontynuacji. Bardziej strawne jest zakończone opowiadanie. Jeśli chodzi o treść, to niestety jest dla mnie bardzo mało atrakcyjna. Bardzo, bardzo typowe fantasy. Niczym nie ciekawi i nie zaskakuje. Nie obudziło we mnie ani cienia zainteresowania. Aczkolwiek warsztatowo zdecydowanie mogło być gorzej. Dlatego też moim zdaniem największą bolączką tego tekstu jest brak oryginalności.

Co do kursywy… wybaczcie, ale takie przyzwyczajenie :) Jeśli chodzi o uwagi to faktycznie nie zauważyłem tych błędów. Dziękuję za poświęcony czas :)

Możesz je jeszcze poprawić, masz 24 godziny na edycję dodanego tekstu.

Błędy właśnie zaczynam poprawiać, jednak nie mam pomysłu jak zaciekawić czytelnika. 

Ja tylko wyraziłam moją opinię, może innym się bardziej spodoba. W końcu klasyczne fantasy ma wielu fanów. A jak wspominałam, dla mnie głównym problemem jest to, że przestawiona scena jest schematyczna i typowa. Nie ma w niej nic charakterystycznego, co czyniłoby ją bardziej "twoją", odróżniając od setki innych. Nie mogę zasugerować konkretnego rozwiązania fabularnego, to w końcu Twoje opowiadanie. Po prostu musisz wymyślić coś oryginalnego, bardziej oryginalnego od ataku orków na jakiś oddział.

Rozumiem, dziękuję za opinię. :)

Napisane tak sobie. Moja rada – jeśli zaczynasz przygodę z pisaniem, nie pisz od razu powieści. Jeśli chcesz się uczyć pisać, to najłatwiej na opowiadaniach. Pisząc krótkie, zamknięte formy, dużo łatwiej jest nauczyć się konstruowania fabuły i w ogóle wszystkiego ; )

     W czasach, kiedy używano mieczy, tarcz i oszczepów, panowała taka oto zasada: nocami się nie jedzie albo idzie gdzieś tam.  Noc służy do wypoczynku – ludzi i koni. Trzeba coś zjeść i się potem wyspać. Nalezy o tym pamiętać, jezeli pisze się coś w kliamcie takiego świata.       Typowa opowieść. Po co tyle opisów uzbrojenia?       Pozdrówko. 

Ja przede wszystkim życzę cierpliwości, drogi autorze. Nie pisz powieści, zacznij od opowiadań. A jak już zaczynasz, to skończ. A potem odłóż tekst na jakieś dwa tygodnie i do niego nie zaglądaj. Przez ten czas możesz przeczytać ze dwie książki. Potem zajrzyj do tekstu i go popraw. Dopiero wtedy wrzuć go tutaj i znoś mężnie wszelką krytykę, bo pomoże Ci się ona rozwinąć. Na razie jest, niestety, niedobrze.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Po pierwsze – początkowe opisy. Za dużo nazw, za dużo szczegółów, które nic nie wnoszą do akcji. Czytelnika nie będzie interesowała jak się nazywa jakas odległa stolica, tylko to, co tu i teraz – ale nie trzeba dokładnie opisywać co kto ma na sobie. Pozostaw wyobraźni czytelnika trochę pola do popisu, nie męcz go. A jak już coś opisujesz – nie zaprowadzaj chaosu. Pisz o jednej rzeczy, a nie kilku naraz.   "Zamiast odpowiedzi usłyszał tylko drgania ziemi i ohydny odór." – jak się słyszy ohydny odór? A drgania ziemi raczej się jednak wyczuwa?   Skąd ta tendencja do pisania niektórych wyrazów wielkimi literami? Ojciec, Honor, Dowódca…   I dialogi nieprawidłowo zapisane.   Ogólnie fragment krótki, wiele się nie dzieje, trudne to do ocenienia. Napisane przeciętnie, ale dopóki nie pokażesz nam zamkniętej całości, nie doczekasz się prawdziwie pomocnych komentarzy.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Przed pisaniem powieści, trzeba najpierw nauczyć się poprawnie pisać krótsze teksty. Powyższy fragmnet jest napisany słabo. Musisz dużo czytać, pracować nad stylem i zdecydowanie odpuścić sobie pompatyczną epickość.   Pozdrawiam.

Szczerze powiedziawszy, opowiadanie od samego początku odstrasza. Widać, że zdania sklecone są przez kogoś, kto dopiero zaczyna przygodę z pisarstwem, ale to byłoby jeszcze do przeżycia – najbardziej od tekstu odpycha to, że chcesz przekazać czytelnikowi zbyt wiele informacji w zbyt krótkim fragmencie tekstu. Rozumiem, że chcesz zapoznać czytelnika ze swoim światem i jak najszybciej zapoznać go ze swoją wizją, ale informacje trzeba dawkować. Pomyśl o tym w ten sposób – jeśli wyłożysz wszystkie karty na stół od razu, nie będzie czym zaskoczyć odbiorcy później.   Ogólnie to również przychylam się do sugestii przedpisców – ćwicz i ucz się rzemiosła na krótszych formach literackich. Pisanie powieści już teraz będzie na dłuższą metę jedynie stratą czasu.

Nowa Fantastyka