- Opowiadanie: kastorak - Purificatio - Kapitulum I - Via Conversionis

Purificatio - Kapitulum I - Via Conversionis

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Purificatio - Kapitulum I - Via Conversionis

 

Część I

 

„Strażnik światów”

 

 

 

Nieznajomy szedł łanami dojrzałego, złotego zboża. Wędrował tak, aż w końcu wszystko zaczęło zanikać. Pozostała jedynie nieskończona, czarna pustka. Nieznajomy był przerażony i nie wiedział, gdzie się znajduje i co ma począć. Zbierało mu się na płacz. Obcy poczuł nagle chłód. Przybysz ubrany był jedynie w białą, jak mleko, szatę.

 

– Hej! – wrzasnął nagle – Hej! Hej! Gdzie ja jestem?

 

Głos rozchodził się jedynie echem. Nagle nieznajomy usłyszał.

 

– Witaj! Obcy rozglądał się, ale nikogo nie widział. Znienacka ukazał się przybyszowi blond włosy mężczyzna, w czerwonym płaszczu i mieczem przepasanym przez prawy bark.

 

– Kim jesteś? – spytał nieznajomy.

 

– Milcz duszo! – rzekł gniewnie blond włosy – masz mnie słuchać. Będziesz mógł zadawać pytanie kiedy skończę. Rozumiesz?

 

– Rozumiem – odrzekł przerażony nieznajomy.

 

Blond włosy wyjął zza pazuchy zwój, po czym rozwinął go i pojął czytać.

 

– Ja Dante, syn Spardy, łowca demonów i dusz piekielnych próbujących uciec z Inferno. Ja, ten co kieruje dusze do Nieba, Piekła albo do Czyśćca. Z zarządzenia Boga, mam za rozkaz kierować Cię Tomasie do Inferno, mimo tego, że byłeś dobrym człowiekiem. Jednak zabieram twą duszę z racji tego, że zauroczony w Evie, zabiłeś podstępnie jej ukochanego Rogera, ukrywając to przed nią, po czym związałeś się z nią żyjąc w grzechu pychy, zawiści, zemsty, zazdrości. Złamałeś też dwa przykazania Boże. Nie zabijaj i nie pożądaj żony bliźniego swego. Jednakże z racji, że Bóg nasz jest miłosierny, chce Ci Tomasie dać szansę na nawrócenie. Przysługuje Ci to, ponieważ nie umarłeś, a w wypadku samochodowym uszkodziłeś głowę i wpadłeś w śpiączkę. Twoja dusza wyszła z Ciebie i zawędrowała na Dantejskie Pola, to te łany zboża którymi szedłeś. Trafiają tu duchy tych, którzy nie umarli, ale wychodzą z nich bo popełnili jakiś grzech. Wtedy anima ma szanse do nawrócenia i rozmawia ze strażnikiem tego miejsca, znakomitym poetą i twórcą włoskim, Dante Alighieri. Dostaje nauki i pouczenia, ale jeżeli dusza popełniła grzech ciężki trafia z tego miejsca do mnie i przebywa drogę Purificatio. I jeżeli jej się uda to wróci do ciała i po śmierci zostanie zbawiona, a jeśli nie, dusza nie wróci do ciała i zostanie potępiona na wieki. Tomasie, popełniłeś wiele ciężkich grzechów, więc musisz iść ze mną.

 

Tom nie wiedział, co odpowiedzieć. Po plecach przeszły mu ciarki. Przerażony nie mógł wypowiedzieć żadnego słowa, jedyne co zrobił to kiwnął głową, że rozumie.

 

– Dobrze – rzekł Dante – teraz przedstawię Ci pierwsze z trzech powierzonych tobie zadań. Zaczynamy Purificatio.

 

Blond włosy wyjął kolejny zwój i zaczął go czytać.

 

– Zostaniesz teraz przeniesiony do Piekła. Tam spojedynkujesz się ze Sfinksem.

 

– Ale przecież nie mam tyle siły i żadnej broni, aby go pokonać – rzekł zaniepokojony Tom.

 

– Spokojnie. Będę towarzyszył Ci w wędrówce, a ze Sfinksem zmierzysz się posługując się inteligencją.

 

Po tych słowach Dante uniósł rękę i pstrykając trzykrotnie palcami, przeniósł ich do Piekła.

 

 

 

 

 

Część II

 

„Sfinks”

 

 

 

Kiedy dotarli do Piekła dookoła otaczały ich płomienie. Obok nich chodziły dusze potępionych. Słychać było ich krzyki i jęki. Tomas był pełen przerażenia. Dante uspokajał go dodając mu otuchy w dalszej wędrówce. Szli ścieżką kolumnad. Na słupach ukazane były płaskorzeźby związane ze scenami piekielnymi. Ogień co chwile buchał obok wędrujących.

 

Tymczasem Tomas, idąc za Dante, przyglądał się złowrogo pobłyskującemu mieczowi. Z tą bronią wiąże się pewna legenda. Mówi ona, że ostrze to Dante dostał od swojego ojca, wielkiego demona Spardy, który pilnował wyjścia z Inferno. Miecz nosił nazwę Rebeliant albo Rebelion.

 

Głowica była zdobiona posrebrzaną czaszką. Ostrze zaś wykute zostało z nieznanego nikomu stopu. Mimo, że cienkie i lekkie, to jednak wytrzymałe i za jednym zamachem można było ściąć głowę.

 

Z samym Dante wiąże się pewna ciekawostka. Jest on pół demonem, pół człowiekiem, ponieważ zrodziła go śmiertelna kobieta, którą potem zabiły biesy piekielne.

 

– Dotarliśmy – rzekł blond włosy strażnik, wyrywając Tomasa z zamyśleń o mieczu. Podobało mu się jak miecz błyszczy się w płomieniach na plecach Dantego.

 

Tom spojrzał przed siebie. Ujrzeli tam świątynie całą ze złota. Pod jej dachem spoczywał Sfinks.

 

Był to stwór o głowie kobiety i uskrzydlonym tułowiu. Bestia leżała spokojnie i przyglądała się przybyszom. Dante i Tom podeszli bliżej Sfinksa. Potwór nic nie mówił, jedynie obserwował kroczących ku niemu. Blond włosy strażnik rzekł.

 

– Oto twoje zadanie Tomasie. Podejmiesz pojedynek na zagadki. Ja tymczasem będę się wam przyglądał. Zaczyna Sfinks.

 

Tomas wiedział, że łatwo wygra, ponieważ już od dziecka lubił zagadki i był w łamigłówkach najlepszy.

 

Sfinks westchnął głośno, po czym zadał pytanie.

 

– Co to za zwierzę, które rano chodzi na czterech nogach, w południe na dwóch, a wieczorem na trzech?

 

Tom się zastanowił. Znał odpowiedz, słyszał już to kiedyś.

 

– To człowiek.

 

– Znakomicie – rzekł Sfinks – teraz twoja kolej.

 

Tom zaczął się zastanawiać, wiedział że kiedy pokona Sfinksa, wtedy przybliży się do zwycięstwa i powróci do Evy.

 

– No szybciej tam – ponaglał go stwór. A może wyrwę miecz i ubiję tę bestię. Zrobię tak, jak z Rogerem i po sprawie. Tak właśnie zrobię, pomyślał sobie Tom.

 

Tomas uderzył z całej siły Dante w brzuch, po czym chwycił jego miecz i szybkim ruchem, wbił Sfinksowi ostrze między oczy. Krew trysnęła na boki, brudząc białą szatę Toma. Sfinks ryczał z bólu. W pewnym momencie stwór zaczął świecić, coraz jaśniej i jaśniej. Nagle w ułamku sekundy bestia roztrysnęła się w drobny pył. Tomas nie wiedział co ma teraz zrobić i powiedzieć. Nie był pewien czy wykonał zadanie, przecież w końcu wykonał polecenie, Użył inteligencji.

 

Tymczasem Dante podniósł swój miecz i przewiesił go przez ramię. Podszedł do Tomasa i rzekł.

 

– Wiedziałem, że tak uczynisz. Zadanie zaliczone. Użyłeś inteligencji. Po tych słowach, Tom się cieszył, ale mina jego zrzedła, kiedy blond włosy dalej kontynuował wypowiedź.

 

– Zrobiłeś podobnie z Rogerem, aby zdobyć coś czego pragniesz z całych, potrafisz zabić. W tym przypadku Sfinks nie miał nikogo, kto za nim by tęsknił, płakał, wspominał. Nie był dla kogoś wszystkim, kimś bardzo ważnym. I jeszcze jedno, Rogerowi życia już nikt nie zwróci, a Sfinksa w każdej chwili Lucyfer może wskrzesić. A jaka z tego płynie nauka? Myślałeś tylko o sobie. Nie baczyłeś na Evę. Chciałeś uszczęśliwić tylko siebie. Zabijając Rogera, sprawiłeś ból matce, która go urodziła i kochała, ojcu, który go wychował i kochał z całych sił. Jednak szczególny ból sprawiłeś Evie, która go kochała i to bardzo mocno. On był dla niej wszystkim. Ty, odebrałeś Rogerowi szczęście, rodzinę i miłość. Co on był Ci winien? Tak samo jak Ty, miał marzenia. Był na drugim roku studiów, tak samo jak Ty. Mógł zostać cenionym lekarzem. To miłość Cię zaślepiła i to chora miłość. Ile szkody wyrządziła? To tyle co mam do powiedzenia.

 

Tomas zaczął płakać, powoli rozumiał swój błąd. Teraz dopiero przejrzał na oczy. Zrozumiał, ile złego uczynił. Tom nie potrafił wydobyć z siebie żadnego słowa. Dante położył mu dłoń na ramieniu i rzekł.

 

– Nie płacz już, zachowaj łzy na koniec. Przed tobą jeszcze dwa zadania. Zachowaj na nie siły.

 

Tom otarł łzy i uspokoił się, a blond włosy jednym ruchem oczyścił szatę z krwi. Stała się zupełnie nowa, bielutka jak mleko. Dante przemówił po raz drugi.

 

– Teraz Ci coś pokarzę, zanim wykonasz swe ostatnie dwa zadania. Coś, z czego będziesz musiał wyciągnąć wnioski. Coś co Cię nauczy i ochroni przed ponownym popełnieniem grzechu.

 

Tomas spojrzał na Dantego z niepokojem w oczach i zapytał.

 

– Gdzie teraz idziemy?

 

– Zaraz się dowiesz. Po tych słowach Dante uniósł dłoń, pstrykając trzykrotnie palcami. W mgnieniu oka obaj zniknęli. Tymczasem Lucyfer wskrzesił Sfinksa, który powrócił do świątyni. Stwór leżąc sobie spokojnie pod dachem, przyglądał się buchającym, płomieniom piekielnym i wędrującym duszom potępionych, słuchając ich jęków i zgrzytania zębów.

 

 

 

 

 

Część III

 

„Drugi krąg piekła”

 

 

 

Dante wraz z Tomasem przenieśli się przed bramę, która prowadziła do drugiego kręgu piekieł. Wrota zdobione były scenami grzechu, za które dusze tu cierpiące zostały skazane. Drugi krąg piekła nosił nazwę „Sensualitas”.

 

Dante zakołatał do bramy. Nagle wierzeje się otworzyły, a oczom przybyszy ukazał się Minos.

 

Był to sędzia piekieł, przypominający starego człowieka z siwizną na głowie oraz szarą, długą brodą. Ubrany w czarną szatę, przepasaną purpurowym pasem. Minos rozpoznając przez zapach rodzaj popełnionego grzechu, kierował grzeszników do różnych kręgów piekła.

 

Gdy tylko sędzia ujrzał Dantego, rzekł.

 

– Kogoś mi tu przyprowadził? Minos pociągnął kilka razy nosem i dodał. – Grzesznik drugiego kręgu, dobrze tu trafił, daleko nie będzie musiał iść, ale po co Ty tutaj Dante?

 

– Minosie zostaw go, jest tutaj, bo przechodzi Purificatio. Chcę mu pokazać, co tu się dzieje, aby nigdy w tym kręgu nie został potępiony.

 

Tomas uważnie się przysłuchiwał. Nie wiedział co go tam czeka, był przestraszony. Nie wiedział, co tam ujrzy. Serce mu biło, a ciarki przebiegły mu po plecach.

 

– Dobrze Dante, idźcie – Minos odsunął się na bok, by przybysze mogli wejść do środka kręgu. Zeszli schodami do głównej jego części.

 

Gdy dotarli na miejsce Tomas wielce się przeraził. Wszędzie wiał wielki wicher, smagający duszami zmysłowymi, rozdzielając je kiedy próbowały być razem. Inne animy były do połowy unieruchomione w skale, każda z zakochanych naprzeciwko siebie. Kiedy próbowały wyciągnąć do siebie dłoń, aby się dotknąć, nie mogły, bo zawsze brakowało kilku milimetrów. Cierpieli przez to straszne męki. Kiedy dusze zmysłowe próbowały ze sobą rozmawiać, przychodził do nich demon piekielny i krzyczał z całych sił, aż głowy im pękały, przynosząc przy tym straszny ból.

 

Tomas był przerażony tym, co tutaj się dzieje. Wiedział, że jeśli się nie nawróci czeka go to samo. Jego serce ze strachu waliło jak oszalałe. Drżał cały z przerażenia.

 

Tom spostrzegł tu znane mu dusze. Między innymi zobaczył ducha Kleopatry VII, Dido, Semiranidy, Tristana, Achilla oraz Parysa i Heleny. Ale nie to chciał pokazać mu Dante, chodziło mu o coś zupełnie innego.

 

– Idź za mną – rzekł blond włosy towarzysz. Tomas kiwnął jedynie głową, że rozumie. Dante prowadził go wąskimi, krętymi ścieżkami, poprzez wąwóz między skałami z wystającymi do połowy duszami, które jęczały okropnie, nawołując siebie.

 

 

„Gdzie jesteś kochany?”

„Moja miła gdzie jesteś?”

 

 

 

Tom nie mógł znieść tych wrzasków. Był przerażony. W końcu jednak dotarli do celu swej wędrówki. Na skraju ścieżki znajdowało się lustro.

 

– Spójrz w nie – rzekł Dante – i się przyjrzyj.

 

Tomas spostrzegł swoje odbicie, lecz inne niż w rzeczywistości. Ubrany był w jeansy i czarną bluzę z kapturem. W ręku trzymał nóż. Wszystko ogarniała ciemność. Tom ukrywał się w ciemnej uliczce. Był przyczajony jak tygrys na swoją ofiarę. Gdy Tomas ujrzał Rogera w świetle latarni, nagle wyskoczył i dźgnął go trzykrotnie. Chłopak upadł zalewając się krwią krzycząc coś niezrozumiale.

 

Zmarł.

 

Tom w tym czasie wyrzucił nóż do śmietnika i uciekł ciemnymi uliczkami do swego domu.

 

W lustrze ukazała się pełnia, cała była we krwi, bólu, rozpaczy i cierpieniu.

 

Po tym wszystkim w odbiciu pojawiła się Eva, rodzice Rogera, ksiądz Donatello i inni ludzie. Odbywał się pogrzeb. Trumna z ciałem Rogera, spuszczana była powoli w dół do grobu. Płakała Eva, rodzice zmarłego i wszyscy inni dookoła. Były to krwawe łzy, pełne bólu, smutku i cierpienia.

 

Tom nie mógł na to patrzeć, schował twarz w dłonie i zaczął płakać. Nie potrafił tego wszystkiego znieść. Dopiero teraz zrozumiał, ile zła spowodował, a przecież był dobrym człowiekiem, nigdy nikogo nie zabił, żył zgodnie z naukami Chrystusa, aż do tej pory. Zaślepiła go chora miłość, która pociągnęła za sobą konsekwencje i pozbawiła życia Rogera, życia, którego nikt nie zwróci.

 

Dante klasnął dwukrotnie w dłonie i cały obraz z lustra znikł, pozostawiając jedynie ich odbicie.

 

– Uspokój się – rzekł blond włosy strażnik, kładąc Tomasowi dłoń na ramieniu. – Płaczesz, bo zrozumiałeś swój błąd. Tom powoli otarł łzy, pociągnął kilka razy nosem, wziął głęboki oddech i był już spokojny.

 

– Nie muszę Ci tego tłumaczyć – ciągnął dalej Dante – chyba mnie rozumiesz. Już wcześniej to przerabialiśmy. Nie rozumiem jednego, dlaczego nie dotarło to do Ciebie wcześniej. Czemu twoje sumienie nie mówiło Ci, że robisz źle, wszakże ginie drugi człowiek. Przecież byłeś dobry, ale dopiero teraz widzisz jak działa Lucyfer. Wziął Cię na podstęp. Dał Ci szczęście na ziemi, ale w zamian po twej śmierci zabierze twoją duszę na wieczne potępienie.

 

– Dante? – odezwał się Tomas.

 

– Tak.

 

– Możemy już wracać, mogę powrócić na ziemię, tam, do własnego ciała? Proszę nie mogę znieść tego cierpienia.

 

Dante uśmiechnął się delikatnie, po czym spoważniał.

 

– Widzę, że dalej nie rozumiesz. Powiem Ci jedno. Eva zniosła większe cierpienie, to i Ty zniesiesz swoje. Już niedługo to skończymy. Jeszcze dwa zadania. Dwa ostatnie. Dobrze Tomasie?

 

Tom nic nie odpowiedział, tylko kiwnął głową, że rozumie. Dante uśmiechnął się i rzekł.

 

– Spieszmy się, bo mamy spotkanie z pewną osobą, którą znasz, że tak powiem, bardzo dobrze.

 

– Kto to będzie?

 

– Dowiesz się jak tam dotrzemy. Tom domyślał się, że może spotkać Evę, ale z racji tego, że byli w zaświatach, wykluczył tę myśl. W głowie miał tylko jedno. Bał się, aby tą osobą, którą mieli spotkać, nie był Roger.

 

 

 

 

 

Część IV

 

„Roger”

 

 

 

Dante i Tomas znaleźli się przed kolejną bramą. Na górze widniał napis.

 

 

„Spoczywają tu dusze, które nie zasłużyły na Piekło,

ani te, które nie zasłużyły na Niebo”

 

 

 

Tom domyślił się, że za tą bramą, może znajdować się tylko i wyłącznie Czyściec. Dante otworzył wrota. Gdy tam weszli, ujrzeli dusze pokutujące. Wszystkie ubrane były w szare szaty pokutne, które drapały ciało oraz korony cierniowe, które raniły głowę. Każda dusza na swym odzieniu miała czerwone plamy. Im było ich więcej, tym większa stawała się liczba grzechów do odpokutowania w Czyśćcu.

 

Tomas powoli domyślał się, że może znajdować się tutaj dusza Rogera. Tylko nie wiedział dlaczego. Od początku był dobrym człowiekiem. Powinien od razu trafić do nieba.

 

Dante wraz z Tomem, ruszyli przed siebie wędrując między duszami, każda z nich miała różną ilość plam, mimo to wszystkie odmawiały jedną modlitwę.

 

 

„Za swe grzechy przepraszamy,

Więc cierpliwie pokutujemy.

Panie nasz, gdy odbędziemy

swe kary, czyści się staniemy

i godnie wejdziemy do Nieba,

bo Ciebie chwalić chcemy, tego nam potrzeba”

 

 

 

Gdy tak wędrowali mijając kolejnych pokutników, ujrzeli miedzy nimi Rogera.

 

Różnił się od innych dusz. Jego szata była porwana. Widać było trzy rany od dźgnięcia nożem, które kąsały muchy, powodując przy tym wyciek bardzo dużej ilości krwi, a także gnicie ducha. Roger cierpiał przez to straszne męki. Znosił te męczarnie z racji tego, że kiedy trzy razy został dźgnięty nożem, bluźnił przeciw Bogu trzykrotnie tymi słowami.

 

 

„Boże, czemu mi to robisz,

czemu mnie tak karcisz?

 

 

 

Prawda jest taka, że Tom zabił nie z rozkazu Boga, lecz Lucyfera, więc dlatego Roger musi pokutować za fałszywe oskarżenia Boga. Wielkie jest miłosierdzie Ojca, więc z tego powodu Roger nie został zesłany do Piekła, tylko w szczególny sposób odpokutowywał grzechy w Czyśćcu.

 

Tomas widział cierpienia Rogera i był świadomy, że to wszystko jego wina. Ponownie jego serce ogarnęła rozpacz, zaczął płakać, pełen łez rzekł do Dante.

 

– Nie zniosę tego dłużej. Zrozumiałem swój błąd, widzę jak wiele zła uczyniłem. Chcę to wszystko naprawić. W tym momencie Tom uklęknął i się przeżegnał. – Boże, usłysz mnie. Chcę zwrócić mu życie, chcę zwrócić mu Evę, gdybym mógł tylko cofnąć czas. Boże przyrzekam.

 

I nagle na duszę Rogera padła wielka światłość. Jego rany zaczęły się goić, a ciało uniosło się do Nieba, po chwili zniknęło w wielkiej chwale. Wszystko poczęło zanikać, a Dante z Tomem znaleźli się z powrotem, między złotymi łanami zboża. Blond włosy towarzysz rzekł.

 

– Oto było twe drugie zadanie. Zdobyć się na to, aby oddać to, co zabrałeś, to co było dla Ciebie wszystkim.

 

Tom przysłuchiwał się z niedowierzaniem.

 

– Trzecim zadaniem było nawrócenie. I udało Ci się wykonać wszystkie polecenia dane od Boga. Przeszedłeś drogę przemiany. Purificatio ukończone! Dzięki Tobie, Bóg nie cofnął czasu, ale bieg wydarzeń. Poznałeś Evę, ale się w niej nie zakochałeś. Do zabójstwa Rogera nie doszło, nie odbył się jego pogrzeb, a Ty obudzisz się w szpitalu, nie z racji wypadku samochodowego, lecz z tego, że potknąłeś się o zabawkę i uderzyłeś głową w ścianę, nabijając sobie przy tym dużego guza. Potem straciłeś przytomność i wpadłeś w śpiączkę, która trwała tydzień.

 

Tom był oszołomiony tymi słowami i nie wiedział, co powiedzieć. Dante, więc kontynuował dalej.

 

– Teraz, gdy klasnę dwukrotnie w dłonie, obudzisz się w szpitalu pamiętając, że Roger żyje i jest związany z Evą, a Ty nie masz dziewczyny i nadal jej poszukujesz. Tto, co tu się wydarzyło, ta cała twa podróż, rozpłynie się i nic, ale to nic a nic, z niej nie zapamiętasz, jakby się to nie wydarzyło.

 

Kiedy Dante skończył mówić, klasnął dwukrotnie w dłonie i wnet wszystko zniknęło, wraz z nim i złotymi łanami zboża, a dusza Toma zasnęła i powróciła na Ziemię, wchodząc z powrotem do jego ciała.

 

 

 

 

 

Część V

 

„Epilog”

 

 

 

Tom po tygodniu wybudził się ze śpiączki. Jego rodzice ucieszyli się, że ich syn powrócił do zdrowia. Nie wiedzieli jednak, że takie uderzenie w głowę, mogło pociągnąć za sobą takie komplikacje. Nie to jednak było ważne. Rodzice ucieszyli się, że Tomowi nic nie jest, jedynie ma dużego guza i za dwa dni wyjdzie ze szpitala.

 

Jak się później okazało, Tomasowi spodobała się młodziutka, czarnowłosa, pielęgniarka, która się nim opiekowała. Miała na imię Lilly.

 

Kiedy Tom wyszedł ze szpitala i gdy był gotowy do odjazdu, włożył torbę do samochodu i kazał, aby jego tata poczekał. Wrócił do Izby Przyjęć, zapytał o Lilly i gdy powiedziano mu, że jest w pokoju lekarskim, ucieszył się i poszedł tam. Następnie poprosił ją na chwilę i rzekł do niej.

 

– Panno Lilly – Tom zaczerwienił się, po czym dodał – Pani mi się podoba i chciałbym się z Panią umówić na randkę.

 

Pielęgniarka zarumieniła się i powiedziała.

 

– Zgoda, w zasadzie to Pan też przypadł mi do gustu.

 

– Przejdźmy na Ty. Tomas jestem.

 

– Lilly. To, kiedy Pan… przepraszam… Tomie idziemy i gdzie?

 

– Jutro. O osiemnastej, w tej małej restauracji „Rose” obok domu handlowego. Zgoda? Przyjadę po Ciebie.

 

– Zgoda. Mieszkam na St. Patrick Avenue 14.

 

– O, to przecznicę dalej od mojego mieszkania. Zgoda. No to do zobaczenia. I gdy Tom miał odchodzić Lilly wzięła go za rękę i pocałowała go w policzek. – Pa. Chłopak zaczerwienił się i pełen radości odszedł, z kwitnącym w nim uczuciu.

 

Następnego dnia, o umówionej godzinie i miejscu, spotkali się na randce. Wszystko się udało, Tom przyniósł kwiaty, kolacja była bardzo smaczna. Po zakończonej randce, odwiózł Lilly do domu, a tam pocałował ją namiętnie. Uczucie w nich kwitło. Szybciej niż się spodziewali. Spotykali się po tym wszystkim regularnie, co każdą sobotę. Pisali do siebie smsy. Tom odwiedzał ją w szpitalu. Wszystko to trwało trzy lata. Tomas skończył studia, podjął prace w banku i postanowił, że oświadczy się Lilly i tak się stało. Cztery miesiące później pobrali się.

 

Małżeństwo układało się, rok później urodził mu się syn. Nadał mu imię Chris. Cała rodzina żyła w szczęściu i dostatku, a Tom nieświadomy, że dokonał Purificatio, żył czyniąc dobre uczynki i chwalił Boga codziennie, w niedziele i święta. Dopiero teraz poznał, czym jest prawdziwa miłość i czym różni się od tej chorej, która może pociągnąć za sobą chęć popełnienia grzechu.

 

W życiu nie jest tak, że nie ma ludzi nieomylnych. Wszyscy popełniamy błędy i chcemy je jak najszybciej naprawić. Tak samo jest z grzechami, każdy jakiegoś się dopuścił, wtedy człowiek szuka nawrócenia. Celem jest, abyśmy zrozumieli swój błąd i żeby był on dla nas przestrogą w życiu doczesnym, żebyśmy nie popełnili błędu ponownie, i doszli tam gdzie Bóg chce, abyśmy osiągnęli życie wieczne w Domu Ojca.

Koniec

Komentarze

Językowo to jest na poziomie szkoły, i to niekoniecznie średniej. "Znienacka ukazał się przybyszowi blond włosy mężczyzna, w czerwonym płaszczu i mieczem przepasanym przez prawy bark" to tylko jeden z przykładów. Albo "Wielki wiatr smagający duszami". Auć. Poza tym dość idiotyczne jest tytułowanie bohatera "nieznajomym". Dla kogo on jest taki nieznajomy? Dla czytelnika? No patrzcie, całkiem, jak każdy inny bohater na początku opowiadania. I jeszcze to uroczo nastoletnie określanie postaci za pomocą koloru włosów (blędnie zapisanego na dodatek). Radzę czytać książki, a nie opcia na blogaskach. Egzaltacja źle robi tekstom. Zdania typu "Były to krwawe łzy, pełne bólu, smutku i cierpienia" brzmią świetnie, jak się ma tych -naście lat, ale bardziej dorośli czytelnicy albo wzruszą ramionami, albo – co gorsza – się zaśmieją, ponieważ piętrzenie dramatyzmu łatwo przeradza się w niezamierzoną parodię. No i jeszcze drobna, ale istotna sprawa: zaimki osobowe i zwrotne piszemy wielką literą tylko w korespondencji albo, ostatecznie, jeżeli bohater się modli. Szczegółami pewnie zajmą się Regulatorzy, Exturio albo AdamKB. :-)

Ja bym chętnie przeczytał opowiadanie o błądwłosej nieznajomej.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

A tak w ogóle, jak obstawiacie: będzie kolejny Toshio czy BoomC? ;-)

Niestety muszę zgodzić się z Achiką. Źle zapisujesz dialogi, stawiasz niepotrzebnie spację przed przecinkiem, ogólnie masz problemy z interpunkcją. Jednak największym zmartwieniem jest gramatyka.   Nieznajomy był przerażony i nie wiedział, gdzie się znajduje i co ma począć. Zbierało mu się na płacz. Obcy poczuł nagle chłód. Przybysz ubrany był jedynie w białą, jak mleko, szatę.   To miłe, że pamiętasz o tym, aby określać podmioty, jednak musisz nauczyć się konstruować zdania tak, aby nie musieć tego robić w trzech na cztery kolejne zdania. W trzecim zdaniu słówko „obcy” nie jest potrzebne, a wręcz sugeruje, jakbyś mówił nagle o kimś innym.

Oraz nie „poczuł nagle chłód”, ale „nagle poczuł chłód”. Kolejna sprawa: najpierw powinieneś określić ubiór postaci, albo poczekać z tym na bardziej dogodne miejsce – tutaj to nie ma sensu: opisujesz emocje bohatera, a potem nagle mówisz nam, jak był ubrany. Byłoby o wiele łatwiej, gdybyś przestał używać słowa „nieznajomy”, „obcy”. Dla kogo jest obcy, komu nieznajomy? Tak jak napisała Achika, to nie jest potrzebne. Użyj określenia „postać”, „człowiek”, itd.   Nagle nieznajomy usłyszał.

 

– Witaj! Obcy rozglądał się, ale nikogo nie widział. Znienacka ukazał się przybyszowi blond włosy mężczyzna, w czerwonym płaszczu i mieczem przepasanym przez prawy bark.   Dwukropek po usłyszał. Poprzednio potrafiłeś dodać myślnik, aby oddzielić kwestię mówioną od narracji, dlaczego teraz tego nie zrobiłeś?   Dalej nie chce mi się wymieniać, ale jest tu pełno niedociągnięć i błędów.     Achiko – oceniam, że to po prostu początkujący autor. Dlaczego od razu miałby byś jak jeden z tamtych dwóch?

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Ja oceniam, że to autorKA. :-) A jeśli chodzi o reakcje – chyba trochę już mam uraz (nawet mimo tego, że pod niektórymi nowszymi opowiadaniami nawet nie zabierałam głosu).  

Nieznajomy szedł łanami dojrzałego, złotego zboża. Nieznajomy dla kogo? Narratora? Toż to ekstrawagancja, wszystkowiedzący narrator, a swojego bohatera nie zna. Chodzenie łanami też jest dość nowatorskie.   Wędrował tak, aż w końcu wszystko zaczęło zanikać. Pozostała jedynie nieskończona, czarna pustka. Nieznajomy był przerażony i nie wiedział, gdzie się znajduje i co ma począć. Zbierało mu się na płacz. Strasznie drętwe i płytkie jak na opis stanu zagubienia, dezorientacji i załamania psychicznego (?), ale od biedy jakoś można przełknąć.   Obcy poczuł nagle chłód Znów – obcy dla kogo?   Przybysz ubrany był jedynie w białą, jak mleko, szatę Przecinki.   – Hej! – wrzasnął nagle – Hej! Hej! Gdzie ja jestem? Zarówno tu, jak i wszędzie dalej, gdzie występują dialogi: błędny zapis. Polecam temat w Hyde Parku (Porady dla piszących), albo – jeśli jesteś ambitny – Edycję tekstów. Praktyczny poradnik A. Wolańskiego.   Głos rozchodził się jedynie echem. Wyobraziłem to sobie: koleś otwiera usta, chce coś powiedzieć. Przez chwilę nic nie słychać, a po chwili to, czego nie powiedział rozchodzi się echem. Ciekawa wizja, ale chyba nie o to chodziło.   Nagle nieznajomy usłyszał.  Dwukropek na końcu zdania. Tutaj odsyłam już tylko do Wolańskiego, bo w HP temat chyba był poruszony, ale nie pamiętam, na czym stanęło.   ukazał się przybyszowi blond włosy mężczyzna   mieczem przepasanym przez prawy bark Brzmi głupio i jest szalenie niejednoznaczne. Wyobraźnia podsuwa mi miecz obwiązujący – niczym wstęga – bark mężczyzny. A nawet jeśli już zmuszę ją do stworzenia prostego miecza, to nie wiem czy on ma on nonszalancko zwisać zza barku na pasie, trzymanym przez użytkownika, czy może jednak powinien być przewieszonym przez plecy, a jedynie rękojeść ma wystawać znad barku. Dla mnie – do przerobienia.   – Kim jesteś? – spytał nieznajomy. Który nieznajomy? Ja nie znam żadnego z nich, oni się nie znają, a narrator powinien znać obu. Mały chaos.   – Milcz duszo! – rzekł gniewnie blond włosy – masz mnie słuchać. Będziesz mógł zadawać pytanie kiedy skończę. Rozumiesz?

– Rozumiem – odrzekł przerażony nieznajomy. To jest tak głupie, że naprawdę trudno mi przyjąć, że spotykając obcego sobie gościa nasz Nieznajomy (chodzi o tego pierwszego, z początku, dlatego pozwolę sobie pisać wielką) po prostu się podporządkowuje. Pewnie miałoby to jakiś sens, gdyby stan emocjonalny bohatera był choć w najmniejszym stopniu zarysowany, ale nie! Bohater prostym chłopem jest; jak się boi, to się boi w najprostszy sposób, nie ma myśli, odczuć, innych stanów. Nie zmienia się wraz z sytuacją. Niewymagający jest.   po czym rozwinął go i pojął czytać. Znaczy: począł czytać? Chyba nie chodziło o to, że się w tym momencie czytać nauczył? Wtedy musiałoby być: pojął jak czytać.   – Ja Dante, syn Spardy, łowca demonów i dusz piekielnych próbujących uciec z Inferno Jaki ja głupi, dopiero teraz zrozumiałem: toż to Devil May Cry! Pominę fakt, że zdanie zaczynające się od przedstawienia w powyższy sposób powinno kończyć się jakąś decyzją, czyli:  Ja, ten co kieruje dusze do Nieba, Piekła albo do Czyśćca, z zarządzenia Boga mam rozkaz skierować Cię, Tomasie, do Inferno – mniej więcej tak to powinno wyglądać.   Jako że mi za to nie płacą, to się dalej z kiepskim opowiadaniem opartym na grze komputerowej męczyć nie będę. Jedno pytanie: po co wrzuciłeś trzy osobne teksty, skoro należą do jednej całości? 

Tak, z… hmm… tonu w jakim napisałaś pierwszy komentarz również wnioskuję, że masz uraz ;P

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

E, zawsze tak pisałam. Szkoda, że nie ma tu opcji "znajdź wszystkie posty użytkownika".

Wiem, wiem, widziałem. Żartuję sobie ; )   Och, to opowiadanie oparte na grze? Lubię DMC, ale jednak odmawiam czytania tego dalej :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Jest taka opcja na becie, ale na razie dostępna dla mnie i DJa. Za jakiś czas pojawi się dla wszystkich.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Okropnie męczące jest czytanie źle napisanego tekstu nastolatka, opowiadającego historię przeznaczoną dla nastolatków. Mam wrażenie, że Autor miał ambitne zamiary, brakło mu jednak umiejętności. Na szczęście można je zdobyć, ucząc się. A przed Autorem jeszcze sporo nauki.  

 

„Nieznajomy szedł łanami dojrzałego, złotego zboża”. –– Nie można iść łanami. Można iść pośród/wśród  łanów.

 

„Znienacka ukazał się przybyszowi blond włosy mężczyzna…” –– Znienacka ukazał się przybyszowi blondwłosy mężczyzna… Uwaga dotyczy wszystkich błędnie napisanych „blondwłosych”.

 

„…mężczyzna, w czerwonym płaszczu i mieczem przepasanym przez prawy bark”. –– Pierwszy raz czytam, że miecz ma barki, w dodatku jeden bark przepasany. Pięknie musi wyglądać taki miecz. ;-)  

 

Blond włosy wyjął zza pazuchy zwój, po czym rozwinął go i pojął czytać”. –– Czy blondwłosy rozwinąwszy zwój nagle pojął, że umie czytać? ;-)

Pewnie miało być: Blondwłosy wyjął zza pazuchy zwój, po czym rozwinął go i począł czytać.

 

„…że zauroczony w Evie…” –– …że zauroczony Evą… Można być zauroczonym kimś, nie w kimś.

 

„…chce Ci Tomasie dać szansę…”, „Przysługuje Ci to…”, „Twoja dusza wyszła z Ciebie…”  i dalsze zdania –– Zaimki piszemy wielkimi literami tylko w korespondencji.

 

„…rozmawia ze strażnikiem tego miejsca, znakomitym poetą i twórcą włoskim, Dante Alighieri”. –– Imię Dante odmienia się, winno być: …poetą i twórcą włoskim, Dantem Alighieri.

 

„Tam spojedynkujesz się ze Sfinksem”. –– Można się z kimś zmierzyć, walczyć, stanąć w szranki, pojedynkować się, stawić komuś czoła, ale nie można spojedynkować się!

 

„…a ze Sfinksem zmierzysz się posługując się inteligencją”. –– Powtórzenie.

 

„Szli ścieżką kolumnad”. –– Kolumnady raczej nie tworzą ścieżek.

 

„Jest on pół demonem, pół człowiekiem…” –– Jest on pół-demonem, pół-człowiekiem

 

„Podobało mu się jak miecz błyszczy się w płomieniach na plecach Dantego”. –– Dlaczego Dante miał płomienie na plecach? ;-)

 

Tom spojrzał przed siebie. Ujrzeli tam świątynie całą ze złota”. –– Ujrzał tam świątynię całą ze złota. Czy Tom widzi wieloosobowo?

 

„Ujrzeli tam świątynie całą ze złota. Pod jej dachem spoczywał Sfinks”. –– Skoro świątynia była cała ze złota, to jak dostrzegł Sfinksa?

 

„…kiedy blond włosy dalej kontynuował wypowiedź”. –– …kiedy blondwłosy kontynuował wypowiedź. Lub: …kiedy blondwłosy dalej mówił.

Dalej kontynuować to masło maślane, cała paczka masła maślanego.

 

„Zrobiłeś podobnie z Rogerem, aby zdobyć coś czego pragniesz z całych, potrafisz zabić”. –– Pragnąć z kawałków jest raczej bez sensu. ;-)  

 

„Teraz Ci coś pokarzę, zanim wykonasz swe ostatnie dwa zadania”. –– Jestem bardzo ciekawa, co i w jaki sposób, Dante mógłby pokarać Tomowi? ;-)

Teraz Ci coś pokażę, zanim wykonasz swe ostatnie dwa zadania.

 

Gdzie teraz idziemy?” –– Dokąd teraz idziemy?  

 

„Wrota zdobione były scenami grzechu, za które dusze tu cierpiące zostały skazane”. –– Dlaczego dusze cierpiały za sceny grzechu, w dodatku jednego? ;-)

 

„Ubrany w czarną szatę, przepasaną purpurowym pasem”. –– Powtórzenie.

 

„Ubrany był w jeansy i czarną bluzę z kapturem”. –– Ubrany był w dżinsy i czarną bluzę z kapturem. Stosujemy pisownię spolszczoną.

 

„Trumna z ciałem Rogera, spuszczana była powoli w dół do grobu”. –– Trumna z ciałem Rogera, spuszczana była powoli do grobu. Spuszczanie w dół to druga paczka masła maślanego.

 

„Wszystkie ubrane były w szare szaty pokutne, które drapały ciało oraz korony cierniowe, które raniły głowę”. –– Szaty zapewne miały kaptury z kolcami raniącymi głowę; nie rozumiem jednak, co takiego i komu zrobiły korony cierniowe, że szaty je drapały.

 

„Tomas widział cierpienia Rogera i był świadomy, że to wszystko jego wina”. –– Ze zdania wynika, że wina Rogera jest oczywista.

 

„Wrócił do Izby Przyjęć…” –– Jakie są zasługi izby przyjęć, że jej nazwę piszesz wielkimi literami? ;-)

 

„To, kiedy Pan… przepraszam… Tomie idziemy i gdzie?” –– To, kiedy Pan… przepraszam… Tomie idziemy i dokąd?  

 

„Pisali do siebie smsy”. –– Pisali do siebie SMS-y.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Achika napisała:  Szczegółami pewnie zajmą się Regulatorzy, Exturio albo AdamKB. :-)    AdamKB nie zajmie się szczegółami tego tekstu. Ani następnych dwóch części. AdamaKB wystarczająco zaszokował kontrast między dość szumnymi tytułami a poziomem tekstu, celnie określonym przez Koleżankę Achikę.

Właściwie to lepiej by było zacząć nie od dumnych trylogii, ale napisać nieco krótsze, ale za to bardziej dopracowane opowiadanie.

I po co to było?

Nowa Fantastyka