- Opowiadanie: Eferelin Rand - Niszczycielka Światów (szort)

Niszczycielka Światów (szort)

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Niszczycielka Światów (szort)

 

Monitor–okno–ściana–regał–drzwi–monitor. I tak w kółko.

 

Zygmunt kręcił się na krześle obrotowym, a pokój przewijał się przed jego oczami raz po raz. Pomysł wciąż nie nadchodził, ale mężczyzna czuł, że objawienie jest tylko kwestią czasu. Świerzbiły go palce. Nie mógł doczekać się, gdy stukot klawiszy wypełni ciszę.

 

Nagle zdał sobie sprawę, że popełnił poważny błąd.

 

Zahaczył nogą o biurko i zatrzymał ruch wirowy. Powinien kręcić się w drugą stronę. Najpierw jednak chwila przerwy. Sięgnął po kubek i napił się herbaty, która zdążyła już całkiem wystygnąć.

 

Zerknął na zegar. Minęły dopiero dwie godziny, odkąd zasiadł do pisania.

 

Monitor–drzwi–regał–ściana–okno–monitor. Mantra mająca na celu zwabić i pochwycić kapryśną wenę.

 

U większości ludzi nieustanne wirowanie wywoływało dezorientację, zawroty głowy, nudności, a dla Zygmunta był to sposób na odprężenie się i wyciszenie. Gdy pokój zmieniał się w zamazaną plamę, wtedy przychodziły obrazy. Rzeczywistość schodziła na drugi plan, ustępując miejsca nieokiełzanej wyobraźni.

 

Tak też stało się tym razem.

 

Najpierw w jego umyśle pojawiła się pojedyncza iskra, niedookreślony jeszcze fundament, podwaliny nowego, wspaniałego świata. Minuty płynęły powoli, a idea rosła, pęczniała, aż w końcu eksplodowała z całą mocą.

 

Zygmunt zatrzymał krzesło. Na jego twarzy malował się zachwyt. Pomysł rozgałęział się nowymi wątkami, pączkował postaciami, mienił wielobarwną intrygą.

 

„To będzie arcydzieło” – pomyślał.

 

Zatarł dłonie, żeby rozgrzać palce, a następnie ułożył je tuż nad klawiaturą niczym wirtuoz przed rozpoczęciem koncertu.

 

Nagle podniosłą ciszę przerwało skrzypnięcie drzwi.

 

– A, tu jesteś. Trzeba podjechać do sklepu, kochanie. Skończyła mi się margaryna.

 

– Przecież byłem już na zakupach, na liście nie było żadnej margaryny! – Zygmunt z irytacją łypnął na żonę. – Nie mam teraz czasu! – burknął. – Tworzę!

 

– No już, już. Szybciutko. Potrzebna mi do ciasta. Kończ te swoje głupotki i jedź.

 

To powiedziawszy wyszła.

 

Mężczyzna zaklął pod nosem. W takich warunkach nie dało się pracować. Z wściekłością chwycił kluczyki, narzucił kurtkę i wyszedł, trzaskając drzwiami. Wrócił po piętnastu minutach, gniotąc w ręku znienawidzoną kostkę margaryny.

 

Gdy zasiadł ponownie przed komputerem i popatrzył na czystą kartkę na monitorze, z przerażeniem uświadomił sobie, że z tego wszystkiego zapomniał, o czym chciał napisać.

 

 

Tomasz Zawada

Jasionka, 15.02.2013 r.

Koniec

Komentarze

Witam po dłuższej przerwie. Szorcik na niedzielne popołudnie. Życzę przyjemnej lektury.   Pozdrawiam.

Jeżu kolczasty, jakie to prawdziwe! Coś ci, człowieku, błyśnie, zacznie się klarować, a tu bah! – wystarczy, że telefon zadzwoni…   Wszystko w zgodzie z prawami Murphy'ego.

PeeS. Zmień na niszczycielkę…

Masz rację. Gapa ze mnie. Dzięki za opinię.

Prawdziwie smutne i ponuro prawdziwe.

Sorry, taki mamy klimat.

Większość tak ma. Za to jak się złapie tę wenę za króciutki ogonek – jak wtedy pięknie idzie. Zarzut – brak fantastyki w tekście gniotąc w ręku znienawidzoną kostkę margaryny. – dałabym tu nazwę własną (Rama, Kasia), bo w tak krótkim tekście trzykrotne powtórzenie rzuca się, przynajmniej mnie, w oczy  

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Masło roślinne (nie jako nazwa własna) nie brzmi zbyt poetycko. Za to opcja z margaryną przejdzie jak po maśle.

Sorry, taki mamy klimat.

A wiesz co, Eferelinie? Dla mnie, o dziwo, teksty o niemożności pisarskiej akurat dają kopa do pisania ; ) No i miło, że nie jestem sam w tej niemocy.

*bez "dla" naturalnie… Ech, trzeba się na nową stronę przenosić ; )

Po przeczytaniu pierwotnego tytułu myślałem, że okaże się on prostym nawiązaniem do Bhagawadgity, to znaczy do jej rozsławionego przez Oppenheimera fragmentu. A tu proszę, coś jeszcze gorszego niż Kryszna i bomba atomowa. Jeszcze straszniejsze wcielenie zagłady.   Teraz, kiedy zmieniłeś tytuł, szybciej idzie domyślić się puenty. Choć jam to, nie chwaląc się, szybko uczynił ;-) (Znaczy odgadł puentę – gdzieś po drugim akapicie). Tylko – przemknęło mi – co wyprowadzi bohatera z równowagi: atom, bóg, czy może coś trywialnego?   Tak czy inaczej – udany szort.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Przyjemna lektura. Życiowe do bólu. :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

     Sympatyczne. 

Jaka tam fantastyka, to reportaż ;) Pozdrowienia dla żony ;)

Samo życie i czysta prawda. Nic dodać, nic ująć.

margarynowy pantoflarz :). Dobre.

Dziękuję za komentarze.   @Dreammy – chciałem zadedykować tekst żonie, ale nie przyjęła tego ze zrozumieniem ;)

:-)  Wymieniłbym żonę   :-)

Podobało mi się :) Sytuacja zaś frustrująca. Jeśli dzieło stworzone na podstwie własnych doświadczeń, to łączę się w bólu :)

Dobrze, że nie mam żony ; p

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Dobrze, że moja druga połówka pisze więcej ode mnie… :P

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

; )

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Całe szczęście, że Zygmunt mógł pocieszyć się kawałkiem fantastycznego ciasta. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Sympatyczny tekścik, chociaż mam wrażenie, że już to kiedyś czytałam. Ale dlaczego nie skomentowałam?

Najbardziej rozbawił mnie komentarz o dedykacji. ;-)

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka