- Opowiadanie: Adiana023 - Łowcy Syren - prolog

Łowcy Syren - prolog

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Łowcy Syren - prolog

 

 

 

 

 

Hej, jestem tu nowa :) Chciałabym usłyszeć szczerą opinię o prologu mojej powieści, z góry dziękuję :D

 

 

 

To było jego pierwsze polowanie. Wybrał się na nie wraz z grupą nowicjuszy. Nastały ciężkie czasy, a ludzkość powoli wymierała. Do marynarki wojennej przyjmowano każdego chętnego, który po przebyciu bardzo krótkiego szkolenia stawał się Łowcą. Nic dziwnego, że gdy spojrzało się na załogę, widziało się jedynie przerażone twarze. Jednak byli zdeterminowani, by nie dopuścić do końca świata. Duch walki nie opuszczał ich tego dnia.

 

Na Oceanie Atlantyckim panował sztorm. Groźne, granatowe fale niebezpiecznie zbliżały się do statku unoszącego się nad wodą.Potężny wiatr, napotkawszy setki nietypowych płatów nośnych przypominających żagle, kierował aerodynę w stronę nieznanych wysp.

 

Błyskawice rozświetliły niebo w momencie, gdy zarzucono kotwicę. Ze świstem przecięła kilkanaście metrów powietrza, zanim uderzyła o taflę wody i zahaczyła o dno. Okręt zawisł w powietrzu, tuż nad zatoką.

 

– Są tu! Przygotować broń! Nie obijaj się, Derek… – Dźwięk stanowczego głosu kapitana wyrwał młodego łowcę z zamyślenia. Wyjrzał przez burtę, gotów do ataku. Ostatni powiew wiatru rozwiał jego krótko ścięte, kruczoczarne włosy.

Zapadła kompletna cisza. Nawet sztorm omijał to miejsce. Pierwsze promienie słońca padły na krystalicznie czystą wodę oraz na żyjące w niej istoty.

Coś niezwykle szybkiego błysnęło w głębi zatoki.

Brunet wydał z siebie cichy okrzyk zdumienia, podczas gdy inni się skrzywili.

Chwilę później cały latający okręt ze stali zatrząsł się od ciosu wymierzonego przez co najmniej czterdzieści stworzeń.

– Spokojnie… bądźcie czujni… – przemawiał kapitan, gładząc swoją siwą brodę i opierając się tyłem o burtę. Był zbyt pewny siebie i zbyt zamroczony rumem, by zauważyć blade, ludzkie ramiona, które sięgnęły po niego ponad drewnianą poręczą. Kiedy mocno oplotły się wokół jego szyi, było już za późno. Krzyknął, odchylając się do tyłu, a napastnik zrzucił go ze statku prosto w granatową otchłań.

Derek chciał podbiec i ratować kapitana, lecz silne ramię odciągnęło go z powrotem do tyłu, w bezpieczne miejsce.

– Za późno, odpuść… – rzekł niskim tonem jego najlepszy przyjaciel, którego znał od dziecka. Wszyscy mówili na niego Orphy, ze względu na to, że był sierotą. Nigdy nie poznał swoich rodziców. Wiedział jedynie, iż zostali zamordowani przez potwory czyhające w wodzie. Derek wiedział, jak to jest nie mieć bliskich. Obaj byli sierotami.

Wymienili zaniepokojone spojrzenia, wiedząc, że któryś z nich będzie musiał objąć dowództwo nad załogą. W przeciwnym razie na pokładzie zapanuje jeszcze większy chaos.

Nagle do wrażliwych uszu Dereka dobiegł mrożący krew w żyłach syk i warkot. Dzikie stworzenia wspinały się po łańcuchu od kotwicy na górę, by następnie rzucić się na piratów i wbić w nich swoje długie, ostre kły. Były głodne i żądne krwi, niczym wampiry.

– Strzelać! – wykrzyknął Orphy, w tym samym momencie, gdy pierwsze cztery bestie pojawiły się na pokładzie. Czołgały się po deskach, szczerząc długie, śnieżnobiałe kły. Długie włosy zakrywały im oczy i półnagie, idealne ciała.

Ich błyszczące ogony oślepiły Dereka i resztę załogi. To była jedna z wielu podstępnych sztuczek wroga. Jednak Derek był szybki i zwinny. Z łatwością odparł atak dwóch napastniczek naraz, przygwoździł je do ziemi, po czym wbił w ich klatki piersiowe sztylety nasączone trucizną. Niesamowite było nawet zjawisko śmierci syren. Gdy ich serca przestawały bić, stworzenia obracały się w migotliwą parę wodną, od której brunet nie mógł oderwać wzroku. Przez chwilę nieuwagi nie zdążył odeprzeć kolejnego ataku. Poczuł, jak ląduje na nim jedna z istot i opadł na beczki z rumem. Świat zawirował. Część uwielbianego przez piratów alkoholu rozlała się. Jego woń była tak intensywna, że Derek oprzytomniał. Szybko sięgnął po pistolet tkwiący za skórzanym pasem. Uniósł wzrok, jednocześnie odbezpieczając broń. Znieruchomiał.

Leżała na nim… kobieta. Ociekała jeszcze wodą. Miała duże, złociste oczy o zwężonych źrenicach jak u kota. Jej wydatne usta rozchyliły się zmysłowo, a długie rzęsy zatrzepotały niewinnie. Rude włosy opadały na nagie piersi oraz płaski brzuch.

Nie krzywdź nas… nie chcemy wojny…

Ten czysty, kobiecy głos rozbrzmiał jakby w jego głowie.

Zdziwiony, spojrzał prosto w złociste oczy. Miał przed sobą syrenę. Jedną z tych zabójczych, obecnie najgroźniejszych bestii na świecie.

Stykał się z nią ciałem i nadal żył…

A ona… nie atakowała.

Wtem rozległ się strzał, a z boku głowy kobiety pociekła struga krwi i opadła na zimny pokład. Czerwona plama zlewała się powoli z długimi, rudymi włosami. Granatowy ogon zadrżał i opadł bezwładnie. Nie żyła.

Derek powoli wstał z beczek.

– Jezu Chryste! Oszalałeś?! – wykrztusił Orphy, patrząc na niego z niedowierzaniem. – Mogłeś zginąć!

– Ona… przemówiła do mnie… – mruknął cicho brunet.

– Bzdura! Syreny nie mówią! Manipulują ludźmi, czarują wyglądem! Po czym zabijają z zimną krwią! O! – jego przyjaciel wskazał na kolejne stworzenia wchodzące na latający statek i rzucające się na członków załogi.

Wystrzelił po dwie kule w każdą istotę. Jedna w serce, druga w głowę.

Derek ściągnął brwi, powątpiewając. Orphy również zabijał bez zastanowienia.

Pięć minut później ludzie w pełni zapanowali nad sytuacją.

– Wycofują się! – zawołała Katniss, jedyna młoda dziewczyna pośród piratów na tym statku. Podeszła do Dereka, zmysłowo kołysząc biodrami. Jej śniada skóra lśniła od morskiej bryzy, a małe, czarne warkocze zebrała w kok.

– Wygraliśmy, Der – szepnęła.

– Póki co – odparł, zamyślony. Lekko odwzajemnił uścisk, gdy uwiesiła mu się na szyi. Chciała dotknąć jego policzka, niby to sprawdzając, czy nie jest ranny, lecz Derek już szedł przed siebie, usłyszawszy podniesione głosy na tyłach statku.

– Co się dzieje? – spytał, jak zawsze dbając o porządek i starając się zapobiec wszelkiemu zamętowi.

– Musimy zatrzymać się na pobliskiej wyspie. Statek jest uszkodzony… – padła odpowiedź.

Tak trafili na Harris, jedną z wysp Hebrydów Zewnętrznych, zamieszkałą przez 19 tys. ludzi. Leżała niedaleko złowieszczej zatoki należącej do syren.

Nie mieli kapitana, więc powinni nieco zwolnić i zwołać zebranie.

Kiedy okręt lądował w porcie, Derek ujrzał niewielki ośrodek wypoczynkowy wznoszący się na wydmach. Wyglądał staro, lecz stabilnie. Kiedy poszedł tam, by zadzwonić po pomoc do Bazy, załoga zajęła się przeglądem statku.

 

* * *

 

Gnała z prądem, lecz była zbyt słaba, by dogonić stado przed zmrokiem.

Ciągnęła się za nią szkarłatna strużka krwi, wydobywającej się ze srebrzysto-błękitnego ogona zlewającego się z nutą czerwieni na końcach płetwy. Z głębi oceanu wypływały już rekiny, wyczuwając ją… . Czuła na sobie ich spojrzenia.

Zawróciła więc szybko, po czym dała się ponieść falom ku brzegowi, ciężko oddychając. Potrzebowała pomocy, choć wiedziała, że nie otrzyma jej od ludzi. Nienawidzili jej gatunku, ponieważ sądzili, że syreny są przyczyną zarazy szerzącej się w całej Europie.

Prawdopodobnie umrze… . Albo wykrwawi się na śmierć, albo zamorduje ją łowca.

Kiedy wpłynęła na mieliznę, ostatkami sił wygięła ogon i wybiła się lekko nad wodę. Jej delikatne, półnagie ciało opadło na nagrzany od promieni słonecznych piasek.

Zaczęła zanosić się kaszlem. Najgorzej było wziąć pierwszy wdech na powietrzu… .

Koniec

Komentarze

Pomysł jest, a to podstawa. Lubię syrenie i pseudo-żeglarskie klimaty, więc zaczynałem czytać z pozytywnym nastawieniem. Pozytywnym, mimo dopisku przy tytule, na który można się krzywić z dwóch powodów:

(1) prolog powieści, która, jak podejrzewam, nie isnieje, prawda? Nawet w jakiejś reprezentatywnej części… Ludzie nie lubią czytać tekstów, które nie mają i prawdopodobine nigdy nie będą miały końca.

(2) to w końcu prolog czy rozdział pierwszy?

 

Ale niech tam. Wracamy do tekstu właściwego. Po pierwsze: entery, widzę wyłącznie entery! Wiem, że edytor wyczynia cuda, ale kto Ci powiedział, że po niemal każdym zdaniu powinien być nowy akapit? Choćby pierwszy przykład: jaka nowa, odmienna myśl dzieli to, że "Na Oceanie Atlantyckim panował sztorm" i zbliżanie się granatowych fal do statku? To płynna kontynuacja, żadnych enterów tu nie chcemy. Tak, jak jest, nie da się czytać.

Z kwestii zapisu przyczepię się jeszcze do egzotycznej formy "wielokropek, spacja, kropka". Nie było jej, nie było (i nie powinno), a na końcu: hop, konsekwentnie, trzy razy. Inna sprawa, że ktoś mądry (Umberto Eco?) powiedział kiedyś podobno, że ilość wielokropków w tekście jest odwrotnie proporcjonalna do jego jakości. Kiedy pierwszy raz o tym słyszałem, lata temu, poczułem się niemal osobiście dotknięty, ale coraz bardziej się do tego przychylam.

 

To już było w kwestii stylu, więc parę słów o nim. Trzeba będzie pracować, owszem, ale z widokami na szybkie wyrobienie się – szczególnie, jeśli jesteś młoda. Aktualnie tekst jest trochę pokawałkowany, zdania mogłyby bardziej płynąć… to wrażenie może być wywołane przez te nieszczęsne wszechobecne entery, a na pewno jest tym spotęgowane. To wszystko przychodzi z praktyką i, oczywiście, z czytaniem.

 

Językowo poprawnie, to super. Co do zapisu dialogów:

"– Są tu! Przygotować broń! Nie obijaj się, Derek… – Dźwięk stanowczego głosu kapitana…" – tutaj "dźwięk" powinien być pisany dużą literą, bo nie odnosi się bezpośrednio do treści wypowiedzi. Polecam zerknąć na ten przypadek we "Wskazówkach dla piszących" w Hyde Parku, poza tym bodaj wszystko w dialogach gra.

 

Takie variété, które rzuciły mi się w oczy podczas czytania:

– "Miedziana stal"? To miedź czy stal?

– Młodzik, który pierwszy raz jest na polowaniu, ma objąć dowództwo po śmierci kapitana? A to z jakiej paki? Na okrętach hierarchia jest ściśle określona, a Derek na pewno byłby w niej znacznie niżej. (Swoją drogą, co ten kapitan taki tępy był, żeby przy burcie stać, dla niego to też pierwsze polowanie?)

– Rekiny kierują się węchem, "czucie na sobie ich spojrzeń" brzmi bardzo dziwnie.

– OK, to sam początek, ale nie bardzo jestem w stanie załapać, w jakich czasach to się dzieje. Chyba współczesnych… Ale kto wie, telefony już mamy od dłuższego czasu. Może warto by to jakoś dookreślić, żeby człowiek wiedział, co powinien sobie wyobrażać.

– Jakiś konkretniejszy opis statku też by był na miejscu. Czy to lata jak sterowiec (jak np. w "Gwiezdnym Pyle"), na podstawie technologii czy magii… Inna sprawa, że poza tym, że latające statki są fajne, to właściwie po co taki twór, jeśli lata tylko parę metrów nad taflą oceanu? Równie dobrze mógłby już płynąć.

– No i dość kluczowe pytanie… Ekhm. Po co ci łowcy szukali syren? Chcieli je wybić? Złapać i sprzedać? Nie bardzo rozumiem ich motywy.

 

No dobra, rozpisałem się. Ale to dlatego, że widzę, że jest potencjał i chciało mi się na tę długą chwilę przysiąść nad Twoim tekstem. Zauważ, że o fabule nie napisałem prawie nic, bo jej prawie nie ma.

Polecam nie porywać się od razu na książki, tylko pisać krótkie, ale za to zamknięte formy. Wtedy można się nauczyć budowania napięcia, prowadzenia całej akcji, zawiązywania i, co równie istotne, rozwiązywania intrygi… Wszystkiego tego, co do pisania powieści powinniśmy już mieć dobrze opanowane.

 

Powodzenia w dalszym pisaniu!

„Widzę, że popełnił pan trzy błędy ortograficzne” – markiz Favras po otrzymaniu wyroku skazującego go na śmierć, 1790

Dziękuję za cenną opinię :) Wiesz, to nie jest moja pierwsza książka. Trochę mnie dziwi, że tyle chcesz od razu wiedzieć. Szczegóły statku? Poważnie? ;D To takie złe, że młodzik przejmuje dowództwo? Słuchaj, doceniam wysiłek, jaki włożyłeś w analizę mojego tekstu. Problem w tym, że gdyby łowcy nie szukali tych syren, kapitan nie zginął, a młodzik nie zajął przez przypadek jego miejsca… to nie byłoby fabuły, nie sądzisz? Nic by się nie działo. W końcu to fantastyka, więc dałam się ponieść wyobraźni :)  Piszę o syrenach a nie o hierarchii na statku. Co z tego, że rekiny kierują się węchem? Przecież nie powiem, że syrena czuła na sobie ich "nosy"? :D Jak jest powiedziane, to pierwszy rozdział. Nie chcę w nim od razu wszystkiego wyjawiać.  Co do enterów… nie miałam pojęcia, że tekst wstawi się w ten sposób. Jak powiedziałam: jestem tu nowa.

     Jeden klasyczny błąd – wybierają się na polowanie na syreny,  a zachowują się jak nowicjusze. Wcześniej nigdy nie polowali? Bohater tak, a reszta? Biedny kapitan zachowuje się tak, jakby pierwszy raz uczestniczył w takich łowach.       Świat wymyślonu należy kreowac konsekwentnie.   Jeżeli tak było, należalo to zanaczyć. Podobnie syreny – ten atak jest nieporadny.      W sumie – jakby zabawowe.      Pozdrówko.  

Zawsze tak gasicie ludzi, którzy są nowi? Nieporadny atak.. mhm. Nie jestem nowa w pisaniu książek. Jestem nowa na całej tej stronie, ale chyba zrezygnuję z pisania moich rozdziałów tutaj, bo widzę, że to nie ma sensu. Czepiacie się fabuły, a mi chodziło bardziej o sprawdzenie języka. To tylko PROLOG xD Tak miało być, bo ludzie mieli wygrać tą bitwę morską. A że zachowują się jak nowicjusze… hmm może dlatego, że to są syreny, opisane jako bestie. A oni są tylko ludźmi. Jak Ty walczyłbyś z syreną? Nie znacie ciągu dalszego, gdzie wszystko się wyjaśni, a naprawdę czepiacie się jak nie powiem kto. Chciałam napisać coś innego. Zaintrygować zagadkowym początkiem. Nie podoba się fabuła? Trudno. Klasycznym błędem nazywa się coś zupełnie innego.

Przykro mi, Autorko – ten prolog / rozdział pierwszy nie zachęca do lektury całej powieści (zakładam optymistycznie, że owa powieść istnieje). Nie zachęca nikogo, kto czyta uważnie i stara się zrozumieć…   Potężny wiatr napotykał setki nietypowych żagli.  Niechaj już będzie ten potężny wiatr (chociaż sztormowy wicher byłby całkiem na miejscu), ale nietypowe żagle, wybacz, to bzdura, jeśli nie wyjaśniasz, na czym nietypowość polegała. I nie na dwusetnej stronie powieści, ale teraz zaraz, już, żeby czytelnik nie zżymał się, jałowo dociekając tajemnicy nietypowości żagli.   Wpłynęli do zatoki, której wody były krystalicznie czyste. To jakim cudem kilkanaście wierszy dalej napastniczka wciągnęła kapitana w granatową otchłań oceanu?   Dziie stworzenia wspinały się po łańcuchu kotwicznym. Czego tu się bać? Staje dwóch, trzech strzelców i jak do tarcz, bo wspinające się po łańcuchu syreny nie mają innego wyboru, jak zginąć od kuli albo puścić łańcuch, zanurkować… A co robią Twoi łowcy? Z dalszego opisu wynika, że biernie czekają, aż się syreny znajdą na pokładzie… Tak robi się głupców ze swoich bohaterów, niestety.   Wystarczy, uważam, ża dowód konieczności przemyślenia założeń i konstrukcji utworu.   Powodzenia.

Swego rodzaju post scriptum.   Autorka wyprzedziła mnie ze wstawieniem komentarza. Może i dobrze? Bo widać z treści oraz tonu Jej odpowiedzi, iż szuka poklasku, nie oceny i wskazówek. Ergo – szkoda czasu i atłasu…

Dobra, szkoda to tu mojego czasu i dzieki za zniechecenie do pisania :) Widze ze wszyscy sa tutaj bardzo doslowni i logiczni, a sadzilam ze w ksiazkach fantasy nie musi byc wszystko wielce logiczne, bo to przeciez swiat wyobrazni. Nie da sie wytlumaczyc tego naukowo. Co robia moi lowcy? swietnie sie bawia z dala od tej strony :D zegnam i powodzenia to ja wam zycze. Z takim powaznym i krytycznym nastawieniem do utworow i zycia naprawde zycze powodzenia. Pisze mlodziezowe ksiazki a nie jakies wybitne dziela, a wy spodziewacie sie cudow. Narka

Ocean jest czysty ale zawsze ma barwę granatową, tak poza tym :D Szczególnie Atlantycki, byłam nad nim. Owa powieść istnieje i ma się dobrze. Nie szukam poklasku. Liczyłam na opinię, ale nie na tak ostrą krytykę. Zauważyłam, że wszystkim podoba się opowiadanie Unfalla (mi również), a zauważ, że policjant usiłuje tam walczyć z niejakim "kosmitą – śmierdzielem" przy pomocy pistoletu. Nie wiadomo skąd się te istoty wzięły i co się w ogóle dzieje, lecz miło się czyta i opowiadanie wciąga. Nie trzeba od razu o wszystkim informować czytelników. Książki czytacie? W nich też nie wszystko podaje się od razu na tacy, fabuła rozwija się z czasem i o to w tym chodzi. No ale rozumiem, opowiadania mają być logiczne i na chłopski rozum, bo inaczej ostro krytykujecie ludzi. Hahaha, powodzonka :D

Tekst Unfalla jest, czego chyba nie zaważyłaś, wewnętrznie spójny, w przeciwieństwie do Twojego. Poza tym Unfall, zanim zamieścił ten żart z pogranicza nonsensu, udowodnił, że posiada umiejętność klarownego pisania, prowadzenia czytelnika w wyznaczoną przez Autora stronę.

Nie nie zauwazylam zapewne bo pewnie jestem zbyt glupia. Nie wywyzszaj sie tak bo juz mnie to irytuje. Po co bylo to wtracenie? Prowokujesz tym do dyskusji. I tak koncze przygode z ta strona wiec mam gdzies czh mnie zbanuja czy nie. Ale takich wywyzszajacych sie i wszechwiedzacych ludzi jeszcze nie spotkalam. Wielce doswiadczony widze jestes no to gratuluje ale daj szanse nowym bo nie kazdy rodzi sie od razu z wielkim talentem. Prosilam o rade ale nie o krytyke fabuly. Ja to wymyslilam i tak mialo byc. Nie podoba sie to nie czytaj ale nie bede zmieniac postepowania zalogi bo komus sie to nie  podoba. Czy wszyscy musza byc sprytni madrzy i idealni? Moze ty sam taki jestes? Granatowy ocean xd Wy chyba naprawde nie macie sie czego uczepic. Urodzeni krytycy. Najmadrzejsi na swiecie. Zal mi ciebie jest :) Nie badz taki wazny bo to ze tu jestes kims na wyzszym szczeblu nie czyni cie najwazniejszym na świecie. 

Chciałaś rad – dostałaś je, a to, że są krytyczne, to już inna sprawa. Ja tam do oceanu czepiać się nie będę – nigdy nad nim nie byłem i się nie przyglądałem, czy jest granatowy, niebieski czy przeźroczysty :), ale czemu nowicjusze (nawet główny bohater) wybrali się na polowanie na najstraszneijsze stwory jakie ten świat widział? To chyba trochę tak jakby mrówka poszła na polowanie na słonia i liczyła na to, że słoń potknie się o czterolistną koniczynę i złamie kark – ale to jest chyba złe porównanie :) Ogólnie polecam Ci rady Sullivana w Nowej Fantastyce – myślę, że mi bardzo pomogły :) PS Z wikipedii: "Krytyka (łac. criticus – osądzający) – analiza i ocena dobrych i złych stron […]" – czyli swego rodzaju rady, prawda?

Mee!

Owszem, ale w owych radach nie musiały występować tak ironiczne zwroty kierowane do mnie :) Dzięki, ale i tak rezygnuję z dalszego pisania tutaj… . A no i wybrali się na to polowanie, ponieważ, jak napisałam na końcu, w Europie rozprzestrzeniła się zaraza. Ludzie wymierają i główny bohater zaciągnął się do marynarki wojennej, nie chcąc biernie czekać na koniec świata. Nie analizuj tego tak dogłębnie, nic nie poradzę, że ludzie są jak mrówki. A te wszystkie książki i filmy, w których ludzie walczą z istotami pozaziemskimi? Patrz, tacy nieprzygotowani zawsze są (bo kto by się spodziewał UFO, zombi, czy też syren), a jednak zawsze dają radę.

@Adiana Trafiłaś na kompletnie niedobranych odbiorców, jeśli, jak mówisz, piszesz młodzieżowe książki. Weź pod uwagę, że na portalach literackich siedzą niemal sami pasjonaci, dla których czytanie i pisanie to spora część życia (inaczej po co w ogóle traciliby tu czas?). I oczywiście są oni o wiele bardziej wymagający niż statystyczny           piętnasto/szesnastolatek. Dodam, że gdybyś wysłała tekst do wydawnicta, mogliby odpisać ci coś podobnego (oczywiście, gdyby z jakichś powodów im się chciało).  A że ironizują i się wywyższają? Cóż, oni też muszą mieć w tym jakąś przyjemność. Inaczej dawno by zwariowali:). Geez… ale się podlizałem.

Sądziłam, że portale literackie nie są jedynie dla gburowatych dorosłych bez poczucia humoru i wyobraźni. Wybacz, ale taka prawda. Fantastyki nie da się wytłumaczyć naukowo i logicznie, bo to przecież fantastyka. Pasjonaci? Pasjonaci tego gatunku nie patrzą na to, czy utwór jest dla młodzieży, czy dla dorosłych. Harry Potter jest równie dobry jak Władca Pierścieni, choć to dwa zupełnie inne światy, lecz przecież fantastyka a o to tutaj chodzi.  Dlatego mówię, że kończę swoją przygodę, bo nie zachęca mnie to miejsce specjalnie. I nie jestem także zbytnio stara, ale też nie jestem piętnastolatką, bo mam lat 19. Biorąc pod uwagę dzisiejsze czasy, większość bestsellerów jest autorstwa bardzo młodych pisarek. A i jesli wysłałabym ten tekst do wydawnictwa młodzieżowych książek to nie bądź pewien, że napisaliby mi coś podobnego. Nie mówię tu o wydawaniu swojej książki, bo daleko mi do tego, ale czytałeś w ogóle młodzieżowe książki? Zmierzch, Szeptem, Gone itp.? Taki tam jest styl i naprawdę nie wiem, co takiego złego jest w tym PROLOGU, nawet nie znacie całości. Żegnam państwa wielce uczonych i wszechwiedzących

Ja mam trzynaście lat, czyli zaliczam się do młodzieży. Nie jestem także wymagający (daj książkę, to przeczytam :)), ale naprawdę, w tekście musi być logika, by wszystko się składało w zwięzłą całość. Ja tam nigdy nie czytałem tych książek, które wymieniłaś, ale… hm, jeśli taki tam jest styl (hm, tu chyba powinno by inne słowo), to mnie nie za bardzo zachęciłaś. Pozdrawiam, nastolatek :)

Mee!

W fantastyce chodzi o to, żeby była fantastyką, a logiki nie potrzeba. No, to mamy rzeczywiście inną wizję. Ale – naprawdę nie uważasz, że tekst powinien być wewnętrznie spójny? Chcesz żeby kapitan zginął w takim ataku – niechaj będzie, skoro to niebezpieczne, to może zginąć. Ale nie musi tego robić jak najgorszy żółtodziób. Czemu? A temu, że kiedy czytelnik czyta, to zamiast wciągnąć się w fabułę, załamuje się nad IQ bohaterów. To fantastyka? Tak – i tym bardziej trzeba panować nad wszystkimi nierealnymi elementami, żeby dało się w świad przedstawiony "uwierzyć". Styl w Zmierzchu itd… Chwilę, jaki styl? Styl to zupełnie inna bajka, w tym momencie dyskusja toczy się wokół logiki wydarzeń…

„Widzę, że popełnił pan trzy błędy ortograficzne” – markiz Favras po otrzymaniu wyroku skazującego go na śmierć, 1790

Mam określoną opinię na temat powyższego prologu, ale jej nie przedstawię. Nie chciałbym, broń Boże, zniechęcić Autorki do pisania.   Pozdrawiam

Mastiff

Niestety mu już chyba to zrobiliśmy :) Bohdanie

Mee!

Stałem sobie z boku, i się nie odzywałem, bo to ani nie mój dzień dyzuru, ani nie moja sprawa. Tak było do tej chwili. Adiana@ Nie obraź się, ale to że to fantastyka i – wg Ciebie – nie musi być logicznie zakotwiczone, to jest to bardzo, bardzo mylne pojęcie. Niestety, własnie fantastyka opiera się na LOGICZNYM MYŚLENIU i LOGICZNEJ WIĘŹI według starego dobrego schematu: czytelnik + autor i jego wyobraźnia + tekst = WYMYŚLONY ŚWIAT. I tak musi być. I kropka. A propos "Zmierzchu" i innych. Sorry, znam ZMIERZCH i tam wszystko jest bardzo logiczne i spójne ze sobą. Tak więc, nie ma się co boczyć na nikogo na tym portalu, tylko brać się ostro do roboty. Tu nikt nie chce Tobie źle życzyć. Każda krytyka jest na wagę złota. Co do Twoejgo tekstu (prologu): Nie jest zły. Brakuje tylko wygładzenia i wprowadzenia realności. Ale tekst jest trochę słaby, bo piszesz zdaniami prostymi, aż za bardzo prostymi. Piszesz o morzu i ludziach. To poczytaj troche książek na temat życia na morzu i na statkach. A potem pisz, kiedy wiedzą ochłoniesz. Ale fajnie, że masz wyobraźnię, to ważne. A teraz pozostaje Ci ćwiczyć i ćwiczyć plus czytać, cały czas. Z każdym tekstem powinnaś nabierać wprawy. I być odporniejsza na krytyke, ale jej nie odpychać zbyt daleko, ok? Pzdr :)

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Wy chyba myślicie że jestem jakimś żółtodziobem, który nie trzymał książki w ręku xD Czytam aż za dużo, jak na dzisiejsze czasy. Ludzie, nie powiedziałam, że tekst nie powinien mieć logiki W OGÓLE. Przecież gdyby jej nie miał to nic nie miałoby sensu. Ja piszę dla przyjemności. Nie dla poklasku, nie dla nagrody. Dla samej siebie i bliskich. Dodałam ten tekst tutaj, bo chciałam się dowiedzieć, czy językowo jest dobry. To najnowszy projekt i nie jest specjalnie doszlifowany. Ale mi tam wisi czy kapitan zmarł w sposób głupi i zniechęcający, czy nie. Taką głupotą już się zniechęcacie do bohaterów? To nie znaczy, że wszyscy mają tak niskie IQ.  Ja to wymyśliłam i to jest celowe. Rozpoczyna swego rodzaju fabułę, w której młodzik musi wcielić się w kapitana, by zapanować nad załogą itp. Aleee tak poza tym to nie jest powieść o marynarzach i statkach i o tym, o czym życzyliby sobie tutejsi Panowie. To jest bajeczka o syrenkach, z elementami romansu itd. Tak czy siak, nie trudźcie się już tak tutaj z tymi komentarzami i krytyką i ironią i całym tym badziewiem, bo i tak już tu nie będę zaglądać. Przeniosłam się na inny portal. Dziękuję jedynie za opinię Diriada i mkmorgoth, choć nie musiałeś tak wszystkiego dobitnie podkreślać, jakbym była głupią dziewczynką z IQ jeszcze niższym od swoich bohaterów. Pozdrawiam, do (nie)zobaczenia :)

Chciałabym usłyszeć szczerą opinię o prologu mojej powieści  Więc… Nie, jednak nie. Ja się boję! :)

ciekawa rozmowa:D swoją dorgą problem (brak zrozumienia na linii autorka – komentujący) może wynika z  nowych trendów zakładających – dzieci od najmłodszych lat należy chwalić chwalić chwalic, za wszystko chwalić.

Nowa Fantastyka