- Opowiadanie: Naviedzony - Ministerstwo Krwawych Ofiar

Ministerstwo Krwawych Ofiar

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Ministerstwo Krwawych Ofiar

Ministerstwo Krwawych Ofiar

 

 

 

 

 

Hupokatzilohoschtli już od dawna miał złe przeczucia. Tej nocy wyszedł na dach swego apartamentu i zabrawszy ze sobą doskonały teleskop do obserwacji Słońca, czekał na świt.

 

Tak, jak się spodziewał, Nahui Olin pojawił się nad horyzontem zbyt późno. Słońce Ruchu szybko wytoczyło się na nieboskłon, ale świeciło niespokojnie, jakby próbowało powiedzieć: "Coś mi się dzisiaj źle jaśnieje, ale zupełnie nie wiem dlaczego".

 

Hupokatzilohoschtli, Najwyższy Audytor Ministerstwa Krwawych Ofiar westchnął i pomyślał, że pora złożyć wizytę Ministrowi, a może i nawet samemu Tlatoani.

 

 

*

 

 

– Dzień dobry, Huey Tlahtoani, Ty Który Mówisz! – odezwał się pogodnie Hupokatzilohoschtli, nie patrząc w kierunku rozmówcy. Poddani mogli spoglądać na duchowego i politycznego przywódcę Demokratycznej Monarchii Azteckiej wyłącznie w święta i uroczystości.

 

– Dzień dobry – dobiegł go zmęczony głos. Tlatoani (którego tytuł był tłumaczony przez Europejczyków za pomocą prostackiego słowa "prezydent") musiał mieć dzisiaj ciężki dzień.

 

– Nie uwierzysz, jaki ciężki miałem dzisiaj dzień, Najwyższy Audytorze – rzekł ze znużeniem. – Czy wiesz, że Unia Europejska przestała wysyłać codzienne noty dyplomatyczne z ostrym protestem przeciwko krwawym ofiarom?

 

– To chyba dobrze? – zdziwił się Hupokatzilohoschtli. Popularna legenda głosiła, że od kiedy Unia Europejska zaczęła protestować przeciwko ofiarom, Kancelaria Huey Tlahtoani nie zamawia już papieru toaletowego.

 

– Nie do końca. Wtedy przynajmniej było wiadomo, o co chodzi. Tym razem niepokoi mnie ich milczenie.

 

– Czy to prawda, że europejscy naukowcy przysłali ostatnio raport, z którego wynika, że Słońce pozostałoby w ruchu, nawet gdybyśmy nie karmili go krwią i sercami ofiar? – zagadnął Audytor, delikatnie naprowadzając rozmowę na interesujące go tory.

 

Tlatoani zaśmiał się serdecznie.

 

– Tak! To prawda. Nasi kapłani o mało cactli nie pogubili, czytając te bzdury, a kiedy Wielki Tleixtlaquo usłyszał, że wydano ponad pięć milionów euro, żeby udowodnić, iż Słońce nie rusza się w ogóle, śmiał się tak długo, że uległ hiperwentylacji i musieli go przewieźć do szpitala w Teotihuacan.

 

Hupokatzilohoshtli pokręcił z niedowierzaniem głową. Powszechnie wiadomo było, że Europejczycy to idioci, ale tym razem przeszli samych siebie. Audytor nie słyszał o większej błazenadzie od kiedy w szkole podstawowej dowiedział się o tym, że w 1521 roku ich kalendarza, Europejczycy próbowali podbić imperium Azteków przy pomocy pięćsetosobowego oddziału.

 

– Mimo, że ten raport to czysty absurd – zaczął ostrożnie – czy istnieje taka możliwość, że ktoś w Ministerstwie Krwawych Ofiar uwierzył w jego treść?

 

Audytor nie widział wyrazu, jaki z pewnością zagościł na świętym obliczu Tego, Który Mówi, ale mógł go sobie wyobrazić.

 

– Oczywiście to tylko podejrzenie! – dodał szybko.

 

– Gdyby nie to, że Unia Europejska coś ostatnio kombinuje, powiedziałbym, że to niemożliwe. Masz na myśli kogoś konkretnego?

 

– Jeszcze nie.

 

Zapadła krępująca cisza.

 

– Zajmij się tym – powiedział w końcu Tlatoani. – Ja miałem ciężki dzień.

 

 

*

 

 

 

Unia Europejska naprzykrzała się Demokratycznej Monarchii Azteckiej już od wielu lat. Właściwie, od kiedy powstała. Unijnym urzędnikom wiecznie coś się nie podobało, ale na szczęście ich wpływ na funkcjonowanie najwspanialszego państwa świata był znikomy.

 

W dodatku od kiedy w poczet państw unijnych przyjęto Turcję, Parlament Europejski zdecydował, że Unia Europejska jest europejska tylko z nazwy i właściwie o niczym to nie świadczy, wobec czego zaproponowano Aztekom przyłączenie się do wielkiej, europejskiej rodziny.

 

Ku wielkiemu rozczarowaniu Rady ds. Gospodarczych i Finansowych, obliczającej już nowe dochody Unii z tytułu składek Demokratycznej Monarchii Azteckiej, oferta spotkała się z nieukrywanym rozbawieniem. Przywódca polityczny Azteków postanowił po otrzymaniu propozycji stworzyć telewizyjny program komediowy "Śmiej się z Tlatoanim", emitowany tylko w święta (żeby poddani mogli go oglądać), w którym śmiejąc się do łez czytał nowe unijne rozporządzenia i dyrektywy.

 

Program cieszył się stale rosnącą popularnością, zwłaszcza w Unii Europejskiej.

 

Sfrustrowani urzędnicy próbowali przyciągnąć do siebie Azteków oferując przeróżne ulgi, zwolnienia, immunitety i dary, lecz państwa członkowskie nie mogły dojść do porozumienia, co powinno być trybutem.

 

Niemcy zaoferowali niemieckie kobiety, ale jedynymi, którzy poparli ten pomysł byli sami Niemcy. Po cichu uważano, że w ten sposób próbowali wysłać Niemki jak najdalej od Niemiec i zacząć żenić się z ładniejszymi dziewczynami.

 

Polacy zaproponowali wódkę, ale wycofali ofertę (która dobrze rokowała), po protestach Episkopatu, nie życzącego sobie żadnych rozmów z poganami. Karą za podjęcie takich rozmów była pokutna pielgrzymka do Częstochowy, nałożona na wszystkich parlamentarzystów, a w szczególności na deputowanych do Parlamentu Europejskiego. Ponieważ Brukselę od Częstochowy dzielą tysiąc dwieście dwadzieścia dwa kilometry, maszerujących deputowanych nie spodziewano się ujrzeć wcześniej niż za kilka lat.

 

Delegaci pochodzenia szkockiego nie chcieli dać niczego, co więcej sporządzili raport o kosztach negocjacji, a potem raport o kosztach raportu, a następnie zażądali zwrotu środków wyłożonych na sporządzenie obydwóch raportów i wystosowanie żądania, więc postanowiono nie dopuszczać ich do dalszej dyskusji. Ich angielscy koledzy zachowali w tym temacie dyskretne milczenie.

 

Premier Włoch, pełniący swój urząd już dwudziestą piątą kadencję, zaproponował coś, co brzmiało jak "bunga bunga", ale ponieważ nie chciał wyjaśnić co przez to rozumie, ostatecznie do niczego nie doszło.

 

Jako że nie udało się uzyskać konsensusu, świat nigdy nie poznał innych propozycji, a dalsze rozmowy przerwano ku wielkiej radości Szkotów.

 

Unii Europejskiej pozostały już tylko groźby, ale tych nawet nie próbowano, bo lotniskowce typu Wojownik-Jaguar (malowane w charakterystyczne cętki) miały paskudny zwyczaj przypadkowego wpływania na wody przybrzeżne unijnych państw, kiedy Tlatoaniemu zaczynała za bardzo dokuczać europejska upierdliwość.

 

Dyplomatyczna wojna w sprawie międzynarodowych przepisów o noszeniu kapeluszy z piór gatunków chronionych i dokonywaniu krwawych ofiar z ludzi trwała jednak w najlepsze i Hupokatzilohoschtli był przekonany, że Tlatoani całkiem by osiwiał, gdyby tylko nie był łysy.

 

Audytor minął rozświetloną piramidę ofiarną ze szkła i stali, nieco zbyt awangardową jego zdaniem i wkroczył do Ministerstwa Krwawych Ofiar.

 

Okazał legitymację, oddał broń i został poprowadzony do obszernego działu dokumentacji. Obecnie urzędowali tam poważni mężczyźni w krawatach z piórami, sporządzający długie listy tych, którzy nie umarli na chwałę bogów i wobec powyższego trafili do podziemnego świata, gdzie ich dusze uległy unicestwieniu.

 

Musiał się spieszyć, żeby zdążyć z przeglądem akt przed wieczorną ofiarą. Słońce było już słabe, a intuicja podpowiadała mu, że nieprawidłowości, na jakie może się natknąć będą dalece wykraczały poza tolerowane przez państwo wpychanie krewnych na listy ofiarne, po to żeby zagwarantować im wieczne życie w chwale.

 

– Qutzalcoatlu Złotopióry… – westchnął, spojrzawszy na pierwszą stronę "Raportu o nieodprowadzanych stróżkach krwi". – Aztecka edukacja upada.

 

Pokręcił głową i zupełnie bez zapału zakopał się w papierach.

 

 

*

 

 

Fakty, na jakie natknął się Hupokatzilohoschtli były jeszcze bardziej przerażające, niż niedawne odkrycie, że wszystkie jego żony poszły do sklepu odzieżowego z kartą kredytową bez limitu, ale nie aż tak, jak to, że został zamknięty w archiwum. Bezskutecznie walił pięściami w drzwi, a nawet próbował je wykopać razem z futryną, lecz rzeczywistość okazała się bardziej surowa dla niego, niż dla bohaterów filmów kręconych w Świętym Gaju.

 

Usiadł na podłodze i zapłakał rzewnymi łzami. Przez jego niekompetencję tudzież skurwysyństwo Ministra Krwawych Ofiar, który właśnie teraz siedział w Europie i popijając polską wódkę zażywał włoskiego bunga bunga (czymkolwiek by ono nie było) świat miał dobiec końca.

 

Audytor domyślił się wszystkiego wcześniej i gdyby tylko nie przestraszył się braku dowodów, mógłby jeszcze zapobiec katastrofie. Niestety teraz było już za późno. Ktoś zadbał o to, żeby Hupokatzilohoschtli nie mógł podzielić się z nikim swoimi rewelacjami i teraz mógł on wyłącznie płakać i obserwować jak w małym świetliku na środku sklepienia gaśnie powoli zmierzch.

 

Z niekompletnej dokumentacji wynikało bowiem, że Minister, skorumpowany przez – z pewnością dążących do samozagłady – unijnych polityków zdecydował się sprzedać losy świata. Pewne dowody świadczyły też o tym, że pomógł mu sam Tlatoani. Nie było w języku Azteków, Inków, ani Majów przekleństwa dość strasznego, by określić tę zdradę, ale podobno Polacy takie mieli.

 

Hupokatzilohoschtli zaczął szczerze żałować, że nie jest Polakiem.

 

Całą noc nie zmrużył oka, czekając na świt, o którym wiedział, że nie nastąpi. Tak też się stało. Złocisty brzask nie rozświetlił szczytów tepētl, a głodujące Słońce Ruchu nie wytoczyło się poza horyzont, by – jak co dnia – napełniać świat swym błogosławionym ciepłem.

 

Audytor czekał na zagładę, modląc się żarliwie. Niemal słyszał, jak głodne Słońce woła do nich spoza widnokręgu: "Wisicie mi kolację, sukinsyny!"

 

Ponieważ jednak jedynym językiem, w jakim Słońce mogłoby to powiedzieć, jest język fotonów, a tego Hupokatzilohoschtli nie rozumiał, przekleństwa ciskane na nich zza czarnego horyzontu pozostawały w sferze jego domysłów.

 

Tymczasem robiło się coraz chłodniej. Miał wrażenie, że oto nadciąga lodowata otchłań, ale po chwili zdał sobie sprawę, że wyłączono ogrzewanie. Już wstawał, by się rozgrzać, gdy ktoś przekręcił klucz w zamku i drzwi do archiwum stanęły otworem.

 

– Trzeba natychmiast złożyć krwawe ofiary! – krzyknął Hupokatzilohoschtli, rzucając się w tamtym kierunku. – Trzeba… – Kiedy spojrzał do kogo mówi, upadł na twarz. W drzwiach pojawił się sam Tlatoani, a z nim Wielki Tleixtlaquo.

 

– Panie! – wyjęczał Audytor. – Dlaczego?! Dlaczego skazałeś świat?!

 

– Wybacz, ale musiałem Cię na jakiś czas unieszkodliwić, bo mógłbyś zepsuć plan. Jesteś strasznym służbistą. Rozkazy zostały już wydane, ofiara właśnie się zaczyna, a Słońce Ruchu za jakiś czas znowu będzie… eee… w ruchu. Dobrze mówię, Wielki Tleixtlaquo?

 

– Prawda to, Panie – potwierdził wysoki kapłan. Od czasu do czasu jeszcze chichotał, zapewne przypominając sobie co lepsze fragmenty unijnego raportu.

 

– Nic nie rozumiem. – Hupokatzilohoschtli przyciskał twarz do podłogi, starając się nie zerkać z desperacją na Tego, Który Mówi.

 

– To proste. Miałem już dość Unii Europejskiej, więc gdy tylko usłyszałem o zdradzie, którą planują, postanowiłem ją wykorzystać. Chcieli nam udowodnić, że krwawe ofiary nie mają związku z ruchem Słońca. W tym celu postanowili przekupić Ministra, żeby ten zmontował materiał telewizyjny z poprzednich rytuałów i wyemitował jako nowe uroczystości. Postanowiłem im na to pozwolić. Teraz efekt każdy widzi. Poczekałem, aż Europejczycy porządnie się przestraszą i rozkazałem Ministrowi zacząć negocjacje. Oczywiście od początku byliśmy w zmowie. Aha i możesz na mnie patrzeć, bo dzisiaj jest święto.

 

Hupokatzilohoschtli podniósł niepewnie wzrok. Powitały go szerokie uśmiechy. Za oknem rozpoczynał się spóźniony świt. Tlatoani odwrócił się, żeby odejść, ale zatrzymał się w progu.

 

– I jeszcze jedno… Co to, do cholery, znaczy: "bunga bunga"?

 

 

*

 

 

 

Tydzień po wydarzeniach tamtego dnia, świat obiegła wiadomość o wzmożonych pracach Komisji Europejskiej i uczestniczącym w jej posiedzeniach azteckim Ministrze Krwawych Ofiar, co ucieszyło opinię publiczną, bo panujący powszechnie pogląd głosił, że Komisja Europejska nie pracuje w ogóle.

 

Tlatoani wygłosił oficjalne oświadczenie, w którym przyznał, że odpowiednie ofiary zostały już złożone i nigdy więcej nie powtórzy się podobna sytuacja, czym uspokoiłby spanikowany lud Demokratycznej Monarchii Azteckiej i innych państw świata, gdyby nie to, że z powodu braku święta wystąpienie nie zostało wyemitowane.

 

Jakiś czas później Hupokatzilohoschtli czytał poranną gazetę, siedząc w małej kawiarence u stóp świątyni Tezcatlipoca. Kawa parowała, rozsiewając kuszący aromat, a mocne, jasne Słońce Ruchu wspinało się po czystym nieboskłonie.

 

"UNIA EUROPEJSKA PRZYGOTOWUJE NOWE PRAWO", głosił artykuł na pierwszej stronie, "Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie minimalnej ilości krwawych ofiar w przygotowaniu. Przetarg na budowę piramid rozpisany!"

Koniec

Komentarze

Witajcie ponownie!

 

Ponieważ sesja na całego, a nużące wałkowanie kodeksów zabija wszelką kreatywność, postanowiłem odłożyć poważniejsze rzeczy na lepsze, bardziej sprzyjające czasy. Taka sobie groteska-humoreska stworzona w przerwie pomiędzy dwoma egzminami. Może ktoś się uśmiechnie. :)

 

Tekst troszeczkę dedykowany AdamowiKB, którego powiedzonko zapadło mi w zwoje mózgowe tak bardzo, że nie udało mi się od niego uwolnić w trakcie i po napisaniu tekstu.

 

Pozdrawiam Was

Naviedzony

O, kolejny kodeksiarz. Który rok i na którym przybytku prawniczej wiedzy? ; )

pozdrawiam

I po co to było?

Domyśliłem się, Kolego, domyśliłem...  Zastanawiam się tylko, jaka moja reakcja będzie zgodna z Twoimi intencjami: nadęcie się z dumy i zadowolenia, skromne milczenie czy zapałanie (nie)świętym oburzeniem, że bez licencji...  :-) :-)  

Ponieważ z Brukseli do Częstochowy są 1222 kilometry, (...).  ---> a liczebniki zapisujemy słownie, aha... A zgrabniej by było: Ponieważ Brukselę od Częstochowy dzieli..., aha...  :-)

Możesz się nadymać, tylko żebyś nam nie odleciał. Potrzebujemy Cię tutaj. :)

Poprawka słuszna jak najbardziej.

 

Syf. - Na czwartym roku na UAMie.

No to ładnie, prawnicza społeczność na naszym portalu rozrasta się ; )

pozdrawiam

I po co to było?

Możesz się nadymać, (...).  ---> No to mamy problem. Jak tu się nadąć, skoro wolę się pośmiać?   :-)  Nawet gdy ktoś, w innym tekście,  przerabia mnie na upadłego anioła.  :-)  

Panowie przyszli prawnicy, tylko nie zapałajcie pragnieniem ujęcia portalu w sztywne ramy paragrafów.  :-)

Wszystko mi się podobało (no, może oprócz nabijania się z niemieckich kobiet:)). Uśmiechnęłam się, nie raz i nie dwa. Udany, zabawny, inteligentny tekst.

Najlepsze były pokpiwuszki z działalności urzędników Unii.

Mnie się podobały same nazwy: Ministerstwo Krwawych Ofiar czy Demokratyczna Monarchia Aztecka :).

Groteska-humoreska, powiadasz? Moim zdaniem wyszła bardzo dobrze.

 

"Dyplomatyczna wojna w sprawie międzynarodowych przepisów o noszeniu kapeluszy z piór gatunków chronionych i dokonywaniu krwawych ofiar z ludzi trwała jednak w najlepsze i Hupokatzilohoschtli był przekonany, że Tlatoani całkiem by osiwiał, gdyby tylko nie był łysy." -- To świetne, jeden z najzabawniejszych fragmentów :-) Co prawda zdanie jest trochę zawiłe, musiałem czytać drugi raz, żeby upewnić się, czy dobrze zrozumiałem; może to tylko ja. Uważam jednak, że dodanie "o" przed "dokonywaniu" zwiększy czytelność. Zaś optymalnie byłoby chyba przerobić ten fragment na parę zdań.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

"Panowie przyszli prawnicy, tylko nie zapałajcie pragnieniem ujęcia portalu w sztywne ramy paragrafów.  :-)"

Nie lubię sztywnych ram paragrafów, jestem fanem koncepcji prawa natury. :) Ty upadłym aniołem? Prędzej upadłym diabłem (w sensie, że upadłym w drugą stronę - czyli diabłem po jasnej stronie mocy). Swoją drogą, jakie jest przeciwieństwo słowa "upadły"?

 

Dziękuję za miłe słowa, warto zawsze wywołać uśmiech na czyjejś skrzywionej sesją paszczęce. A jak ktoś nie ma skrzywionego sesją paszczaka to też. ;)

W tym sensie: szlachetny, etyczny, prawy (z kwalifikatorem 'wzniośle').  Czyli czegoś spoza słownikowego wykazu trzeba szukać, stworzyć, bo skąpo... i jak gdyby nie dokładnie wstrzelone w interesujący nas sens, lecz trochę obok.

Myślę, że przeciwieństwem słowa "upadły", może być "podniosły". ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ja bym powiedział: "powstały". AdamKB jest więc krytykiem powstałym, co krytykę ceni wyżej niż krytykanctwo, a nie jest to dzisiaj aż tak znowu częste. Nie ma za co. :P

To dobrze, że postanowiłeś zrobić sobie przerwę w wałkowaniu i uraczyłeś nas tym zabawnym i bardzo zacnym opowiadankiem. ;-)

 

„Premier Włoch, pełniący już dwudziestą piątą kadencję…” –– Pewnie miało być: Premier Włoch, pełniący swój urząd już dwudziestą piątą kadencję

 

 Pozdrawiam.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Chwalą się, że studiują prawo, patrzcie ich. Pff.

Do tekstu zajrzę później :P

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Z prawniczeniem jest jak z pisaniem. Nie ma się co chwalić, że piszesz. Dopiero kiedy dobrze piszesz, możesz się tym pochwalić. ;)

Mi również Bravincjusz skrzywił obraz Adama Króla Białorusi :p Wciąż go widzę z tym słownikiem...

Naviedzony - fajne poczucie humoru, mnie najbardziej ubawiły "wypowiedzi" słoneczka. Spodziewałabym się jakiegoś rozpaczliwego zawołania, a tu: "Wisicie mi kolację, sukinsyny!" :D

Panowie prawnicy, odbiegacie od stereotypu. Ale w sumie, znam rownież jednego dobrze zbudowanego informatyka, więc nie pierwszy to nietrafiony stereotyp :)

https://www.martakrajewska.eu

A jaki to stereotyp?

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

---> beryl.  :-)  Chudy, krzywo uśmiechający się kącikiem ust pokurcz, z góry patrzący na petentów. Lub sztucznie jowialny tłuścioch, zapewniający, że już my, panie drogi, nie w takich sprawach wysyłaliśmy na szczaw.  :-)   

---> krajemar. Słownik to słownik, ale rozwinięcie do Króla Białorusi --- błeee... Nic oryginalniejszego nie szło wymyślić?

Dwa ciekawe pomysły. Tylko wydają mi się słabo połączone, bo dlaczego właściwie Unii tak zależy na członkostwie Azteków? Ostatnie zdanie nieco wyjaśnia, ale nie do końca - przetargi można chyba wygrywać i bez tego.

Rewelacyjne propozycje Europejczyków. No, Niemcy faktycznie się nie popisali.

Dlaczego eurodeputowani mają dreptać do Częstochowy kilka lat? Na kolanach idą?

Babska logika rządzi!

A, jeszcze jedno, do AdamaKB - nie prowokuj... ;-)

Babska logika rządzi!

Ale w której kwestii?

Finkla - bo Aztekowie są bogaci, a składki zasilą podupadający unijny budżet. :P

Eurodeputowani drepczą wolno bo są leniwi i nieruchawi od gnuśnienia w ławach Parlamentu Europejskiego, a poza tym muszą jeszcze wrócić , a po drodze różne rzeczy zdarzyć się mogą.

 

Dziękuję! :)

AdamieKB, w tej: rozwinięcie do Króla Białorusi --- błeee... Nic oryginalniejszego nie szło wymyślić?

Autorze, dziękuję za wyjaśnienia. Ojej, to z pielgrzymki nie można wrócić samolotem? W drugą stronę też na nóżkach? Okrutne... ;-)

Babska logika rządzi!

Aha. Po Twojej uwadze przeszył mnie dreszcz: a co, jeśli Finkla też z tej branży? Niedobrze... Ale już mi lepiej.  :-)

AdamieKB, straszenie Ciebie nie było moim celem (no, może tak troszeczkę i w żartach). Dobrze, że się poprawiło. :-)

Babska logika rządzi!

Chudy, krzywo uśmiechający się kącikiem ust pokurcz, z góry patrzący na petentów.


Uff... jak dobrze, że nie jestem pokurczem.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Dobre i lekkie.

Infundybuła chronosynklastyczna

Beryl - reszta opisu pasuje? ;p

https://www.martakrajewska.eu

Ani trochę : ) Gruby może nie jestem, ale bez przesady. Poza tym jestem ciepłym, miłym człowiekiem o dobrotliwym uśmiechu i pogodnym spojrzeniu... przynajmniej dopóki nie czytam komentarzy Rogera : )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Stefan.kawalec -Dziękuję!

 

Ja za to jestem wysoki, chudy i żylasty. Poza tym przeżyłem cztery lata na Prawie z długimi włosami, co świadczy o znacznej odporności psychicznej.

Dobre opowiadanie. Fajnie się czytało.

Dzięki! :)

Normalnie nie cierpię groteski politycznej, ale ten tekst jest wyjątkowo urokliwy. Szczególny plus za "stróżkę" krwi, polskie przekleństwa i "wisicie mi kolację, sukinsyny!".

Urokliwie dziękuję! :)

Zabawne.

W odniesieniu do biurokracji europejskiej to sama prawda.

Niezła opowiastka.

pozdrawiam

I po co to było?

Dzięki! :)

Nowa Fantastyka