- Opowiadanie: Hanzo - Matka Niczyja

Matka Niczyja

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Matka Niczyja

MATKA NICZYJA

 

 

 

Ocknął się na stojąco, co niezmiernie go zadziwiło. Nigdy nie lunatykował, nie pił ani nie ćpał, a najmocniejszym, co zażywał, były lekkie tabletki od bólu głowy. Dlaczego więc, u licha, obudził się na stojąco? Był uznanym lekarzem, pracował w jednym z najlepszych szpitali w Europie i najbardziej na świecie ufał swojemu chłodnemu, naukowemu umysłowi. Człowiekowi jego pokroju po prostu nie wypada budzić się na stojąco w dziwnych miejscach, nie pamiętając, co się właściwie wydarzyło!

 

Poczuł kąsające nogi zimno. Kiedy spojrzał w dół, zobaczył dwie bose stopy pośród dziwacznej, purpurowej trawy. Poruszał paluchami – tak, to bez wątpienia były jego stopy!

 

– Hm – mruknął, po czym poklepał się po piersi i udach, jakby szukał w kieszeniach kluczy albo telefonu.

 

Problem tkwił w tym, że nie było żadnych kieszeni. Jego ciało okrywała obszerna, biała szata, przypominająca zarówno fakturą, jak i wyglądem, świeżo uprane prześcieradło. Spod głębokiego dekoltu o trójkątnym kształcie wyzierał nagi tors z wyraźnie zarysowanymi, wystającymi żebrami. Niemożliwe, by schudł aż tak! Kiedy?! Przejechał dłońmi po materiale, który okazał się chropowaty i sztywnawy.

 

Poprawił palcem zsuwające się z nosa okulary i uniósł głowę.

 

Stał na skraju ciemnego lasu, od którego oddzielało go jedynie pasmo niesamowitej, tak czerwonej, że niemal fioletowej, trawy.

 

Zdjął z głowy kapelusz, a przynajmniej podejrzewał, że będzie to kapelusz – jego ulubiony, beżowy. Tymczasem trzymał w palcach wysoką, spiczastą czapę. Wydawała się być wykonana z tego samego materiału co szata i kojarzyła się w niepokojący sposób z Ku-Klux-Klanem. Brakowało tylko otworów na oczy…

 

I te symbole wymalowane czarnym pędzlem u podstawy dziwnego nakrycia głowy. Kabała? Tarot? Astrologia? A może jidysz? Nie wiedział.

 

– Nałóż tiarę, Czarodzieju! – Usłyszał melodyjny głos.

 

Od strony lasu zmierzała ku niemu kobieta. Była zupełnie naga i naprawdę wysoka, musiała mierzyć co najmniej dwa metry.

 

– Nie lękaj się, Czarodzieju – dodała, widząc jego przerażoną minę. – Nałóż tiarę, jest twoim Atrybutem!

 

Pospiesznie wykonał polecenie, nie potrafiąc oderwać wzroku od zjawiskowej kobiety.

 

Poprawka – od przerażającej kobiety.

 

Lecz także pięknej, nie okłamuj sam siebie, przyjacielu.

 

– Kim jesteś? – wydukał.

 

Zaśmiała się perlistym głosem, na dźwięk którego człowieka nachodził obraz dziesiątek rozradowanych, dziecięcych buziek.

 

Twarz nieznajomej była cudna – roziskrzone oczy błyszczały niby diamenty, malinowe usta rozchylały się delikatnie, acz pociągająco, a skóra zdawała się świecić własnym, złotym blaskiem. Takie oblicze miałaby Królowa władająca całym światem, gdyby kiedykolwiek takowa się narodziła. I owszem, piękność nosiła we włosach diadem… nosiła zasłużenie! Krótka chwila i już ją kochałeś, byłeś zadurzony po uszy. Kruczoczarne loki, pośród których pyszniła się korona, opadały aż do jej kostek.

 

Jednak nagie ciało kobiety było nieskończenie odrażające, a to za sprawą jej wzdętego w ciąży brzucha. Wystawały z niego cztery nabrzmiałe narośle, które u swojej podstawy wyglądały jak gigantyczne, krowie wymiona, a dalej zamieniały się w coś na kształt pajęczych odnóży – pokrytych twardą szczeciną i poruszających się nieustannie. Sięgały aż do kolan, przesłaniając jej łono.

 

– Jestem Matką – odpowiedziała wreszcie.

 

– Czyją? – zapytał, z trudem pokonując mdłości. Pajęcze nogi niezmordowanie przeczesywały powietrze.

 

– Matką Niczyją, ot co! – Zaśmiała się ponownie. Było w tym śmiechu wiele pięknych dźwięków, ale chyba jeszcze więcej obłąkańczych tonów. – Kto jak kto, ale ty powinieneś o tym wiedzieć najlepiej, Czarodzieju!

 

Rechotała jak wariatka. Zauważył, że jej zęby skąpane są całe we krwi.

 

– Nie jestem żadnym czarodziejem – powiedział.

 

– Jesteś i to takim przez duże CZ! Masz Atrybut! – Dotknęła białej czapy sterczącej zawadiacko na jego głowie.

 

Odsunął się pospiesznie, czując jedno z pajęczych odnóży tuż obok policzka.

 

Matka Niczyja obróciła się do niego plecami, tak że widział teraz jej zgrabne pośladki, prześwitujące spomiędzy kaskad czarnych włosów. Pomyślał, że może się obraziła, zauważając jego obrzydzenie, choć wiedział, iż to tylko pobożne życzenie – kobieta wydawała się zdolna rozszarpać go na strzępy w kilka chwil.

 

– Chodź za mną, Czarodzieju!

 

Potruchtał jej śladem.

 

– Gdzie idziemy? – Był zaniepokojony, ba!, przerażony jak nigdy w życiu, ale rozumiał, że nie ma wyjścia i musi być posłuszny kobiecie-potworowi. To trochę jak gra w kotka i myszkę, myślał. Robiąc, co ona każe, pożyję dłużej.

 

(Królowa nie znosi sprzeciwu, Czarodzieju…)

 

– Ktoś chciał cię widzieć – odpowiedziała.

 

– Kto?

 

Zrównał się krokiem ze swoją makabryczną towarzyszką. Czuł potworną odrazę do ciężarnego brzucha i wystających zeń wymion, zamieniających się w nogi pająka, ale krępowało go dreptanie z tyłu i patrzenie na jej nagie pośladki. To tak, jakby podglądać własną matkę podczas kąpieli…

 

– Och, znasz go doskonale!

 

Zagłębili się pomiędzy drzewa. Panujący w lesie jasnozielony poblask kontrastował w piękny dla oka sposób z purpurową trawą. Na gałęziach siedziały setki kruków, obserwujących idącą dwójkę czarnymi ślepiami.

 

Krakały głośno i zajadały się rosnącymi na drzewach owocami.

 

– Co do… – stęknął, zataczając się jak pijany. Gdyby Matka Niczyja w ostatniej chwili nie podtrzymała go za ramię, runąłby jak długi.

 

– Nie mów, że ten widok robi na tobie jakieś wrażenie, Czarodzieju!

 

Śmiech kobiety mieszał się z krakaniem ponurych ptaszysk.

 

Na drzewach rosły ludzkie płody. Zwisały z sękatych, powykręcanych gałęzi na długich pępowinach. Były różnej wielkości – małe z ledwie dającymi się rozpoznać częściami ciała, ale też duże – wszystkie skąpane we krwi i bez wątpienia martwe. Kruki dziobały zimne ciałka, odrywając mięso kawałeczek po kawałeczku. Smakowało im.

 

Matka Niczyja sięgnęła wolną dłonią ponad głowę i zerwała z gałęzi zarodek nie większy od średniego jabłka. Wrzuciła go do ust w całości i połknęła, zanosząc się histerycznym śmiechem, a po jej brodzie ściekła strużka karmazynowej krwi.

 

– Pyszne, Czarodzieju! Nie spróbujesz?

 

Zwymiotował obfitym strumieniem żółci, co tylko spotęgowało wesołość jego towarzyszki. Ptaki również śmiały się drwiąco.

 

– Szkoda, że musisz się z Nim spotkać, Czarodzieju. Służyłeś mi wiernie przez całe swoje życie. – Tym razem Matka Niczyja odezwała się bez cienia radości w głosie.

 

– Z kim? – zaniepokoił się.

 

– Z Nim. Twoim przeznaczeniem. Wielkim Skrobaczem – wyjaśniła, wskazując podbródkiem przed siebie.

 

Stali na skraju obszernej polanki, pośrodku której siedział ogromny bobas. Musiał mieć co najmniej pięć metrów wysokości. Gaworzył coś niezrozumiałego i bawił się wielkimi, metalowymi narzędziami – skalpelem i obcęgami. Ubrany był tylko w pieluchę i niebieski, lekarski czepek. Patrzył na świat szeroko otwartymi, zdawałoby się zdumionymi oczami. Koło jego nóżek walały się okrwawione, poćwiartowane i zmiażdżone ciała dorosłych ludzi.

 

– Służyłeś Matce Niczyjej dzielnie przez całe swoje życie, Czarodzieju, ale losu nie odmienisz. A twoim losem jest On, Wielki Skrobacz!

 

Matka Niczyja roześmiała się po raz kolejny jak wariatka i pchnęła go mocno w plecy. Poturlał się niby szmaciana lalka w kierunku bobasa-giganta, który trzymał w pulchnych paluszkach skalpel i obcęgi.

 

Wielki Skrobacz chciał się bawić.

Koniec

Komentarze

Mocne. Pozmniejszaj te czarne dziury międzyakapitowe.

Podobało mi się. Głównie pomysł.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Dziękuję za dobre słowo.:)

Rozstępy między akapitami pomniejszyłem, nie wiem czemu tak rozstrzeliło tekst, w Wordowskim pliku trochę inaczej to wyglądało.

W każdym razie - poprawione.

Dzięki!

1. "Spod głębokiego dekoltu o trójkątnym kształcie prześwitywał nagi tors" - wyzierał, nie prześwitywał.

2. "zupełnie naga i doprawdy wysoka" - hmm, tego nie jestem pewien, ale "doprawdy" chyba tu nie pasuje. Może bezpieczniejsze będzie "naprawdę"?

I to wszystkie znalezione przeze mnie usterki.

 

Szkoda, że się domysliłem zakończenia zbyt szybko. Najczęściej mi się to nie zdarza. Sprawnie napisane, mocne, nie będę na nic marudził:)

Bardzo obrazowe i mocne, ale zakończenie jest bardzo łatwe do przewidzenia, gdy tylko pojawiają się płody na drzewach. Koniec końców całość wydaje mi się odrobinę zbyt moralizatorska, ale nie umniejsza to wartości literackiej opowiadania.

tintin, vyzart dziękuję za komentarze!:) Zakończenie, cóż, bardzo już nic tu nie pokombinuję raczej. Dzięki!

tintin - wprowadziłem do tekstu Twoje uwagi.

Równie obrzydliwe jak Twój poprzedni utwór Autorze, ale o wiele lepsze, nawet jeśli nie jestem fanem "gore". Teraz czekam, aż do bohatera dołączą pozostałe "medyczne specjalizacje". :)

Pozdrawiam.

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Dobry tekst jeżeli chodzi o sprawność pióra i obrazowość. Aż się prosi o to, aby UWAGA SPOLER

.

zawrzeć gdzieś obrazki dzieciaczków wyskrobanych, bo nie wykształciły im się mózgi, zamknięte jamy brzuszne, etc. do tego dzieciaczki ze zgwałceń oraz te, które w innym wypadku zabiłyby mamusię ; )

pozdrawiam

I po co to było?

Mocne.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Zalth, syf, bemik i Vactur Noxx - dzięki serdeczne za poświęcony czas!:) Pozdrawiam!

Trochę dziwny dla mnie pomysł, ale podobało się.

Porządnie napisane, ale nic więcej nie mogę powiedzieć, bo na mnie ten tekst nie zrobił wrażenia. No, może przyznam, że jest dziwny.

 

„…a najmocniejszym, co zażywał, były lekkie tabletki od bólu głowy” –– …a najmocniejsze co zażywał, to lekkie tabletki od bólu głowy.

 

Jego ciało okrywała obszerna, biała szata…” –– Zbędny zaimek. Wiemy, czyje ciało okrywała szata.

 

„Kruczoczarne loki, pośród których pyszniła się korona, opadały aż do jej kostek”. –– Jw. Włosy nie mogły opadać do cudzych kostek.

 

„…prześwitujące spomiędzy kaskad czarnych włosów”. –– Myślę, że włosy spływają na plecy jedną kaskadą.

 

Gdzie idziemy?” –– Dokąd idziemy?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Monsum, regulatorzy - dziękuję za komentarze!:)

Vactur, Tyś zwykły cham jest.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

no nareszcie ktoś to docenił

To trzeba było mówić, że niedoceniony jesteś.

 

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Był wysyp tekstów o aniołkach i diabołkach albo o jednych z nich. Były alternatywne wizje raju. Kolej na odpryski niekończących się, niemerytorycznych dysput o aborcji, eutanazji oraz in vitro?

AdamKB - dzięki za poczytanie.

Vactur Noxx - Ogarnij się człowieczku.

Pod swoją "Miłością skażonych" obiecywałeś, że będzie lepiej -  i faktycznie, jest dużo, dużo lepiej. Sprawnie językowo, z naprawdę dobrym, mocnym pomysłem na całość. Widać, że lubisz przede wszystkim opisywać obrzydliwości, więc brawo za obrzydliwości "po coś". Co z tego, że zakończenia można się od pewnego momentu domyślić? To nie jest wada. To dowód na spójność tekstu.

Adam - nie odbieram tego jako głos "za" czy "przeciw" aborcji. Cała wizja przypomina mi raczej starych greckich albo egipskich bogów. Pan doktor "czcił" Matkę Niczyją za życia, więc to ona powitała go po śmierci. Nie wiemy przecież, jakie piekiełko czekałoby w wizji autora na tych, którzy zajadle i z pianą na ustach walczą o to, żeby kobiety sprowadzić do roli bezwolnych nosidełek na płody. Ba, mam swoje wyobrażenie, i ono też jest wybitnie nieprzyjemne.

Tobie skojarzyło się z bogami starożytnych, mnie --- z otaczająca rzeczywistością. Mogę przeprosić za płytkość skojarzenia.

Cóż, może to ja nadinterpretuję :)

@pjotroos - jestem pod wrażeniem interpretacji :). Piszę to bez ironii. Czy to nadinterpretacja, czy nie - trudno powiedzieć, pewnie tylko Autor wie. 

Niestety, w (nad)interpretacjach jestem kiepska, dlatego też ten tekst potraktowałam dosyć prosto. Dla mnie to jednak pewna deklaracja Autora (nie mam zamiaru oceniać). Temat został potraktowany łopatą, zło jest oczywiste, zostanie ukarane. Z powodu własnego pokręconego umysłu nie przepadam za tak jednoznaczną wizją problemów, które zazwyczaj tak proste nie są (chociaż wiem, że dla niektórych jednak są bardzo proste i jednoznaczne).

Co nie zmienia faktu, że tekst napisany jest nieźle. Czytałam poprzednie teksty Hanza (nie wiem, czy wszystkie) i na pewno jest postęp.

Pozdrawiam

Nigdy nie lunatykował, nie pił ani nie ćpał, a najmocniejszym, co zażywał, były lekkie tabletki od bólu głowy. 

najmocniejszym środkiem, jaki zażywał

Czemu nawet do głowy mu nie wpadło, że śpi? Może jestem rzadkością, że w większości snów jestem świadoma śnienia, ale widząc coś takiego, chyba każdy powinien pomyśleć, że to sen...

 Jednak nagie ciało kobiety było nieskończenie odrażające, a to za sprawą jej wzdętego w ciąży brzucha. Wystawały z niego cztery nabrzmiałe narośle, które u swojej podstawy wyglądały jak gigantyczne, krowie wymiona, a dalej zamieniały się w coś na kształt pajęczych odnóży – pokrytych twardą szczeciną i poruszających się nieustannie.

Pierwsza wątpliwość - może patrzę na to stereotypowo, ale czy widząc nagą babkę facet patrzyłby na twarz i dopiero po dłuższej chwili zauważyłby wielkie wymiona jak u mamuny? Myślę, że każdy, kto zauważyłby taką kobietę, niezależnie od płci, najpierw zwróciłby uwagę na nadrosty.

Pierwsze zdanie wskazuje, że dla twojego bohatera kobieta w ciąży to coś nieskończenie odrażającego. Jeśli nie o to ci chodziło, to lepiej połączyć to jakoś z drugim zdaniem, by wiadomo było, że ciało było odrażające nie z powodu nabrzmiałego brzucha, tylko wymion...

– Gdzie idziemy? – Był zaniepokojony, ba!, przerażony jak nigdy w życiu, ale rozumiał, że nie ma wyjścia i musi być posłuszny kobiecie-potworowi.  

Bez przecinku po "ba!"

– Ktoś chciał cię widzieć – odpowiedziała. 

 Kalka angielska. Po polsku będzie czas teraźniejszy. Chyba że już nie chce go widzieć. 

 Ogólnie jednak niezły tekst z pomysłem i mocnym zakończeniem. Parę rzeczy do poprawki, ale podobał mi się. 

Pozdrawiam 

Dziękuję wszystkim za komentarze! :)

Nowa Fantastyka