- Opowiadanie: NatSa - Smak jabłek

Smak jabłek

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Smak jabłek

Co do tego krótkiego opowiadania mam pewne plany i chciałabym rozwinąć go w dłuższą formę. Najpierw jednak postanowiłam zasięgnąć porady, czy w tym zgranym motywie można wymyśleć jeszcze coś ciekawego.

 

***

Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów poczuł palącą potrzebę, aby zrobić tak zwany rachunek sumienia. Ten bar nadawał się do tego idealnie, ponieważ niewielu znajomych wiedziało o jego istnieniu, a to gwarantowało mu niezbędne do przemyśleń samotność i spokój.

– Jeszcze jeden podwójny calvados.

– Niech będą dwa – usłyszał za plecami i poczuł znajomy chłód przebiegający wzdłuż kręgosłupa.

No masz – pomyślał Michał – jeszcze tylko jej mi było trzeba do pełni szczęścia. Niewielu, czyli wciąż o kilka osób za dużo.

– Sądząc po twojej minie raczej nie oblewasz kolejnego zwycięstwa – powiedziała niezrażona jego ponurym milczeniem.

– Nie masz przypadkiem jakiejś roboty na drugim końcu miasta? Albo kraju, najlepiej? – odpowiedział rozdrażniony i jednym haustem opróżnił podaną przez barmana koniakówkę. Gestem dłoni zamówił następną. Która to już? Ach tak, trzynasta.

– Uuu… gdybym cię nie znała, pomyślałabym, że to moralny kacyk. No już, opowiedz cioci Wiktorii co cię trapi – drażniła się z nim, ani myśląc zostawić go w spokoju.

Michał popatrzył na nią i tylko bardziej się poirytował. Pasowała do jego dzisiejszego nastroju jak pięść do nosa. Cholerne uosobienie opanowanego profesjonalizmu. Siedziała obok niego, w idealnie dopasowanej czarnej spódnicy i jedwabnej, szmaragdowej bluzce. Zawsze się tak ubierała. Nie nachalnie i z klasą. W końcu przyłapał się na tym, że już od jakiegoś czasu wodzi wzrokiem od zgrabnych kostek, dalej wzdłuż łydek i wyżej. Lekko zmieszany uniósł wzrok na jej twarz. Patrzyła na niego z wyrazem rozbawienia, ale też z widoczną troską.

– Hej, co się stało? Ostatni raz widziałam cię w takim stanie chyba ze dwa wieki temu.

– Półtora. Pies mi wtedy zdechł – uśmiechnął się kwaśno. Ile ją już znał? Na samą myśl poczuł się staro. Ale, chociaż pracowała dla konkurencji, to jednak przez cały ten czas traktowali się z szacunkiem godnych siebie konkurentów. Można nawet powiedzieć, że do pewnego stopnia istniała między nim cienka nić mocno pokręconej przyjaźni.

– Chyba dałem ciała Wiki – powiedział wprost. W sumie, co mu szkodzi. A jeśli ktoś ma go zrozumieć, to tylko ona.

– I to zapewne nie raz – zadrwiła – no ale cóż, służba nie drużba i tak dalej…

– Mówię poważnie – odwzajemnił jej uśmiech, chociaż spojrzenie dalej miał chmurne – Chyba mięknę. Przestaję się nadawać do tej roboty.

– Ty? Przestań. Jesteś najbardziej podstępnym, przebiegłym i fałszywym skurczybykiem jakiego znam. I nie mówię tego tylko po to, żeby ci poprawić humor.

– Dzięki. Jak będę szukał nowej roboty, to wpadnę do ciebie po referencje.

– Powiedz w końcu co się stało, tak od początku. Ale zanim zaczniesz, zamówi mi gimleta.

Michał podjął, kiedy tylko barman postawił przed nią szklaneczkę.

– Pamiętasz sprawę Marczewskiej?

– Pamiętam. Gabriel zebrał od szefa spektakularny opierdol za jej zawalenie.

– Tak? Miło wiedzieć – po raz pierwszy tego dnia wyszczerzył zęby w szczerym uśmiechu – Możesz mu przekazać, że to nie było nic osobistego. – Dodał, z radością obserwując jak w udawanym oburzeniu przewraca swoimi szarozielonymi oczami. – Ale, wracając do tematu. Pod koniec tej cholernej wystawy, kiedy rozmawiałem z dziekanem o Marczewskiej, podeszła do mnie dziewczyna i przy wszystkich stanowczo ode mnie zażądała wysłania jej w to samo miejsce.

– No i co w tym takiego strasznego? – zapytała podnosząc na niego spojrzenie znad drinka – Od razu do zaklasyfikowania jako nieszkodliwa wariatka. Przecież potrafisz wychodzić z takich sytuacji.

– Owszem, masz rację i tak z resztą postąpiłem. Problem polega na tym, że ona wróciła.

– Problem? Tym lepiej chyba. Klientka sama ci się pchała, a ty marudzisz.

– Pozwolisz mi dokończyć? To, że jakoś mnie rozpoznała i wiedziała, czym się zajmuję, jak sama zauważyłaś, nie było aż tak wielkim kłopotem. Podobnie to, że sama się do mnie zgłosiła również nie było niczym nadzwyczajnym. Problem pojawił się w momencie, kiedy przyznała, że chodzi o wymianę, a to, jak sama wiesz…

– To już podpada pod moją działkę.

– No właśnie – powiedział i jednocześnie poczuł, jakby z jego ramion spadł wielki ciężar.

– Teraz rozumiem – powiedziała Wiktoria w zamyśleniu. – Takie wymiany, nie dość, że są niezwykle rzadkie, to jeszcze toczą się na o wiele wyższym szczeblu. Szefowie naszych szefów…

– Sama więc widzisz – westchnął Michał. – Najgorsze w tym wszystkim jest to, że pozwoliłem jej, aby opowiedziała mi, co ją skłoniło, do skontaktowania się ze mną. Opowiedziała mi swoją historię, a mnie…

– Poczułeś wątpliwości?

– Gorzej. Poczułem do niej sympatię. Przez jedną, krótką chwilę, dosłownie moment, zapragnąłem jej pomóc.

– Zwariowałeś?! Przecież mogą cię za to wykopać szybciej i dalej niż oboje możemy to sobie wyobrazić!

– Wiem. Stąd właśnie mój nienajlepszy humor.

– Ale co chcesz z tym dalej zrobić? Ja rozumiem, że w tej pracy każdy ma czasami wątpliwości. Nawet ja się czasami zastanawiam, czy wszyscy, z którymi współpracuję, są odpowiedni, ale koniec końców jesteśmy tylko posłańcami. Wykonujemy polecenia i, nie oszukujmy się, oboje jesteśmy w tym cholernie dobrzy.

– To dość cyniczne, nie uważasz?

– Cyniczne, ale prawdziwe. Dla nas liczy się tylko liczba udanych przejęć. To, co będzie dalej, to już nie nasz biznes.

– Naprawdę w to wierzysz? Ty?

– Muszę. Jeśli masz problem z tą dziewczyną, wyślij ją do Lucjana. Albo do mnie, jeśli ta absurdalna myśl o popełnieniu dobrego uczynku nadal się ciebie trzyma.

Popatrzył na jej piękną, jasną twarz, szarozielone oczy i delikatne, pełne usta pociągnięte szminką w odcieniu dojrzałej nektarynki. To była dobra rada. Racjonalna. A jednak poczuł lekki zawód. Może faktycznie jego czas już się skończył? Jeśli najprawdziwsza anielica podchodzi do wojny o dusze w tak racjonalny i wyrachowany sposób, jak do zwykłej transakcji biznesowej, to dokąd zmierza ten świat? Sięgnął do portfela, odliczył kilka banknotów i położył je na barze.

– Znajdziesz ją pod tym adresem – podał Wiktorii wizytówkę. – Ma na imię Laura.

Anielica ujęła kartonik swoimi smukłymi palcami, ale kiedy podniosła znad niego wzrok, Michała już nie było.

– Czort z duszą, kto by pomyślał – mruknęła do siebie.

Kiedy barman odwrócił się w stronę baru, nie było przy nim nikogo. Zebrał plik banknotów zastanawiając się, od kiedy właściwie podają w tym barze calvados.

 

Koniec

Komentarze

Jeśli chodzi o stronę techniczną, gdzieś tam mignęło mi "z resztą" zamiast "zresztą" i jakieś noepotrzebne "to". Poza tym, zapis dialogów do lekkiej poprawy, tak samo interpunkcja. Polecam zajrzeć tu.

 

Motyw, jak sam się domyślasz, jest obecnie dosyć ograny. Już wielu autorów próbowało swoich sił w uczłowieczaniu aniołów i demonów, więc trudno będzie ci napisać coś, czego jeszcze inni nie napisali. Jednak jeśli miałbym być szczery to, co napisałeś jest całkiem dobre. Mi osobiście pomysł się podoba i uważam, że w dalszym rozwinięciu tego motywu tkwi potencjał. Ale w przypadku twojej kontynuacji będzie tak, jak w przypadku każdej innej - na dwoje babka wróżyła. Pomysł jedn dobry, ale nie jestem w stanie powiedzieć czy uda ci się go rozwinąć, czy raczej rozbijesz go w drubny mak. To już zależy od ciebie.

kacyk - ja rozumiem, że to mały kac, ale to słowo ma też inne znaczenie, które wydaje mi się silniej z nim związane: wódz plemienia

Nie nachalnie - nienachalnie

traktowali się z szacunkiem, jako godnych siebie konkurentów (albo traktowali się z szacunkiem godnym równorzędnym konkurentom)

pewnego stopnia istniała między nim cienka nić - nić mie mogła istnieć do pewnego stopnia. Bo jak, w trzech czwartych istniała?

Chyba dałem ciała Wiki - konieczny przecinek przed Wiki

Michał podjął - tu nie jestem pewien, ale dałbym potem "temat"

skłoniło, do skontaktowania się - a tu bez przecinka

 

Proszę, proszę, jakie łądne opowiadanie. "Półtora. Pies mi wtedy zdechł" uważam za naprawdę fajną odpowiedź:) W pierwszej chwili nie wiedziałem, o co chodzi z tą wymianą, ale wróciłem do tego fragmentu i wszystko jest już jasne. Podoba mi się! Tak jak vyzart, uważam, że zabrakło wyraźnego zakończenia. Jakby to był wstęp do dłuższej, skomplikowanej historii. Przyjemna lektura.

 

Aha, jakby miała Ci się ta informacja do czegoś przydać: wygląd niektórych aniołów w Biblii jest wprawdzie opisany, ale nie ma nic wspólnego z tym spotykanym w popkulturze. A demony siedzą po prostu w piekle, za karę, i raczej z niego nie wychodzą. Ale to nie jest moje zwykłe czepianie się, tylko ciekawostka do ewentualnego późniejszego wykorzystania, skoro tak dobrze czujesz się w "tych" tematach:)

Jeżu malusieńki, jakie te błędy są oczywiste!
Dziękuję Wam, zacni panowie i czym prędzej, w wątłą pierś się bijąc, idę poprawiać.

No masz – pomyślał Michał – jeszcze tylko jej mi było trzeba do pełni szczęścia. Niewielu, czyli wciąż o kilka osób za dużo.
- Sądząc po twojej minie raczej nie oblewasz kolejnego zwycięstwa – powiedziała niezrażona jego ponurym milczeniem.   

---> o co chodzi ze zaznaczonym kursywą zdaniem? Kogo / czego dotyczy?   

Napisałbym, że tylko jej brakowało mi do szczęścia.

Podobało mi się, chociaż jak na mój gust trochę lania wody w dialogach, ale jestem w stanie to zrozumieć. Chciałbym przeczytać więcej, mimo że nie przepadam za aniołami w literaturze.

Całkiem przyjemnie napisane, podobnie jak AdamKB niebardzo rozumiem o co tam chodzi Autorce. Jak najbardziej możesz z tym wiązać nadzieję na przyszłość.

Pozdrawiam

Nie jest najgorzej, ale to nie znaczy, że nie może być lepiej. I na to liczę w opowiadaniu, które masz w planach.

 

„Co do tego krótkiego opowiadania mam pewne plany i chciałabym rozwinąć go w dłuższą formę”. –– Co do tego krótkiego opowiadania mam pewne plany i chciałabym rozwinąć je w dłuższą formę.

 

„Uuu… gdybym cię nie znała, pomyślałabym, że to moralny kacyk. No już, opowiedz cioci Wiktorii co cię trapi – drażniła się z nim, ani myśląc zostawić go w spokoju”. –– Proponuję: Uuu… gdybym cię nie znała, pomyślałabym, że to moralny kacyk. No już, opowiedz cioci Wiktorii o kłopotach – drażniła się, ani myśląc zostawić go w spokoju.

 

„Michał popatrzył na nią i tylko bardziej się poirytował”. –– Ja napisałabym: Michał popatrzył na nią, coraz bardziej poirytowany. Lub: Michał popatrzył na nią i tylko bardziej się zirytował.

 

„Owszem, masz rację i tak z resztą postąpiłem”. –– Czy reszta była zadowolona, że tak z nią postąpił? ;-)

Owszem, masz rację i tak zresztą postąpiłem.

 

„…w tej pracy każdy ma czasami wątpliwości. Nawet ja się czasami zastanawiam…” –– Powtórzenie.

 

„…ale koniec końców jesteśmy tylko posłańcami. Wykonujemy polecenia i, nie oszukujmy się, oboje jesteśmy w tym cholernie dobrzy”. –– Powtórzenie.

 

„Anielica ujęła kartonik swoimi smukłymi palcami…” –– Czy mogła unieść kartonik cudzymi palcami? ;-)

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję za wszystkie uwagi. Bardzo mi miło, że tylu osobom chciało się zerknąć na moją pisaninę i że nie wypadła ona tak źle, jak się spodziewałam. Nie ma nic bardziej budującego niż obiektywna i konstruktywna krytyka (chociaż czoło już mnie boli od "uświadamiania" sobie, jak oczywiste były moje błędy :))

Własne błędy dostrzec najtrudniej, tym bardziej cieszę się, że mogłam pomóc.

Pozdrawiam. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

A kim jest Michał? Bo to imię kojarzy mi się jednoznacznie z Archaniołem. Ta druga strona ma jakieś takie inne nazewnictwo: Smętek, Dusiołek, Rokita, Boruta… czy z niemiecka: Volan, Urian albo nawet Mephistopheles w skrócie Mef.

Wyrzuty sumienia u diabła? Hm.. Chyba łatwiej o upadłego anioła.

Więcej takich tekstów. Podoba mi się ta powolna narracja, która tak zgrabnie zmierza do pointy. Niektórzy powiedzą, że przegadane. Ale to nieprawda. Bardzo dobrze ustawiasz tło i pozwalasz czytelnikowi zanurzyć się w kreowanym świecie. Czekam na więcej opowiadań.

Infundybuła chronosynklastyczna

Fajne :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka