- Opowiadanie: BooMc - Upadek Róży: Część I. Herbert

Upadek Róży: Część I. Herbert

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Upadek Róży: Część I. Herbert

Herbert

 

Pan Zarządca ziem Południowych Lord Arystokrata Herbert, był bardzo smutny przez ostatnie lata.

 

‚Cóż za wstyd!’ – ta myśl, męczyła Herberta każdego wieczoru nim zasnął.

 

Smutek ten graniczył niemal z rozpaczą, gdyż jego córka mimo swego dojrzałego wieku dalej była niezamężna. Beatrice, bo tak nazywała się jego córka też była smutna.

 

Nie była smutna jednak z powodu braku amatorów jej urody.

 

Była smutna, gdyż była brzydka. To właśnie jej brzydota była źródłem smutku dziewczyny i Herberta. Gdyby była chociaż odrobinę ładniejsza wtedy Pan Zarządca ziem Południowych Lord Arystokrata Herbert ożeniłby ją chociażby z Sigmundem, synem Pana Zarządcy ziem Wschodnich Lordem Sigfriedem. Niestety…. nawet on, uważany za definicję męskiej brzydoty

 

nie odważył się związać z Beatrice. Herbert próżno szukał narzeczonego wśród pozostałych Panów Arystokratów, nawet tych o kilka klas niższych. Większość z nich nie była zainteresowana. Nawet wizja bogactwa nie pomogła przełamać strachu jaki budziła noc poślubna.

 

Oczywiście Lord Herbert mógł czekać na powrót króla, za którym ruszyło wielu potencjalnych przyszłych narzeczonych jego córki. Ale nie było na to czasu. Król mógł wrócić za tydzień ale też może to nastąpić za 10 lat, a Beatrice nie robiła się młodsza. Herbert był zdesperowany, chwyciłby się każdej brzytwy gdyby tylko takowa się pojawiła i zechciała ślubu.

 

– Błagam, błagam mości panowie oddam Wam nawet połowę mych ziem, byleby tylko ktoś zechciał ją poślubić. – prosił nadaremno nie raz i nie dwa.

 

Pomysł podziału ziem nie spodobał się jednak jednej osobie – Edgarowi.

 

Kim był Edgar? Pierworodnym synem Pana Zarządcy ziem Południowych Lorda Arystokraty Herberta i jego dziedzicem.

 

– Po co miałbym dzielić się czymś co prawnie należy się mnie? – spytał Edgar, gdy pierwszy raz ojciec oznajmił mu ten pomysł.

 

– Hańbą dla naszego rodu jest jej niezamążpójstwo synu! Musimy za wszelką cenę znaleźć jej męża.

 

– Nie lepiej oddać tego potwora do zakonu? Tam chociaż nikogo straszyć nie będzie.

 

– Zamilcz Wężu. Tyś jest potwór zepsuty we środku do cna i z uczyć wyżęty.

 

– Przynajmniej nie mam problemu ze znalezieniem sobie żony.

 

Herbert nie dopuszczał do siebie myśli, by jego jedyną córkę oddać w ręce tych zbereźników.

 

Mimo, że Herbert był religijną osobą to nie pozostawał głuchy na plotki tyczące się potężnego Zakonu. Najbardziej go jednak denerwowała w tej całej sytuacji świadomość, że sama Beatrice nie przejmowała się tym wszystkim.

 

Herbert powoli już tracił nadzieję, gdy nagle do jego drzwi zawitał pewien gość, który niósł w rękach promyczek nadziei.

 

Tym gościem był jeden z Zarządców.

 

– Uszanowanie Panie Zarządco ziem Południowych, Lordzie Arystokrato Herbercie! – powiedział wolno wychodząc z powozu.

 

– Witam. Zaszczytem jest dla mnie gościć Pana Zarządcę ziem Zachodnich, Lord Arystokratę Ulyssesa. – odpowiedział Herbert podając dłoń gościowi.

 

– Nie bez powodu Cię odwiedzam jak się zapewne domyślasz Herbercie.

 

– Jak mniemam.

 

Panowie Zarządcy szli wolno dziedzińcem mijając zielone drzewa rosnące wzdłuż wybrukowanej ścieżki.

 

– Pozwól, że przygotuję Ci strawę Ulyssesie. – zaproponował gospodarz wskazując dłonią pobliski stolik.

 

– Dziękuję Herbercie, ale niestety nie czas na to….aczkolwiek nie odmówiłbym nieco wina. – po tych słowach Ulysses oblizał swoje wargi i przygładził bujnego wąsa.

 

– Oczywiście, pozwól że Ci go przygotuję. A Ty tymczasem spocznij przy stoliku. W taką piękną pogodę nie wypada chować się między ścianami.

 

Gdy Ulysses ruszył wolnym krokiem w stronę stolika Herbert klaśnięciem przywołał służka, któremu polecił odkorkować najlepsze wino jakie mieli.

 

Służek kiwnął głową w geście zrozumienia i pobiegł w stronę rezydencji.

 

– Wino zaraz będzie. – oznajmił gospodarz, gdy usiadł wreszcie na przeciw gościa.

 

– Cieszy mnie to niezmiernie. Upał dotkliwy dziś nam doskwiera. Moje zdrowie nie pozwala mi radować się taką pogodą, jak niegdyś gdy jeszcze byłem młody.

 

– Cóż, wszyscy się starzejemy mój przyjacielu.

 

– Tak więc, jak wiesz nie obce są mi twoje problemy z córką, że się tak wyrażę. – zaczął wolno co jakiś czas robiąc przerwę między słowami i przełykając wolno ślinę.

 

– Jak wszystkim Lordom. Ale cóż mogę poradzić? Robiłem wszystko, lecz moje pieniądze i władza są niczym w porównaniu z jej…– tutaj na twarzy Herberta pojawił się grymas zmieszania.

 

– …urokiem? – dokończył za niego Ulysses.

 

– Dokładnie. – Herbert nieco się zmieszał.

 

– Niech się już pan nie smuci Herbercie, mam dla Pana intratną propozycję, która to powinna pana wielce zainteresować…być może nawet ucieszyć.-dodał po chwili.

 

– A jakąż to propozycję ma pan dla mnie drogi Ulyssesie? Chce pan poślubić mą Beatrice? – w głosie Herberta wyczuć można było przez chwilę ironię.

 

– Niech pan nie będzie nie mądry. Na cóż mnie żona, skoro moja stara jeszcze kwiczy? Z resztą nie sądzę, by i sama zainteresowana chciałaby dziadka za męża.

 

– No więc jaką to propozycję ma pan dla mnie?

 

– Dziękuję Ci młodzieńcze. – powiedział Ulysses, gdy służek podał mu wino.

 

Gość przez chwilę zatrzymał wzrok na służku, gdy ten podawszy trunek gospodarzowi oddalił się wolno.

 

– A myślałeś panie, by oddać córkę temuż to chłopakowi? Wydaje mi się, że zaryzykowałby on noc z pańską córką w zamian za przyszłe beneficjum.

 

– Wybaczy pan, ale nie udał się panu dowcip. Lepiej niech pan przejdzie do rzeczy, gdyż czas podobno pana nagli. – powiedział oschle Herbert.

 

– Niech się pan nie uraża moim dowcipem. Faktycznie powinienem się powstrzymać od docinek takowych w tej sytuacji…Pardon.

 

– Nie powiedział pan nic co miałoby pozostać zapamiętane na dłużej. Niech pan w końcu zdradzi w jakim celu tutaj przybył, gdyż ciekawość mnie wręcz zżera.

 

– Otóż mój drogi Herbercie nie wiem czy wiesz, ale mój syn Oswald powrócił ze służby u miłościwie nam panującego pana króla. Niestety tak się stało, że został ranny i jego służba stała się zbędna.

 

– Och, moje wyrazy współczucia.

 

– Nie potrzebne, rana nie była śmiertelna…niestety wykluczyła go z tej wojny.

 

Herbert spojrzał na usta Ulyssesa, gdy ten przerwał w środku zdania by je oblizać i przełkąć ślinę. Ponownie pogładził wąsa, jakby sprawdzał czy on dalej tam jest.

 

Herbertowi przychodziło jedno tylko skojarzenie, gdy widział te dwie olbrzymie czerwone wargi.

 

Usta Ulyssesa wyglądały jak dwie laski kiełbasy położone jedna na drugą.

 

Herbert widział, iż ta uwaga jest krzywdząca jednak nie mógł się pozbyć tej myśli widząc jak jego gość co jakiś czas przerywa, by się oblizać.

 

– …. słuchasz mnie? – te słowa wyrwały Herberta z transu.

 

– Tak, oczywiście.– powiedział i spojrzał w oczy swego rozmówcy, by okazać zainteresowanie.

 

– Mimo wszystko powtórzę. Wspólnie z synem, gdy nieco wydobrzał rozmawialiśmy o pańskim problemie z córką. Oswald powiedział, że to niegodne by taka cudowna kobieta z tak znamienitego rodu była jeszcze panną.

 

Zaoferował więc swoje zainteresowanie i wysłał mnie jak to powiedział ‚pędź czem prędzej, by cię nie ubiegli’ bym przekazał panu dobrą nowinę i jego zaaferowanie osobą pańskiej córki.

 

– Ale o ile mnie pamięć nie myli szanowny syn jest już zaręczony.

 

– Był.

 

– Był?

 

– Tak, niestety panna Georginia zmarła na ospę. Świeć Panie nad jej duszą. – w głosie Ulyssesa słychać było wyraźny smutek.

 

– Och, cóż za straszne nowiny.

 

– Tak, zaprawdę straszne. Ale jak to się mówi jedno się kończy, by inne i lepsze mogło się rozpocząć. Tak więc widzi pan, że mój syn ponownie jest kawalerem do wzięcia. – wraz z tym zdaniem iluzja smutku prysła jak bańka mydlana.

 

– No więc….ZGADZAM SIĘ! ZGADZAM SIĘ PO STOKROĆ PANIE ZŁOTY! – Herbert niemal rozszalał się z radości, co było rzadkim widokiem. W tym jednym wypadku nikt by się nie zdziwił jego radości.

 

– Zostaje jedynie kwestia, ekhm….podziału południa. – powiedział Ulysses, gdy Herbert nieco się uspokoił.

 

Zapadła cisza. Gospodarz spojrzał na gościa, jak gdyby pierwszy raz słyszał tą informację.

 

– Podziału?

 

– Tak, o ile wiem oferował pan ziemię wraz z ręką córki.

 

– Ale…rozumiem. Jednak nie mogę zaoferować więcej niż jedną trzecią ziem.

 

– A czemuż to tak mało?

 

– Jak dobrze pan pamięta mam syna dziedzica i nie mogę pozwolić, by ożenić córkę jego kosztem.

 

– Ahhh, Edgar….cóż słychać u niego i jego ślicznej żony?

 

– Niestety Edgar został wdowcem. Biedna Kornelia utonęła.

 

– Widzę, że syn tworzy nową tradycję.

 

– Proszę powstrzymać się od takich uwag.

 

– Wybacz mi Herbercie, ale wino i słońce uderzyło mi chyba do głowy. Wracając jednak do interesów. Oswald poślubi Beatrice, w zamian za połowę Południa.

 

– A czemuż to miałbym oddawać, aż połowę? Nikt przy zdrowych zmysłach by tak nie uczynił.

 

– No cóż, biorąc pod uwagę obecną sytuację pańskiej familii martwiłbym się o przetrwanie rodu.

 

– Niech więc pan się nie martwi, bo to nie pańskie zmartwienie.

 

– Mam być z panem szczery?

 

– Jak najbardziej.

 

– No więc powiem coś panu. Niech pan tylko obieca, że zostanie to między nami.

 

– Przyrzekam.

 

– Król nie wróci z tej wojny. A nawet jeżeli to i tak już dawno stracił cały autorytet. Niezadowoleni lordowie szepczą, że tylko nas ośmiesza ten błazen.

 

Wielu z nas straciło synów przez jego decyzje, ludzie są niezadowoleni.

 

– To jest zdrada!

 

– Milcz Herbercie. Mądrzy ludzie słuchają zamiast kłapać językiem bez celu. Mogę stąd wyjść. Możesz mnie wziąć do niewoli ale to nic nie da. Już dziś większość z nas widzi koniec jego rządów. Król upadnie czy ci się to podoba czy nie. Ludzie chcą władzy, by sami decydować o sobie. Sam wiesz, że ostatnie jego decyzje nie były mądre. Monarchia nie ma racji bytu. Król musi upaść. Jego rządy muszą się skończyć, by ta róża mogła w końcu rozkwitnąć.

 

 

 

 

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Wybaczcie mi jakoś tego potworka, ale jest to moja pierwsz próba ;)

 

Byłbym wdzięczny za jakiekolwiek opinie negatywne, by wiedzieć co poprawić a co zostawić bez zmian ;)

Pozdrawiam ;)

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Nie służek, tylko sługa. Nie jestem pewna o co chodziło w tym tekście, ale popracuj nad techniką.

to był służek, bo tak mi pasuje. dzięki za radę ;)

Pan Zarządca ziem Południowych Lord Arystokrata Herbert (...).  

Słowo "ziem" jest składową nazwy własnej owych Ziem Południowych, więc dużą literą. Tytuł Lorda przynależy tylko członkowi arystokracji, więc tytuł "Lord Arystokrata" stanowi tak zwane masło maślane, mądrze zwane tautologią.  

‚Cóż za wstyd!’  

Nie tak wyglądają cudzysłowy. One wyglądają tak: " ". Można je znaleźć na klawiaturze, można...  

Beatrice, bo tak nazywała się jego córka też była smutna. Nie była smutna jednak z powodu braku amatorów jej urody. Była smutna, gdyż była brzydka. 

Trzeba umieć tak naplątać przyczyny ze skutkami. Poza tym trzeba mieć zacięcie do powtórzeń. Smutna i smutna. Składnia środkowego zdania cytatu taka nieco dziwna...  

(...) ożeniłby ją chociażby z Sigmundem, synem Pana Zarządcy ziem Wschodnich Lordem Sigfriedem. Niestety…. nawet on, uważany za definicję męskiej brzydoty nie odważył się związać z Beatrice.  

Zrównanie osoby z definicją jest zabiegiem, eufeministycznie mówiąc, ryzykownym. Zgodności przypadka warto przestrzegać: z kim? ze Sigmundem; synem czyim? Lorda Sigfreda. To tak po łebkach, w skrócie, żebyś sam doszedł sedna, bo lepiej zapamiętasz, gdy sam zrozumiesz tę zależność.  

To dalece nie wszystko, ale trzech czwartych tekstu "wytykać" nie będę. Uważam, że kilka przykładów plus ogólna uwaga wystarczą, byś dowiedział się, że do poprawienia, do przepracowania jest, niestety, całość.  

Aha: to nie są jakiekolwiek uwagi. To są konkretne wskazówki.

Z tymi 'ziem' faktycznie mój błąd - nie byłem pewny więc wpisałem małą.

Specjalnie użyłem takiego określenia 'Lod Arystokarta' by pokazać jak wysokie mają ego ci panowie.. W założeniu miało wyjść własnie masło maslane, co w moim mniemaniu dodaje nieco komizmu...przynajmniej mi się tak wydaje.

W takim razie czym jest to czego użyłem, bo na moje oko to jest to cudzysłów....dobra, już się domyślam co to jest.

Napiszę to co w przypadku 'slużka' - użyłem słowa ''smutna" wielkorotnie obok siebie, bo mi tak pasowalo.

Dzięki za te wskazówki, tego wlasnie oczekiwalem ;)

A tak właściwie to tekst o niczym. Do tego powtórzenia, braki lub nadmiar przecinków, zły zapis dialogów - to kwestie techniczne.  Zero akcji, zero klimatu. Dużo pracy.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Może tego nie widac, ale to romans jest ze zdradą w tle, więc nie tak całkiem o niczym.

To nie jest pełne opowiadanie, lecz zaledwie prowadzenie, w którym nie dało się za wiele akcji wprowadzić. 

Hmmmm klimat...z tym będzie gorzej. 

A kkwestie techniczne postaram sie poprawic. 

 

 

 

 

     Przeczytałam od początku do końca i stwierdzam, że zupełnie nie widać, aby to miał być romans ze zdradą w tle, jak zapewnia Autor.

     Jeśli to jest wprowadzenie, to niestety, nie jestem ciekawa jak rzecz rozwinie sie w przyszłości. Tekst został napisany niedbale, jest pełen błędów. Autor nie zadbał, by czytelnik poczuł się, choćby troszeczkę, zaintrygowany, by zechciał czekać na dalszy ciąg.

        

„- Hańbą dla naszego rodu jest jej niezamążpójstwo synu!” –– Nie ma takiego słowa.

Ja napisałabym: - Hańbą dla naszego rodu jest jej pozostawanie w panieństwie, synu!

„Tyś jest potwór zepsuty we środku do cna i z uczyć wyżęty”. –– Czy Edgar miał wstręt do nauki, dlatego był z uczyć wyżęty, co okazało się w praniu? ;-)

Pewnie miało być: …i z uczuć wyzuty.

 

„Herbert nie dopuszczał do siebie myśli, by jego jedyną córkę oddać w ręce tych zbereźników”. –– O jakich zbereźnikach mowa?

Ja napisałabym: Herbert nie dopuszczał do siebie myśli, by jedyną córkę

 

„Mimo, że Herbert był religijną osobą to nie pozostawał głuchy na plotki tyczące się potężnego Zakonu. Najbardziej go jednak denerwowała w tej całej sytuacji świadomość, że sama Beatrice nie przejmowała się tym wszystkim”. –– Jaki jest związek między religijnością Herberta, jego nerwami, plotkami o Zakonie i brakiem zaangażowania Beatrice w to wszystko? ;-)

 

„…gdy nagle do jego drzwi zawitał pewien gość…” –– Do drzwi raczej zawitać nie można. Do drzwi można zapukać. Zawitać można w czyjeś progi.

 

„Zaszczytem jest dla mnie gościć Pana Zarządcę ziem Zachodnich, Lord Arystokratę Ulyssesa”. –– …Lorda Arystokratę Ulyssesa.

 

„Pozwól, że przygotuję Ci strawę Ulyssesie. – zaproponował gospodarz…” –– Czy Herbert szczycił się talentami kulinarnymi i sam gotował strawę? ;-)

Czy Herbert zwracał się do Ulyssesa listownie? ;-)


„…po tych słowach Ulysses oblizał swoje wargi i przygładził bujnego wąsa”. –– Byłoby ciekawiej, moim zdaniem, gdyby Ulysses oblizał czyjeś wargi. Czemu gładził jednego wąsa? Co z drugim wąsem? ;-)

 

„Oczywiście, pozwól że Ci go przygotuję. A Ty tymczasem…”. –– W jaki sposób Herbert miał zamiar przygotować win, w dodatku nadal listownie? ;-)

 

„Tak więc, jak wiesz nie obce są mi twoje problemy…” –– Tak więc, jak wiesz nieobce są mi twoje problemy

 

„…zaczął wolno co jakiś czas robiąc przerwę między słowami i przełykając wolno ślinę”. –– Powtórzenie.

 

„Niech się już pan nie smuci Herbercie, mam dla Pana intratną propozycję…” –– Wymiana listów trwa. ;-)

 

„…powinna pana wielce zainteresowaćbyć może nawet ucieszyć.-dodał po chwili”.
 –– Brak spacji po wielokropku, po kropce i po łączniku.

 

„Niech pan nie będzie nie mądry”. –– Niech pan nie będzie niemądry.

 

„Dziękuję Ci młodzieńcze. – powiedział Ulysses, gdy służek podał mu wino”. –– Moim zdaniem żaden Arystokrata nie zauważyłby nalewającego wino, a już na pewno nie miał zwyczaju dziękować służbie za cokolwiek, w dodatku listownie. ;-)

 

Niech się pan nie uraża moim dowcipem”. –– Ktoś się nie uraża, to dowcip może urazić.

 

„Faktycznie powinienem się powstrzymać od docinek takowych…” –– Faktycznie powinienem się powstrzymać od docinków takowych

Docinek jest rodzaju męskiego.

 

Nie potrzebne, rana nie była śmiertelna…” –– Niepotrzebne, rana nie była śmiertelna

 

„…przerwał w środku zdania by je oblizać i przełkąć ślinę”. –– Literówka.

 

„…jak gdyby pierwszy raz słyszał informację”. –– …jak gdyby pierwszy raz słyszał informację.

 

Ahhh, Edgar….cóż słychać u niego i jego ślicznej żony? –– Ach, Edgar cóż słychać u niego i jego ślicznej żony?

Wielokropek, to zawsze trzy kropki. Po wielokropku robimy spację.

 

„…ale wino i słońce uderzyło mi chyba do głowy”. –– …ale wino i słońce uderzyły mi chyba do głowy.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

 

Uff, no więc....

1. Czy nikt tutaj nie toleruje słowotwórstwa w opowiadaniach? ;P Trzeba używać jedynie wymyślonych już wyrazów i nie można samemu stworzyć jakiegoś potworka?  ;p

2. Przyznaję się do winy i zgadzam się na wszelki wymiar kary - tutaj zawiniła moja głupota i nie uwaga. Wyzuty nie wyżęty być powinno....chociaż z drugiej strony dałoby się to wytłumaczyć ;D 

3. Zbereźnikach z zakonu mowa. 

4. Herbert był bardzo religijny, ale i tak nie zamierzał oddawać córki do zakonu. Denerwował się bo nie chciał, by zabrali jego córkę, która sama obojetnie do tego podchodziła. Stąd jego złość.

5. Zapukać i zawitać, mój błąd. Jednak nic czego nie można by było poprawić. 

6. Lord - "a" mi uciekło gdzieś. 

7. Herbert nie umiał gotować, ale w założeniu jak to pisałem było to całkiem dowcipne, gdy Herbert po zaproponowaniu obiadu woła kucharza. Teraz już nie bardzo....

8. Czemu listownie? Przez to 'Ci?"

9. Ulisses miał jednego wąsa - jak chociażby Stalin :D przyznam się bez bicia, że myśl Ulyssesa oblizującego wargi Herberta przeszła mi mimowolnie przez myśl :D 

10. Tak, to napewno te 'Ci'...xD

11. Powtórzenia jak i literówki, można poprawić ;p

12. hmmm, a jednak nie chodzi o "Ci" a dużą literę....xD

13. To jest opowiadanie fantastyczne, mogą dziać sie cuda na patyku, tym bardziej jeżeli sam je tworzę ;) 

Można uznać, że Herbert i Ulysses są niemowami i piszą do siebie na karteczkach ;p

Aż dziw, żeś dotrwał śmiałku do końca mojego tworu....szacunek, a Twoje rady bardzo mi pomogą ;) 

Tak wogóle to proszę wziąć pod uwagę, że jest to opowiadanie, które możnaby uznać za wersje roboczą i większość  wytykanych tutaj błędów to właśnie literówki i powtórzenia. Mam nadzieję, że następnym razem pójdzie mi lepiej :) 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

że jest to opowiadanie, które możnaby uznać za wersje roboczą  - wersję roboczą trzyma się u siebie na komputerze i poprawia, poprawia, poprawia, a dopiero potem wrzuca się na portal. 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

a ja jestem ciekaw już teraz opinii, by w zarodku juz pozbyc się błedów, niz pozniej poprawiac od podstaw. Ale oczywiscie rozumiem, że tutaj wszystkie zameiszczane opowiadania są  "na wysoki połysk" i to wstyd wrzucić coś niedopracowanego.

     Istnieją inne czasowniki niż "być" --- i należy z nich korzystać. Nadmiar czasownika "być" w tym tekście jest przerażajacy.

Nie wszystkie są na wysoki połysk, ale Ty sam napisałeś, że to wersja robocza. Każdemu, kto wrzuca tu swoje opowiadania, wydaje się, że jest to wersja ostateczna (poprawiona, wyszlifowana). Jęśli więc sam wiesz, że w tekście jest masa błędów, literówek, powtórzeń - to po co zamieszczasz takie opowiadanie? Wydaje mi się, że tu czekamy na opinie dotyczące fabuły, bohaterów, konstrukcji itp, a nie na wytknięcie zwykłych błędów ortograficznych. Oczywiście, że takie rzeczy też się zdarzają i nie ma co rwać szat z tego powodu. Każdy z nas jest niecierpliwy i jak najszybciej chce poznać opinię czytelników, tyke, że należy wrzucać wersję już opracowaną w najlepszy dostępny Autorowi sposób.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

A tak poza wszystkim - błędów wskazanych przez kilka osób nadal nie poprawiłeś.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

     Ojej, Autorze, dopiero teraz, pod opowiadaniem, zauważyłam prośbę o wybaczenie popełnienia tego potworka. Istotnie, jest to potworek, ale wybaczam. W końcu to Twoja pierwsza próba. ;-)

     Ponieważ już wyraziłam negatywną opinię a Ty, Autorze, przyjąłeś ją z wdzięcznością, dodam tylko, bo chcesz „wiedzieć co poprawić a co zostawić bez zmian” –– poprawić trzeba wszystko, bez zmian nie zostawiać niczego, jako że wszystko zmiany i poprawienia wymaga. ;-)

     Dodam jeszcze, że opowiadanie zrozumiałe tylko dla Autora i wesołe w sposób, który tylko Autora rozśmiesza, jest niedobrym opowiadaniem.

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@bemik poprawiam, ale już nie tutaj.

@regulatorzy a ja tam myślę, że skoro piszę to frajdę powinno mi to sprawiać. Po co robić coś co nie daje rozrywki ;p

Zaczęłam czytać Twój tekst, ale przyznam, że szybko dałam sobie spokój. W komentarzach przeczytałam, że to wersja robocza, więc w sumie ucieszyłam się, że nie marnowałam czasu.

Dawanie wersji roboczych jest bez sensu z tego prostego powodu, że - jeśli chcesz, by oceniano Twoje umiejętności - daj do oceny to, co rzeczywiście potrafisz. Inaczej marnujesz czas - nawet jesli nie swój (może niekoniecznie chcesz się czegoś nauczyć, po prostu pisanie sprawia Ci frajdę), to na pewno innych.

Gdybym dawała tu wersje robocze swoich opowiadań, stałabym w pierwszym rzędzie portalowych grafomanów. Jeśli chciałbyś tego uniknąć, to może jednak wrzucaj wersje, które wydają Ci się przynajmniej w miarę ostatecznymi.

Pozdrawiam

W takim razie pisz, ciesz się, że masz z tego frajdę, trzymaj wszystko szufladzie i niczego nie publikuj. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

hmm, ok to jedna rzecz - po co tutaj wrzucacie swoje teksty, skoro nie dla frajdy z pisania? :P

 opowiadanie, które możnaby uznać za wersje roboczą --- jak ktoś trafnie zauważył, miejscem takich wersji jest dysk albo szuflada.

pozdrawiam

I po co to było?

Mogę się wypowiedzieć wyłącznie za siebie - żeby się czegoś nauczyć. Wydaje mi się jednak, że jest to tutaj dość powszechna tendencja. Pisać oczywiście lubię. Przynajmniej od czasu do czasu.

Bo poza zwykłą frajdą z pisania, można czuć wielką radość z pisania. Dzieje się tak, kiedy inny użytkownik dozna ogromnej przyjemności z czytania, i powie Ci o tym. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

trochę blogowałem i w sumie wiem o czym mowa, ale nie nazwałbym tego jakas wieksza frajda ;P 

BooMc: yyy... tego się nie da czytać. Dobrnąłem do połowy, uznałem za parodię (świetną!), zajrzałem na koniec i do komentarzy, dowiedziałem się, że to Twój debiut i... już wszystko rozumiem:) Naprawdę, weź sobie do serca rady moich Szanownych Przedmówców.

jak to zmienić, żeby dać nowszą wersję? Cyz może trzeba dawać nowy temat?

Nowy temat. Tylko zaznacz w tytule, że to nowa wersja innego tekstu. Chętnie porównam:)

już też tak zrobiłem ;) 

Niestety tekst jest słaby. Fabuła nie wciąga, dialogi sztuczne, powtórzenia, potworki słowne np: "niezamążpójstwo". Jednym słowem całość do poprawy.

Nowa Fantastyka