- Opowiadanie: baranek - Harnaś

Harnaś

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Harnaś

Po­ja­wił się na ścież­ce dość nie­spo­dzie­wa­nie. Żona pi­snę­ła i padła ze­mdlo­na na ka­mie­nie. Szczę­ścia­ra. Też mia­łem ocho­tę po­pisz­czeć i ze­mdleć.

 

Bo sami po­my­śl­cie. Idzie­my sobie spo­koj­nie szla­kiem, po­dzi­wia­my wi­do­ki, pa­trzy­my na te, jak im tam, po­ło­ni­ny. Na zbo­cza po­ro­śnię­te tymi ich smre­ka­mi i ogól­nie, sie­lan­ka jedna wiel­ka. Z odro­bi­ną za­dysz­ki.

I nagle nic nie widać, bo wszyst­ko za­sła­nia jakiś góral. „Jakiś góral”! Chło­pi­sko wy­so­kie na dwa metry, na­pa­ko­wa­ne, całe w kierp­cach i ta­kich śmiesz­nych, ha­fto­wa­nych por­t­kach. Tylko, że mnie wcale nie było do śmie­chu. Bo te por­t­ki pod­trzy­my­wał pas, za któ­rym za­tknię­te były cał­kiem spore pi­sto­le­ty. No i ciu­pa­ga, którą trzy­mał w ręku też była mało za­baw­na.

No słabo mi się zro­bi­ło. A on pa­trzy na mnie tak jakoś dziw­nie i pyta:

– Gdzie ja je­stem?

Dobre, nie? Wa­riat – myślę. Mu­siał się prze­wró­cić i wy­rżnąć głową o te cho­ler­ne ka­mul­ce. O rany!

Po­chy­li­łem się nad nie­przy­tom­ną żoną. Krzyw­dy sobie na szczę­ście nie zro­bi­ła, ale przy­tom­no­ści tak szyb­ko nie od­zy­ska.

– Trze­ba ją znieść ze ścież­ki – mówię do tego czub­ka. – Bo mi ją tu­ry­ści roz­dep­czą. Może by mi pan tro­chę po­mógł?

– Jaki tam ze mnie pan – po­wia­da. – Zwy­czaj­ny har­naś je­stem.

A potem za­rzu­cił wło­sa­mi, a trze­ba wam wie­dzieć, że włosy miał pra­wie do tyłka, za­rzu­cił wło­sa­mi, schy­lił się i pod­niósł to moje ze­mdlo­ne szczę­ście. Sam! I nawet nie sap­nął. Od­niósł ją parę kro­ków od ścież­ki, uło­żył lekko na tra­wie i usiadł obok na ka­mie­niu. To co mia­łem robić? Usia­dłem nie­da­le­ko. Pa­trzę na niego, on na mnie, mil­czy­my. Ale nie­dłu­go, bo po chwi­li znowu pyta gdzie jest. Pró­bo­wa­łem mu ob­ja­śnić jego po­ło­że­nie. Geo­gra­ficz­ne, zna­czy. Ale coś nie bar­dzo mo­gli­śmy się do­ga­dać. I nie dzi­wo­ta. On wa­riat, ja pierw­szy raz w gó­rach, o po­ro­zu­mie­nie nie­ła­two. Znie­cier­pli­wił się w końcu i mówi:

– Star­czy, słoń­ce jesz­cze wy­so­ko to drogę do groty jakoś znaj­dę. A wy panie, przy­odzie­wek macie bo­ga­ty, to pew­nie i trzo­sik wy­pcha­ny się u was znaj­dzie. Bo to wie­cie, przed­nó­wek, lu­dzi­ska po wsiach gło­dem przy­mie­ra­ją, trze­ba by im jakoś pomóc.

No, gło­dem przy­mie­ra­ją. Szcze­gól­nie w Za­kop­cu. Śmiać mi się za­chcia­ło. Może bym się nawet ro­ze­śmiał, ale ten cho­ler­ny „har­naś” dziw­nie tak jakoś na mnie pa­trzył. I obu­chem ciu­pa­gi ude­rzał w otwar­tą dłoń. Jakby zna­czą­co.

A na szla­ku, jak na złość pusto. To za­czy­nam za­ga­dy­wać, żeby zy­skać na cza­sie. Może ktoś na­dej­dzie w końcu.

– Jaki tam bo­ga­ty przy­odzie­wek? Stare łachy. I z tym trzo­si­kiem, też nie­spe­cjal­nie. Już pra­wie dwa ty­go­dnie tu je­ste­śmy, to i nie­wie­le zo­sta­ło. Wie pan…

Zmarsz­czył brwi.

– Wie har­naś, – po­pra­wi­łem się na­tych­miast – miej­sco­wi nie­źle sobie liczą.

Po­my­ślał chwi­lę.

– To jakże tak, ani ta­la­ra nie macie? – pyta.

– Ani ta­la­ra – od­po­wia­dam zgod­nie z praw­dą. – A i ze zło­tów­ka­mi kru­chut­ko. Niby czło­wiek pra­cu­je, niby za­ra­bia…

Za­czą­łem się żalić.

– …ale to naj­pierw ZUS za­bie­ra, potem skar­bów­ka swoje bie­rze i w sumie to nie­wie­le zo­sta­je. Cały rok od­kła­da­li­śmy, żeby tu przy­je­chać.

Znowu się za­my­ślił.

– A ten ZUS, o któ­rym po­wia­da­cie i ta, jak jej było, Skar­bów­ka, to wszyst­kich tak łupią, czy tylko was? – pyta wresz­cie.

– Wszyst­kich. Bez wy­jąt­ku.

– To bo­ga­ci muszą być.

– A bo­ga­ci. Jak jasna cho­le­ra.

– Skoro tak, to trze­ba coś z tym zro­bić. I to pręd­ko. – po­wie­dział i znik­nął.

Ode­tchną­łem z ulgą i po­chy­li­łem się nad od­zy­sku­ją­cą przy­tom­ność żoną. Otwo­rzy­ła oczy i ro­zej­rza­ła się trwoż­nie.– Co to było, ko­cha­nie?

– Re­likt prze­szło­ści – od­po­wie­dzia­łem.

– Albo, jeśli wróci, roz­wią­za­nie kilku co więk­szych pro­ble­mów w przy­szło­ści.

Jeśli wróci… Ja wy­glą­dam go nie­cier­pli­wie.

Koniec

Komentarze

oj ja też będę na niego czekał :)

I co mam napisać o tekście oraz Tobie, baranku? Kolejne och, och i w ogóle?
Zazdroszczę Ci drygu do krótkiej formy.
-------------
(...) całe w kierpcach (...) ---> na pewno całe w kierpcach?

Jedyne, czego mi brakuje, to stylizacji językowej w wypowiedziach harnasia. Ale ogólnie tekst milutki :)

Eh, gdzie ci mężczyźni... 

www.portal.herbatkauheleny.pl

Pamiętam, jak znajoma góralka podrzuciła nam swoje teksty pisane gwarą i po prawdzie nic z nich nie zrozumieliśmy :) Tutaj w sumie tych tekstów góralskich nie byłoby dużo, może aż tak problematycznie by nie było :) Ale nie marudzę, i tak jest fajnie :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

To ja czekam na tego harnasia:D
Bo łupią nas, panie, łupią... 

Niezły tekst. Oj, przydałby się nam taki harnaś, przydał.
A z tym Perepeczką w kinówce "Janosika" to faktycznie porażka...

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Ze spraw technicznych:
1. chyba lepiej by wyglądało, gdyby ten góral powiedział "Zus", a nie "ZUS". Przewcież on nie wie, że to skrót.
2. Chłop zniknął- jak, gdzie? Wyparował? osobiście wolałbym " zniknął miedzy drzewami", albo "zniknął w krzakach".
3. Można by było zaznaczyć moment, w którym narrator zorientował się, że harnasia przeniosło w czasie.
Poza tym, bardzo, ale to bardzo mi się podobało. Głównie styl narracji, bo o czym będzie rzecz, to było wiadomo po pierwszych słowach harnasia. Daję 4. Piątki i szóstki rezerwuję na coś naprawdę wyjątkowego.

Fajne, jak wszystkie Twoje opowiadania, baranku. :D

Chociaż lepiej żeby powrócił ów mityczny harnaś, a nie któryś z jego realnych odpowiedników, prawdziwi bowiem zbójnicy łupili dla siebie, a harnaś to był często najbogatszy gazda we wsi. (Poza tym w "Janosiku" nie mówili prawdziwą gwarą ;) ).

Język, którym mówi harnaś, mógłby być chociaż ociupinkę wystylizowany. Nie za dużo, maluteńko, ale tak, żeby byl odczuwalny dystans językowy pomiędzy dwoma rozmówcami. Niestety, tego zabrakło, a nie było to chyba trudne.
4/6. 

Ha! Fajowe (jak zawsze). Radam żeś waćpan tego harnasia na bankowców nie wypuścił (to takie szblo-kontuszowe zboczenie ;)). 5

@Roger, Twój system ocen stanowi dla mnie zagadkę. Tu 4, a za zombie-Mariannę 5? Hę?... Ale z gustami się ponoć nie dyskutuje.

Ranferiel, nie stanowi to żadnej zagadki. Tutaj-  spokojny, krótki obrazek, tam - dłuższy tekst, krok po kroku konsekwentnie odkrywający jakąś tam tajemnicę. Tutaj mamy trzy niedoróbki - 1. harnaś  tak sobie nagle znika ( łatwizna); 2. trzeba było trochę pomysleć nad wystylizowaniem języka harnasia ( druga łatwizna);3. Harnąs nie zna drogi do  groty? - góry sie chyba nie zmieniły - chyba że przybył sobie ze Słowacji, ale trzeba było to zaznaczyć- i klania się brak stylizacji jezykowej. Tutaj - pomysl ( to nie zarzut) będący prostą kalką pomysłu filmowego. Tam - pomysł oryginalny, dość obrzydliwy, ale ciekawy. Tutaj - wyszła fajnista humoreska, kwitowana szczerym usmiechem rozbawienia. Tam - mamy pelnokriwste krotkie opowiadanie. I tak dalej ...
Chyba jasno to wylożylem, hę ? 

@Roger, jeżeli tamten tekst jest "pełnokrwistym opowiadaniem" to duża część publikacji na NF powinna nosić miano powieści. Chyba pomyliłeś potencjał ze stanem faktycznym. W moim odczuciu "Harnaś" zasługuje na wyższą ocenę ponieważ (w przeciwieństwie do tamtego tekstu) jest dziełkiem kompletnym od A do Z. To po prostu dobry szort, a nie jakieś nieokreślone coś z pogranicza.

OK.Każdy pozostanie przy swoim zdaniu. Mam nadzieję, że w posob nieco skrótowy i pośpieszny, ale pelny wyjaśniłem zasady, ktorymi kierowalem sie, oceniając powyżej opublikowany tekst na " cztery", w wspomnianyinny  tekst na "pięć". I nie jest to bynajmniej tekst o wylażeniu żywych trupów z grobów ...  Bez odbioru. Pozdro.

Oj, tyle czasu minęło, a harnaś wciąż nie dotarł… Nie można mu było porządniej wytłumaczyć, dokąd ma się udać?

Fajny tekst. :-)

Babska logika rządzi!

No cóż, nastały takie czasy, że już żaden harnaś nie pomoże. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka