- Opowiadanie: rinos - Zamach

Zamach

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Zamach

Nasza "Żabka" rozbryznęła się po całym osiedlu. Jak pamiętam z dzieciństwa, wielu chłopaków potrafiło wetknąć słomkę w płaza i dmuchać, aż ten eksplodował. Malutki, osiedlowy, czynny dwadzieścia cztery godziny na dobę sklepik zrobił to samo. Eksplodował.

 

 

Wcześniej codziennie spotykaliśmy się pod "Żabką", by dyskutować o filozofii, polityce i najbliższych wyborach. Pewną satysfakcję dawało nam to, że wciąż możemy głosować, mimo iż większość wyborców śmigała wokół nas drogimi samochodami.

No dobra, może nie wszystkie były drogie, ale z perspektywy kogoś, komu nie starcza na piwo wszystko wydawało się zbędnym luksusem.

 

Wziątek, Rinos i Stary. Starym nazywali mnie, choć miałem nie więcej niż sześćdziesiąt pięć lat. Rinos był dużo młodszy, i na dodatek, głupi. Wziątek stanowił dla nas obu zagadkę. Zamiast starokawalerstwa wybrał rolę ojca wielodzietnej rodziny. Nie bardzo rozumiem, jak jego żona godziła się na nasze ekscesy. Dość, że nigdy nie przyszła pod sklep z awanturą.

Siedzieliśmy na ławeczce. Jak zwykle ja stawiałem. Jako jedyny w towarzystwie dostawałem emeryturę. Wziątek miewał większą kasę tylko wtedy gdy urodziło mu się dziecko. Za każdym razem mieliśmy ucztowanie na klika dni. Takie becikowe to nie w kij dmuchał!

 

Rinos nigdy nie śmierdział groszem. W wieku około czterdziestu lat dorobił się wyłącznie nadciśnienia. Obaj z Wziątkiem wiedzieliśmy, że chłopak pracuje ilekroć dostanie robotę. Przestawał nawet pić na te okresy!

 

Znaliśmy go już dwadzieścia lat, więc chętnie dorzucaliśmy się do piwa.

 

Dzisiejszy ranek upływał nam na przedwyborczych dyskusjach.

– Ten Tusk to kawał chuja – perorował Wziątek – ale będę głosował na niego, bo ma szanse zbudować lepszą przyszłość dla moich dzieci!

– Gówno ci on zbuduje – wyjaśniłem spokojnie. – Jedyne co zbuduje to lepsza przyszłość dla JEGO dzieci.

Rinos zreferował własne przemyślenia:

– Ja to się waham czy głosować na Korwina Mikke, czy może na Partię Pracy? Zieloni mają sympatyczny program, a Palikot zagwarantuje wiele rozrywki…

– Masz niesprecyzowane poglądy polityczne Rinos! – uciąłem niedojrzałe rozważania kolegi – Korwin to skrajna prawica, Partia Pracy to lewica… prawdopodobnie jedyna prawdziwa lewica – wymruczałem pod nosem.

Wziątek postanowił wtrącić nieco humoru do naszych rozważań:

– To może zagłosujmy na Kaczyńskiego?

– Eee, nie – szybko odparł Rinos – ten facet to wariat!

– Wariat tak – spokojnie podsumowałem – ale on jeden jest całkowicie uczciwy, choć nieco cyniczny. Po prostu odbiło mu po śmierci brata.

I tak toczyła się jałowa dyskusja.

 

W pewnym momencie do naszej ławki podszedł jakiś łysy i wymamrotał: – Mam materiał!

Obaj z Wziątkiem obrzuciliśmy go nie rozumiejącymi spojrzeniami. Rinos jednak najwyraźniej był w temacie.

 

Odszedł z łysym na bok, chwilę mamrotali do siebie, a potem widziałem jak nasz najmłodszy kolega wręcza ogolonemu plik banknotów.

 

Co za gnojek! Ja mu stawiam piwo, a on wydaje wszystkie pieniądze na narkotyki! Dobrze wiedziałem co znaczy łysy koleżka i słówko "materiał"!

 

Później dyskusje na ławeczce już się nie kleiły. Rinos siedział o suchym pysku bo ani ja, ani Wziątek nie zamierzaliśmy mu postawić. W końcu rozeszliśmy się do domów. "Niech chłopak ćpa w samotności, skoro go na to stać" – myślałem sobie.

 

Tej nocy "Żabka" wyleciała w powietrze. Wybuch nastąpił podczas godzinnej przerwy, gdy nikogo nie było w środku. Fachowa robota, bez dwóch zdań. Sklep został zniszczony do fundamentów.

 

Następnego ranka spotkaliśmy się ponownie na ławeczce, tym razem kupując piwo w okolicznych sklepach osiedlowych. Ze zdumieniem zauważyliśmy, że ceny są niższe niż w (świętej pamięci) "Żabce" .

 

Rinos był bardzo podekscytowany. Podejrzewałem, że narkotyki wciąż działają i stąd bierze się ten dobry nastrój. Jak bardzo się myliłem wyjaśniły jego pierwsze słowa:

 

– Ależ było jebnięcie! Nie odbudują tego gówna! Sieciowy monopolista!

 

Do Wziątka i do mnie dotarło, że ilekroć Rinos dostawał pracę, zatrudniał się w budowlance, jako specjalista od wyburzeń. Podejrzane słowo "materiał" musiało oznaczać materiały wybuchowe.

 

Wziątek westchnął i pochylił się smutno:

– Co nam z tego przyjdzie?

– Zobaczysz! – wyjaśniał Rinos z energią. – W miejsce tego monopolisty powstanie kilka osiedlowych sklepów. Może ktoś postawi mały, osiedlowy market? Jakąś Biedronkę lub Tesco? Ceny spadną, a dostępność piwa wzrośnie!

 

Pokręciłem głową wątpiąco. Doskonale znałem słabość Rinosa do komputerowych symulacji ekonomicznych. Sam w nie nie wierzyłem – uważałem za oderwane od rzeczywistości.

 

Minął jednak miesiąc i wyglądało, że wszystko skończy się dobrze. Nikt nie aresztował naszego młodego kolegi.

 

Rzeczywiście powstały dwa nowe sklepy osiedlowe i jakiś deweloper wykupił teren pod malutki market. Jednym słowem, eksplodując, "Żabka" rozbryznęła się na kilka placówek handlowych.

 

Wyglądało na to, że Rinos nie był głupi, a zaledwie szalony. Zacząłem się zastanawiać, czy nie głosować na Kaczyńskiego. Facet także był po prostu szalony. W żadnym wypadku głupi.

 

Koniec

Komentarze

Zamiast starokawalerstwa wybrał ojcostwo wielodzietnej rodziny. – Rinos. Z tego zdania wynika, że wielodzietna rodzina była dla niego ojcem :P Spróbuj coś w stylu, że zamiast pozostać starym kawalerem, ożenił się i narobił mnóstwo dzieci, albo coś podobnego.

 

Jak bardzo się myliłem wyjaśniły pierwsze jego pierwsze słowa:

 

Takie dwie uwagi. Co do tekstu, to był zabawny. Z tym, że nie było tu fantastyki, to po pierwsze, po drugie lekko, ale tylko lekko zirytował mnie nacisk na kwestie polityczne. Nie jest to wada oczywiście. Po prostu moja refleksja i odczucie względem opowiadania.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

OK, dzięki Fasoletti. Teraz zamiast "ojcostwa" jest "rola ojca" :)

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Lekki tekścik, miejscami nawet zabawny, tak więc chyba swoją rolę spełnił. Czepić się raczej nie ma czego, a przynajmniej ja nie zamierzam, bo przyjemnie się czytało. A jeśli chodzi o nacisk na politykę, to akurat teraz to modne więc też nie przeszkadza mi raczej. Najbardziej w oczy rzuca się brak fantastyki.

Pozdrawiam gorąco

Zatem mam pochlebne komentarze od srebrngo pióraka i brązoweo piórka. Diziękuję. Brakuje mi tylko 6orsona6. Niech kos zmiesza moj tekst z blotem!

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Ekhmm... wydaje mi się, że koledzy powyzej obaj są "srebrni":). A opowiadanie całkiem przyjemne. Podrawiam

Mastiff

Całkiem zabawny tekst, a tematyka... cóż, no taki mamy sezon ;)

Pozdrawiam serdecznie

Ciekawe i mimo popoularności tematu, oryginalne :) Ciekawi mnie na kogo autor zagłosuje naprawdę? ;) Pozdrawiam

Morfinex: jakbym wiedział na kogo głosować, to nie napisałbym tego opowiadania. A tymczasem uważam, że głosować trzeba. To już nie PRL, gdy bojkot wyborów też był jakąś wypowiedzią.

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

No, nie porwało mnie, niestety. Co prawda, czytałam bez przykrości, do pełnej satysfakcji jednak daleko. Ot, taka scenka, zwykła rozmowa o sprawach, na których wszyscy znają się najlepiej.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hmmm. Czytałam to kiedyś, ale nie ma mojego komentarza. Dziwne. Może to było wtedy, kiedy strona czasami ubijała komcie.

Fantastyki nie stwierdzono. Polityczne teksty mają to do siebie, że szybko się starzeją. Tusk nie kandyduje w tych wyborach, Wziątek mógłby teraz pić, ile wątroba wytrzyma…

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka