- Opowiadanie: GaPa - Zoom (krótkie, gawęda)

Zoom (krótkie, gawęda)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Zoom (krótkie, gawęda)

Świątynia jest pod wezwaniem świętego Franciszka Ksawerego, ale w Krasnymstawie nikt jej inaczej nie nazwie jak Duży Kościół. A kto był w środku ten wie, że i długą uroczystość da się tam przetrzymać, nawet jeśli komuś nie po drodze z chrześcijaństwem. Styl budowli to barok, manieryzm, a więc bogato; złocone, kręcone kolumny, każdy skrawek ściany jakimś obrazem przesłonięty. Murzyni, Indianie, nawet kula ziemska podrzucana przez jakiegoś cherubinka. Jednym słowem, komiksy dla znudzonych. Jako, że trafiła mi się komunia u siostrzenicy, to naprawdę zacząłem już dość szczegółowy etap inwentaryzacji malowideł, kiedy mnie tknęło.

 

Znacie to uczucie, kiedy chcecie sobie coś przypomnieć i nie możecie? Wiadomo co radzą; żeby zająć się czymś innym, ale i to nie pomaga, ta przeklęta myśl skrada się tuż poza zasięgiem, dręcząc. Już prawie czujesz, że zaraz rozwiążesz zagadkę – i nic, ani wyrzucić to z głowy, ani wyhaczyć o co chodzi.

 

Bo widzicie, ja od paru lat pracuję na Wyspach. Kumpel załatwił całkiem znośną robotę, w kamieniu robimy. Teraz już mam tam wychodzone ścieżki, ale na początku wiadomo jak jest, rozpacz, tęsknota, wszystko obce, dziwaczne i przerażające. Wracając do tematu, może z tydzień byłem w tej nowej robocie, jak stanąłem przed lustrem w sklepie i ujrzałem Emigranta. A poznasz go po oczach… No i niedawno znowu przechodziłem koło tamtego sklepu, i przypomniałem sobie to spojrzenie. I z czymś jeszcze mi się to kojarzyło, ale nie mogłem zajarzyć, o co chodzi.

 

Męczyło mnie to, aż w czasie tej komunii, przenosząc wzrok z jednego ołtarza na inny zerknąłem na fotografa zmieniającego obiektyw i wtedy poczułem ulgę. Już wiedziałem, o co chodzi. Teraz, w Dużym Kościele wszystkie imprezy obstawia S…ski, ale patrząc na niego nagle przypomniałem sobie całkiem inną uroczystość.

 

Wszystko widziałem wyraźnie, jak na wyciągnięcie ręki. Tłum ludzi w kościele, bierzmowanie mojego starszego brata, a więc jakieś lata osiemdziesiąte dwudziestego wieku. A ja zerknąłem na fotografa zmieniającego obiektyw i do końca mszy już nie mogłem spuścić z niego wzroku. Nawet od matki dostałem za to po uszach. Chodzi o to, że gość miał małą, podręczną torbę na sprzęt. Wyciągnął z niej obiektyw, coś mu się chyba nie spodobało, bo delikatnie umieścił go z powrotem i wyłuskał kolejny, który połączył z korpusem. A dałbym rękę sobie uciąć, że i jeden by się tam nie zmieścił. Więc jak przechodził obok, to zajrzałem do tej torby. Uwierzycie czy nie – była pusta. Popatrzył na mnie – i to było to spojrzenie. Wtedy nie mogłem tego rozpoznać, ale teraz nie mam wątpliwości. Zresztą, wtedy to myślałem, że on jest jakimś szpiegiem, wiecie, byłem po lekturze Pana Samochodzika. Wziąłem go na obserwację, gość przez całą mszę nie zmienił filmu, a przecież nie było wtedy jeszcze cyfrówek. Jak się zorientował, że cały czas na niego filuję, to zaczął robić te zdjęcia bardziej po naszemu jakby, nawet obiektywem pokręcił, czego do tej pory nie robił. Ale widzicie, ja coś jeszcze zauważyłem. Pasek od torby to wcale napięty nie był, jakby ta jego sakwa sama się w powietrzu unosiła. Po tej mszy straciłem go z oczu, nie widziałem, żeby robił gdzieś zdjęcia, w Krasnymstawie interesu też nie otworzył.

 

Wracając do teraźniejszości. Po uroczystości poszukałem starego albumu ze zdjęciami, co bardzo ucieszyło ciotki i babki – chociaż żadna fotografa nie pamiętała, za to przypomniały mi jaki biskup prowadził uroczystość, kto podpity, a kto w ogóle nie przyszedł do kościoła i tym podobne sensacje. Pośród pożółkłych i wyblakłych zdjęć były też te z tamtego bierzmowania. Jasne, wyraźne, jakby prosto z zakładu.

 

Więc, jeśli kiedyś spotkasz podobnego faceta, nie płosz go. Kiedyś i ty może będziesz wygnańcem rzuconym na odległy ląd. No i gość strzelał naprawdę świetne fotki.

Koniec

Komentarze

Nie jestem emigrantem, więc tekst do mnie nie przemawia za bardzo...

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Niby czytałam zaciekawiona co takiego chciał sobie bohater przypomnieć ale do całości mam stosunek troszeczkę nijaki. Ani mnie to nie zachwyciło ani nie powiem, że bardzo mi się nie podobało.  Ot przeczytałam i zaraz zapomnę...

Ha, w takim razie na szczęście dla Was krótkie ;)
Mam jednak nadzieję, że komuś "podejdzie".
Dzięki za pozostawienie śladu.

pzdr 

Sprawnie napisane, ale przyłączam się do opinii przedmówców. We mnie również opowiadanie nie wzbudziło żadnych emocji. Do przeczytania i zapomnienia.

Pozdrawiam.

Zabrakło mocnej pointy. A ten kościół w Krasnymstawie swoją drogą naprawdę jest niezły ;).

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

Podeszło! Siadło mi to opko jak nie wiem co!
Jak dla mnie, szort nie musi się kończyć pierdolnięciem albo odwróceniem perspektywy; tak się po prostu przyzwyczailiśmy i taki schemat budowy tekstu już mi się przejadł, bo widząc szorta wiem prawie na pewno, że autor na koniec będzie mnie usilnie pragnął zaskoczyć.
Ostatnio wpadła mi w ręce "Dukla" Stasiuka. Jest tam oprócz dłuższych dwóch tekstów również kilkanaście szortów, które kopią mocniej niż truskawkowe wino z Pektowinu Jasło, a odbiegają budową od tradycyjnych szortów. Twoje trochę podobne wymową do tych z "Dukli".
Ja stawiam 5.

A więc postanowione, wybieram komentarz Ajwenhoła ;)
Poszukam "Dukli", bo lubię takie miniaturki.
pzdr
(oczywiście Snowa i Eferelina Randa tudzież pozdrawiam ;)

To polecam opowiadanko "Raki".

Wracając do teraźniejszości. Po uroczystości - jestem przeczulona na punkcie rymów w prozie. Tych niecelowych. Tu więc zazgrzytało, ale poza tym tekst ma klimat, a rzeczywiście obecność zaskakującej pointy niekonieczna.

> Selena
Rym niecelowy, ale faktycznie zawitał.
Ech...
pzdr

Mocna pointa wcale nie musi być zaskakująca. Chodzi o to, że z tego tekstu absolutnie nic nie wynika. Jest napisana w bardzo podobnej formie (a nawet trochę tematyką) do opowiadania o Żydach z któregoś z ostatnich NF lub WS. Z tym wyjątkiem, że tam zakończenie - utrzymane w duchu całego opowiadani - wcale nie zaskakiwało, a mimo to było po prostu mocne. W fotel nie wgniatało, ale dało się je odczuć.

Pozdro,
Snow

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

> Snow
> Chodzi o to, że z tego tekstu absolutnie nic nie wynika.

No wg mnie w tekście jest wszystko, ale to tylko moja opinia ;)

> Jest napisana w bardzo podobnej formie (...)
Ha, nie czytałem.
Raz jeszcze dzięki za komentarz.
Sorrki że tak późno, ale mam teraz utrudniony dostęp do sieci (w podróży).
Pozdrawiam osobnika, który oglądał na własne oczy kościół w Krasnymstawie (sądząc z poprzedniego komentarza ;)

Nowa Fantastyka