- Opowiadanie: arya - Prawo Wszechświata

Prawo Wszechświata

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Prawo Wszechświata

1. Kiedy Perigliusz przeszedł przez Bramę, nie odczuł żadnej różnicy. Ani przez chwilę naprawdę nie wierzył, że kupiec mówił prawdę, i że uda mu się przemierzyć kosmos. Kosmos! Nieogarniętą i nieograniczoną przestrzeń jednym krokiem! Pokręcił głową, nie pojmując własnej naiwności. Tak bardzo pragnął więcej niż wiedza książkowa, więcej niż widok z teleskopu. Dlatego zdecydował się wydać dwie srebrne monety na brzydki pierścień. Tego samego wieczoru podążył za wskazówkami grubego handlarza. Według nich wystarczyło przejść z pierścieniem na palcu przez Księżycową Bramę-starą stertę kamieni usypanych na kształt bramy dawno temu-by znaleźć się na innej planecie. Nim przeszedł, przezornie przymknął powieki. Teraz otworzył oczy tylko po to, by rozewrzeć je szerzej. 2. Przed nim rozpościerał się krajobraz, którego nie widział nigdy wcześniej. Pogrążony w półmroku nocy, inny i obcy. Podekscytowany właśnie miał się dokładniej rozejrzeć, gdy wtem lekko stłumiony szloch rozerwał głębię nocnej ciszy. Pod wpływem impulsu, Perigliusz przeszedł parę kroków, wchodząc do lasu. Odnalezienie źródła rozpaczy nie przyszło mu trudno. Wystarczyło zajrzeć za następne drzewo, by serce przeszyła boleść. Na trawie siedziała dziewczyna. Była piękna jak poranek i delikatna jak kropla rosy. Miała niesamowicie jasne, słomiane włosy, kaskadą spływające na trzęsące się ramiona. Po jej bladych, piegowatych policzkach spływały kryształowe łzy. Perigliuszowi wydawało się, że to jego ukochane niebo płacze. 3.Dziewczyna widząc go, przetarła swe błękitne oczy. 4.-Kim jesteś?– zapytała, przybierając dumny wyraz twarzy, choć głos jej się łamał. 5.Perigliusz nie odpowiedział. Stał bez ruchu, zapominając języka w gębie. Wreszcie wykrztusił: -Dlaczego płaczesz? 6.Dziewczyna pociągnęła głośno nosem, podtykając kolana pod brodę. Wyglądała tak bezbronnie, że Perigliusz zapragnął otoczyć ją ramieniem i bronić przed całym światem, jeśli byłoby to konieczne. Cichutko usiadł obok niej, muskając palcami jedwabną sukienkę. 7.-Mój czas dobiega końca– zaczęła smutno– gaśnie już siła Serca Wenus. Cztery cykle minęły, a mnie nie udało się go odzyskać. 8.Perigliusz czekał. 9.-Kiedy Serce zgaśnie, wygra. Osłony, chroniące moich poddanych rozpadną się i zgodnie z Prawem Wszechświata, będą mogli najechać mój dom. Już nigdy nie będę mogła tam wrócić!- Znów zaniosła się płaczem. 10.Perigliusz milczał, nic nie rozumiejąc. Spojrzał w niebo, jak zawsze, gdy nie wiedział co robić. Gwiazdy działały nań kojąco, otaczały ramionami bladych promieni, pieściły skórę, składając chłodne pocałunki. Nagle Perigliusz wydał z siebie zduszony okrzyk, zrywając gwałtownie na nogi. 11.-Gdzie są gwiazdy?– wykrztusił rozgorączkowany, przeskakując spojrzeniem od granatu nieboskłonu, do idealnej twarzy zrozpaczonej dziewczyny. Rzeczywiście, na niebie nie było śladu małych, nocnych słońc. Perigliusz poszukał wzrokiem księżyca, lecz i jego nie było nigdzie widać. 12.Dziewczyna zmierzyła go krytycznym wzrokiem, jakby był niespełna rozumu. 13.-Tu na niebie nigdy nie było gwiazd. Spójrz w dół. 14.Chłopiec zrobił co mu kazała, a jego osłupienie nie znało granic. Wszędzie walały się różnej wielkości śnieżnobiałe kamienie. Każdy z nich emanował delikatnym, srebrzystym światłem o różnym stopniu intensywności. Wtedy nie pojmował jeszcze, że patrzył na ukochane gwiazdy, które w swoim świecie, zwykł podziwiać na niebie. 15.Tymczasem oblicze dziewczyny rozjaśnił błysk zrozumienia. 16.-Nie jesteś stąd, prawda? Przeszedłeś przez Bramę– zamyśliła się, grzebiąc w pamięci.– Księżycową Bramę. Perigliusz przytaknął, nie podnosząc głowy znad fascynujących kamyków. 17.-A zatem TY mi pomożesz! 18.Pociągnęła chłopca za ramię, a na jej twarzy zagościł radosny uśmiech. Ten uśmiech zjednał ich sobie całkowicie. Widząc jej radość, Perigliusz nie potrafił powiedzieć nie. 19. Wyszli z lasu na dobrze utrzymany trakt. Dziewczyna przewodziła, snując swą opowieść. Perigliusz słuchał w milczeniu, zdumiewając się coraz bardziej, aż w końcu granica jego zaskoczenia całkowicie zniknęła. Pani Wenus. Taki tytuł nosiła towarzyszka Perigliusza. Jej domem była Wenus, świat błękitnych oceanów i barwnych ogrodów. Poddani kochali ją najbardziej we Wszechświecie, wierząc, że w razie niebezpieczeństwa jej mądrość oraz moc ich ocali. Tak, jak teraz. Niecierpliwie oczekiwali powrotu Pani, nie tracąc nadziei. Nie wiedzieli, że ona już ją straciła. Czas dobiegał końca, a jej nie udało się odzyskać skradzionego Serca Wenus, źródła istnienia ich planety, czegoś, bez czego świat nie mógł istnieć. Podstępnie wykradł je im Dżentelmen, by następnie umieścić w jednej z trzech wieży dawnej Szkoły Potęgi Wszechświata. Dziewczyna była pewna, że skarb został ukryty w Wieży Pod. 20.Zabezpieczył teren silnymi zaklęciem, uniemożliwiającym ponowne wejście do uniwersytetu, zaraz potem kazał przejść mieszkańcom miasta, aby nie mieli możliwości pomocy w razie mego niepowodzenia. I zawiodłam. Pani Wenus spuściła zawstydzona głowę. 21.Jakiś czas później ujrzeli wreszcie zarys miasta, a już drugie tyle później przekroczyli jego bramy. Miasto wyglądało jak każde inne miasto, które Perigliusz zwykł widywać w swoim świecie. Wzdłuż brukowanych szarym kamieniem uliczek ciągnęły się domy, oświetlane z zewnątrz ciepłym światłem latarni. Niektóre, poprzez wywieszone szyldy ogłaszały swą aktywność gospodarczą, do wielu stały kolejki ludzi. Chłopca zastanowił fakt, że mimo później pory, na zewnątrz kręciło się dużo osób. Podzielił się tym spostrzeżeniem z towarzyszką, lecz dziewczyna wzruszyła ramionami. 22.-A cóż to jest noc? Ciemność po zachodzie słońca? Tutaj noc wygląda inaczej, niż na twojej Ziemi. Jest niestabilna i potrafi trwać latami, jeśli słońce nie odnajdzie drogi. 23. Na tym rozmowa się urwała. Przepychali się przez tłum tubylców, niczym się nie różniących od mieszkańców świata Perigliusza i starali się nie zgubić siebie nawzajem. Perigliusz co jakiś czas zerkał tęsknie na odgwieżdżone niebo. Nie zauważył nawet jak dziewczyna się zatrzymała, póki nań nie wpadł. Pani Wenus wskazała coś szczupłym palcem. Chłopiec zadarł głowę i jego oczom ukazała się wieża w całej okazałości. Była wielka, masywna i wzbudzająca kompleks niższości. Tuż obok, przyrośnięta do pierwszej, druga wieża pięła się ku górze. Wysokością nie dorównywała swej siostrze, jednak budziła podobne emocje. Perigliusz od razu domyślił się, że musi mieć przed sobą dwie Wieże Nad. W takim razie, gdzie jest ta Wieża Pod?, zastanowił się. Wówczas dziewczyna pociągnęła go za rękę, okrążając plac wokół wież. Stanęła opodal zagubionej Wieży Pod. Chłopiec wciągnął gwałtownie powietrze. 24.Wieża Pod, równie imponująca jak pozostałe, pod względem pomysłowości biła je na głowę. Zbudowana została z czarnych kamieni, przetykanych srebrzystymi żyłkami. Swój początek brała w jednej trzeciej z mniejszych sióstr i pędziła w dół, aż… …niknęła pod ziemią, zagłębiając się coraz bardziej w dole. Była to tak niespotykana konstrukcja, że wbrew postanowieniu, Perigliusz zadziwił się bardzo mocno. Nazwa Wieża Pod nabrała sensu. 25. Delikatne, aczkolwiek stanowcze pchnięcie sprowadziło chłopca z powrotem na ziemię. Dziewczyna patrzyła na niego wyczekująco, nagląco wskazując skinięciem Wieżę Pod. Perigliusz poczuł dreszcz przechodzący po plecach. Plac wokół szkoły był opustoszały, jednak sama wieża budziła w nim niepokój. Widząc jego niezdecydowanie, Pani Wenus pochyliła się i złożyła na jego policzku słodki jak nektar pocałunek. Perigliusz wziął głęboki wdech i przeskoczył murek. 26. Zgięty wpół dopadł ścian Wieży Nad. W każdej chwili ktoś mógł go zobaczyć. Przytulony do wieży zbliżył się do krawędzi dołu tej Pod. Dół był głęboki, a ściany gładkie, nie dałby rady przeskoczyć. Migiem zlustrował oba obiekty. Plan był prosty: zdobyć szczyt kratki, przejść do jedynego okna nad ziemią Wieży Pod i dostać się do środka. Wrócił więc pod Wieżę Nad, chwycił się kratki na bluszcz i zaczął wspinać. Był w tym dobry, jako że często wdrapywał się z teleskopem na dach domu. 27.Zanim kratka się skończyła, zdołał osiągnąć zamierzoną wysokość. Wieża Pod, oraz wyższa Nad, połączona była z mniejszą na pewnym odcinku konstrukcji. Perigliusz zaobserwował, że w tym miejscu murarze wykonali robotę niestarannie, pozostawiając wiele nierówności, nadających się na oparcie dla nóg i rąk. Bez większych problemów zatem chłopiec przeszedł na Wieżę Pod i sięgnął dłonią ku okiennemu tympanonowi. Zaklął siarczyście, mogąc zaledwie musnąć opuszkami palców szorstki kamień. Stojąc tak, zastanawiał się co dalej począć. I tak zrodziła się absurdalna myśl. Mogę zginąć, stwierdził nerwowo. Lecz jeśli nie zaryzykuję, planeta dziewczyny się rozpadnie. Nie potrzebował kalkulacji. Skoczył. 28. Później nie mógł uwierzyć, że to zrobił, ani że mu się udało. Ani, że w dalszym ciągu wszystko szło gładko. Okno nie było zamknięte, toteż niemal bezszelestnie wszedł do komnatki. Nie bacząc na wystrój pomieszczenia, ruszył prosto ku drzwiom. 29. Zrozumiał swój błąd, gdy niespodziewanie poczuł na gardle nacisk ostrego narzędzia. Coś ciepłego i wilgotnego spłynęło mu po szyi. W ułamku sekundy został brutalnie przygwożdżony do ściany, stając oko w oko z okrutnookim strażnikiem. Jedno z olbrzymich jak on sam, zakończonych w koszmarne ząbki ostrzy uniosło się do ciosu. I wtedy Perigliusz zreflektował się, że to koniec, zawiódł. Był za słaby na tę misję, i za głupi, skoro w ogóle przeszedł przez Bramę. Przeklął w myślach handlarza, po czym odnotował w pamięci, że to nieprawda, iż w chwili śmierci przed oczami przewija się całe życie. 30.Potem była już tylko ciemność. 31.Kiedy rozwarł powieki, pomyślał o niebie. Niestety, jedno spojrzenie uświadomiło mu, że wciąż był na ziemi..Pfu! Pod ziemią. Ktoś szarpnięciem postawił go na nogi. Trzasnęły drzwi i został sam na sam z wysokim, szpakowatym mężczyzną w wyszukanie wystrojonej komnacie. 32.-Witaj, Perigliuszu, mój szpieg powiedział mi, że przekroczyłeś Księżycową Bramę– odezwał się głębokim głosem Dżentelmen.– Przychodzisz z wielkim skarbem, po skarb mniejszy. 33.-Przychodzę po Serce Wenus-odparł hardo chłopak. 34.Czarnowłosy uśmiechnął się pobłażliwie. 35.-Oddam je, ale wpierw chcę ci coś pokazać. Podejdź tu. 36.Perigliusz posłusznie zbliżył się do najeźdźcy. Mężczyzna wyciągnął dłoń ze spoczywającym nań niewielkim kamyczkiem. 37.-Przyjrzyj się. 38.Perigliusz przyjrzał się i nic, absolutnie nic nie przygotowało go nigdy na podobny widok. Zdumienie przekroczyło nieistniejące granice. Bo oto zobaczył cały wszechświat, zamknięty w niewielkim odłamku. Patrzył, a im dłużej patrzył, tym bardziej walił się jego świat. Wszystkie teorie budowane przez setki lat na podstawie szczegółowych badań rozpadały się jak domek z kart. Cała jego wiedza nagle okazała się nic nie warta. Poczuł, że jego życie jest nic nie warte. Zawsze pragnął czegoś w życiu dokonać, czegoś przełomowego. Uczył się i poznawał wszechświat, tylko po to, by w jednej chwili zrozumieć, że nie da się go poznać. Nie da, gdyż jest za duży, gdyż każdy jego cal rządzi się innymi prawami. Ta wiedza była dla niego jak nóż wbity w plecy. 39.-Zgodnie z umową, Serce jest twoje. 40.Dżentelmen wziął kamyczek w palce i wyrzucił wysoko przez okno. Perigliusz krzyknął i rzucił się za nim lecz mężczyzna zastąpił mu drogę. 41.-Ciebie umowa nie obowiązywała. –Podniósł wyżej pierścień Pierigliusza.– Przyniosłeś mi Serce Ziemi. Dziękuję ci, a teraz żegnaj. 42.Ostatnim, co zobaczył zanim zleciał w dół Wieży Pod był szeroki, pełen triumfu uśmiech Dżentelmena. Później ogarnęła go tylko ciemność. Nie było w niej gwiazd. 43. Wszechświat zbudowany jest z niezliczonej liczby poszczególnych światów,– potocznie zwanych planetami-połączonych ze sobą cienką warstwą kosmosu. Patrząc z boku całość wyglądałaby jak konstrukcja bąbelków, których ścianki tworzy materia znana pod nazwą kosmos, a przestrzeń w środku wypełniają pojedyncze światki. Oświetlają je ciepłodajne Słońca, jednakże wbrew ogólnie przyjętej teorii, Słońce nie jest kulistą gwiazdą okrążaną przez planetę lecz talerzem zawieszonym w kosmosie i swobodnie się w nim przemieszczającym. Tak właśnie zobaczył wszechświat Perigliusz, a także o wiele więcej. 44.*Mieszkańcy Ziemi stanęli w obliczu zagrożenia. Nie znając Praw Wszechświata, walczą z żywiołami nieświadomi, że ich źródłem jest utrata Serca Ziemi. Pierścienia Perigliusza.

Koniec

Komentarze

To jest jeden akapit, tak?

I po co to było?

Źle się wkleiło^^

nie wiem ocb ;/

No to zedytować trzeba. Powstawiaj jakieś numerki albo gwiazdki i będzie dobrze.
pozdrawiam

I po co to było?

Przypuszczam, że oryginał w jakimś egzotycznym dla tutejszego "edytora" formacie.
Półtora roku, a nikt poprawić nie myśli, nawet informacji podać, że akceptowane bez przekłamań są takie a takie formaty...

Powstrzymam się od komentowania, bo tekst jest prawie nieczytelny. Trzeba go ułożyć, zadjustować.

Pozdrawiam. 

Numerki nic nie dały..nie wiem co jest bo nawet ponowne wklejenie i spacje nic nie dają^^ -.-

Spacje...? A może by tak enter wcisnąć po prostu?

Ciężko się czyta taki tekst bez wyraźnego podziału na akapity itd, ale dałam radę i muszę przyznać, że mi się podobał :)

Czasami wklejanie z Internet Explorera pomaga (przynajmniej u mnie). Co do tekstu, wrażenie pozytywne, fajnie zbudowałeś klimat, tylko stylistyka niektórych zdań wymaga poprawy i na Twoim miejscu rozwinąłbym zakończenie. Generalnie przyjemna lektura :)

A jak dla mnie- takie sobie. Raz, że nijak ma się do wiedzy ogólnej, mimo, że czerpie z niej garściami. Po drugie- błędy logiczne, składniowe. Jest też w jakiś sposób...niedorzeczne;) Już na wstępie atakujesz czytelnika motywem- podróż międzyplanetarna. Ok. Krajobraz- jakiś inny. Ale zdanie póżniej pojawia się las, trawa, jakaś dziewczyna. Po czym bohater poznał, że przeniósł się na inną planetę, skoro jest tam tak swojsko? To, że wszystkie gwiazdy leżą na ziemi zauważył dużo później. Zniszczyło mnie też zdanie o wieży- "Była wielka, masywna i wzbudzająca kompleks niższości." albo "Zanim kratka się skończyła, zdołał osiągnąć zamierzoną wysokość.", kratka z bluszczem też pojawia się ni stąd ni zowąd. Operując realnymi (a w zasadzie to nawet naukowymi) nazwami własnymi opowiadasz nam baśń, która ani niczego nie wyjaśnia, ani nie niesie ze sobą morału, nie jest ani żartobliwa ani na poważnie. W ogóle jakaś taka nijaka. Według mnie, oczywiście.

Spacje były, enter też. Nawet dając edytuj w wersji roboczej wygląda tak jak powinno, a na forum lipa^^

Nowa Fantastyka