- Opowiadanie: kudłacz - Jaki to czarodziej?

Jaki to czarodziej?

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Jaki to czarodziej?

Nim wyruszył, sprawdził dokładnie cały ekwipunek. Miał piękne sztylety, miecz o zdobionej rękojeści, pełno złota, magiczne medaliony o brylantowych oczkach, księgi, wyszywane srebrem szaty… I wszystko to załadował na kryty wóz, ciągnięty przez cztery konie.

 

Nie podróżował często. Od burych, zabłoconych szlaków wolał zacisze swej czarnoksięskiej wieży, gdzie ład, porządek, ciepłe łóżko i przede wszystkim… Dorotka. A jednak skusił się na podróż do Czarownego Zamku, bo w końcu nie co dzień zapraszają cię na obrady zaprzysiężonych. Na boga! Nie co dzień masz okazję zobaczyć Fortecę Smoczych Kości – jak zwykle nazywano Czarowny Zamek w legendach. Co mu jednak z tego przyszło? Obudził się i to wszystko – całe te bogactwa, które ze sobą zabrał – znikły.Skarżył się karczmarzowi, u którego wynajął pokój, strażnikom popijającym piwo w kącie sali i sołtysowi. Ale spotkały go tylko szyderstwa typu: „Taki z niego czarodziej, że sam przez sen zniknął sobie ten cały wóz" albo „Jakby się tak nie spasł, może i mógłby pobiec za złodziejem". A on na przekór tym słowom, pomaszerował wąską koleiną w stronę lasu.

 

Szybko tego pożałował… Nie przeszedł kilometra a już nie miał siły by iść dalej. Nagle zdał sobie sprawę, że jest głodny, nie jadł nic od zeszłego wieczoru. Obfity brzuch ciążył na każdym kroku. Chociaż wlókł się żółwim tempem złapał zadyszkę, a później kolkę i pewnie by zawrócił, ale omijając kolejny zakręt dostrzegł wysoki wóz okryty białą płachtą. Jego wóz! Leżał w rowie przy krawędzi traktu. Po bliższych oględzinach okazało się, że pękła przednia oś, a ponieważ w nocy padało, pojazd gładko ześliznął się po skarpie. Konie nieruchomo leżały tuż obok, z otwartych złamań na ich kończynach sączyła się krew. Czarownik zszedł ostrożnie do rowu i podszedł powoli do wraku oczekując spotkania ze złodziejem. A gdy przechodził obok jednego z koni przed oczami świsnął mu sztylet. Jeden z jego sztyletów… Szybko namierzył napastnika wśród krzaków niewiadomego pochodzenia. Cisnął w tamtym kierunku kulę ognia. Złodziej oniemiały ledwo zdążył uskoczyć. Potem bez chwili zwłoki wdrapał się na drzewo i z jego gałęzi przeskoczył na następne i następne… Czarownik rzucił się za nim – z tym, że biegł po ziemi. Był jednak powolny…

 

Nad dyszącym ze zmęczenia, otyłym mężczyzną rozległ się szelest liści. Ten zerknął w tamtą stronę i wtedy zaczęły spadać na niego ostrza. Odrzucił je jednak siłą woli i zaraz czarna postać przeskoczyła na następne drzewo, lecz zanim zdążyła zrobić coś jeszcze w jej stronę strzeliły pioruny. Po gwałtownym błysku nastała cisza. Po chwili oczekiwania czarodziej podszedł w miejsce, gdzie powinno spaść ciało. Nad nim znów zaszeleściły liście, lecz teraz nie czekając wystrzelił w punkt zawieszony centralnie nad nim kolejne błyskawice. Gwałtowny błysk, trzask drewna i głuchy dźwięk uderzającego o ziemię ciała. Atłasowa czerń zakryła oczy czarownika…

 

 

 

Jak się okazało złodziej skręcił kostkę. Kiedy skakał na następne drzewo zaskoczył go huk błyskawicy i nie zdążył się dobrze chwycić gałęzi. Spadł. Za to na głowę czarodzieja zwaliła się masa ciężkiego drewna.

 

I co? Dupa, nie czarodziej, skoro nad nim złodziej

Koniec

Komentarze

Wierzę w wieże, lecz nie wierzę, że w wieży mieszkają frajerzy - wierszyk o czasowniku wiara i rzeczowniku wieża.

Kiepska miniaturka.

Skarżył się karczmarzowi, u którego wynajął pokuj - kfiatek!

Opowiadanie o niczym. Na koniec czarodziej dostał gałęzią po łbie i przeczytałem wierszyk.

Mastiff

sory :) już poprawiam błędy.

Nie jestem pewien a.k.j czy nie pisze się we wieży :/

Pisze się, błąd we własnym umoralniającym wierszyku, ostatnio jestem człowiek porażka ;P

Moralizującym :) Ale spoko. I tak mnie z moralizowałeś. (tutaj akurat słownik nie pozwala mi napisać razem:))

Teraz będę się doskonalić!

Dziękuję

Nie przesadzaj, słowo umoralniający występuje w słowniku, jeden błąd dziennie mi wystarczy.

Sory. Żwczywiście masz rację i dzięki za uważne zapoznanie się z opowiadaniem.

Łącząc te i komętarze pod "porażać" mam już niejako obraz tego co muszę jeszcze poprawić.

Liczę, że pezwczytasz nasępne. Chętnie zapoznam się też z twoimi :) Onec again DZIĘkuję

Wydaje mi się, że obie formy oboczne są poprawne: "w wieży" i "we wieży", chociaż ja używam wyłącznie tego pierwszego.

Możesz mieć rację. Poprostu inaczej zapamiętałem wiersz o wieży i wierze. Dla pewności sprawdziłem w internecie i obu form używa się z równą konsekwęcją niezależnie od kontekstu.

Tekst to palcówka. Zwykłe ćwiczenie, które do opublikowania nie nadaje się wcale. 
Dawno temu, ktoś zamieścił na tym forum tekst, o tym, jak wiele opowiadań o zerowej wartości ludzie opublikują tutaj (był to autor jednego opowiadania - bardzo krótkiego zresztą).

Pomysł "jakiś", opisy na słabym poziomie, puenta (nie wiem na pewno, dlaczego tak jest) do kitu.

Nie staraj się na siłę zabłysnąć!
Wychodzę z założenia, że ten, kto zakłada konto na owym forum, chce publikować w bliższej, bądź odleglejszej przyszłości, swoje opowiadania w miesięczniku - czy mylę się?
Przeznaczeniem "Jaki to czarodziej?" jest znaleźć się w szufladzie.

Pozdrawiam. 

Czytałam na początku z dużym zaciekawieniem. Zbudowałeś jakąś atmosferę, którą wcieliłeś w swoim opowiadaniu bardzo fajnie. Hm... brakuje mi tylko zaskakującego zakończenia :), może coś o tym złodzieju? Aż się troche prosi coś dodać. Krótko, rzeczowo. Wychwytując następnym razem twoją pracę chciałabym coś zaskakującego zobaczyć!

Pozdrawiam.

Bardzo dziękuję za te pozytywne i może nie negatywne, a pouczające uwagi. Pontniku, obawiam się, że masz rację i nie powinienem publikować tego opowiadania. Pracuję nad następnym. Chcę poświęcić mu więcej czasu, myślę, że poproszę kilka osub, aby zweryfikowały jego przydatność do publikacji. Specjalnie dla Milesa postaram się was zaskoczyć :) Tagrze do następnej publikacji })

Szybko namierzył napastnika wśród krzaków niewiadomego pochodzenia. - Krzaki niewiadomego pochodzenia... :P

Lepsze niż poprzednie, choć puentą tekst skopałeś. Trzeba było coś bardziej zaskakującego wymyślić. I jeszcze jedno:

Chcę poświęcić mu więcej czasu, myślę, że poproszę kilka osub, aby zweryfikowały jego przydatność do publikacji. Specjalnie dla Milesa postaram się was zaskoczyć :) Tagrze do następnej publikacji })

Podtrzymuję, że jesteś leń i to cholerny!!! (Firefox też podkreśla błędy, a skoro jesteś dyslektyk, tym bardziej powinieneś się wyczulić i autokorektę włączyć. Bo zdarzyć się może każdemu, ale u Ciebie jest to nagminne niestety).

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Z początku opowiadanie było interesujące. Pierwsze dwa akapity pozytywnie nastawiły mnie do tekstu i zachęciły do dalszego czytania. Niestety się zawiodłam. Od momentu pojawienia się złoodzieja i słabo opisanej próby przepędzenia go przez czarodzieja rosło we mnie coraz większe rozczarowanie. No i ta puenta...

Pomysł był ciekawy. Wystarczy, że następnemu opowiadaniu poświęcisz więcej czasu a napewno będzie niesamowite ;)

Niech więc tak będzie. Nazywaj mnie leniem, bo szczerze najmniej mnie to obchodzi.

Do Amidali (dobrze?) Możliwe, że trochę lekceważąco podszedłem do końcówki. Wydaje się, że to takie trochę oszukiwanie czytelnika. Na pewno to poprawię w następnych próbach.

Nowa Fantastyka