- Opowiadanie: Tullia - Łaskotki (szort)

Łaskotki (szort)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Łaskotki (szort)

Ciężkie buty zostawiały w śniegu głębokie ślady. Szedłem powoli wśród ciemnych uliczek, tylko na takie tempo pozwalało mi moje stare ciało. Było coraz bardziej bezużyteczne. Wiedziałem, że to się zbliża. Zwiastunem było potworne łomotanie serca i zawroty głowy. I to okropne swędzenie. Jakby całe ciało pokrywała szczelnie warstwa starych strupów.

 

Kiedy to przychodziło, pchało mnie w najciemniejsze i najbardziej niebezpieczne dzielnice. Czy była to Warszawa, Poznań, Paryż czy też Moskwa. Zawsze to samo. Jak ćma do świecy. Chciałem z tym skończyć. Miałem dość. Umrzeć w spokoju jak stary, zapomniany pies. Oto czego pragnąłem.

 

Pojawił się nagle. Jak spod ziemi. Cofnąłem się niechętnie. Byłem jednak zbyt wolny, a on zbyt szybki. Jak zawsze.

 

– Ej, dziadku! – wrzasnął. – Masz ogień?

 

Zaprzeczyłem. Przysunął się szybko i zwinnie jak małpa. Po chwili był już przy mnie.

 

– A kasę? Masz dziadku trochę kasy? – Oblizał nerwowo spierzchnięte wargi. Blade światło księżyca oświetlało jego krótkie, igiełkowate włosy. Poczułem woń alkoholu przemieszaną z rzygowinami.

 

Pokręciłem głową. Szarpnął mnie za połę płaszcza i cisnął w głęboki śnieg jak szmacianą lalkę. Poczułem chłód w starych kościach.

 

– Zostaw mnie. Odejdź – wymamrotałem cicho, z rezygnacją.

 

– Dawaj kasę! – wrzasnął.

 

Nie poruszyłem się. Doskoczył do mnie i zaczął przeszukiwać kieszenie. Nic nie znalazł.

 

– Stare, bezużyteczne próchno! – krzyknął i splunął.

 

A potem kopnął mnie raz i dugi. Poczułem jak ciężka pięść spada mi na twarz. Po chwili lepka, ciepła strużka spłynęła po brodzie. Krew. Jęknąłem. Czułem to coraz wyraźniej.

 

– To… nadchodzi… – wymamrotałem.

 

– Co tam pleciesz? – mruknął i zaczął oddalać się zniechęcony, racząc mnie na pożegnanie jeszcze jednym kopniakiem. Widziałem jego ciężkie buty i szerokie plecy, słyszałem skrzypienie śniegu.

 

Za późno chłopcze… – pomyślałem zrezygnowany. Moje ciało zaczęło drgać jak w potwornym ataku epilepsji. Podniosłem się chwiejnie na nogi. A potem jednym susem doskoczyłem do znikających pleców.

 

Odwrócił się zaskoczony. Przytrzymałem mocno jego głowę. Przez chwilę szarpał się niespokojnie, potem znieruchomiał. Moje dłonie chciwie przylgnęły do jego skroni, niczym usta strudzonego wędrowca do kubka ze świeżą, zimną wodą. Patrzyłem jak z jego oczu znika blask, jak marnieje i kurczy, wysycha jak stara śliwka. Ale nie mogłem przestać. Było za późno. W końcu upuściłem bezwładne ciało na ziemię.

 

Po chwili poruszył się, oprzytomniał. Spojrzał na mnie i podpełzł niezdarnie pod mur kamienicy. Skulił się dygocząc nerwowo.

 

– Ty…stary…ty…pró…– mamrotał.

 

– Chyba ty – mruknąłem i wyłoniłem się z cienia, prosto pod światło niewielkiej latarni. Nie od razu pojął. Patrzył na mnie oszołomiony. A potem spojrzał na swoje ręce i powoli, niezgrabnymi ruchami drżących dłoni, obmacał twarz. W jego bladych oczach zalśnił błysk zrozumienia.

 

– Coś…ty… ty cholerny…– bełkotał.

 

Oddalałem się. Moje kroki były pewne i sprężyste. Cudownie było czuć znów tę świeżość, siłę i lekkość. Po chwili słyszałem już tylko cichy, zawodzący, starczy głos. Pełen żalu i przerażenia.

 

To dzieje się już od setek lat. Nie wiem co spowodowało tę anomalię. Nigdy nie mogłem tego dociec. Czasem spotykam takich jak ja. Nie ma nas zbyt wielu, lecz schemat jest podobny. Jesteśmy jak węże zmieniający skórę na nową.

 

Najgorsze jest to swędzenie. Gdzieś tam, w środku. Jakby dusza łaskotała ciało. Nie do wytrzymania. Te cholerne, upiorne łaskotki…

 

Koniec

Komentarze

To dzieje się już od setek lat. Nie wiem co spowodowało anomalię. Nigdy nie mogłem tego dociec. Czasem spotykam takich jak ja. Nie ma nas zbyt wielu, lecz schemat jest podobny.

Nadmiar zaimków raczej nie robi dobrze tekstowi. Początek z samych pojedyńczych zdań też sietrochę dziwnie czyta, miałam trochę wrażenie bardzo młodego autora, ale potem już tekst rozwija się normalnie. Zabieg celowy?

Moje zdanie na temat miniaturek jest takie, że żeby były dobre, muszą mieć naprawdę wielką moc. Najlepsze miniaturka, jaką w życiu czytałam, to "Tradycja" Baranka. Serdecznie polecam do przeczytania, przestudiowania i wyciągnięcia wniosków. Tutaj mamy tylko wycinek historii, małą scenkę, która niestety wielkiej mocy nie posiada. W zwiazku z czym, przeczytawszy tekst, już nie bardzo pamietam, o czym był. Ale ogólnie nie jest źle, bo napisane jest całkiem gładko, tylko te zaimki do poprawy.

www.portal.herbatkauheleny.pl

Zaimkoza zaawansowana. Poza tym szort tak mi się podobał. 

Nie jest niesamowicie pomysłowe, ale na pewno ciekawe.

Pomysł jest dobry, realizację należy dopracować od strony warsztatowej.

Dzięki wszystkim za komentarze i przeczytanie.
Co do zaimków, to czasami mam z tym problem. W tych ostatnich zdaniach nawet próbowałam jakos inaczej napisać, ale mi nie wychodziło ;) Trochę limit znaków utrudniał, ale w sumie to sabe wytłumaczenie :P

"Początek z samych pojedyńczych zdań też sietrochę dziwnie czyta, miałam trochę wrażenie bardzo młodego autora, ale potem już tekst rozwija się normalnie. Zabieg celowy?
"
Chyba można to nazwać celowym zabiegiem, ale moze nie wyszło tak jak bym chciała.
"Najlepsze miniaturka, jaką w życiu czytałam, to "Tradycja" Baranka. Serdecznie polecam do przeczytania, przestudiowania i wyciągnięcia wniosków."
Tekst czytałam juz jakiś czas temu. Bardzo fajny, z dość ciekawą narracją i klimatem (taki cieplutki, mimo tematyki i tej zimy wokół ;) )

hmm... właściwie tekst wygląda jak część opowiadania, sam z siebie jest tylko opisem scenki. Szorty muszą być naprawdę wyraziste jeśli mają być dobre, sam nie potrafię takich pisać, ten też w pamęci nie zostanie. Dałbym 3.

"Nic mnie nie zmusi dzisiaj do biegania, mimo wszystko znów zasiadam zaraz do pisania."

Całkiem nieźle... Choć ja tam lubię być zaskakiwana, a tu praktycznie od pierwszego akapitu znałam zakończenie, niestety. Za to ostatni akapit mi się podobał - za to masz u mnie plusa - za łaskotki :)

Dzięki za komentarze.
 Z tym zaskakiwaniem to ja chyba mam inaczej, bo dla mnie szort i w ogóle opowiadanie nie musi być zaskakujace (chciaż to miły dodatek czasem). Czytałam troszkę szortów i niektóre, których zakończenia się domyślałam podobały mi się o wiele bardziej niż te, których nie domyśliłam się.  Musi tylko mieć coś w sobie.
Ale każdy ma swoje preferencje i swój gust ;)

Pomysł nienowy, ale zamknięcie go w łaskotliwym szorciku - tchnie świeżością
dam 4/6

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Dzięki za ocenę.

Tytułowe łaskotki niwelują przewidywalność szorta. Bo sam pomysł na fabułę rzeczywiście stareńki. Ratują go łaskotki i to nawet, rzekłbym, solidnie. Tylko trochę mi te rwane zdania przeszkadzały. Osobiście nie lubię, gdy wielokropek włazi na wielokropek - zwłaszcza w szorcie.

No i pamiętajmy, że po wielokropku jednak, jak po każdym (prawie ;P) znaku interpunkcyjnym, następuje pauza.

Dzięki za opinię. Z wielokropkami może i troszkę przegięłam :P Pozdrawiam :)

Nowa Fantastyka