- Opowiadanie: Ciahoo1 - Przestroga

Przestroga

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Przestroga

Otworzył zapuchnięte od snu oczy i powoli rozejrzał się po pokoju, w którym spędził wiele lat swojego życia. Wszystko wyglądało tak jak zawsze, po lewej stronie stał wielki regał z książkami takich pisarzy jak Weber, Lem,

czy Silverberg. Po przeciwnej znajdowało sie okno w kształcie foremnego trójkąta, a pod nim ustawione zostało mahoniowe biurko, na którego blacie leżał kolejny tajemniczy projekt maszyny. Ściany tego pomieszczenia pomalowano na delikatną zieleń. Wszystko zostało zaprojektowane dość minimalistycznie, ale z klasą.

Mark spojrzał w stronę stolika nocnego, na którym stał budzik elektroniczny, był kwadrans przed siódmą.

– Czas się szykować do pracy – powiedział sam do siebie, po czym podniósł się i powolnym krokiem ruszył w stronę drzwi.

Najpierw skierował się do łazienki, która mieściła się na piętrze zaraz obok sypialni, poranna toaleta zajęła mu niecałe dwadzieścia minut. Następnie zszedł na dół po schodach do kuchni, żeby przygotować sobie coś do zjedzenia. Otworzył szklane drzwi lodówki i zajrzał do środka, na półkach poustawiane były plastikowe pojemniki zawierające kolorowe kapsułki, na każdej z nich widniał niewielki napis z nazwą produktu spożywczego i wartościami odżywczymi, które były zawarte w tej nowoczesnej formie posiłku.

– Niech będą dzięki temu mądremu człowiekowi, który wymyślił kapsułki żywnościowe. – Powiedział z nieskrywaną ironią w głosie i sięgnął po dwie rożnego koloru z napisem jogurt naturalny, i płatki zbożowe z mlekiem beztłuszczowym. Po śniadaniu, które ograniczało się jedynie do połknięcia biotechnologicznego specyfiku, zebrał do czarnej skórzanej teczki wszystkie niezbędne dokumenty oraz najnowszy projekt maszyny do odwiertów laserowych

i skierował się do wyjścia.

Na zewnątrz czekał go codzienny krajobraz równomiernie rozmieszczonych wąskich uliczek oddzielających

domy z czarnego szkliwa, które zostały zbudowane na kształt ostrosłupów – taka forma geometryczna ułatwiała magazynowanie energii słonecznej przez baterie słoneczne, z których były wykonane ściany budynku, aby potem mogła zostać wykorzystana przez domowników do podgrzania wody, wytworzenia prądu oraz wykonania wielu innych czynności. Na ulicy mijał ludzi ubranych w eleganckie garnitury przeglądających hologram porannej gazety,

matki z dziećmi oglądającymi bajki na przenośnych projektorach obrazu i mnóstwo innych osób zmierzających

w kierunku portali, czyli konstrukcji w kształcie dwumetrowych łuków wykonanych z niedawno odkrytego mytrialu, służących mieszkańcom, jako środek transportu po całym mieście. Gdy portale weszły do powszechnego użytku władze miasta skonfiskowały i przetopiły wszystkie samochody, gdyż powodowały one zbyt duże zanieczyszczenie powietrza, które fatalnie wpływało na zdrowie mieszkańców oraz przyczyniały sie do zbyt wysokiej śmiertelności wywołanej wypadkami drogowymi.

Mark stanął przed jednym z łuków, przyjrzał się sie swojemu odbiciu na metalicznej powierzchni i delikatnie przylizał swoje blond włosy, które przysłaniały jego szczupłą twarz oraz poprawił czarny krawat idealnie dopasowany do białego garnituru. Właśnie pochylał sie w stronę panelu sterowania, gdy usłyszał standardową sekwencję pytań dotyczących danych osobowych i miejsca podróży.

– Mark Raznikov, cel podróży Obszar Y.

– Głos rozpoznany. Uruchamiam portal i życzę miłej podróży – odparł chłodny kobiecy głos.

Przeszedł przez czarną materię, która pojawiła się między filarami łuku wraz z momentem aktywacji portalu, aby po chwili znaleźć się w zacienionym wąskim korytarzu pełnym elektronicznych drzwi i z rzędem lamp zwisających z sufitu, co dziesięć kroków. W żołądku czuł nudności na skutek przeskoku pomiędzy portalami, przez co nigdy nie lubił podróżowania w ten sposób, mimo iż sam stworzył ten system komunikacji.

Odnalezienie właściwych drzwi zajęło mu dłuższą chwilę. Podszedł do panelu sterowania i wprowadził kod autoryzacji. Wszedł do niewielkiego pomieszczenia, które zostało urządzone jak pokój do przesłuchań z dawnych lat, tylko stara aparatura do nagrywania rozmów została zastąpiona dużo bardziej nowoczesną. Przed lustrem weneckim stało dwoje mężczyzn ubranych w wojskowe mundury.

– Witaj Mark – odezwał się niewysoki barczysty brunet – jak tam samopoczucie?

– Cześć Albert. Nie narzekam, ale nie musieliście mnie budzić tym telefonem o drugiej w nocy.

– Przepraszam… – nie zdążył dokończyć zdania, gdyż przerwał mu drugi dużo starszy mężczyzna, który najwidoczniej zaczynał już się niecierpliwić.

– Nie przyszliśmy tutaj na pogaduchy, lecz wykonać swoją pracę i na pewno byśmy cię nie wzywali Ojcze Konstruktorze – Mark skrzywił się na dźwięk swojego jakże znienawidzonego tytułu, którym mianował go prezydent miasta – gdyby to nie była sprawa najwyższej wagi.

– No dobrze, w takim razie przejdźmy do konkretów generale, bo za półgodziny mam spotkanie z zarządem

miasta – mówiąc to zerknął na elektroniczny zegarek, który zawsze miał ze sobą.

– Dziś w nocy mieliśmy kontakt pierwszego stopnia z mieszkańcem obcej planety.

– Mianowicie, której planety? – Zapytał nie przejawiając większego zainteresowania.

– Marsa…

– Przecież to niemożliwe, już od dawna nie ma tutaj żadnej obcej formy życia! – W jego głosie można było wyczuć lekkie zdenerwowanie. – Odkąd odkryliśmy, że powierzchnia marsa to nie sam kosmiczny piach i pył poprzecinany kraterami, tylko doskonała mistyfikacja w postaci hologramu, a pod nim ukryta jest prawdziwa planeta tętniąca życiem, które sami doprowadziliśmy do upadku i wyniszczenia.

– Wiemy, ale jakby tego było mało ten obcy chciał rozmawiać z tobą Ojcze Konstruktorze. – Generał spojrzał niepewnie na Marka, który teraz był w lekkim szoku i nie do końca wiedział co powiedzieć.

– W takim razie porozmawiam z nim. – Odparł niepewnie. – Gdzie go trzymacie?

– Jest w tym pomieszczeniu za szybą. – Mówiąc to wskazał na puste krzesło za szybą.

Mark skupił wzrok na pustym krześle i dopiero teraz zauważył delikatny kontrast w otoczeniu, kolory przy samym meblu były bardziej rozmyte, jakby ktoś delikatnie pokropił tamto miejsce rozpuszczalnikiem, który jeszcze nie rozpoczął reakcji w kontakcie z farbą. Przybysz używał swojej naturalnej cechy kamuflażu, która ułatwiała mu poruszanie się w obcym otoczeniu. Kazał zaczekać wojskowym na zewnątrz, żeby nie utrudniać rozmowy,

a sam wszedł do środka i stanął naprzeciwko kosmity.

– Witaj Marku Raznikov, Ojcze Konstruktorze, Twórco Świata Ludzkiego – po tych słowach obcy wyłączył swój kamuflaż odsłaniając nagie pomarszczone ciało o kolorze grafitu wyglądem zbliżone do ludzkiego, ale pozbawione jakiejkolwiek płciowości.

– Tak, wiem jak na mnie mówią. Nie będę owijał w bawełnę i przejdę do sedna sprawy. – Mówiąc to spojrzał w niewielkie oczy obcego, które były pozbawione źrenic. – Skąd się tu wziąłeś i czego ode mnie chcesz?

– Wy ludzie potraficie jedynie dominować i niszczyć wszystko, co was otacza. Zniszczyliście swoją planetę, mimo że próbowaliśmy was ostrzec, gdy doszło do spotkania w Roswell. – Mówił to nie zwracając uwagi na słowa

Konstruktora. – A w zamian zamknęliście nas w klatkach jak jakieś dzikie zwierzęta. I co was spotkało za ignorowanie naszych słów?

– Zagłada… – powiedział mimowolnie.

– Dokładnie, a później przylecieliście na naszą piękną planetę, tymi swoimi śmiesznymi statkami kosmicznymi, żeby wybić moich braci i zagarnąć te ziemie tylko dla was samych i mimo, tych wszystkich okrucieństw, które nam wyrządziliście przybyłem tutaj żeby znowu was ostrzec. – Po tych słowach zapadła nieprzyjemna cisza.

Raznikov posłał pytające spojrzenie do towarzyszących mu żołnierzy, którzy wszystko doskonale słyszeli przez mikrofony zamontowane w pokoju.

– Myślę, ze trzeba to przemyśleć i skonsultować się z dowództwem. – Albert niepewnie odezwał się przez megafon.

– Blefuje, żeby nas zastraszyć i zmusić do opuszczenia planety, aby następnie te podstępne istoty mogły przygotować kontrofensywę. – W głosie generała było słychać stanowczość.

– Niewykluczone, że masz racje – Mark przyjrzał się przybyszowi – ale trzeba dokładniej sprawdzić te informacje.

– Róbcie jak uważacie, ale zagłada już się rozp… – słowa przybysza zostały zagłuszone przez potężny wybuch dobiegający z powierzchni planety.

Mark spojrzał na swoich towarzyszy i puścił się pędem w kierunku portalu, gdy biegł ziemia pod jego stopami trzęsła się od potężnych uderzeń, a on desperacko wykrzykiwał kod aktywacyjny w nadziei, że zdąży aktywować go na czas. Na szczęście był sprawny i aktywny, wbiegł do niego bez zastanowienia.

W momencie wydostania się na powierzchnię do jego uszu dotarła kakofonia krzyków i pisków ludzi, którzy uciekali w popłochu we wszystkich możliwych kierunkach i nie do końca był w stanie pojąć, co się dzieje dopóki

nie spojrzał w niebo – olbrzymia kula ognia zbliżała się do powierzchni planety…

Obudził się w swojej kapsule kosmicznej cały zlany potem.

– To był tylko koszmar, cholernie realistyczny koszmar. – Mówiąc te słowa spojrzał w stronę hologramu przedstawiającego ich nowy dom, planetę Mars.

Koniec

Komentarze

Stylistycznie poprawnie może z wyjątkiem nieco zbyt długich zdań, które brzmią nienaturalnie. Denerwują również upchane na siłę opisy technologii oraz historii Marsa. Można by temu poświęcić nieco więcej miejsca niż linijkę dialogu. Tekst był spójny i logiczny a mimo to nudny jak cholera. Brakuje szerszych opisów właściwie wszystkiego, przez co wydaje się suchą, pozbawioną emocji relacją wydarzeń. Poza tym zakończenie... Liczyłem że będzie zaskakujące jak to zwykle w niedługich tekstach s-f. Tutaj natomiast jest przewidywalne i mało oryginalne.
Podsumowując: opowiadanie miało potencjał ale ktoś chyba poszedł na łatwiznę i zamiast porządnego rozbudowanego tekstu powstało "to".

Pozdrawiam

To co mówil mój poprzednik, niezbyt zgrabnie wpleciona technologia w dialogi, mógłbyś zrobić to inaczej. Plus: miła odmiana dla kogoś czytającego cały czas fantasy. No cóż fabuła jak z wielu filmów sci fi. Np. Dzień w którym zatrzymała się ziemia. Oczekiwałem zaskoczenia i zaskoczenie znalazłem, co nie było bardzo zaskakujące. Więc minąłeś się z celem. Ale ogólnie pomysły na nowe technologie fajne. Oprócz tego mytrialu, zbyt przypowmina mythril.

Dziękuję za szczere komentarze. Teraz przynajmniej będę wiedział co należy poprawić w moim stylu pisania.

Zapis dialogów. Przede wszystkim zacznij poprawnie zapisywać dialogi. Wskazówki znajdziesz w Hyde Parku pod odpowiednim tytułem.
Potem opanuj zasady, mówiące o dużej literze na początku wyrazu. Szczegóły znajdziesz w każdym słowniku poprawnosciowym (papierowym, za internetowe nie ręczę, z wyjątkiem poradni językowej PWN, bardzo łatwej do znalezienia).
Powodzenia.

Stylistycznie (poza wspomnianymi wyżej kwestiami) jest spoko. Ale fabularnie nie zachwyca. Sprawia wrażenie, jakbyś chciał tu upchnąć mnóstwo rzeczy. Zaczyna się fajnie, ale im dalej, tym więcej dodajesz elementów typu "cliché". Brakuje oryginalności i czegoś, co by wciągnęło.


Poza tym:
- kontakt pierwszego stopnia to jedynie zauważenie UFO. U Ciebie nawiązano kontakt, więc powinien być trzeci stopień.
- budynki w kształcie ostrosłupów optymalne dla ogniw słonecznych? Nie wydaje mi się. Na znaczną większość z nich słońce będzie padać pod mało optymalnym kątem, na niektóre - w ogóle. Ciasna, miejska zabudowa dodatkowo zwiększy problem. Będziesz też potrzebował sporo powierzchni ścian na zamontowanie paneli, więc o dużej ilości okien zapomnij. Chyba jednak lepiej położyć ogniwa na płaskim dachu :).
- Ukrycie powierzchni Marsa pod hologramem? Wiem, że końcówka opowiadania sprawia, że nie ma to większego znaczenie, ale to też mocno naciągana sprawa. Pomijając fakt, że przecież wysyłaliśmy sondy na Marsa, to jakim cudem dalibyśmy radę pokonać cywilizację z taką technologią naszymi "śmiesznymi statkami kosmicznymi"?


Sorry, że się czepiam. Ogólnie jest ok - jak dopracujesz kwestie fabularne to masz szansę stworzyć coś dobrego.

Nudne, a dialogi drętwe.

Gdy portale weszły do powszechnego użytku władze miasta skonfiskowały i przetopiły wszystkie samochody, gdyż powodowały one zbyt duże zanieczyszczenie powietrza, które fatalnie wpływało na zdrowie mieszkańców oraz przyczyniały sie do zbyt wysokiej śmiertelności wywołanej wypadkami drogowymi.
To brzmi jak fragment z gazety, nie z literatury. I nie jest to jedyny taki fragment w tym tekście.

Nowa Fantastyka