- Opowiadanie: Prokris - Modliszka (HAREM 2011)

Modliszka (HAREM 2011)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Modliszka (HAREM 2011)

Bran żłobił w śniegu wyrwy strugą ciepłego moczu.

Kończył trzecią ósemkę, gdy usłyszał, że przed wejściem do karczmy coś się dzieje. Z westchnieniem ulgi zapiął spodnie i ruszył w tamtym kierunku.

– Precz stąd żebraku! Precz powiedziałem! – Oberżysta darł się na małego, przygarbionego człowieczka, opatulonego szczelnie płaszczem.

– Panie toć na śmierć nas wysyłasz, wichura śnieżna idzie, zamarzniem!- Płaczliwy głos podejrzanego o żebractwo uniósł się w noc.

– Ja nie przytułek jeno karczmę mam! Odejdź stąd bo cie psami poszczuje! – Oberżysta odwrócił się i chciał odejść, obszarpaniec chwycił go za ramię i zawył.

– Zapłacę panie widowiskiem, gości zabawie! Mam coś, czego świat jeszcze nie widział!

Modliszke mam!

Właściciel karczmy zamachnął się chcąc zdzielić zuchwalca, jednak zawahał się w ostatniej chwili.

– Co macie?

– Modliszke! Najprawdziwszą w świecie. Zresztą sami zobaczcie!

Żebrak pociągnął go w stronę wozu, rozsunął płachty zasłaniające jego przybytek i poświecił

pochodnią.

Bran stojący nieopodal wraz z kilkoma innymi gapiami,do tej pory śledzący całą scenę z umiarkowanym zainteresowaniem, podszedł, by też zobaczyć.

Na wozie stała klatka. W środku na kocach leżała dziewczyna. Naga dziewczyna. Nim zasłonięto wóz, Bran dostrzegł błysk metalu. Miała skute ręce i nogi.

Mimowolnie wzdrygnął się.

Ktoś w tym czasie wpadł do karczmy, obwieszczając wszystkim obecnym, że będzie widowisko. Nawet jeśli właściciel przybytku nie zdecydował jeszcze, krzyk aprobaty jaki rozległ się w

izbie przypieczętował los wędrowca.

Wóz wprowadzono do stajni, a cała banda gapiów w tym i Bran weszła do środka.

Staruch siedział na podłodze w kącie sali, by nie rzucać się w oczy. Bran zajął takie miejsce, by dobrze go widzieć. Przypatrując mu się, doszedł do wniosku, że jest niepokojący. Na twarzy nie gościły absolutnie żadne emocje. Emanował spokojem i opanowaniem. Siedział z przymkniętymi oczyma i rozpalał kadzidła.

Z początku nawet nie wiedzieli, że prócz dziewczyny i chłopaka jest ktoś jeszcze na wozie. Pojawił się nagle, idąc na przedzie tej dziwnej grupy. Za nim szła naga dziewczyna, stawiając drobne kroki, nikt nie pofatygował się by ją rozkuć. Na końcu szedł chłopak. Modliszka dostała małą izbę, w której miała się przygotować do występu. Wszyscy czekali w napięciu. Wreszcie przyszła. Już nie skuta. I ubrana. W samą tylko spódnicę, sięgającą do kostek, z mnóstwem fałd i koronek. Niebieską w czarne wzory. Długie, ciemne włosy splotła w warkocz. Spod gęstej grzywki spoglądały na nich duże, niebieskie oczy. Bardzo niepokojące oczy. Bran zauważył, że dziewczyna sprawia złudne wrażenie delikatnej i bezbronnej. Widział jej napięte ramiona, płaski brzuch, a wcześniej już zwrócił uwagę na umięśnione łydki.

Musiała trenować i to bynajmniej nie taniec.

Gdy uznała, że dość już prezentacji, wskoczyła zgrabnie na ławę i przysiadła na kolanach. Nie zwracała uwagi na nic i na nikogo. Czekała. Mężczyzna zagrał na flecie. Na dźwięk melodii ujęła się pod boki i zaczęła poruszać tułowiem w górę i w dół, machając przy tym zgiętymi w łokciach ramionami. Z początku powoli, a później coraz szybciej i szybciej. Widok ten przywodził Branowi na myśl rozzłoszczoną kurę. Podniosła się lekko, najpierw na jedno, potem na drugie kolano. Wstała, cały czas poruszając tułowiem, tak jakby tańcząc kłaniała się wszystkim. Ujęła spódnicę w dłonie, uniosła wysoko do góry i zaczęła spacerować wzdłuż ławy.

Machała im przed nosami fałdami spódnicy, odsłaniając przy tym nagie uda.

Jej ruchy nie były tak powolnie zmysłowe, jak miały w zwyczaju tańczyć poznane przez Brana kurtyzany.

Była dzika. Biła od niej moc, a w oczach czaiło się wyzwanie.

Wreszcie zatrzymała się, odchyliła do tyłu głowę i z przymkniętymi powiekami, poczęła obracać się wokół własnej osi. Jej piersi falowały wraz z nią.

Wirowała coraz szybciej i szybciej, wzory na spódnicy zlały się w jeden, rysy jej twarzy rozmazały, a ona wciąż i wciąż nabierała prędkości.

Nagle jednym, płynnym ruchemze skoczyła prosto między stojących mężczyzn, co wywołało krzyki aprobaty i gwizdy.

Poczęła krążyć między nimi, ocierając się o ich ciała. Nie zatrzymali jej, choć mogli. Widok pół nagiej dziewczyny pogrążonej w tanecznym transie fascynował. Modliszka zwolniła nieco, uwagę skupiając na jednym ze stojących. Był muskularny i wysoki, emanowała od niego siła. To wyraźnie ją przyciągało. Obeszła go naokoło kilka razy, ocierając się co i rusz nagimi piersiami. Dłońmi dotykała jego ramion i pleców, tak jakby badała strukturę jego mięśni. Wzrok jej płonął. Mężczyzna widział to, wyciągnął ku niej ręce by zatrzymać ją w uścisku, a wtedy czar prysł, wywinęła mu się i ruszyła dalej, nie zaszczycając go więcej spojrzeniem. Zgromadzeni widząc to roześmieli się serdecznie, a każdy chciał być następnym.

Kolejną ofiarą był niewysoki i chudy właściciel chytrej gęby. Chwilę wpatrywała się w jego oczy, wreszcie uśmiechnęła, puściła oko i wydęła usta imitując pocałunek. Nie podeszła jednak. Zatrzymała się w centrum kręgu, wpatrując tylko w niego. Stał nieporuszony, z kamienną twarzą, obserwując. Modliszka wiła się w miejscu jak wąż. Jedną rękę uniosła nad głowę, drugą oparła na biodrze. Nie spuszczając wzroku z twarzy wybranka, bardzo zmysłowo zakręciła biodrami. Kręciła się wokół własnej osi coraz to gwałtowniej się poruszając. Chwyciła mocno fałdy spódnicy i zaczęła szarpać nimi co i rusz odsłaniając uda. Zamknęła przy tym oczy i rozchyliła usta. W pewnym momencie jęła drzeć ją na strzępy. Otworzyła oczy. Wzrok znów jej zapłonął. Wybranek poruszył się niespokojnie. Niespodziewanie chwyciła się za piersi i ścisnęła je z mocą. Jęknęła głośno. To wyraźnie podziałało. Zacisnął pięści, widać było, że całym wysiłkiem woli zmusza się do stania w miejscu. Ona też to widziała. Opuściła dłonie, uśmiechnęła się filuternie i po chwili znów wirowała po okręgu.

Bawiła się nimi jeszcze jakiś czas. Krążyła, to przybliżając się, to odskakując, gdy tylko ktoś chciał jej dotknąć.

Hipnotyzowała. Jej błyszczące oczy, drapieżny uśmiech, pół nagie ciało wilgotne od potu i długi, falujący warkocz, sprawiały, że zachwycała nawet najbardziej wymyślne gusta.

Zapach kadzideł unosił się w powietrzu. Otumaniał i otępiał. Był ciężki, drażnił ale jednocześnie był przyjemny. Dźwięk fletu leniwie wibrował w powietrzu.

Rytm zmienił się, zmienił się również taniec. Był bardziej natarczywy, szybszy i gwałtowny. Modliszka robiła coraz większe kręgi, znów jęła się kłaniać wszystkim wokół.

Bran zauważył, że przesuwa się w stronę grającego. Wyglądało to tak, jakby przywoływał ją muzyką.

I nagle melodia urwała się.

Grający wyrzucił coś w powietrze. Błysk stali mignął w powietrzu. Rozpoczął się taniec śmierci.

Bran siedział jak sparaliżowany i obserwował wszystko w zwolnionym tempie. Modliszka wirowała z mieczem, błyskawicznie pokonała odległość dzielącą ją od mężczyzn i zaatakowała. Pierwszy padł nim pojął co się dzieje. Jednym cięciem odrąbała mu głowę. Drugiego cięła przez pierś. Opadł na kolana. Dokończyła tnąc z góry. Reszta stała zszokowana. Nie potrafili odpowiednio zareagować. W jednej chwili wymarzona kochanka stała się zabójczynią.

Bran nie mylił się. Była ćwiczona. Do perfekcji. Jej ruchy były oszczędne i szybkie. Atakowała pewnie i celnie. Ostrze trafiało tam gdzie chciała. Wirowała jak tancerka, tym razem zadając śmierć.

Po chwili było po wszystkim. Zawirowała po raz ostatni i zatrzymała się. Bran ze zgrozą zauważył, że nawet nie była zdyszana. Zwróciła wzrok w jego stronę i podeszła. Zamarł. Modliszka wpatrywała się w niego stojąc tak blisko, że mógłby ją pocałować. Oczywiście gdyby coś tak absurdalnego przyszło mu do głowy. Patrzył w jej niebieskie, błyszczące oczy i nie mógł zebrać myśli. Na pewno czuła jego strach. Ale nic nie robiła. Wciąż żył. Serce biło mu jak oszalałe.

Poczuł za plecami czyjąś obecność. Nie zdążył się odwrócić. Coś z hukiem uderzyło go w głowę. Runął na ziemię pogrążając się w ciemności.

 

Bran ocknął się i ze zgrozą stwierdził, że nic nie widzi. Oślepł. Próbując nie wpaść w panikę, po omacku, na czworakach, począł sunąć przed siebie. Daleko nie szukał. Wymacał dłonią zimne, stalowe pręty. Był w klatce. Od razu przypomniał sobie, czyje to więzienie. Modliszka. Jej taniec, a później krwawa rzeź. Jej siła, jej obojętność. Jej wzrok. Miał dość. Chwycił pręty klatki i zaczął wyć.

I stał się cud. Znów widział. Ktoś rozsunął płachtę zasłaniającą wejście na wóz i do środka wpadło światło. Owy ktoś zbliżył się do klatki i bezceremonialnie huknął Brana kijem. Umilkł natychmiast.

– Odradzam, szczerze odradzam. Naciesz się ostatnią chwilą słodkiej bezczynności – przemówił staruch, ten sam, który wygrywał melodię dla Modliszki.

Bran ciągle oszołomiony siedział z rozdziawioną gębą i wpatrywał się w starca tak bezmyślnym wzrokiem, że stary widząc to roześmiał się.

– Uważaj, jak ją obudzisz nie da ci spokoju. A bywa kapryśna, zresztą sam widziałeś – uśmiechnął się złośliwie i rozsiadł naprzeciwko Brana.

– Opowiem ci o Modliszce. Stary jestem, lubię sobie pogadać. – Powoli, nie spiesząc się nabił fajkę, odpalił i kontynuował. – Przywiozłem ją z daleka. Jako prezent od pewnego kupca. Z początku bardzo się ucieszyłem. Cieszyłem się, dopóki nie pokazał mi kim jest Modliszka. Bo widzisz, tam skąd pochodzi są same kobiety. I bardzo nie lubią mężczyzn. Podejrzewam, że wyczuwają w nich zagrożenie. Niegłupie bestie musisz przyznać. Ale za to bardzo lubią słuchać muzyki. Podobno całymi dniami bawią się i jedzą. Dlatego mnie akceptuje. Lubi jak gram. To dzika bestia. Sam widziałeś. No, a ciebie wybrała sobie na trochę inną okazję.

– Wybrała? – wyrwało się Branowi. Nic, co do tej pory usłyszał, nie wprawiło go w większe osłupienie niż te słowa.

– Owszem szczęściarzu – zadrwił stary. – Będziesz jej kochankiem. To ich zwyczaj, by spośród rzeszy niewolników wybrać jednego, z którym będzie upojnie. A wiesz dlaczego? Bo tylko ty okazałeś się na tyle durny, by miast popuścić wodze fantazji i zrobić z nią co chcesz, zachwycałeś się jej tańcem. Podczas gdy inni składali hołd jej kobiecości i ulegali jeden po drugim, ty zachowałeś się jak ostatni głupek ignorując to, co chciała byś dostrzegł. Przykro mi, że nie zrozumiałeś reguł tej gry. Przykro, bo po sytym akcie kopulacyjnym Modliszka pozbywa się swojego kochanka. Szkoda.

– Ale…

– Rzuciłeś jej wyzwanie – starzec schował fajkę do kieszeni i podniósł się. – Naprawdę niepotrzebnie.

– Czekaj! Zapłacę ci ile chcesz tylko wypuść mnie stąd! Słyszysz?! Zapłacę! – Bran znów rzucił się na klatkę i zaczął szarpać. Czuł jak wzbiera w nim panika. Starzec zaśmiał się szczerze słysząc te słowa. Zszedł z wozu i znów zrobiło się ciemno.

Bran siedział czas jakiś z twarzą przyciśniętą do prętów. Nie miał odwagi odwrócić się do wnętrza klatki gdzie leżała dziewczyna. I nagle usłyszał go.

– Nie – wyszeptał. – Proszę, nie.

Dźwięk fletu leniwie wibrował w powietrzu. Coś poruszyło się w drugim kącie klatki. Kajdany brzęknęły po podłodze. Bran zaczął się modlić.

Koniec

Komentarze

(...) spódnicę, sięgającą do kostek, z mnóstwem fałd i koronek. Niebieską w czarne wzory. (...) Widział jej (...) płaski brzuch i umięśnione łydki.
Dołem spódnica była przezroczysta?

Omal nie zapomniałem o pierwszym zdaniu.
Bran żłobił w śniegu wyrwy strugą ciepłego moczu.
Znasz kogoś, sikającego zimnym?

Pomysł całkiem niezły, choć samo wykonanie pozostawia trochę do życzenia. Dam 3

Brawa za odwagę i udział w konkursie, ale jeszcze będziesz musiał trochę poćwiczyć. Przede wszystkim musisz lepiej składać zdania. niektóre są kompletnie niczytelne. trening czyni mistrza. Powodzenia. 

Zgadzam się z pzedmówcami. Sam pomysł naprawdę przypadł mi do gustu, sceneria i w ogóle. Troszkę takich niedociągnięć i nieścisłości, ale to skorzystaj z możliwości edycji póki możesz :) Pozdrawiam

Całkiem ciekawy tekst, choć trochę za krótki. Jak dla mnie to za mało erotyki:) i sprawia wrażenie pisanego na szybko. Mimo to wart przeczytania. Dam 4.

Mastiff

Bardzo spodobała mi się idea. Zakończenie też w zasadzie wyszło (dla mnie ) zaskakujące. Myslałem, że Modliszka bedzie kopoluwać z kimś, a potem go zabije, podczas gdy zabiła wszystkich, a oszczędziła wybranka (przynajmniej na poczatek). W tekście znalazły się jednak błędy logiczne, które nieco popsuły mi wrażenie.
1. Jak to możliwe, że człowiek, który przyjeżdża pod karczmę załadowanym wozem jest brany za żebraka?
2. cytat: "Staruch siedział na podłodze w kącie sali, by nie rzucać się w oczy(..) Z początku nawet nie wiedzieli, że prócz dziewczyny i chłopaka jest ktoś jeszcze na wozie. Pojawił się nagle, idąc na przedzie tej dziwnej grupy. Za nim szła naga dziewczyna, stawiając drobne kroki, nikt nie pofatygował się by ją rozkuć. Na końcu szedł pachołek (..)"

Moim zdaniem to fragment innego opowiadania, albo szczątki jakiegoś porzuconego pomysłu. W tekście jest mowa o modliszce i staruchu, natomiast przytoczony fragment wskazuje na jeszcze 2 osoby - jakiś chłopak (=pachołek?) i Ten Który Kroczy Na Przedzie...
3. Skoro jest zima, a starzec jest opatulony płaszczem, to modliszka musi być naprawdę twarda, skoro leży na wozie naga. Choc może wóz ma ogrzewanie?
4. Opisujesz końcówkę tańca jakby modliszka była bardzo podniecona, nie dochodzi natomiast do niczego poza rzezią. Atmosfera sugeruje mi, że główny bohater powinien zostać wykorzystany natychmiast, ale tak się nie dzieje.

Całość mimo wszystko oceniłbym może nawet na 4 ale pod wzgledem Haremowym na słabe 3. Zdaje się, że scena z dużym potencjałem erotycznym, to była scena tańca. Opis jednak jest słaby i nie sprawia, że pojawia mi się przed oczami tańcząca piękność. Ciekaw jestem jak odbierają to inni czytelnicy.

@AdamKB - ten ciepły mocz to naprawdę duży błąd? Często osoby komentujące zwracają uwagę na tego typu "powtórzenia", które jednak mnie nie rażą. Moim zdaniem dodanie słowa "ciepłego" działa na wyobraźnię, zwraca uwagę, na tą cechę zjawiska :) (pomijam fakt, że wstęp mógłby być wyższych lotów).
Jak to jest - błąd w sztuce czy nie? Czy to tylko kwestia wrażenia odbiorcy?

OK, do konkursu.

Dziewczyna przeszła przez całą karczmę naga, trudno więc byłoby nie zauważyć jej łydek. Jeśli zaś interesuje nas konkretny moment "prezentacji w ubraniu", by wskoczyć na ławę musiałaby podciągnąć ją do góry, bo inaczej nie dałaby rady, zrozumie ten, co nosi spódnice:)

Ten mocz, cóż moja fanaberia, wydaje mi się, że dyskusja na ten temat jest absolutnie zbędna, nie uważam, by był to błąd.

Załadowany wóz? Nie widzę tu takiego określenia. Ktoś, kto nie ma czym zapłacić za nocleg może być określony takim mianem, kto wie, może w poprzedniej karczmie przepił wszystko do ostatniej monety?

"W tekście jest mowa o modliszce i staruchu, natomiast przytoczony fragment wskazuje na jeszcze 2 osoby - jakiś chłopak (=pachołek?) i Ten Który Kroczy Na Przedzie..." W tekście jest mowa o trzech osobach, "Ten, który kroczty na przedzie", to właśnie owy staruch pojawia się dopiero w karczmie, obecność Modliszki jest oczywista, natomiast pachołek, to ten sam, który stoi pod karczmą i "żebrze o nocleg". Chyba za mocno zamotałam, choć nikt do tej pory nie miał  z tym problemu:)

Modliszka jest podniecona, owszem, ale nie możesz mierzyć jej jedną miarą, to dzika kobieta, o odmiennych obyczajach, ona upust emocjom daje poprzez mord, a nie poprzez seks.

Co do samego opisu tańca, warto było spróbować i tyle, jeśli słabo to przepraszam:)

Jeśli chodzi o zbyt mało erotyki, zamysł był taki, by było zmysłowo, subtelnie i perwersyjnie, a nie goło i wesoło. Nie rozumiem tego parcia na dosłowną i ostrą erotykę. Dość tej banalności!:)

-> Yelonek.
To zwykła redundancja. Wiadomo, jaka temperaturę ma mocz "na wylocie", więc po co jeszcze informować, że ciepły?

-> Prokris.
Bronisz się, OK, możesz, nawet powinieneś --- ale weź pod uwagę, że nie Ty decydujesz o odbiorze, wrażeniu kompletnosci i spójności tekstu, lecz czytelnik. Usłyszałeś zarzuty --- pokombinuj, czy aby chociaż częściowo nie są one słuszne.
Co mnie obchodzi wskakiwanie na ławę, które miało miejsce później, niż piszesz o łydkach, które Bran ponoć widział przez spódnicę? Pozmieniaj kolejność, przestanę się czepiać...

AdamieKB, mówi się, że dobry tekst sam się broni, jeśli więc są watpliwości, zapytania i niejasności, to znaczy, że coś poszło nie tak. Nic nie poradzę, że mam w zwyczaju bronić mych wypocin niczym lwica kociąt. Jestem kobietą, może to dlatego.

Cieszę się, że się czepiasz i że Cię obchodzi.

Pozdrawiam.

Nawet nawet, ale niedociągnięcia psują odbiór tekstu. Większość moich zastrzeżeń wymienili już Adam i Yelonek. Nie kumam tylko jeszcze jednej rzeczy. Dlaczego ona daje się trzymać w klatce!?! I to jeszcze nago, w zimie. Gdy doszło do rzezi byłam pewna, że klatka to była podpucha dla karczmarza i widowni (żeby panowie nie przeczuwali zagrożenia). A na końcu, pyk! i laska znów wraca do klatki. Chyba, że znalazła się tam tylko po to, by jej "wybranek" miał ograniczone pole manewru... sama nie wiem. Jeżeli tak, to powinno być to jasno powiedziane. Nie było też jasne, czy Bran od przebudzenia był w klatce sam, czy nie. W tekście jest sporo podobnych niedociągnięć (np. "who is who", o którym wspomniał Yelonek). Mimo to jest nieźle. 4 

O dziwo, podobało mi się. Niedociągnięcia trochę wkurzały ale tylko trochę. Dobry pomysł.

Jak już wspomnieli przedmówcy, pomysł był, zawiodło trochę wykonanie. Nazywanie tej kobiety od samego początku "modliszką" od razu zdradziło zakończenie.

Pozdrawiam.

Pomysł fajny, ale wykonanie rzeczywiście takie sobie. Sporo nielogiczności, które już zostały wymienione. Mi też ta kwestia spódnicy do kostek, która po uniesieniu odsłania uda, wydała się podejrzana :P W ogóle dziewczyna najpierw jest naga, a potem w spódnicy... dziwne to trochę, ale w końcu może ma swoje rytuały ;)

Nowa Fantastyka