- Opowiadanie: Almari - Za zamkniętymi oczami cz.1

Za zamkniętymi oczami cz.1

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Za zamkniętymi oczami cz.1

„Za zamkniętymi oczami"

 

 

W dalekiej, malowniczej krainie, nieopodal rzeki Serpentyny, rozciągał się las. W jego gąszczu, wśród złotych od promieni słońca liści, można było usłyszeć melodię przemykającą gdzieś pomiędzy konarami. W rzeczywistości muzykę tworzyły małe, kolorowe świetliki, które codziennie, wykonywały rozmaite serenady, aby obudzić drzemiące w środku lasu drzewo. Stara, poczciwa wierzba utraciła swoje zielone odzienie setki lat temu i nikt nie znał przyczyny jej smutku, ale wszyscy po cichu wierzyli, że w końcu odzyska swoje listowie. W krainie Czterech Pór Roku nie znano smutku, ni przygnębienia, do czasu, aż nad Królestwami Lodu, Słońca, Złota i Zieleni zawisły czarne chmury, a wkrótce potem, rozegrała się seria niefortunnych zdarzeń.

 

Księżniczka lodowego zamku, Śnieżynka, przechadzała się wolnym krokiem po ogrodzie. Jej czarne włosy, zaplecione jedynie na końcu w warkocz i przyozdobione srebrną kokardą, zacierały ślady odciśniętych przed chwilą stóp. Z uśmiechem na ustach wsłuchiwała się w pasjonujący trel kryształowych słowików, które podarował jej niegdyś na siódme urodziny nadworny czarodziej, Magikus. Śnieżynka była mu dozgonnie wdzięczna za ten wspaniały dar od serca. Dzięki śpiewom ptaków mogła przywoływać w pamięci ich kształt oraz barwę. Tak się zdarzyło, że po wypadku w stajni straciła wzrok. Największy szok przeżyli rodzice. Nie mogli otrząsnąć się z koszmaru i dzień za dniem chłonęli całe cierpienie ich najukochańszej córki. Ale Śnieżynka nigdy nie czuła się przegrana. Nadzwyczaj szybko przyjęła los takim, jakim jest i od tej pory zaczęła przeżywać każdą chwilę inaczej. To, co niegdyś ją drażniło, teraz urastało do rozmiarów nowoodkrytego i fascynującego skarbu.

Jednak, mimo że młodość przyjęła godnie na swe delikatne barki ciężar prawdziwego życia, starość nie potrafiła się z tym pogodzić. Więc którejś nocy, na zlecenie pary królewskiej, Magikus stworzył dla dziewczyny zaczarowany medalion w kształcie płatka śniegu. Zaklął w jego wnętrzu niebieski płomień i rzucił czar równowagi.

„Od teraz, każdy kto założy amulet, będzie wiedział, gdzie go nogi niosą" – mówił czarodziej, podając władcy talizman.

I tak minęły lata. Śnieżynka liczyła już sobie osiemnaście wiosen i wciąż nie ustawała w poszukiwaniu tego, co piękne na świecie, odczuwając każdą rzecz wszystkimi czterema zmysłami.

Tego dnia akurat miała ochotę spędzić dłuższą chwilę w ogrodzie, dlatego też przysiadła na pobliskiej ławce i zaczęła marzyć o takim jednym, przystojnym promyku. I chyba go zwabiła myślami, ciesząc się na znajomy trzepot skrzydełek. Pszczoła – goniec, zgrabnym ruchem upuściła zwinięty w rulon liścik, prosto w ręce księżniczki. Podekscytowana Śnieżynka odwinęła papier i poczekała, aż medalion wyszepcze jej do ucha całą treść.

 

Najdroższa Śnieżynko,

 

Nie mogłem już dłużej wytrzymać. Spotkajmy się pod starą wierzbą. Mam ci coś ważnego do powiedzenia. Czekam niecierpliwie.

 

Promyk

 

 

Może to ten dzień? Może w końcu poprosi ją o rękę? Tak długo się już znali, potajemne schadzki nie miały końca, więc może nareszcie Promyk odważy się powiedzieć jej rodzicom prosto w twarz: Tak, kocham Śnieżynkę i żadne animozje pomiędzy naszymi królestwami tej miłości nie zniszczą.

Czym prędzej więc pognała do lasu, trzymając się wskazówek amuletu. Wysoki młodzieniec czekał już na środku polany, wystrojony w złoty kostium z czarnymi wstawkami. Oczy mu zabłyszczały na widok Śnieżynki, a uśmiech rozświetlił twarz.

– Nareszcie jesteś. – Objął ją w pasie zdecydowanym ruchem i przycisnął do siebie.

Księżniczka zaśmiała się cicho i uchroniła przed pocałunkiem, przystawiwszy dłoń do ust Promyka.

– Powiedz mi, co widać w twoich oczach – powiedziała melodyjnym, kuszącym głosem.

– Miłość, ale jeśli dalej będziesz się opierać, to zostanie tylko pożądanie – zażartował i przytknął usta do pełnych warg księżniczki.

Ich ciała przeszył dreszcz. Śnieżynka zacisnęła mocniej dłoń na szyi kochanka, ale nagle przypomniała sobie o powodzie, dla którego się tutaj spotkali i, jak to kobieta, przerwała w najmniej odpowiednim momencie, wprawiając Promyka w lekkie zdezorientowanie.

– Co chciałeś mi powiedzieć?

Na to pytanie książę spochmurniał momentalnie. W duszy dziękował losowi, że Śnieżynka nie może zobaczyć jego wyrazu twarzy. Westchnął cicho.

– Co się dzieje, Promyku? – Zaniepokoiła się.

– Ech, jednak nic się przed tobą nie ukryje – zrobił wymowną pauzę, żeby zebrać myśli.

– No mówże! – krzyknęła.

– Muszę ożenić się z księżniczką wiosny. Ojciec chce wejść w sojusz z Królestwem Zieleni, a ja nie mam wyboru – wypowiedział wszystko na jednym wydechu.

Przeraźliwa cisza wzniosła krzyk między nimi. Nawet drzewa zaszeleściły z niepokoju. Śnieżynka nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. Liczyła przecież na nowy początek, a nie koniec. Oczy mimowolnie zaszły jej łzami, a szare tęczówki stały się całkowicie wyblakłe.

Widząc to, Promyk ujął dłoń królewny, ale dziewczyna od razu się wyrwała.

– Obiecałeś mi… Obiecałeś. – Płakała, właściwie łzy same skapywały na trawę. W oczach Promyka wyglądała zjawiskowo. Dopiero teraz ujrzał w niej prawdziwą królową, królową w rozpaczy, od której biła niesamowita godność i duma.

– Nie mogłem nic zrobić, Śnieżynko, naprawdę.

– Idź już…

– Co?

– Idź sobie… – Spróbowała powstrzymać się od płaczu.

– Ale Śnieżynko…

– Zostaw mnie! Obiecałeś mi, że będziemy razem, a tymczasem bierzesz za żonę Wiosnę.

– Zmusili mnie do tego!

– W takim razie, teraz to ja będę musiała siebie zmusić, by moje serce przestało cię kochać.

 

Nagle zdał sobie sprawę, że ukochana mówi śmiertelnie poważnie. Ciężko było mu postawić krok, który po raz pierwszy w życiu nie zbliży go do niej, lecz oddali. Ruszył przed siebie. Tuż przy wejściu do lasu obrócił się, by ostatni raz zapamiętać Śnieżynkę i zachować w pamięci na wieczność. Zniknął, zanim słońce zaszło.

*

 

Nad Lodowym Królestwem zebrały się chmury rozpaczy. Całymi dniami padał grad, który symbolizował smutek Śnieżynki. W dodatku miesiąc po rozstaniu z Promykiem, jej ojciec zapadł w wieczny sen i odszedł do świata zmarłych. Matką, w tych trudnych chwilach, opiekowały się służące. Magikus stwierdził u królowej pomieszanie zmysłów i zalecił odpoczynek. Śnieżynka nie miała wyboru. Musiała stanąć na wysokości zadania i zająć się królestwem, dlatego też kilka dni później odbyła się koronacja. I w ten oto sposób księżniczka stała się królową zimy. Udzielała audiencji, rozwiązywała problemy wieśniaków, nadzorowała sytuację polityczną królestwa i robiła wiele, wiele innych rzeczy o których zwykli, prości ludzie nie mieli pojęcia. Kiedy miała „wolne" wymykała się do ogrodu i przesiadywała na ławce pod lodową wierzbą. Były chwile kiedy płakała, łzy spływały jej po policzkach na wspomnienie o Promyku. Książę, a teraz zapewne król, szargał jej nerwy i przebijał serce, ilekroć tylko pojawiał się w snach.

 

Mimo przygnębiającego humoru, Śnieżynka postanowiła pójść na spacer. Nieudolnie wmawiała sobie, ze idzie do lasu tylko po to, by usłyszeć muzykę kolorowych świetlików, ale rzeczywistość malowała się zupełnie w innych barwach. Tak naprawdę chciała odtworzyć w pamięci spotkanie, poczuć romantyczny powiew utraconej miłości.

Śnieżynka zatrzymała się na mostku łączącym dwa brzegi rzeki i zamyśliła się na moment.

~ Jak dobrze, że odprawiłam straż, prawdopodobnie nie puściliby mnie tak daleko.

Jednak kiedy usłyszała podejrzane szuranie butami, przestała być taka pewna swoich myśli.

– Um… Prze…przepraszam, królowo.

Wystraszyła się nie na żarty. Głos dobiegał z lewej strony.

– Kim jesteś i czego chcesz?! Ostrzegam, że w każdej chwili mogą zjawić się tutaj straże. Każę cię wtrącić do wieży!

– N…n…nie, nie. Nie trzeba, dziękuję. Na imię mi Zi…Zimorodek, jestem stajennym na dworze waszej królewskiej za…za…zacności. – Chłopak ukłonił się, czego Śnieżynka oczywiście nie mogła zobaczyć, ale, mimo wszystko, słowa sługi uspokoiły ją trochę.

– Więc czego chcesz? – Cofnęła się dwa kroki i w tym samym czasie zawtórowały jej dwa inne, trochę cięższe.

– Niech się wasza za…za…zacność nie boi, ja bym mu…muchy nie skrzywdził, a już na pewno nie moją królową. – Ostatnie słowa wybrzmiały trochę głośniej, bardziej stanowczo.

– Mówi się wasza wysokość, a nie zacność.

– A…a…a czemuż to? Wasza zacność jest raczej niska niż wysoka.

– Tak jest przyjęte. – Śnieżynka próbowała się nie roześmiać.

– Królowo, więcej w to…tobie zacności niż cali, ale ja, sługa uniżony zo…zo…zo…zobowiązany jestem do posłuszeństwa, więc bę…będzie, jak sobie wasza wysokość życzy.

– Doskonale. Tymczasem, bywaj Zimorodku. – Śnieżynka zeszła z mostka i ruszyła dróżką do pałacu.

Nie zdążyła nawet pomyśleć o czymkolwiek, gdy ktoś szarpnął ją za rękę.

– Kró…Kró…Królowo moja. – Zimorodek wręczył dziewczynie bukiet polnych kwiatów, właściwie to go wepchnął w ręce. – Ja…ja wiem, że za to, co te…te…teraz rzeknę mogę stracić głowę, wcześniej nie miałem odwagi, bo jak tylko cię zo…zobaczyłem, to mi dech zaparło, ale… – wziął głęboki oddech – ja, zwykły sta…sta…stajenny cię lubuję i zrobię wszystko, żebyś mnie przy…przyjęła, to znaczy moje względy… a najlepiej mnie i moje względy…

Śnieżynka nie wiedziała, jak do końca zareagować. Z jednej strony była zła za tę poufałość, zaś z drugiej, dzięki Zimorodkowi, na nowo obudziła się w niej kobieta. Cóż miała zrobić, uśmiechnęła się życzliwie i powiedziała:

– Bardzo mi schlebiasz, Zimorodku, ale nie mogę spełnić twojej prośby. I proszę. – Oddała mu kwiaty. – Zachowaj ten bukiet dla innej dziewczyny, która będzie w stanie odwzajemnić twoje uczucie.

Chłopak zasmucił się nie na żarty, ale nie zamierzał tak łatwo rezygnować.

– Co…co mam zrobić? Powiedz tylko słowo, a wykradnę wro…wro…wrogowi pierścień z królewskiego skarbca, pójdę do wie…wie…wie…wiedźmy i wyrwę jej wszystkie włosy, nawet mogę…

– Dobrze, już wystarczy. Wolę nie wiedzieć, co miało być następne. – Śnieżynka chichotała mimowolnie. Pierwszy raz, od momentu rozstania z Promykiem, usłyszała swój śmiech i było jej z tą myślą nad wyraz dobrze. – Niestety, powiedziałam już ostatnie słowo. Po raz drugi mówię ci bywaj, Zimorodku i nie próbuj mnie zatrzymywać.

Kolejna próba rzeczywiście mogła skończyć się tragicznie. Tak więc, Zimorodek dał odejść królewnie, ale że z natury był wytrwały, nie zamierzał tak łatwo odpuścić.

 

Koniec

Komentarze

Ładne, bajkowe, słodziutkie... tyko dlaczego mam wrażenie, że za chwilę stanie się coś całkowicie nie-bajkowego? Czekam na ciąg dalszy :)

Druga część już wrzucona. Dzięki za komentarz :)

Wróciłam po przeczytaniu całości, żeby i tu dodać ocenę. Przy okazji mam jeszcze jedną uwagę: lepiej nie dzielić takiego krótkiego tekstu na części. Tylko w przypadku dłuższych form ma to (techniczne) uzasanienie (limit znaków, formatowanie). W ten sposób zmniejszasz sobie "poczytność" na tym portalu jest sporo osób, które tekstów z dopsikiem "część" nawet nie tykają. Daj od razu link do części 2.

Nie da się już edytować pierwszej części, więc chyba już nie dodam linka.
 

…Aż zajrzałem na profil komentatorki, po miażdżącej krytyce opowiadania pt. "Specjalista", innej autorki. Szczególnie zafascynował mnie koniec komentarza. Pozdrawiam.

Takie romansidło. Ale przynajmniej nieudane, więc zajrzę do drugiej części.

Babska logika rządzi!

No cóż, mam wrażenie, że Autorka chyba napisała to opowiadanie w czasach wczesnopacholęcych, stąd i pomysł banalny i wykonanie pozostawiające sporo do życzenia.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Niepotrzebnie podzielone na fragmenty.

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka